Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2019-04-17 16:32:41

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 73.0.3683.90

Ballada o łańcuchach (PART II)

*1520 rok, 4 listopad - Rakverelin / Kovir i Poviss*


MG = Valentain, Gilgarn


Następnego dnia dotarli do bram miasta, które leżało nad morskim klifem, gdzie zburzone wody brzmiały równie głośno jak burze o tej porze roku. Śniegu jeszcze nie było, lecz chłodny deszcz jak najbardziej. Na widok tego miejsca, w elfie obudziły się wszystkie wspomnienia z dzieciństwa, oraz okresu dojrzewania. Pochodził z Dol Blathanna, ale to w tym mieście się wychował, przez swoją głupią matkę. Nie był tutaj od dwustu lat, lecz nie zauważył żadnej zmiany. Przebywając w Attre obiecał sobie, że nigdy nie wróci do tego miasta, ale podróż z kompanami do Nilfgaardu pomogła mu zrozumieć, że musi pozamykać dawne sprawy...
-No i jesteśmy! Rakverelin! Dawniej chluba bogactw Koviru, a teraz zwykła dziura, która nie potrzebuje reszty kraju, aby żyć własnym życiem. No i Twoja upragniona siedziba wszystkich łowców niewolników. Straże przymykają na to oko, bo podobno sam namiestnik Portio ma w tym interes. Mieszkam w dzielnicy nieludzi, więc nie spodziewaj się luksusów.
Zaśmiał się i ruszył do bram. Valentain jeszcze przez chwilę popatrzył na panoramę miasta, po czym na swoje tatuaże, które inni uważali za atrakcyjne, on zaś za przekleństwo, aż w końcu dołączył do krasnoluda.
Nie mieli problemów z gwardzistami, bo Gilgarn był znanym tu rzemieślnikiem prowadzącym interesy z kupcami, choć nieufnie spoglądano na elfa z wielkim mieczem na plecach. Gdy zaś dotarli do dzielnicy nieludzi, Valentain zauważył, że szpiczastouszych można było wyliczyć na palcach jednej ręki.
-Krasnoludy opanowały to miejsce, czy jak?
Zapytał, ale Gilgarn długo się zbierał z odpowiedzią.
-Przeprowadzili tu czystkę. Łowcy. Zgarniali zdrowe elfy. Zostali starcy i chorzy. Mówiłem, że władza ma to w dupie.
Doszli już w ciszy do drewnianej chaty, którą krasnolud otworzył z dużym pchnięciem na drzwi z zardzewiałymi zawiasami. Pomimo obskurności z zewnątrz, w środku było nawet przytulnie. Dywany, świece, stoły rzemieślnicze i kilka krasnoludzkich gratów.
-Witam w moich skromnych progach. Gorzałki?
-A masz wino?
-A mam, nawet się trochę zebrało, bo nie pijam tego kobiecego soku.

Zadrwił z Valentaina, lecz jemu to obeszło koło szpiczastych uszu. Elf zasiadł do stolika, oczekując na butelkę wina, którą po chwili otrzymał. Jego towarzysz miał małą flaszkę czegoś co zalatywało na kilometr. Chyba postanowił przełamać lody.
-Powiadasz więc, że w Tretogorze przebywałeś. Jak sytuacja na południu? Podobno Kaedweńczycy się napierdalali.
Obaj upili po łyku swoich trunków.
-Wojna się już skończyła. Wschodnie Imperium i Dol Blathanna wygrały. Wódz Centralnego Kaedwen został zabity w zamachu, natomiast król Mongomery wchłonął wszystkie północne ziemie. Nawet część z nich powierzył królowi Alenvirowi. Wszystko dzięki sfinansowaniu ich wojaczek przez Cesarstwo Nilfgaardu.
Odpowiedział najdokładniej jak mógł. Nie interesował się polityką, lecz przez ostatnie 9 lat przebywał na dworze cesarskim u boku Alexandra, więc ciężko było nie słyszeć wieści.
-No co Ty gadasz! Jebani socjaliści dostali w pizdę. Tylko czekać, aż Mongomery rzuci się na Zachodnie Kaedwen i znów będziemy mieli wielkie Imperium na Północy. Elfy pewnie też zaciesz mają, ich państewko się ciągle rozrasta i zdobywa wpływy. Każdy nieludź gada, że Alenvir to wybawienie. A Ty co sądzisz? W końcu jesteś elfem.
Valentain znowu upił wina i popatrzył po butelce. Gilgarn słabo trafił z tematem do przyjemnej rozmowy.
-Pieprzy mnie to. Nie znam Alenvira, wiem jedynie, że elfy z Dol Blathanna są głupie, patrząc z wyższością na te, które wciąż żyją w niedoli.
Skwitował, uważając swój pogląd za wystarczający, aby urwać temat. Gilgarn to poczuł i nie miał zamiaru kontynuować.
-...A słyszałeś, że na dalekim południu wybuchła wojna? Cesarstwo rozpoczęło ekspansję na Koalicję, wchłaniając dwa księstwa...
-Wiem, Gilgarn. Byłem wtedy w Nilfgaardzie kiedy Cesarz postawił pierwszy krok na północ. Musisz jednak tyle gadać o polityce? Nie po to tu przybyłem.

Krasnolud nie poczuł się urażony, czy zmieszany. Już od momentu uwolnienia go, wiedział że jest typem milczka. Sprawdzał jednak granice jego charakterku.
-Formalista.- Skomentował i upił łyk flaszki. -Ale przynajmniej przemierzyłeś cały świat. Ale coś Ty w Nilfgaardzie robił?
Elf postawił butelkę z czerwonym płynem na stolik, wpatrując się w nią jakby zahipnotyzowany. Wiedział jedno. Cokolwiek odpowie, albo ten nie uwierzy, albo nie zrozumie.
-Mieszkałem. Zwiedzałem. I zabijałem, gdy mnie o to proszono. Teraz działam na własną rękę. Więc zamiast mnie wypytywać o wszystko, powiedz mi w końcu coś co pomoże mojej sprawie, skoro się z tym zaoferowałeś, albo wyjdę...
Powiedział z chłodem w głosie, zmęczony tą rozmową. Valentain nigdy nie miał dużej cierpliwości.
-Rozumiem, nerwusie. I jak najbardziej Ci pomogę. Tak się składa, że nie tylko ja walczę z tym szemranym interesem, a osoba o której mówię, dużo wie i dużo też może. Prześpisz się na podłodze, a z samego rana udamy się w pewne miejsce. Może dzięki temu Laurance będzie na wyciągnięcie ręki...
Uśmiechnął się złowieszczo, a Valentain kiwnął tylko głową na znak zgody. Ta ciągła paplanina Gilgarna przypominała mu o natręctwie Mjornora, a jak obecnie raczył się zwać, Miornortosa... Co za idiotyczne imię tak poza tym...

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa