Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#76 2020-12-15 01:45:39

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.456

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Atmosfera wyczekiwania była dziwnie gęsta. Beatrycze nie lubiła czekać, zwłaszcza w tłumie. Człowiek nabierał wtedy przeświadczenia, że każdy wokół zaczyna się na niego gapić. Pewnie dlatego, że sam też tak robił, nie mogąc znaleźć ciekawszego punktu do zawieszenia wzroku. Nagle jednak odwróciła głowę, słysząc Azazela tuż obok. Gdyby była tu sama, pewnie przyprawiłby ją w ten sposób o mały zawał. Faktycznie musiał, miała tylko nadzieję, że nie przesadzi.
W końcu i się zjawił. Robił teraz znacznie lepsze wrażenie niż w Parri La Noise, ale Beatrycze chyba wolała tę poprzednią wersję. Ta wydawała się przystrojona na pokaz. To był figurant, mający urzec ludzi, nie prawdziwy Gabriel... A przynajmniej prawdziwy ten obecny. Drgnęła nieznacznie, kiedy słowa Archanioła w charakterystyczny sposób obiły się wewnątrz jej umysłu. Zerknęła na Azazela, by zaraz znów skupiając się na mowie białowłosego. Brzmiało to nawet dobrze, póki nie przeszedł do ostatnich zdań, po których zapadła chwila ciszy. Saville na chwilę przymknęła ślepia, słuchając podnoszących się głosów ludzi, którzy już teraz zaczęli wymyślać najróżniejsze bzdury.
— To idzie w złą stronę... — szepnęła. Gabrielu, oni się boją, nie rozumieją... — zaryzykowała, choć nie miała pewności, czy to na pewno zadziała. Zaraz też jej wzrok ponownie wylądował na Azazelu, a potem na dachach budynków. — Bractwo Cieni? — mruknęła, przypatrując się na próżno. — Nie widzę go. Ale jeśli to szpieg, trzeba go schwytać.
Spojrzała na niego, jako że był tu jedynym, który wiedział, dokąd iść. Aczkolwiek to raczej nie był Cień. Skoro nie mogła go zobaczyć, on ich również.
— Jeśli nas obserwuje z takiej odległości, to demon. Człowiekowi nic by z tego.

Offline

#77 2020-12-15 11:55:49

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 87.0.4280.88

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Azazel, Gabriel


-...nie jestem bogiem, jak wielu z Was uważa, lecz istotą wyższą, jednym z Waszych stworzycieli! Nie ima się mnie śmierć jak zwykłego śmiertelnika, a jednak, chcę Wam pomóc! Nie jestem też złem, reprezentuję jasność, którą macie także Wy, w sercach. Lecz potępione istoty zrobią wszystko, aby zgasić te ostatnie iskry. Powróciłem, bo czasie dłuższym, niż sam jestem pojąć. Uwierzyłem, że mam tu do odegrania swoją rolę. Więc i Wy uwierzcie w moje słowa, bo choć zdajecie się pogrążeni w tym chaosie, jedno powinno być Wam znajome. Poczucie zagrożenia. Wiecie czym zajmuje się Zakon, wiecie co trapi każdego, nawet pachołka. Istoty, które zwiecie Demonami, nie będą czekać, aż mi zaufacie. One po prostu zaatakują. Wesprzyjcie więc Zakon, wesprzyjcie swoją ojczyzne, wesprzyjcie też mnie!
Rozbrzmiał głośniej, w głowach zebranych, a mimo to, ludzie wciąż krzyczeli o bogu, o tym, że zjawił się wybraniec, że to koniec ludzkich cierpień, wielu ludzi, kobiety i mężczyźni, zaczęli padać na kolana, składając ręce błagalnie, modląc się do niego. Może nie udało się im wiele pojąć, ale z pewnością, zrozumieli jasny przekaz. Że zagrożenie jest realne, a im grozi niebezpieczeństwo. To już był sukces, a przynajmniej będzie nim, na dłuższą mete. Constantin spojrzał na Daisy, którzy sami nie wiedzieli co do końca mają robić. Przyjęli Gabriela jak jakiegoś mesjasza lub nowe wcielenie boga, który powrócił.
-Nie mogę Ci pomóc, muszę zostać przy Gabrielu. Tylko ja mogę z nim porozmawiać, aby mu podpowiedzieć, nim tłum go wyniesie na rękach. Idź to sprawdź, aleja Bune 31.
Odparł Azazel i zszedł trochę na dalszy plan. Beatrycze raczej nie miała co tracić tutaj czasu, zostawiając to w rękach boskich istot. Jedyne co mogła, to sprawdzić obserwatora…


Jeśli Mistrzyni wyminęła cały tłum, oddalając się od pałacu, na ulicy Bune, pod lokalem 31, musiała odszukać ciekawskiego. Jednak zmysł węchu, szybko dał o nim znać, na zadaszeniu jednego z domostw. Był to mężczyzna, z lekkim zarostem, lecz nie sposób było dostrzec jego oczy, które skryły się pod kapturem. To co było charakterystyczne, to metaliczne zdobienie na jego piersi, przedstawiające dwa anioły, które na siebie nacierają w boju. Osobnik spostrzegł Beatrycze, obdarzając ją lekkim uśmiechem, po czym szybko ruszył w górę, wspinając się na położoną jeszcze wyżej dachówkę, podejmując się chyba próby ucieczki.

Offline

#78 2020-12-15 12:30:27

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.456

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Na moment zawiesiła wzrok na Azazelu, by w końcu wyłapać adres, pod którym przesiadywał ich nowy znajomy. Oczywiście, że nie traciła czasu, szybko wycofując się między szeregi Łowców, by zaraz znaleźć się między ludźmi. Byli na tyle zaabsorbowani słowami Gabriela, że nie było problemem bezkonfliktowo ich powymijać, czasem tylko musiała lawirować albo w ostatniej chwili odsuwać się od kogoś, kto postanowił oddać hołd Archaniołowi...
Obawiała się, że to się tak skończy. Cud, że nikt jeszcze nie zaczął krzyczeć "demon" na widok jego blizn i krwawego oka. Choć pojawienie się teorii spiskowych to pewnie też kwestia czasu, w miarę jak zaczną się pojawiać ofiary w ludziach pomimo obecności Gabriela w mieście. Oni myślą, że ich uchroni, ale przecież nie zdoła ochronić wszystkich. Dopatrują się w nim boskiej istoty, którą co prawda jest, ale znacząco przeceniają jego możliwości. Bądź co bądź, Gabriel jest jeden. I nie jest Bogiem.
W końcu znalazła odpowiednią ulicę, a potem też wejście do kamienicy. Charakterystyczny zapach siarki wiódł ją jak po sznurku, po raz kolejny dając dowód swej niezwykłej przydatności. Klatka schodowa zaprowadziła ją na szczyt, gdzie była już prosta droga na sam dach. Stanąwszy na dachówkach, Beatrycze szybko spostrzegła postać mężczyzny w nietuzinkowym stroju. Nie potrafiła jednak go z nikim skojarzyć.
— Czekaj — rzuciła za nim i szybko podążyła śladem tajemniczego jegomościa, a symbol na jej dłoni rozżarzył się delikatnie. Podejrzewała, że stanie na szczycie dachu, lecz jeśli zdecydowałby się uciekać na sąsiednie budynki, Saville również się nie zawaha. — Stój!
Trzeba było przyznać, że ozdobne elementy na jego ramionach i obojczyku nie dawały spokoju już teraz. Już sam fakt, że dziś nikt nie ubiera na siebie kawałków żelastwa sprawiał, że gość wyglądał jak wyrwany z innej epoki. W dodatku ta scena pojedynku... ciężko było uwierzyć, by była przypadkowa.

Offline

#79 2020-12-15 14:17:07

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 87.0.4280.88

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Nieznajomy


Mężczyzna nie reagował na zawołania Beatrycze, wciąż wspinając się po dachówkach, a czasem przeskakując po gzymsach. Saville mogła dostrzec, że aktywował swój symbol spaczenia na lewej dłoni, co ułatwiało mu refleks, a mogłaby przysiąc, że ten złośliwie posyłał jej uśmieszki, z każdym płynnym przejściem dalej, które jej mogło sprawić kłopot. Co ciekawsze, wcale nie śpieszył się dosyć bardzo, bo gdy zyskiwał stosowną odległość, zwalniał, jakby miała za nim nadążyć. Z pewnością, w kwestii takiego poruszania się, był już doświadczony. Nabrał jednak prędkości pod koniec, aby zeskoczyć z jednego z domu, przelatując nad murkiem i lądując w zamkniętym zaułku. Saville mogła wykorzystać murek, aby przeskoczyć na niego i dołączyć do niego na ziemi. Jakkolwiek wykonała manewr, z początku nieznajomy był odwrócony plecami, zaś z jego ramienia zwisała peleryna, w podobnym kolorze do kaptura. Ale za moment, odwrócił się w jej stronę, zaczynając wolno klaskać.
-Vabene! Myślałem, że będzie gorzej. Mimo to, jestem zaszczycony, mogąc spotkać Viccorti.- Powiedział, a już pomijając jego obce słowa, które zgrabnie w to wplatał, miał wyczuwalny, obcy akcent. Nie mówił jak typowy Allanorczyk, jakby nie pochodził stąd. -Proszę mi wybaczyć, moje braki w… słownictwie. Wciąż się go uczę.- Dodał wyjaśnienie, a kolejno zsunął z głowy kaptur, ukazując brązowe, wręcz czarne oczy, oraz włosy, podobnego koloru, zaczesane do tyłu, sięgające za uszy. -Musiałem odciągnąć nas od ciekawskich oczu, lecz nie spodziewałem się, że tak szybko zostanę dostrzeżony. Besto! Gdzie moje maniery. Viccorti, zwę się Cesare Pallvacini da Lucii, jestem Mentorem i zarazem członkiem, Zakonu Starożytnych.
Ukłonił się lekko, na znak szacunku, po czym zawiesił na niej ciemne spojrzenie.


Vabene - gratulacje
Viccorti - Mistrzyni
Besto - dosyć
da Lucii - z Lucji (prowincja na południu)

Offline

#80 2020-12-15 17:05:34

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.456

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Dała sobie spokój z wołaniem, woląc skupić się na samym pościgu, choć ten szybko zaczął wyglądać jak udawany. Widziała, że mężczyzna zwalnia co jakiś czas, a z tego co wyczyniał, łatwo było wywnioskować, że raczej nie musiał tego robić. Przeniosła nieco więcej uwagi na otoczenie, które mogło skrywać jakąś zasadzkę. Nie było jednak wiele czasu na rozglądanie się, co tylko dodało adrenaliny całej gonitwie. Zdecydowanie miała mniejsze doświadczenie, ale nadrabiała to determinacją i szybkim przyswajaniem nowej wiedzy.
W końcu mężczyzna skierował się ku ziemi. Saville zeskoczyła najpierw na kamienny murek, z którego gładko przeszła na grunt. Wyprostowała się niespiesznie, temperując oddech, który instynktownie chciał przyspieszyć. Stali tak przez moment, aż nieznajomy nie zwrócił się w jej stronę. Delikatnie zmarszczyła brwi, w pierwszej chwili odbierając klaskanie jako kpinę. Jego słowa jednak i głos mówiły co innego.
Obcokrajowiec. Tego się nie spodziewała. Po co ktoś miałby zadawać sobie tyle trudu i przede wszystkim, kiedy... Obserwowała uważnie każdy jego ruch, bardziej jednak z zainteresowaniem niż nieufnością. Wydawał się mówić szczerze, w dodatku jego twarz też tak wyglądała. Zakodowała skrupulatnie wszystkie informacje na jego temat. Zakon Starożytnych...
Wygasiła symbol.
— Beatrycze Saville, Mistrzyni Zakonu Łowców... — Również się skłoniła. — Ale to pewnie już pan wie. — Ponownie utkwiła spojrzenie w jego ciemnych oczach. — Co pana sprowadza, panie Cesare? I dlaczego w taki sposób?
Których konkretnie ciekawskich oczu chciał uniknąć? To wydawało się dziwne, to wręcz rzucało cień na wszystkich pozostałych zgromadzonych na placu. W pewnym sensie. Jeśli miałaby strzelać, uznałaby, że chodzi o władze Allanoru. Może Kościół albo Inkwizycję, chociaż te ostatnio cichły. Na moment znów zerknęła na jego napierśnik. Biorąc poprawkę w formie Zakonu, miał on znacznie jaśniejsze znaczenie. Być może był odniesieniem do samych początków. Nie o tym jednak teraz...

Offline

#81 2020-12-15 17:36:43

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 87.0.4280.88

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Cesare Pallvacini


Mężczyzna znał jej imię i nazwisko, choć przyjął je, jak należało, upewniając przynajmniej informacje, które na jej temat miał. Tak, czy inaczej, przeszedł kilka kroków, aby zaraz usiąść na jednej z beczek. Jego symbol już dawno wygasł, jak można było zauważyć.
-Jak rozumiem, jedyna Viccorti w Allanorze. Rada Starszyzny, to już raczej nieaktualna sprawa. Muszę przyznać, Nanci, że dźwigasz ogromne… brzemię.- Odpowiedział, aby zaraz skupić się na jej kolejnych słowach, podpierając o własne kolano. -Pragnę wyjaśnić, że Zakon Starożytnych, to najbardziej poinformowana organizacja we wszystkich prowincjach ościennych. Presco, słyszeliśmy o zagładzie Zakonu Łowców przed wieloma latami, w niejakim Evermoon. Rozważaliśmy, aby wysłać nasze oddziały do Allanoru, aby nie pozostawiać go na pastwę Carcaros, jednakże szybkie odrodzenie Łowców, było niemałą niespodzianką.- Zaczął tłumaczyć, po czym wskazał swoją dłoń, dając chyba ostateczną przesłankę, że Zakon Starożytnych, w istocie był tym samym co Zakon Łowców, tyle że u południowych sąsiadów. -Jak wspomniałem, Viccorti, jestem Maestro, nie wiem, czy wiesz, lecz pełnię tą samą funkcję, co Ty, Nanci. Z tą różnicą, że nie jestem jedyny w swoim rodzaju. Nie tak jak Ty, Beatrycze. Przebyłem długą drogę z Lucji, z dwóch powodów. Zakon Starożytnych, chciał znać obecną sytuację Allanoru. Widząc powrót Gabriela, zaczynam wątpić, aby mieli mi zawierzyć na słowo. Sądziłem, że rozmowa z Tobą, pomoże mi w tym.- Zaśmiał się krótko, lecz nie przerywał. -A drugą rzeczą, jest święty Partolanse… znaczy, pastorał Michaela.
Spojrzał na nią bardziej uważnie, jakby szukał odpowiedzi w jej oczach, albo nowej reakcji.


Nanci - Pani
presco - inaczej
Carcaros - Demonów
Maestro - Mentor
Partolanse - Pastorał

Offline

#82 2020-12-15 19:58:54

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.456

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Kiwnęła twierdząco głową, by po chwili również przejść nieco na bok, gdzie znalazła sobie siedzisko na jakieś wyższej skrzynce. Miał rację, choć sama raczej by tego nie przyznała. Nie do faktu, że brzemię władzy i decyzji jest cięższe, niż wygląda. Nie póki sama musi je nieść, a inni upatrują w niej przewodnika.
— Nie tylko dla was, ale i dla samych Allanorczyków — uzupełniła kwestię niespodzianki, na chwilę kierując wzrok na jego symbol. — A więc jesteśmy jednym i tym samym... Choć nie słyszałam o was wcześniej. — Pokiwała z wolna głową i podciągnęła do siebie jedno kolano, by móc je sobie wygodnie objąć rękoma. Słuchała jego wyjaśnień, z których wynikało, że Starożytni dzielili władzę na coś na kształt Rady Starszyzny. Cóż, to dawało im pole do manewru, mogli wysłać Cesare bez pozbawiania się rządzących na miejscu.
Na ostatnie hasło, jej oczy otwarły się delikatnie szerzej. Słyszała legendę o pastorale, lecz... to była jedna z tych legend, które przeszły już do działu bajek. Nikt w nią nie wierzył i nikt nie miał nawet tropu na jej temat... ale czy na pewno? Ostatecznie szukano go na ślepo, wedle doniesień ślad po nim zaginął, a przecież świat jest wielki, nie ogranicza się tylko do Allanoru i jego pustkowi.
— Zakon Starożytnych chce go zdobyć? — Uniosła lekko brew. — Ci, którzy nadal wierzą, że w ogóle istniał, twierdzą, że wiedza o jego położeniu przepadła razem z Pierwszym Łowcą. Nie przeczę, że Pastorał byłby nieoceniony w walce z demonami, ale nie wiem, czy mamy czas, by godzinami przesiadywać w bibliotekach, mogąc i tak nic nie znaleźć. — Umilkła na moment. — Wciąż nie powiedziałeś, od czyich ciekawskich oczu nas odciągasz, Cesare... — Ponownie zrobiła pauzę, dając mu szansę na ewentualną odpowiedź. Nad drugą z poruszonych kwestii pewnie też zatrzymają się na dłuższą chwilę. Wydawała się nawet trudniejsza niż sprawa Pastorału. — Sama sytuacja nie jest ani dobra, ani beznadziejna, choć... ostatnimi dniami nieco lepsza. Jeśli zaś chodzi o historię Gabriela... To obawiam się, że wytłumaczona wypadnie jeszcze mniej wiarygodnie. — Uśmiechnęła się pod nosem. — Został wskrzeszony z pomocą człowieka... Jeden z nas, Bartholomeow Black, zwany też Ostatnim Łowcą, odnalazł prochy Gabriela i... poświęcił siebie... stając się jego reinkarnacją. Byłoby łatwiej tłumaczyć, gdybym to widziała. Tak czy inaczej, jak już słyszałeś, Gabriel zgodził się nas wesprzeć w walce z Samaelem — wyjaśniła o tyle, o ile mogła, by było to zwięzłe i logiczne.

Offline

#83 2020-12-15 20:53:11

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 87.0.4280.88

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Cesare Pallvacini


Jej niewiedza na temat odległych “kuzynów”, wcale go nie zdziwiła. W końcu, była nową Łowczynią, wszystkiego dowiadywała się na świeżo, więc potrzebowała tylko wyrozumiałości.
-Rozumiem. Nie różnimy się bardzo, walczymy z Carcaros już od połowy tysiąclecia, gdy tylko nauki Unos, zostały przez jego uczniów przekazane w innych zakątkach świata. Sam ród Łowczych, uznawał obywateli Lucji za dzikich, między innymi, nas, lecz prawda taka, że Allanor pozostał zamknięty na resztę, strasznie odizolowany, a jego zakonnicy, wcale nie lepsi.- Tłumaczył, składając dłonie w piramidę, która uwieczniła dwa anioły, na jego kirysie. -Wolność, pokój i rozumowanie. Trzy doktryny, spajające Zakon Starożytnych w idealny wzór. My nie podążamy za ślepym opanowaniem świata we własnych rękach, zamiast tego, zakładamy, że możemy go całe życie poznawać, a na to pozwala nam wolna wola. Wartości, które chronimy, a które Carcaros chcą nam odebrać.- Ułożył dłonie ponownie na kolanach. -Zakon Łowców, niestety, porzucił rozumowanie. Bez jednej z zasad, nie można zachować dwóch pozostałych. Stali się zachłanni, próżni i aroganccy. A to, ich zgubiło.
Wytłumaczył, na czym polegała ogólna wartość ich ideologii, a jak w ich odczuciu, postrzegano Łowczych. Mimo to, skupił się już na kolejnej wypowiedzi Beatrycze.
-Pragniemy ukryć Partolanse, nim ktokolwiek wykorzysta go do niecnych celów. Unos sprytnie ukrył artefakt, ale świat idzie do przodu, nawet Kostury Tworzycieli nie są bezpieczne. Opuściłem Lucję, aby zgłębić informacje na jego temat. Liczyłem, że wiesz więcej ode mnie. Besto, porzućmy tę myśl na ten moment.- Powoli wstał, ale tylko po to, aby rozprostować nogi, bo łatwiej mu się myślało, będąc na chodzie. -Wpadłem na trop Bractwa Cieni. Rozumiem, że stanowią zagrożenie dla sprawy. Ich poglądy przeczą wszystkiemu, co trzyma harmonie. Natrafiłem na dwóch, podczas moich poszukiwać Ciebie, Viccorti. Musiałem ich zabić, lecz jeden z nich, wyznał mi, mniej więcej co się dzieje.- Podszedł powoli do bramki, zerkając, czy nikt nie zakradł się do zaułku. -Jak walczyć z Carcaros i organizacją jednocześnie…?
Spytał sam siebie, tak właściwie, po czym w spokoju wysłuchał jej wyjaśnień dotyczących Gabriela. Odwrócił się do niej, skupiając na niej brązowe oczy.
-Słyszeliśmy o Bartholomeowie Black, lecz nie o czymś takim. To brzmi niewiarygodnie. Mimo to, nie mogę wrócić, nie ukończywszy mojego zadania. Choć… to może moja własna ambicja. Nikt mnie tu na siłę nie trzyma. Jednak jeśli znajdę jakiekolwiek informację o Partolanse, będzie to dosyć pomocne dla nas wszystkich. Nie chcę jednak już tracić Twojego… fin.


Unos - “Pierwszego”
fin - czasu

Offline

#84 2020-12-16 17:41:24

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 71.0.3770.456

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

To, że Allanorczycy nie mieli racji co do zagranicznych sąsiadów, wcale jej nie zdziwiło. Nie aż tak, jak już się nad tym zastanowiła. Izolacja faktycznie istniała, choć nie tylko ze względów politycznych, to sam Cesare był dowodem, że to polityka głównie ograniczała ich kontakty.
Patrzyła na jego dłonie przez chwilę, kiedy tłumaczył doktryny swojego Zakonu. Brzmiało to bardzo dobrze, ale jednocześnie wskazywało, że Starożytni sami mocno izolują się od społeczeństwa. W końcu w konfliktach nie da się pozostać neutralnym. Taka nastawienie zwykle po cichu wspiera gorszą ze stron. A jednak poznawanie świata było czymś, z czym jak najbardziej mogła się utożsamić i gdyby nie wizja apokalipsy, z przyjemnością nadal składałaby w całość fragmenty z przeszłości, dopasowując je do dni dzisiejszych, a może nawet przyszłych. Rozpracowując na składowe. Ta spuścizna Skrybów raczej jej nie opuści.
Cesare miał rację. Łowcy chcieli sięgnąć po zbyt wiele i zapatrzeni w swój cel, przestali patrzyć pod nogi. Lecz kiedy ich rozmowa przeszła do kwestii Pastorału, Beatrycze zaczęła widzieć analogię, która chyba umykała Pallvaciniemu. Nie zdążyła jednak o tym powiedzieć, gdyż ten chciał przejść dalej. Powiodła za nim wzrokiem.
— Wiesz, kim byli? — zainteresowała się owymi nowymi trupami, wodząc za nim wzrokiem. — Nie tracisz. Jeśli coś znajdziesz, przyjdź proszę do mnie... Pomogę ci szukać. Ta wojna nie dotyczy tylko Allanoru i nie możemy jej przegrać, bo zgubimy naszych ludzi. Ale... — Zeszła ze skrzynki. — Ciężko będzie znaleźć równie dobrą kryjówkę, co stałoby się nowym priorytetem, zwłaszcza patrząc na politykę Bractwa Cieni. Tak czy inaczej... — Zatrzymała się przed nim. — Kiedy następnym razem będziesz mnie szukać, sprawdź w Parri La Noise — dodała, choć o tym też z pewnością już wiedział. Na twarzy Beatrycze gościł delikatny uśmiech, ale tylko na chwilę, zanim wszelkie sprawy, o których właściwie rozmawiali, na powrót nie zaprzątnęły jej myśli.
Już wcześniej rozważała, czy Pastorał zwyczajnie nie spoczywa w grobie Pierwszego Łowcy. Fakt, że nikt nie zna jego imienia i nie ma pojęcia, gdzie leży, wydaje się bardzo sugestywny. Być może jest gdzieś na Pustkowiach, tu lub gdzie indziej, w jakiejś dziurze, której nie ma nawet na lokalnej mapie. Pierwszy mógł po prostu z nim wyjechać, zgubić trop i udać się gdziekolwiek, świat był ogromny. Wątpiła również, żeby których ze znanych im nieśmiertelnych coś o tym wiedział. Znaleźli się w sytuacji przyparcia do muru, chociaż... Patrząc szerzej i dalej, jego wykorzystanie mogłoby być równie niebezpieczne, co ryzyko wczesnej klęski. Dlatego też niespecjalnie podobał jej się pomysł Cesare, nawet jeśli on sam faktycznie nie chciał użyć Pastorału. Odszukać potężny artefakt tylko po to, żeby przełożyć go w inne miejsce. W znane sobie miejsce. Najbardziej poinformowana organizacja.

Offline

#85 2020-12-17 20:06:42

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 87.0.4280.101

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Cesare Pallvacini


Na jej pytanie, lekko spochmurniał, bo nigdy nie było lekko mówić o kimś, komu odebrało się życie, chyba że było się psychopatą.
-Nikim konkretnym, tylko że mówili za dużo i za głośno, Nanci. Przyznam, że zaskoczyło mnie ich… spaczenie. Nie umieli się jednak tym dobrze posługiwać. W Lucji kiedyś był… Kult Bafometa, ale to minione czasy. Bractwo Cieni wydaje się groźniejsze.
Odpowiedział, aby zaraz wyłamać furtkę, która umożliwiła opuszczenie tego zaułku. Nie wyszedł jeszcze, słysząc jej propozycję, która wywołała uśmiech na jego twarzy.
-Ryzyko nadejścia Carcaros, walka z obcą organizacją… w dodatku chcesz szukać Partolanse, Viccorti? Przyznam, że mój podziw dla Ciebie z każdą chwilą rośnie.- Ułożył dłoń na napierśniku i obniżył głowę, aby zaraz, głęboki kaptur znów skrył jego włosy i oczy, pozostawiając tylko lekki uśmiech. -Stara katedra. Zapamiętam. Ciao, Viccorti.
Rzucił jeszcze, po czym ruszył wzdłuż uliczki, aby zaraz zniknąć w cieniu. Beatrycze z kolei, mogła wracać teraz pod pałac, gdzie debaty bosko-ludzkie nadal trwały, lecz Gabriel zdawał się pławić w randze boskiej, do której go wynieśli…


Ciao - Żegnaj


****


ROZDZIAŁ IX: ANIOŁY I DEMONY

Stolica


MG = Anthony Winston, Salvador de Rune, Lisa Lethis


Przemowa Gabriela miała dwojaki skutek. Z jednej strony, obywatele nie wałęsali się samotnie, mając czujne oko na sąsiadów, czy aby nie są opętani, z drugiej zaś, zaczynał się rodzić kult Archanioła, kiedy to pod pałac, znoszono kwiaty, tworząc coś na wzór ołtarza, gdzie coniektórzy wznosili modły. Kościół zaadoptował ten koncept, przypisując ten zaszczyt ich wierze. Tak, czy inaczej, Zakon Łowców kontynuował zadanie, zyskując kolejnych nieśmiałych, lecz uduchowionych, rekrutów. Trop doprowadził garstkę z nich, do dębowych lasów, na cmentarzysku, całkiem nieopodal Stolicy, gdzie kroczyli wśród mgły…
-I ten Cesare nie mógł nam pomóc? Co za człowiek.
Marudził Winston, ze strzelbą w rękach.
-Miał swoje zadanie. Kogo się tu spodziewamy…?
Zapytała Lisa.
-Zdaniem Azazela, gdzieś tu jest Mastema i Za'afiel.- Odparł Salvador, przewodząc kilkoma młodszymi Łowcami. -Spróbujmy je odprawić, w ostateczności, skrzydlacze zainterweniują.
-Z Mastemą już raz mi się udało. Jak trzeba, spale go znowu.
Mruknął Anthony.

Offline

#86 2020-12-23 01:11:48

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 85.0.4183.127

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Chwilowo sytuacja z Gabrielem nie była zła. Biorąc pod uwagę sprawne zagranie Kościoła, była nawet niezła, ale Beatrycze i tak pozostawała sceptyczna. Czy może raczej ostrożna. To prawda, że szanowała Archanioła, ale też wewnętrznie dystansowała się od jego osoby. Kiedy inni z uśmiechem na ustach zasypywali go kwiatami, Saville pozostawała przy zwykłej grzeczności, a ta szerząca się opinia publiczna dawała się budzić dziwny niepokój. Choć... może to tylko przez to, że nie umiała utożsamić się z jego bezduszną częścią natury. Tylko albo właśnie...
Nie Gabriel jednak chodził jej teraz po głowie, a dwójka Upadłych, których przyszli odnaleźć. Poprawiła ułożenie broni w ręku i po raz kolejny rzuciła okiem wokoło. Las milczał.
— Mnie zastanawia jak można rozważać przysłanie pomocy przez kilka lat — mruknęła w kwestii Cesare. Albo Starożytni mieli nie aż tak świeże informacje jak się chwalił, albo nie do końca radzili sobie z podejmowaniem decyzji. Zerknęła na de Rune, przy którym szło jeszcze czterech Łowców, po chwili jednak przeniosła wzrok na Winstona. — Tym razem będzie ostrożniejszy... — Umilkła na moment. — Mam nadzieję, że nie zdążył tu nikogo uwięzić...
Jej głos przycichł, bardziej mówiła to do siebie, głośno myśląc. Ilu ludzi mogło tu chodzić ostatnimi dniami? To nie było popularne miejsce, ale wciąż skrywało w sobie szczątki, to zwykle wystarcza. Trzeba przyznać, że dobrze wybrali. Cisza, spokój i samotna ofiara od czasu do czasu. A teraz oni pchali się w samo centrum tego demoniego gniazda.

Offline

#87 2021-02-01 23:58:39

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 88.0.4324.104

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Salvador de Rune, Lisa Lethis


Musieli więc liczyć na to, że nie było żadnych ofiar w cywilach. Jednak ich akcja miała należeć do tych zorganizowanych, ósemka Łowców w operacji, dwa Demony do pochwycenia, opuszczone cmentarzysko. Idealnie, prawda? Chyba, że…
-Czujecie to…? To chyba, nie…
Powiedział Winston, choć może tylko on wytężył węch na tyle, aby spośród samych siebie, wyłapać kogoś jeszcze.Każdy tylko uścisnął broń lub przytulił ją bardziej do siebie, podchodząc do sprawy bardziej czujnie. Coś zaszeleściło w nierównej roślinności, która wdarła się na teren tej nekropolii.
-Tam!
Zawołał Salvador, celując w pomnik, który przedstawiał wielkiego anioła z kamienia, który rozkłada ręce. Tuż pod nim, stał osobnik w kapturze, odwrócony plecami.
-Kim jesteś?!
Spytał Anthony, ale ten ktoś nie odpowiadał. Jednak od niego też czuć było siarczysty zapach. Był milicjant zaczął stawiać powoli kroki w jego kierunku. Jednak inni Łowcy już zaczęli się odwracać w różne kierunki, myleni przez zmysły. Winston też stracił orientację co się dzieje, zaś Salvador zbliżył się do Lisy, aby ją osłaniać w razie czego.
-Zawsze upewnij się, że ten do którego celujesz, jest sam.
Powiedział nagle nieznajomy, odwracając się w ich stronę. Saville mogła już bardzo dobrze znać złotą maskę, która skrywała się w ceniu pod kapturem. Niebieskie oczy obserwowały ją, a nie Anthony’ego, ponieważ nie czuł takiej potrzeby, aby się obawiać o swoje życie. Zaraz wokół nich pojawili się inni uzbrojeni ludzie, których uniformy były zbliżone do tego, co nosił Wielki Mistrz. Bractwo Cieni liczyło około siedmiu, wliczając Felixa. Zrobił się prawdziwy kocioł, ponieważ w tym chaosie każdy do siebie celował, rozproszony i nie wiedzący, w kogo dokładnie mierzyć. Atmosfera była jak zapalnik, wystarczyło pstryknąć. Wielki Mistrz zaś, oparł się o posąg kamiennego anioła.
-Głupim by było, nie spodziewać się Zakonu w tym miejscu. Tak się składa, że my też szukamy Mastemy i Za’afiela.- Znów zaczął mówić, po czym popatrzył po innych Łowcach. -Nie próżnowałaś z Kosturem Tworzyciela…
-Zamknij jadaczke, dupku.
Warknął de Rune, natomiast Winston milczał, wpatrując się w jego chłodne oczy. Sam dalej nie wierzył w to wszystko. Pierwszy raz widział Felixa od… odkąd odszedł, tamtej nocy. Jak on teraz wyglądał… jak jakaś zmora.
-Felixie, my chcemy tylko powstrzymać Upadłych…
W końcu się odezwał, skupiając na sobie spojrzenie Felixa.

Offline

#88 2021-10-16 13:59:32

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Okolica zdawała się spokojna. Nie lubiła takich chwil, to zwykle usypiało zmysły i pozwalało błądzić umysłowi, podczas gdy zagrożenie tylko czekało, by wyskoczyć ze swej kryjówki. A jednak skupiona na demonach, nie wzięła chyba pod uwagę możliwości spotkania kogoś z goła innego. Przynajmniej nie tak od razu.
Jej wzrok wylądował na Winstonie, a zaraz też na nagrobku z aniołem. Lecz skoro osobnik był pilnowany, sama również pomknęła oczyma do innych punktów. Było jasne, że nikt nie stoi w tak nonszalancki sposób, jeśli nie ma wiele asów w rękawie. Te właśnie zaczęły ich otaczać, lecz Saville nie podnosiła własnej broni, pozostała spokojna.
Spojrzała na niego znów, kiedy się odwrócił, a wtedy oczy potwierdziły to, co już zakładały uszy. Wielokrotnie myślała o tym, jak będzie wyglądać ich kolejne spotkanie, lecz niewiele dobrego z tych wizji wychodziło. Choć wątpiła, by miał pretensje o swoją godność, to jednak sytuacja z kopalni wykopała rów między ich wzajemnym zaufaniem i pokładaną nadzieją. Zgadywała jednak, że szukali demonów, zresztą sam to powiedział. Chociaż może nie tylko ich, to była jedna z najbardziej niepokojących myśli.
Nie przerywała mu. Obserwowała uważnie jego błyszczące w mroku maski ślepia. Warczenie Salvadora chyba nie było dla nikogo niespodziewane.
— Bez nerwów... — rzuciła tylko, za chwilę zerkając po Winstonie. Trafił w punkt. — Jak wszyscy tu obecni — przytaknęła, zaraz przenosząc spojrzenie z powrotem na Felixa. Niespiesznie ruszyła w jego stronę. — Chyba że szukałeś ich z innych powodów? Lecz niezależnie od tego... — Zatrzymała się parę kroków przed nim. — Skoro nie zamierzacie przed nimi klękać, głupio byłoby się wzajemnie pozabijać tuż pod nosem dwóch demonów. — Zawiesiła na nim wzrok, oczekując, że zrozumie przekaz i może nawet sam wyjdzie z jasną propozycją. Nie zamierzała im zaufać, to byłoby za wiele, ale odłożenie broni na tę chwilę i podwojenie swoich sił brzmiało rozsądnie. Nawet jeśli mieliby działać oddzielnie, demony były dwa, dla każdego wystarczy.

Offline

#89 2021-10-16 19:32:04

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.71

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Salvador de Rune, Lisa Lethis, Felix


Słowa Winstona były spokojne, przygnębiające i dobitne. Rozbrzmiał w nich smutek zmieszany z zawodem. Nie tego oczekiwał, prawda? Nie tym był ich kochany Felix, czym pragnęli. Żeby ktoś, kto zawsze podpierał ściany na uboczu, stał się teraz ich arcywrogiem. Tak, z pewnością, choć chciał wyzbyć się tych myśli. To nie miało już przecież znaczenia.
Zaraz jednak jego niebieskie oczy spoczęły na Beatrycze, która zdecydowała się podejść do niego, czym wzbudziła niepewność innych członków Bractwa, lecz zakapturzona kostucha wzniosła łagodnie rękę, aby się przypadkiem nie zapędzali.
-Z dużą nieufnością traktujesz nasz cel.- Opuścił rękę, przyglądając się jej nadal. Choć niewiele można było odczytać z kogoś, kto krył swą twarz, Saville powinna być już nauczona zaglądać mu w oczy, które też wiele mówią. Te zdawały się być inne, nie pełne gniewu, czy wrogości. Może nawet, w jakiś sposób przygnębione. -Nie przybyliśmy też tutaj walczyć. Rozumiem, że Łowcy też nie zamierzają. A więc istotnym jest dla nas dopadnięcie Upadłych.
Odsunął się od niej, wymijając ją, jakby ta bliskość była mu nie na rękę, a teraz, mógł poczuć się swobodniej.
-Chyba nie oferujesz współpracy?
Zapytał Salvador, bo ta opcja mu nie pasowała.
-De Rune…- Podjął Winston, nadal zbity jak pies. -...czasem musimy chwytać się mniejszego zła.
Dodał po chwili, ci uciszyło Salvadora, zarazem zaskoczyło nieco Lise, a sam Wielki Mistrz przeszedł kawałek dalej, oglądając się tylko na Saville, zza kaptura.
-Nie zostawajcie więc w tyle… żeby ten cmentarz nie stał się waszym grobem…
Rzucił, za chwilę kontynuując chód, a za nim ruszyły inne Cienie, co wprawilo Łowców w małą dezorientację.
-To ten Felix? Straszny.
Mruknęła Lethis.

Offline

#90 2021-10-17 13:29:04

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Rozczarowanie Winstona było bolesne, ale niestety nie miała teraz czasu się nad tym rozwodzić, toteż szybko porzuciła myśli nad jego słowami. A jednak miał do tego całkowite prawo, chyba oni wszyscy oczekiwali czegoś innego, a teraz pozostawało im poradzić sobie z tym, co dostali. Tak właśnie działało życie. Zawsze.
Nie wątpiła, że pozwoli jej trochę skrócić ten dystans między nimi, obecność innych Cieni nie była zmartwieniem, w dodatku nie była tutaj sama. Oh, a ich zdziwienie było wręcz zachęcające, ale też nie o tym teraz. Felix słusznie zauważył, że głośno zwątpiła w ich intencje. Ale miała powody, nie tylko jej los zależał od jej własnego zaufania.
— Nie zakładam jedynej opcji — poprawiła go nieco, bo fakt, że chcieli zabić demony, nie wykluczał innych możliwości. Ale nie wydawał się zły z tego powodu, smutny owszem, jednak z tego jeszcze można było wybrnąć. — W rzeczy samej — przyznała na kolejne jego słowa, wewnętrznie zadowolona z toku tej rozmowy. Wzrok Beatrycze spokojnie powiódł za postacią Wielkiego Mistrza, kiedy uciekł ku swoim towarzyszom. Zaraz też popatrzyła po własnych kompanach. — Ruszamy dalej — zakomenderowała, chcąc tym samym podbudować w nich pewność, iż wszystko jest w porządku. Idąc, zbliżyła się na chwilę do Salvadora. — Postaraj się ich nie pogryźć — mruknęła cicho, zaraz przenosząc wzrok na Lisę, ale nie skomentowała jej opinii.
Idąc przez zamglony las, Beatrycze po chwili wysunęła się na przód swoich ludzi. Jej wzrok od czasu do czasu padał również na krótki moment ku Cieniom, jeśli tylko były w zasięgu. Może trochę chciała wiedzieć, gdzie są i co robią, ale to szybko nabrało bardziej taktycznego wyrazu. Jeśli to miało wypalić, to musieli współpracować i koordynować działania.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa