Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#61 2020-12-10 12:54:01

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 87.0.4280.88

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Lisa Lethis


Jej odpowiedź brzmiałą całkiem sensownie, lecz w niczym nie tłumaczyła, jak mogli sobie pozwalać na takie rzeczy, a w Lisie się gotowało, bo żyła z nędzarzami na co dzień, poznała wiele doprawdy fajnych ludzi, których społeczeństwo odrzuciło, a ktoś śmiał to wykorzystywać i ich krzywdzić.
-Jeśli tak wygląda rozwój, to jednak wciąż cofamy się do średniowiecza.
Skomentowała, a Paser oparł się o blat z westchnięciem, bo wiele do dodania nie miał. Prawda w tym była i nie ma co kombinować. Zaś jednak zaraz skupił się na pytaniu Beatrycze, na które musiał niestety nie mieć dobrej odpowiedzi.
-Nie wiem. Wiem tyle, co ludzie gadają, oraz klienci. Pewnie ich zaczepia i coś proponuje.
Mruknął, zaś Lethis na niego spojrzała.
-Jesteś słynny Paser, nie możesz się dla nas spróbować dowiedzieć…?
-Mogę zaczerpnąć słowa, tu i tam, ale to wymaga czasu. I zapłaty.
-W porządku. Daj mi znać, gdy czegoś się dowiesz, a ja przekażę Mistrzyni.
Poinformowała go, na co kiwnął głową i wskazał im drzwi.
-A teraz wynocha z lombardu jak nic nie kupujecie, odstraszacie mi klientów.


****


ROZDZIAŁ VI: SPÓŹNIONY POCIĄG

Dworzec Kolejowy - Stolica


MG = Anthony Winston, Letty Carneillon


Po upływie kolejnych kilku dni, udało się pozyskać tożsamość ostatniego z Cieni, mianowicie Arthura Bosha, a tak się składa, że Saville miała z tym panem już styczność, gdy towarzyszył Wielkiemu Mistrzowi. Choć wstępnie zakładano, że to jakiś okultysta lub bibliofil, zważając na jego zakres wiedzy, rzeczywistość udowodniła, że Bractwo potrafi maskować się jak nikt inny. Bosh był właścicielem firmy kolejowej, której nazwisko widniało jako nazwa marki. Winston już dłużej badał tę sprawę, dlatego udało mu się pozyskać kontakt informacyjny, więc nie tracąc już czasu, zabrał Beatrycze ze sobą.
-W Allanorze, królują dwie firmy, które odpowiadają za transport ludzi po całej prowincji. “Bosh” i “Carneillon”. Jak łatwo się domyśleć, to konkurencja, a więc musimy porozmawiać z rywalem pana Arthura.
Poinformował Anthony, kiedy szli wzdłuż peronu, pod zadaszonym dworcem, największym w całym Allanorze, bo stąd biegły tory, w każdy zakątek ich państwa. Pociągi które stały już na miejscu, miały bardzo potężne lokomotywy, wręcz opancerzone, z narzędziami do spychania wszystkiego, co na Pustkowiach mogło zalegać na torowiskach.
-Nie wiem, czy kiedyś jakimś jeździłaś, ja dosyć często odbywałem trasy z Evermoon do Stolicy, w czasie mojej kadencji w milicji. Miało to swój urok.
Skomentował Łowca, za zaraz znaleźli się na piętrze, przed wejściem do biura Carneillon, do którego zapukali i weszli. W środku, siedziała kobieta w fioletowej sukni, brązowowłosa, choć ze spojrzeniem czujnym i doświadczonym.
-Pan Winston. A to zapewne… Beatrycze Saville…?

Offline

#62 2020-12-11 16:17:16

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 85.0.4183.127

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Wizyta u Pasera nie dała wiele, ale lepsze to było niż nic, przynajmniej mieli ogląd sytuacji. Zbierania informacji ciąg dalszy, co osobiście nie przypadało Beatrycze do gustu. To nie tak, że szło źle, właściwie posuwali się do przodu całkiem sprawnie, a jednak sam upływ czasu bezustannie o sobie przypominał. Rozpraszał. Nie znosiła takich momentów. W dodatku myślami wciąż wracała do sytuacji na ulicy, zrobiła nawet z niej krótką notatkę, by móc przeanalizować w wolnej chwili, zarówno sytuację, jak i osoby, które tam były.
Wkrótce jednak przyszła kolej na ostatniego Cienia. Fakt, że znała jego imię, był na swój sposób pocieszający. Sugerował, że znaczących osób jest o przynajmniej jedną mniej, niż liczyła. Nie spodziewała się jednak powiązać go z komunikacją miejską. To było dobre posunięcie ze strony typa, wybrać coś zwykłego, a jednocześnie tak wpływowego. Dzięki temu prawdopodobnie Bractwo mogło swobodnie się przemieszczać.
— Pewnie się ucieszy — odparła, rozglądając się pokrótce po stojących wokół maszynach. W powietrzu czuć było charakterystyczny zapach smaru. Saville delikatnie pokiwała głową. — Kiedyś tak... Ale tylko parę razy. Specyficzne uczucie — rzuciła, przeciągając spojrzeniem po ciemnej bryle lokomotywy.
Udali się w końcu do gabinetu pani Carneillon. Oczy Beatrycze błądziły nieco po wnętrzu, nim weszli do samego pokoju, gdzie zawiesiła spojrzenie na kobiecie. Wyglądała ładnie i elegancko, a zarazem poważnie. Miała w sobie rozwagę potrzebną do prowadzenia biznesu. Saville miała wrażenie, że ta rozmowa może nie pójść tak łatwo, jak powinna.
— Owszem, miło mi panią poznać — przywitała się z delikatnym uśmiechem, jak to już miała w zwyczaju. — Jeśli możemy przejść do rzeczy... Chcę porozmawiać o panu Boshu. — Postąpiła parę kroków wprzód, by nie być zaraz przy drzwiach, chyba że w międzyczasie ich zaprosiła, to Saville nie omieszkała usiąść. — Potrzebna mi szersza wiedza, niż ma opinia publiczna — sprecyzowała, zawieszając wzrok na jej twarzy.

Offline

#63 2020-12-11 17:02:47

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 86.0.4240.198

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Letty Carneillon


Letty płynnym ruchem ręki, wskazała im dwa miejsca, na przeciw jej biurka. Było w niej tyle gracji, że możnaby pomyśleć, jakoby nie urodziła się w rodzinie kolejarzy. Jednak bardziej obyty wie, że jej rodzinna firma, jest molochem, więc czyniło ją to nie gorszą, od bogatego arystokraty. Jednak sam Winston wie, panna Carneillon, była sufrażystką, sprawiając niemały kłopot milicji, a jak sama sobie tłumaczyła, kobiety w jej rodzinie, zawsze twardo stawały po ziemi.
-Przechodzisz do rzeczy, Beatrycze. To lubię. Chyba, że wolisz "Mistrzyni"? Władanie całą organizacją przez kobiete, to wielki sukces i możemy udowodnić mężczyznom, jak bardzo żyją w błędzie. Za to Cię podziwiam, dodając tak od siebie.- Zerknęła zaraz na zmieszanego tym Winstona, który wydawał się jakiś spięty jej słowami. -Spokojnie, Anthony, wciąż jesteście światu potrzebni.
Zaśmiała się, uznając to za żartobliwą uwagę, a Winston podrapał się po głowie.
-Tak… tak… właśnie, musimy wiedzieć więcej o Arthurze. Wstępny zarys już znasz.
Powiedział, zaś Letty pochwyciła pióro do ręki, opierając się o swój fotel.
-Zgadza się. Drogi Arthur jest członkiem Bractwa Cieni. Osobiście, nic nie mam do samego Bractwa, kolejna idea głoszona swój indywidualny sposób na ogarnięcie tego burdelu na kółkach, jaki panuje w Allanorze. Ale pan Arthur, zalazł mi za skórę osobiście. Jestem pewna, że jego ludzie sabotują mój interes. Ostatnio dwie lokomotywy nie chciały ruszyć, z tą samą usterką.- Westchnęła głębiej. -Niestety, Arthur Bosh jest obecnie poza Stolicą. Z tego co wiem, wyjechał do Sallem. Ale wróci, zawsze wraca.
Dodała, a Anthony zakręcił wąsem.
-Do Sallem? "Miasta Duchów"? Po cholerę tam.
-W tym rzecz. Myślę, że Bractwo zaczyna sięgać poza Stolicę. Jeśli chcecie ukrócić rozplenianie się Waszej konkurencji, trzeba się pozbyć mojej. Trzeba go zabić.-
Uśmiechnęła się, a Winston zerknął na Beatrycze. -Oczywiście, gdy wróci. Nie wiadomo kiedy. Ale może da się zmusić go do przedwczesnego powrotu…?

Offline

#64 2020-12-13 17:15:07

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 85.0.4183.127

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Nie znała jej, nie mogła przewidywać reakcji kobiety na czymś więcej niż jej wygląd i wyraz twarzy czy oczu. Te jednak podarowały Saville miłą niespodziankę, kiedy to panna Letta okazała się znacznie przychylniej nastawiona niż się to wydawało z atmosfery tego miejsca. Ciężko byłoby wyjaśnić to pierwsze wrażenie, a i sama Łowczyni nie miała czasu ani ochoty się nad tym zastanawiać.
Jej słowa odrobinę ją zakłopotały, bo nie spodziewała się komplementu na tym podłożu. Zaraz jednak uśmiechnęła się pod nosem, widząc reakcję Anthonyego.
— To miłe. — Przeniosła znów na nią wzrok. — Ale nie tytułuj mnie, nie łączą nas takie relacje — odparła, ponownie zerknęła na Winstona i również zaśmiała się cicho. Jego zmieszanie było doprawdy rozbrajające.
Nie po to jednak tu przyszli i jej wcześniejsze słowa nie były wcale puste. Przeniosła wzrok z powrotem na Letty, poważniejąc dość szybko. Pierwsze zdania były... odrobinę zaskakujące, ale jednocześnie wcale nie takie dziwne. Przywykła po prostu, że ludzie kojarzą Bractwo ze źródłem zła, jednak kiedy zastanowić się nad tym głębiej, to można znaleźć wielu im podobnych.
Zerknęła krótko na Anthonyego, kiedy zadał pytanie. Fakt, że Bosh wróci, nie był taki pocieszający, bo jednak wciąż nie znali daty, zaś skoro tam wyjechał...
— Być może kłopoty w firmie przykułyby jego uwagę... — Z wolna pokiwała głową. — A nawet jeśli nie, to osłabią twoją konkurencję i wpływy Bractwa w mieście. Posłany Łowca może łatwo zostać zdemaskowany, gdyby były tam inne Cienie, lecz chyba znam ludzi, którzy mogliby się tym zająć... Twoi również, jeśli chcesz, Letty. Pozorne zwolnienie niekompetentnych pracowników, których przytuli konkurencja, chociażby. No i... — Zerknęła na towarzysza. — Anthony, z pewnością znalazłyby się jakieś paragrafy, których nie przestrzegają... Ostatecznie zwykli ludzie nie ucierpią na upadku Bosha, znajdą zatrudnienie u ciebie, Letty — zakończyła, znowu przenosząc wzrok na Carneillon.

Offline

#65 2020-12-13 21:47:15

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 87.0.4280.101

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Letty Carneillon


Te dwie panie chyba się polubiły, co zauważył Winston, będący jedynie ozdobą tej rozmowy. Mimo to, cieszył go taki obrót spraw, warto mieć sprzymierzeńca i to dosyć silnego. Tak kak z koroną, choć tego samego nie mogli powiedzieć o podzielonym parlamencie. Ale korporacja transportowa… nikt nawet nie śnił, że Zakon może stawać się tak wpływowy. A może, będzie lepszy, niż dotychczas było…?
-Podoba mi się Twój tok myślenia, Beatrycze. Skoro oni mogą nas truć, to my możemy się odpłacić. Wieści o problemach na miejscu, dotrą do Sallem, skąd wróci poddenerwowany.
Skomentowała, odkładając pióro, a Anthony przewrócił oczami, na wzmiankę o Myśliwych. Z początku myślał, że to żart, ale teraz, to faktycznie prosperowało. Ale czego to nie podejmie się Zakon, aby zwalczyć wroga. Tylko czekać, aż zaczną otwierać bary "U Łowcy", albo własne burdele.
-Wiesz, nie byłbym taki optymistyczny. Komendy mogą być przekupione, a paragrafy nic nie znaczyć. Po części dlatego, porzuciłem życie w milicji. Zakonu nie przekupisz.
Wtrącił Anthony, a Letty posłała mu uśmiech.
-A więc mężczyzna w mundurze.
-Jak widać. Ale tylko w słusznej sprawie. To chyba wszystko, w takim razie.

Powiedział i wstał, na co panna Carneillon zareagowała tak samo, uściskając dłoń jemu i Saville, dodając od siebie:
-Podeślij mi swoich ludzi, a zgotujemy piekło, w firmie "Bosh". Nie mogę się doczekać tej zabawy!


****


ROZDZIAŁ VII: DUCH, KTÓRY PAMIĘTA


Biegł ile sił w nogach, uciekając przed dwoma Demonami, które jak wściekłe, goniły za nim, a choć miały setki sposobów, aby go dopaść, bawiło ich zaganianie wystraszonego wieśniaka. Ten w końcu wbiegł w krzaki, a po przebiciu się przez warstwy roślinności, padł na twarz, by zaraz unieść głowę i ujrzeć oblicze inne, przerażające. Nieskazitelną, bladoszarą twarz, kruczoczarne długie włosy i skrzydła, czarne jak noc…
-Jak zwierzęta… a niby tak podobne…- Wymruczał tajemniczy osobnik i pochwycił wieśniaka za gardło, unosząc go bez trudu w górę. -...lecz panoszycie się, żyjecie, kopulujecie, żrecie bez końca i niszczycie wszystko na waszej drodze…
Wycedził, a na twarzy wieśniaka malowało się przerażenie, gdy przez tą piękną twarz, przebijał się potworny wizerunek, jakby patrzył na bestię za szkłem.
-Błagam, nie…
-Umiecie tylko błagać, gdy czujecie zagrożenie… wierzycie w Boga, którego nie ma… tacy słabi… tak delikatni…
Wyszeptał, po czym nastąpił trzask, gdy Upadły Anioł zbyt mocno ścisnął jego krtań. Za moment, puścił ciało, które jak worek, upadło bezwładnie, zaś on sam, ruszył przed siebie, w kierunku czających się Demonów, jak wierne pieski...


****


Parri La Noise - Stolica


MG = ...


Schyłek lata nie był niczym nadzwyczajnym. Tego dnia, Łowcy przebywali w swoich kwaterach w katakumbach katedry Zakonu, choć panowała niespokojna atmosfera, kiedy w pewnym momencie, zapach siarki zdawał się być drażniący bardziej, niż zwykle. Kręcili się niespokojnie, a zawiadomiona o tym Beatrycze, musiała sprawdzić poszczególne pomieszenia, wiodąc za węchem, aż niespodziewanie, najbardziej wyczuwalna czyjaś obecność, dochodziła zza drzwi do galerii portretów słynnych członków organizacji, a gdy samotnie tam weszła, zobaczyła coś niespodziewanego. Kogoś.
Przed nią stał kruczowłosy, młody chłopak, o niepokojących, złotawych oczach. Buzię miał ładną, wyrysowaną, a na sobie, gustowny czarny płaszcz, z białą koszulą pod spodem. Zdawał się skupiony na portrecie, przedstawiający Mirabell Kneynsberg, oświeceniową łowczynię, z poprzedniego wieku.
-Hm… to chyba jej panieńskie nazwisko… wcześnie to malowali, skoro taka młoda…- Powiedział nagle nieznajomy. -Doprawdy, dużo mnie ominęło w tym więzieniu.
Dodał po chwili, aby zaraz odwrócić się w stronę Mistrzyni, powoli stawiając kroki, z nogi na nogę, a ręce splatając z tyłu.
-Brakuje mi Twojej czapki, Beatrycze. Rozumiem, że nie pasowała do obecnej… pozycji, jaką pełnisz.- Uśmiechnął się diabelsko, powoli zataczając koło, wokół niej, aż zatrzymał się naprzeciw kobiety. -Jak podoba Ci się ta nowa twarz? Przyznam, że urzekła mnie uroda młodzieńca, od którego go zapożyczyłem. Wyglądam jednak mniej poważnie. Ale nie o tym teraz…- Zrobił pauzę. -Chyba oboje poczyniliśmy jakiś sukces.
Uniósł brwi, zaś uśmiechu nie zdejmował.

Offline

#66 2020-12-13 22:36:46

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.456

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Nikły odpoczynek od biegania za Cieniami nie mógł trwać długo, ale może to i lepiej. Nie zdążyła wypaść z rytmu, choć ten i tak napędzały inne obowiązki Mistrzyni. W ten chłodny dzień wieść o intruzie dotarła do niej sama tuż przed tym, jak niosący ją Łowca znalazł Saville w jej kwaterze. Właśnie miała zamiar porzucić dotychczasową pracę i wyjść, więc na swój sposób miał szczęście.
Krążenie po katakumbach za zapachem siarki było dość niepokojące, jeśli dodać do tego, że nie mogła z góry zakładać tożsamości ich proszonego lub też nie gościa. Niewiele demonów byłoby na tyle odważnych, by przyjść do samej siedziby Zakonu, a to zawężało krąg do tych najgroźniejszych. Nie trzymała broni w rękach, uznając to za zbędne zajmowanie ich. Otworzywszy drzwi do galerii, natychmiast skupiła wzrok na osobie młodzieńca o kruczych włosach. Zdecydowanie to on był źródłem tej woni.
— Wynika z tego, że zdolna — rzuciła spokojnie, puszczając drzwi wolno.
Postąpiła parę kroków, by skrócić dystans do bardziej sprzyjającego rozmowie. Na obraz spojrzała tylko na ułamek sekundy, dalej bacznie obserwując nieznajomego, którego jednak wzrok zdawał się aż nazbyt... znajomy. Na wzmiankę o czapce najpierw uniosła brwi, by zaraz to samo zrobić z kącikiem ust.
— Była mało praktyczna — odparła, wodząc za nim wzrokiem, póki nie zniknął jej za plecami, by w końcu zjawić się znowu. — Jak widzisz. Zakon funkcjonuje, choć wciąż długa droga do stanu sprzed Evermoon... — Oparła rękę na biodrze. — A skoro oboje... Co powiedział Gabriel? Rozumiem, że go znalazłeś.
Zawiesiła wzrok na jego złotych ślepiach. Ta twarz faktycznie była ciekawa, tak bardzo niepasująca do tego, co wcześniej widziała, a jednak świadomość, kogo kryła, dodawała mu tajemniczego niepozoru.

Offline

#67 2020-12-14 00:31:39

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 87.0.4280.101

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Azazel


Upadły Anioł zaśmiał się, kiedy usłyszał komentarz o czapce, lecz już tego tematu nie wiódł dalej, bo był zbyteczny. Jednakże, gdy miauknęła o odtwarzaniu Zakonu, pomachał palcem, jak stary profesor do studentki, mimo że jego twarz do tego nie pasowała.
-A kto mówił, że przed Evermoon, Łowcy byli w dobrej kondycji? Ja ich spamiętałem jako starców w ładnych kaftanach i apaszkach, pachnących w obliczu najwyższej głowy Allanoru… oni dawno zapomnieli, czym pierwotnie byli. Śmiałbym rzec… że teraz, Zakon jest w najlepszej kondycji, jak nigdy… chyba, że o czymś nie wiem?
Zapytał, zerkając na nią przez ramię, lecz pytanie nie zdawało się poważne. Tak, czy inaczej, Azazel lubił bawić się słowami. A zwłaszcza wykazując cudzą głupote, mogąc przy tym ponarzekać.
Wtedy Saville spytała o Gabriela, a Azazel już wygiął usta, w chęć udzielenia odpowiedzi, gdy…
-Pozwól, że sam na to odpowiem, Beatrycze Saville.
Wtrącił się trzeci głos, a Łowczyni mogła wpierw poczuć na skórze przyjemny chłód i zapach rosy, przebijający piekielną siarkę. Gdy odwróciła się za siebie, spostrzegła mężczyznę o przystojnej, gładkiej aparycji, w wieku koło trzydziestu lat, długie białe włosy, luźno rozpuszczone i sięgające łopatek, ubrany w białą koszulę i skórzane spodnie, choć brakowało mu butów. Jego prawe oko, było błękitne, a lewe zaś, czerwone. Azazel spojrzał w jego kierunku, sam zaskoczony tym co widział.
-Czy to żart, Gabrielu? Okrutny żart, przybierać wygląd… jego?!
Zapytał, wychodząc mu na przeciw, a na twarzy kruczowłosego, malował się żal, jednak Archanioł zachował kamienny stoicyzm.
-To nie był mój wybór. Jestem więźniem ciała Bartholomeowa Blacka. Wciąż mimo to, nie mogę ukryć wszystkiego. Włosów. Oczu. Piekielnych blizn…- Odpowiedział, zbliżając się na minimalny dystans. -...nie zrobiłbym Ci tego. To Ty mnie nim uczyniłeś.- Dodał, wymijając Azazela, który wlepił wzrok w martwy punkt, pochłonięty własnymi myślami, z kolei Gabriel przeniósł uwagę na Mistrzynię. -Zgodziłem się pomóc Waszej śmiertelnej rasie, zaniechać plugastwa innych Potępionych. Jak rozumiem, robisz to samo, co istota, w której ciele jestem…
Przerwał im kpiący śmiech Azazela.
-A teraz oddzielasz od niego własne ja…
Mruknął pod nosem.

Offline

#68 2020-12-14 10:44:34

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.456

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Jego odpowiedź odrobinę ją zaskoczyła, ale chyba nie w ten sposób, którego Azazel by oczekiwał. Na twarzy Saville szybko znów pojawił się cień uśmiechu, kiedy tak słuchała jego wywodu o czasach dawnych i obecnych. Zupełnie nie to miała na myśli, właściwie stan psychiczny Zakonu sprzed lat niewiele ją obchodził w świetle dzisiejszych dni. Wiedziała o wielu ich poczynaniach, wiele mogła sama osądzić, ale to wszystko, na co mogłoby się to przydać.
— Sypiesz komplementami — skwitowała krótko, zaraz przechodząc do rzeczy ważniejszych.
Nie zdążył jej odpowiedzieć. Beatrycze natychmiast obejrzała się w stronę nowego głosu, ze zdumieniem dostrzegając osobę, którą już widziała, lecz nie w takim wydaniu. Jego rysy były delikatnie inne, lecz oczy ostatecznie potwierdzały wszelkie domysły. Jego aura w intrygujący sposób kontrastowała z Upadłym, jakby z ognistej jamy wyszła wreszcie na świeże powietrze. Na ułamek sekundy zastanowiła się, dlaczego nie ma butów, lecz nie znalazłszy sensownego wyjaśnienia, chciała się odezwać, lecz wtedy wciął się Azazel. Obserwowała ich uważnie, chcąc wyłapać te drobne niuanse, większe na twarzy Upadłego, choć jedno konkretne zdanie Gabriela wyjątkowo szybko utkwiło jej w głowie. Przez moment jeszcze patrzyła na Azazela, który wyglądał zwyczajnie źle, zaraz jednak przeniosła wzrok na tego, który do niej mówił.
— Tak. Chcę prze... — Urwała, przenosząc wzrok na kruczowłosego. — Byłoby gorzej, gdyby go udawał — powiedziała ciszej, zaraz wracając do Gabriela. — Jestem tu, by przegnać Samaela i jego demony ze świata ludzi — potwierdziła. — Mamy ponad trzydziestkę Łowców, ale to za mało na otwartą wojnę. Myślę, że najlepiej zacząć od mniejszych dowódców i wyłapać ich pojedynczo. Enepsignos była zaskoczona twoim widokiem, więc przy odrobinie szczęścia wciąż możemy ich zaskoczyć.
Spoglądała na niego spokojnie, oczekując reakcji, nawet jeśli miał uznać ten pomysł za bezsensowny. Niemniej czuła się specyficznie. Niby był Archaniołem, nie powinna się go obawiać, lecz krwawe ślepie Gabriela zdawało się dyskretnie przypominać, że nie wszystko jest jak dawniej. Chociaż może to i lepiej...

Offline

#69 2020-12-14 13:01:25

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 87.0.4280.88

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Azazel, Gabriel


Beatrycze słusznie była lekko zakłopotana w tej sytuacji, bo przecież, rozmawiała z kimś, kto kiedyś samą swoją obecnością, uratował ją przed Enepsignos. W dodatku, nie był Demonem, jak Azazel, a czymś czego byt znacząco przerastał te istoty. Lecz czym naprawdę, ciężko już powiedzieć. Przypominał mężczyznę, który był legendą Allanoru, a teraz stał przed nią, nie będąc ani tym, kim go pamiętano, ani nawet świetlaną chwałą tego, czym sądził, że jest.
-A więc obrałaś za cel walkę z Bractwem Cieni... - Przeszedł dwa kroki na bok. -Sądziłem, że Marie, przywódczyni Waszej rasy, jest jedynym ich przedstawicielem. A więc jest więcej kultystów Potępionych. To jak zaraza. Muszą zginąć, słusznie. Bez wyjątków.- Mówił dalej, przenosząc dwukolorowe oczy na Azazela, który oparł się o ściane i wyraźnie milczał. -Jednak to za mało. Zgaduję, że Samael i jego poplecznicy rozpierzchli się. Nie poradzicie sobie ze wszystkimi, jednak po to tu jestem. Aby dać Waszej rasie nadzieję. Ludzie muszą poznać prawdę, aby być świadomi. Musimy przypomnieć im prawdę…
Wtedy Upadły odbił się od ściany i podszedł dwa kroki, skupiając się na Archaniele.
-O czym mówisz, Gabrielu…?
-O tym, że muszę objawić się ludziom. Jeśli mam poprowadzi śmiertelników ku zwycięstwu w tej wojnie, oraz być pewny, że nie staną się kolejnym pokarmem dla Potępionych, ludzie muszą znać prawdę. Muszą ujrzeć moje prawdziwe oblicze. Jeśli mnie odrzucą, sami spiszą się na stratę.-
Spojrzał na Saville. -Musisz zawiadomić lokalnych przywódców, aby zebrali ilu tylko mogą, abym ja wyszedł im naprzeciw.
Wyjaśnił, jednak kruczowłosy wciąż nie był przychylny otwartości tego planu, preferując bardziej dyskretne działania, jednak braciszek jak zawsze musiał wszystko robić z impetem.
Wtedy znów im przerwał kolejny odgłos, tym razem uchylanych drzwi, a gdy spojrzeli w tę stronę, dostrzegli rudowłosą Lisę, która przyszła sprawdzić, czy wszystko w porządku z Mistrzynią.
-Barth...?
Spytała, chwytając się framugi, jakby miała zaraz zemdleć na jego widok, tak znany, a tak inny. Gabriel jednak spojrzał na nią, próbując wywołać wszystkie wspomnienia Blacka związane z tą osobą.

Offline

#70 2020-12-14 15:02:54

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.456

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Powiodła za nim spojrzeniem, kiedy zaczął mówić o Bractwie i Marie. W zasadzie, biorąc pod uwagę to, co widziała i słyszała, to wcale nie szukał Cieni. Podejrzewał królową i jej się pozbył, ale nawet mając jednego z nich pod nosem, nie zwrócił uwagi.
— Nie są chwilowo kultystami — rzuciła, celowo używając tego konkretnego słowa, bo ten status wciąż był świeży i niepewny. Nieważne, jak dobre argumenty i dowody miał Felix, setki lat tradycji ciężko czasem wykorzenić.
Obróciła się bardziej przodem do niego, słuchając dalej. Zerknęła na Azazela i znów na Archanioła. Jego plan w niej również wzbudził wątpliwości. Jakkolwiek wielu chwyciłoby za broń i poszło za nimi, to jednak...
— Dla ludzi jesteś zwiastunem apokalipsy. Wybuchnie panika... — Pokiwała głową. — Chociaż lepsze to, niż gdyby dali się wyłapać przez niewiedzę. Plotki trochę ich na to przygotowały... — Odwróciła się w stronę drzwi, a jej brwi powędrowały lekko ku górze na widok Lisy. — Nie do końca... Liso... to jest Gabriel — odparła, ostrożnie dobierając słowa, właściwie nie tylko ze względu na pannę Lethis. Zaraz jednak wróciła oczyma do samego Archanioła. — Twoje pojawienie się zaalarmuje Samaela, może zmusi do dalszych kroków. Powinniśmy mieć gotowy plan działania, niezależnie od tego, ilu ludzi za nami pójdzie... Bo na pewno nie wszyscy — dokończyła. Nie wątpiła w Gabriela, ale... ludzie byli ludźmi, a większość Allanorczyków to nie żołnierze, a zwykli mieszczanie, którzy na co dzień kursują między pracą, sklepem a swoją kamienicą. Nawet uświadomieni będą praktycznie bezbronni.

Offline

#71 2020-12-14 15:55:16

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 87.0.4280.88

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Azazel, Gabriel, Lisa Lethis


Gabriel spojrzał na Beatrycze, słysząc o tym jak go nazywają. “Zwiastun apokalipsy”. Jakże głupio to brzmiało, lecz nie miał zamiaru się z tym spierać, a zamiast tego, nadłożył uwagę na jej… na ich niepokój o to, jaka będzie reakcja społeczna.
-Panika wybuchnie, jeśli zostaną zaatakowani znienacka. Jeśli nie będą mieć symbolu nadziei. Ci, którzy się mnie wyrzekną, wybiorą śmierć. Niestety, stworzyliśmy Was niedoskonałymi, gdyż nie mieliście nawet być zdolni sami myśleć. Dlatego żyjecie pochłonięci chaosem własnych umysłów, nie zgadzając się ze sobą.
Odpowiedział, a Azazel prychnął.
-Jakby tego problemu nie przejęli po nas…
Mruknął znów do siebie, a Archanioł wciąż skutecznie ignorował jego docinki. Lecz zaraz, pojawiła się Lisa, która zrobiła małe zamieszanie. Uważnie przyglądał się też jej Azazel, gdyż osobiście nigdy jej nie poznał, lecz kojarzył, z tego co mówił Bartholomeow. Saville rzuciła szybką informacją, która chyba bardziej zdezorientowała młodą Łowczynie, a chcąc kontynuować temat z Gabrielem, ten uniósł rękę delikatnie w górę, w geście uciszenia jej. Nie chciał teraz o tym rozmawiać, zaintrygowała go Lisa. Poczuł napływającą falę wspomnień i uczucia, które temu towarzyszyły. Było to uzależniajace, jakby pompowano w niego ekstazę. Podszedł powoli do Lethis, która plecami zderzyła się ze ścianą.
-Liso Lethis. Byłaś siostrą dla Blacka. Ten oddał mi swoje ciało, aby uchronić bliskich, w tym Ciebie. Liczę, że uszanujesz jego ofiarę i moje istnienie.
Przemówił, zatrzymując się tuż przed nią, a ta, widząc tą znajomą twarz, niepasującą do wypowiadanych słów, pobladła.
-Zaraz chyba zwymiotuję…
-Rozumiem, to traumatyczne dla Twojego umysłu. Czy są tu jeszcze jacyś przyjaciele Bartholomeowa Blacka…?

Zapytał, a ta chwyciła jego dłoń, aby upewnić się, że nie jest halucynacją, ani duchem. On tu faktycznie był, choć jego aura, sprawiała przyjemność. Uspokajała ją. On to wiedział, więc pozwolił jej na to.
-Gascon i Joseph. Są w pracowni…
-Zaprowadź mnie do nich, Liso Lethis.

Poprosił, a ta pokiwała głową, patrząc w jego dwukolorowe oczy, po czym wyszła z nim z pomieszczenia, nie puszczając jego ręki, jakby dalej nie wierząc w to co się dzieje, a zarazem nie chcąc, aby zniknął, gdy tylko straci z nim kontakt fizyczny. W tym czasie, Azazel podszedł do Beatrycze.
-Wiedziałem, że tak będzie. Teraz jesteśmy na niego skazani. Protesty nic nie dadzą, on to robi z łaski swojej.
Poinformował i ruszył za nimi.

Offline

#72 2020-12-14 16:30:49

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.456

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Nie mogła się kłócić z tym pierwszym argumentem. To była jedna z tych sytuacji, gdzie ciężko było znaleźć rozwiązanie o akceptowalnych kosztach. A jednak, ostatnio większość rzeczy taka była. Powiedziałaby nawet, że zawsze, po prostu dawniej, jako stosunkowo zwykły człowiek, nie widziała tego tak wyraźnie.
Uciszył ją, zanim wróciła do tematu. Beatrycze zamilkła na ten gest, chociażby dlatego, że nie było sensu spierać się z Archaniołem. Odprowadziła go wzrokiem i zerknęła na Azazela, ale tylko na krótko. Właściwie była skłonna się z nim zgodzić. Patrząc na cały ten burdel, boskie istoty miały równy albo i większy problem w opanowaniu emocji niż ludzie. A może po prostu byli w nich bardziej jednobiegunowi, chociaż i to zdawało się nie zgadzać. Zaciekawił ją natomiast sam wpływ. Człowiek, który postępuje źle, nadal jest tylko człowiekiem, nie przeistacza się w żadną maszkarę. Co więc warunkowało to, że z Anioła powstawał demon? Znów zerknęła na Azazela kątem oka.
Powieka jej drgnęła, kiedy Gabriel wspomniał o traumie umysłu. Jakkolwiek całość miała sens, to przy takim doborze słów brzmiała kuriozalnie. To trochę tak, jakby czerpać odpowiedzi z książki medycznej, a białowłosy miał problem nie tylko z rozumieniem uczuć, ale i prowadzeniem naturalnej rozmowy.
Wyszli, a jej wzrok ponownie spoczął na Upadłym.
— Najważniejsze, żeby coś z tego wyszło... — mruknęła cicho, a zaraz również podążyła za nimi. Cóż... Joseph pewnie ucieszy się z faktu, że miał rację. Szkoda tylko, że dopiero teraz im się na to zebrało. Chociaż z drugiej strony, może to dobrze zrobi Gabrielowi. Im więcej będzie czuć, tym chętniej powinien im stać po ich stronie, w mniej bezduszny sposób. To zaś zawróciło ją do jego wcześniejszych słów. Nie mieliście myśleć samodzielnie. Więc te teorie...
Przymknęła na moment ślepia. Czy to było z ich strony okrutne, czy może raczej chroniło? Aczkolwiek odpowiedź nasunęła się sama całkiem szybko.
Wróciła uwagą do gabinetu dwóch panów, do którego dotarli.

Offline

#73 2020-12-14 17:00:33

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 87.0.4280.88

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Azazel, Gabriel, Lisa Lethis, Joseph Rickards, Gascon


Lisa doprowadziła Gabriela, który potulnie za nią kroczył, aż zeszli schodami w dół, do komnaty przeznaczonej pod pracownie. Tam właśnie, Mistrz Inżynierii grzebał przy strzelbie Winstona, a Wampir próbował przytrzymać uchwyt. Gdy tylko Krwiopijca dostrzegł Gabriela, natychmiast puścił uchwyt, a strzelba zatrzasnęła magazynek, prawie ucinając palce Rickardsowi.
-Idioto, miałeś trzymać!
Krzyknął, ale widząc oniemiałą twarz Doktora, sam powiódł wzrok gdzie on. Wtedy, zobaczyli lekko zdezorientowaną Lethis, oraz białowłosego Bartholomeowa, który powoli zbliżył się do nich.
-Bądźcie pozdrowieni. Gasconie. Josephie. Jam jest Archanioł Gabriel.
Powitał ich, a Lisa zaczęła gładzić swoje ramiona, jakby ogarnęło ją zimno. Gascon nie umiał ruszyć się z miejsca, zaś Inżynier odbił się od blatu, aby podejść do niego i chwycić za ramiona Blacka.
-Wiedziałem! Wiedziałem, że to nie była ułuda! Ty mnie uratowałeś z pałacu!
Powiedział podekscytowany, a choć Gabriel nie podzielał tego entuzjazmu, przypominając sobie wszystkie chwile z nim, mimowolnie parsknął krótkim rozbawieniem. Wtedy też odważył się zbliżyć Wampir, analitycznie go obserwując.
-Gabrielu… to więc prawda…? Ty i Bartholomeow… jesteście jednością…? Wyglądasz jak on…
-No właśnie.

Wtrąciła Lisa, aby za moment dołączyli do nich Azazel i Beatrycze. Joseph znów się zdezorientował, jednakże wampirze zmysły Doktora, natychmiast mu wszystko rozjaśniły.
-Witaj ponownie, Azazelu.
-I Ty, Gasconie.

Odparł mu kruczowłosy, uchodząc gdzieś w cień, aby im nie przeszkadzać. Chyba dopiero teraz, do Lisy i Josepha, docierało, że są w jednym pomieszczeniu z Archaniołem, jak i Pierwszym Spaczonym. Cóż za grono. Gabriel wodził po nich wzrokiem, a powracające wspomnienia powoli przestawały być przyjemne, a napawały go o ból głowy. Zadano mu jednak istotne pytanie, na które musiał chyba ostatecznie odpowiedzieć.
-W czasach minionych, podczas wojny, między moim gatunkiem, oddałem życie za inne Anioły, które musiały się ewakuować z frontu. Zgładził mnie Behemot. Byłem ledwie prochami, spoczywającymi w pustce, aż mój brat, Azazel, scalił mnie z Bartholomeowem Blackiem. Widzicie jego ciało, bo jesteśmy jednością. Choć mam jego wspomnienia, jego… uczucia, to nie jestem nim. Przykro mi, lecz musiałem wyprzeć jego własne “ja”, aby przetrwać. Najpewniej nie da się nas rozdzielić. Nie tak, by jedno i drugie żyło jednocześnie.
Wytłumaczył się, co wywołało ciszę. Joseph zarazem czuł smutek, jak i zadowolenie, że się nie mylił. Gascon i Lisa, chyba byli przybici tym, lecz próbowali teraz to po prostu przyswoić. Azazel postanowił w końcu się odezwać.
-Teraz zaś, Gabriel pomoże nam zgładzić Samaela. Musimy objawić się światu. Aby Zakon zyskał pełne poparcie społeczeństwa…
Wyjaśnił Upadły, a Gabriel znów skupił na sobie światła reflektorów.
-Sam Samael nie jest tak potężny, za jakiego się uważa. Już nieraz umykał przed mym ostrzem. Zasłania się swoimi potępionymi sługami. Musimy się ich pozbyć, stopniowo, aż będzie bezbronny. Lecz wpierw, prawda dla świata.
Jeszcze dodał, a wtedy Lisa chrząknęła.
-A Annabell powiesz…?
Spytała, a to pytanie sprawiło, że Archanioł zamarł na moment. Na to imię i na tę osobę, reagował zupełnie inaczej. Niepokoiło go to.
-Nie jestem Bartholomeowem Blackiem. Ta kobieta żywi uczucia do osoby, której już nie ma. Nie jestem w stanie ich odwzajemnić.
-Ale jesteś bezpośredni….

Mruknęła, choć Azazel wyczuł kłamstwo Gabriela, Jakby wprowadził ich w błąd. A to wywołało na jego ustach uśmieszek. Czyżby potężny Archanioł był tak podatny na sprawy związane z tą kobietą? Nie omieszka zapamietać, a jeśli trzeba, wykorzystać.
-Beatrycze, czy Twój Zakon jest ze mną? Czy udamy się do Waszych przywódców śmiertelników?
Zapytał ostatecznie Saville.

Offline

#74 2020-12-14 19:46:19

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.456

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Omiotła wzrokiem towarzystwo, kiedy weszli, zatrzymując spojrzenie na Lisie. Wyglądała na przybitą. Właściwie Beatrycze się temu nie dziwiła, skoro Black był dla niej jak rodzina. Po kilku latach bez sensownej wieści, jedna drobna nadzieja na to, że go widzi, a potem rozczarowanie. Banalny schemat, a zawsze działa tak samo niezawodnie. Podeszła bliżej, aczkolwiek nie wcięła im się w rozmowę, a konkretniej w ciszę, w której Gabriel zdawał się kontemplować ich twarze i własne myśli.
Wysłuchała historii, która ostatecznie dopełniała wszelkie domysły, które Beatrycze dotychczas starała się ułożyć w logiczną całość. Zerknęła na Lisę i położyła jej rękę na ramieniu. Choć nie znała Blacka, to jednak doskonale rozumiała uczucie bezpowrotnej straty, które teraz gościło w oczach panny Lethis.
Jej uwaga powoli wróciła do aniołów, w miarę jak wrócił też temat samego Samaela. Gabriel w zasadzie przedstawił to, co wcześniej mówiła, dodając do tego oczywiście własne objawienie, ale cóż, wyglądało na to, że wie, co robi. Widziała ten specyficzny wyraz na jego twarzy, kiedy mówił o Annabell, lecz nie umiała jednoznacznie stwierdzić, czym bym wywołany. Gabriel co chwilę wydawał się zmieszany tym, co czuje, a czego nie, toteż robienie założeń wydawało się bezsensowne.
Skrzyżowała z nim spojrzenie.
— Jesteśmy z tobą, Gabrielu — odparła. — Zorganizuję spotkanie w pałacu tak szybko, jak to możliwe... — Spojrzała na Lethis. — Liso, uprzedź Anthonyego i Salvadora.
Bardzo możliwe, że przynajmniej jeden wybierze się z nimi, toteż tym bardziej powinni wiedzieć jak najwcześniej. Oczyma wyobraźni widziała już minę Constantina. Z pewnością nie będzie zachwycony kolejną osobą, która mówi mu, co ma robić.

Offline

#75 2020-12-15 01:02:41

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 87.0.4280.101

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

ROZDZIAŁ VIII: NOWY BÓG

Stolica


MG = Azazel, Gabriel


Wraz z początkiem jesieni, przed pałacem królewskim, przy wielkiej rampie, gdzie było idealne miejsce na przemowy, zebrało się całe miasto. Beatrycze miała lepsze miejsce, bo stała u boku swoich oddanych Łowców, oraz pretendentki do tronu, Daisy, w tym jej przybocznej gwardii, nie musząc cisnąć się z innymi obywatelami. Wszyscy czekali, a cisze przerywały rozmowy, nikt nic nie rozumiał.
-A więc musi zrobić wielkie wejście.
Mruknął Azazel, który zjawił się obok Saville. Każdy czekał, aż drzwi frontowe się otworzyły, a w stronę rampy, zmierzał białowłosy mężczyzna, odziany w ceremonialne szaty ozdobne. Daisy i Constantin byli poddenerwowani, w końcu sama wizyta Beatryczew i Gabriela, wzbudziła niemałe zamieszanie i z początku, niedowierzanie. W końcu, ikona spotkania, zatrzymała się na widoku wszystkich. Cisza trwała, a ten ich obserwował. W końcu, każdy zaczął słyszeć w głowie jego głos:
-Jestem Gabriel, ten którego znacie, jako Archanioł. Powróciłem, lecz nie jako zwiastun końca, lecz nadzieja na to, że powstrzymamy zagładę. Allanor jest zagrożony, bowiem nadciąga Samael, ten znany przez was Panem Ciemności, jak i jego generałowie i poplecznicy. Zakon Łowców robi wszystko, by uchronić was, abyście mogli się cieszyć codziennością, niczego nieświadomi. Jednak zagrożenie jest zbyt duże, abyście mogli dalej żyć w niewiedzy. Stańcie bowiem śmiertelnicy, w obronie Allanoru, u boku mojego, jak i Zakonu. Stańcie lub umrzyjcie, będąc pokarmem dla plugawych istot. Uchrońcie swe potomstwo lub już teraz, poderżnijcie im gardła. Stańcie po stronie jasności lub mroku…
Wtedy wszyscy dostrzegli jego skrzydła, białe, oraz czarne, a to wywołało jeszcze większe poruszenie, jakby przemowa w ich głowach, to było za mało. O dziwo, Gabriel wdarł się nawet do umysłów Łowców…
Ludzie zaczęli krzyczeć, "to anioł!" lub "bóg powrócił", lecz te słowa tonęły w setkach innych komentarzy. Gabriel wodził po nich wzrokiem, a towarzystwu Beatrycze, odjęło mowy. Azazel zaś westchnął.
-To teraz, ta gorsza część. Gabriel w swej doskonałości nie przewidział, że ludzie mogą nie być na to psychicznie gotowi.- Wyjaśnił Saville skąd ta chwila stagnacji, a jego wzrok, powędrował zaraz na osobnika, który był na dachu jednych z oddalonych domostw. -Ktoś nas obserwuje. Nie słyszę jego myśli. Albo to Demon, albo kolejny spaczony…
Powiedział nagle, choć punkt na którym się skupił, zdawał się być zbyt odległy dla ludzkich oczu Mistrzyni.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
wiercenie studni głębinowych krosno | medycyna pracy ursynów | regały paletowe | reklama internetowa nikkshow | pizza dowóz kraków Bronowice