Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#46 2022-04-25 23:40:15

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 99.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Śmieszne uczucie, dowiedzieć się, że ktoś obcy dba o twoje bezpieczeństwo bardziej, niż ty sam. Ale chyba musiał zaakceptować tą odpowiedź, nie jednak decyzję. Że na dole może nie czekać nic dobrego, zdawał sobie sprawę. Pod tym względem morze nie różniło się niczym od lądu.
— Znamię Łowcy to większe ryzyko! Przecież po to tu jesteśmy! — odparł, próbując przekrzyczeć wiatr i deszcz. W końcu jednak ustąpiła, a jej kolejne słowa nie napawały wcale optymizmem.
Ręka Łowcy zacisnęła się znacznie mocniej na barierze burty, kiedy kolejny oddech napotkał trudności, a za moment w umyśle zapanowała jedna myśl. Powietrza. Oddychaj. Co ona właśnie zrobiła? Przyłożył rękę do twarzy, jakby miało coś na niej być. I jak długo to jeszcze miało trwać? Podniósł na dziewczynę zdezorientowane spojrzenie. Chyba zupełnie zapomniał o jej poprzednich ostrzeżeniach, starając stać spokojnie i opanować instynktowną panikę, by tamto pół wdechu nie zniknęło równie szybko, co zostało zaczerpnięte. Na jej chwyt zareagował natychmiast, choć myśli zdawały się pędzić nie do końca wyrażone w jasny sposób. Zerknął za nią na ułamek sekundy, po czym zrzucił z ramion płaszcz, stanął na burcie i skoczył w dół.
Masa wody rozprysła się na twarzy, a przed oczyma zapanował mrok. Lecz nie miała to być śmierć, jego płuca napełniły się gwałtownie, przynosząc ulgę rozpalonemu wnętrzu. Wziął może trzy głębokie wdechy, nim znowu je wstrzymał, przykładając dłoń do twarzy, jakby chcąc powstrzymać się przed zaciągnięciem wody do płuc. Tak, to nie miało najmniejszego sensu, ale nie miało go nie bardziej niż to zaklęcie. Czy jaki inny czort. Powoli odsunął dłoń, ostrożnie biorąc kolejny wdech, by zaraz skierować wzrok na Cathrię. Nie był pewien, czy miał ochotę ją udusić czy pogratulować.
Pochwycił świecącą fiolkę i rzucił okiem na zawartość. Wyglądała urokliwie, ale nie mieli na to czasu, toteż zaraz ruszył za swoją przewodniczką ku dołowi. Mrok wokół nich gęstniał nieprzyjemnie, a Hannibal złapał się na zbyt dokładnym trzymaniu fiolki, by jej nie zgubić. Ograniczał światło.
W końcu z wodnych czeluści zaczęły wydobywać się zarysy starożytnej budowli. Świątynia wyglądała majestatycznie i złowrogo, ale dokładnie tak, jak sobie wyobrażał. Choć z pewnością bardziej zniszczona niż lata temu, kiedy Pierre i jego towarzysze postawili tu stopy. Z pewnością robiła na nich takie samo wrażenie... Co byś teraz o tym powiedział, O'Dhall?
Powiódł znów wzrokiem za drugim światełkiem i ruszył w tamtą stronę, lecz niespodziewanie wpadła na niego... ryba. Ledwie złowił oczyma ten łuskowaty kształt, nim zwierzę zawróciło w tym samym kierunku co i Hann, było jednak szybsze i pierwsze pochwyciło świecącą fiolkę. Siarczyste przekleństwo zagościło w głowie Łowcy, który przez moment zastanawiał się, od ilu razy kończy się przypadek, a zaczyna pech.
Aktywował symbol na ręce i chwycił za rękawiczkę, by go odsłonić i przyświecić sobie, szukając wzrokiem poświaty od Cathri. Lecz kiedy ruszył w jej stronę, zwolnił po chwili, gdy zrozumiał, że nie jest to ona. Brwi Łowcy zmarszczyły się na widok dryfującej w wodzie kobiety, jakby zanurzonej w dziwnym transie, której sylwetka stanowiła grę podwodnych świateł i cieni. Nie był pewien, co ma o tym myśleć, póki nie pojawiły się skrzydła. Biorąc pod uwagę możliwości... odpowiedź była oczywista. Spojrzał w dół, tam, gdzie być powinny ruiny, lecz wciąż nie widział Cathri. Czy mogło być ich tu więcej? Woda tamowała większość ważnych zmysłów.
Upadła wyciągnęła rękę, jakby zapraszając do siebie. Wyglądała urzekająco, lecz chyba właśnie to było najgłośniejszym ostrzeżeniem w jego głowie. Bo jak inaczej miałaby wyglądać? Jak chciałaby, czy może raczej jak on chcieć powinien... Ściągnął rękawiczkę, by z pomocą światła zanurzyć się w ruiny i odnaleźć towarzyszkę. Nie powinni byli się rozdzielać.

Offline

#47 2022-04-26 08:14:34

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 100.0.4896.88

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Cathria La'Valliet


Symbol Łowcy, który rozpalił się anielskim czystym światłem w formie okręgu wypalonego na dłoni Hannibala, miał okazać się niezwykle przydatnym zastępstwem za utraconą fiolkę będąca jedynym źródłem światła, na które mógłby sobie pozwolić zwykły śmiertelnik. Jednak ten sam symbol zwrócił uwagę tajemniczej i mętnej kobiety, która obserwowała go nie wychodząc ze swojego stanu spokoju, aż jej wysunięta dłoń została odrzucona przez śmiałego Łowcę. Widziadło opuściło rękę, a jej skrzydła zaczęły się z wolna cofać do siebie, a może nawet dostrzegalne było jej niezrozumienie, lecz ciężko było to określić, bo tym bardziej się oddalał, tym zjawiskowa istota powoli zanikała w mrocznych odmętach, zupełnie jakby jej tu nigdy nie było…
Niestrapiony już niczym, Hannibal wpłynął do ruiny wielkiej hali, w centrum której wytworzona została wyrwa, zupełnie jakby zapadła się tu podłoga. Decydując się wpłynąć w jej głębiny, dostrzegłby stare mechanizmy i łańcuchy, które unosiły się na wodzie. Dalsza droga prowadziła przez zalane korytarze, niekiedy wąskie lub zagruzowane, lecz przede wszystkim musiał uważać na wystające kolce że ścian lub podłóg. Pułapki? Już dawno wykorzystane. Jeśli cokolwiek w nie kiedyś wpadło, już dawno stało się karmą dla morskich stworzeń.
Droga była prosta i bez dylematów, a migoczące światło w oddali było drogowskazem, aż nie zaczęło się zbliżać. W końcu zdał sobie sprawę, że dotarł do ślepego zaułka, a właściwie dalszą drogę blokowały potężne kamienny wrota, które badała Cathria. Kobieta odwróciła wzrok, spoglądając na jego symbol i zaraz pociągnęła go za nadgarstek do siebie, aby przyłożyć jego rozpaloną dłoń do wnęki w kamieniu, licząc na efekt. Jednak nie stało się nic, ku jej zawodowi, więc go puściła. Zdawało się, że w miejscu tym brakowało czegoś w postaci okrągłego dysku. Opłynęła jednak wszystko wokół, lecz jak na złość, nie zrodziła się żadna wyrwa, która chciałaby ich tam wpuścić na skróty.
Zaraz jednak, złotowłosa skrzywiła się zgarbila, próbując zakasłać, ale bez efektu. Hannibal mógł dostrzec jak woda przy jej twarzy barwi się krwią, która zaczęła uchodzić z jej nosa. Kobieta zamknęła oczy, stając się bezwładna, a następstwem tego stał się fakt, że Łowca zaczął tracić wdech, a śluz chroniący go przed wodą, rozpadał się. Stal się ofiarą czarnej toni, przegrywając z niekorzystnymi warunkami. Lecz jeszcze ostatkiem sił mógł dostrzec na końcu korytarza znowu te widziadło, kobietę która obserwowała ich, jakby nigdy nic. Tym razem jednak to ona wykonała ruch, delikatnym machnięciem skrzydeł, zbliżając się do nich coraz bardziej, kiedy sam zaczął zasypiać…


Hannibal mogł ocknąć się z gwałtownym zachłyśnięciem się powietrza, kiedy jego mokre ciało zatopiło się w piasku. Uderzył go zapach bryzy i hałas mew, oraz fal, gdy zdał sobie sprawę, że był na dzikiej plaży. Spoglądając w bok, dostrzegłby Cathrię, która również powoli podnosiła się z piasku.
-Nie wiem co się stało… może to przez ciśnienie, ja… jak my tu…
Próbowała zrozumieć, ale wtedy usłyszeli dźwięk fletu. Zapewne zaskoczeni spojrzeli najpierw na siebie, aż wzrokiem zaczęli szukać źródła melodii. I nie czekali długo. Wtedy chyba Łowca poczuł znajomy zapach siarki, choć nie tak agresywny i drażliwy jak u Omaela.
Przed nimi, na trawiastym pagórku, stała wysoka kobieta, o ciemnych rozpuszczonych włosach, pięknej porcelanowej twarzy, oraz dużych oczach, które spokojnie śledziły ich, choć jej sine palce nie przerywały gry. Sama była smukła w talii, długonoga, a jej biust wyraźniej odznaczał się w czarnej sukni. Miała wszystko, coby wystarczyło mężczyznom, by pożreć ją wzrokiem. Zupełnie nie pasowała do tego wszystkiego wokół.
-Kim Ty jesteś…?
Spytała Cathria, powoli podnosząc się na własnych nogach. Hannibal mógł zdać sobie sprawę, że ów nieznajoma była podobna do morskiego widziadła, tylko tym razem, pozbawiona skrzydeł. Bardziej… ludzka.
Kobieta przerwała grę, powoli opuszczając i strument.
-Jestem Naama. Ja Was wyciągnęłam z wody, gdy się topiliście.
Odparła, zachowując od nich bezpieczny dystans. La'Valliet otworzyła szeroko oczy.
-Demon Rozpusty…
Wyszeptała, lecz Upadła skrzywiła się na to określenie, jakby to miano ją obrzydzało na swój sposób.

Offline

#48 2022-04-26 11:38:45

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 97.0.4692.98

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Przez chwilę obawiał się, że Upadła podąży za nim natychmiast, lecz nie zrobiła tego. Wciąż miał się na baczności, schodząc głębiej w czeluści katedry, lecz stopniowo uwaga przenosiła się na kolejne znajome elementy. Czuł się, jakby już kiedyś tu był, dawno temu, razem z pierwszą ekspedycją młodych Łowców. To samo zapadlisko w posadzce, śmiercionośne kolce wyrastające ze ścian, niemal doszczętnie już przeżarte przez morskie porosty. Zdawało mu się, że widzi kości zakopane w mule, lecz nie zbliżał się. Światło w końcu korytarza było jego najważniejszym celem.
Znalazł się przy Cathri i zmierzył ją wzrokiem, upewniając się, że wszystko jest w porządku. Ona tymczasem porwała jego rękę, co też zmusiło Łowcę do spojrzenia na ścianę przed nimi. Ta wnęka. Teraz miał całkowitą pewność, wszystko, co znalazł w notatniku, było prawdą. Choć dziewczyna go puściła, Hann jeszcze przez moment wodził palcami po powierzchni kamienia, oczyszczając tym samym z wapiennego nalotu starych żyjątek. Spojrzał w górę w poszukiwaniu dziury, którą uciekli Pierre i Frederick, zaraz wracając wzrokiem do Cathri. W ten chwili nic tu po nich, a...
Podpłynął do niej i złapał, by podtrzymać i zabrać ze sobą. Cokolwiek to było, sygnał był jasny od początku, powinni się stąd wynosić. Jednak Hann sam szybko opadł z sił, powracając na zamuloną podłogę korytarza. Złowił jeszcze wzrokiem świetlistą postać, a w głowie zjawiła się mętna myśl prosząca, by nie oznaczało to jeszcze marniejszego końca.

Nagły wdech nie był przyjemny i natychmiast też zaniósł się pustym kaszlem, ale... żył. Spojrzał na brzeg morza i krzyczące ptaki, a za moment przekręcił się w drugą stronę. Widok Cathri, która przytomna zbierała się z plaży, był prawdziwą ulgą.
— Nic ci nie jest?... — mruknął cicho, odgarniając mokre włosy z czoła. To chyba znaczyło, że byli tu ledwie chwilę... On sam jednak mógł tylko zgadywać, zbierając rozrzucone myśli.
Hann zmarszczył brwi, słysząc melodię. Usiadł na piasku i rozejrzał się, szybko zatrzymując wzrok na kobiecie w czarnej sukni, jej twarzy, zgrabnych dłoniach, dekolcie, talii... Twarz, twarz, czy on ją znał? Sądząc po ten piekielnej atmosferze, to owszem. Tak, pamiętał to ostatnie światło w tunelu.
Kneynsberg wstał, spoglądając na kobietę czujniej, kątem oka śledząc Cathrię. Naama. Fakt, że nie była byle kim, tylko dorzucał pytań i wątpliwości.
— Pokusy. Nie demon, a Upadła — poprawił Skrybę i zwrócił się do ich skrzydlatej syreny. — Dlaczego nas uratowałaś? — zapytał spokojnie, bacznie jednak obserwując jej ruchy, jakby to pokojowe nastawienie mogło się zmienić w każdej chwili. To była bardziej niż niepewna sytuacja.

Offline

#49 2022-04-26 13:00:48

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 100.0.4896.88

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Cathria La'Valliet, Naama


Cathria zwróciła uwagę jak Łowca obserwuje Naame, określenie "piękna niczym anioł" było tu trafne, choć myśl, że właśnie stanęli przed sobą śmiertelni wrogowie, nie pasowała jej do tego, że zawdzięczali Upadłej życie.
Hannibal prędko poprawił Skrybę, która posłużyła się dosyć prostym pojęciem tego, czym była ich wybawicielka, zaś duże oczy Naamy spoczęły na Łowcy, sprowadzając na jej twarz delikatny, choć ledwie dostrzegalny uśmiech.
-"Pokusy"... tak, to brzmi już lepiej. I widzę, że ktoś odrobił lekcje.- Pochwaliła go, zaraz rozkładając hebanowe skrzydła, czym zamroczyła La'Valliet, która pierwszy raz widziała spaczoną istotę tak wysokiej klasy. -Demony to podistoty, ledwie zgniły fragment tego czym pierwotnie były. Jestem Upadłym Aniołem.
Przedstawiła się już w pełni, chyba głównie dla Cathri, wnosząc że Łowcy nie musi tego tłumaczyć, skoro potrafił ich odróżniać. Sama La'Valliet zakodowała te informację, miała jednak wrażenie, że Zakon skrywał przed światem więcej takich szczegółów. A szkoda, to rzucało światło na wiele odkryć, które mogły teraz być interpretowane wszelako.
Jednak wracając do głównego nurtu tematu, padło istotne pytanie, po którym Naama ukryła znów swoje skrzydła, schodząc powoli z pagórka, bose stopy zatapiając w piasku.
-Czekałam na kogoś kto odnajdzie świątynie. Jestem strażniczką tego miejsca. Chronię je przed intruzami. Czas mijał i dłużył się… i gdy przybyli w końcu śmiertelni, jeden zabrał dysk pieczętujący wrota. Był to dla mnie dobry obrót spraw. Potem wszystko zostało zalane… wątpiłam, że ktoś wróciłby tu kiedykolwiek, ale jednak… nie miałam mimo to powodu zostawiać was na śmierć. Łowca i…
Spojrzała na blondynkę, która niezbyt ufała plugawej istocie w kwestii aktu miłosierdzia.
-Cathria. Skryba. Z Gildii Skrybów…
-Zrzeszenie czarowników…

Zauważyła, lekko klopoczac tym La'Valliet.
-Nie jesteśmy czarodziejami, jedynie naukowcami…
-Od nich się jednak wywodzi twoja organizacja. Jednak magia zaczęła wymierać, wraz z naszym wpływem na świat. Niejako my ją wam ofiarowaliśmy.

Wytłumaczyła, splatając dłonie na flecie i obserwując ich nie mniej ciekawski, niż oni mogli patrzeć na nią. Zupełnie jakby od dawna nie rozmawiała ze śmiertelnymi. Lub kimkolwiek.
-A Twój towarzysz to…?
-Hannibal. Łowca Demonów.

Odparła Carthia, pełnym tytułem, coby jej przypomnieć z kim na styczność. Naama jednak zbliżyła się o dwa kroki do niego, świdrując go wzrokiem.
-Hannibal…
Powtórzyła, a zaraz wtrąciła się blondynka.
-Mówiłaś, że czegoś strzeżesz. Masz na myśli Xaanderbeergar…?
-Nie… nie wiem. To miejsce jest zapieczętowane nawet dla mnie.
-Nie wiesz?!

Spytała zaskoczona Cathria, zaś Upadła odsunęła się pół kroku, aby zaraz opuścić brwi.
-Wiąże mnie pakt starszy, niż szeregi waszych pokoleń. Nie znajdziecie tu jednak tego, czego szukacie.- Spojrzała na Hannibala, jakby nad czymś głęboko rozmyślała. -Dlaczego Pastorał…?

Offline

#50 2022-04-26 15:06:03

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 99.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

O tak, była piękna. Było też w niej coś niepokojącego, nie chodziło tu bynajmniej o przynależność do demoniej rasy, ale coś jakby głębszego. Coś starszego, co towarzyszyło jej od zawsze, co wprawiało w niepewność i intrygowało jednocześnie. Jednak nie o tym teraz.
On sam nie miał jeszcze styczności z tak zaawansowanym Upadłym, jednak wpojona wiedza nie pozostawiała wątpliwości. Robiła więcej miejsca dla swoistego uczucia ekscytacji z tego rzadkiego dla żółtodziobów widoku. Jej uśmiech i pochwała były miłe... nie powinny, ale były. Na Boga, powinien po prostu nie zwracać uwagi.
Przytaknął w myślach na jej wyjaśnienia, nawet zaczął zastanawiać się, jak wyglądała po upadku. I ile zła musiała uczynić...
W świetle tej myśli jego rodzące się odwzajemnienie pokazywanych drobnych uczuć prysnęło ponownie. Oto wszak mieli przed sobą potwora z piękną twarzą. Słuchał uważnie, kiedy opowiadała o katedrze oraz wyprawie Łowców. Dobry obrót spraw. A więc strzegła tego miejsca przed wszystkimi. Dla kogo?
Zerknął na Cathrię, kiedy się przedstawiła. Magia ofiarowana przez demony. Kolejne podkreślenie tego, dlaczego Zakon i Kościół za nimi nie przepadają. Szybko jednak wrócił pełnią uwagi do Upadłej. Miał zamiar jej odpowiedzieć, ale jego towarzyszka zrobiła to za niego, toteż tylko nieznacznie skinął głową na potwierdzenie. Ale to jak powtórzyła jego imię... jakby zbudziło w niej jakąś myśl, której nie umiał zrozumieć. A może tylko mu się zdawało.
Jej odpowiedź na zasadnicze pytanie w pierwszej chwili zaskoczyła i jego, a jednak było w tym sporo sensu.
— Gdyby Upadli wiedzieli, gdzie jest Pastorał, nie byłoby cię tutaj — rzucił do Skryby, licząc, że zrozumie aluzję. Spojrzał znów na Naamę, zastanawiając się przez moment nad odpowiedzią. — By uniemożliwić odnalezienie go komuś, kto nigdy nie powinien go dostać. Pastorał może stanowić zagrożenie dla nas wszystkich — odparł spokojnie. — Kto kazał ci strzec tego miejsca? — zapytał zaraz. Czy to możliwe, że ów osoba też nie była świadoma tego, co kryje się za kamienną ścianą? Czy może raczej zwyczajnie nie żyła... Choć byłoby to niespotykane, ciężko powiedzieć, by śmiertelnik zdołał wejść w taki pakt z Upadłym. A może jeszcze z demonem. Może w tej świątyni składano jej ofiary.

Offline

#51 2022-04-26 15:38:06

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 100.0.4896.88

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Cathria La'Valliet, Naama


Skryba chyba nie była gotów tak łatwo odpuścić, zwłaszcza że demony, jak zwał tak zwał, miały w naturze mamić wszystkie zmysły. Lecz dopiero rzucona aluzja Łowcy zdołała przebić się przez jej barierę wątpliwości, aby ostatecznie kiwnąć na to głową. Naama zerkała to na jedno, to na drugie.
-To najwspanialsze dzieło stworzenia, które mogłoby podporządkować, jak też zniszczyć ten świat. Coś takiego nie mogłoby przepaść przypadkiem. Nie mogłoby zniknąć od tak.
Zauważyła, zgadzając się też z Hannibalem. W końcu nawet oni znali te wersję, w której Pierwszy Łowca zabrał artefakt do grobu, a i ten ów grób zniknął. Można tak po prostu znaleźć sobie idealne miejsce spoczynku?
Upadła jednak nieco na dłużej rozgościła słowa Łowcy o przeznaczeniu artefaktu i ich misji.
-Uważacie więc, że inne ręce zadbają o Pastorał lepiej. A komu decydować o słuszności…?
Spytała z łagodnym uśmiechem, który jednak wyrażał lekką kpinę z logiki śmiertelników. Ale nie mogła ich winić za to. Nie było czegoś takiego jak bezcielesny osąd. Już nie. Wszystko pozostało na mocy ich własnych czynów. Szkoda, że wiele idei czynionych w imię dobra, niosło więcej zła, a ktoś mógł decydować kto może być krzywdzony, a kto nie. I ludzie nazwą to moralnością.
Gdy jednak Hannibal zadał pytanie o tego kto kazał jej strzec tego miejsca, ta spojrzała na niego, a jej oczy lekko zadrżały. Upadła wyglądała, jakby przeszywała go na wylot, aby zaraz, w końcu odwrócił wzrok…
-Nie miał imienia w dniu w którym go spotkałam… choć wierni mu nazywali go Mistrzem. Lub Pierwszym.- Wyszeptała, zaciskając palce na instrumencie, by zaraz łagodnie zerknąć na Hannibala przez ramię. -Może w tej świątyni kryje się odpowiedź, której szukasz. Lecz bez dysku nie wejdziesz do środka w żaden sposób… musisz odszukać złodzieja.
Doradziła, tworząc im nowy trop. Jednak Cathria nie rozumiała jednej rzeczy.
-Dlaczego… nam to mówisz…? Nie koliduje to z Twoim paktem…?
Spytała, a Anielica odwróciła głowę, stając do nich plecami.
-To będzie moja tajemnica. W porządku, Hannibalu…? Czy może chcesz mnie zabić…? W końcu jesteś Łowcą…
Spytała, a jej smutny wzrok spoglądał na horyzont, który powoli się uspokajał po sztormie.

Offline

#52 2022-04-26 20:06:24

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 99.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Nieznacznie pokiwał głową na jej słowa. Tu już nawet nie chodziło o wagę artefaktu, wszyscy znali tę legendę, według której Pierwszy Łowca ukrył swoją najpotężniejszą broń przed wszystkimi światami. Wielu ubolewało, wielu też przyznawało mu rację, a cała reszta zapewne nie wiedziała, co myśleć. Hannibal pewnie sam by nie wiedział, gdyby nie podarowany przez Sabinę dziennik.
— Nikomu zapewne — odparł spokojnie na jej kolejną uwagę, bynajmniej nie przejmując się tą szczyptą uszczypliwej kpiny. Powiedział jej dokładnie tyle, ile chciał, reszta była wyłącznie jej słowami, których poprawności jednak nie oceniał na głos.
Wraz z jego własnym pytaniem przyszło dziwne spojrzenie, jakby przywołał do jej głowy wspomnienia, których nie chciała sobie przypominać. Czekał jednak cierpliwie. Jej wyjaśnienia wprawiły go w zdumienie. Choć może nie powinny, w końcu nie słyszano o Pastorale nigdy później, ale świadomość tego, jak długo musiała przebywać w tym miejscu...
— Pierwszy Łowca... — rozwinął cicho i słuchał dalej, łowiąc jej skąpe spojrzenie. Kiwnął głową na potwierdzenie, że rozumie. Kwestia samego dysku już wcześniej wzbudziła jego niepokój, kiedy zdał sobie sprawę, gdzie może przyjść im go szukać. O ile w ogóle dziennik zdradzi mu teoretyczne ostatnie dzieje. W których i tak nie powinni pokładać zbyt wiele nadziei.
Zerknął na Cathrię i znów na Upadłą. Teoretycznie zdradzała pakt, lecz w praktyce mogła go właśnie zręcznie obchodzić. Demony były w tym dobre. Teraz jednak ważniejszą była decyzja. Jego decyzja, która zaciskała palce lewej dłoni w pięść, która powinna być oczywista, ale jak zawsze wcale taka nie była. Nie był pewien, czy podoba mu się to wahanie. Nie powinien go mieć, w końcu miał przed sobą potwora, którego... i tak nie potrafił pokonać.
Powoli rozluźnił rękę, jakby dopiero orientując się, że powinien to zrobić.
— Ocaliłaś nam życie. Niech każdy odejdzie w swoją stronę — odparł, obserwując ją, jak tak stała i patrzyła na szumiące cicho fale. To aż przerażające, jak bardzo nie przypominała niczego, z czym przyszło mu walczyć.

Offline

#53 2022-04-26 21:01:02

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Cathria La'Valliet, Naama


“Pierwszy Łowca”... tak, przypomniała sobie, że tak go nazywano. Legenda bez imienia. Nigdy go nie potrzebował. Stał się w końcu ikoną dla wszystkich. Przestał być człowiekiem dla kogokolwiek.
Cathria nie była głupia, podobnie jak Hannibal sądziła, że kwestia paktu nie była dla niej wygodna, a wierząc opowieściom, te istoty były im bardziej wierne, niż sami ludzie. Nie znaczyło to, że nie szukały haczyków w swoich umowach, aby oczywiście skończyły się na ich korzyść. I tak im dużo powiedziała, choć martwiło ją, co na tym miała zyskać ów Anielica.
Hannibal podjął decyzję, zaś Cathria spojrzała na niego zaskoczona. Może tylko z początku, w końcu rozumiała, że miarkował siły. Łowcy nie byli niezniszczalni. Jednakże Naama jeszcze przez chwilę zastygła w bezruchu, aż w końcu nie odwróciła się w jego stronę, obserwując go uważnie, jakby próbowała z niego coś wyczytać.
-To wiele dla mnie znaczy. Dziękuję.- Odparła wpierw, aby lekko opuścić głowę, myśląc o czymś, by zaraz znowu powieść na niego uważnym spojrzeniem, uśmiechając się przy tym lekko. -Jesteś wyjątkowy. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. Hann..ibalu.
Uśmiechnęła się niewinnie, a zaraz jej skrzydła rozłożyły się nagle, by błyszcząca łuna wystrzelona z niebios objęła ją, oślepiając tym La’Valliet i Łowcę. Gdy wszystko zgasło, kobiety już nie było…
-Czemu mam wrażenie, że będą z nią kłopoty…?
Spytała samą siebie z cichym wypuszczeniem powietrza.


******


ROZDZIAŁ VII: STARAŁAM SIĘ

Arteus - Przedmieścia


MG = Violett Goldberg


Miały nadejść spokojniejsze dni po minionych wydarzeniach, a może znacznie lepszym określeniem były ostatnie chwile spokoju. Zakon musiał poczynić odpowiednie przygotowania po zdanym raporcie Hannibala. Gildia Skrybów, Upadła i boski artefakt… aż przez chwilę pojawiła się myśl, czy Łowca tego nie zmyślił, ale żaden kłamca nie kładłby tyle absurdu w jedną opowieść. Mentor na tej podstawie uznał, że pora poczynić pierwsze kroki w sprawie zwalczenia Bractwa Cieni, wciąż widząc w nich największą bolączkę, będącą dużo poważniejszą sprawa, niż jakiś artefakt. Zresztą, do tego mieli specjalistów w tej dziedzinie, Zakon miał własny cel i święty obowiązek.
Każdy chciał jednak pomoc jak mógł, zaś Violett uznała, że dobrze byłoby zebrać nowe kwiaty i zioła, aby sporządzić lekarstwa. W tym celu, Sabina poprosiła Hannibala, aby udał się z Goldberg w celu ochrony kobiety. Żadną tajemnicą było, że Inkwizycja niezbyt przychylnie patrzyła za kobietę parającą się alchemią, jakby sam ubiór nie ściągał uwagi…
-Dz…dziękuję Ci za towarzystwo, a-ale nie chciałam byś przeze mnie marnował swój czas. M-masz pewnie ciekawsze rzeczy do robienia, niż rozmowa ze mną…
Nadmieniła, ale mimo wszystko brzmiała miło, nawet jeśli nie brakowało w tych słowach jej rozpoznawalnej samokrytyki.
Zagłębili się w przedmieścia, gdzie łąki pełne dzikich kwiatów były odizolowane od reszty miasta, coby czynnik ludzki nie zniszczył ich swoimi buciorami. Było tu cicho i spokojnie, słońce jak zwykle im towarzyszyło, więc Violett mogła zacząć zbierać kwiaty do swojego koszyczka.
-Po tym jak… jak powiedziałeś o przygodzie z zatopioną świątynią i o tym… o tym artefakcie i Upadłej, t-to wszyscy poczuliśmy, że też chcemy mieć wkład w to, aby pomóc, jak tylko możemy.- Zatrzymała się. -Przepraszam! To zabrzmiało, jakbyśmy Ci zazdrościli! Nie to miałam na myśli, przysięgam!- Skuliła ręce i opuściła dziób. -Ja… ja mam po prostu wrażenie, że czynię tu szkody… przepraszam, że się żale, ch-choć musisz mieć mnie już dość… inni Łowcy też mieli, ale... teraz jest nas tak mało...

Offline

#54 2022-04-28 00:22:16

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 99.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Nie zdziwiło go ani trochę zaskoczenie na twarzy Cathrii, choć może spodziewał się jakiegoś głośniejszego protestu z jej strony... Może zapomniał, że dziewczyna nie jest Łowcą ani oburzonym inkwizytorem, który kazałby mu raczej umrzeć, niż wystosować takie słowa do Upadłej. W rzeczywistości nawet cieszył się, że nie może się równać z Naamą, to rozwiązywało cały jego dylemat i to w sposób, ku któremu chyba bardziej się skłaniał, mimo wszystko. Lecz czy zabiłby ją, gdyby mógł? Nie wiedział. A gdyby spotkał ją następnym razem? Pewnie tak. Nie powinni spotykać się po raz kolejny. Miał te słowa na języku, póki nie zorientował się, że i tak nie miały sensu.
Czekał spokojnie na jej odpowiedź, a kiedy ta w końcu padła, Łowca delikatnie opuścił brwi. Nie dlatego, że było mu przykro z jej losu, ale że tak właśnie brzmiała. A on dobrze wiedział, że równie dobrze mogła to nie być prawda. To uczucie pustej i perfekcyjnej zarazem gry pozorów było w jakiś sposób frustrujące. Jakby rozmawiał z psychopatką.
— Nie musisz — odparł mimo wszystko, jakby ciągnąc to przedstawienie na jej życzenie. Za moment też Upadła powiedziała coś zupełnie niespodziewanego, aż oczy mężczyzny poszerzyły się delikatnie. To... pewnie był banalny komplement, chociaż... kłamstwem byłoby powiedzieć, że w nie chciał w jakiś sposób w niego uwierzyć. I to jego imię, wyraźnie powstrzymywała się przed użyciem skrótu. Eh. — Hm? — Zerknął na Cathrię, kiedy niespodziewanie się odezwała, a zbyt jasne światło zniknęło, pozostawiając tylko irytującą plamę na oku. — Będą... W końcu powiedziała, że wróci — odparł, znowu zerkając na nieboskłon i morze. Oby tylko nie wracała w najmniej odpowiednim momencie.
 

* * *

 
Powrót po tamtym dniu był dobijający i stresujący zarazem, toteż Hannibal wpadł w wewnętrzne zadziwienie temu, jak bardzo skupiono się na rzeczach faktycznie istotnych, a nie krytykowaniu świeżaka. To było bardzo pozytywne zadziwienie, które dołożyło kolejną cegiełkę szacunku dla Fredericka i reszty, choć z tym pierwszym zaczynał miewać problemy w swych przemyśleniach. Wracając do wydarzeń z dziennika, nieraz zastanawiał się, co O'Dhall by o tym powiedział i jak wiele z jego dawnego ja doczekało dzisiejszych czasów. Czy nadal byłby gotów poświęcić życie swoich kompanów w zamian za zdobycie bezcennego artefaktu?
Ich sprawy toczyły się żywo i każdy miał co robić dzień za dniem. Można powiedzieć, że zadanie ochrony Violett było swego rodzaju odpoczynkiem od ich głównych problemów. Proste, potencjalnie bezproblemowe, bo dlaczego właśnie teraz miałoby się coś stać? Mogło, ale miał nadzieję, że obejdzie się bez niespodzianek, chociaż raz.
Zerknął na dziewczynę, a raczej jej ptasią maskę. Już powoli przyzwyczajał się do jej specyficznego podejścia do wszystkich naokoło i siebie samej. Nawet przywykł do hamowania usilnych zaprzeczeń, które zdawały się tylko brnąć głębiej w ten absurd. Znacznie lepiej było odwracać jej uwagę zwykłą rozmową.
— Jesteś pewna? Właśnie mogę bezkarnie od wszystkiego odpocząć — zaśmiał się cicho, sunąc wzrokiem po otoczeniu. Właściwie to nie do końca była prawda, bo jednak przykładał się do obserwacji, ale ta nie wymagała wcale tak wiele.
Znaleźli się na łące. Violett mogła zacząć zbierać swoje zioła, a on miał okazję bliżej przyjrzeć się całkiem ładnym widokom, które niedawno tylko z daleka mijał balonem. Takie przedmieścia miały swój urok.
— Przyznam, że to dziwne uczucie znaleźć się w centrum czegoś takiego. Teraz życie w stolicy wydaje się raczej... nudne — odparł z lekkim uśmiechem, puszczając w niepamięć jej wzmiankę o zazdrości. Oczywiście, że nie to miała na myśli, wątpił, by osoby z tak niedorosłym podejściem jeszcze tu były. A skoro już o tym mowa i sama nawet nawiązała. — Właściwie... co tu się stało? Podobno kiedyś w Arteus było naprawdę wielu Łowców — podjął, zerkając na nią, kiedy tak plątał się w pobliżu wśród dzikich kwiatów.

Offline

#55 2022-04-28 07:42:56

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 100.0.4896.127

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Violett Goldberg


Violett raczej mogła tylko gdybać czym był tak zmęczony, że zbieranie kwiatów to wypad wakacyjny. Ale wierzyła we wszystkie jego słowa, cieszyła się, że ani nie utonął, ani ten potwór nie zrobił mu krzywdy, choć z pewnością był do tego zdolny. Sam Pierwszy Łowca nauczał, że nie wolno nigdy ufać demonom, zawsze kierują się złem, prawda? Ale nie była typem filozofa, by o tym prawić we własnej głowie, bo na prawdziwą dysputę z kimś nie miałaby nawet odwagi.
-Cóż… jakby tak pomyśleć… to relaksujące zajęcie.- Zachichotała, odzyskując dobre nastawienie. -K…każdy ma na to swój sposób… Sabina dużo pracuje w kawiarni, a… a Magnus w tawernach…
Podjęła, choć nie do końca pewna, czy powinna mówić o innych, za nich samych, lecz jeśli to była luźna rozmowa, to chyba nic złego? W końcu Hannibal należał już do ich małej rodziny. Nauczyli się cieszyć sobą.
Hannibal skutecznie uratował ją z kompromitacji własnym monologiem, narzucając nową myśl. Czy życie w Stolicy było faktycznie takie nudne? Nigdy tam nie była, ale Evan już nieraz i zawsze opowiadał jej wspaniałe rzeczy, które tam widział.
-Z…zawsze myślałam, że… w Stolicy jest ciekawiej. Jest tam podobno wszystko i jest… wielką!- Opuściła dziób, jednak zaraz znowu podnosząc na niego spojrzenie. -Ale to dobrze, że doceniasz Arteus! Choć tutaj życie nie jest łatwe… przepraszam, brzmię jakbym narzekała!
Ukłoniła głowę przepraszająco i wróciła do swojego zajęcia w postaci zbierania przydatnych kwiatów. Jej uwaga pozostała na. Tym skupiona, przynajmniej do czasu, aż nie padło niewygodne pytanie Łowcy. Violett uklęknęła wygodniej i postawiła koszyk, aby tam wrzucać co wypatrzyła.
-Nie wiem wszystkiego, bo… bo tylko Mentor i Evan pamiętają te czasy. Um… kiedy ja dołączyłam, Zakon próbował już odbudować siły w mieście, więc było ze mną wielu innych rekrutów. Mentor podjął wtedy próbę odbudowania n-naszej filii. Jednak pewnego razu, Evan poprowadził większość z nas do Starego Arteus, aby… aby zgładzić wampiry. Lecz te były przebieglejsze. Zginęli prawie wszyscy. Evan się wini do teraz.- Posmutniała, opuszczając głowę. -Mentor porzucił chyba chęci… naprawy tego wszystkiego. Dlatego byliśmy ucieszeni przybyciem Twoim i Mirabell.- Podniosła koszyk. -Ja wtedy przeżyłam bo… zostałam w katakumbach. Wielu wróciło z p-potwornymi ranami. Starałam się im pomóc, ale…
Powoli wstała, gotowa do przejścia w inny obszar, jeśli i on był.

Offline

#56 2022-04-28 12:06:46

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 97.0.4692.98

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Zerknął na nią kątem oka wraz z odpowiedzią. Czy ona się zaśmiała? Chyba jeszcze nie słyszał, żeby się śmiała w rozmowie z nim, to było takie... Dziwne, ale zarazem tak miłe, że miał ochotę zatrzymać tę scenę i oglądać znacznie dłużej niż było mu to dane.
— W tawernach? — Lekko uniósł brew, bo ciężko było go sobie wyobrazić w pracy innej niż korzystanie z owych tawern. Nie żeby coś, to był po prostu ten typ pociesznego człowieka, którego naturalną scenerią byłby kufel i szeroki uśmiech.
Nie był pewien, czy jego słowa nie skłoniły jej przypadkiem tylko jeszcze bardziej do uznania, że jej wyjaśnienia i obawy nikogo nie obchodzą, ale i tak nie było sensu tego roztrząsać. Czasem łapał się na takich wątpliwościach, ale zdecydował się postawić na cichą cierpliwość. Już teraz przepraszała mniej niż na początku, to duży sukces.
— Trudności są wszędzie, a stolica... Hm, jest wielka i niczego jej nie brakuje, ale... Może to właśnie powód? — Zastanowił się. — Kiedy co chwilę coś się dzieje, człowiek zaczyna się przyzwyczajać. A w wielkim mieście nie wiesz nawet o większości tego, co się wydarzyło. A w takim Arteus to kto by się w ogóle spodziewał? — Uśmiechnął się pod nosem.
Po raz kolejny przesunął wzrokiem po łące wokół. Jej słowa przywodziły na myśl kolejne pytania.
— Prawie?... Więc to dlatego jest taki... milczący — wymruczał, przenosząc na nią wzrok. — Nikt nie mówił, dlaczego musieli odbudować filię? To trochę dziwne... — Umilkł na moment. — Nie da się pomóc wszystkim, nawet gdybyśmy chcieli — odparł spokojnie i ruszył z nią w kolejne miejsce. — Dlaczego właściwie przystałaś do Zakonu? — zapytał ze szczerym zainteresowaniem, bo nie przypominała większości osób, jakie można tu spotkać.

Offline

#57 2022-04-28 13:10:15

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 100.0.4896.127

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Violett Goldberg


Pokiwała głową twierdząco na wzmiankę o tawernach. Nietrudno było zgadnąć, że Magnus był marynarzem z krwi i kości, a szanujący się wilk morski lubi przebywać w tawernach. No może ona nigdy go nie widziała w tawernie, bo nie chadza do takich miejsc, ale wierzyła pozostałym Łowcom.
Znowu przeniosła na niego wzrok, choć nie mógł tego zobaczyć przez gogle w masce. Ale czujnie go słuchała, zwłaszcza kiedy spotykała się z zupełnie przeciwną opinią. Stolica, a Arteus… miast jest i tak niewiele, a oddzielają je dalekie kilometry pustkowi. Nic dziwnego, że różnią się od siebie całkowicie.
-S…stolica podobno wygląda bogato. A… a Arteus ładnie. Bo to Miasto Zakochanych, tak mówią. Nie wiem w sumie czemu, może przez wodę która otacza miasto… zabrzmiałam cynicznie?- Zapytała z niepokojem w głosie, ale szybko skupiła się na dalszej części. -Ciekawe, czy… to tutaj ostatnie dni spędził Pierwszy Łowca. I czy jest tam głęboko pod wodą… Arteus jest czasem magiczne w mojej wyobraźni.
Zachichotała znowu, tuląc do siebie koszyk, przez ten cały skafander i grube rękawice. Mimo to, ucichła gdy zeszli na cięższy temat. Ten bardzo niełatwy dla niej.
-Evan… E-evan nie chce na ten temat rozmawiać, bo był wtedy chłopcem, niewiele może wie. Albo Mentor mu zabronił. On z pewnością nie chciał mówić. Z tego co Sabina dowiedziała się z korespondencji z innymi filiami, o Arteus mówiło się złe rzeczy… wszystko zostało zatuszowane przez Starszyznę. Zakon nie chce tego pamiętać.
Wyjaśniła mu najlepiej jak mogła, a to mogło budzić dziwny niepokój w sercu Hannibala. Bo dziennik nie wydawał się mu do tej pory powiedzieć nic w związku z informacjami, które przekazała Violett. A więc czy całą prawda była w nim zawarta?
Opuściła głowę, gdy zapytał o jej początek.
-N-nie wiem tak całkiem… bo nigdy nie miałam predyspozycji, by móc walczyć, hah…- Skuliła ręce na uchwycie koszyka, który docisnęła do siebie. -Jak byłam w szkole to zawsze chciałam znaleźć swoje miejsce, ale dziewczyny śmiały się z tego s-skąd pochodzę, więc znęcały się nade mną… czasem mnie biły, oblewały wodą, zamykały w ciemnych pomieszczeniach, albo kazały chodzić na czterech łapach jak pies… ale wtedy one się cieszyły i byłam ich częścią…- Zachichotała. -...bo w domu nie miałam miejsca dla siebie. Mój tata mnie… krzywdził, tak zrozumiałam z czasem.- Przechyliła dziób w drugą stronę, odwracając się od niego spojrzeniem. -W końcu uciekłam od taty, a… a… szkoły nie ukończyłam, bo nie miałam jak. Wtedy dowiedziałam się o rekrutacji do Zakonu… tam byli ludzie, którzy sprawiali, że na cudzych twarzach był uśmiech i… nikogo nie obchodziło skąd jestem…- Powiedziała z cichą radością w głosie, zaraz jednak mrucząc smutno. -Ale nikt nie chciał mnie bić, ani poniżać… więc nie umiałam sprawić uśmiechu na ich twarzy…- Zatrzymała się. -Starałam się, by dać innym radość… a potem zostaliśmy tylko my. Nauczyłam się, że nie mogę nikogo uszczęśliwić, ale mogę być przydatna i przynależeć, myśleć że mam przyjaciół…
Spojrzała na niego.

Offline

#58 2022-04-28 14:20:36

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 97.0.4692.98

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Zerknął na nią, a potem w stronę zabudowań. Czy to było miasto zakochanych? Kolorowy zabytek, zbudowany po skazaniu na śmierć poprzednich mieszkańców, których wampiryczny grób nadal straszy na brzegu. Wyłożone kamieniem uliczki spływające krwią i wypełniające się trupim dymem na życzenie facetów w ozdobnych habitach. Lśniące w słońcu morze skrywające szczątki tych, którzy mieli mniej szczęścia niż oczekiwano.
— Chyba nie jest zbyt romantyczne... — przyznał w lekkim zamyśleniu, co tylko podbiły kolejne słowa Violett. Czy dożył tu ostatnich dni... Może nigdy się tego nie dowiedzą, ale świadomość, że mogło tak być, była dziwna. Trochę upiorna, nadawała legendzie o wiele więcej prawdziwości, niż można by chcieć.
Wysłuchał jej wyjaśnień w milczeniu i westchnął cicho. To było bardzo podobne do Starszyzny. Czasem miał wrażenie, że ta kreuje się na idealnych bogów władających Zakonem, a cokolwiek próbuje skalać to miano, musi natychmiast przestać istnieć.
— Może dlatego ich tak zaniedbywali — rzucił tylko. Kto by w końcu chciał wylądować w najgorszej placówce w Allanorze? Hann miał niejasne przeczucie, że historia Pierre i dysku miała być motorem tych "złych rzeczy".
Temat wydawał się kończyć sam z siebie, toteż nic nie wadziło, by rozpocząć kolejny. Chyba nie tego się spodziewał, na pewno nie w takiej skali. I z takim nastawieniem jak jej. Skąd jej to przyszło do głowy... Łowca opuścił brwi, spoglądając na nią, a zaraz też wzrok, kiedy wspomniała o swoim... Jak ona mogła go tak nazywać? Miał ochotę znaleźć tego faceta i rozkwasić mu mordę o najbliższą ścianę. I nie tylko. Jak mógł coś takiego zrobić własnej córce?
Część o Zakonie dotarła do jego myśli z lekkim opóźnieniem, ale nie dziwił się, że wtedy był on najlepszą opcją. Najlepszą z jego punktu widzenia, bo zaraz Viol powiedziała coś, co było do niej właściwie podobne, ale tak bardzo patologiczne, że nie musiał to dwa razy przetrawić.
Napotkał jej spojrzenie, a właściwie martwy wzrok ptasiej maski, ale to w niczym nie przeszkadzało. Z krótkim wahaniem, ale położył rękę na jej ramieniu.
— Ależ masz przyjaciół, Violett — odparł, lekko uśmiechając się przy tym. — Co najmniej jednego... Jeśli chcesz — dodał, by po chwili opuścić rękę swobodnie i w końcu schować do kieszeni. Swoją drogą to było zastanawiające, jak łatwo podzieliła się z nim taką historią. — Ja też nigdy nie planowałem być Łowcą... Ale nie chciałem iść do więzienia — podjął po chwili, lokując wzrok gdzieś na horyzoncie. — Mieszkaliśmy w jednej z biedniejszych dzielnic Allanoru. Może dlatego od zawsze widziałem to miasto jak... robaczywe jabłko. Ładne z zewnątrz, ale gnijące od środka. Pamiętam, że rodzice kłócili się od zawsze. O wszystko. Ojciec próbował utrzymać rodzinę jak potrafił, ale naszej matce nigdy to nie wystarczało. Była... rozczarowana i pewnego dnia po prostu zniknęła. — Umilkł na moment, przeczekując serię niecenzuralnych myśli. — Próbując jakoś pomóc naszej trójce, zostałem złodziejem, a później ulicznym najemnikiem. Aż w końcu znalazł mnie Zakon... To była burda w tawernie, krótka, ale najniebezpieczniejsza, jaką widziałem. Wywołał ją opętany, strzeliłem mu między oczy, zanim zdążył coś zrobić. Zanim sam zdążyłem to dobrze przemyśleć. Mentor Guise dał mi ultimatum... A potem Mirabell dała się oczarować ratowaniem ludzkości — zakończył, z lekka przewracając oczami. Zerknął na nią i uśmiechnął się. — Rozgadałem się, wybacz — rzucił żartobliwie.

Offline

#59 2022-04-28 15:32:41

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 100.0.4896.127

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Violett Goldberg


Chyba nawet przez myśl jej nie przeszło, że ta historia mogła wydać mu się na tyle ważna, aby spodziewać się po niej oporów. Mówiła o tym z taką lekkością, jakby opisywała normalny dzień w pracy. Ale taka już była. I chyba sama chciałaby umieć lepiej czytać cudze uczucia, pojąć że to co mówi może być niezwykle niewygodne dla jej rozmówcy.
Zaraz poczuła dotyk na własnym ramieniu, już miała wrażenie, że szarpnie ją, albo pchnie, ale nic takiego się nie stało, jakby jej przygotowania zderzyły się z powietrzem. Przeniosła na niego swój dziób, w ciszy przetwarzając te słowa.
-Być przyjaciółmi… oczywiście, że chcę, j-jeśli… to nie zabrzmi zbyt protekcjonalnie…
Skuliła ręce do siebie, ale wydawała się ciepło przyjąć tą myśl. Liczyła na to, że rodzeństwo będzie ją lubić, nie chciała ich zawieść.
Znowu zamieniła się w słuch, kiedy tym razem to on postanowił podzielić się historią. Już początek był zastanawiający, ale życie w slumsach mówiło samo za siebie. Potrafiła go… ich zrozumieć, wyobrazić to sobie, wiedziała w końcu jak to jest wychowywać się w takich warunkach bez perspektyw.
-P…po prostu poszła…?- Dopytała. Sama swojej mamy nie poznała, może gdyby ją miała i tata byłby inny. -Zabiłeś opętanego nie będąc nawet Łowcą…- Powiedziała z podziwem, zaraz kiwając dziobem. -...jesteś do tego urodzony i miałeś sz-szczęście odkryć swoje powołanie… Mirabell też…- Podjęła, a zaraz zaczęła się jąkać, kiedy ten ją przeprosił za gadulstwo. -N-nie, nie, n-ie, ja… ja słuchałam z fascynacją, przysięgam!
Próbowała się wybronić, aby nie myślał sobie, że za dużo mówił, przecież nie tak o tym myślała.
-Przepraszam…? Łowcy Demonów?
Padło pytanie kobiety, która zwróciła ich uwagę. Miała gustowny ubiór wyższej klasy, wymodelowane uczesanie modnej fryzury w odcieniu kasztanowym, bladą cerę, miodowe oczy i charakterystyczny pieprzyk na nosie.
-T…tak.
Odparła niepewnie Violett, zaś nieznajoma zbliżyła się z uśmiechem.
-Izyda, dwórka i wysłanniczka z nadania Jaśnie Oświeconego, króla Roberta Allanorskiego. Przybyłam w odpowiedzi na listy Mentora Zakonu Łowców Demonów z Arteusu.
Ukłoniła się lekko, a Violett odruchowo jeszcze niżej.

Offline

#60 2022-04-29 23:06:22

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 97.0.4692.98

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Uśmiechnął się lekko na jej odpowiedź. Spodziewał się właśnie takiej, na taką miał też nadzieję, choć dopiero po chwili miała mu zagościć w głowie uwaga, że zadeklarował wbrew pozorom dużą odpowiedzialność. Ale czy to miałoby nie wyjść? Chyba nie miało powodu. Nie na tę chwilę na pewno.
Jej pytanie w trakcie historii wywołało tylko z lekka kpiący wyraz. Miał ochotę to skomentować, ale powstrzymał się. Słysząc zaś podziw, zerknął na Viol trochę tym zaskoczony.
— Powołanie?... — wymruczał z wahaniem. To nie było powołanie, szczerze wątpił. Strzelenie do człowieka nie było wyczynem, a to, co siedziało w środku, to już zupełnie inna sprawa. Za chwilę jednak zaśmiał się cicho i pokręcił głową. — Oj, żartowałem... — Umilkł szybko i spoważniał, odwracając się przodem do przybyszki.
Miała na sobie całkiem niebiedny strój i sama też wyglądała ładnie. Bardzo ładnie i elegancko, tak jak gładko składane zdania. Skinął głową na pytanie, a wraz z jej kolejnymi słowami, ciche zaskoczenie przebiegło mu po twarzy. Wysłana przez Koronę?
— Hannibal Kneynsberg, cała przyjemność po mojej stronie. — Ukłonił się również, zaraz znów spoglądając na jej twarz. Czy Frederick wspominał? Nie, raczej nie. — Mentor z pewnością się ucieszy z pani przybycia... Przyznam, że to zaskakujące zostać znalezionym w szczerym polu — dodał, nieco unosząc kąciki ust. Właściwie było to nawet podejrzane, jak też fakt, że nie podała nazwiska.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
wiercenie studni głębinowych krosno | medycyna pracy ursynów | regały paletowe | reklama internetowa nikkshow | pizza dowóz kraków Bronowice