Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#151 2021-10-27 07:00:23

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Salvador de Rune, Lisa Lethis, Imamiasz, Wielki Mistrz Felix


Jakby sam ból nogi nie był wystarczający, to nawet zjawienie się Beatrycze, oraz jej słowa, nie chciały go skłonić do posłuchu. Wielki Mistrz omiótł kobietę wzrokiem, jakby na moment zapominając o Imamiaszu.
-Głupia dziwko, pierdolona szmato, gdybym mógł, stopiłbym całą Twoją skórę!
Darł się rogacz, więc nie pozostało nic innego, jak przejść do planu B i przyłożyć mu dłoń z symbolem do twarzy, która wykrzywiła się bardziej w bólu, a lekki dym spalenizny zaczął wydobywać się w powietrzu. To była chwila, aż Demon zmusił się to objęcia czerwoną łuną i zniknięcia, gdzie byłby uwolniony od nich. Sytuacja się uspokoiła, a symbole zgasły.
-Co tym razem? Gdzie inne Cienie?
Spytał Winston, który doszedł z resztą Łowców, mierząc wzrokiem Felixa. Ten obejrzał się na niego na moment, a po tym, skupił na Salvadorze.
-Przybyłem sam. Arcadia jest na rozwidleniu Prausa, a Lotroya. Tam też są Kojoty.
Poinformował, a de Rune otworzył szerzej oczy.
-Czemu mi to mówisz?
Spytał, zaś Wielki Mistrz lekko przymrużył oczy.
-Likwidujecie moich ludzi od dawna, więc uznajecie to za wyzwanie. Kojoty przeciw Myśliwym. Staw się i rozstrzygniemy kontrolę na ulicach raz na dobre.
Odparł stanowczo, a reszta nie mogła wyczuć, czy to o to chodziło, lecz Salvadorowi taki powód wystarczył. Mimo to…
-Skąd mamy wiedzieć, że to nie pułapka…?
-Nie możecie. Każdy korzysta z własnych sztuczek. To gra bez zasad.-
Zerknął zaraz na Beatrycze. -To wszystko.
Dodał i odwrócił się, chcąc opuścić plac budowy, lecz wtedy, dwóch Łowców zagrodziło mu drogę.
-Czemu mielibyśmy dać Ci odejść?
Spytał Winston, zaś Felix tylko lekko odwrócił się do niego.
-Zabijcie mnie, a za moment, na moje miejsce przyjdzie ktoś inny. Jesteśmy tylko pionkami na szachownicy, Anthony...

Offline

#152 2021-10-27 10:00:25

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

O jakie ładne epitety jej wymyślił. Jeszcze propozycję w gratisie, ale na ustach Beatrycze zawitał jedynie wyraz sugerujący, że wszystko to jest jedynie pożałowania godnym gadaniem. Nie bawiła się z nim dłużej, niż było to absolutnie konieczne, a zniknięcie Demona było przyjemną ulgą. I ciszą od jego zgrzytliwego głosu.
Podniosła wzrok na Felixa, zapewne w przeciwieństwie do innych, jakby dopiero teraz skupiając na nim uwagę, która pozwoliłaby zareagować w skuteczny sposób. Może był to wpływ obecności wielu towarzyszy, a może ukryta sugestia, jednak sama złapała się na tym, jak bardzo naturalnie jej to przyszło. Mimo to, pewnie powinna być bardziej ostrożna.
Wygasiła spokojnie symbol i słuchała toczonej rozmowy. Jego słowa były zaskakujące również dla niej, nie dlatego, że wiedział, a że niejako wystawiał na tacy ostatnią ze swych czołowych ludzi. A jednak było to w jakiś sposób podobne do filozofii Bractwa. Jeśli Arcadia nie da sobie rady, to najpewniej i tak nie zasługiwała na swoje stanowisko. A jednak miał rację. Nie mogli wiedzieć, czego się spodziewać na miejscu. Wypadałoby mieć zapasowy plan działania, a nawet kilka. Gra bez zasad, to było bardzo dobre stwierdzenie.
Na moment złapała jego wzrok, po czym ten oczywiście zaczął uciekać. To znaczy chciał odejść jak na Wielkiego Mistrza przystało, ale chyba to znikanie zaczynało ją drażnić. Ta formalność ją drażniła, jakby ktoś za każdym razem próbował kopać między nimi rów, a ona chciała zabrać mu łopatę.
Zerknęła na Winstona, by zaraz podejść kilka kroków bliżej.
— Trudno się z tym nie zgodzić, jakkolwiek okrutnie miałoby nie brzmieć — odparła, ponownie przenosząc wzrok na Anthoniego. — To byłoby pochopne. — Wróciła oczyma do Felixa, do którego podeszła na odległość zaledwie paru kroków, jakby chcąc dostrzec błękitne oczy w czarnych otworach maski. — A skoro gramy bez zasad, nie możemy mieć pewności, że jest sam. — Zwróciła się zaraz na Łowców, który zastąpili drogę Wielkiego Mistrza, choć nie patrzyła na nich. — Puśćcie go — rozkazała spokojnym tonem, a kiedy już zostali sami na placu, spojrzenie Beatrycze na chwilę zjechało ku martwemu Łowcy na bruku. Przymknęła ślepia w cichym westchnieniu. Ot i kolejny pionek, którego z łatwością wymienią na nowego, a jednak przecież dla kilku osób na świecie był absolutnie niezastąpiony...

Offline

#153 2021-10-27 10:26:27

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Salvador de Rune, Lisa Lethis, Wielki Mistrz Felix


Uwaga Felixa wydała się przeszyć każdego, ale zaraz słowa Mistrzyni też dały pole do popisu, aby mogli się nad tym zastanowić. Jednak Saville znowu to zrobiła, zbliżyła się jakby nigdy nic, lecz jej wypowiedź, dla innych prosta i klarowna, jemu wydała się mieć drugie dno. Jego niebieskie oczy otworzyły się szerzej, wpatrzone w nią, zdradzając tym, nawet pod ponurą maską, że te słowa dotarły do niego, a może nawet dotknęły go. Były jak nóż wbity w plecy, choć powinny brzmieć ciepło. Chyba dopiero teraz poczuł prawdziwy chłód. Dziwne uczucie, które kazało mu oddalić się czym prędko.
-Z drogi.
Warknął na Łowców i przeszedł między nimi, oddalając się. Nie lubił ich spotkań i pożegnań. Wszystko na nowo rozdrapywały…
Salvador spojrzał za nim.
-A więc zakończmy to…
-Jeszcze tylko Baal i apokalipsa, to jesteśmy w domu.

Prychnęła Lisa, zaś Winston podszedł do Beatrycze i martwego Łowcy. Za jakie grzechy…


****


ROZDZIAŁ XVI: SZEF NA DZIELNICY

Stolica - Dzielnica Handlowa


MG = Salvador de Rune, Arcadia La Touche


Kojoty zostały praktycznie zepchnięte do swojej bazy w Śródmieściu, która była jednym osiedlem przepełnionym starymi kamienicami, złączonymi ze sobą w kształt szachownicy, lecz największa z uliczek miała stanowić ich ostatnią linię obrony. Byli przygotowani, bo Salvador był na tyle taktowny, aby przesłać Arcadii pozdrowienia i zapowiedź odwiedzin. Tak też, armia czerwonych kurtek szła na czele z de Rune, oraz Beatrycze, prosto przed siebie, gdzie już czekała na nich brygada powitalna.
-Nie widzę Arcadii, ale pewnie się gdzieś kryje. O ile w ogóle tu jest. Tak, czy inaczej, dla Kojotów to koniec.
Rzucił do Saville, aby już bez zbędnych ceregieli, unieść rękę w górę i zamachnąć nią do przodu, po czym Myśliwi ruszyli do przodu, zaś Salvador dołączył się z nimi do jednej wielkiej ulicznej ustawki.


Pomimo chaosu na zewnątrz, gdy ulicznicy zaczęli bitwę między sobą, w domu z najwyższym piętrem trwał względny spokój. W końcu, była to baza operacyjna Arcadii, która przyglądała się temu wszystkiemu z okna, niczym cesarz bawiący się widokiem gladiatorów na arenie. Jednak nie była tam sama, choć tę osobę ciężej byłoby dostrzec, gdy skrywała się wewnątrz pokoju…
-Mają przewagę liczebną i zapędzili Kojoty w kozi róg.
Rozbrzmiał komentarz od złotej kostuchy w kapturze, która dopiero wtedy podeszła do okna, aby zarzucić na widowisko swym spojrzeniem. La Touche prychnęła krótko.
-Masz mało wiary w moich ludzi, Wielki Mistrzu.
Odparła, wciąż wpatrzona w okno.
-Ciężko ją zachować, gdy wrogi gang wybija i werbuje ich jeden po drugim.
Odsunął się, wracając, a wtedy, ta poczyniła podobnie.
-Nie muszą wygrać. Zakon może dostać to co chce. Kojoty były ledwie przynętą.
Uśmiechnęła się szeroko, zatrzymując tym Felixa.
-Co masz na myśli…?
-To, że zamierzam celować wyżej. Chcą władać wśród biedoty? W porządku. Bractwo jednak zawsze trzymało się wysokich sfer. Niestety o tym zapomniało. Lecz bez obaw. To dzień, w którym wszystkim o tym przypomnę.

Odparła od razu, zaś Kostucha odwróciła się w niezrozumieniu dla tych słów, by zaraz wydać z siebie stłumiony jęk, gdy La Touche dźgnęła go w brzuch ostrzem swojego nadziaka. Jego błękitne oczy zadrgały, zatrzymując się na jej twarzy, a wtedy ta szybkim ruchem wydobyła z niego broń, wolną ręką odpychając go od siebie. Felix chwycił się za ranę, cofając chwiejnie, aż zderzył się plecami ze ścianą, za moment po niej osuwając się do ziemi. Kobieta schowała ostrze do laski.
-Wybacz, Wielki Mistrzu. Twoje zmiany okazały się dla nas szkodliwe.
Rzuciła z zadowoleniem, by cofnąć się do okna, móc znów obserwować widowisko.

Offline

#154 2021-10-27 17:06:33

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Ruszyli na przeciwko Kojotom, które zostały niby w potrzasku, w szczątkach swego miejskiego imperium. Po tych wszystkich klęskach, to miało być ostateczne dobicie, prezentacja umiejętności i potęgi, jaką stworzyli Myśliwi. I pomyśleć, że kiedyś ta nazwa wydawała jej się głupia. Dalej brzmiała dziwnie, ale teraz miała znacznie klarowniejszy obraz tego, co pod sobą skrywa. Nie tylko asa w ich rękawie, ale przede wszystkim ludzi, za których ona sama biłaby się bez wahania. To należało Salvadorowi przyznać, dokonał tu czegoś niesamowitego.
Teraz to właśnie de Rune był głową operacji, jako szef swego wymarzonego gangu. Beatrycze szła nieopodal niego, w otoczeniu czerwonych kurtek wyglądała jak drugi czarny rodzynek do kompletu, lecz nie czuła się wyobcowana i to było w tym na swój sposób niesamowite.
— Bez swego wsparcia sama Arcadia nie będzie problemem — odparła, a pierwsi ich ludzie już zaczynali biec w stronę przeciwnika.
Ruszyła razem z nimi, choć jej celem nie była głównie potyczka z ulicznikami. Chciała dopilnować, by ostatnia z hersztów Cieni padła trupem, a do tego, jak widać, musiała ją najpierw znaleźć. Kolejne ciosy spadały na najbliższych jej przeciwników, choć nie kłopotała się zabijaniem ich, nawet jeśli mieliby to w zamiarze. Zależało jej przede wszystkim na unieszkodliwieniu i przedarciu się dalej, skoro Arcadii nie było w tłumie, zapewne obserwowała wszystko z bezpiecznej odległości, jak na arystokratę przystało. W pewnym momencie dostrzegła ruch w oknie. To mógł być ktokolwiek, ale chwilowo i tak nie miała lepszych tropów, za którymi mogłaby podążyć.

Offline

#155 2021-10-27 17:15:36

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Salvador de Rune, Arcadia La Touche, Wielki Mistrz Felix


Bój rozpoczął się na dobre, a na twarzach Kojotów widać było akt desperacji, jakby wiedzieli, że to tylko samobójczy bój. Niektórzy nawet zdawali się uciekać, ale większość zgarniała po pyskach. Kastety, jak też pałki poszły w ruch, czasem dźgnięcia noże, choć z pistoletów strach było korzystać w tym tłumie.
Salvador pozwolił sobie aktywować symbol łowcy i wykorzystać umiejętności bokserskie, aby oczyszczać sobie drogę. Szybko jednak odnalazł Saville, w przerwie między chwytaniem jednego zbira za kołnierz, a tłuczeniem mu nosa.
-Idź do przodu i zostaw to nam!
Wykrzyczał, po czym uderzył raz jeszcze, puszczając półprzytomnego mężczyznę, kolejno używając linki z hakiem, aby mechanizm błyskawicznie wciągnął go na jedną z dachówek kamienic, gdzie dostrzegł strzelca, szybko wybijając mu muszkiet z dłoni i kopniakiem zrzucając w przepaść.


Ludzie Salvadora rozgromili większość burych Kojotów, nieco oczyszczając tym drogę do głównego budynku, co było dla La Touche wystarczającym sygnałem, by oddalić się póki czas, pozostawiając im na tacy martwego Wielkiego Mistrza. Już w głowie miała co powie innym Cieniom, aby siebie postawić na piedestale całej tragedii, gdy nagle, poczuła ostrze wsuwające się między jej żebra. Wtedy, chłodna złota maska przysunęła się do jej ucha.
-I tak miałaś dziś umrzeć…
-Co…?

Wyszeptała, czując jak krew podchodzi jej do gardła, a wtedy Felix wydobył z niej swoje ukryte ostrze, by kopniakiem złamać jej piszczel. Za chwilę Arcadia sama osunęła się na ziemię, upadając ciężko na deski, plamiąc je własną krwią. Wciąż żyła, ale Kostucha wsunęła ostrze z powrotem do karwasza, łapiąc się zaraz za ranę brzucha, by ciężkim krokiem przedostać się do tylniego wyjścia, za którym zniknęła.

Offline

#156 2021-10-27 19:12:29

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Powaliła prostym uderzeniem kolejnego przeciwnika i zerknęła na Salvadora, który zjawił się obok. Na jego słowa tylko skinęła głową, by zaraz również rozpalić swój symbol Łowcy, który pomógł szybko i sprawnie przedostać się przez zamieszanie. A przynajmniej nieco lepiej niż wcześniej, skoro już znała potencjalny kierunek. Dopadła w końcu do drzwi kamienicy i jej wnętrza.
Beatrycze starała się odnaleźć owo mieszkanie oraz odpowiedni pokój, by w końcu trafić do pomieszczenia pełnego skrzyń i poskładanych na kupę bibelotów. Omiotła wnętrze wzrokiem wraz z lufą pistoletu, by obydwa zatrzymać na kobiecie leżącej przy oknie. To bezsprzecznie była Arcadia, ale...
— Widzę, że nie wszystko poszło po twojej myśli... — rzuciła, zbliżając się nieco, gotowa jednak tak się odwrócić, jak i strzelić do La Touche, jeśli ta miałaby w ręku broń. Szybko przemknęła wzrokiem po podłodze i innych miejscach pokoju w poszukiwaniu napastnika lub śladów walki. Irytował ją fakt, że nie miała żadnych przesłanek ku zgadywaniu, kto mógł ją dźgnąć. Mogłaby jedynie tworzyć własne teorie, mniej lub bardziej rozsądne, a to chyba nie prowadziło zbyt daleko, ani też nie było bardzo użyteczne.

Offline

#157 2021-10-27 19:36:42

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Salvador de Rune, Arcadia La Touche, Wielki Mistrz Felix


Arcadia kaszlnęła krwią, gdy nagle do pokoju weszła Saville. Kobieta zmierzyła ją chłodno wzrokiem.
-Zamilcz… Bractwo już upadło… wygraliście, rozumiesz?- Uśmiechnęła się szeroko, choć nie była w stanie nawet unieść głowy. -Wielki Mistrz pogrzebał nas wszystkich...


W czasie, gdy u Łowców sytuacja robiła się stabilna, inaczej było u Wielkiego Mistrza. Ten schodził ciężko po schodach, co chwilę opierając się o ściany, na których pozostawiał krwawe ślady, wraz z towarzyszącym temu jękiem bólu…
-Pierdolona… dziwka…
Wysapał spod maski, która zaczęła go dusić, by zaraz potknąć się na jednym stopniu i polecieć w dół, boleśnie turlając się po schodach, na których pojawiało się jeszcze więcej czerwonych plam. Felix upadł na ziemię u ich podnóży, za chwilę ciężko podciągając się ręką. Czuł się teraz taki słaby. A co najgorsze… całkiem sam. Wystawiony na tacy, niczym truchło na żer padlinożercom, co mogło niedługo stać się rzeczywiste. Nie tak to miało wyglądać, mógł się jednak spodziewać.
-Agh…
Jęknął zaciskając zęby, by podnieść się w końcu i ruszyć do przodu, zgarbionym, obolałym, oraz zataczającym się. Tylko ściany pomagały mu zachować pion, aż do wyjścia z budynku na tyłach, gdzie otworzyła się przed nim uliczka.
Kostucha nie myśląc wiele, po prostu spróbował biec w kolejne rozwidlenia, choć wychodziło mu to pokracznie. Czuł zimno na twarzy, było mu słabo, a ból był straszny. Mimo to, póki miał siłę ruszać nogami, nie zamierzał się poddawać. To pomogło mu dostać się na główną ulicę, gdzie wpadł na kubły ze śmieciami, kolejny raz mierząc się z ziemią. Wtedy dopiero poczuł się bezsilny, aby po raz kolejny wstać, ale na jego szczęście, podjechała karoca, z której wyskoczyło dwóch mężczyzn ze złotym pentagramem na ramieniu, aby prędko podnieść swojego Wielkiego Mistrza, zaprowadzając go do środka powozu, gdzie mógł się skryć.
-Jedźcie… jak najszybciej… Zakon już przejął Kojoty…
Wydusił, a Ci widząc tylko jego spojrzenie pełne bólu, lecz też zdeterminowania, zamknęli drzwiczki, oraz pognali konie, by karoca odjechała jak najszybciej, znikając wśród innych powozów…


-...jest jak robak…- Znów spojrzała na nią. -Już pojęłam… Serral… Bosh… teraz ja…- Zaśmiała się gorzko. -Nie… to żmija… gryzie, gdy się nie spodziewasz…
Wtedy, jej oczy zrobiły się puste, a sama leżała w kałuży krwi. Do pokoju wszedł Salvador.
-Spóźniłem się na najlepsze…- Podszedł do jej ciała i podniósł nadziak, który wysunął z laski. -Zawsze to jakaś nagroda pocieszenia.

Offline

#158 2021-10-27 20:05:12

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Kobieta nie wyglądała na zagrożenie, właściwie nawet nie miała wiele siły, by się ruszać, co ośmieliło ją, by podejść na odległość paru kroków. Skoro już była taka rozmowna, to szkoda byłoby coś przegapić przez mamrotanie umierającego. Nie, generalnie nie miała dla niej wiele szacunku, wyglądała na sukę i tak też brzmiała, nawet teraz, próbując pozbierać resztki swojej wątpliwej godności. Beatrycze jednak słuchała w skupieniu, przypatrując się jej bacznie.
Nie zdziwiły ją pierwsze oskarżenia w stronę Felixa, w końcu jako przywódca, był niejako odpowiedzialny za ich niepowodzenia. Jednak to, co Arcadia mówiła dalej, zdawało się nie pasować. A może przeciwnie, pasowało aż za dobrze, lecz do zupełnie innej koncepcji, która dotychczas tylko nieśmiało tliła się jej w głowie. Serral. Bosh. La Touche. Wszystkich ich wystawił? Dlaczego? Możliwe, że nieświadomie jej plan pokrył się z planem Felixa o likwidacji ludzi dla niego niewygodnych, jednak to wiązało się ze znacznym osłabieniem wpływów Bractwa, a ci ludzie nie zyskiwali swoich następców, nie z tego, co wiedziała. Dlaczego więc im... czy mogła powiedzieć, że im sprzyja? Chciałaby, żeby tak było, to by znacząco poprawiło możliwości i perspektywy planowanej rozmowy, a jednak chyba coś jej umykało. Wszystkie rozwiązania wydawały się szalenie ryzykowne ze strony Wielkiego Mistrza.
Opuściła broń, kiedy Arcadia umilkła. Za jej plecami zjawił się Salvador, któremu pozwoliła biernie się wyminąć i zabrać z trupa co tam chciał. Co? Nadziak, no tak, upatrzył go sobie.
— Właściwie... ja też się spóźniłam... — rzuciła w końcu, by zaraz skupić wzrok na de Rune. — Jak tam na dole?

Offline

#159 2021-10-27 20:34:11

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Salvador de Rune


Spojrzał na nią lekko zdziwiony. To nie ona ją zabiła? Więc… kto. Ale szybko odwróciła jego uwagę.
-Tak, wygraliśmy. Kojoty już nigdy się z tego nie pozbierają. Oficjalnie, moi Myśliwi przejęli kontrolę we wszystkich dzielnicach. Koniec z ciemiężycielstwem dzieci w fabrykach, biedoty na ulicach i haraczy. O ile ten ład się podtrzyma. Tworzyć gang łatwo, ale weź go utrzymaj.
Zaśmiał się. No tak. Jak zwykle nie zmartwiony niczym. To by było chyba na tyle.


****


ROZDZIAŁ XVII: STRACH MA WIELKIE OCZY

Stolica - Szpital Dla Psychicznie Chorych im. Tibobina


MG = Anthony Winston, Constantin de Vez


Automobil Winstona podjechał na opustoszały parking szpitala, gdzie czekał już na nich Constantin, nerwowo spoglądając w kierunku kompleksu już dobrze znanego Beatrycze.
-Jak za starych czasów… tylko zamiast Jeremiaha, de Vez.
Westchnął Anthony, wysiadając z auta, a zaraz podszedł do nich przyszły pan premier.
-Jestem wciąż… w ciężkim szoku, że Baal zagnieździł się akurat tutaj…- Zerknął znowu na szpital. -Ewakuowaliśmy cały personel i pacjentów, ale podobno wciąż tam jest.
Poinformował, a Anthony oparł się o karoserię.
-Komuś stała się krzywda…?
-Nie fizyczna. Ale pacjentom z zaburzeniami paranoidalnymi pogorszył się stan… podobno siedział w ich głowach i pokazywał paskudne rzeczy...-
Popatrzył po nich. -Czemu jest Was tylko dwoje?
Spytał, a wtedy Łowca podszedł do bagażnika, który otworzył.
-Reszta ogarnia bajzel po Arcadii, część tropi Felixa, a inni przygotowują cywili zgodnie z wytycznymi Gabriela…
-A więc musimy się sprężyć, żeby Baal nie był dodatkowym zmartwieniem na głowie, gdy zacznie się piekło. Już wystarczy, że się zgodziłem na te pertraktacje z Bractwem.

Przetarł skroń, zaś Winston wyjął swoją strzelbę automatyczną. Był gotowy.

Offline

#160 2021-10-27 22:07:48

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Jej również nie ominęło deja vu, kiedy po raz kolejny jechała z Winstonem jego automobilem w stronę szpitala psychiatrycznego. Jakież to miejsce było... dziwne. Teraz na dodatek puste, co tylko dodawało mu upiornego wyrazu. Opustoszały szpital psychiatryczny z demonem strachu włóczącym się po korytarzach. Rzeczywiście, brakowało tylko Jeremiaha oceniającego cudze czapki. Ciekawe czy byłby zachwycony, widząc Constantina na swoim miejscu. Pewnie nie.
— I zamiast pacjenta, demon — mruknęła, wysiadając zaraz za nim. Zatrzasnęła drzwi do automobilu i przeniosła wzrok na Constantina. — Mnie to chyba nie dziwi... — odparła, po czym skinęła głową. Nieobecność postronnych znacząco ułatwiała sprawę.
Popatrzyła na Winstona i znów na doktora, kiedy wywiązała się między panami krótka rozmowa, choć Beatrycze skupiła sę bardziej na tym pierwszym temacie. Będą musieli uważać na własne myśli, a może raczej na cudze, wpychane im do głowy. Źle, bardzo niedobrze.
— Baal zapewne zechce wykorzystać naszą przeszłość i pragnienia, żeby namieszać nam w głowie. Nie musi wchodzić do myśli, wystarczą mu zewnętrzne iluzje... — Sprawdziła swoje rzeczy i zerknęła na Winstona. — Więc cokolwiek zobaczysz, przemyśl to dwa razy. — Zaś skierowała wzrok na de Veza. — Pilnuj się, Constantinie — rzuciła z delikatnym uśmiechem na twarzy, by zaraz ruszyć do wejścia do szpitala.

Offline

#161 2021-10-27 22:37:59

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 93.0.4577.82

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Constantin de Vez


Winston skupił się na słowach Beatrycze, które brzmiały dosyć niepokojąco, ale nie spodziewał się wcale łatwej roboty.
-Pomimo naszych symboli i tak nam może płatać figle? Zajebiście się zapowiada…
Westchnął i ruszył w stronę szpitala, zaś Constantin stanął przy aucie.
-Postarajcie się nie zginąć, Allanor was potrzebuje bardziej, niż kiedykolwiek!
Zawołał za nimi.
Za kilka chwil, dwójka Łowców, jak za starych dobrych czasów, weszło do siedliska Demona, którym były puste i pociemniałe korytarze szpitalne. Już je dobrze znali, choć nie w tej atmosferze. Pierwsze co dobiegło ich uszu to dziecięce śmiechy.
-Doprawdy? Czemu to brzmi tak upiornie?
Spytał Anthony, a za moment przybliżył strzelbe do piersi, prowadząc ich drogę.
Przemieszczali się dosyć sprawnie, wodzeni dźwiękami, uderzeniami i stukotami, najczęściej dobiegającymi z oddali, innego piętra lub też ciemnych zakamarków, lecz ślepego Upadłego ciężko było namierzyć. W końcu, jakiś dzieciak przebiegł od pokoju do pokoju, tuż za plecami Winstona.
-Na boga!
Krzyknął i zaczął celować bronią w tą i tamtą, lecz nawet otwierając drzwi, nie zobaczył żadnego dzieciaka, jakby się rozpłynął. Spojrzał zaraz na Saville, jakby chcąc jej przyznać rację, lecz wtedy, jego oczy zrobiły się większe, gdy zobaczył to, co stało tuż za Beatrycze. A właściwie, kto.
-Anthony… Beatrycze…
Wyszeptał głos od blondwłosej kobiety z mechanicznym egzoszkieletem, z charakterystycznym kapeluszem na głowie. Była blada jak ściana. Winston wycelował w nią ze strzelby.
-Nie… nie jesteś Emilią!
Krzyknął, zaciskając zęby zaraz, a ta cofnęła się o krok, patrząc na niego przerażona.
-Nie…? Bo mnie zabiliście…?
-To wcale…
Zająkał się.

Offline

#162 2021-10-29 12:17:19

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Pokiwała z wolna głową, bo to było bardzo trafne określenie. Zwłaszcza, że nie mogli mieć pewności co do zakresu wiedzy Baala na ich temat, choć... chyba większość istotnych rzeczy była dość wiadoma, a to tym gorzej. Może prócz kilkoma najważniejszymi. Słowa Constantina raczej nie pomagały pozbyć się irytującej presji.
Już kiedy pochyliły się za nimi drzwi, zamykając w półmroku ponurego korytarza, miała wrażenie, że za moment coś paskudnego rzuci się na nich zza najbliższego zakrętu. Wszystko to wyglądało upiornie, jakby ludzie zniknęli stąd dziesiątki lat temu, a świadomość, że budynek opustoszał zaledwie na dniach, była jeszcze bardziej niepokojąca. Jeszcze te śmiechy. Przez krótki moment złapała się na myśli, że ktoś tu został, choć szybko przypomniała sobie, że to nie ma sensu.
Obejrzała się również za nowymi krokami, które wywoływały ciarki na plecach. Szybko jednak spojrzała też w drugą stronę, na wypadek, gdyby to coś chciało ich zaskoczyć. Właściwie, to wychodziło mu całkiem nieźle. Z tym większą przyjemnością odeśle go do reszty diabłów. Niczego tam nie było, więc obejrzała się na Anthoniego, a wtedy jego spojrzenie kazało znów się obrócić. Wycelowała odruchowo i aż jej ręka drgnęła, kiedy zobaczyła twarz Emilii. Ta bladość. Tak bardzo nienaturalna, choć jako wampir i tak była bledsza, to przecież miała przed sobą... jakby trupa. Jeszcze jej słowa, tak bardzo próbujące rozdrapać jedną z najgorszych ran, jakie zdobyła na tej wojnie...
Nie.
Nie jej.
— DOŚĆ. — Aktywowała symbol i machnęła lassem prosto przez twarz widziadła, a gdyby to nie pomogło go rozwiać, była gotowa z miejsca strzelić. — Ty nie masz prawa nawet o niej myśleć, obrzydliwa kreaturo! — krzyknęła gniewnie, szukając wzrokiem kolejnych przejawów jego obecności. To było obrzydliwe w oczach Beatrycze, zupełnie jakby rozgrzebał grób Emilii i bawił się jej ciałem niczym pacynką. Nie mogła pozwolić na takie bezczeszczenie wspomnień o ich przyjaciołach.

Offline

#163 2021-10-29 12:48:32

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston


Ich przerażenie było spodziewane, a może gniew i frustracja, lecz te emocje wystarczyły, by zamachnąć się na Emilię, lecz lasso przeniknęło ją, jakby nigdy nie istniało.
-Dlaczego nawet teraz…- Wystrzał przeleciał przez nią, a sama postawiła pierwsze kroki w jej stronę. -...chcesz mnie skrzywdzić…?
Spytała, a wtedy coś uderzyło Winstona w plecy, uderzając nim o jedne z drzwi, od których odbił się na ziemię, z ciężkim upadkiem.
-Dlaczego…?- Uroniła łzy, a wtedy światło na korytarzu zaczęło migotać. -...dlaczego…?- Wyszeptała, a jej łzy przybrały krwawą czerwień, by zaraz całkowita ciemność zapanowała na holu. Aż wtedy, zapaliło się, a twarz Emilii była tuż przed nosem Beatrycze, pozbawione oczu z czarną pustką. -DLACZEGO?!
Krzyknęła i światło znów zgasło, a coś uderzyło i odrzuciło Saville do tyłu, przez co mogła upaść na ziemię. Światło żarówki ponownie zamigotało, a Emilia stała, tuż przed kreaturami, które niczym umarłe wskrzeszone trupy, zaczęły czołgać się w stronę butów kobiety.
-Beatrycze!
Krzyknął Anthony chwytając ją za rękę i szarpiąc, by wstała, oraz biegła przed siebie, choć przez światło co chwilę cały obraz zanikał.

Offline

#164 2021-10-30 00:08:46

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 91.0.4472.164

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Wbrew jej oczekiwaniom, a może nawet nadziejom, widziadło nie zniknęło. Wręcz przeciwnie, z każdą chwilą jej obecność zdawała się bardziej namacalna i jeszcze bardziej wstrętna, nawet jeśli wszelkie próby ataku jasno mówiły, że nic tam nie ma. To konfundowało umysł, który jedyne, czego teraz pragnął, to wydostać się z tej karuzeli myśli, mar i jawy.
Obejrzała się na Winstona.
— Anthony! — rzuciła, kiedy jej towarzysz wylądował na ziemi, lecz drogę zagrodziła jej znów ona. On. Ono.
Migocące światło nie pomagało odnaleźć drogi ani podjąć decyzji, zwłaszcza, że nie miała pewności, czy to nadal tylko widmo. Obejrzała się pospiesznie i wtedy twarz wampirzycy o wydłubanych oczodołach stanęła tuż przed nią, wyrywając dech z piersi. Cofnęła się, czy może raczej chciała, ale niewidzialna siła była szybsza, ciskając nią o podłogę. To było... żałosne na swój sposób, przez ten krótki moment upadku czuła się tragicznie bezsilnie, tak bardzo nierozumiejąc otaczającej jej nowej rzeczywistości. A jednocześnie wciąż miała misję, miała przecież zadanie i ludzi, którzy ufali, że je wykona. Przecież nie mogła ich zawieść.
Jej wzrok zawiesił się na powykręcanych ciałach, które z każdym mignięciem lampy przysuwały się bliżej i bliżej, wyciągając w jej stronę krzywe palce. Aż podskoczyła w odpowiedzi na silny chwyt, szybko jednak zrozumiała, do kogo należał, a w międzyczasie już biegła za Anthonym przez ciemniejący raz za razem korytarz. Dokąd, tego żadne z nich nie wiedziało, ważne, że przed siebie, byle dalej od tych wypaczonych istot.
Aż nagle jej serce znów zabiło mocniej, a ona zatrzymała się raptownie przed kolejną sylwetką, jaka zjawiła się w błysku lampy. Smukła, blada, otoczona opończą miękkiego cienia, którego nie zdążyła rozpoznać, nim istota wyminęła ich prędko, spychając na jedną ze ścian. Saville obejrzała się, lecz wstrzymała ruch ręki, dostrzegając coś, co zupełnie nie pasowało do reszty schematu. Była to masa wielkich piór skrywająca plecy i nogi nieznajomej. Jej ruch zdawał się podzielony na upiorne kawałki przez migające światła.
Oczy anielicy przemknęły uważnie po jednym i drugim końcu korytarza. Zdawała się nie zauważać potrąconej przed chwilą dwójki ludzi, o ile któryś z nich nie zrobił czegoś wybitnie głupiego. Nie marnowała słów.

Offline

#165 2021-10-30 06:51:25

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston


Winston nie był żadnym tchórzem, ale wiedział, że głupia brawura wobec widziadła może ich tylko tu pogrzebać, bo Baal wydawał się bardziej wymagający od wszystkich poprzednich demonicznych braci. Lecz z całą pewnością nie spodziewał się tego, co za chwilę zobaczył.
Istota niknąca w świetle, jej pióra perlistych skrzydeł. Znów miał wrażenie, że to omamy, bowiem nigdy nie widział na oczy prawdziwego Anioła, nie licząc Gabriela, któremu wiele brakowało do tego, czym był dawniej. Myślał, że ta iluzja miała zająć ich myśli, ale okazała się bardziej materialna od reszty, gdy zepchnęła ich na bok i wyminęła.
-Uważaj…
Zasłonił nieco Beatrycze sobą, aby ta nie zrobiła jej krzywdy, jednak na całe szczęście, Anielica wydawała się ich całkiem zignorować, doszukując się tego, co tak roznosiło siarkę w powietrzu. Lecz w tych krótkich chwilach bliskości z bialoskrzydłą, mogli mieć wrażenie, jakby doświadczyli chłodnej, lecz kojącej bryzy burzliwego nabrzeża. W tej części świata, tak obce i niezwykłe doświadczenie.
Zmierzającą w ich stronę Emilia z hordą upadłych, w rzeczywistości była całkiem niewidzialna dla Anielicy, w dodatku sama w sobie też niespecjalnie na nią reagowała, co już zaburzało jej prawdziwość, demaskując moc i przywracając zdrowy rozsądek Łowcom.
-Czego tu…?
Wydał się cichy jęk, niesłyszalny dla ludzkich uszu, należący do czarnej zjawy, o trupiej i łysej głowie, pozbawionej oczu, a za to, z masą ostrych zębów w paszczy i długich pazurów u chudych rąk. Baal przemknął na korytarzu, trzymając się w tyle, próbując pojąć obecność Anioła, zwłaszcza tu i teraz.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa