Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#61 2022-04-29 23:29:51

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 100.0.4896.127

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Violett Goldberg, Izyda


Dwórka skinęła głową na jego powitanie, a Łowczyni spojrzała na nich oboje.
-V…Violett Gol-dberg.
Przedstawiła się, nie bardzo wiedząc co może zrobić i co mówić, w końcu ta była kimś ważnym, o pozycji, a ona nie, więc czy wolno jej powiedzieć cokolwiek?
Izyda jednak skupiła się teraz bardziej na słowach pełnych nieufności, przynajmniej sama, by je tak przedstawiła, bo to mimo wszystko niecodzienne spotkanie.
-Nie było to wcale proste, muszę przyznać. Ale na tym polega zakres moich talentów. Liczę, że jeszcze nam posłużą.- Uśmiechnęła się. -Do moich głównych obowiązków obecnie wyznaczonych, należy rozszyfrowanie tożsamości członków Bractwa Korony, ci niejako są osobami zza kurtyny władzy i najbardziej zagrażają królewskiej mości. Jednakże nasz pan i władca nie popiera działań instytutu… religijnego, który szerzy się w Arteusie. Chciałby mieć swój wkład. Choć sądzę, że najwięcej jestem w stanie omówić z waszym Mentorem O'Dhall…
Zasugerowała, co nawet Goldberg wyłapała, zerkając zaraz na Hannibala.
-Chyba… m-mam wszystko. M-możemy wracać…
-Brzmi dobrze. Będzie mi niezmiernie miło zobaczyć miasto.

Uśmiechnęła się znowu, cały czas pozostając wyprostowana, a jej mowa była iście wyuczona. Violett jeszcze bardziej straciła zapał do mówienia, bo już wiedziała, że cokolwiek zrobi, może ją tylko rozczarować.


******


ROZDZIAŁ VIII: ŚWIĘTA INKWIZYCJA

Arteus - Katedra Najświętszego Zbawienia


MG = Evan Black, Frederick O’Dhall, Cathria La’Valliet, Izyda


Dziś nadszedł dzień pierwszej operacji Zakonu od bardzo dawna. Miasto musi sobie przypomnieć, że Łowcy wciąż są tu z nimi, aby ich chronić. A dzień nie był przypadkowy, ponieważ z pomocą kontaktów Sabiny i działań Mirabell, udało się określić kiedy i gdzie ma dojść do zebrania członków Bractwa Kościoła. Padło na największa katedrę w mieście, w pełni należącą do duchownych głównej wiary Allanoru. Do misji zostali wytypowani Hannibal, oraz Evan, aby ograniczyć potencjalne ryzyko w stratach, jakkolwiek to mogło zabrzmieć, miało to jednak sens. Było ich i tak za mało, aby tak ryzykować. Łowcy zjawili się w jednym z opuszczonych domów w pobliżu świątyni, gdzie czekał już na nich Mentor, pochłonięty rozmową z Izydą. Co ona tutaj robiła?
-O, jesteście.- Zagaił Frederick widząc dwóch mężczyzn w progu domu, zaraz zgarniając ich ręką do środka. -Izyda pomagała Sabinie w określeniu szczegółów.
-Służę pomocą.

Uśmiechnęła się dwórka, zaś Black zerknął to na nią, to na Mentora. No tak, zapomniał że sprawy układów i szpiegostwa to jednak nie jego domena. O’Dhall jednak nie tracił czasu.
-Mamy cynk, niejako Wielki Mistrz ma spotkać się na obradach w katedrze za zamkniętymi drzwiami z Arcybiskupem Carthaphilusem, oraz Ręką Kościoła…
-Czym…?

Wtrącił Evan, pierwszy raz słysząc to określenie.
-Mniemamy, że tak Arcybiskup nazywa Cienie w jego szeregach.- Wytłumaczyła Izyda, podchodząc bliżej. -Są w to zamieszane poważne persony. Biskup Benedict, który słynie z głoszenia propagandy kościelnej, czy Inkwizytor Herkles, który własnoręcznie przeprowadził dziesiątki “oczyszczeń w świętym ogniu”.
Frederick chrząknął.
-Nie zapominajmy też o Wielkim Inkwizytorze Flawiuszu. Głowa zbrojnej armii Kościoła, którego wpływy sięgają nawet Stolicy…
-Choć i tak obawiałabym się na swój sposób Myrthii Allanorskiej…

Podjęła dwórka, a temat podłapał Evan, unosząc jedną brew.
-Siostra króla Roberta?
-Tak, choć Jaśnie Oświecony już dawno wydziedziczył ją z rodu. Wstąpiła w szeregi Inkwizycji, mamiona ich propagandą, a jak mniemamy, Bractwo Cieni wciągnęło ją w swoją grę. Allanorska krew jest mimo wszystko niebezpieczna w rękach kultystów, brałabym to pod uwagę.

Objaśniła, zaś O’Dhall kiwnął głową na znak, że to wszystko prawda. Wiedzieli więc już chyba wszystko o Bractwie Kościoła, aby móc się z tym niejako mierzyć. Jednak liczba sił była mocno nierówna, gdyż mogli przypuszczać, że Mentor osobiście nie byłby w stanie walczyć z powodu chorego kolana. Sam zresztą poruszał się, jakby miał ze dwadzieścia wiosen więcej, niż liczy.
-To wiemy więcej, niż wcześniej.
Padł głos ze strony drzwi wejściowych, a ten należał do Cathri, która weszła do środka. Zaskoczony tym Evan poczuł dotyk na ramieniu, a należał on do Fredericka.
-Gildia Skrybów skontaktowała się z nami, po eskapadzie Hannibala mieliśmy na to wszystko lepszy wgląd. Panna La’Valliet jest po naszej stronie w ich imieniu. Pomoże Wam.
Wytłumaczył, zaś blondynka poprawiła kapelusz na głowie, zaraz wkładając ręce do kieszeni.
-Może nie mam symbolu, ale dobrze władam bronią. W końcu nie mierzymy się z demonami. No i naszym celem jest dysk. Obiecałam pomóc.
Skierowała słowa do Hannibala, a wtedy Frederick podszedł do okna.
-W upalne dni okna na dachu katedry są otwarte, więc to dobry sposób na wejście niepostrzeżenie i obserwację terenu. Rozdzielicie się, aby w trójkę objąć zasięgiem wzroku całe wnętrze świątyni. Oczywiście chciałbym, by to były ostatnie obrady Ręki Kościoła… ale jeśli ryzyko będzie zbyt duże, nie chcę, abyście ryzykowali. Po prostu się wycofajcie wtedy.
-Lecz jeśli okazja się nadarzy, mamy…

Wtrącił Evan, a Frederick przymknął oczy, dając nieme pozwolenie.

Offline

#62 2022-05-01 15:08:21

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 99.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Zerknął na Viol, która była ewidentnie zestresowana tym spotkaniem. Co prawda stresowała się każdym, więc ciężko powiedzieć, z jakiego powodu. On sam wróciwszy uwagą do kobiety w sukni, wysłuchał jej pięknie dobranych słów i już wiedział, że jest typową arystokratką. To w połączeniu z jej zachowaniem mówiło wszystko i nie był tym szczególnie zachwycony, choć to drobne rozczarowanie wolał zachować wyłącznie dla siebie.
— Cieszę się, że król pragnie nas wspomóc — odparł, zaraz zerkając na Goldberg. Skoro mogli iść, to tylko kiwnął głową i ręką wskazał im drogę, by samemu pójść na szarym końcu, jak obyczaj kazał. Co prawda nie lubił arystokracji, ale chyba bardziej z zasady niż konkretnych powodów, to i jakiś poziom kultury należało zachowywać.
 

* * *

 
Droga do katedry przebiegła raczej w milczeniu, ale nie przeszkadzało mu to. Ani też wybór, może nawet w jakiś sposób cieszył się z tego powodu, choć nie podlegało dyskusji, że nie będą teraz mieli okazji do rozmów. Niemniej zapowiadało się ciekawie. Polowanie na arcybiskupa było czymś, czego jeszcze nie przerabiał.
Weszli do pomieszczenia, a wzrok Hanna przemknął z uwagą po otoczeniu, choć niewiele tu było do oglądania. Zaraz też dostrzegł Izydę oraz zdziwienie na twarzy Evana. To było zaskakujące, Black bowiem rysował się na osobę obeznaną ze wszystkimi najważniejszymi aspektami ich pracy. Miło było wiedzieć, że nie próbuje takiego udawać. Może dlatego wyszedł z Arteus żywy.
Raz, dwa, trzy, Arcybiskup, Wielki Mistrz. W głowie pojawiło mu się pytanie, ile jeszcze Cieni może się tam zebrać, lecz tego zapewne dowiedzą się na miejscu. I ewentualnie szósta. Udział księżnej faktycznie nie brzmiał dobrze, w dodatku śmietanka towarzyska może stanowić spore wyzwanie sama w sobie ze swoją przewagą liczebną.
Odwrócił się zaraz i lekko uniósł brwi na widok Cathrii. Nie spodziewał się jej akurat tutaj, ale to dobrze. To bardzo dobrze, oby tylko spadając, celowała w Cienie, nie w nich.
— Witam w drużynie — odparł, wyłapując wzrok kobiety, by za chwilę skupić się znów na ich Mentorze.
Zabić wszystkich, dokończył w myślach niewypowiedziane polecenie. Rozsądne. Taktyczne. Jakby nie spojrzeć, nie miał oporów przed tym, nawet mając w głowie słowa Pierre i Mormonta. Inkwizycja sprowadziła dostatecznie dużo zła na to miasto, zmniejszenie ich wpływów będzie lepszym uczynkiem.
— A zatem do dzieła — rzucił ostatecznie, o ile tylko nikt nie miał nic więcej do dodania. Zerknął ku oknu. Wspinaczka na dach nie wydawała się trudna, zwłaszcza przy tylu ozdobach wystających z bryły katedry. Nieco gorzej może okazać się w środku.

Offline

#63 2022-05-01 15:32:58

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 100.0.4896.127

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Evan Black, Frederick O’Dhall, Cathria La’Valliet, Izyda


Nikt nie miał zastrzeżeń, toteż mogli przejść dalej.
-Cornwell może pojawić się z Arcybiskupem i Wielkim Inkwizytorem, zachowałbym szczególną ostrożność. Black, z umiarem.
Wskazał go palcem, a ten zaciągnął chustę na nos, z haftowanym czerwonym krzyżem, który zwrócił uwagę nieobeznanej Izydy.
-Oczywiście, Mentorze.
-Jeśli mam coś doradzić, zaniechałabym ataku na samego przywódcę Bractwa. Jeszcze nie znamy wszystkich struktur, by przewidzieć kto zastąpiłby go w filarze władzy, a to jest dla nas bezpieczna opcja.

Zasugerowała, a choć O'Dhall nie do końca był za aprobatą tej myśli, to nie mógł się nie zgodzić. Była to jednak kontrola sytuacji i przepływu informacji.
Kiedy wszystkie wytyczne zostały przekazane, dwójka Łowców i Skryba opuścili budek, aby wpierw użyć drabin do przedostania się na dach kamienicy położonej najbliżej świątyni. Cel był dogodny, ponieważ z powodu prac konserwatorskich mogli swobodnie przejść po rusztowaniu, aż do świątynnych grzymsów.
-Świątynia jak świątynia. Ja sprawdzę wschodnie wieże, Cathrio zobacz jak wygląda kwestia zachodnich. Obie prowadzą do wnętrza, to też okazja do zaskoczenia. Hannibalu, wejdziesz na belki w głównej sali, przez okno o którym wspomniał Mentor. Spróbujesz dowiedzieć się o czym będą rozmawiać.
Polecił Evan, będący tu jednak najstarszy stopniem, zaś La’Valliet kiwnęła głową.
-Spróbuję też przeszukać świątynie, to może być dobre miejsce do ukrycia dysku. O ile nie natrafimy na Inkwizycję.
-Nie łudziłbym się w kwestii tego przedmiotu, ale nie gwarantuje, że nie jest strzeżona.
Przestrzegł, po czym każde ruszyło w swoją stronę. Hannibal zmuszony był wspiąć się po spadowej dachówce, aż do otwartego okna, przez które mógł swobodnie przejść do wnętrza budynku. Zaraz znalazł się na małym podeście balkonowym, skąd można było zejść drabiną na sam dół, ale nie było to teraz rozsądne. Wspomniane belki rozciągały się na długość całego półkolistego sufitu, stykając złączeniem z podestem, na którym Kneynsberg się znajdował. Umiejętności wyniesione z poruszania się po wysokich dachach Stolicy wystarczyły, aby utrzymać zgrabny ruch na grubych belach.
Mając już dobrą pozycję z widokiem z góry, wystarczyło tylko poczekać, aż wrota się otworzą…
-Chyba świetnie się bawisz.- Padł niespodziewany szept, który kazał spojrzeć w bok, a wtedy jego oczy napotkały przeciwną sobie drapieżną parę w odcieniu złota popadającego w krwistą tonację, a tego następstwem był uśmiech malujący się na pięknej twarzy ciemnowłosej kobiety, która siedziała na tej samej belce co on, z wolna kołysząc nogami w powietrzu. -Nigdy nie rozumiałam tego, dlaczego śmiertelnicy stworzyli Kościół. Przecież nawet nie wyznajecie swoich stworzycieli, ale mistyczną moc niebios już tak. I jeszcze te mówienie, że przemawiają przez was cuda…- Uśmiechnęła się rozbawiona, przekrzywiając głowę na bok. -...choć pomyślisz, że to tylko zwodzące słowa potwora, prawda?
Spojrzała na niego niewinnie.

Offline

#64 2022-05-01 22:50:01

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 97.0.4692.98

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Zerknął znów na Blacka, ale tylko ukradkiem, kiedy to Mentor przestrzegł go o ostrożności. To sprawiło, że przez głowę przemknęło mu pytanie, czy starszy Łowca faktycznie mógłby ich tak narazić. Wątpił w to, wyglądał na rozsądnego gościa, nawet pomimo tamtej opowieści. Pomijając już jego poczucie winy.
Na chwilę jeszcze uwagę przykuła Izyda swoją sugestią, z którą i on się w ciszy zgodził. W przeciwieństwie jednak do Fredericka, chyba z mniejszą niechęcią. Nie powinien tego nigdy przyznawać, ale osoba Cornwella była intrygująca sama w sobie, zabicie go ot tak wydawało się złym pomysłem. Nawet jeśli był groźny. Ale jej argument też był jak najbardziej słuszny, lepszy był znany wróg niż zupełnie nowy.
Ruszyli zatem na sąsiedni budynek, z którego droga do katedry była najdogodniejsza. Można uznać, że mieli szczęście z tymi robotnikami. Zerknął na Evana, zaraz też śledząc wzrokiem wspominane przez niego punkty. Również pokiwał głową w niemej akceptacji tego planu. W zasadzie za wielkiego pola do popisu i tak na razie nie mieli, więc nawet nie próbował kombinować.
— Jeśli wiedzą, do czego służy, to z pewnością jest — zauważył i ruszył w stronę okna.
Droga nie była trudna, choć i tak nie zamierzał tracić czujności. Czego nauczyło go życie w Zakonie, to z pewnością odpowiedzialności za towarzyszy, którzy teraz również gdzieś tu byli, a jego błąd nie będzie tylko jego błędem. Swoją drogą zabawne było to, że mimo oczywistych różnic w doświadczeniu, nie postrzegał Evana jako przywódcy ich grupy. Nie odruchowo i musiał sobie o tym przypominać, choć kwestionować też nie zamierzał. Dziwny stan rzeczy, ale Hann miał wrażenie, że jeden ze zdrowszych, jakie napotkał.
Opadł cicho na wewnętrzny balkon i obrzucił uważnym wzrokiem przestrzeń wokół i pod sobą. Drabina mu się chwilowo nie przyda, ale dobrze wiedzieć, gdzie jest. Była też prostą drogą w górę, a więc i zagrożeniem. Ruszył jednak na belki sufitowe, by po chwili ulokować się przy ich łączeniu, które powinno zamaskować niejako jego sylwetkę. Widok był przedni, w takich momentach cieszył się, że nie ma lęku wysokości.
Słysząc obcy głos znikąd, aktywował swój symbol niemal równo z odwróceniem wzroku, lecz widok kobiety zahamował dalsze działania. Więc jednak słusznie się odgrażała?
— Wyśmienicie — odparł równie cicho, zwolna z powrotem kierując wzrok na salę pod nimi. Słuchał jej z początku jednym uchem, ale z każdym zdaniem te słowa brzmiały... Dziwniej. — Nie trzeba być potworem, by rzucać zwodnicze słowa. — Zerknął na nią na krótko. — Wierzymy w Boga, Stwórcę świata, który też... — Zawahał się na moment. — Co powiedziałaś? O tych stworzycielach...? — Zmarszczył lekko brwi, lecz mimo szczerych chęci, nijak nie pasowało to do jego wiedzy. — Bóg stworzył wszystko, co widzisz. I dał aniołom władzę nad ludźmi... — powtórzył z wolna, jakby musiał przemyśleć te słowa, czy niczego nie przekręca.

Offline

#65 2022-05-02 16:27:32

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama


Jego pierwsza reakcja była może nawet spodziewana, ale nie sądziła, że zaatakowałby na oślep, ani tym bardziej, ją samą, toteż nawet nie drgnęła, nie zdejmując uśmiechu. To było nawet zabawne jak naturalnie podszedł do jej obecności, kiedy wszyscy reagowaliby strachem, albo poczuciem zagrożenia. W końcu była najwyższej klasy demonem, a ten dopuścił ją do swej strefy komfortu, jeśli mogłaby tak to nazwać. To się jej podobało, było to… miłe uczucie.
Jego odpowiedź była rozbrajająca, ale miał rację, sama Upadła skierowała wzrok na pustą przestrzeń pod nimi.
-Zapewne opowiadano Ci o mnie wspaniałe rzeczy. Słysząc o Naamie, każdy mówił “nałożnica Samaela”, albo okrutna demonica… wiem przecież jak nazwała mnie ta Cathria…
Uśmiechnęła się do siebie, może lekko odbiegając myślami, ale raczej nie myliła się w głównej mierze. Ludzkość ma tendencje do zapominania istotnych rzeczy, ale to co złe, pamiętali dobrze, w dodatku przekręcając lub utrwalając w niepełnej formie. Ale nauczyła się żyć z tą świadomością, w końcu nie było to krótkie życie.
Spojrzała na niego ponownie, gdy zaczął się zakręcać na własnych słowach, następnie tłumacząc jej… właściwie to co głosili ludzie. Zdziwiło ją to? Może po prostu tym razem ona o czymś zapomniała… ale musiała przyznać, że Hannibal próbujący odpowiedzieć jak przepytany uczniak wyglądał słodko.
-Mam ochotę Cię porwać i zjeść. Nie dosłownie.- Uśmiechnęła się, pokazując zęby, po czym nagle wyjęła okulary, które założyła na nos. Skąd ona je…- W porządku, a więc pora nauczyć Cię prawdy o świecie!- Uniosła palec na wysokość ich twarzy z dumnym uśmiechem. Faktycznie, okulary dodawały jej powagi mądrzejszej, czytała o tym. -Nasz Ojciec stworzył wyłącznie Dzieci Niebios, idealne, nieskalane, ale pozbawione uczuć. Nazywacie je Aniołami. Wszyscy nimi byliśmy. Ale posiadaliśmy zdolności mogące przekroczyć pewne bariery. Chcąc być doskonałymi jak Ojciec, stworzyliśmy dusze ludzkie. Niewolników. Z pomocą mocy hipnozy, Anioły kierowały umysłami ludzkimi wedle własnej woli. Lecz wszyscy byliśmy pozbawieni uczuć, jak wspomniałam. Jakbyśmy trwali w wiecznym letargu.- Poprawiła okulary na nosie. -Pewnego razu, Azazel, Pierwszy Spaczony, przebudził swoje uczucia, a po nim, kolejni. Nie wiem jak do tego doszło, ani żadne z nas nie wiedziało. To był jednak początek końca harmonii. My, Dzieci Niebios, zaczęliśmy opuszczać wieczny letarg, lecz nie wszystkim było to dane, wielu pozostało apatycznymi. To doprowadziło do rozłamu między nami i Wojny Niebios, do której namówił nas Samael, łaknący władzy równej Ojcu. Ojciec ukarał nas za nasze uczucia, oraz odwrócenie się od niego i sprowadził karę w postaci skażenia. Tak narodziliśmy się jako zwani przez was Demony. Nawet jeśli wygraliśmy z Aniołami, nic już nie było takie samo. Ojca już nie było, został strącony z tronu Niebios. Ale wy, śmiertelnicy, skorzystaliście na tym. Zyskaliście wolność. Niestety wielu Demonom to nie odpowiadało, dlatego zaczęły one ingerować w ten świat. A to zrodziło Twój Zakon… hm, nie wiem jak wiele wiesz, ale może nawet przesadziłam.- Zdjęła z wolna okulary. -Pewnego razu jeden ze śmiertelników sprowadził wielu Spaczonych… ten świat obrócił się w ruinę przez nasze zepsucie… ale zwany przez Ciebie Pierwszy Łowca powstrzymał władzę Upadłych, z pomocą Azazela, oraz…- Opuściła głowę, zbierając myśli. -...my… odwróciliśmy się od Samaela. Współczuliśmy ludziom takiego żywota… nie chcieliśmy dla was nieszczęścia…

Offline

#66 2022-05-02 22:52:10

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 97.0.4692.98

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Patrzył na nią, kiedy tak zatopiła się na chwilę we własnych myślach. Jej uśmiech wydawał się smutny, zupełnie jakby naprawdę ją to obchodziło, a nie było tylko środkiem do osiągnięcia celu. Nie miał pojęcia jakiego, ale bardziej zastanowiło go coś innego. Czy jego obchodziłaby taka opinia, gdyby był nieśmiertelnym Upadłym? Mogła robić, co chciała, a siedziała tu z nim i żaliła się na swoją renomę.
— Trudno jest znaleźć inne słowa, jeśli nikt cię ich nie nauczył — odparł tylko w kwestii Cathrii. To chwilowo nie było ważne, kto miał rację, ona zwyczajnie nie mogłaby powiedzieć nic innego i to nie była jej wina.
Swoje zmieszanie tematem pochodzenia próbował przez chwilę zakryć obserwacją, ale nie wychodziło to dobrze. Ciekawość przepleciona z niezrozumieniem i niepewnością, to było najgorsze połączenie do trzymania w ryzach.
— Przynajmniej tyl... Co? — Zerknął na nią zbity z tropu, a potem na okulary. To było... kuriozalne, ale nie mógł jej odmówić profesjonalnego wyglądu. Zupełnie jak szanowana nauczycielka, choć na taką wydawała się za młoda.
Słuchał w milczeniu niczym chłopiec zafascynowany historią i choć zerkał po sali, to jego wzrok wciąż wracał do Naamy. Właśnie w parę minut zburzyła większość tego, co wiedział o ludziach. Ułożenie tego w głowie i zweryfikowanie nie będzie proste, zwłaszcza, że miał sporo pytań.
Na pierwszy plan jednak znowu wysunęła się jej posępna mina. Azazel. I ona, razem. Chyba nigdy o tym nie słyszał, ale zapewne nie słyszał o wielu rzeczach. To było w tym wszystkim najgorsze, nawet gdyby chciał jej zaprzeczyć, to nie mógłby z czystym sumieniem postawić słów Starszyzny za dowód. Choć ponoć nie mogła kłamać, tak? Ale kłamać można na wiele sposobów.
— Nie chcieliście... Dlaczego? — spytał, by za chwilę skierować wzrok w dół na drzwi. — I co mam myśleć o twojej historii? Jest tak samo nienamacalna jak moja. Tylko bardziej ponura. — Umilkł na moment. Może właśnie ten mrok dodawał tu wiarygodności. — Dlaczego chcieliście dorównać Ojcu, skoro nie posiadaliście emocji. Czy pycha nie jest jedną z nich? Poza tym... Powiedziałaś, że skazał was za emocje. Wiesz to czy tylko w to wierzysz? — Przeniósł na nią ślepia. — Bóg ukarał was za wojnę. Za stawianie się na Jego piedestale. I za nienawiść do ludzi albo samych siebie. Ale nie za uczucia. Te potrafią być też dobre, tak jak On. — Znów opuścił wzrok. — I to nie prawda, że Go nie ma. Nie można strącić z tronu Boga — dodał spokojnie, choć już bez wyjaśnień, jakby były one zbędne, a jego słowa broniły się same przez się. Ciężko jednak powiedzieć, czy Hann był do nich święcie przekonany, teraz był raczej zamyślony.

Offline

#67 2022-05-02 23:44:28

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama, Wielki Mistrz Cornwell, Arcybiskup Carthaphilus, Inkwizytorka Myrthia Allanorska, Wielki Inkwizytor Flawiusz, Inkwizytor Herkles, Biskup Benedict


Zadał… doprawdy dobre pytanie, na które nie było prostej odpowiedzi, przynajmniej nie w jej przypadku, ale w końcu pytał o nich oboje.
-A czemu mielibyśmy…? Wielu z nas nigdy nie interesowało się światem śmiertelników… jest wielu Upadłych, którzy od Wojny Niebios nigdy nie postawili tu nogi z własnej woli. Ja i Azazel byliśmy po prostu blisko Samaela, widzieliśmy to na własne oczy, lecz… nie mieliśmy nic z tych szkód, które czyniono dla ich pragnień. Widziałam… wystarczająco smutku i żalu, który zebrał się w śmiertelnikach. Ich serca i myśli były… czarne…
Zbłądziła wzrokiem gdzieś w pustce, wracając myślami do tych chwil, a może nawet jakiejś konkretnej, lecz nie było to teraz ważne, nie powinno nawet.
Znów wróciła do niego spojrzeniem, ale nie potrafiła mu chyba odpowiedzieć. Miał rację. Nie widział tego. Nie pamiętał tego. Skąd miałby więc zaufać jej, gdy dorastał w innych przekonaniach…? To był chyba ten próg z którym zderzyła się jej naiwność w oczywistość.
Anielica pokręciła głową na jego pierwsze pytanie.
-Nie pycha. Tacy byliśmy. Będąc uśpionymi, dążyliśmy do harmonii i perfekcji, lecz ta wciąż nie była osiągalna. Tworząc was przybliżaliśmy się do dokonań Ojca, rozwijaliśmy się, wchodziliśmy na… wyższy poziom naszego jestestwa. Nie było w tym żadnego pragnienia, czy emocji, to wydawało się oczywiste, że tak się musi stać.- Spróbowała wyjaśnić, choć nie była pewna, czy on sam był w stanie pojąć to w ten sam sposób jak ona. Boscy nie stawiali takiego pytania, to była naturalna kolej rzeczy papierowego świata. -Wierzę…- Odparła, choć z niepewnością w głosie, bo Łowca zalewał ją kolejnymi słowami, które zaczynały mieszać w jej głowie. To brzmiało… na tyle pocieszająco, że chciałaby w to wierzyć, nawet jeśli nie potrafiła. -Emocje doprowadziły nas do podziału, doprowadziły nas do grzechu, zostaliśmy przeklęci, bo pragnęliśmy czegoś więcej, niż idealny porządek… ale byliśmy też zwodzeni przez podszepty. Wtedy narodziła się pycha. Żadne z nas nie jest bez winy, ale wiem czym musiały być uczucia dla Ojca. Nie tacy mieliśmy być… nasze emocje nie są takie same jak wasze… my staliśmy się ich czystymi esencjami… a ludzie są… tacy różnorodni i… przez to niezwykli…
Uśmiechnęła się smutno. Podziwiała jego wiarę w Ojca, nawet jeśli była tylko naukami. Czy nigdy nie upadł? Czy nigdy ich nie opuścił? Azazel wierzył, jak wielu innych, że tak uczynił. Może istniał gdzieś świat, gdzie wciąż był. Może nawet dla ludzi. Ale ich, Spaczonych, porzucił. Aby na zawsze wstydzili się tego czym są lub utonęli we własnym mroku.


-...chciałbym porozmawiać o obecnych incydentach.
Upomniał Wielki Mistrz, zakładając ręce za plecami, wolnym krokiem zmierzając do wejścia do katedry.
-Czy uczyniliśmy coś nie tak…?
Zapytał Arcybiskup, który był już siwowłosym starcem z ostrymi wąsami i bródką, garbiąc się do swej laski, o którą podpierał się, żeby zrównać kroku Cornwellowi. Otaczała ich straż kościelnej inkwizycji, zaś tuż za nimi kroczył Wielki Inkwizytor Flawiusz, mężczyzna o silnej budowie ciała, uzbrojony po zęby w potężny pancerz, którego hełm skrywał jego twarz.
-Mam na myśli palenie na stosie, to idzie już za daleko.
Rzucił Cornwell, a wrota otworzyły się, wpuszczając ich do środka wielkiej przestronnej hali. Wtedy też, Naama przyłożyła palce do ust Hannibala, aby przypadkiem się teraz nie odezwał.
-Przecież to oczywiste, że działamy na rzecz umocnienia imienia Kościoła. Jesteśmy opoką dla wiernych, a wichrzyciele są chaosem…
Wytłumaczył się Arcybiskup, a zaraz Flawiusz wysunął się przed nimi, aby stanąć w odległości paru metrów od zbliżających się żołnierzy inkwizycji, którzy rozstawili się po sali. Wśród nich przechadzała się opancerzona kobieta, której spod czerwonego kaptura wystawały białe jak śnieg kosmyki włosów, lecz jej oczy ukryte były za koronkową przepaską. Dołączył do niej zaraz również zakapturzony mężczyzna z czerwonej szacie, oraz stalowej masce odkrywającej tylko oczy. Najpewniej była to Myrthia, oraz Herkles, gdyż inni żołnierze pozostali w tle, jakby tych wyróżniała pozycja.
-Pozwolę sobie zaznaczyć, że wielu z heretyków było regularnymi sabotażystami naszych działań, Wielki Mistrzu.
Odezwał się krótkowłosy biskup o ciemnych oczach, bardzo możliwe, że Benedict. Cornwell spojrzał na niego, a zaraz przeniósł uwagę z powrotem na Carthaphilusa.
-To nie szkoła byście się tłumaczyli w ten sposób. W Arteus zapanuje poczucie terroru, jeśli to posunie się dalej. Nie zapominajmy o wojskach królewskich. Jeśli pójdzie to za daleko, Robert nie będzie czekał bezczynnie. I to ostatnie upomnienie, Arcybiskupie. Nie zapominaj.
Przestrzegł go mrużąc oczy, po czym odwrócił się w kierunku wyjścia, aby powoli zniknąć objęty światłem padającym z zewnątrz, a wtedy wrota znowu zostały zamknięte. Carthaphilus przełknął ślinę.
-Nigdy nie będzie zadowolony.
Sapnął starzec.
-Ekscelencjo, czy Wielki Mistrz faktycznie ma powody do gniewu? Bractwo Cieni powinno znać swoje cele.
Wtrącił Benedict, a wtedy drogę zastąpiła mu białowłosa Myrthia, kładąc dłoń na rękojeści ostrza.
-Nie podważaj działań Wielkiego Mistrza. On jest Bractwem Cieni, wie jakie są nasze cele.
Warknęła, uciszając biskupa.
-Wystarczy! To nie miejsce na takie sprzeczki!
Upomniał ich Arcybiskup, zaraz przecierając bródkę, w momencie kiedy uzbrojony przywódca inkwizycji podszedł do niego od boku.
-Ekscelencjo, jakie więc rozkazy?
-Tak, musimy trochę ograniczyć nasze działania, Flawiuszu. Heretyków można też zamknąć. Najważniejsze, aby nie mamili głów prostych obywateli…

Odparł, zaś Naama uniosła brwi. Już skądś znała takie teksty. Łatwo mogła go sklasyfikować jako egoiste, który myśli, że wie co jest dla wszystkich lepsze. Lecz mogła z nich czytać jak z książki, ich przemyślenia nie kryły się przed nią. Pozycja Arcybiskupa była chwiejna w najbliższym gronie, które postrzegało go jako słabego już starca.

Offline

#68 2022-05-03 22:47:26

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 97.0.4692.98

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Jej ostatnie słowa zdawały się podsumowywać cały ten opis. Ciężko było wyobrazić sobie życie w mroku, czy może raczej puste trwanie z godziny na godzinę, kiedy nie wiesz nawet, kiedy kończy się i zaczyna kolejny dzień. To musiała być przerażająca rzeczywistość, nadal jednak dziwiło go, że przykładała do tego wagę. Nie mieli żadnych korzyści, lecz co, jeśli byłoby inaczej?
Zwrócił wzrok na Upadłą, próbując nie zgubić niczego, co powiedziała. Jej tłumaczenie było mętne, to prawda, ale miało też swój sens. Instynktowne dążenie do podobieństwa. To rzeczywiście nie musiało być konkretnym planem, może nawet nie było do końca świadome... Jego wyobraźnia znów zawodziła, bo jak można rozumować i nic nie czuć jednocześnie? To wydawało się abstrakcyjne bardziej niż ich cała rozmowa.
— To musiało być smutne życie — wymruczał w międzyczasie. Zerknął na nią ponownie, może z lekkim zaskoczeniem, że odpowiedziała akurat w ten sposób. Anioły były przecież istotami najbliższymi Bogu, powinny więc znać odpowiedzi na takie pytania. Tymczasem nawet ona musiała opierać się wyłącznie na swojej wierze.
— Esencjami... — powtórzył w zamyśleniu, bo to burzyło trochę odpowiedź, jaką chciał jej dać. — Więc jaką jesteś ty? — rzucił i umilkł za moment, kiedy do ich uszu dobiegły głosy.
Hann jeszcze raz zerknął na Naamę, jakby ta się wygłupiała, i delikatnie odsunął jej palec od swoich ust. Wzrok Łowcy spoczął na towarzystwie, jakie pojawiło się w sali, analizując każdego po kolei. Cornwella już znał, Arcybiskup i Wielki Inkwizytor byli również prości do odnalezienia. Dwie pozostałe postaci były kwestią eliminacji.
Wymagania Wielkiego Mistrza były ciekawe. Ciekawe było też to, że nie czuł się zaskoczony, a raczej tak jakby Cornwell nie zawiódł jego drobnej nadziei. Nie był pewien na co, może na przekonanie się, że to miasto nie jest czarno-białe. Swoją drogą, stawiał ich do szeregu jak mu się podobało, niższa ranga Kościoła była tu bezdyskusyjna.
Wielki Mistrz wyszedł, a to przydało ciekawej sposobności. Idealnej do ataku, lecz niekoniecznie w pojedynkę. Hannibal sięgnął po broń, lecz wstrzymał się z jej użyciem, póki jego towarzysze nie skupią na sobie głównej uwagi. A może przy okazji dowie się czegoś jeszcze o ich wewnętrznych sporach. Zerknął kontrolnie na Naamę i zaraz wrócił do obserwacji swego głównego celu, jakim była białowłosa kobieta. Była tu jedną z niebezpieczniejszych person, a zarazem nie tak chronionych jak Flawiusz, była idealnym celem dla ukrytego strzelca i choć plan zakładał czekanie na znak, to gdyby próbowała wcześniej wyjść, miał zamiar strzelać.

Offline

#69 2022-05-04 00:19:10

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 101.0.4951.41

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama, Arcybiskup Carthaphilus, Inkwizytorka Myrthia Allanorska, Wielki Inkwizytor Flawiusz, Inkwizytor Herkles, Biskup Benedict


Jaką esencją była ona… to pytanie wciąż rozbrzmiewało jej w głowie, nawet jeśli wielkie wejście do katedry ukróciło ich rozmowę. Wielu z nich zapadło się w złych emocjach, przesycali się czystym gniewem lub zazdrością. A czym mogła być istota Pokusy? Która mogła mieć wszystko…? Ano właśnie, nie to czego pragnęła. Choć nie przestała wierzyć. Więc może była nadzieją? Choć niedaleka tędy droga do żalu.
-Pozwolę sobie wtrącić, że jeśli teraz się wycofamy, możemy utracić autorytet w oczach wiernych.
Zaznaczył Herkles, ocierając palcami o siebie, zaraz zwracając tym uwagę Arcybiskupa.
-A mamy inne wyjście…?
Zapytał z warkotem w głosie, jakby ta opcja mu się nie podobała. Inkwizytor zresztą pokręcił głową przytakując temu.
-Ma śmieszne wąsy.
Skomentowała Naama szeptając Hannibalowi na ucho. Bardzo pomocne.
-To i tak kwestia czasu, bylebyśmy nie wypadli gorzej od tych barbarzyńców ze Starego Arteus…
Podjął Benedict.
-Nawet nie wspominaj o tych krwiopijcach. Sycą się krwią jak zwierzęta, czekać aż tylko zwrócą się przeciw nam.
Machnął ręką Carthaphilus, a zaraz Myrthia skierowała się w jego stronę.
-Ekscelencja przyzna, że są dosyć osamotnieni. Tworzą roje Wampirów Niższych, ale nie kryją się ze swoim istnieniem. To nie jest bezpieczny front dla Bractwa.
Podjęła, a ten westchnął.
-Wielki Mistrz nie wyrażał się dobrze w stosunku do wampirów, toteż mogę założyć, że stara Harridan popada w niełaski.
Uspokoił ją, a Flawiusz postawił kilka kontrolnych kroków z charakterystycznym brzękiem solidnego pancerza. Rozglądał się, jakby cały czas w swym milczeniu przywdziewał maskę obserwatora otoczenia. I był już blisko zwrócenia przyłbicy w górę, kiedy usłyszał odgłos uderzeń o kamienną posadzkę. Wtedy, pod jego buty przeturlała się metalowa kulka wydzielająca biały dym, był to jasny znak do dobycia broni.
-Intruzi! Chronić Ekscelencję!
Rozkazał, a zaraz inni inkwizytorzy w sali także sięgnęli po broń, kiedy Myrthia zabezpieczyła Carthaphilusa. Osłona dymna działała na niekorzyść do strzału.
Wtedy też dobiegł ich odgłos krzyku jednego żołnierza w którym zatopiło się ostrze Blacka, a kiedy ten dostrzegł nadciągające towarzystwo, oddał strzał do kolejnego, zaraz znikając w dymie. Ciężko było ocenić co się dzieje tam na dole, lecz była to dobra okazja do ataku z zaskoczenia. Tymczasem Naama wydawała się zniknąć…

Offline

#70 2022-05-04 17:55:42

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 97.0.4692.98

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Chyba nawet nie przypuszczał, jaką zagadkę zadał swojej skrzydlatej towarzyszce. Miał teraz teraz pełno innych myśli do skupienia się na nich, ale może to i lepiej, bo nazywanie Upadłego towarzyszem balansowało na granicy akceptacji.
W ich małej grupie wyraźnie zaznaczał się podział na zwolenników Cornwella i... sceptyków, to chyba było najtrafniejsze określenie. Uwaga Naamy na moment zwróciła jego wzrok, ale jedynie uśmiechnął się kącikiem ust i wrócił do obserwacji. Ich nastawienie do wampirów też było ciekawe. Wewnętrzne podziały nigdy nie wróżyły dobrze, Cornwell prowadził niebezpieczną grę. Pytanie tylko, czy świadomie. Choć skoro sam nie był im przychylny, to było to całkiem możliwe.
Wodził wzrokiem za Flawiuszem, który był jak niespokojny pies, który zwęszył zapach, ale jeszcze nie umiał go rozpoznać czy zlokalizować. To mogło mu pokrzyżować plany, ale bomba dymna pojawiła się w idealnym momencie.
Nawet nie łudził się, że zdoła coś zobaczyć w gęstniejącej bieli. Schowawszy chwilowo broń, przemknął z powrotem na balkon, a stamtąd zjechał drabiną na ziemię, miękko lądując na kamiennej posadzce. Mając pistolet w jednej ręce i ostrze w drugiej, pokierował się odgłosem najbliższych opancerzonych butów, by zajść żołnierza od tyłu. Jego plan zakładał proste pchnięcie w najsłabszy punkt pancerza, który zwykle znajdował się pod pachami czy przy kołnierzu. Hann nasłuchiwał zarazem charakterystycznego brzęczenia zbroi Flawiusza, choć spodziewał się, że ten będzie trzymać się środka fornacji.

Offline

#71 2022-05-04 18:23:45

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 101.0.4951.41

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Evan Black, Arcybiskup Carthaphilus, Inkwizytorka Myrthia Allanorska, Wielki Inkwizytor Flawiusz, Inkwizytor Herkles, Biskup Benedict


Evan ciął powietrze, nie mogąc wyczuć gdzie znajdują się przeciwnicy, aż jeden nie zjawił się znikąd, wypadając z zamglonego obrazu, ale przy dobrej aktywacji symbolu, błyskawicznie sparował atak, aby odbić ostrze do gardzieli oponenta. Wtedy też usłyszał otwierające się wrota, najpewniej dla Arcykapłana, aby go ewakuować. Psiakrew!
Zjawił się kolejny wróg i już szykował się do natarcia, kiedy ten wykrzywił się od przyszpilenia ze strony Hannibala, który widocznie zabłądził w tym dymie.
-Uważaj!
Ostrzegł go i może tylko dzięki temu Kneynsberg zdołał odruchowo odbić atak inkwizytora w stalowej masce.
-Łowcy, oczekiwaliśmy was, to musiało nadejść!
Zacisnął pięść na wysokości twarzy, a zaraz dobiegł ich krzyk Blacka, który poczuł bolesne ostrze w swoim biodrze. Był to atak z zaskoczenia ze strony Benedicta, który chwycił go zaraz całym ramieniem za szyję, ciągnąć do siebie. Najgorsze było uwierające w jego ciele ukryte ostrze, które wysunął spod rękawa. Zdradziecka broń Cieni.
Nawet jeśli Hannibal chciał go odnaleźć po odgłosach szamotaniny, nie miał na to czasu, bo Herkles wyprowadzał kolejne zamachy, możliwe że dając tylko więcej czasu Benedictowi na ukatrupienie drugiego intruza, zaś reszcie zbrojnych na opuszczenie bezpiecznie katedry.
-Myślisz, że co z tego będziecie mieli?!- Spytał biskup, ciągle szarpiąc do tyłu Evana.  -Bractwo jest nieśmiertelne, a wy tylko pełzacie, licząc że…
Wtedy umilkł, kiedy Black dobył pistoletu i odstrzelił mu twarz. Huk przy jego uchu był straszny, nieskończony pisk i ból, który sprowadził go na ziemię… ale było warto.

Offline

#72 2022-05-04 22:44:53

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 99.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

W głowie to wyglądało lepiej, ale nie miał bynajmniej czasu się nad tym rozwodzić. Chwila na załamywanie rąk i poprawianie siebie przed lustrem przyjdzie później, jak zawsze. O ile któregoś dnia nie powinie mu się noga.
Rycerz inkwizycji osunął się na ziemię, lecz ostrzeżenie Evana nie pozwoliło poświęcić mu więcej uwagi, ani też zwrócić się w inną stronę niż ta, z której nastąpił kolejny atak. Towarzysz i symbol pozwoliły zareagować na czas, a metal zadźwięczał na chwilę między nimi, kiedy Hannibal sparował ukradkowy cios. Blada maska Hercklesa martwo rzuciła słowami, na których nawet nie skupił się na tyle, by zapamiętać je na dłużej. Spróbował za to wyjść z własnym cięciem, raz za razem odpowiadając na ataki inkwizytora.
Krzyk Evana na moment zatrzymał jego myśli, lecz nie ruchy, nie mógł teraz dać odwrócić swojej uwagi, bo to równałoby się ze śmiercią i zbyt dobrze o tym wiedział. A dwa trupy to ostatnie, czego im potrzeba, jakkolwiek by to nie zabrzmiało.
Uchylił się przed kolejnym zamachem i machnął ostrzem, lecz w przeciwieństwie do inkwizytora, pozornie. Nie zależało mu na trafieniu, a tylko zmuszeniu go do sparowania cięcia, Hannibal tymczasem uniósł pistolet tuż przy swoim boku i wystrzelił prosto w zamaskowanego. Prosto w pierś, z tej odległości i tak nieistotne było, co nosi na sobie.

Offline

#73 2022-05-04 23:26:28

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Evan Black, Inkwizytor Herkles


Zmyłkowy atak Hannibala okazał się trafny, bo Herkles głupio założył próbę wyprowadzenia ciosu, na co zdał mu się tylko daremny ruch wytrącający go z rytmu. A wtedy, jego oczy otworzyły się szeroko na widok wycelowanej w jego stronę lufy pistoletu.
Tak jak Łowca założył, strzał był trafny, kula przebiła pierś Herklesa, którego siła impetu odrzuciła do tyłu na łopatki. I tak nie miał tak źle jak Benedict, którego kawałki czaszki i mózgu walały się po podłodze, z której spróbował zebrać się Evan. Podniósł ciemne oczy na otoczenie, które stawało się coraz bardziej przejrzyste dzięki wpuszczeniu do środka powietrza przez otwarte wrota. Wtedy ukazały się dwa ciała Cieni, oraz trzech rycerzy. Tak, mógłby tą misję nazwać sukcesem, nie całkowitym, bo jednak główny cel zbiegł, ale przynajmniej bez strat, a z rezultatami.
-Mogłeś nieco szybciej zadziałać…- Stęknął do Kneynsberga chwytając się za biodro i przykładając drugą dłoń do ucha. Miał wrażenie, że połowicznie ogłuchł, ale liczył, że tylko czasowo. Na co komu Łowca kaleka, niech od razu go wtedy zabiją, nim zrobi to wróg. -...gdzie Cathria…?
Spytał nieco głośniej, ale jak na zawołanie, blondynka w charakterystycznej czapce pojawiła się od tylnego wejścia z masą książek w podorędziu.
-Nie znalazłam dysku, ale mam nieco wiedzy z zamkniętych archiwów koście…- Zatrzymała się, patrząc na trupy. -Ładnie.
Skomentowała z cichym mrukiem, a Black przymrużył oczy. Wtedy też usłyszeli stęki, które pochodziły od Herklesa, nie mogącego podnieść się z ziemi, którą barwił własną krwią. Jeszcze żył?
-Wy nie rozumiecie… przeznaczenia Bractwa…
Wyszeptał, a wtedy lekko koślawie podszedł do niego starszy Łowca.
-Kontrola ludzi…?
Spytał już dobrze znając te śpiewki.
-...ochrona… przed ludźmi…
Wydusił inkwizytor ostatnim tchem, nim życie w jego oczach zgasło. Evan nic z tego nie rozumiał, ale mógł być to bełkot konającego. Zaraz odchylił dłoń od skóry, która cała była we krwi. Kurwa mać.
-Wracajmy…

Offline

#74 2022-05-05 19:23:53

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 99.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Widok inkwizytora lecącego do tyłu z piękną dziurą między żebrami był jednym z przyjemniejszych ostatnimi czasy. Hannibal jednak nie poświęcał mu przesadnej uwagi, zamiast tego ogarniając wzrokiem resztę sali, która powoli uwalniana była od dymu. Nie wszyscy leżeli na ziemi, którzy powinni, ale przynajmniej Evan zbierał się do pozycji pionowej. To mu wystarczało, jednak na słowa Blacka skrzywił się nieznacznie.
— W którym momencie? — rzucił, choć raczej nikt nie spodziewał się tu konkretnej odpowiedzi, a nawet jakiejkolwiek. Evan narzekał dla narzekania, ale patrząc na jego plamę na ubraniu, to miał do tego prawo.
Przeniósł wzrok na pannę La'Valliet, która zjawiła się w idealnym momencie, by nic nie robić. Hannibal westchnął cicho, ignorując bałagan ciał.
— Oby tylko było w nich coś przydatnego... — Umilkł i zwrócił wzrok na inkwizytora, który wciąż oddychał. W zasadzie to nie takie dziwne, mógł dostać w płuco i zaraz się udławi, ale nie przepuści okazji, by ich uświadomić, jak bardzo się mylą. Wielu przed nim tak robiło i zapewne wielu później będzie, a jednak ta ignorancka szyderczość w myślach Łowcy przycichła po chwili. Takimi jak my, dokończył we własnej głowie, choć nie był pewien, czy właśnie to chciał powiedzieć Herckles. — Racja... nic tu po nas — przytaknął na słowa Evana i ponownie zerknął na niego kontrolnie, chcąc ocenić obfitość krwawienia. Violette będzie mieć co robić.

Offline

#75 2022-05-05 19:32:04

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 101.0.4951.41

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

ROZDZIAŁ IX: STOS DLA CZAROWNIC

Stare Arteus


MG = Mirabell Kneynsberg, Magnus Dorian, Violett Goldberg


Po incydencie w Katedrze Najświętszego Zbawienia nadszedł czas przyjrzeć się drugiemu problemowi, który potrafił zmrozić krew w żyłach. Hannibal z racji skutecznego działania w poprzedniej misji został wyznaczony do pomocy dla Magnusa i Violett, którzy zgłosili się na ochotników w sprawie Bractwa Wampirzego. Evan jasno odmówił udziału z przyczyn osobistych, więc na jego miejscu pojawiła się Mirabell.
-Rodzeństwo znowu w komplecie.
Rzuciła młoda Łowczyni do swojego brata, opierając się o poręcz. Okręt Doriana powoli zbliżał się do oddzielonego wodą Starego Arteus, który już z daleka jawił się jako unosząca się na tafli ruina z kamienia, przypominająca zgiełek cywilizacji, a przecież nie należy zapominać, że znaczna jego większa część już była na dnie.
-Nie podoba mi się takie bezpośrednie podejście, w dodatku nocą, yh.
Mruknął Magnus, który objął stery.
-M…mamy z-zinfiltrować działania w-wampirów, z-za dnia się kryją…
Wymiauczała Violett, kryjąc się za plecami kapitana. Mirabell zaparła się bardziej, spoglądając na ponury horyzont.
-Nie podoba mi się za to, że jest nas tylko tylu na tych krwiopijców. Ilu ich tam może być…?
Zapytała, a Magnus podrapał się po zaroście w zamyśleniu.
-Eee… czystokrwistych chyba niewielu, tych ciężko stworzyć bez udziału Lorda Wampirów, a Allanor ma jednego i to podobno w Stolicy. Jak wy z nim żyjecie?
-Nikt o nim nie słyszał, więc wątpie, aby był aktywny. Zresztą, to lepiej dla wszystkich.-
Odparła Mirabell. -Zaraz, czystokrwiści…?
-No tak, no bo wiesz… Wampiry Niższe dużo łatwiej się rozprzestrzeniają, wystarczy jak taki Średniak użre przypadkowego człowieka i o… my oczywiście jesteśmy na to odporni za sprawą naszych symboli, zresztą wampir ugotowałby się na naszej krwi. Ale i tak mogą nas rozszarpać. Bardziej martwią mnie te brzydkie półmózgi…
Rzucił swoją obiekcją Magnus, który był od początku tego zadania jakiś poddenerwowany. Z tego co Kneynsberg się dowiedziała, był jednym z rekrutów, razem z Violett, którzy ocaleli w potwornej ekspedycji. Może też dlatego to oni zgłosili się na ochotników, choć po wiecznie strachliwej Goldberg by się tego nie spodziewała.
-A wiadomo coś o tych czystokrwistych?
Spytała Łowczyni, zerkając po wszystkich.
-Przewodzi nimi Abigail Harridan, zwana Królową, zaś jej “dzieci” nazywanie są Krwawym Miotem. Chyba różni ich jakaś hierarchia. I Krew Argos, prawa ręka królowej. II Krew Brelyna, okrutny postrach. No i III Krew Esbern, oraz IV Krew Anuriel. Wyzbyli się nazwisk, ciężko powiedzieć jak starzy są, ale to ich małe królestwo…
-Na w-wampiry dobry j-est kołek, albo o-ogień… ale można też zwykłą b-bronią, lecz są wytrzymali…

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa