Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#106 2021-10-19 18:29:58

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Chodziło jej czasem po głowie pytanie, jak sprawa ma się na Pustkowiach, lecz tego mieli się dowiedzieć dopiero później. Teraz zresztą mieli własne problemy na głowie, a mianowicie najnowszą zmorę biednej dzielnicy miasta. To była pod wszelkimi względami odstraszająca okolica, ścieki walały się po ulicach, strach było dotknąć czegokolwiek, by się nie ubrudzić lub tego nie zepsuć, a ciemne zaułki zdawały się patrzeć na człowieka jak wygłodniałe psy. Swoją drogą psów było tu raczej mało, co stanowiło dość ponury dodatek do krajobrazu. Raczej nie bywała wcześniej w takich miejscach i chyba nazwałaby je nawet gorszym od siedlisk demonów czy Upadłych. Tutaj nie było nadprzyrodzonych i ikonicznie złych istot, nie było niczego niepojętego, tajemnicy, siły wyższej. Tutaj okrucieństwo było wyłącznie dziełem ludzi i chyba to najbardziej ją przerażało, tak po cichu, gdzieś w środku.
Wzrok Beatrycze padał na mijane budynki, zaułki, dachy, by w końcu wylądować na Lisie.
— To widać już z daleka. Upiorne, że mało kogo to obchodzi — odparła cicho, ponownie skupiając się na otoczeniu. Czuła się trochę dziwnie. Może nie pochodziła z szalenie bogatych sfer, ale nigdy jeszcze nie przyszło jej skończyć na bruku, a w porównaniu z niektórymi, a może większością tutaj, to już była burżuazja.

Offline

#107 2021-10-19 18:49:19

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Lisa Lethis, Gascon


Wampir westchnął ciężko.
-Wiedz, droga panno Saville, że takich miejsc jak to, było znacznie więcej w Stolicy. Swego czasu, na próżno szukać było, bardziej… człowieczego zakątka. Bo to nie jest nawet warte zwierzęcia…
Skomentował ten stan rzeczy, a sama Lethis przytaknęła temu w milczeniu, choć w gruncie rzeczy nie pamiętała tego miasta przed wieloma latami, tak jak długowieczny lekarz, ale zawierzała mu na słowo, bo ten nigdy nie kłamał i… nie ciężko jej było to sobie wyobrazić.
Jednak w końcu zagłębili się w coraz to podlejsze zakątki, w których nawet zapach był nie do zniesienia. Rudowłosa Łowczyni dostrzegła plac, który zasypany był starymi i zgniłymi gazetami.
-O… tutaj poznałam Bartha! Jak mu portfel ukradłam.- Zaśmiała się, bo złapała ją nostalgia.- Ale no…
Urwała, bo dostrzegła bezdomnego, który pozbawiony był ręki i oka, zataczał się o jedną ze ścian. Może nie byłby to tak dziwny widok, jakby nie fakt, że za sobą ciągnął krwawy ślad. Wampir wyczuł ten charakterystyczny zapach od razu, więc już dawno pognał do mężczyzny.
-Dobry Panie, jestem lekarzem, co się…?!
-ZOSTAW!- Wrzasnął bezdomny, odsuwając się. -ZOSTAW! ŻADNYCH JUŻ LEKARZY! ŻADNYCH! ŻADNYCH!
Krzyczał, zaraz osuwając się na ziemię że łzami w oczach. Gascon nie tracił czasu dopadając do niego, ale wtedy pojął, co było przyczyną upadku.
-Utracił… za dużo krwi… ten mężczyzna…
Przymknąl oczy, po czym zdjął z głowy kapelusz, który ułożył na twarzy bezdomnego. Lisa, która stała z boku, zacisnęła palce w pięści.

Offline

#108 2021-10-20 14:56:27

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Westchnęła cicho na słowa Gascona, które bynajmniej nie brzmiały pocieszająco, a w dodatku przytłaczały swoją prawdziwością. Jedyne, co można tu było znaleźć, to szczur, który jeszcze nie zdechł na żadną chorobę. No i muchy, karaluchy... obrzydliwość. A jednak to było uczucie tyczące się jedynie miejsca, bo kiedy wyobraziła sobie mieszkanie w czymś takim, dopadł ją żal dla tych ludzi. Tym większą mieli motywację, by pozbyć się kanalii trapiącej ich od dobrych lat.
Zerknęła na Lisę, kiedy ta nagle umilkła, a zaraz potem jej spojrzenie wylądowało na tym samym bezdomnym. Jego stan był nie tylko tragiczny, ale też mocno alarmujący, toteż kiedy Gascon ruszył na pomoc, ona położyła ręką na broni i obrzuciła uważnym wzrokiem otoczenie. Podeszła również, kiedy ten się przewrócił, by ostatecznie spojrzeć na niego uważniej.
A więc martwy.
— Żadnych już lekarzy... — powtórzyła, jakby był to klucz. — Jego krew zaprowadzi nas na miejsce. Trzeba się spieszyć, to może zdołamy uratować kogoś innego — zakomenderowała, ufając, że ten argument wystarczy w zupełności, nawet jeśli zabezpieczenie zwłok przeszło im przez myśl.
Beatrycze ruszyła przodem, z bronią w pogotowiu, wyszukując plam krwi, które pozostawił po sobie ów nieszczęśnik. Jak długo mógł iść z takimi ranami? Raczej niezbyt, niezabezpieczona kończyna zabija w niespełna parę minut, zwłaszcza przy wysiłku fizycznym i skoku stresu.

Offline

#109 2021-10-20 15:18:53

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Lisa Lethis, Gascon


Pomysł Beatrycze był bardzo dobry, mogący poprowadzić ich śladem nieboszczka tam, gdzie zadano mu krzywdę. Gdy tylko Saville dobyła broni, biegnąc w zaułek, Lisa sama chwyciła za własną, zmierzając za nią.
Gascon z kolei spojrzał na krew i zaciągnął się nosem. Mogło być niebezpiecznie, ale po to wzięły wampira, prawda?
-Czemu ludzie wstydzą się prosić o pomoc…?
Uśmiechnął się i przekształcił w chmurę czarnego dymu, który poszybował w alejkę, za kilka chwil wyprzedzając biegnące Łowczynie, aby dalej kierować się rozwiniętym węchem.
Dzięki temu, wampir dużo szybciej znalazł się przed ruderą, gdzie leżeli inni chorzy ludzie, z trądem lub innymi ciężkimi schorzeniami. Jego lekarskie serce krajalo się na ten widok, ale zdecydował się wejść do środka sam, aby wybadać grunt.
Od razu, gdy tylko pojawił się we wnętrzu dużego pomieszczenia, skupionego na łóżkach polowych, oraz przeróżnych aparaturach i pokrwawionych kotarach, od razu darował sobie myślenie, że tutaj mogą panować choć trochę sterylne warunki.
-Kim Pan jest?!
Spytał blondyn w okularach, z pobrudzonym kitlem chirurgicznym, zatrzymując się w niemałej odległości od krwiopijcy. Nie spodziewał się elegancko ubranego mężczyzny.
-Marks Serral? Chciałem powiedzieć Panu, że przynosi Pan wstyd naszej profesji.
Zarzucił mu, ale Cień nie patyczkował się w dyskusję, pojmując że ktoś taki to tylko kłopot dla jego kliniki, więc wydobył rewolwer, oddając strzał w pierś Gascona, czym obalił go na ziemię. Prosto w serce.
Wziął głębszy wdech, a bezdomni zapewne zaczęli uciekać spod jego schronu, lecz go to nie obchodziło. Nie w chwili, gdy kruczy lekarz nagle podniósł się z ziemi. Jego ciało, samoistnie wyparło z siebie nabój, szybko regenerując ranę postrzałową.
-CO?! Czym Ty…
-Potrzeba czegoś więcej, by zabić wampira…
Podjął krwiopijca, a Serral zacisnął zęby.
-W porządku.
Wtedy Marks wystrzelał cały swój magazynek w Gascona, którego klatka piersiowa przyjęła z krwawym bryzgiem wszystkie naboje, nim legł na ziemię, twardym upadkiem. Cień zerwał z siebie fartuch i szybko podbiegł do jednej z szuflad, którą otworzył chaotycznie, szukając paczki amunicji...

Offline

#110 2021-10-20 16:38:40

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Dostrzegła kątem oka czarną mgłę, która błyskawicznie je wyprzedziła. Dobrze, Gascon będzie idealnym elementem zaskoczenia, a i nikt nie spodziewa się współpracujących z nim ludzi. Chociaż w tym miejscu można by spodziewać się wszystkiego.
Biegła za śladem krwi, jak też i ścieżką wampira, by w końcu wraz z młodą Lethis znaleźć się pośród uciekających ze strachem chorych. Niektórzy potykali się, inni słaniali po ścianach, co bardziej jeszcze sprawni biegli niemrawo. Uciekali przed strzałem, który obie mogły słyszeć, a za chwilę też dziewczęta znalazły się przy zniszczonym, obskurnym budynku, z którego już przy drzwiach frontowych ulatniał się duszący zapach.
Krzyki i kolejne strzały. Zerknęła na Lethis i ruszyła ostrożnie w stronę źródła, czyli chyba głównej sali dla pacjentów. Choć bardziej trafne byłoby określenie "królikarnia". Zatrzymała się przed drzwiami i uniosła lekko rękę z bronią, czekając, aż skończy się magazynek. W międzyczasie aktywowała symbol. Dźwięk pustego spustu i nerwowe kroki pozwoliły stanąć w drzwiach sali. Saville nie zamierzała bawić się w żadne rozmowy, po prostu wycelowała i zaczęła strzelać do chirurga grzebiącego w szafce.

Offline

#111 2021-10-20 17:05:54

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Lisa Lethis, Gascon, Marks Serral


Lisa była nieco przejęta dźwiękiem wystrzału, a po nim, kolejnych, zwłaszcza że Gascon wysunął się do przodu, dlatego gdy tylko zagłębiały się do środka, zaś Mistrzyni zaczęła szukać Serrala, Lethis prędko podeszła do leżącego lekarza, który cały był we własnej, gorzkiej krwi.
Cień znalazł pudełko na amunicję, lecz nieświadomy zbliżających się kroków, gdy tylko chwycił opakowanie, naboje wystrzelone przez Łowczynie trafiły w jego plecy, a ten krzyknął z bólem, padając na podłogę, ciągnąć za sobą szklane aparatury, które potłukły się z upadkiem.
-Nic Ci nie jest?!
Spytała rudowłosa, a wtedy, wampir uniósł głowę, z niemrawym uśmiechem, kiedy jego ciało boleśnie wypluwało z siebie nieszczęsne naboje
-Ze zmartwieniem Ci nie do twarzy, mała Lethis
Odparł, co wywołało odruchowy uśmiech szczęścia na jej twarzy.
W tam czasie chirurg leżał na deskach, a spod niego roztaczała się coraz więcej czerwonej cieczy. Obrócił głowę, patrząc prosto w oczy Saville
-Nigdy nie pojmiesz… co zaprzepaściłaś… mogliśmy poczynić taki krok… którego ludzkość nie osiągnęła od… pięciuset lat…
Wydusił, aby zaraz, jego spojrzenie zastygło.

Offline

#112 2021-10-20 19:17:17

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Delikatnie przymrużyła oczy, kiedy szkło i metalowe ramki zaczęły razem obijać się po podłodze, ale stali wszyscy dostatecznie daleko, by móc się tym nie przejmować. Kule trafiły w cel, niekoniecznie idealnie, ale ważne, że chirurg leżał i nie mógł się ruszyć. Beatrycze z wolna zaczęła do niego podchodzić, wciąż mierząc z broni prosto w jego klatkę piersiową, a potem głowę, tak na wszelki wypadek. Miała zamiar go dobić, lecz wtedy ten się odezwał. Zatrzymała krok, spojrzeniem na szybko uciekając ku dłoniom, które jednak nie były groźne. Znów spojrzała w jego oczy, prosto, tak jak chciał. Nie bała się patrzeć w nie chłodno, z krytyką i pogardą, niewiele sobie robiąc z faktu, że są to jego ostatnie słowa.
— Krok w tył — odparła tylko, choć ten chyba już nie mógł tego usłyszeć. Podeszła i sprawdziła jego puls, po czym zerknęła w stronę Gascona i Lisy. Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku, ale... Westchnęła cicho. Chyba nie do końca dobrze czuła się ze świadomością, że wampir zrobił z siebie żywą tarczę. — Jesteś niezastąpiony, Gasconie. — Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła, by pomóc mu wstać, jeśli potrzebował kolejnej ręki. — Serral nie żyje, ale mógł nie być sam. Trzeba się rozejrzeć po budynku... Ofiarach, jeśli nie uciekły, no i sprzęcie — wymruczała, zerkając w stronę drzwi wychodzących z głównej sali.

Offline

#113 2021-10-20 19:30:41

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Lisa Lethis, Gascon


Oczywiście skorzystał z każdej pomocy, aby móc tylko wrócić na własne nogi, nawet jeśli niekoniecznie w pełnym zdrowiu, gdyż nawet wampirza regeneracja miała swoje ograniczenia.
-To drobnostka… choć nie chcę walczyć, mimo to, pragnę pozostać użytecznym.
Odparł jej, na co Lisa podkręciła głową, jakby to mało się wykazał w swojej historii. Ale chyba powód był inny. Chciał spojrzeć w oczy temu, kto dopuścił się tyłu krzywd. To taka jego własna zachcianka.
Rudowłosa spojrzała na Beatrycze.
-Informator mówił, że nie powinniśmy się nikogo spodziewać, bo działał tu sam i bez rozgłosu.
Mruknęła, czym zainteresowała krwiopijcę.
-Kim jest ów informator…?
-Tego nie wiem, Paser powiedział, że ktoś mu te informację przekazał na kartce na lądzie. Dosyć odważnie, ale wiedział, gdzie dokładnie będę pytać. Przechodzą mnie dreszcze na samą myśl.

Wyjaśniła, rzucając nową zagadką, lecz mimo to, musiało to zejść na dalszy plan.
-Rozejrzyjmy się.
Dodał lekarz i mimo to, Łowczynie poszły sprawdzić teren, zaś wampir, lecznice. Lecz w obu przypadkach, nie zastali żywego ducha. Ten dom nosił ślady przelanej krwi i najpewniej życia, a mimo to, praca Serrala faktycznie wyglądała na taką, która nie była niczym zakłócana. Jednak sprzęt medyczny mógł teraz posłużyć w szczytniejszym celu. Tak, czy inaczej, mogli już wracać do bazy, z małym sukcesem dla Zakonu.


****


ROZDZIAŁ XII: BYĆ CZŁOWIEKIEM

Siedziba Bractwa Cieni


MG = Wielki Mistrz Felix, Arcadia La Touche


Płatki śniegu zaczęły odbijać się lub sklejać z szybą okiennicy, zza której rozciągało się podwórze, pokryte białą, cienką warstwą, kończąc tym okres jesienny. Padający śnieg był hipnotyzujący, zwłaszcza pierwszego dnia. Błękitne oczy utkwiły gdzieś w pustce, bo było to takie nierzeczywiste, gdy w pomieszczeniu rozprzestrzeniało się ciepło z piecyka. To wszystko było takie dziwne dla niego. Samotna zima. Jeszcze rok temu... ten czas spędzał w domu Constantina, całe dnie znajdując sobie zajęcie z Beatrycze. Uśmiechała się tak ładnie… zwłaszcza do niego, kiedy czas upływał tak leniwie. Gdzieś przewijał się Anthony, z kuflem ciepłego miodu, oraz Emilia, ganiająca ich niewiadomo po co. To było takie ciepłe wspomnienie, grzejące go od środka…
Zaraz jednak jego wzrok odnalazł własne odbicie w szkle. Złotą, upiorną maskę, na którą powędrowały jego palce, gładząc każdą nierówność jej kunsztu. To był on…? Tak… to przypominało mu, dlaczego stał w tym miejscu. Miał szereg powodów. Jego rodzice… jego mała siostra… jego twarz, która tak go obrzydzała…
"-Ludzie dziwią się, widząc moją maskę i zadają pytania. Często zachęcają do jej zdjęcia, ale gdybym tak zrobił, zatęskniliby za nią.- Wrócił wzrokiem niebieskich tęczówek na siebie. -To moja… idealniejsza twarz…
-Nie, Felixie, to nie jest ona…
Odparła miękko, kwestionując ważność maski. Była ładna, ale nie piękna. A już na pewno nie była idealna. Nie dla niej."

Opuścił powoli dłoń. Dlaczego musiał walczyć z nimi wszystkimi…? Dlaczego nawet przeciw niej…?
Wtedy jednak rozległo się pukanie, a do środka weszła kobieta w kruczych, upiętych włosach i skórzanej kurtce. Felix dostrzegł ją w odbiciu, na którym ułożył własną dłoń, topiąc ją w chłodzie, który wchłonęło szkło.
-Wielki Mistrzu… znaleźliśmy ciało Serrala. Było już zgniłe, więc mieliśmy problem z identyfikacją.- Podjęła, przyglądając mu się uważnie. -To sprawka Zakonu. Musimy podjąć realne działania. Szlag trafił masę badań, w dodatku kryjówka w Rynsztoku jest spalona.- Urwała na moment. -Lecz nie pojmuję, skąd Zakon wiedział, gdzie go szukać? Serral skrupulatnie unikał zagrożeń i zdradzenia swojej lokalizacji, był paranoikiem. To możliwe, że mamy przeciek w Bractwie…?
Dodała, zarzucają swoją teorią o zdrajcy w ich szeregach, zaś Kostucha zdawała się przez moment na to nie reagować.
-Zbadam to. Kontynuujemy naszą pracę. Śmierć Marksa stanie się przykładem. Znaliście cenę. Musieliśmy liczyć się ze stratami.- Powoli odwrócił się w jej stronę. -Działając pochopnie, możemy łatwo stać się ofiarami. Zwiększ patrole Kojotów na ulicach. Zapewnij też ochronę Arthurowi.- Rozkazał, lecz widząc, że kobieta zbyt długo stoi jak słup, zmarszczył brwi w zniecierpliwieniu. -Możesz wyjść, Arcadio.
Upomniał ją, a wtedy kobieta tak poczyniła, choć niechętnie, zamykając drzwi. Wielki Mistrz znów obrócił się w stronę okiennicy, aby podziwiać piękno opadających płatków śniegu...

_________


Stolica


MG = Gabriel


I przyszła zima, która powitała Allanor śniegiem, w którym skąpała wszystkie budynki, oraz ulicę, skracając dni do ledwie paru godzin. Był to czas chłodny, lecz równie piękny, jeśli kogoś cieszył malowniczy biały krajobraz. Katedra Parri La Noise mogłaby zniknąć na tle reszty budynków w okolicy, nie wyróżniając się teraz niczym, zwłaszcza że życie tliło się w jej ciepłych podziemiach.
Beatrycze mogła cieszyć się spokojem, zwłaszcza że teraz główne stery przejęli Winston z de Rune, sabotujący interes Bosha, aby sprowadzić go do miasta. Ingerencja demonów też wydawała się teraz znikoma, jakby zimowy czas był dla nich też wygodnym momentem wytchnienia. Lecz nie dla wszystkich. Jedna osoba nie spała tej nocy, odnajdując Saville w bibliotece.
-Beatrycze…- Podjął Gabriel, zbliżając się nieznacznie. -...chciałbym z Tobą porozmawiać. Ale… w innym miejscu. Jeśli nie masz nic przeciwko.
Objaśnił tyle co nic, jednak wyglądał, jakby mu na tym zależało. Co rzadko się zdarzało u Archanioła.

Offline

#114 2021-10-20 20:42:08

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Biblioteka od zawsze miała w sobie coś, co ją uspokajało. Ta cisza, nie zmącona niczym innym niż jej własnymi, subtelnymi krokami i kartkowaniem ksiąg. Ciepłe światło lampy, pozwalające umysłowi odpocząć i przyjemna woń papieru unosząca się w powietrzu. Swego czasu z wieloma problemami ruszała do biblioteki, po części szukając wiedzy, ale przede wszystkim właśnie ciszy pozwalającego poukładać myśli. Tych było ostatnio wiele. Chyba nigdy nie spodziewała się, że którekolwiek jej święta... cała zima, że to będzie tak wyglądać. Mistrzyni Zakonu Łowców. Uśmiechnęła się smutno do tej myśli. Nie była pewna, czy chciała tak skończyć, wiele rzeczy było na zupełnie innym miejscach, niż powinny. Przypomniała jej się biblioteka Constantina, lecz nie z Upadłym w roli głównej, a kimś zupełnie innym. Wtedy wszystko zdawało się być w porządku.
Ta krótka myśl sprawiła, że na moment poczuła się nieswojo, jakby w obcym miejscu, zaraz jednak doszedł ją głos, a ona oderwała wzrok od książki, w którą wpatrywała się bezproduktywnie od dobrej chwili.
— Witaj, Gabrielu — rzuciła z lekkim uśmiechem, odkładając historyczne opisy Allanoru na regał, obok którego stała. Jego słowa wywołały zdziwienie na twarzy Saville, lecz nie zamierzała odmawiać. — Dobrze... Chodźmy więc — odparła wciąż ze swym miłym tonem, choć jego nastrój był niepokojący. Zdawał się czymś martwić, lecz mogła tylko zgadywać.

Offline

#115 2021-10-20 21:31:23

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Gabriel


Dobrze, że nie odmówiła, to przyniosło mu… ulgę? Śmieszne to uczucie, ale satysfakcjonujące.
-Ubierz się ciepło.
Doradził i jeśli kobieta postanowiła się do tego dostosować idąc po płaszcz, poczekał na nią. W bibliotece, jak się miało okazać. Ale niezależnie od tego, gdy była już gotowa, niespodziewanie Gabriel podszedł do niej i… rozłożył swoje gigantyczne skrzydła, którymi otoczył Łowczynie, aby w zaledwie kilka chwil, wypuścić ją z piórzych objęć. Wtedy mogła pojąć po co wspomniał o odzieży wierzchniej, bo natychmiast zaatakowało ich coś w rodzaju zamieci śnieżnej, a przynajmniej tak określić można było siłę opadu śniegu na tym pustkowiu.
-To tutaj wszystko się zaczęło…- Podjął, a wtedy kobieta mogła zdać sobie sprawę, że stoją na drewnianym podeście stacji kolejowej, zaś przed nimi, w dole wzgórza, rozciąga się małe miasteczko, które mieniło się w rozświetlonych lampionach ulicznych. -...w Evermoon. Tutaj Bartholomeowi przyszło zmierzyć się z trudami upadku Zakonu, oraz z pierwszym jawnym Cieniem od lat…- Zapatrzył się w horyzont, chowając swoje skrzydła. -...tutaj też poznał ludzi, którzy odmienili jego życie. Jak Maxwell Rickards… brat Josepha.- Uśmiechnął się do siebie, aby zaraz, ten wyraz prysł.- Jak i również ich utracił…- Zerknął na Beatrycze. -Długo zmagał się samotnie, aby ostatecznie dotrzeć do mnie. Choć zatracił siebie, na rzecz mojego bytu, pozostawił we mnie ślad.- Znowu obejrzał się na Evermoon. -Czasem tutaj przybywam… i patrzę na to miejsce z tej stacji… bo czuję wtedy spokój… jakby… wspominam chwilę, które nie należały do mnie, a jednak, dają mi… szczęście...

Offline

#116 2021-10-20 22:09:41

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Ciepło. A więc na zewnątrz. Nie była pewna, gdzie chciał ją zabrać, ale dostosowała się do jego rady, która tylko podsycała wewnętrzną ciekawość. Na szczęście zima witała już w całym Allanorze, więc szukanie odpowiedniego stroju nie wymagało czasu. Miała do niego wrócić zaraz potem, ale sam ją znalazł. Chyba jej to nie dziwiło, w przeciwieństwie do tego, co nastąpiło za chwilę. Beatrycze delikatnie rozchyliła usta, oglądając się na piękne, dwubarwne skrzydła, które na moment zamknęły ją w puchowej klatce, by wypuścić na sam środek zadymki.
Przysłoniła odruchowo twarz i spojrzała się na to, o czym mówił. Szereg ciepłych świateł w dolince zasypanej śniegiem. Obejrzała się na stację za ich plecami, a potem znów na miasteczko. Takie ciche i spokojne, jakby niedługo miało układać się do snu wraz z zachodzącym słońcem. Jej wzrok raz po raz błądził po twarzy Gabriela, kiedy opowiadał o Blacku. Wyłapała uśmiech i jego nagłe zniknięcie. To było bardzo dziwne uczucie, ale jednocześnie miłe. Patrzeć na nieziemską istotę i widzieć w niej tak bardzo ludzkie reakcje. Szczęście. Znów zapatrzyła się w miasteczko.
— Tyle ciepłych wspomnień w najzimniejszym zakątku Allanoru — powiedziała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Zerknęła na niego. — Nie dziwię się, że tu przychodzisz. — Schowała dłonie w rękawiczkach do rękawów płaszcza i z powrotem zatopiła wzrok w złotym świetle lamp. — Wspomnienia potrafią uspokajać w najczarniejszym czasie, przypominają, że nie wszystko zawsze było złe, zwłaszcza te proste i beztroskie... — Uśmiechnęła się pod nosem. — Wcale nie czytałam tej książki w bibliotece. Zamyśliłam się tak samo. Poprzednia zima była... znacznie cieplejsza, jeśli wiesz, co mam na myśli. — Umilkła na moment. — Nieważne, czy te wspomnienia należą do ciebie, czy do kogoś, kto jest ci bliski... W ten czy inny sposób. Nazywasz to "śladem", ale skoro daje ci szczęście, może to raczej prezent? — Podniosła na niego wzrok. — Byłeś wcześniej szczęśliwy? — zapytała, nie do końca będąc pewną, czy powinna, ale cała ta rozmowa nasunęła jej dawno odłożone na bok myśli. Poza tym, chyba chciała poznać jego własną opinię, jego przemyślenia i odczucia. To też było dziwne na swój sposób. Kiedy zobaczyła go po raz pierwszy, a potem na dziedzińcu, wydawał się wyniosły i obojętny, taki zimny i obcy, jakby przyszedł tylko wypełnić swoje obowiązki. Teraz było zupełnie inaczej.

Offline

#117 2021-10-20 22:28:32

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Gabriel


To z całą pewnością mógł być najzimniejszy zakątek prowincji, gdyż pociągi zawsze miały opóźnienia, nawet że spychaczami i kursem jednotygodniowym. Ale co o tym mogła wiedzieć istota niewrażliwa na coś takiego? Z pewnością niewiele.
-To takie obce uczucia… choć cieszą mnie wspomnienie, czuję się w nich obcym i nieproszonym gościem… nie wiem, czy właściwym jest na nie reagować, skoro zostały komuś odebrane…- Wymruczał, opuszczając wzrok. Czuł się, jakby był rozrywany w pół, jakby chciał się pozbyć samego siebie, a zarazem, przetrwać za wszelką cenę. -Prezent?- Powtórzył za nią i przeniósł wzrok na kobietę, przyswajając sobie jej pytanie. -Nie wydaje mi się. Anioły nie posiadają uczuć. To skaza. Niektórzy jej doświadczyli, lecz nie ja. Pozostałem czysty. Póki mój byt był w swej pierwotnej formie.- Znów zerknął na miasto. -Może dlatego, teraz gdy jestem tu… nie wiem nic. Jestem zagubiony. Niczego nie rozumiem. Spotykam tych, których pamiętam, a nie powinienem. Patrzą na mnie i… widzą kogoś innego. Moje istnienie ich brzydzi. Lecz nie dziwi mnie to. Nie powinienem istnieć. Przecież poległem.- Wykrzywił twarz w niesmaku. -A jednak jestem pasożytem w ciele śmiertelnika. Jak demon. A tego śmiertelnika kochano. Podziwiano. Mimo to nie rozumiem, wciąż nie pojmuję, dlaczego uczynił coś wbrew własnemu przetrwaniu…- Ucichł na moment, aby zaraz, zwrócić się bardziej do Beatrycze, patrząc jej prosto w oczy. -Powiedz mi, Beatrycze Saville… czy gdyby istniała szansa, aby on powrócił, lecz moje istnienie zostało wymazane… winienem tak uczynić…?
Spytał, z powagą w głosie i na własnej twarzy.

Offline

#118 2021-10-21 00:06:34

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Może podeszła do tematu zbyt entuzjastycznie. Słowa Gabriela przedstawiły wszystko w znacznie ciemniejszych barwach, tym bardziej, że miał rację. Co innego wspominać coś, o czym ktoś ci opowiedział, a co innego obudzić się z setką cudzych myśli w głowie. Lecz Archanioł zaskakiwał ją jeszcze czymś. Zdawał się stawiać Blacka wyżej od siebie w tej kwestii. Jakby poczuwał siebie jako złodzieja.
Przeniosła wzrok na miasto i bardzo chciała go tam zatrzymać, lecz z drugiej strony ciekawość pchała do spoglądania na twarz Anioła, kiedy opowiadał. Czysty. To słowo jej wybitnie nie pasowało. Jak można utożsamiać nieczułość z czystością? To nie powinno na tym polegać.
Tak, widziała dobrze, choć nie chciała mówić tego głośno, że nie radzi sobie z sytuacją, w jakiej się znalazł. W dodatku ci wszyscy ludzie wokół. To nie było w porządku, on wcale się nie prosił z powrotem na ten świat, wątpiła nawet, by przez ten moment Łowca pytał go o zdanie. Teraz zaś wszyscy wytykali go palcami i mówili "ukradłeś nam Blacka". "Oddaj go". "Umrzyj".
Znów podniosła na niego wzrok, napotykając spojrzenie dwubarwnych ślepi, ponownie poważnych i rzeczowych, tak jakby oczekiwał prostej odpowiedzi na pytanie, które teraz zdawało jej się zimne jak lód. Lekko przymknęła oczy.
— Przykro mi — odparła cicho, jakby bez kontekstu, lecz zaraz kontynuowała. — Nie znałam Bartholomeowa, może dlatego też nie umiem patrzeć na ciebie tak jak oni. Niemniej, to nieuczciwe. To nie była twoja wina, a oni... Może nawet sądzą, że cię to nie obchodzi. — Spojrzała na Evermoon. — Pytasz, dlaczego to uczynił. Odpowiedź jest prosta, Gabrielu. Rzeczy i osoby, które były dla niego ważniejsze niż on sam. Miłość i oddanie. Sam powiedziałeś, zrobił to, by uchronić swoich bliskich. Tak działają ludzkie uczucia. Sprawiają, że jesteś w stanie poświęcić wszystko dla jakiejś osoby, nawet jeśli szanse powodzenia są skrajnie niskie. Bartholomeow wolał sam umrzeć i dać nadzieję bliskim, niż patrzeć jak umierają i nie zrobić z tym nic... — Odetchnęła cicho, wypuszczając z ust kłębek pary, nim znów podniosła na niego wzrok. — Nie wiem, czy mogę ci mówić, czy masz dla niego umrzeć, czy nie. Jesteś żywą, czującą istotą, kazać ci to zrobić byłoby okrutnym. Ale myślę, że rozumiem... Jeśli myślisz, że obecny stan rzeczy wszystkich krzywdzi... i jeśli nie chcesz, by tak było, zrób tak... — Zerknęła na światła i znów na niego. — Ale nieważne, co postanowisz, będę o tobie dobrze myśleć. Może wpływa na ciebie Black, a może nie, ale zasługujesz na to — dokończyła, spoglądając na jego twarz. Być może była jedyną osobą, która nie patrzyła na niego jak na boskie narzędzie czy wynaturzenie. Wcześniej nie wiedziała, co o tym myśleć, ale ta jedna rozmowa zdawała się mówić więcej niż miesiące obserwacji z boku.

Offline

#119 2021-10-21 08:17:29

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 94.0.4606.85

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Gabriel


Nie znała go. To prawda. Nie wydawał się sam o niej pamiętać, a więc byli sobie obcy. Postrzegała go jako istotę, którą sprowadził Azazel. Może dlatego wybrał ją, aby opinia pozostała obiektywna. Nie władana emocjami, czy sentymentami.
Jednak słuchał ją dalej, gdy wymieniała motywy, jakimi kierował się Ostatni Łowca. Teraz chyba pojmował, a raczej, starał się zrozumieć, co miała na myśli.
-Brzmi to niejako jak absurd… wszystko co nas otacza, zależne jest od naszej perspektywy. A jednak wystarczyła mu świadomość, że i bez niego będzie lepiej. A może… nadal obserwuje ten świat… w końcu jego dusza nie opuściła ciała…
Zadumał się, zaczynając o tym myśleć w całkiem innych kategoriach. Dla Archanioła było to znacząco trudniejsze, lecz cenił i uczył się słów Beatrycze na swój sposób.
I wtedy padło pytanie, które otrzymało odpowiedź, z początku niejasną, lecz po chwili przekaz był prosty. A więc… jego byt był nieproszony. Tak jak uważała Annabell. Nie należał do tego świata. Może, gdyby powrócił do umarłych, świat znów odzyskałby utraconą harmonię…
-Dziękuję za szczere słowa, Beatrycze Saville.- Odwrócił na moment wzrok. -Myślę, że tworzą mnie wyłącznie uczucia, które okupuje, lecz mogą nie być moimi własnymi. Tak więc, gdy wszystko się skończy, a ja wypełnię misję… może uda mi się zwrócić to co odebrałem.- I zakończyć własne istnienie. -Dlatego jestem Ci wdzięczny… że tu ze mną przybyłaś…
Przypomnij sobie.


****


RΩZDZ¡4£ ¿?: ฿£4G4M' PΩM¢Ż M¡···!


MG = Anevici, Farribari, Asmodeusz, Lilith


0100010101000101000101010001Bł4g4m01000101010
001pΩmθ¿0100010101000100010101m¡0001010100010101
-Jest01001em0100101… wdzięczny, że tu ze mną przybyłaś… Patricio.
Uśmiechnął się złotowłosy Farribari, za moment poprawiając pelerynę i rozglądając się wokół.
-Evermoon opustoszało, kazaliśmy pozostać ludziom w domach.- Podjął nadchodzący Anevici. -Dalej nie jestem jednak pewny tego, co zamierzamy uczynić. Że to już tej nocy…
Westchnął, gładząc palcami swój zarost, na co drugi Łowca zerknął na Archont.
-Azazel niczego się nie spodziewa. Musimy jednak czekać na Asmodeusza i Lilith, którzy…
-Już tu są.-
Padł melodyjny głos, należący do młodego mężczyzny w długich, lekko kręconych włosach, oraz gładkim licu i rumianych policzkach. Był to sam Demon Rozrywki i Muzyki. -Cieszę się, że wszystko przebiegło pomyślnie. Prawda, Lilith?
Zapytał Matki Demonów, zwracając wzrok wszystkich do nadciągającej kobiety o blond włosach, długich czarcich rogach i z przepaską skrywającą jej oczy. Ta zatrzymała się w małej odległości od nich, trzymając w dłoniach coś na kształt urny. Wtedy też pojawili się inni Łowcy, chyba w pełnej gotowości.
-Ty…- Wymówiła Upadła, jakby kierując słowa do Patrici. -Przyjmij boskie naczynie i zapieczętuj Pierwszego Straconego.
Dodała, co zaskoczyło Aneviciego, oraz Farribariego, gdyż nie sądzili, że będą więzić Azazela, zamiast go zniszczyć.
Asmodeusz przeszedł w tym czasie za plecy Archont, zakładając ręce z uśmiechem.
-Azazel jest dumny i próżny, świadomość kontroli nad wszystkim całkowicie go zgubi. Twoi przyjaciele, wraz z nami, odprawią rytuał przyzwania i więzienia.

Offline

#120 2021-10-21 11:47:59

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Słuchała jego wniosków, które choć chwilami mętne, to chyba były poprawne. Miał rację, miłość była absurdalna. Ale była też najsensowniejszą rzeczą na tym świecie pełnym bezdusznej logiki. Jej uwagę jednak przykuło ostatnie stwierdzenie. Dusza Blacka nie opuściła ciała. Więc faktycznie można było to nazwać opętaniem wyższej klasy, choć chętnie znalazłaby bardziej pasujące słowo.
— Być może — odparła tylko, bo jej wiedza nie pozwalała na wysuwanie wniosków w tym kierunku. Może to właśnie Bartholomeow chciał tu przychodzić, dlatego Gabriel zjawiał się na stacji. Dziwne, ale byłaby w stanie w to uwierzyć.
Przyszła też kolej na najważniejsze pytanie. Nawet nie wiedział, jak bardzo szczere słowa były bolesne w tej chwili. Czuła się, jakby popychała go z dachu, a ona tylko powiedziała, że może skoczyć. Czy to było złe? Czy powinna go powstrzymywać, wiedząc, że życie i emocje Blacka będą go boleć tak samo? Patrzyła na niego i wyglądała, jakby chciała zaprzeczyć, ale wtedy padły słowa...


* * *


Stała z rękoma założonymi za plecami i raz za razem wodziła wzrokiem po otaczającej ich krainie, by znowu zerknąć na Farribariego, któremu odpowiedziała nikłym i eleganckim uśmiechem.
— Jak mogłabym odmówić? — rzuciła tylko, zaraz spoglądając po kolejnym towarzyszu. Skinęła głową. — Najważniejsze, że są względnie bezpieczni. Teraz już skończył się czas na wątpliwości, przyjacielu — odparła, a po jego kolejnych słowach jej uwaga spoczęła na kolejnym przybyszu, tym razem z goła innym i bardziej niepokojącym. Może i sama też miała wątpliwości, może gdyby się uprzeć, nie byłoby za późno, by się wycofać, ale każda wielka decyzja z takimi się spotyka. Ludzie przyzwyczajają się do danego stanu rzeczy i potem wszystko ciężko jest zmienić, czy to na złe, czy na dobre.
— Witajcie. Asmodeuszu... Lilith. — Powiodła wzrokiem po Upadłych, ostatecznie skupiając się na oślepionej kobiecie, która postanowiła powierzyć jej urnę. — Zapieczętować... — Powtórzyła, może wypowiadając na głos wątpliwości towarzyszy. Widok naczynia był nieco zaskakujący, ale Patricia nie omieszkała go przyjąć z lekkim skinieniem głowy. Słuchała słów Asmodeusza, by na koniec odwrócić się do niego. — Co dokładnie ja mam czynić? — zapytała, wnioskując, że rola posiadacza urny będzie bardziej... wyjątkowa.

Ostatnio edytowany przez Kojot (2021-10-21 11:48:15)

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa