Nie jesteś zalogowany na forum.
EPILOG: BOSKA INTERWENCJA
MG = Gabriel, Casimir La'Vaqua
Gascon wszedł powoli do pokoju Annabell, która wciąż gorączkowała, a stan był tak poważny, że prawie nie kontaktowała. Podejrzewał, że to jej ostatnia noc i może nie dożyć świtu. Lisa zasnęła przy jej łóżku, a ten widok zasmucił go jeszcze bardziej. Żałował, że Bartholomeowa nie było tutaj, w tych ostatnich chwilach. Westchnął cicho i podszedł po cichu, biorąc Lisę na ręce, aby zanieść ją do jej łóżka. Wolał, by nie ocknęła się przy nieboszczce. Powoli wyszedł z nią z komnaty, nogą zamykając za sobą drzwi. Ten dźwięk ocknął Belle, która mętnym wzrokiem próbowała omieść pomieszczenie. Zatrzymała go jednak na postaci, której nigdy by się nie spodziewała. Istota ta, choć ludzka, miała skrzydła, choć wąsko złożone. Miała przedśmiertne halucynacje, czy też może widzi coś prawdziwego? Powitał ją Anioł, czy Śmierć…?
Nie miała siły odezwać się słowem, poza pomrukiem, zaś postać ta zbliżyła się do niej i klęknęła przy jej łóżku. Teraz dostrzegła jego różnokolorowe oczy.
Istota ta patrzyła na nią, zaś ten przykry widok, targał jej emocjami, przywołując wspomnienia dobre, jak i odczucia lęku, czy strachu. Gabriel miał wrażenie, że znał tę kobietę. Chciał ją spotkać, pamiętał ją, była mu bliska, choć była śmiertelniczką. Szybko zrozumiał, że była częścią życia jego śmiertelniczej namiastki istnienia. Czuł, że chce jej odebrać całe brzemie tego bólu i agonii.
-Odpocznij… Bello… żyj i ciesz się życiem…
Wyszeptał, delikatnie ocierając jej twarz opuszkami swoich palców. Kobieta usnęła, choć jego postać utknęła na dobre w jej pamięci. Po chwili, wręcz natychmiast, gorączka ustąpiła, a oddech się ustabilizował. Anielska hybryda zabrała z jej ciała chorobę, o czym miała przekonać się dopiero jutro. Teraz zaś… nie rozumiejąc własnych potrzeb… mimowolnie złożył pocałunek na jej ustach.
Gdy drzwi się otworzyły, a w ich progu stanął Gascon, Gabriela już nie było…
********
W ciemnej alejce jakiś mężczyzna błagał o litość, lecz jego jęki ucichły, gdy inny jegomość zatopił kły w jego gardzieli. Upił krew, a ciało opadło jak śmieć. Kruczoczarny mężczyzna przetarł usta, zaś za sobą, dostrzegł anielską sylwetkę…
-Czym Ty jesteś…?!
Warknął w jego stronę, ogarnięty szałem krwi. Gabriel zaczął powoli stąpać w jego stronę. Role się odwróciły, tym razem kto inny był tu myśliwym.
-Casimirze La'Vaqua… choć nie mogłem pojąć powodu Twojego gniewu wobec ludzkiej rasy… teraz go widzę. W Tobie. Chęć zemsty… i rozpaczy… ludzie Cię skrzywdzili, zmusili do drastycznych działań, więc zacząłeś jak zwierze na nich polować. Życie za życiem. Krew za krwią…
Zaczął, czym rozsierdził Lorda Wampirów, który zmetamorfozował się w humanoidalnego nietoperza i ruszył na Hybrydę, uznając go za Demona, który przyszedł odebrać swój dług. Gabriel odbił się skrzydłami od powietrza i znalazł się jeszcze szybciej przy nim, łapiąc stwora za gardło i z niezwykłą łatwością ciskając nim w ścianę, jak kiedyś ten rzucił Blackiem. Casimir zderzył się z cegłami i upadł na ziemię. Cóż za ironia.
-Jesteś tworem paktu z Demonem, lecz niczym przy boskiej mocy…
Przemówił czarnobiały Anioł, chwytając potwora za ramiona, z ogromną prędkością przenosząc go z tej alei, do zniszczonej po pożarze części miasta, gdzie zaczęli uderzać we wszystkie ruiny domostw jakie znalazły się po drodze. Raniło to tylko Wampira, którym w końcu Gabriel rzucił w największą kamienicę, aż przebił się przez ściany, zawalając na siebie cały budynek. Anioł poczekał, aż pył opadnie, a monstrum zacznie wygrzebywać się spod kamieni…
-Moja ludzka namiastka postrzegała Cię jako zło ostateczne, które należy powstrzymać, aby zapewnić bezpieczeństwo ludziom… miastu… lecz teraz wszystko rozumiem… jesteś tylko elementem tego wszystkiego, a nie ostatecznym rozwiązaniem tego, co trawi Allanor…
Po tych słowach znalazł się przy Nietoperzu, który ostatkiem sił wydobył się spod gruzu, nie mogąc wstać.
-Demonie… nie pojmiesz… mojego bólu… lecz masz rację…- Zarechotał paskudnie, czołgając się po kamieniach. -...to nie ja jestem tu potworem… i wybiłbym ludzkość, w imię walki z tą szerzącą się zarazą...
Dodał, zaś Gabriel w tym czasie zmaterializował wiązki ognia, które utworzyły kształt miecza archanioła.
-Ludzkość… sama sobie szkodzi. Dziękuję, że pomogłeś mi to zrozumieć.
Wyszeptał, po czym zatopił płonące ostrze w plecach Casimira, a ten wyjąc okrutnie, zaczął zajmować się ogniem, który błyskawicznie strawił jego potworną powłokę, aż po same kości, które za chwilę też zamieniły się w popiół.
Postrach Allanoru został zgładzony. Król Wampirów… przestał istnieć. Wampiry były wolne spod jego wpływów, przynajmniej tymczasowo. Zaś Gascon, był bezpieczny.
Miecz zniknął, a zaraz po tym, anielska hybryda wzbiła się w niebo. Nadszedł czas na zażegnanie prawdziwego zła, które doprowadziło Allanor do zgnilizny...
Offline