Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#136 2023-03-02 19:43:23

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Z pewnością nie spodziewał się wizyty w pałacu. Nawet mieszkając w stolicy mógł go podziwiać jedynie z daleka, a teraz był w środku razem z innymi Łowcami Arteusu. Właściwie czuł się trochę jak delegacja, choć nie sposób było zauważyć, że O'Dhall zabrał ze sobą połowę swego oddziału.
Ta myśl nieustannie powracała i szturchała w irytujący sposób, próbując go rozproszyć. Ale wiedział jedno, Magnus zginął dla nich i dla ich wojny. Ich? Ich czy O'Dhalla? Tego jeszcze chyba nie sprecyzował, zgadzał się jednak, że Bractwo należy osłabić, odsunąć od zniszczenia Zakonu w mieście, bo w przeciwnym wypadku mógł zapanować tam chaos. Kultyści to ostatnie, czego Arteus potrzebowało. Tak samo jak i wampiry kroczące pośród ludzi. Może myślałby o tym inaczej, ale każda walka miała swoje przyczyny, swoje korzenie. Widział dostatecznie dużo na własne oczy, publiczne egzekucje, potwory próbujące pożreć ich dla własnych przekonań, demony, które zasadniczo nie brały się z powietrza. Może O'Dhall nie był tu idealnym wyjściem, ale na razie nie widział lepszego. Bractwo Kościelne musiało zniknąć.
Choć niespecjalnie przyglądał się portretom na korytarzach, to musiał przyznać, że król Robert wygląda na swój urząd. Wiek zdawał się tylko dodawać mu powagi i dostojeństwa, nawet jeśli nie był to najmilszy z ich rodzajów. To był człowiek, z którym można rozmawiać, ale zarazem absolutnie nie powinno się go prowokować.
Stał za Frederickiem, pomiędzy Evanem a Cathrią i słuchał toczącej się dyskusji. Wcześniej miał wątpliwości, czy Skryba powinna wybierać się razem z nimi w związku z chorobą, ale trzymała się dobrze. On zaś wodził wzrokiem po rozmówcach, chwilowo uznając, że nie ma potrzeby się wtrącać. Za co. Tak, to był problem, mieli jedynie świadków, żadnych namacalnych dowodów. Oprócz dziennika. A dziennik można sobie napisać, choć patrząc na ten konkretny, byłoby z tym sporo zachodu. No i wciąż pozostawała kwestia zdrajcy w Zakonie. Jeśli go nie było, to skąd wampiry wiedziały o ich podstępie? I dacie? Czekały tam od miesięcy? Minęli niezauważone straże? Chyba w to wątpił. Choć nie było niemożliwe.

Offline

#137 2023-03-02 20:21:20

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Evan Black, Cathria La’Valliet, Frederick O’Dhall, Dwórka Izyda, Król Robert Allanorski


Pytanie monarchy wydawało się proste, ale wcale nim nie było. Jeśli to Allanor osądzi Kościół, będzie to wielka wojna religijna. Jeśli zaś uczyni to Zakon, ich organizacja zostanie uznana za bezbożną, a jej wpływy w państwie zbyt silne, by nie obeszły się bez wrogich spojrzeń na wysokich stołkach. Sytuacja trudna, ktoś musiał na tym oberwać, a Robert jak nikt zdawał sobie z tego sprawę. Nawet O’Dhall wydawał się na moment stracić tę pewność siebie.
-Nasza organizacja jest państwowa, Wasza Miłość… możemy uderzyć wspólnie, a przynajmniej… uczestniczyć mogą w tym Łowcy. Wspólne działanie może zasugerować jednolite stanowisko korony i Zakonu w tej kwestii.
Odpowiedział, zaś wtedy wysunęła się Izyda.
-Muszę przyznać, że jest to sposób na rozłożenie strat, Wasza Wysokość.
Wtrąciła i ukłoniła się lekko, natomiast król oparł o swój tron, nastukując palcami, aby zastanowić się chwilę. Właściwie ciężko było o sensowne rozwiązanie, na którym każdy wyszedłby dobrze.
-A co z kwestią domniemanych spiskowców w pałacu…? Oblężenie zamku pod byle pretekstem to jedno, ale osądzanie własnych dworzan…
Zapytał mrużąc oczy i spoglądając po Fredericku, który chrząknął. Tak, Bractwo Korony było brakującym elementem tej układanki, którzy mogli łatwo pokrzyżować plan unicestwienia stowarzyszenia kultystów.
-Zbadamy tę sprawę. To był nasz drugi cel wizyty w pałacu, mój królu. Potrzebujemy tylko czasu. Mamy poszlaki…
Odparł, a monarcha wstał powoli z tronu, zaś gwardia zbliżyła się do niego.
-Działajcie szybko. Nie pozwolę, aby te “śledztwo” przeciągało się, bo zaczną krążyć niewygodne plotki. Ściany mają uszy.
Skomentował, a właściwie dał im wolną rękę, nim nie udał się w swoim kierunku, na co reszta się ukłoniła. O’Dhall zwrócił się do pozostałych.
-Jeśli rezultat naszych działań dotyczących Bractwa Korony przyniesie skutek, Robert nie będzie miał wyjścia, poprze szturm na fortecę Inkwizycji…
-Chyba ich nie lubi, co…
Rzuciła Cathria, zakładając ręce na biodrach. Frederick zmarszczył brwi.
-Ano, nie sympatyzują.- Spojrzał na dwórkę. -Izydo, podobno miałaś informacje…
Dodał, natomiast kobieta spojrzała po każdym z osobna i zbliżyła się, coby cicho poinstruować.
-Śledziłam ostatnie pół roku korespondecję oraz zeznania różnych informatorów. Jest dwóch podejrzanych, lecz jedno może być czystym przypadkiem. Jedna grupa powinna porozmawiać z baronem Vorlefem, a druga z lordem Paratheo. Obaj pisali z Arcybiskupem, lecz… niestety obaj znani są ze swojej religijności, mają też wpływy, nie byłby to problem dla żadnego z nich. Ale obecność na dworze i przyjaźń z takim człowiekiem jak Cartaphilus…
-Oczywiście, nie może być to zbieg okoliczności.- Wtrącił O’Dhall i zerknął po pozostałych. -Evan, Cathria, sprawdzicie tego barona. Izydo, pójdź z Hannibalem do lorda. Ja postaram się jeszcze omówić sprawę z Robertem prywatnie…
Poinstruował. Black kiwnął głową, niczym żołnierz gotowy wykonać rozkaz, zaś Skryba westchnęła, bo wątpiła w subtelne wydobywanie informacji z udziałem Evana. Każdy się zaczął oddalać, jednakże Mentor jeszcze zatrzymał Kneynsberga.
-Synu, masz jeszcze chwilę…?

Offline

#138 2023-03-03 12:34:58

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Czy pomyślał o wspólnym wzięciu winy? Na pewno nie w pierwszej kolejności. Zdecydowanie nie był typem polityka, a przy wysokich głowach wciąż chyba niekoniecznie pewnie się czuł. Nie na tyle, żeby wchodzić w dyskusję z królem Allanoru. W każdym razie, myśl wydawała się dobra, jeśli każdy zirytuje opinię publiczną i urzędową, to nikt do końca nie będzie napiętnowany. Im zaś pozostała kwestia zinfiltrowania pałacu.
Hannibal ukłonił się monarsze wraz z innymi, kiedy ten ich opuszczał, by po chwili skupić uwagę na Izydzie. Informacje były niepewne, ale przynajmniej poruszali się wokół dwóch osób, a to znaczny krok do przodu. Ale czy mógł to być zbieg okoliczności? Podwójny? Choć musieliby mieć wielkiego pecha, to nie mógł odrzucać takiej możliwości.
Przypadła mu w parze dwórka, co było w zasadzie dobre dla Kneynsberga, bo z pewnością najlepiej wiedziała, jak się tu poruszać. Kiwnął głową i miał pójść za nią, kiedy zatrzymały go kolejne słowa O'Dhalla.
— Oczywiście, Mentorze — odparł, odwracając się znów do niego. — Słucham. — Mógł się domyślać, o co chodziło, ale i tak były to wyjątkowo mętne domysły.

Offline

#139 2023-03-03 15:54:19

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Frederick O’Dhall, Dwórka Izyda


Dwórka zatrzymała się w pewnej odległości, aby im nie przeszkadzać i zarazem zaczekać na Hannibala. Frederick w tym momencie przeszedł do tematu, układając palce w piramidkę.
-Wiem, że jako mentor nie odniosłem się właściwie do incydentu w tunelach Starego Arteusu… chciałem wyrazić ogromny żal jaki czuję po śmierci Magnusa, lecz też zapewnić Cię, że nie powinieneś szukać w tym własnej winy.- Westchnął cicho. -Bycie Łowca to powołanie, można próbowac się go wyrzec, lecz mimo wszystko wiąże się z oddaniem życia za coś więcej, niż własne zachcianki. Sam straciłem niejednego przyjaciela... Giniemy, na wojnie, niewidzialnej, lecz obecnej, nie możemy jej zamieść pod dywan jak… reszta naszych braci, którzy myślą, że będąc daleko od problemu mogą go ignorować.- Położył mu rękę na ramieniu. -Nicolas dobrze uczynił przysyłając nam Ciebie i Mirabell. Jesteście więcej wart, niż armia. I wierzę, że jeśli będziemy zjednoczeni w naszych dążeniach, uczynimy Allanor lepszym miejscem.- Pozostawił go i odsunął się. -Wiedz też, że mam plan, który unicestwi Bractwo Cieni raz na dobre, a Zakon znów stanie się fundamentem bezpieczeństwa dla ludzkości. Ale musimy jeszcze poczynić ostatnie kroki… więc nie dajmy Cieniom spokojnie spać…
Uśmiechnął się i ruszył w swoim kierunku, utykając na jedną nogę jak to miał w zwyczaju, lecz wciąż zachowując swoją dostojną postawę. Izyda poczekała jeszcze chwilę, aż Kneynsberg zbliżył się do niej, aby mogli poszukać podejrzanego.
-Niesamowite jest to, że nawet w takich trudnych chwilach nie tracicie ducha. Może dlatego Allanor tak w was wierzy.- Uśmiechnęła się splatajac dłonie. -A więc jak wspomniałam wcześniej, dwie osoby na wysokich pozycjach utrzymują bliski kontakt z Arcybiskupem, który jest jednak personą… mało przystępną dla społeczeństwa. Głowa wiary, nawet Wielki Inkwizytor jest mu posłuszny. Oczywiście, może zdarzyć się wyjątek, ale… może to też znaczyć o relacjach mniej jawnych. Nie wykluczam, że obaj mogą być powiązani z Bractwem Cieni, w końcu szukamy na jednego, a trzech spiskowców… ale to nas może przybliżyć do prawdy. Uważaj tylko, Lord Paratheo czuje własną pozycję, może się wywyższać…
Przestrzegła, gdy tylko zbliżali się do mosiężnych drzwi. Najpewniej była to prywatna komnata Paratheo.

Offline

#140 2023-03-07 16:07:28

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Zawiesił na Fredericku uważne spojrzenie, a już za moment miał upewnić się w tym, że jego domysły były słuszne. Poniekąd, bo chyba nie oczekiwał takich słów od Mentora. Słów, które wydawały się... na swój sposób wybrakowane. Może była to kwestia zepchnięcia Magnusa do połowy zdania, a może po prostu Hannibal nie czuł szczególnego niedosytu po rozmowie w siedzibie. Po prawdzie, nie był teraz pewien, jak ma rozumieć ten monolog. Z pewnością miał go podnieść na duchu, utwierdzić w przekonaniu, że to, co robią jest słuszne, a złe rzeczy się zdarzają. Ale o tym już dobrze wiedział. Nie przerywał mu jednak, to byłoby jeszcze mniej na miejscu. Choć w pewnym momencie cisnęło mu się na język, że wie. Wie, że stracił paru przyjaciół, w rzeczy samej.
Zerknął odruchowo na rękę Mentora, która wylądowała mu na ramieniu. Kąciki ust drgnęły mu ku górze. Cóż, z armią mimo wszystko byłoby łatwiej.
— Myślę, że od dawna tak nie śpią — dodał tylko, właściwie to nie bardzo wiedząc, co powinien powiedzieć i czy powinien cokolwiek, bo niewiele tu było do dodania.
Mentor odszedł w swoją stronę, a Kneynsberg westchnął tylko cicho i ruszył do Izydy, która pokierowała ich do jednej z komnat.
— Do takich chwil jesteśmy szkoleni — odparł na jej pochwałę. Pewnie byłaby to kolejna rzecz nie na miejscu, ale słuchał jej bardziej żywo, niż mentora. W pewien pokrętny sposób. — Mamy z nim rozmawiać? To mało subtelny sposób na śledztwo — rzucił ciszej, zerkając na nią. Jeśli Paratheo jest zamieszany w Bractwo, niczego im nie powie, jeśli nie jest, nie powie tym bardziej, więc Hannibal nie był przekonany, co mieliby właściwie uzyskać spotkaniem z nim. Wszelkie inne przesłuchania wymagałyby oficjalnego oskarżenia, chyba że ten drobny szczegół mieli wygodnie pominąć.

Offline

#141 2023-03-09 10:53:52

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 110.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Dwórka Izyda, Lord Paratheo


Nie mogła mu zaprzeczyć, że nie istniał złoty środek, bo mogli postawić lorda przed oskarżeniem, albo delikatnie kręcić się wokół tematu. Ale mogli też improwizować. Wejść do środka i zobaczyć jak to będzie wyglądać. Zresztą zaraz tak uczynili, zaś komnata Paratheo miała okazać się nie tyle co pomieszczeniem mieszkalnym, a sporych rozmiarów gabinetem z półpiętrem i dobrze przeszklonymi ścianami, rzucającymi światło z każdej strony.
-No proszę, w moich progach zawitał Łowca Demonów… ale u mnie nie ma nikczemnych szkarad. Choć mam lucjańską sprzątaczke.
Padły rozbawione słowa mężczyzny w kruczych włosach zaczesanych do tyłu, twardą szczęką i przebiegłym spojrzeniu, odzianego w gustowny frak. Paratheo zszedł do nich z półpiętra, przyglądając się Hannibalowi z zainteresowaniem.
-Mój Panie, przychodzimy w innej sprawie…
Podjęła Izyda, ale arystokrata uciszył ją uniesieniem ręki, którą zaraz przyłożył do skroni.
-Czekaj! Nie mów mi, ja wiem! Mmm… oh, tak, królowi chyba wali się wszystko w fasadach i szuka winnych we własnym kręgu, czyż nie?- Spytał z uśmieszkiem, choć kobieta milczała. -Nie patrzcie tak na mnie, jestem dobrze poinformowany, na tym polega moja rola. Zresztą, po co miałbym gościć jakiegoś zakonnika. Może staje twarzą w twarz z psem spuszczonym ze smyczy.- Podszedł parę kroków w kierunku Kneynsberga. -Ale chętnie usłyszę to na głos…

Offline

#142 2023-03-24 12:42:20

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 111.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Improwizacja zwykle leżała w jego naturze, choć też mogłoby się zdawać, że były to mocno minione czasy. Żelazne zasady Zakonu rzadko kiedy opuszczały wychodzenie poza ustalone ramy, chyba że mieściło się to w definicji "poświęcenia koniecznego". Czy przypadkowa śmierć lorda Paratheo byłaby poświęceniem koniecznym? Raczej nie, a to z góry komplikowało sprawę. Fakt, że niespecjalnie się przygotowali do tego, włącznie z ustalaniem jakiejś wspólnej wersji do przedstawienia, nie pomagał.
Tymczasem powitał ich jasny gabinet i sam mężczyzna, na którego widok w odmętach głosy Hannibala pojawiło się zdziwienie. Spodziewał się, że będzie starszy.
— Myślę, że możesz być o nią spokojny, panie — odparł z lekkim uśmiechem w kwestii sprzątaczki.
Nie podobało mu się, że przerwał Izydzie. Nie podobała mu się komedia, jaką próbował odstawić, ani niedopowiedziane niejako epitety w jego kierunku. On cały mu się nie podobał.
— Jak mówią, głodnemu chleb na myśli. To całkiem ciekawe, że w pierwszej kolejności pomyślałeś o swojej winie, panie — zauważył, trzymając się spokojnego tonu i bez strachu spoglądając w oblicze lorda. — Czyżbyś się nas spodziewał?

Offline

#143 2023-03-24 18:18:41

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 111.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Dwórka Izyda, Lord Paratheo


Niechęć Hannibala do lorda Paratheo była dosyć wyczuwalna, Izyda nie miała problemu jej rozpoznać, sam arystokrata więc najpewniej też nie, lecz nie wyglądał na kogoś kto liczył się z cudzym zdaniem. Bogaci Allanorczycy mieli to do siebie, że żyli w swoim własnym świecie, zresztą przepaść między nimi, a mieszczaństwem była zatrważająca. Ten najpewniej nie widział nigdy zwykłej ulicy w Stolicy, gdzie ludzie spali na sobie w mroźne dni, aby straż nie musiała zbierać ich zwłok nad ranem.
Uwaga Łowcy została zwieńczona uśmiechem Paratheo, który przyparł palce do podbródka.
-Oskarżenia jak u funkcjonariusza porządku, tylko więcej ogłady w głosie.- Mruknął, zaraz przekrzywiając głowę. -Czy spodziewałem? Właściwie, ciężko powiedzieć. Ale widok dwórki uświadomił mi, że poszukiwania są na mocy królewskiej. Inaczej byście się tak nie panoszyli po pałacu.
Zaznaczył i cofnął się w kierunku swojego biurka, które okrążył, aby zasiąść w miękkim karmazynowym fotelu, zakładając nogę na drugą. Izyda zerknęła na Kneynsberga, a zaraz na Paratheo.
-Lordzie… Zakon Łowców jest świadomy twych bliskich kontaktów z Arcybiskupem, wobec którego są dowody na członkostwo w Bractwie Cieni. Niejako ten fakt stawia podejrzenia na…
-...moją osobę.-
Obnażył zęby i utworzył piramidkę z palców. -Czyli trop powiódł przez Cartaphilusa. Co za niezdarność. Tak, jasne, jestem Cieniem.- Odparł, na co Izyda otworzyła szerzej oczy. -Myślałem, że dłużej to pociągnę, ale szczerze nie chce mi się. A więc Łowca i Cień w jednym pomieszczeniu, co teraz?

Offline

#144 2023-04-05 11:08:26

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 96.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Nie wątpił, że lord nie przejmie się jego złym nastawieniem. Zresztą, sam takie prezentował, więc to by było nawet zabawne. W każdym razie, Hannibal mógł co najwyżej obawiać się znieważenia mężczyzny, który wzburzony odmówiłby rozmowy, ale w to też wątpił. Prędzej Paratheo odebrałby to jako ciekawostkę lub wyzwanie. Stali więc na tym polu stosunkowo stabilnie i bezpiecznie. Do czasu.
Delikatnie uniósł brwi na jego komentarz. Więcej ogłady? Może, choć ta była trochę wymuszona tą sytuacją. Z każdą chwilą coraz chętniej obiłby mu tę piękną, uśmiechniętą gębę. Zerknął na Izydę i znów na niego, kiedy rozłożył się wygodnie w fotelu.
Łowca słuchał uważnie i w przeciwieństwie do dwórki na jego twarzy nie pojawiło się zdziwienie ani nic znaczącego w odpowiedzi na wyznanie. Że Paratheo był bezczelny, to już wiedział, że mógł kłamać, by się nimi zabawić, to podejrzewał wciąż dość mocno. Ale na to nie wyglądało, więc był po prostu bezczelny.
— Teraz powinienem cię zabić — podjął, postępując parę kroków w stronę biurka. — Ale myślę, że możesz przydać się żywy, więc poddaj się i nie utrudniaj — wyjaśnił powoli i dobitnie, w myślach delektując się tym, że mógł spuścić z tonu przed tym pyszałkiem. Już dostatecznie mocno działał mu na nerwy całym swoim zachowaniem. W tej samej chwili jednak w głowie Hannibala pojawiło się pytanie, czy nie jest to pułapka, w końcu Paratheo był aż nazbyt spokojny. Jednak jedyne, co mógł chwilowo zrobić, to zachować czujność, więc tylko aktywował symbol Łowcy.

Offline

#145 2023-04-16 16:38:14

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 112.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Dwórka Izyda, Lord Paratheo


Wyznanie Paratheo faktycznie mogło wybrzmieć dwojako, czy mówił prawdę bez strachu w głosie, czy zwyczajnie kłamał dla zabawy, ale mimo to, takie przyznanie się i to otwarcie, musiało wystarczyć jako dowód w całej tej sprawie. W końcu inaczej zszargałby swój własny tytuł. Tym bardziej musiała więc dziwić jego postawa, jakby wcale nie sądził, że skończy się to tak jak Hannibal tego pragnął.
-Zabić? Kogoś o mojej pozycji, tak bez prawomocnego wyroku? Zakon Łowców stanowczo próbuje być szybszy od prawa.- Zaśmiał się, spoglądając na Łowcę, gdy tylko zbliżył się powolnym krokiem do niego. -No tak, poddać się… no dobrze…
Wypuścił powietrze i wyciągnął do niego ręce w teatralnym geście. Jednak nawet wzmożona czujność z pomocą anielskiego symbolu nie mogła założyć nagłego, niedostrzegalnego i nadciągającego uderzenia.


Gdy tylko Hannibal wybudził się z potwornym bólem głowy, mógł zdać sobie sprawę, że jego ręce były związane za plecami, a sam klęczał na dywanie, zaś jego nogi unieruchomiono dodatkowym węzłem. Tuż przed nim kucał Paratheo, który przyglądał mu się z zainteresowaniem.
-Obudził się nasz stróż prawa… taka rada, umiesz liczyć, licz na siebie.- Uśmiechnął się, a zaraz Kneynsberga mógł dostrzec sylwetkę Izydy, która z wolna okrążała pokój, trzymając wciąż w ręce metalowy świecznik, który posłużył za obuchową broń. -A odnośnie liczenia, chyba Zakon już dawno wpadł na to, że Bractwo Korony ma nie jednego członka swej elitarnej wspólnoty.- Wskazał palcami liczbę trzy. -No to jak, co powinienem z Tobą zrobić…?

Offline

#146 2023-05-08 11:02:36

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 97.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Kłamstwem byłoby powiedzieć, że w tym konkretnym momencie Hannibal pamiętał o prawie i sądownictwie. Poniekąd chętnie wróciłby do starych złych czasów, kiedy obydwa ustalane były przez jedną osobę na tyle mętnie, że każda kolejna ustalała własne detale. Jakby nie patrzeć, prowadzili wojnę, a przez niego przemawiał zbierany ostatnim czasem gniew, który teraz zwyczajnie znalazł ujście przy irytującym zachowaniu lorda.
Ale na jego odpowiedź Łowca zaśmiał się, krótko, ale całkiem szczerze.
— I kto to mówi? — odparł, bo jego zdaniem Paratheo zaczynał plątać się we własnej grze przytyków. A ostatecznie, to co Kneynsberg by chciał, co mógł, a co faktycznie robił, to nadal były trzy różne rzeczy.
Spoglądał na niego czujnie, gotów na ewentualne sztuczki, bo całość nadal przebiegała zdecydowanie zbyt łatwo. Jak to tak, przyjść, oskarżyć lorda o zbrodnię przeciwko koronie i postawić na swoim bez dyskusji? Nie przewidział takiego scenariusza, coś tu było mocno nie w porządku.
I nie pomylił się, a wolałby to zrobić.


Wciągnął powietrze nieco głębiej, jakby zbudził się po niezbyt miłym śnie, ale mógł sobie żadnego przypomnieć. Chęć rozprostowania zastanych barków szybko uświadomiła go o więzach, a wtedy podniósł znacznie żywsze spojrzenie wokół. Aż nazbyt szybko napotkał Paratheo, ten widok wcale nie poprawiał sytuacji, ale pomógł zebrać wspomnienia w całość. Wraz z jego słowami.
— Nieświęta prawda — odparł lekko zachrypniętym głosem, przez co zaraz odkaszlnął cicho. Przeniósł wzrok na Izydę, której widok, mimo ostrzeżenia, był rozczarowujący. Ale był jednocześnie jakoś tak spodziewany. I bolesny w ten irytujący, osobisty sposób, bo nie mógł oprzeć się wrażeniu, że mógł to przewidzieć. Mógł się domyślić, że to zapewne ona stała za wieloma z wcześniejszych nieszczęść. Choć może to był zbyt daleki wniosek.
Wrócił uwagą do Paratheo, choć w jego oczach było znacznie więcej spokoju, niż wcześniej. Nie odpowiedział na liczebność Bractwa Korony, choć było to ciekawe potwierdzenie ich wiedzy.
— Raczej nie zabić, zachlapiesz sobie dywan — rzucił swobodnie. — Czyżbyś jednak nie chciał ze mną rozmawiać i miał teraz niewygodnego więźnia na głowie? — dodał, zakładając, że nie bez powodu żyje i obudził się tak szybko.

Offline

#147 2023-05-08 11:40:04

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 112.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Dwórka Izyda, Lord Paratheo


Arystokrata uważnie obserwował Hannibala, a w jego oczach można było dostrzec dziwną figlarność, jak u drapieżnika, który w poczuciu wyższości i dominacji odnajdywał się dość swobodnie. Niewiadomo jak Bractwo Cieni go pozyskało, ani co kierowało nim w tej strukturze, ale może najbanalniejsza odpowiedź była tą właściwą - po prostu ich wizja świata i stąpania po nim była mu bliska.
-Hahaha, masz jeszcze poczucie humoru, to w sumie ciekawsze od rzucania czczych gróźb.- Odparł i odsunął się od niego. -Właściwie zabicie Cię byłoby jednocześnie dla mnie zgubne. Dla mnie i mojej drogiej Izydy…- Wskazał na kobietę, choć ta nie wydawała się zadowolona z wkładania ich imion do jednego zdania. -Dlatego prościej posądzić Cię przed resztą o członkostwo w Bractwie Cieni, próbę zamachu na moje życie w celu oskarżenia nieboszczyka i… oczywiście naoczny świadek, zaufana doradczyni O'Dhalla.- Uśmiechnął się perfidnie, po czym założył ręce za plecy i zaczął maszerować w kółko. -Ale jest też alternatywa. Znalazłeś się po prostu po niewłaściwej stronie i co z tego tak naprawdę masz…? Możemy też przecież łatwo wrobić barona, wszystkich zadowolić fałszywym troprm, a Ciebie przekonać do nowej ścieżki…? Przecież nikt by nie wiedział. Sądzę, że nie urodziłeś się wczoraj, znasz absurd obecnych struktur naszego świata. Sam Mistrz Cornwell proponował, aby dać Ci szansę przejrzeć na oczy. Ciężko zyskać sympatię Najwyższego, ale jednak coś w Tobie dostrzegł. Izyda też…- Wymruczał, a ta spojrzała na niego, jakby miał zamilknąć. -Nie jesteś chyba głupcem, Hannibalu…
-Nie zgodzi się.

Wtrąciła dwórka.
-Nie podejmuj za niego wyborów. Kobiety są wszystkie takie same…
-Nie znasz go.

Dodała, zaraz skupiając spojrzenie na Łowcy. Ciężko było przez chwilę wyczuć jej intencje, bo przecież nie ułatwiała. A może faktycznie zbyt długo przebywała w tym Zakonie. Takie przynajmniej myśli przebiegły przez głowę Lorda.

Offline

#148 2023-05-09 13:55:58

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 97.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Nawet lekko uśmiechnął się pod nosem, kiedy lord zaaprobował jego żart. Rzucanie ich w najmniej odpowiedniej chwili było już nieodzowną częścią Hannibala i chyba ta część trochę dusiła się przez ostatnie dni. Kto by pomyślał, że świecznik może naprawiać ludzi. Ale nie nad tym powinien się teraz rozwodzić.
Zerknął uważnie na Izydę. Jej obecność była zwyczajnie drażniąca. Co jednak tu robiła i dlaczego zachowywała się, jakby została do wszystkiego zmuszona? Choć może była to tylko niechęć do współpracy z Paratheo, nie mógłby nie przyznać, że typ był odstręczający. Z drugiej strony, na swój sposób go intrygował. Może i zapatrzony w siebie, ale mimo wszystko myślący. Poniekąd, bo czy ktoś by uwierzył, że Hannibal jest Cieniem? Niby jakie mieliby do tego podstawy? Że wdał się w dyskusję z Cornwellem? Że pracuje ze Skrybą i jej dziwnym znajomym? Że chciał się układać z wampirzycą? Że rozmawia z Upadłą?
Ktoś by w to uwierzył?
O'DHALL.
Czytając dziennik, niemal słyszał w głowie zrozpaczone krzyki Pierre, a teraz miał wrażenie, że sam powoli staje w jego roli. Niekoniecznie tego chciał. Słuchał jednak z niegasnącą uwagą dalszej części, drugiej propozycji na własny los. Brzmiało to jak wyjście dla tchórza, dla kogoś, kto nie wierzy własnym ludziom, przecież O'Dhall go cenił.
Z drugiej strony, nie miał pewności, czy będzie go słuchać. To przecież było główną przyczyną jego milczenia w wielu sprawach. Znów zerknął na Izydę. Z pewnością sądziła, że z miejsca zaprzeczy, a jej postawa sprawiała, że miał ochotę zrobić wręcz odwrotnie. W końcu Pratheo go nie znał, ale czy ona mogła sądzić, że zna? Pokusiłby się o stwierdzenie, że prawie nic o nim nie wie.
— Nie jestem fanatykiem, jednak... Mówisz, że baron jest niewinny? Czy ponoszenie "ofiar koniecznych" nie było zwykle domeną Zakonu? — spytał powątpiewająco. To tym bardziej nie brzmiało jak kusząca oferta, nawet jeśli nie znał człowieka. Nie brzmiało jak "ten lepszy wybór", który miał mu przedstawić.
Złapał się jednak na innej myśli, stwierdzeniu, że nie był to wybór najgorszy. Być może, gdyby nie miał tam rodziny i przyjaciół, nie miałby również dylematu. Tym bardziej uzmysłowił sobie, jak trudną decyzję musiał powziąć Landrin. By później przeżyć koszmar na jawie. Dobre intencje to złego początek.
— A co z Inkwizycją mordującą ludzi na ulicy? Albo odwracaniem uwagi Zakonu od demonów tylko po to, żeby trochę pozabijać się wzajemnie? To właśnie mam zobaczyć po, jak to ujął Wielki Mistrz, przejrzeniu na oczy? Że nie radzi sobie z własnymi ludźmi czy pozwala im na zbyt wiele? — mówił spokojnie. — Powiedz Cornwellowi co do słowa, że w dupie mam jego wojnę. I jego Bractwo. A jeśli chce uchodzić za lepszego, to niech taki będzie. Wtedy będziemy mieć o czym rozmawiać, bo dotychczas każdy tutaj jest siebie warty. Nawet ty i ja. Narzekałeś na czcze groźby, po czym sam zacząłeś je rzucać. — Przeniósł wzrok na Izydę. — Naoczny świadek wciąż ma tylko słowo przeciwko słowu. A ja nie będę oskarżać niewinnego człowieka, żeby ratować własną skórę. — Wrócił uwagą do Paratheo. — Ale mogę nie oskarżać ciebie — dodał, wciąż mówiąc tak, jakby rozmawiali przy herbacie.

Offline

#149 2023-05-09 17:48:25

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 113.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Dwórka Izyda, Lord Paratheo


Co najciekawsze, nie samo zadanie pytanie zaintrygowało Paratheo, które miało zbić jego własne stwierdzenia. A to, że sama ta sentencja w ogóle przyszła do głowy Hannibala. To skłoniło arystokratę do szczerego uśmiechu, ciepłego jak pierzyna.
-A więc jesteś bardziej samoświadomy, niż zakładałem. Wciąż jednak tylko ocierasz się o prawdę, a wyższe cele które przyświecają Bractwu Cieni nie są w prawdzie znane Zakonowi. Tylko dzięki naszej tajemniczości zawsze wyprzedzamy was o krok. Bardzo pompatycznie podchodzicie do własnej świętej misji.- Zatrzymał się na chwilę. -Baron ma wiele innych rzeczy na sumieniu, za które spokojnie allanorskie prawo przewiduje gilotynę. Nazwałbym to tępieniem gnid, niżeli ofiarą. W gruncie rzeczy zależy nam na lepszej przyszłości naszego świata.
Odparł iście dyplomatycznie, choć w tych słowach przewijało się dużo bezdusznego pragmatyzmu. Lecz czego oczekiwać od polityka i wysoko urodzonego.
Dwójka Cieni słuchała wywodu Hannibala, który z każdym zdaniem wbijał szpile w ich system wartości, obnażając wszelkie brudy, na dodatek rzucając piękna dedykacją dla Wielkiego Mistrza, czym nawet lekko rozbawił lorda. Przynajmniej na chwilę, bo ten zaraz spoważniał, spoglądając na niego we wstępnej ciszy.
-Inkwizycja była odpowiedzią na niemądre działanie Roberta, który we własnym samolubstwie podzielił Allanor. Nie dziwi mnie to, allanorska krew zawsze rozsiewała zepsucie. A demony…? Kiedy faktycznie spotkałeś suę z rzeczywistym zagrożeniem, poza Omaelem wczeszłym roku. Tak, nic w Stolicy nie ginie bez wieści.- Uśmiechnął się subtelnym uniesieniem ust. -Ten brak kontroli o którym mówisz… wampiry, kościół… to mieszanka wybuchowa, stworzona przez koncept próby zjednoczenia osób tak innych od siebie. Ja, Paratheo Kimberish, pochodzę z rodu pierwszego doradcy Allanora, a kolejno jego syna, Lazariusza. Widział on upadek i narodziny, mój ród zaś zmierzał do narodzin lepszego jutra, prowadząc Bractwo Cieni przez lepsze i gorsze momenty. Myślisz, że Inkwizycja jest czymś strasznym? Allanor widział gorsze potworności. Nie wiesz ilekroć nasi bracia chronili go przed złem, którego nie dostrzegano, gdy laury spływały na Zakon, którego znaczenie zaprzepaszczono tuż po tym, gdy wypełnił swą rolę dla której się narodził. Mimo to, dalej pełnimy warte, nawet teraz. Czego nie rozumiesz Ty, ani Twoi pobratymcy.
Wyjaśnił, choć wciąż pozostawił wiele niedopowiedzeń. Bo czegóż to strzegli? Co czynili teraz? Czy zła wymienione przez Hannibala miały swe uzasadnienia, choć te nie były tak łatwo dostrzegalne?
-Nie mamy wiele czasu, Paratheo. Zbyt długo to trwa.
Upomniała go Izyda, na co mężczyzna machnąl ręką i znów kucnął naprzeciw Hannibala, aby zrównać się z nim wzrokiem.
-I co? I ukryjesz prawdę przed swoimi? Po prostu? A może łgasz, skoro Izyda została już spalona?- Przekrzywil głowę. -Aż dziwi mnie, że nie zapytałeś o trzeciego z nas… coś mi tu nie gra.- Przyłożył palec do jego czoła. -Czego Ty tak właściwie chcesz…?
-Paratheo…

Offline

#150 2023-05-10 18:19:22

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 112.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Jego uśmiech był dziwny. Niby powinien się cieszyć z takiego zaskoczenia lorda, ale pod pewnymi względami wolałby rozczarowanie. Mogłoby przynajmniej zetrzeć z jego twarzy tę irytującą pewność siebie. Zaraz jednak skupił uwagę na czymś ważniejszym, słowach Paratheo, który starał się ukwiecić wizerunek Bractwa. I nie mógł nie przyznać mu racji w myślach, bo Cienie od wieków pozostawały enigmą, którą co bardziej naiwni spłycali do kultu demonów. Prawda była taka, że w tak banalnej formie nie mogliby przetrwać tak długo i pod jednym sztandarem. A potem przeszedł do kwestii barona, znowu mając zarówno rację, jak i nie.
— Z pewnością, w końcu jest allanorskim arystokratą — odparł rzeczowo. — Ale nie mam na to dowodów.
A idąc tym tropem, Paratheo też zapewne nadawałby się pod gilotynę. Z pewnością są ludzie, którzy nazwaliby go nic nie wartą gnidą i wcale nie musieliby przy tym wiedzieć o Cieniach.
Rzeczywiście nieco się zdziwił, choć ukrył to za bladym uśmiechem, kiedy lord wspomniał demona z ulicy. Nie był zaskoczony tym, że w ogóle o nim słyszał, ale raczej, że wiedział dokładnie, kto się tym zajął. Hannibal nie był nikim szczególnym, zatem uważnie obserwowali każdy krok Zakonu, a on był doskonale poinformowany o nowinach. Logiczne.
Kiedy zaczął mówić o koncepcie zjednoczenia, w głowie Łowcy ponownie stanęły zapiski Landrina. Czy możliwe było, że Cornwell kontynuował zamysły poprzednika? W zasadzie tak, ale znacznie więcej rzeczy było tu możliwych, a on wolał nie robić ryzykownych założeń.
— Nie umniejszaj koszmarom żyjących tylko dlatego, że martwi widzieli gorsze — podsumował jego wywód o historii swego rodu i samego Bractwa. Nie wątpił, że cały ten świat widział o wiele gorsze rzeczy niż samosąd heretyków, ale to nie znaczyło, że nie istniał problem.
Nie zwrócił najmniejszej uwagi na Izydę, kiedy się wtrąciła. Co więcej, w tym ostrzeżeniu był uśmiech losu dla niego. W końcu najgorsze, co mogliby mu zrobić po nakryciu, to oskarżyć zgodnie z planem. Chyba że Paratheo spanikuje i go zabije.
— Zgodnie z twoim planem, też ukryłbym prawdę, tylko inną — odparł jakby nie widział w tym żadnego dramatycznego problemu. Uśmiechnął się pod nosem. — Przecież i tak byś mi nie powiedział, kto to jest. — Zaraz zmarszczył lekko brwi. Miał ochotę odpowiedzieć: "żebyś zabrał palec z mojego czoła", ale odsunął na bok żarty. — Bezpieczeństwa dla Arteus. Wasze działania sieją zamęt. Albo pozbędziecie się Inkwizycji i przestaniecie nękać mieszkańców, albo widzimy się w sądzie — odparł, ujmując to najkrócej jak mógł, nie spuszczając uważnego spojrzenia z Paratheo. Bynajmniej nie bał się jego oskarżeń, na takie głupoty miał jeszcze mnóstwo czasu.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa