Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#16 2020-11-30 23:59:44

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.441

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Natchnienie do odrodzenia Zakonu. Aż przez moment ją zaciekawiło jak sam Black by zareagował na te słowa. W dodatku na stwierdzenie, że był natchnieniem nie dla ludzi, lecz Azazela. Ten fakt wciąż ją fascynował, co takiego łączyło tych dwóch, zdawałoby się przecież wrogów, chociażby z definicji. A może jednak historia sprzed pięciuset lat wciąż miała swoją wartość?
Skupiła wzrok na dziewczynie, kiedy zaczęła odpowiadać. Beatrycze nie spodziewała się poznać otoczki, która dość mocno wchodziła w rodzinne kręgi, ale to miło z jej strony. Gascon. Zanotowała w głowie to imię, tak na wszelki wypadek.
— Nie wierzysz w ich wersję? — Kącik ust delikatnie drgnął jej ku górze. Tak, chciała ją sprowokować do rozwinięcia. Lubiła mieć pogląd na wszystkie punkty widzenia.
Zerknęła na Salvadora, którego komentarz był co najmniej nie na miejscu, aczkolwiek nie zamierzała go pouczać. Lisa z pewnością zrobi to za nią.
Jej chichot był trochę niespodziewaną reakcją. Prędzej oczekiwałaby jakiegoś niezadowolenia ze sprowadzania ładnej legendy na ziemię, ale nie. Panienka Lethis była rozsądnym człowiekiem.
— Może... Ludzie często o tym zapominają już teraz. — Zerknęła na de Rune i znów na nią, kiedy zaprezentowała swoją wizję przyszłości. — Byle nie za bardzo... — Uśmiechnęła się pod nosem. Właściwie chciała powiedzieć co innego, ale zrezygnowała. Nie było takiej potrzeby. — Doktor Gascon... Gdzie mogę go znaleźć?

Offline

#17 2020-12-01 09:43:47

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 86.0.4240.198

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Salvador de Rune, Lisa Lethis, Anthony Winston


Dostrzegła ten uśmieszek Mistrzyni, odpowiadając na to tym samym, wiedząc, że ta ją subtelnie ciągnie za język. I raczej nie chodziło o poznanie jej opinii, a samej prawdy.
-W to, że Bartholomeow Black, nierozgarnięty Łowca, został magicznie wskrzeszonym Archaniołem Gabrielem? Która część brzmi mniej niepoważnie?
Spytała retorycznie, a Salvador zaszurał butem o podłoże.
-Po tym czego się naoglądałem, gotów jestem uwierzyć we wszystko…
Mruknął spokojnie, bo wcale nie zapomniał, kiedy Jeremiah zrobił mu niesamowitą niespodziankę, rozwijając swoje skrzydła i poważnie go nokautując. Więc jeśli ktoś jeszcze jest ukrywającą się boską istotą, to hej, przecież są w Allanorze, tutaj to normalne.
Gdy Beatrycze zapytała o Gascona, lekko rozwarła usta, w sumie to zaskoczona, gdy nagle ktoś stanął nieopodal nich.
-Ja mogę odpowiedzieć na to pytanie. Chodź ze mną.
Wtrącił się Winston, odziany w piękny mundur z ciemnego materiału, z czerwonymi wstawkami, oraz medalikiem krzyża na szyi. Łowca jak malowany. Ale nie to teraz było ważne.
Jeśli Saville udała się za Anthonym, pozostawiając Salvadora i Lise samych sobie, to zaraz znaleźli się na korytarzu, który miał wieść ich w konkretne miejsce.
-Tak się składa, że podczas Twojego pobytu na Pustkowiach, doktor Gascon zgłosił się do nas, z racji doświadczenia w medycynie, chcąc być naszym zakonnym lekarzem. Rekomendował się znajomością z Black’iem. Zdaje się, że jego zwolennicy do nas napływają, kiedy tylko zrobiło się głośno i Zakonie.- Urwał na moment, aby coś rozważyć. -Musisz coś tylko wiedzieć o nim. Jest wampirem. I był przyjacielem Emilii. Brał udział w pogrzebie, to ten, co podszedł do Constantina z kondolencjami...

Offline

#18 2020-12-01 16:59:24

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.441

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Jej wzrok stał się bardziej uważny, wraz z kolejnymi słowami Lisy. Owszem, to brzmiało kuriozalnie samo w sobie, ale jeśli dodać do tego resztę. Zwłaszcza kilka pozornie niezwiązanych faktów i zbiegów okoliczności, wtedy cała teoria zaczynała mieć ręce i nogi. Choć dalej brzmiała kuriozalnie.
— Prawda — przyznała na stwierdzenie Salvadora, który w zasadzie ją ubiegł, bo sama chciała to powiedzieć. Ważniejsza kwestia brzmiała jednak: co to oznaczało dla nich wszystkich? Jak wiele Blacka zachowało się w Gabrielu? Bo na odwrotną sytuację nie liczyła, nawet gdyby nie miała okazji z nim rozmawiać. To jednak tłumaczyło konflikt w nim samym, dawało nadzieję, że uda się przekonać go do zrobienia czegoś w sprawie demonów. Może też nie zechciałby zacząć od Azazela.
Pozostawała jeszcze kwestia Gascona, który zdawał się móc wiedzieć najwięcej, ale wtedy niespodziewanie zjawił się Winston. Wzrok Beatrycze natychmiast powędrował do źródła głosu. Nieznacznie uniosła brwi, po czym zerknęła jeszcze raz na pozostałych, by podążyć za mili... Łowcą. Będzie musiało minąć jednak trochę więcej czasu, zwłaszcza, że Winston wcale nie przestał nosić munduru, a tylko zmienił jego barwy i zdawał się pilnować porządku w ich rosnącej grupce. To było poniekąd zabawne, jak każdy z nich znajdował sobie nową rolę, tak bardzo analogiczną do tego, co robił wcześniej. Choć... wciąż nie wiedziała wiele o przeszłości Salvadora.
Niemniej, podążyli korytarzem w inną część podziemi, a Anthony przeszedł do wyjaśnień.
— Black sam w sobie był głośną osobą, nawet jeśli tego nie chciał. — Umilkła, poważniejąc przy kolejnych zdaniach. — Ah, ten... — Delikatnie przygryzła dolną wargę w zamyśleniu, które jednak szybko rozgoniła. — No nic, zobaczymy, co powie.
Lecz nie tylko reakcja wampira zaprzątała jej głowę, w zasadzie to była znacznie mniejszym problemem, ale ten drugi chwilowo odłożyła na bok.

Offline

#19 2020-12-01 17:29:53

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 86.0.4240.198

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Gascon


Po przestawieniu prawdy o tym, czego ma się spodziewać, liczył na komentarz, który nie byłby sceptyczny. W końcu, Beatrycze przyjaźniła się z już z jednym krwiopijcą, więc można dać szanse innemu, prawda? Dziwne jednak, że podobno wcześniejsza generacja Łowców polowała na wampiry. Z reguły. Zamiast obierać tylko te złe. Przecież pić krwi nie muszą. To jak łapanie kryminalistów, prawda? Segregacja gatunkowa to kolejny bzdurny archaizm i przeżytek.
-Takiej sławy to i ja bym nie chciał. Szkoda gościa. No nic.
Zakręcił wąsem, aż przystanęli przy jednych z wrót, które otworzyły się, gdy tylko Winston na nie naparł, a to ukazało im komnatę, przystosowaną pod… laboratorium…? było tu mnóstwo fiolek, chemikaliów, mikroskop, jak też rzeczy z dziedziny medycznej. Pełne zaopatrzenie, którego wcześniej tutaj nie było. No i… było czyściej.
-Sponsorowane przez Oxygen i podatników.- Przemówił nagle obcy głos, który należał do mężczyzny o kruczoczarnych włosach, sięgających ramion, o bladej twarzy i bliźnie, przechodzącej przez lewą brew. Wzrok miał czujny, choć oczy wydawały się dużo starsze, niż wskazywało młode ciało, ubrane w piękną białą koszulę, z czarną kamizelką na guziczki. -Miło mi wreszcie Panią poznać. Proszę mówić mi Gascon.
Ukłonił się nisko, w geście okazania szacunku, a co nie było zbyt często spotykane u dżentelmenów w tych czasach. Jego głos był spokojny, może pozornie nużący, jakby się nie śpieszył z niczym.
-Tak, właśnie. Gascon, nasz lekarz. Zgłosił się, aby leczyć Łowców. Ma… setki lat doświadczenia.
Wtrącił Anthony, zakładając ręce za plecy, obierając bardziej wyprostowanej pozy, zaś Wampir zbliżył się, obrzucając jego, a potem ją, swoim spojrzeniem.
-Uważam, że Wasz cel jest słuszny, a to czyni nas, sprzymierzeńcami. Dlatego, oferuję swoją pomoc, licząc na owocną współpracę.
Uśmiechnął się.

Offline

#20 2020-12-01 18:54:08

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.441

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Czy była nastawiona sceptycznie? I tak i nie. Nie do końca. Na pewno nie przez fakt, że Gascon był wampirem, zdążyła się już nauczyć, że nie są to żadne potwory, których należy z marszu się bać. Ludzie potrafią bywać znacznie gorszymi potworami i czasem można odnieść wrażenie, że przekoloryzowują je tylko po to, żeby ukryć własne zbrodnie.
— Jeszcze bardziej dobijająca w jego położeniu — przyznała, uświadamiając sobie właśnie, jak musiał czuć się Black, kiedy każdy, kto go rozpoznał, przypominał mu, że wszyscy jego towarzysze już nie żyją. Okrutne.
Weszli do sali, którą kojarzyła jako nic szczególnego, zasypanego rupieciami i solidną warstewką kurzu. Czysta posadzka, uprzątnięte półki i szereg nowego sprzętu na moment sprawiły, że wzrok Saville zaczął biegać wokoło. Zaraz jednak skupiła się na mężczyźnie, który postanowił rozwiać tajemnice niespodzianki.
— Profesjonalnie — rzuciła z nutą uznania, by po chwili przywitać Gascona ciepłym uśmiechem. — Beatrycze Saville... Mnie również, zdążyłam się trochę o tobie nasłuchać, Gasconie. — Zerknęła na Winstona i znów na wampira. Patrzenie na tak młodą twarz i dostrzeganie w niej setek lat nie było proste. Jego oczy ułatwiały sprawę. Właściwie to ciekawe. Oczy jak dotąd wszystkich długowiecznych miały w sobie to specyficzne coś, piętno odciśnięte przez każdy rok życia, lecz inne niż u ludzi, gdzie obrazuje się też na ciele. — Atut nie do podważenia — stwierdziła półżartem, zaraz słuchając wyjaśnień samego wampira, na które lekko pokiwała głową. — Zatem witaj wśród Łowców. Cieszę się, że mogę to powierzyć profesjonaliście, bo nie mydląc sobie oczu, twoja pomoc z pewnością się przyda. — Umilkła na moment. — Chciałam też o coś zapytać... Podobno jako ostatni widziałeś Bartholomeowa Blacka... Słyszałam różne teorie o jego zniknięciu, ale ciekawi mnie, jak było naprawdę.

Offline

#21 2020-12-01 19:42:38

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 86.0.4240.198

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Gascon


Na pierwszą odpowiedź Saville, Wampir zareagował z cichym pomrukiem śmiechu, jak u starszego pana, którego rozbawiło małe dziecko jakimś swoim powiedzonkiem.
-Mam nadzieję, Moja Droga, że nic złego. Staram się raczej dbać o reputację.
Odparł półżartem, gdyż lepszej odpowiedzi na to znaleźć nie mógł. Domyślał się, że już go zapowiedziano. Przecież Mistrzyni Zakonu musi być poinformowana o wszystkim co ma miejsce na jej terytorium.
Kiedy nadmieniła o profesjonalizmie, Gascon przeszedł kilka kroków, gładząc dłonią wymyte blaty, które czekały na swoje zastosowanie.
-Muszę przyznać, że ówczesny sprzęt medyczny, który tutaj znalazłem był dosyć… staromodny. Zaś stan porządku… jakby opuszczano to miejsce w chaosie. Ale podejrzewam, że to nie Łowcy byli tacy mało sterylni, a członkowie Bractwa, którzy rozkradali co się da. Ale teraz, jest znacznie lepiej. Obecny standard zapewni wszystko co najlepsze, Pani.
Kiwnął głową, upewniając ją w tym przeświadczeniu, zaś Winston przerzucił ręce zza pleców, na pierś, splatając je ze sobą i obserwując tą dwójkę, kiedy Beatrycze powróciła do tematu Bartholomeowa, jakby trzymała ją przy tym nie tylko ciekawość, a potrzeba rozwiązania zagadki, która im pomoże. Wampir z kolei, oparł się lekko o stół laboratoryjny, zastanawiając się nad jej słowami, aby też niczego nie pomylić, choć musiał się cofnąć w pamięci.
-Sprawa może być skomplikowana, skłamałbym, gdybym powiedział, że wiem wszystko, ale sądzę, że zostałem lekko wtajemniczony. Nasza ostatnia rozmowa z pewnością nie dałaby Pani odpowiedzi. Musielibyśmy się jednak cofnąć nieco wstecz, tamtej niezwykłej nocy…
Zaczął, aż zaintrygowany Anthony zamienił się w słuch.
-Tamtej nocy? A to nie tak, że Black przyszedł do domostwa Lethis…?
-Albowiem przyszedł, ale ze mną. W okolicach godziny podwieczorku, Barth przyszedł do mnie, aby prosić mnie o pomoc, w towarzyszeniu mu podczas poszukiwań słynnej relikwii, prochów Archanioła Gabriela. Nie byliśmy sami, ponieważ szybko objawił nam się młodzieniec, którego Black nazwał Azazelem. To imię chyba nie jest Wam obce, prawda…?-
Przerwał na moment, a Winston spojrzał na Beatrycze, jakby z ironią, że czego innego mogli się spodziewać. -Azazel zabrał nas do świata, którego ziemia pokryta była pyłem, zaś niebo czerwienią, jakby przekrwione. A ostatecznie, do miejsca, skąd mój przyjaciel pozyskał… te prochy. Potem wróciliśmy do naszego świata, a Azazel powiedział mi coś, czego do teraz nie rozumiem. “Powiedz Bartholomeowi, że wrócę, gdy zamknie wszystkie swoje sprawy”. Brzmiało to enigmatycznie, jakby zwiastował jakiś koniec. Ale Upadły równie tajemniczo odszedł. Powiedziałem to Blackowi, a ten zechciał udać się ze mną do domostwa sióstr Lethis.
-Lecz dlaczego tam? Co było potem…?

Wtrącił zniecierpliwiony ciekawością Winston.
-Był z nimi mocno zżyty. Młodszą, Lisę, traktował jak siostrę. Zaś starszą, Annabell… rzekłbym śmiało, że jego i Bellę, łączyło głębokie uczucie. Black był zawsze bardzo milczący, nie do końca chciał mówić co się dzieje, ale miałem wrażenie, jakby chciał się pożegnać, jakby wiedział co nastąpi. Wtedy też, na miejscu, dowiedział się o tym, że Annabell chorowała na suchoty, była na skraju śmierci. Chwilę porozmawiali, a na koniec, zwyczajnie wybiegł. I więcej go niestety nikt nie widział… nie wiedzieć czemu…
Dokończył wspominki, starając się to odtworzyć jak tylko mógł, na co nawet Anthony’emu zabrakło słów, lecz ta cisza, miałą zostać przerwana przez ponowne, lecz naglejsze, otwarcie wrót.
-Wiadomo! Bo jest pieprzonym Archaniołem Gabrielem!
Krzyknął nagle mężczyzna w progu, z wąsikiem i bródką, z włosami ulizanymi w tył. Miał przy sobie bagaż i dwie torby. Nagle wszedł do środka, zaczynając to ściągać i zrzucać na podłogę.
-Przepraszam… kim Pan jest…?
Zapytał zdezorientowany Winston, a wtedy, podszedł do niego Gascon.
-Eh. Przed państwem, największy umysł naszej ery. Słynny wynalazca i inżynier, Joseph Rickards.
Przedstawił go Wampir, kiedy to nowy gość zaczął chodzić po pomieszczeniu, rozglądając się.
-Te durnie mnie ledwo wpuścili! Byłem w tych katakumbach jeszcze zanim połowa z nich umiała odessać się od matczynego cycka!- Zaczął wymachiwać rękoma oburzony. -Uwierzycie, mój stary warsztat, moja zbrojownia, moje miejsce pracy, jest jedną wielką rupieciarnią! To po prostu… nóż w moje serce!
Wyżalił się, a Gascon uśmiechnął lekko, kiedy to Anthony wyglądał, jakby zagubił się w innej rzeczywistości. Zaraz, chyba go kiedyś widział na przystanku...

Offline

#22 2020-12-01 21:36:44

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.441

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Wysłuchała jego uwag, przez moment obserwując dłonie sunące po idealnie wyczyszczonym blacie. Zaraz też sama przeszła się wzdłuż jednego ze stołów, by móc przyjrzeć się nieco lepiej, ale niczego nie dotykała. Nie miała nawet potrzeby, a jeszcze Gascon zapytałby czy myła ręce. Jeszcze jedna rzecz przykuła jej uwagę, mianowicie tytuł. Może nie zauważyłaby tego nawet, gdyby nie specyficzny sposób wysławiania się wampira, już samo to, jak układał poszczególne słowo. Jakby miały więcej znaczenia, niż się powszechnie uważa. To był jeden z tych ludzi, którzy mówili dokładnie to, co chcieli powiedzieć i nie bali się dobierać do tego stosownych określeń.
— Nie wątpię, panie Gasconie.
Czuła na sobie wzrok Winstona, kiedy przyszło do tematu Ostatniego Łowcy. Cóż, nic na to nie poradziła. Rozmowa wiele nie kosztuje, a ona chciała wiedzieć. Czy mogło im się to przydać, nie miała pewności, ale rzeczy zwykle lepiej jest wiedzieć niż nie. Tak też słuchała uważnie opowieści wampira, wychwytując kolejne kwiecistości jego staromodnej mowy. Przyjemnie się tego słuchało, ale nie dla atrakcyjności słów zadała pytanie. Słysząc imię Upadłego, tylko splotła ręce na klatce piersiowej, co było jednoznacznym potwierdzeniem jego przypuszczeń. W zasadzie jej nie dziwiło to jeszcze bardziej niż Winstona, ale nie komentowała ani razu, w głowie układając przedstawiane zdarzenia. Zakodowała w pamięci cytowane zdanie, ot raczej odruchowo niż z wyraźnej potrzeby. Zakończenie było zaś... dziwne. Opcja zakładająca, że olśniło go względem ocalenia dziewczyny wydawała się najbardziej logiczna.
Beatrycze rozchyliła usta z zamiarem zadania pytania, lecz wtedy jej wzrok padł na drzwi, które otworzyły się z hukiem. Mistrzyni nie drgnęła nawet, obrzucając mężczyznę niezadowolonym spojrzeniem.
— Dobre pytanie — rzuciła zaraz po Winstonie. Nie odrywała oczu od gościa, kiedy Gascon zaczął tłumaczyć za niego. Ona go skądś znała. Na pewno. Rickards... Oczywiście z notatek Łowców, ale to nie to, znała jego twarz... — Niechże się pan uspokuje, warsztat nie królik, wystarczy go posprzątać. — Uśmiechnęła się lekko pod nosem. — Na razie nie było komu tam urzędować, ale może to i lepiej... — Kiedy znowu obrócił się w jej stronę, Beatrycze również doznała olśnienia. To pewnie przez to zachowanie, tak bardzo różne, ale rzeczywiście. To był ten sam gość, na którego gapił się Azazel. — Miło, że pan wpadł i oszczędził mi fatygi z bieganiem po mieście — rzuciła z uśmiechem, obserwując jego frustrację tym stanem rzeczy. Bezsprzecznie był pasjonatem.

Offline

#23 2020-12-01 22:35:09

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 86.0.4240.198

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Gascon, Joseph Rickards


Teraz cała uwaga przeniosła się na ekscentrycznego Inżyniera, który zrobił duży szum, ale faktycznie, na niewtajemniczonych robi to duże wrażenie, więc tylko Gascon pozostawał niewzruszony.
-Posprzątać? A do użytku wprowadzacie stare graty, oraz prototypy, których każda wada może sprowadzić śmierć na użytkownika! Rzucacie też wszystko gdzie popadnie! Wiesz kobieto co się stanie, jeśli do automatycznej Kosy S6 wpadnie piasek? To Ci nawet w zęby wystrzeli, ale Twoje własne! Albo widziałem kilka Glocków M23, które leżały na ziemi! No skandal, a potem będą się zacinać!
Naburmuszał się bardziej i rozkręcał, a wtedy Gascon położył rękę na ramieniu Beatrycze.
-Proponuję uznać temat warsztatu za bardzo delikatny, on tak może cały dzień.- Wyjaśnił po cichu i zbliżył się do zakręconego Josepha. -Jesteś bardzo podjudzony przyjacielu, nawet się nie przywitałeś, to chyba jest w geście… nietaktowne, nie uważasz…?
Spytał retorycznie, skupiając na sobie oczy Rickardsa.
-Ah, tak, tak. Witajcie. Od teraz ja dbam o to czym będziecie zabijać i w co będziecie obrywać. Uszanowanie. To pójdę się wypakować.
Odpowiedział, ale na drodze stanął mu Winston. Trochę się zaskoczył, ale to pozwoliło Beatrycze rzucić jeszcze jedną wypowiedzią, uziemiającą go w jednym miejscu bardziej, niż postawa Anthony’ego.
-Ja to się dziwię, że tak długo to Wam zajęło! Apokalipsa nadchodzi, a Wy macie ze wszystkim czas.
Odpowiedział, lecz Winston zakręcił wąsem.
-Przepraszam bardzo, ale ja się chyba tu nie orientuję. Jesteś Łowcą…?
-Co? A w życiu, moje ciało to świątynia, nie będę go plugawić. Mój brat bliźniak był Łowcą, jak też mój przyjaciel, Black. Pracowałem jako inżynier Zakonu jeszcze przed katastrofą całej organizacji. Potem pomagałem ostatnim ocalałym w Evermoon, które też cudem przetrwałem, aby się wjebać z deszczu pod rynnę w Stolicy. A teraz o, wskrzeszacie truposza, no to przyda Wam się jedyna osoba, która pamięta jak to było w tym Zakonie kiedyś.-
Zerknął z powrotem na Beatrycze. -W tych warsztatach jest kupa prototypów i złomu, muszę to udoskonalić. W samym Evermoon, gdzie jak psa zabijesz, to łańcuch jeszcze trzy dni szczeka, udało mi się stworzyć lepszą artylerię, niż tutejszą pozostawiono. O marnych kurwa żarówkach i kilku przewodach.
Zapowiedział co zamierza zrobić, lecz wtedy Gascon chrząknął, aby skupić na sobie uwagę jeszcze na moment.
-Panie Rickards, wspomniał Pan o Gabrielu… pewnie Mistrzyni zechce też to usłyszeć…
-Ah, tak, tak. Siedziałem uwięziony w pałacu Królowej Kanibalki, kiedy na ratunek przybył mi Archanioł. Mój szok spotęgowała twarz tej istoty. Mógł mieć skrzydła, rogi i inne cuda, ale jego rysy… to była twarz Blacka! Wszędzie ją rozpoznałbym, z żywych znam go dłużej, niż ktokolwiek! Jestem pewien, że ten Azazel coś zrobił z tymi prochami i miało to związek z Bartholomeowem, lecz nikt nie wierzy! Nie ocaliłby mnie ktoś taki, gdyby mnie nie znał...

Offline

#24 2020-12-01 23:37:27

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.441

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Jej niewinna uwaga na temat króliczków i pistoletów wywołała kolejną falę warczenia i naburmuszonych krzyków. Beatrycze patrzyła na niego uważnie, a uśmiech na jej ustach nieco się poszerzył w tym czasie. Nie wyglądała bynajmniej na złą, trochę zaskoczoną owszem, ale cała ta sytuacja wcale jej nie przeszkadzała.
Zerknęła na Gascona, a kiedy poszedł do swego znajomego, znów utkwiła wzrok w Rickardsie.
— Podoba mi się — mruknęła cicho do Winstona tonem, którym można by omawiać nową strzelbę. Nie mogła nie zauważyć, że mają ze sobą coś wspólnego, nawet jeśli tylko odrobinę.
Zanotowała w głowie skrupulatnie wszelkie uwagi, jakie zdążył rzucić w tych swoich pretensjach, nim przeszedł do deklaracji. W zasadzie znowu ją wyręczył, co chyba bawiło Saville. Kolejny człowiek, który dobrze wiedział, czego chce. Doskonale.
— Tego bym nie powiedziała, niestety — odparła w kwestii czasu, a za chwilę Winston poruszył temat samej osoby wynalazcy. Ciekawa historia i jeszcze ciekawsze plany. — Więc czekam na efekt — podsumowała i zerknęła na Gascona, by kiwnąć głową na jego słowa.
Krótka historia uwolnienia z celi już sama w sobie była niezwykła, ale jego wnioski... Cóż, wykrzyczał to już wcześniej, więc nie była aż tak zaskoczona. Wyglądała raczej na zamyśloną nad łamigłówką, która zdaje się układać w pasującą, ale nielogiczną całość. Bo jak to możliwe, że człowiek, w dodatku ze spaczoną duszą, może zjednoczyć się z nieskalaną boską istotą? A jednak widziała Archanioła o dwubarwnych skrzydłach i rogach na głowie, inskrypcjach na ciele. Nazwała go wtedy czymś pomiędzy Aniołem a Upadłym. Nazwała go człowiekiem... w pewnym sensie. Właściwie wszystko w nim było skłócone, jakby został poskładany z niepasujących kawałków, które na siłę musiały się zespoić. Człowiek nie wpłynąłby aż tak na kogoś takiego, ale mając spaczoną duszę... Cokolwiek zrobił Bartholomeow, zostawiło to ślad na Gabrielu.
I jeszcze słowa Azazela.
— Ja panu wierzę — odparła spokojnie, spoglądając wciąż na Josepha. — Nie wiem, co dokładnie zaszło, ale jestem przekonana, że Black był w to osobiście zamieszany, a... — Rozłożyła ręce. — Patrząc na wszystko wokół, to wcale nie takie dziwne. Co więcej, to daje nadzieje na porozumienie z nim. Tak czy inaczej, zostawiam panu warsztat. — Przeniosła wzrok na Winstona. — A my musimy znaleźć Salvadora i porozmawiać. — Zerknęła jeszcze na Gascona. — Pana też zostawiam z zabawkami, doktorze, proszę się czuć jak u siebie.
Wyszła z pracowni, by skierować się tam, gdzie ostatnio był de Rune. W razie czego, ktoś go na pewno widział, trudno było go przeoczyć.

Offline

#25 2020-12-02 11:13:59

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Joseph Rickards


Gdy Beatrycze przyznała, jakoby teorie spiskowe Josepha nie były wysnute znikąd, to go ucieszyło, gdyż była to miła odmiana, od zarzucania mu halucynacji lub szaleństwa.
-Oby. Bo zdaje mi się, że wywołaliśmy nieszczęścia ponad nasze miary.
Odpowiedział Rickards, po czym pochwycił swoje torby i wyszedł, wypuszczony przez Winstona. Gascon pokręcił głową, ale samą Saville, obdarzył uśmiechem, nie zajmując im czasu.
Za moment, Winston i Mistrzyni, znowu byli na korytarzu, w poszukiwaniu Salvadora.
-Niestety, muszę Ci jeszcze przekazać, że masz zaproszenie do pałacu królewskiego.- Zaczął, zerkając na jej reakcje. -A tak właściwie, Constantin życzył sobie, abyś dziś pod wieczór tam była. Bycie głową organizacji to raczej brak czasu na relaks, co…? Mimo to, weź ze sobą Salvadora. Ja niestety mam co robić.
Dokończył, aż wywołali wilka, gdy ten zjawił się im na drodze. A stamtąd, już do gabinetu Mistrzyni...

Offline

#26 2020-12-02 11:54:14

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.441

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Uwaga Josepha była słuszna, aczkolwiek różni ludzie powtarzali to już tyle razy, że sama wizja zagrożenia wydawała się może nie mniejsza, a powszednia. Że wywołali owszem, ale samo przypominanie o tym, niczego nie zmieni, toteż Saville wyglądała na nieporuszoną tymi słowami. Zaraz też znaleźli się na korytarzu.
— Do pałacu? — rzuciła z nutą niechęci w głosie, gdyż to zabrzmiało jak użeranie się z ważniakami u władzy, a ci lubili marnować czas na kłótnie między sobą. Nawet kiedy mieli jeszcze nad sobą monarchię, a teraz nie było nikogo, kto mógłby ich uciszyć. — W porządku... — Zerknęła na niego i uśmiechnęła się nieznacznie. — Chyba już przywykłam do braku relaksu ostatnio. — Zaraz jej wzrok padł na de Rune. — Dobrze, że jesteś, chodź...
Zabrała ich obu do gabinetu, gdzie mieli teraz chyba najbardziej optymalne warunki do rozmowy, kiedy po podziemiach zaczęła plątać się banda nowicjuszy.
— Jak już mówiłam, Bractwo szukało Kostura. W tych samych celach, co my, mają w swoich szeregach przynajmniej dwóch naznaczonych, w tym też swojego przywódcę. — Przeszła niespiesznie przez pokój. — Powinniśmy się spodziewać zemsty i to nie tylko przez kradzież artefaktu... Znalazłam Felixa. — Oparła się tyłem o biurko, splatając ręce na piersi. — Jest nowym Wielkim Mistrzem. — Zrobiła krótką pauzę, wodząc po nich wzrokiem. — I tutaj robi się jeszcze ciekawiej. Felix chce spaczyć Bractwo, by przepędzić demony i zaprowadzić własny totalitarny ład w Allanorze. — Pauza. — Nie podoba mi się ta druga część, ale pierwszą może uda się obrócić na naszą korzyść, gdyby Upadli musieli walczyć na dwa fronty.
Może powinna... chociaż nie, zauważyłby. Poza tym, później musiałaby go zdradzić, a to mogło nieść znacznie gorsze konsekwencje, biorąc pod uwagę różne zakończenia wojny z Upadłymi.

Offline

#27 2020-12-02 12:21:02

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Salvador de Rune


Obaj mężczyźni usiedli na czymkolwiek mogli, fotel, stołek, czy inny mebel, byle mieć Saville przed sobą, bo to jej pięć minut na wypowiedź. Już jednak pierwsze słowa wzbudziły niepokój, bo informacja o spaczonych, była niedobrą wróżbą.
-Jeśli jest dwóch, to pewnie i więcej. Jeden Kostur wystarczy, aby przeprowadzić wiele przemian.
Zaznaczył Salvador, co też skupiło na sobie uwagę Anthony'ego.
-A to źle świadczy, bo Łowcy już nie mają przewagi nad Cieniami. Stawia nas to na równi, a zgaduję, że są obecnie w lepszej kondycji, niż my.
Dorzucił swoje dwa grosze, aby znów skupić się na Mistrzyni, która kontynuowała swój wywód, tym razem, przechodząc to kwestii intrygującej, mianowicie pozycji Felixa w Bractwie.
-Co?!
Zareagował Winston, chyba nie mogąc tego sobie przyswoić, zaś de Rune parsknął krótkim śmiechem, splatając ze sobą ręce.
-Chłopak pojawił się znikąd, nawet nie wiedziałem, że jest kretem. Ale pamiętam jego nierozgarnięcie. Z takim Wielkim Mistrzem nie zajdą za daleko.
Skomentował to ex Cień, który nie pokładał wiary w taką strategię polityki Bractwa, jednak Beatrycze wszystko ostudziła, mówiąc o planach ich wrogów, oraz rzucając sugestią, a to skupiło na niej oczy Wąsacza.
-Nie, Beatrycze. Nie możemy opierać się tylki na wspólnym celu. To wrogowie, wbiliby nam nóż w plecy.
Wypowiedział się, a Salvador westchnął.
-Muszę się zgodzić. Dawanie swobody Bractwu nie skończy się dobrze, nawet jeśli poszli trochę po rozum do głowy.- Nachylił się lekko do przodu. -Musimy zabić każdego Cienia, którego napotkamy. A przynajmniej, tych najważniejszych w ich strukturze. Bez ważniejszych jednostek, popadną w chaos. Tyczy się to też Wielkiego Mistrza.
Wyjaśnił, przenosząc teraz uwagę na siebie.
-Zabić…?
-Tu nie ma czasu na procesowanie i zamykanie w celach, Anthony. Trzeba ich wytropić i usunąć.

Offline

#28 2020-12-02 13:43:38

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.441

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Spojrzała na Anthonyego i kiwnęła głową.
— Od zniknięcia Zakonu mieli dużo czasu, by się odbudować i pokraść to, co zostawili po sobie Łowcy.
Spodziewała się, że wiadomość o Felixie go zaskoczy. W końcu będąc w Oxygenie wyglądał na swoje zupełne przeciwieństwo. To też przykuło jej uwagę w słowach Salvadora.
— Chłopak okłamywał przynajmniej kilku psychiatrów i bliskich znajomych przez ponad rok, nie bierz za pewnik tego, co widzisz — skomentowała spokojnie. To akurat był fakt, Felix może faktycznie bywał naiwny i lekkomyślny, ale w żadnym razie nie można go było lekceważyć. Zwłaszcza, że tak długo doskonale grał swoją rolę przed osobami, które rzekomo były jego przyjaciółmi.
Spojrzała na Winstona, jego sprzeciw jej nie dziwił. Właściwie to zgadzała się z tym, co mówi, lecz nie przerywała im, aż Salvador nie podkreślił ostatecznie, co należałoby zrobić z ich wrogami.
— Tych mniej ważnych i wybiórczo ważniejszych — poprawiła, spoglądając na de Rune. — Mają przewagę liczebną. Jeśli Cienie zaczną znowu wspierać przyzwanych Upadłych, będziemy mieć kolejny problem. Póki Zakon nie nabierze odpowiedniej siły, trzeba utrzymać nową ideologię Bractwa przy życiu. Jeśli ci, którzy w nią wątpią, uznają, że nowy Mistrz jest słaby, zdetronizują go. Takich potencjalnych zdrajców trzeba się pozbyć. Jeśli Mistrz zginie, zastąpią go kimś innym, a nowy system, który się nie sprawdził, również. Bezpieczniej pozbyć się reszty, kiedy zyskamy przewagę. — Zrobiła krótką pauzę. — I oczywiście trzeba ukrócić ich przemiany. Pozbyć się kretów i wpływów w mieście. Nie chcę dawać im wolnej ręki, Bractwo trzeba zniszczyć. Ale w tej formie jest potencjalnie mniej szkodliwe i utrzymanie tego stanu pomogłoby na początku.
Czy próbowała chronić Felixa? Z pewnością by chciała, ale nie było to jej intencją. Była zdecydowana zarówno do rozwagi, jak i zakończenia tego, kiedy przyjdzie pora. Anthony mógł zauważyć w tym jeszcze coś, jakiś rodzaj daleko posuniętego zdystansowania się, jakby wcale nie mówili o żywych ludziach.
Warto jednak zaznaczyć, że nie używała swego nieznoszącego sprzeciwu tonu, który już obaj mogli wcześniej poznać. Wręcz przeciwnie, to wciąż była dyskusja.

Offline

#29 2020-12-02 14:55:44

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Uwaga o Felixie, była bardzo trafna, wystarczyła by uciszyć Salvadora i wprawić Anthony'ego w przemyślenia. Nikt przecież nie przewidział działań tego chłopaka, za wyjątkiem Azazela, który wiedział od początku, a nikogo nie wtajemniczył.
Nie powiedzieli już nic, słuchając uwagi Mistrzyni i jej wstępnego planu, który zarazem zdawał się ironiczny, ale dosyć genialny, w końcu Salvador klasnął w uda.
-Brzmi dobrze. Wiemy co robić.
Mruknął, a Anthony wstał.
-Potrzebujemy Constantina i jego ludzi, aby pozyskali informacje. Napomknijcie mu to na spotkaniu. Zobaczę do Łowców.
Powiedział, kierując się do wyjścia, zaś de Rune zerknął na Saville.
-Idziemy do pałacu? Ciekawe, czy dostaniemy słynną allanorską herbatkę…


****


ROZDZIAŁ III: UKŁADY I PIENIĄDZE


Niebo było rozwarte, jakby ktoś rozciął czerwoną tkaninę, ostrym pazurem, pozostawiając nieprzebytą czarną dziurę. Ten widok, majaczył nad osępiałym pustkowiem, pozbawionym życia, którego ziemia, pokrywała liczny popiół, tworząc brudnoszarą pustynię. Nad klifem, siedziała zaś postać o białych włosach, oczach w dwojakim odcieniu, jak skrzydła, rozdarte między jasnością, a mrokiem. Jej wzrok tępo wpatrywał się w to miejsce, jakby widział więcej, niż było naprawdę…
-Długo kazałeś się szukać… ale tu…?
Rozbrzmiał głos za jego plecami, należący do drugiej boskiej istoty, która jednak jednolicie pozostała naznaczona spaczeniem, w hebanowych piórach i szaromatowej karnacji.
-To tutaj zginąłem. Tu zginęły miliony naszych. Wtedy tego nie dostrzegałem. Lecz teraz, czuję jakbym popełnił setki złych decyzji. Ta ziemia już na zawsze pozostanie grobowcem większości z nas…
Powiedział nagle Gabriel, choć nie odwrócił wzroku, a to pozwoliło Azazelowi, zbliżyć się bardziej.
-Jednakże wróciłeś. Nie bez powodu. Samael zszedł do świata śmiertelników.
Odpowiedział, choć nie mógł wyczytać z niego nic, jakby wciąż był odległy wszelkim emocjom.
-To świat ludzi, nie nasz. Działania Potępionych nic nie zmienią…
-Nie myślałeś tak, gdy stąpiłeś, aby ocalić Beatrycze.-
Wtrącił nagle, zwracając na siebie wzrok Archanioła. -Nie myślałeś też tak, gdy zgładziłeś Casimira, posłałeś Marie w nicość, zaś Annabell odjąłeś chorobę.
Dokończył, a na twarzy Gabriela, wymalowała się refleksja, jakby nad czymś dumał, czego sam nie rozumiał.
-Bo to nie były moje… a może moje… pragnienia… nie wiem czym jestem, bracie. Z jednej strony, mam wrażenie, że tym co poległo tak dawno temu. Z drugiej, pamiętam świat ludzi, ich problemy, ich uczucia, nazwisko, które do mnie należało…
Tłumaczył się, zawiły we własnych myślach, jednakże Azazela wcale to nie dziwiło. Nie wyobrażał sobie, być jednością dwóch osobistości.
-Czymkolwiek jesteś, zrodziłeś się z ciała i umysłu Bartholomeowa Blacka, który przyjął Cię dobrowolnie. Jest częścią Ciebie lub Ty, jesteś częścią jego. Są jednak w Tobie, jego marzenia, myśli i uczucia, które zaćmiony mileniami, tak tępiłeś. Jeśli spróbujesz być po prostu sobą, faktycznie nie obchodzi Cię wtedy los tych śmiertelników…?
Zapytał, wywołując długą ciszę, której Gabriel nie chciał zbyt szybko ukrócić. Dostrzegł nawet ironię tej rozmowy, patrząc na ich przeszłość.
-Zawezwij Onoskelis.
Odparł, a to poszerzyło krwiste tęczówki Upadłego.
-Dlaczego…?
-Potrzebujemy sojuszników. Nikt inny, nie zrozumie nas i ludzi. Przecież nic już nie chroni jej przed Tobą, więc… po prostu to zrób.

Wyjaśnił, wyraźnie zaznaczając swój udział w tym wszystkim, lecz słowa które wymówił, były tak dziwne w jego ustach…
-Czego oczekujesz…
Zapytał, a Gabriel odwrócił się, mierząc go dwukolorowym spojrzeniem
-Gdy to się skończy… powrócisz do swego świata… bo to nie jest miejsca dla Ciebie…


*****


Pałac królewski - Stolica


MG = Salvador de Rune, Constantin de Vez


Beatrycze w towarzystwie Salvadora, dotarli do potężnego molocha, który zaprojektowany w formie stożkowej, wznosił się nad całym miastem. To co się zmieniło, to liczba straży Inkwizycji, która stosunkowo zwalała, zastąpiona zwykłymi gwardzistami. Łowcy przedostali się na zgarbiony mostek, który prowadził od jednej wieży, do drugiej. Tam też dostrzegli postać znajomego mężczyzny z brodą i silnymi już zakolami, spoglądającego na zegarek kieszonkowy. Zamknął go na ich widok i podszedł, aby zmniejszyć dystans.
-Jesteście! I to spóźnieni. Prosiłem Was o konkretną godzine, czeka nas rozmowa z ważnymi osobami!
Poinformował, a Salvador z uśmiechem rozłożył ręce.
-Ciebie też miło widzieć, Constantinie.

Offline

#30 2020-12-02 18:01:18

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.441

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Drobne zmiany w ludziach pałacowych były ciekawą nowinką, świadczącą o tym, że Inkwizycja powoli traci wpływy. Może to jeszcze dużo powiedziane, ale zawsze zaczyna się niewinnie.
W pałacu Beatrycze była po raz pierwszy, toteż jej uważne spojrzenie raz po raz umykało w bok na jakiś detal, okno, zdobienie. Również na sam układ przestrzeni, bo choć mogło to zabrzmieć głupio, to lubiła orientować się w takich rzeczach. Biorąc pod uwagę cały ten bałagan, wizja niespodziewanej akcji wcale nie wyglądała tak nieprawdopodobnie.
Drobny mostek doprowadził ich do osoby lekarza, którego reprymendę przyjęła delikatnym uśmiechem.
— Wybacz, ręce w robocie. Chodźmy więc do nich — odparła spokojnie, właściwie niespecjalnie przejmując się tym, że jakaś ważna głowa mogła się poczuć urażona ich drobnym spóźnieniem. Kiedyś to podobno był wyraz dobrego wychowania.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa