Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#121 2020-11-23 02:13:33

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Azazel, Anthony Winston


Tak, uwaga Beatrycze była słuszna, na co Winston nie omieszkał zwrócić uwagę, z kolei zaś Azazel, po prostu zarządził zejściem na dół, choć kobieta już pędziła. W porządku.
Gdy zeszli na dół, zastali korytarz, wyłożony czerwonym, zadeptanym dywanem, zaś na ścianach były różne świeczniki.
-Aktywujcie swoje symbole.- Rozkazał, a Anthony uczynił jak chciał. -Świetnie. Potrzebowaliśmy światła.
Dodał z rozbawieniem i wyprzedził ich, na co Łowca westchnął, idąc dalej.
Wyminęli kilka kwater, które były odnogami korytarza, aby dotrzeć do największej sali, jeśli nie gigantycznej. Było tu pełno mebli, nawet schody na wyższy poziom, manekiny, stare papiery rozwalone gdzie się da, oraz wiele innych elementów wystroju, jak zawieszone gobeliny, figury rzeźbione i kolejne świeczniki, niektóre stojące na stercie starych ksiąg.
-Od wielu lat nikt tutaj nie był. Od zawalenia klasztoru w Evermoon. Z tego co mi wiadomo, nawet Bartholomeow Black tutaj nie zajrzał po powrocie do Stolicy. Tak też, wszystko jest takie, jak to pozostawiono.
Objaśnił Azazel, siadając w fotelu przed jednym biurkiem, kiedy to Wąsacz zaczął rozglądać się, dostrzegając kolejne przejścia na korytarze.
-Te podziemia rozciągają się chyba przez całą Dzielnicę Handlową. Niebywałe. Jesteśmy w stanie pomieścić tu wielu członków Zakonu! Szkoda, że… Emilia tego nie widzi.
Skomentował Winston, a Upadły założył nogę na nogę.
-To prawda, jednak rekruci to ostatnie, o czym powinniście myśleć. Na wszystko przyjdzie czas, nawet na sprzątanie. Gdzieś tu, muszą być notatki o lokalizacji innych Kosturów Tworzycieli. Wasza w tym głowa, aby je znaleźć. Pewnie księgi Łowców też pomogą się Wam… rozwinąć.- Wtrącił Jeremiah, aby zaraz zerknąć na Saville. -Tak, czy inaczej, pierwszorzędnie musimy pozbyć się Enepsignos. To da Wam wytchnienie na rozwój, a miejmy nadzieję, że nie zdążyła tylko pogorszyć kłopotów. Ruszam jej szukać, kiedy tylko czegoś się dowiem, odnajdę Was. Powoli przygotowujcie się na ostateczne starcie. Miłej zabawy.
Dodał, aby zaraz wstać i skierować się w drogę powrotną. Anthony zaś powoli podszedł do Beatrycze.
-Mamy tu wszystko, chyba nawet widziałem zbrojownie, czy coś w tym rodzaju…

Offline

#122 2020-11-23 12:20:19

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.323

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Zerknęła na świeczniki na ścianach, aczkolwiek te szybko zaczęły tonąć w mroku piwnicy. Czy może raczej katakumb. Zerknęła na swoją dłoń, kiedy padło polecenie, a po chwili symbol na niej rozjarzył się jasnym światłem. Ciekawiła ją łatwość, z jaką jej to przyszło, choć parę razy miał wrażenie, jakby ten chciał zgasnąć. Stwierdzenie Azazela na swój sposób ją rozbawiło. To prozaiczne zastosowanie symboli wydawało się teraz pełne ironii. Zaczepiła sobie dłoń o fragment ubrania, tak by móc wygodnie kierować jej grzbiet w stronę, w którą szli.
Zerkała po drodze w mijane pomieszczenia na tyle, na ile pozwalało tempo ich marszu. Trzeba było przyznać, że nawet zatęchłe, pełne kurzu powietrze nie gasiło cichego entuzjazmu Saville. W przeciwieństwie do innych rzeczy, ale pewnych cech nie sposób się pozbyć i jej wrodzona ciekawość zaczynała coraz dokładniej badać otoczenie. Aż w końcu znaleźli się w głównej sali, przynajmniej tak sądziła po rozmiarach. Beatrycze przesunęła palcem po stosie ksiąg, a zaraz odgarnęła z pierwszej pył i kurz, by móc zerknąć na tytuł.
— Prawdziwy skarbiec — skomentowała i przeniosła ślepia na Winstona, który chyba zaczął utożsamiać się z nową rolą. Miała zamiar to skomentować, póki nie wtrącił o Emilii, a dziewczyna oderwała od niego wzrok.
Azazel wyglądał, jakby był u siebie.
— Musimy się podszkolić — dodała do jego pierwszych słów, wędrując między blatami i półkami wypełnionymi przez skomplikowane różności. — Dobrze, spożytkujemy ten czas. — Odprowadziła go wzrokiem kawałek, by zaś przenieść uwagę na Anthonyego. — Zbrojownia brzmi dobrze... Zobaczmy, jaki mamy arsenał, w razie czego powinny tam też być schematy czy coś w tym stylu... — Przystanęła na moment. — Albo nie, ty się tym zajmij. Ja pogrzebię w tych księgach, może faktycznie znajdzie się coś pomocnego.
Zawróciła do pierwszego lepszego stosu, by przyjrzeć się mu bliżej. Szukała przede wszystkim informacji dla rekrutów, opisów demonów i sposobów walki z nimi, czegoś bardziej zaawansowanego. Względnie czegoś przydatnego przy urządzeniach, które się tutaj walały, bo może jakieś okaże się przydatne. Rzeczy wydawało się dużo, ale przynajmniej miała doświadczenie w przekopywaniu starych zapisków. Przechodzący obok Winston mógł pewnie zauważyć przygaszanie światła w różnych momentach, co nie było przypadkowe. W wolnych chwilach Saville postanowiła lepiej zaznajomił się z aktywacją symbolu w najprostszy możliwy sposób. Testowała też zmysły, choć pewnie jedyne, co można tu było wykryć, to zbłąkana mysz.

Offline

#123 2020-11-23 13:30:03

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Anthony Winston


Winston był tym niemniej zafascynowany, niż Beatrycze, nawet jeśli zdawało się, że był ciągle zamyślony. Jednak jego informacje spotkały się z entuzjazmem kobiety, więc się uśmiechnął.
-W końcu jakaś szansa od losu, co nie? To takie dziwne, prawie rok temu jechaliśmy moim autem na wezwanie o dworzyszczu na wzgórzu, a teraz…
Rozłożył ręce, wskazując na to co ich otaczało, po czym bezwładnie je opuścił, kierując się w stronę korytarza, gdzie spamiętał odnogę do arsenału. Zatrzymał się jednak w progu, zerkając jeszcze na Saville, gdy ta poszła badać księgi.
-Dalej dziwi mnie Twoja decyzja względem Salvadora. Myślałem, że zechcesz pomocy Felixa, a jednak, miałem wrażenie jakby został zupełnie pominięty. Ale… pewnie miałaś swoje powody.
Rzucił w jej stronę i niezależnie od tego, czy coś odparła, czy też nie, kontynuował obrany cel.
Łowczyni dokopała się do jednej z ksiąg, która leżała obok kupki kilku medalików w postaci czerwonego krzyża. Była zatytułowana jako "Naukami Asmodeusza". Na okładce został wyryty identyczny znak krzyża, o symetrycznie równej długości każdego szczebelka. Łatwo było się domyślić, że to symbol Zakonu, który może sama Beatrycze pamiętała. Sama księga zawierała spis zasad jakimi powinni kierować się Zakonnicy, oraz restrykcje, cele, a nawet cytaty wielkich Łowców, którzy utarli się w historii tej organizacji. Pierwsze strony zaś informowały o tym, że Zakon zaczerpnął wszystkiego od rad przychylnego im Demona Asmodeusza, twórcy muzyki, poezji i piękna. Tak o, zwykła ciekawostka dla Saville.
Zaczytana pewnie w treść tej książki, nie odczuła upływu czasu, kiedy to Anthony powrócił, z wielką strzelbą.
-Nie uwierzysz. Mieli tu wszystko. Wiele ich broni to chyba własne wynalazki. Musieli mieć jakiegoś dobrego wynalazce rusznikarza. Od broni białem, przez palną, po dziwne zabawki!
Poinformował Winston.

Offline

#124 2020-11-23 15:59:18

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.323

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Beatrycze zdobyła się na lekki uśmiech, kiedy Winston streścił ich cokolwiek nienormalną historię. To prawda, w tamtej chwili żadne z nich by nie pomyślało, jak mogą skończyć. Gdyby ktoś jej to wszystko opowiedział, pewnie by go wyśmiała.
— A teraz chodzimy z lampą przyklejoną do ręki — dorzuciła i podeszła do blatu, z którego wyrastała półka przeznaczona na regał. Nie zdążyła zająć się tekstami, bo Anthony poruszył inną kwestię, która swoją drogą też trochę ją gryzła. — Chciałabym... ale on nie zgodziłby się być Łowcą. Przyjąć spaczenia... Zresztą nie skreślam jego udziału, chciałam tylko zaznaczyć los Salvadora, a gdyby miał inne zdanie, na trójce nasza liczebność się nie kończy — wyjaśniła o tyle, o ile potrafiła. Chciała porozmawiać z Felixem nie tylko ze względu na Zakon, ale prawda była taka, że nie złapała ku temu okazji. Czy faktycznie mogło go to zaboleć? W świetle tego, co mówił kiedyś, raczej nie, lecz teraz nie miała pewności.
Winston poszedł do zbrojowni, pozostawiając ją samą z kolejnymi wątpliwościami. Beatrycze westchnęła cicho i zabrała się za przeglądanie ksiąg.
Zresztą nie tylko księgi, jak się kiedyś okazało, przykuły jej uwagę. Wzięła do ręki garść medalionów, oglądając pobieżnie, a zaraz zwróciła uwagę na podobnie oznakowaną księgę. Nad "Naukami Asmodeusza" zatrzymała się chwilę dłużej, dokładniej przelatując wzrokiem poszczególne zapisy. Rzeczy godne pochwalenia, nie ma co, zdziwiła ją natomiast informacja o kolejnym Upadłym. To przywiodło na myśl Wojnę Niebios. Ilu z nich tak naprawdę sprzyjało ludziom? I... jak to się zaczęło, że zapragnęli ich zagłady. Lub zniewolenia. Czerpali z nich siłę, ale czy to wystarczający powód, by z pierwszych czujących istot przerodzić się w żądne krwi potwory?
Zawahała się na moment. Słabe demony wyglądają jak bestie, w przeciwieństwie do tych, które odbudowały swoją moc. Czy on...
Ale wtedy zjawił się Anthony, wymachując wielką flintą.
— Wygląda... skutecznie — rzuciła półżartem, oglądając broń i starając się zignorować wzmiankę o wynalazcy. — Ja znalazłam kodeks i to... — Wyciągnęła w jego stronę medaliony. — Nosili takie krzyże od czasów rycerskich, to ich symbol. Weźmy je... niech Bractwo Cieni ma deja vu. — Uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła w stronę, z której przyszedł Winston. — Wybierzmy coś sobie, potem możemy poćwiczyć. — Zapięła wisior na szyi, oglądając się za nim, bo sama nie znała jeszcze drogi do zbrojowni.
Przez moment zastanawiała się, czy Łowcy mieli też coś, co mogłoby ich samych ochronić, ale z drugiej strony każda taka rzecz zmniejsza mobilność. Teoretycznie znali już trochę taktykę Enepsignos, wolała posługiwać się cudzymi rękoma i patrzeć, więc należało liczyć się z dodatkowymi przeciwnikami.

Offline

#125 2020-11-23 16:24:24

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Anthony Winston


Komplement dla strzelby o jej skuteczności przyjął bardzo ciepło, bo od teraz to jego dziecko. Gdyby miał taki kaliber w domu rodzinnym, to żaden wilk by się już nie zbliżył.
-Strzele tej Enepsignos prosto w paskudny ryj.
Zaśmiał się, opierając broń o swój bark, po czym spojrzał na książkę, o której nadmieniła, ale co istotniejsze, na medaliki. Oczywiście wziął je do ręki i zaczął oglądać.
-Ci to umieli… wyglądać stylowo.
Mruknął pod wąsem, po czym odłożył je, za wyjątkiem jednego. Widząc jak Beatrycze zakłada swój, postanowil położyć strzelbe na blacie, samemu przewiesił sobie krzyżyk przez szyje, który teraz spoczął na błękicie munduru. No właśnie, munduro.
-Ej, Łowcy zarabiają państwowe pieniądze, co nie?
Spytał, lecz Saville już wysunęła się do przodu. Ta to miała tempo, więc zaraz do niej dołączył, zapominając o ówczesnej sprawie, a skupiając na ostatnich słowach.
-Obsługa broni to prosta sprawa. Żeby się jednak nie okazało, że jestem lepszy od Ciebie. Przyszła Mistrzyni musi przewyższać podopiecznych.
Zaśmiał się, odzyskując już trochę humoru, bo to wszystko pomagało mu odciągnąć myśli. Służba społeczeństwu, jak i kwestia broni, to przyjemne dla niego klimaty.
Tak też niedługo później, Winston odprowadził Saville do zbrojowni, która była pomieszczeniem przepełnionym stalom, a i nie tylko. Jeden z manekinów miał na sobie czarny płaszcz, w ozdobnej kamizelce, lecz w rozmiarze raczej za małym na Anthony'ego, patrząc po wąskiej talii samego manekina. Ale tuż zaraz, był warsztat, a na nim sztylety, szpady, przez haki na ściane przewieszone inne strzelby, pistolety, kusze. Na stojaku natomiast znalazł się topór, buzdygan, dwuręczny miecz. Idąc dalej, ktoś przez gwoździe w ścianie przewiesił łańcuch zakończony ostrym krzyżem, idealnym do rozszarpywania ran, także lasso z kolcami. Nie zabrakło prototypu rozkładanego tasaka, który mógł robić za kose.
-Do wyboru, do koloru.

Offline

#126 2020-11-23 22:49:49

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.323

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Dobrze, że Winston nie wspomniał o wilkach, spotkałby się pewnie z uwagą, że po takim wilku już by nie było czego zbierać. Trochę szkoda futra. Nie było natomiast szkoda Cieni, które też pewnie zostaną podziurawione całkiem przyzwoicie.
— Tylko dobrze wyceluj... — rzuciła cicho, a na wzmiankę o wyglądzie tylko pokiwała głową. To prawda i pewnie znajdą tu więcej skarbów, lecz... trzeba pamiętać o ich użyteczności, Beatrycze nie zamierzała się zbędzie obciążać. Nie była żołnierzem.
— Szczerze to... nie wiem — odparła w kwestii pieniędzy. — Chyba tak, a przynajmniej póki jeszcze istnieli.
No właśnie, jak zareagują na nich ludzie? Powinni dobrze, w końcu chcą ich ocalić. A jednak miała wrażenie, że Rada Oxygenu będzie o tę atencję... zazdrosna. W końcu teraz niejako mogą sobie przywłaszczyć prawo pierwszeństwa.
— Mistrzyni... — powtórzyła z pewnym wahaniem, ale zaraz pokiwała głową. — Tak... — Zerknęła na Winstona z lekkim uśmiechem. — Ale podobno każdy dobry uczeń przewyższy swojego mistrza.
Jej uwaga przeniosła się na rzeczy rozsiane po wszelkich półkach, stołach, stojakach i hakach naściennych. Piękna galeria morderczych narzędzi. Zawiesiła wzrok na płaszczu z kapturem. Wyglądał bardzo ładnie, ale co więcej, miał dopasowaną funkcjonalną kamizelkę, dzięki której znacznie łatwiej było wyposażyć się w różnorakie bronie i trzymać je wygodnie. To się powinno nadawać, w dodatku wydawało się w dobrym rozmiarze. Saville przetarła go nieco, zdjęła z manekina, ściągnęła swoją kurtkę i przymierzyła. Wyglądało w porządku, choć raz po raz znajdywała kolejny kłębek kurzu w jakimś załomie. Zsunęła kaptur na ramiona i ruszyła dalej, by poszperać gdzie indziej, wśród pistoletów, gdzie znalazła stosunkowo lekki i wielostrzałowy. Niewielka ręczna kusza i garść srebrnych bełtów z wyrytymi na nich symbolami. Kilka sztyletów, które zawsze mogły się przydać. Po krótkim zapoznaniu się z mechanizmem, odłożyła lekko wadliwą kosę i wybrała szpadę. Lekką, ostrą, niezawodną.
Przeniosła wzrok na Anthonyego.

Offline

#127 2020-11-23 23:04:41

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Anthony Winston


Jemu przez myśl nawet nie przeszło, jakie plany może mieć Oxygen, bo tak daleko nie wybiegał w przyszłość. Nawet nie widział swej pozycji w Zakonie, nic. Ale prawdą było, że będzie trzeba zacząć się z nimi liczyć, a ich sąsiedzkim utrapieniem, stanie się z pewnością Kościół i ich Inkwizycja, o ile ci jeszcze się nie rozwiązali, bo ich aktywność stosunkowo zmalała.
-E tam, pierdolenie. Szef powinien być szefem, nikt mu nie może podskoczyć.
Rzucił własną opinią i przeszedł do obserwacji Beatrycze, która zaczęła wybierać swoje uzbrojenie. Postawiła na lekkość broni białej i mały kaliber palny. Zrozumiałe, zaś w tym płaszczu wyglądała… poważniej. W końcu zaś sam podszedł. Jego wzrok także utkwił na kosie, ale to raczej nie w jego stylu. Postawił na swoją dosyć sporą strzelbę, więc nie mógł się nadto ładować. Zainteresował go jednak toporek, który można wygodnie przewiesić przez pasek i sztylet, do bliskiego kontaktu. Potem jeszcze pomyśli.
-Potestujmy nasze zabawki…


****


ROZDZIAŁ XI: OSTATNIA WIECZERZA


MG = Anthony Winston, Constantin de Vez, Salvador de Rude


Nowi Łowcy mieli trochę czasu na zapoznanie się z wiedzą ich poprzedników, skrywanych w katakumbach Parri La Noise, kiedy zaś w tym czasie, Azazel tropił Enepsignos. Oxygen zdawał się nie upominać o Beatrycze i Anthony'ego, lecz wszystko miało się zmienić na pogrzebie Emilii Kaufmann, gdzie zjawili się wszyscy, nawet Upadły, lecz z informacją dla pozostałych o znanej lokalizacji pobytu Demonicy i wyznaczeniu terminu misji. Gdy do Constantina podszedł pewien jegomość imieniem Gascon, znajomy Wampirzycy, by złożyć mu kondolencje, de Vez zdał sobie sprawę z pewnych kwestii. Postanowił zaprosić na kolację dwójkę Łowców, w przeddzień misji.
Tak też, teraz Winston i Saville, siedzieli przy jednym stole z Constantinem, oraz o dziwo, Salvadorem. Został zaproszony, z racji, że nazajutrz też rusza im pomóc. De Vez nabrał do niego zaufania, gdy faktycznie prawidłowo wskazał dwóch członków Bractwa Cieni. Mało, a zarazem dużo, choć niestety, woleli wypić trucizne, niż dać się przesłuchać. Mniejsza. Byli po posiłku, teraz do gry wszedł alkohol. Beatrycze mogła zauważyć, że krzesło dla Felixa stało puste, zaś jeśli zechciała o to zapytać, odpowiedź była prosta. "Nie miał ochoty", jakkolwiek wymownie to nie brzmiało. Na pogrzebie też do niej nie podszedł, jakby jej unikał po tym wszystkim.
-...dlatego uważam, że monarchia powinna upaść! Tron i tak stoi pusty, radzimy sobie!
Odezwał się Winston, uderzając kielichem o blat.
-Święte słowa! Lud powinien coś z tym zrobić!
Odparł mu równie podpity Salvador, na co ten pierwszy wskazał na niego palcem.
-Heh, już Cię lubię, Cieniu!
Siedzieli obok siebie, więc idealnie dobrali się do własnego trempa spijania alkoholu. Constantin z kolei, wybrał miejsce obok kobiety, wzdychając gdy znowu do tematu przy kolacji weszła polityka. W końcu zerknął na Łowczynie.
-Moja droga… na pogrzebie nie potrafiłem, ale… przepraszam za swoje ostre słowa, tamtego dnia. To było ciężkie dla nas wszystkich. Staram się teraz szukać pozytywów. Mamy je, w Waszej postaci. Może jutro się wszystko rozstrzygnie.
Zagaił, unosząc kielich w jej stronę, do toastu.

Offline

#128 2020-11-24 17:06:09

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.323

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Będąc jeszcze na pogrzebie, Beatrycze miała ochotę sama podejść do Felixa, lecz powstrzymało ją kilka rzeczy. Pierwszą było to, że sam z siebie stanął daleko. Drugą fakt, że zdawał się nawet unikać jej wzroku, toteż w końcu przestała zerkać. De Vez postanowił zrobić kolację, choć może bardziej właściwym słowem byłoby "stypa". A przynajmniej z takim nastawieniem tam poszła, nie mogąc wyrzucić z głowy widoku trumny. A jednak musiała skupić się na instrukcjach Azazela. Wszystko wydawało się coraz bardziej gotowe, a wizja nachodzących wydarzeń kładła się czarną chmurą na jej wewnętrznym niebie. Tym razem nie mogli przegrać. Nie po tym wszystkim.
Oczywiście, że zapytała o krzesło, choć odpowiedź wcale jej nie zdziwiła. Cóż, nie mogła go przecież zmusić. Zwłaszcza, że dobrze wiedziała, co to znaczy kogoś stracić.
Zerknęła na swoich towarzyszy, a kącik ust mimowolnie drgnął jej ku górze. Dobrali się, trzeba było im to przyznać, nie tylko do kieliszków, ale też dyskusji. Ona sama niewiele piła, głównie tylko na ewentualnych toastach, bardziej symbolicznie niż po to, żeby poczuć alkohol.
— Ja bym się tak nie rozpędzała z tym ludem... — dorzuciła od siebie. — Nie przywykli do rządzenia. — Umilkła na moment i przeniosła wzrok na Constantina. Nie spodziewała się od niego przeprosin, tym cieplej też zostały przyjęte. — Ja też przepraszam... chyba każdego z nas trochę poniosło. — Lekko stuknęła szkłem o jego kieliszek. — Niech się rozstrzygnie w dobrą stronę — dodała i upiła nieco trunku. — A potem będziemy mieć jeszcze mnóstwo rzeczy do poukładania... — westchnęła cicho, zerkając kątem oka na pozostałych. — Właściwie cieszę się, że to jutro. Miałam już dość tego wiecznego czekania i zabawy w chowanego.
O tak. W przeciwieństwie do wcześniejszych chwil teraz wizja ostatecznego starcia, nawet ewentualnego końca, była wręcz uspokajająca. Wreszcie wiedziała, na czym stoi, co ma się wydarzyć, co musi zrobić i o czym myśleć. To był koniec przygotowań i chwila na oddech, którego potrzebowała.

Offline

#129 2020-11-24 17:27:25

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Anthony Winston, Constantin de Vez, Salvador de Rude, Felix


Uwaga Beatrycze na temat władzy ludu, nie przeszła obojętnie, bo Salvador wyłapał ją jako pierwszy.
-Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Trzeba tylko dostosować… system władania.
Powiedział i upił łyk.
-Że niby jak…
Mruknął Winston w zastanowieniu, lekko mrużąc ślepia.
-Wolnością wyboru i głosów! Słyszałem kiedyś o tym od takiego jednego filozofa. Zwał to demokracją.
-Dobra, dobra…

No i tak sobie dalej dyskutowali, gdy de Rune próbował utwierdzić Winstona w słuszności swoich racji, kiedy to, Constantin znów powiódł wzrok na Beatrycze.
-Tak, pewny termin to zupełnia inna bajka. Może uda się uniknąć katastrofy. A może rozpęta się nowe piekło? Kto wie. Ale racja, dużo mamy do poukładania. Oxygen musi w razie czego zadbać, any Stolica była w gotowości. Zakon zaś…- Urwał na moment, bo brzmiało mu to dziwnie. -...to już Twoja sprawa, jak ich pokierujesz, byle cel był słuszny. To w sumie zabawne. Oxygen zrodził się z upadku Łowców. Zaś on sam, odchował nowych.
Uśmiechnął się rozbawiony tym tokiem rozumowania i opróżnił kielich do końca, po czym zauważył, że na stole nie było już butelki, która nie została wysuszona. Przeprosił więc na moment, udając się do piwniczki.
Panowie dalej się sprzeczali, choć niegroźnie, więc pozostawiona sama sobie Beatrycze, mogła dostrzec, że w oddalonym progu drzwi wejściowych do jadalni, stał Felix, przyglądając się im. Miał na sobie płaszcz, jakby zmierzał do wyjścia. Obrzucił Saville raz jeszcze spojrzeniem i zniknął za drzwiami, zaś kroki sugerowały, że szedł do holu wyjściowego, wiodącego na zewnątrz posiadłości...

Offline

#130 2020-11-24 18:08:10

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.323

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Demokracja. Słuchała ich z powątpiewaniem. Oczywiście pomysł sam w sobie nie był zły, jednak jego realizacja niosła za sobą potencjalną katastrofę. Ludzi trzeba przyzwyczajać do wolności stopniowo, inaczej nie wiedzą, co z nią zrobić i wpadają na głupie pomysły. Jak tańczące niedźwiedzie.
Przeniosła wzrok na Constantina, słuchając uważnie. Raz czy dwa kiwnęła głową na znak, że ma słuszność, choć nie było to nic odkrywczego.
— Historia zatoczyła koło... — odparła z namysłem. — Będziemy bronić Allanor przed wpływem zła, to powinien być nadrzędny cel od zawsze — stwierdziła, chwilowo jeszcze nie będąc pewna, co więcej mogłaby dodać. Aczkolwiek w jej głowie powoli powstawał pewien zarys. Korygowany i niepewny, ale jednak już istniał.
Constantin poszedł po trunek, zaś Beatrycze wróciła uwagą do dyskusji o demokracji. Trzeba było przyznać, że przyjemnie się ich słuchało, nawet po tylu procentach umieli konstruktywnie rozmawiać. A może dopiero po tylu? Wtedy jednak ten beztroski trochę wyraz zniknął z jej twarzy, a ona sama odchyliła się na oparcie krzesła, kiedy oczy wylądowały na przejściu. Więc jednak...
— Zaraz wracam — mruknęła pospiesznie, odkładając kieliszek i wychodząc z sali. Pobiegła za krokami, by złapać niebieskowłosego jeszcze przed głównym wyjściem. — Felix... — Stanęła przed nim, na ułamek sekundy gubiąc słowa. — Nie uciekaj mi... — To nie było do końca to, co chciała powiedzieć, nie wszystko na pewno. Ale wciąż nie była pewna na czym stoi, a chyba jeszcze bardziej nie chciała rzucać domysłów, które zabrzmiałyby jak oskarżenie w jego stronę.

Offline

#131 2020-11-24 18:52:19

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Felix


Niebieskowłosy zmierzał do drzwi, przewieszając przez ramię torbę, w której miał wszystkie swoje rzeczy. Jego głowa przepełniała się setką myśli, których nie mógł się wyzbyć. Chciał po prostu szarpnąć klamke i wyjść, lecz gdy tylko palce dotknęły zimnego metalu, dobiegł go głos. Głos, który całego go sparaliżował, jakby zastygł, zaś to co uformowały, tylko bardziej oddawały sytuację, jakby wiedziała. Wtedy też ręka, powoli opadła wzdłuż torsu, a on, odwrócił w jej stronę porcelanowe liso, obdarowując ją błękitnymi oczyma.
-Przepraszam.- Odparł tylko, nie wiedząc co więcej mógłby powiedzieć, a z pewnością powinien. Zbyt długo jej unikał, aby teraz tylko rzucać półsłówkami. Jednakże, wymagało to większej odwagi, niżeli sądził, że posiada. -Odchodzę. Odchodzę… z rezydencji… odchodzę z Oxygenu. Moja rola tu dobiegła końca. Teraz masz... Zakon Łowców…- Spojrzał na jej symbol na dłoni, a po tym, na charakterystyczny medalik czerwonego krzyża.-...a jutro, zrobicie wszystko co w Waszej mocy, aby zażegnać zagrożenie.
Dodał, choć sam czuł, że to co mówił, rodziło więcej pytań, niżeli odpowiedzi. Jednak nigdy nie potrafił mówić, co kryło jego serce. Nawet Emilia nie potrafiła ujrzeć prawdy pod tą maską. Beatrycze też nie umiała.
-Przepraszam.
Powtórzył.

Offline

#132 2020-11-24 19:56:15

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.323

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Nie wyszedł, co już samo w sobie ją uspokoiło. Jego znieruchomienie wydawało się w tym wszystkim... jakieś bardziej normalne, bardziej jego, choć dostrzegała tę swoistą niemoc, która ogarnęła chłopaka. To nie wróżyło nic dobrego.
Delikatnie zmrużyła ślepia, nie jednak podejrzliwie, a raczej czule. Dlaczego ją przepraszał? Cóż, w zasadzie umiałaby wskazać, nie było to takie trudne, jednak nie oczekiwała od niego przeprosin. Dalsze słowa Felixa wywołały jednak zdziwienie w ciemnych oczach. Oczywiście, że miała mnóstwo pytań, jedno za drugim plątało jej się po głowie, lecz szybko zostały uciszone przez jeden prosty fakt, który teraz zdawał się nabierać nowego sensu.
— Oni wiedzą? — spytała spokojnie, by zaraz delikatnie pokręcić głową. — Nie chcesz stąd odchodzić, prawda? — W zasadzie więcej ją nie interesowało, nie aż tak, a wszystko i tak sprowadzałoby się do tego jednego pytania. Nie miała na myśli rezydencji, nawet niekoniecznie Oxygen, ale tego mógł się tylko domyślić.
Po króciutkiej chwili wahania zwyczajnie podeszła i przytuliła się do niego, o ile tylko nie postanowił przed tym uciec.
— Rób, co musisz, ale... Nie daj się zabić — wymruczała. — Chcę cię jeszcze zobaczyć.

Offline

#133 2020-11-24 20:29:24

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Felix


Tak, mężczyzna spodziewał się ostrej reakcji, jednakże, zdawało się, jakby go próbowała zrozumieć, a jego zdziwienie wymalowało się na oczach, jedynej prawdziwej namiastki oblicza Felixa. Jedynej, która była zwierciadłem do jego wnętrza.
-Nie. Constantin znajdzie list w swoim pokoju. Opowie o tym nazajutrz. Dziś, niech się bawi.- Odpowiedział, lecz jej drugie pytanie, miało jeszcze bardziej go ukłuć. To nie tak miało to wszystko wyglądać. Lecz nie zdejmował z niej wzroku. -Snuliśmy kiedyś teorie o rozchmurzeniu nieboskłonu... Faktycznie, niektórych rzeczy nie da się naprawić, a możemy je jedynie kształtować, obierając nową drogę.
Rzekł, przytaczając wspomnienie jednej z ich pierwszych rozmów, która zdawała się być bardziej, niż prawdziwa. Lecz jaką wagę niosły, mogła się tylko domyślać. Dla niego, były prawdziwym ciężarem, z którym musiał się uporać. Sam.
Wtedy zbliżyła się i go przytuliła, co było niespodziewane. Choć porcelanowa twarz się nie zmieniła, oczy zrobiły się większe, by zaraz się zamknąć. Dała mu pozwolenie. Uwalniała go. Ale czemu to było takie trudne…?
-Jeszcze się spotkamy… lecz żałuję, że nie przyszło nam żyć w innej rzeczywistości…
Wyszeptał przytłumionym głosem, po czym odsunął się, aby uwolnić się z jej uścisku. Nie mógł w nim pozostać, nie mógł być tu z nią. Dlatego otworzył drzwi, lecz spojrzał na nią ostatni raz.
-Nie zawierzaj swego życia i przyszłości Azazelowi. To mimo wszystko demon. Zawsze, w pierwszej kolejności, liczyć się będzie tylko jego własne "ja".
Przestrzegł ją w dosyć enigmatyczny sposób, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Z jadalni zaś, dobiegły ją rozweselone śmiechy niewiedzy...


****


ROZDZIAŁ XII: KONIEC JEST POCZĄTKIEM


MG = Azazel, Anthony Winston, Salvador de Rune


Nazajutrz, po ogłoszeniu niespodziewanych informacji przez iście ponurego Constantina, dotyczące Felixa, Azazel przybył po dwójkę Łowców i byłego Cienia. Nie było zaskoczeniem, że wyprowadził ich ze Stolicy, pod postacią Jeremiaha, prowadząc przez las, w którym zapanowała mgła.
-To jej sztuczka. Ukrywa się. Sama tworzy rytuał, mający zniszczyć zasłonę oddzielającą nasze światy. Spodziewajcie się wszystkiego. Ja nie mogę walczyć, inaczej mój gatunek to dostrzeże. Cała nadzieja w Was.
Zapowiedział, lecz Anthony ciągle myślał o Felixie, zerkając na Beatrycze. Nie umiał z niej nic odczytać. Zapewne musiała teraz być silna, choć miał ochotę powiedzieć cokolwiek.
-Salvadorze, gdy dotrzemy na miejsce, zawracasz. Może Cię opętać.
-Zrozumiałe.

Przytaknął, a Winston dotrzymywał im kroku, choć zbliżył się do Saville.
-To już prawie koniec.
Zagaił.

Offline

#134 2020-11-25 00:57:06

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.323

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

"To mimo wszystko demon."
Zerknęła kątem oka na Jeremiaha, który teraz prowadził ich na kompletne odludzie. Brzmiało jak szaleństwo, a jednak ufała mu. Miała wybór? W zasadzie tak... Zawsze jest jakiś wybór, lecz zbyt często tą drugą opcją okazuje się śmierć. Nie tylko ona miała w głowie wydarzenia z poprzedniego dnia, zarówno te pocieszające, jak i nie. Chociaż czy zniknięcie Felixa było dla niej aż takim ciosem... Ona nie znalazła enigmatycznego listu na biurku. Usłyszała od niego więcej, niż oczekiwała, to podnosiło ją na duchu. Dawało poczucie, że niebieskowłosy faktycznie jeszcze kiedyś zjawi się w jej życiu.
A jednak... nie mogła teraz o tym myśleć. Musiała się skupić, na swoim zadaniu i na swoich towarzyszach, dla których miała być oparciem. I to właśnie stanowiło jej dodatkowy, mentalny płaszcz. To była Beatrycze, jaką już znali z wielu sytuacji mniej lub bardziej groźnych. Czujna, zdecydowana i gotowa na wszystko, nawet jeśli w teorii mogło ją przerosnąć.
— Jak odróżnić iluzję od prawdy? — rzuciła cicho, zastanawiając się, czy jest tu coś, o czym mogła nie wiedzieć, może coś charakterystycznego dla Enepsignos... Wtem przyszło jej do głowy pytanie, lecz odłożyła je szybko. Będzie musiało poczekać.
Zerknęła na Salvadora, ale nie dodała niczego, nie było potrzeby. Wtedy jej uwagę na moment przykuł Winston.
— Tak... A potem zaczniemy od nowa... — odparła cicho, choć nie patrzyła na milicjanta. Jej wzrok badał przestrzeń we mgle. Starała się coś wyczuć, dostrzec, cokolwiek. Obecność Azazela trochę to zaburzała, choć zdążyła się do niego przyzwyczaić. Położyła prawą rękę na kolbie pistoletu.

Offline

#135 2020-11-25 01:22:34

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Azazel, Anthony Winston, Salvador de Rune


Jej pytanie zdawało się ginąć w tej mgle, lecz nie dla Azazela, który uważnie nasłuchiwał. Odkąd nie mógł słuchać ich myśli, musiał opierać się na słowach, od czego się chyba odzwyczaił. Łatwiej wertować otwarte umysłu, wtedy masz strategie rozmowy.
-Dla Was nie jest to wykonalne. Postaram się pomóc.
Odparł krótko, gdyż taka była prawda. Iluzja pozostanie iluzją, póki nie stanie się nieprawdopodobna, a tylko anielski wzrok, mógł od tak rozróżnić ułudę.
Komentarz Beatrycze wyłapał Winston, próbując trzymać się blisko, a choć ta na niego nie spojrzała, samemu zacisnął palce na strzelbie, jakby udzieliła mu się ta czujność.
-Oby więc był to dobry początek.
Mruknął, kiedy to Salvador wyjął pistolet, oraz szpadę. On mógł czuć się w najgorszej pozycji, będąc przy nich, najbardziej podatnym, więc opierał się na trzymaniu z tyłu.
-Z prawej. Nie reagujcie.
Odezwał się nagle Jeremiah, zaś z mgły wyłonił się upiór z mieczem, który zamachnął się na Beatrycze, by rozpłynąć się, wraz z wpadnięciem na nią.
-Z lewej, to samo.
Dodał, zaś drugi upiór objawił się, rycząc na Winstona, zaś ten przymknął oczy i szedł dalej. Po chwili, też zniknął.
-Marne sztuczki…- Skomentował to Azazel, gdy nagle wstrzymał drogę. -Widma, rozświetlcie symbole.
Dodał, a wtedy, Anthony rozpalił blade światło, które zdawało się odstraszać sylwetki martwych wojowników, jakby nie z tej epoki. Azazel kontynuował drogę, kiedy te się rozstąpiły.
-Jesteśmy już prawie u celu. To będzie pieczara. Jest zbyt pochłonięta rytuałem, by się postarać o ochronę.
Wyjaśnił Upadły.
-Wystarczająco, abyśmy machali bronią na prawo i lewo w zamglonym lesie, nie widząc dalej, niż dwa metry.
Skomentował to de Rune, który już co najmniej dwa razy miał ochotę strzelić. Lecz szkoda amunicji.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa