Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#76 2022-05-06 21:55:17

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Kneynsberg zerknął na Mirabell i uśmiechnął się pod nosem.
— I znowu muszę cię niańczyć — dodał zaczepnie, choć jego głos nie był tak samo beztroski jak zazwyczaj. Dobrze czuć było, że myśli Łowcy krążą raczej wokół innych kwestii niż dokuczanie siostrze.
Stare Arteus. Miasto upiorów trwało milczące i posępne ponad powierzchnią ciemnej wody, kiedy zbliżali się powoli swoim niewielkim statkiem. Wystawieni jak na talerzu stanowiliby intrygującą zdobycz dla wielu tutejszych krwiopijców, nawet jeśli nie mogli się oni pożywić na Łowcach. Ta świadomość wisiała nad statkiem niczym czarna chmura, a niepokojące napięcie było coraz lepiej wyczuwalne w miarę, jak wpływali między sterczące z wody zruinowane wieżyce.
Wzrok Hannibala wodził po pustych oknach i szczytach dachów, próbując doszukać się obcych par oczu lub sylwetki, lecz wszystko wydawało się spokojne. Aż nazbyt spokojne, ta cisza wcale nie poprawiała nastroju. Miał nadzieję, że Magnus dobrze zna rozkład podwodnych ruin.
— Nie powinno być nas więcej — mruknął na obawy Mirabell, by za chwilę zerknąć w stronę Magnusa. Tylko na chwilę, bo szybko wrócił do obserwacji otoczenia, słuchał jednak uważnie ich rozmowy, chłonąc informacje. — Półmózgi? — podjął, spoglądając po nim, jakby prosił o sprecyzowanie tego słowa.
Za moment temat zszedł na członków arteuskiego rodu czystej krwi. Hann skrzywił się nieznacznie, słuchając tego opisu.
— Brzmi groteskowo, więc zakładam, że trochę lat już mają — odparł i spojrzał na Violett. — Najlepsza byłaby kusza strzelająca kołkami — westchnął cicho i spojrzał na starszego Łowcę. — Będziemy schodzić na ląd w jakimś konkretnym miejscu czy to przypadkowa ulica?

Offline

#77 2022-05-07 12:12:16

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Mirabell Kneynsberg, Magnus Dorian, Violett Goldberg


Magnus zerknął na Hannibala, gdy padło krótkie pytanie o sprostowanie, ale chyba nie rozumiał tego jak ten mógł nie załapać aluzji.
-No, Wampiry Niższe, głupie to.
-Erudyta z Ciebie jak się patrzy.

Skomentowała Mirabell, zaś Dorian machnął na to ręką.
-Wampiry Niższe są już brudną mieszanką tej ich przeklętej krwi. Wypaczają się, ich wygląd jest paskudny, w dodatku intelektem nie grzeszą. Jak… zwierzęta. Są bardziej dzicy od Średnich, ale przynajmniej łatwiej ich obejść i nie poruszają się tak szybko jak ich twórcy.
Wyjaśnił nieco bardziej. Możliwe, że rodzeństwo nie miało z nimi styczności, właściwie nie było to takie dziwne. Ciężko szukać Wampirów Niższych w ludzkich zgiełkach cywilizacyjnych jak Stolica, tam żaden się nie uchowa, jak już to na Pustkowiach. Podobnie było zresztą z wilkołakami, tyle że wampir przetrwa niczym karaluch. Ciekawe, czy nawet Lordowie Wampirów się ich brzydzili, ale wolałby nie pytać o to żadnego.
Pomysł z kusza był ciekawy, Violett pokiwała na to głową, ale niestety nie mieli nic takiego. Powinni o tym porozmawiać z Caspianem, Cathria w końcu wspominała, że był wspaniałym wynalazcą, ale jak do tej pory, ponad rzeźbiarstwo się nie wychylił. Przynajmniej póki go znają i na tyle ile poznali.
Kapitan okrętu wyjął piersiówkę.
-Zadokujemy przy starym ratuszu…


Statek w końcu przycumował na niepewnym gruncie, marynarze zaś pozostali na okręcie skryci pod pokładem, z kolei Łowcy zagłębili się w grząskie ruiny ratuszu, oraz kamienic, które dawniej stały obok niego, teraz będąc wykrzywionymi pamiątkami tych czasów.
Czwórka bohaterów pojawiła się zaraz na placu gdzie była fontanna, przedstawiająca posąg króla Lazariusza Allanorskiego. Mirabell spojrzała na niego, choć ten zdawał się już cały pokryty brudem, a… nawet krwią…
-Oh, goście!- Podjął obcy głos, a wtedy wszyscy odwrócili się w kierunku błądzącej kobiety o przekrwionych oczach, bladej skórze i falistych ciemnych włosach, która uśmiechała się do nich. -Jestem IV Krew, Anuriel. Przybywacie zapewne nie bez powodu, dawno nikt się nie odważył!
Zaśmiała się, a Magnus dobył szabli.
-Kurwa, mówiłem że pogrzane są…
-Po co te brzydkie… wyrażenia…-
Dobiegł ich kolejny głos, tym razem przynależący do siwowłosego mężczyzny, którego zgniłoszara skóra wydawała się być zmarszczona i zniszczona, a oczy trupie, lecz usta wykrzywiały się w zabójczym uśmiechu, kiedy tak zakradał się do nich od drugiej strony, tworząc kolejny front. -III Krew, Esbern, moje uszanowanie…
Ukłonił się, a Mirabell przyłożyła dłoń do pistoletu, czujnie badając jego ruchy. Violett też pilnowała broni, nie wiedząc której strony bardziej pilnować.
-A Wy… Łowcy…?- Szeptane słowa odbiły się przy uchu Hannibala, kiedy kłąb czarnego smolistego dymu minął jego plecy, by zaraz wylądować na fontannie, gdzie przybrał kształt szczupłej kobiety odzianej w czerń zniszczonych już szat, a jej pokryta zaschniętą krwią twarz i drapieżne blade oczy zawiesiły się na Kneynsbergu, nim nie wysunęła specyficznego ostrza na kształt sierpa lub półksiężyca. -Po co przybywacie do mojego królestwa…?
Zapytała, a zaraz u jej boku zjawiła się kolejna kobieta, wychudzona co było widać przez jej szaty, na których były metalowe elementy, lecz twarz przysłaniał hełm spod którego spływały wysuszone białe włosy, a od niej samej biła aura niepokoju. Bardzo możliwe, że to II Krew Brelyna, ale uwagę też przykuł mężczyzna w zaroście i długich włosach, którego przekrwione oczy omiotły całą czwórkę. Samemu był tuż przy Harridan, więc wychodziłoby na to, że to Argos, I Krew….
-Pani... zabijmy ich, po co ta szopka... to intruzi...
Doradziła wychudzona wampirzyca, ale Argos uniósł rękę.
-A niech mówią, lubię takie widowiska.

Offline

#78 2022-05-07 18:37:00

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Zacumowali w ich prowizorycznym porcie, jeśli można to tak nazwać, a Hann nie był pewien, czy więcej szczęścia ma grupka Łowców, czy marynarze, który zostaną pod pokładem jak w zapakowanym pudełku. Złe przeczucia towarzyszyły mu w drodze między zruinowanymi kamienicami, aż nie znaleźli się na placu. Tam właśnie owe obawy miały się spełnić, przynajmniej dla ich czwórki.
Razem z resztą Kneynsberg spojrzał na kobietę, która postanowiła powitać ich w nader radosny sposób. On sam też sięgnął do broni, lecz nie wyciągnął jej, a tylko aktywował symbol pod rękawiczką, tak na wszelki wypadek. A ten był bardzo prawdopodobny.
Obejrzał się na drugiego wampira. Zaskakujące było to, że się im przedstawiali, to dobry znak mimo wszystko. Miał zamiar odpowiedzieć, wtedy jednak wzdrygnął się na głos, który przemknął mu tuż koło ucha. Jej słowa były dostatecznie wymowne. Harridan. Prawdopodobnie ich największe zagrożenie w tym momencie, bo starczyłby tylko drobny jej kaprys, by reszta się na nich rzuciła jak zwierzęta. Do niej też dołączyła pozostała dwójka, a więc mieli rodzinę w komplecie. Cudownie. Brelyna rzuciła propozycją mordu, a on dalej zastanawiał się nad pytaniem starszej wampirzycy. To było bardzo dobre pytanie i chyba też dobry czas na odrobinę improwizacji.
— Nie przybyliśmy walczyć... to byłoby samobójstwo — zaczął z nutą żartu w głosie, jednocześnie opuszczając z wolna dłoń, którą trzymał na broni. — Ciekaw jestem natomiast, co łączy wampiry i Cienie... Nie widzę nic, co mogliby wam zaoferować w zamian za taki trud — rzucił, przypatrując się czarnej królowej. To nie do końca była prawda, przynajmniej jeden scenariusz i to wcale nie wesoły przychodził mu do głowy, ale niekoniecznie taki był cel jego pytania.

Offline

#79 2022-05-07 22:30:45

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 101.0.4951.41

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Mirabell Kneynsberg, Magnus Dorian, Violett Goldberg, Abigail Harridan, I Krew Argos, II Krew Brelyna, III Krew Esbern, IV Krew Anuriel


Abigail z wolna wodziła po nich spojrzeniem, z jednej strony zachęcana przez Brelyne do żeru, z drugiej przez Argosa do obserwacji. Jedno jednak nie wykluczało drugiego, wszystko zależało od tego czym zabawią królową.
-Mówże.
Rozkazała kobieta czerni, zaraz oblizując się, ciekawa tego co będzie. A już Łowca zaskoczył ją, kiedy wspomniał, że nie zamierza walczyć. Więc nie był kolejnym tropicielem? A to ciekawe.
Harridan zaraz zeszła powoli z fontanny, aby wraz z jego słowami stawiać kroki wokół zebranych, może delikatnie pływając dłonią po powietrzu.
-Co nas łączy…- Uśmiechnęła się, ukazując pokryte krwią zęby. -Wzajemne zrozumieniem…? Bractwo Cieni akceptuje nas… nie tak jak reszta…
-Matko.

Wtrąciła Brelyna, lecz Harridan uniosła rękę, aby ją uciszyć. Wtedy Anuriel zawiesiła wzrok na Magnus, uśmiechając się do niego. Zaniepokojony tym pirat powoli sięgnął po pistolet.
-Tak rozmowa nie ma sensu…
Zamarudzil, a zaraz Mirabell zbliżyła się do brata.
-Oni nas nie puszczą…
Wyszeptała, przeczuwając kłopoty. Violett niemo zerkała po Esbernie, który spokojnie zerkał w jej stronę.
-Już tyle razy próbowaliście się nas pozbyć… mamy wierzyć, że przybyliście tu na rozmowę…? Ale to nieważne.- Abigail machnęła ręką. -Zostaniecie z nami na dłużej.
Uśmiechnęła się, a zaraz na ich plac zaczęły zbierać się człekokształtne potwory o wykrzywionych nietoperzych pyskach i błonach skrzydeł na łapach, choć zbyt krótkich by mogły latać. Potwory te zaczęły wyłaniać się z zakamarków ruin, powoli ich otaczając.

Offline

#80 2022-05-08 16:18:20

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Nie wyglądał na przejętego jej ponaglaniem, ale nie zamierzał go też ignorować. Kobieta bez cierpliwości to bardzo niebezpieczna kobieta. Tym lepiej, że po jego kolejnych słowach zdecydowała się zejść ze swego upatrzonego miejsca. To zawsze jakaś oznaka zainteresowania, a przynajmniej nie zachęcił jej do przyspieszenia wyroku. Wodził za nią wzrokiem, słuchając uważnie.
— Nie powiedziałbym tego na twoim miejscu... — odparł i zerknął na Magnusa, który powoli tracił nerwy. Zaraz też spojrzał na Mirabell, której mógł tylko przytaknąć. — Ale stracą cierpliwość — odszepnął, odwracając wzrok z powrotem na wampirzycę. To był szalony plan, ale nie bardziej niż samo przyjście tutaj. Jeśli nie mógł ugrać odejścia, to mógł się chociaż postarać, że te stwory przestaną taktycznie myśleć. — Widzę, że lubisz zwierzątka — rzucił, wodząc szybko spojrzeniem po zjawiających się wokół bestiach. — Ale raczej nie ucieszyłaby cię świadomość, że w oczach... swoich towarzyszy sama się takim stajesz. — Zawiesił na niej uważne spojrzenie. — Zakonowi chodzi o Bractwo, nie o was. Stare Arteus nie jest nikomu potrzebne. Wszyscy moglibyśmy po prostu... nie wchodzić sobie w drogę — powiedział, starając się zachować spokój i jednocześnie czujność względem otaczających ich potworów.
Wolał nawet nie patrzeć teraz na swoich własnych towarzyszy, których te słowa mogły co najmniej zaskoczyć. Ale ich prawdziwość była teraz bardzo płynna. W rzeczywistości przecież Hannibal nie był nikim, kto mógłby o tym decydować, a i tak zgadywał, że cała ta kabała zaczęłaby się na nowo po wyeliminowaniu Cieni. Ale nikt nie musiał tego przypominać. Przecież Zakon powinien uczyć się na błędach, prawda? Te wampiry kilka błędów już widziały.

Offline

#81 2022-05-08 16:35:10

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Mirabell Kneynsberg, Magnus Dorian, Violett Goldberg, Abigail Harridan, I Krew Argos, II Krew Brelyna, III Krew Esbern, IV Krew Anuriel


Zwierzątka? Tak je nazywał? Esbern skrzywił usta, zaś Harridan uśmiechnęła się.
-Przecież to moje dzieci…
Wyjaśniła, powoli wabiąc czające się bestie, które zaczęły kroczyc na czterech łapach niepokojąc resztę. Ale kobieta z sierpem słuchała go dalej, w końcu mówił coraz mniej prawdopodobne rzeczy, chyba wedle oczekiwań Argosa, który bawił się przy tym świetnie.
-Matko, słyszysz to…? Jesteśmy zwierzętami…
Uśmiechnął się kpiąco, a sama Abigail zaśmiała się. Kolejne słowa odważnego Kneynsberga wydawału się potęgować drwinę, zwłaszcza kiedy towarzysze Łowcy spojrzeli na niego w niezrozumieniu. Mirabell sama chciała wtrącić, że chyba sobie żartował w tym momencie. Mentor miałby im odpuścić? Nie było na to szans, zwłaszcza że to… to wampiry, wampiry były złe, powinni je likwidować bez wyjątku. Ale może to była jakaś forma zagrywki…?
-Czasy się zmieniają… wiemy to jak nikt, Łowco…- Wymruczała wampirzyca, ściągając ręce i ostrze w górę, rozciągając się jak kotka. -Stare Arteus przestanie być w końcu tolerowane… a nam przyjdzie się zaadaptować lub odejść… ten świat nie sprzyja nam. Póki co. A tacy jak Wy, są tylko cierniem…
-Matko.

Znowu wtrąciła Brelyna, która najbardziej traciła cierpliwość.
-Widziałam już wiele istnień, więcej niż mógłbyś wyśnić… i wiem, że mysz może wrócić do swej nory, ale zawsze wyściubi się ze swojej kryjówki…
Mówiła, ale w pewnym momencie mogło brzmieć to, jakby tylko odciągała uwagę. Hannibal w końcu nawet nie mógł przewidzieć w jakim momencie chmura smolistego dymu zbliży się błyskawicznie, aby wtem przekształcić się w Brelyne, która skierowała na niego ostrze szabli i brakowało ledwie metra, aby nieunikniony koniec nadszedł…
-NIE!
Padł nagły krzyk i rozbłysło światło, nim siła uderzenia nie rozeszła się po ciele II Krwi, którą impet wytrącił z toru doskoku, całkiem odrzucając na bok. Wszystko zadziało się w ułamku sekundy, ale wtedy Łowca mógł zobaczyć unoszące się w powietrzu czarne pióra, a zaraz, rozprężone hebanowe skrzydła, które wzniosły Naame w powietrze, zwracając w kierunku zbierających się wampirów. Abigail syknęła widząc Upadłą. Zresztą Łowcy sami nie wiedzieli co się dzieje, pierwszy raz ujrzeli taką istotę jak ona.
-Hann, co to?!
Spytała jego siostra, zaraz jednak odnajdując w głowie informacje zdradzone jej przez Hannibala tuż po pierwszej ekspedycji. Czyżby to była najprawdziwsza mroczna istota?
-Kim Ty…?!
Warknęła Harridan do Upadłej.
-Nie… nie znowu…! Nie pozwolę! Nigdy więcej…!
Sapnęła do siebie Naama, nim nie machnęła skrzydłami, wysuwając się do przodu, a zaraz jej paznokcie przekształciły się w pazury, które nabiła na pierwszej poczwarze, która się nasunęła, a zaraz miotła nią w kierunku Wampirzej Królowej, która rozmyła się w dym, aby uniknąć uderzenia. Jednak Upadła nie traciła czasu, chwyciła nacierającego na nią Argosa w swoje łapy i z dużą prędkością zderzyła jego plecy ze ścianą ruiny, by wyrwać mu krtań gołą ręką. Tego nie przetrwałby żaden Wampir Średni, więc I Krew tylko opadł na ziemię jak worek śmieci. Naama szybko rzuciła kontrolnym spojrzeniem na Hannibala, czy nic mu nie było, lecz dostrzegła Brelyne, która razem z Anuriel spróbowały go dopaść z pomocą ostrzy, atakując z dwóch stron. Łowcy chcieli ruszyć z pomocą, lecz na drodze stanął im Esbern, z kolejnymi bestiami. Upadła postanowiła znowu zainterweniować i prędko podlecieć do Kneynsberga, lecz zaraz na jej plecach wylądował jeden z Wampirów Niższych i kiedy tylko go ściągnęła jak irytującego robala, doskoczyła do niej kolejna bestia, chwytając ją za skrzydło i sprowadzając do upadku na ziemię. Zaparła się kamiennego gruntu, lecz wtedy wszystkie dzikie wampiry wykorzystały okazję, aby rzucić się chmarą na Anielicę, zaczynając ją gryźć jak rozwścieczone psy i zakrywać w coraz większej kupie własnych ciał…

Offline

#82 2022-05-08 18:12:17

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Ta rozmowa ani trochę nie szła dobrze, ale szła do przodu, więc nie było tragicznie. Argos chyba nie słuchał go uważnie albo raczej słyszał to, co chciał usłyszeć. Nie mógł nic na to poradzić, więc po prostu go zignorował. Czuł natomiast na sobie wzrok pozostałych Łowców i widział w wampirzych uśmiechach, jaki on jest. Miał tylko nadzieję, że nikt nie powie nic głupiego w tej chwili, ale Abigail mówiła dalej, rzucając coraz to bardziej zwodzące zdania. Oczywiście, że jej nie dowierzał. Sam nie mówił prawdy, więc jak mógłby uwierzyć wampirzycy, zwłaszcza, że nie mieli wielkiej karty przetargowej w tej dyskusji.
Niemniej jednak miała rację. Jeśli nie będzie to ta sama mysz, to jakakolwiek inna, ale nigdy nie wytępi się ich wszystkich. Zbyt szybko się mnożą. Zupełnie jak wampiry.
Odruch kazał mu złapać za miecz, lecz prawdopodobnie nie zdążyłby się obronić i tak, gdyby nie świetlisto-pierzasty pocisk, który miotnął Brelyną o kilka metrów dalej. Kneynsberg cofnął się i mocniej złapał za rękojeść miecza, wzrokiem szybko łapiąc opadające na bruk czarne pióra. Czy ona... Tak, to była ona. To był chyba najpiękniejszy widok, jakiego mógł teraz doświadczyć, niezwykle podnoszący na duchu.
— Strzelaj do wampirów! — odpowiedział na pytanie siostry, samemu wymierzając kulkę w pierwszą lepszą poczwarę, by zaraz przeładować.
Sekundy biegły szybko, a Łowca sięgnął po bardziej uniwersalne ostrze, którym sparował pierwszy cios ze strony wychudłej wampirzycy i zwiększył dystans od niej. Zbliżył się tym samym do jej młodszej siostry, ale było to zamierzone. Uchyliwszy się przed ciosem, przeszedł na jej tyły, tym samym pozbyć się walki z dwóch frontów przynajmniej na chwilę. Ta jednak w jego zamierzeniu miała wystarczyć, by wyeliminować Anuriel, posyłając jej kulkę między oczy. Albo ucinając śliczny łebek, to w tym momencie nie miało większego znaczenia, liczył, że jest ona tak samo niedoświadczona, na jaką wygląda.
Nie mógł nie zauważyć Naamy w tle, którą oblazła cała zgraja wampirzych pomiotów, lecz w tej chwili nie mógł nawet zająć się tą myślą, a co dopiero zrobić coś w tym kierunku. Nie mógłby jednak powiedzieć, że nie drażnił go ten stan rzeczy.

Offline

#83 2022-05-08 19:07:51

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Mirabell Kneynsberg, Magnus Dorian, Violett Goldberg, Naama, Abigail Harridan, II Krew Brelyna, III Krew Esbern, IV Krew Anuriel


Szok ogarnął Łowców, ale rzucony krzyk Hannibala był dosyć ocucający. Mirabell pierwsza chwyciła za pistolet, aby postrzelić Esberna w pierś, prosto w serce, a choć to powinno zabić człowieka, on tylko skrzywił się, sięgając po wykrzywione ostrze. Wtedy też dostał flakonem jakiejś żrącej mikstury od Violett, co zaczęło dotkliwie palić jego głowę.
-P…przepraszam!
Zwinęła ręce do siebie, a zaraz Magnus natarł na wampira.
W tym samym czasie Hannibal musiał zmagać się z dwiema wampirzymi siostrami, co równało się odbijaniem ataków wokół własnej głowy, nie wiedząc skąd spodziewać się najbliższego ataku.
-Wasze krzyki przybliżają was do Boga!
Wydusiła Brelyna, nim uderzenie Hannibala nie odepchnęło ją do tyłu. Zaraz skupiła się na nim Anuriel, która znalazła się w zasięgu jego ataku.
-Nie krzywdź mnie! Nie krzyw…. hahaha!
Zaśmiała się, próbując wbić pugio w jego pierś, ale Kneynsberg wykonał odpowiedni unik zachodząc ją za plecami. Kiedy IV Krew odwróciła się do niego ujrzała lufę pistoletu, który wypalił kulę prosto w jej czoło. Głowa wampirzycy odrzuciła się do tyłu, ale zaraz znów wyprostowała, a ciemna krew zaczęła wypływać z dziury w jej czaszce, po czym uśmiechnęła się do niego. Tylko na moment, bo Hannibal ściął jej głowę, która uniosła się w powietrzu, zaraz uderzając o ziemię, wraz z ciałem.
-Siostro!
Krzyknęła spod hełmu Brelyna, nim kłębem dymu nie skróciła dystansu do Hannibala, zaraz znowu napierając na niego szybkimi atakami ostrza.
Góra stworzona z Wampirów Niższych wybuchła odrzucając stwory daleko od Naamy, która chwyciła pysk jednego z nich i rozerwała go w pół bez najmniejszego wysiłku. Zaraz machnęła skrzydłami, aby zbliżyć się do Violett, która zaczęła panikować otoczona potworami. Na widok czarnych skrzydeł schowała ptasią głowę pod rękoma, aż Anielica objęła ją całą i zniknęła z błyskiem światła.
-No zdychaj!- Krzyknęła Mirabell próbując atakować Esberna, ale nagle została odrzucona przez Abigail, która zdążyła ciąć ją sierpem w ramie. -No nie…
-Mordujecie moje dzieci!
Krzyknęła Królowa, aż Anielica zjawiła się znowu, tym razem atakując znienacka Mirabell, która też zniknęła pod jej skrzydłami, wraz z nią samą. Harridan zaczęła szukać ich wzrokiem, widząc w ostatniej chwili jak Esbern zaczyna wycofywać się do Wampirów Niższych, odciągajac tym od siebie Magnusa, który też dostrzegł nadlatującą Naame.
-Jaka piękna…
Wyszeptał, nim niestrudzona Upadła zabrała i jego.
Na polu walki ostał się tylko Hannibal, któremu Brelyna nie dawała nawet chwili na złapanie oddechu, jakby operowała ostrzem z gracją, a to była najgorsza technika, która rozkojarzała i wycieńczała przeciwnika. Poczuł nagle uderzenie w plecy, kiedy Wampir Niższy obalił go na ziemię próbując ugryźć szerokim pyskiem w twarz. Jeśli Kneynsberg utrzymał go wystarczająco mógł pocieszyć się ulga w momencie, kiedy coś chwyciło bestię za kark i miotnęło nim w powietrze. Wtedy ujrzał Naame, która skupiła na nim wystraszone spojrzenie krwawych oczu, dosłownie na moment przed tym jak położyła się szybko na nim i objęła ich skrzydłami, niczym chronem…
Wtedy, Łowca otworzył oczy, zdając sobie sprawę, że jest na pokładzie statku Magnusa, który popędzał marynarzy do ewakuacji. Violett i Mirabell też tu byli, choć tak samo zagubieni. Ale nigdzie nie było Upadłej…

Offline

#84 2022-05-09 15:20:13

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Słyszał ich słowne zaczepki, jednak nawet nie próbował się nad nimi zastanawiać. Ostatnie, co powinien zrobić, to dać się wciągnąć w bezcelową dyskusję, która mogła tylko rozproszyć uwagę. Jego plan odsunięcia się od Brelyny wypadł całkiem dobrze, razem nawet z wystrzałem, od którego miał nadzieję, że ta poczwara zdechnie, ale nie zamierzała. Bez zastanowienia zamachnął się ostrzem, skutecznie jej w tym pomagając.
Było coś satysfakcjonującego w zaskoczonym krzyku Brelyny. Była taka pewna siebie i rozbawiona, a w jednym momencie mieniło się to w szok i gniew. A choć ich obecny sukces opierał się głównie na obecności Naamy, to zasianie zwątpienia w oczach wroga zawsze jest miłą odmianą.
Przeszedł chwilowo do obrony, odbijając jej migające wokół cięcia. Gdzieś tam mignęła mu Anielica, jednak zbyt daleko, by miał poświęcić temu uwagę. Starał się zajść przeciwniczkę pod nieco korzystniejszym kątem, lecz zwinna i uparta w utrudnianiu dostępu do siebie. Zaczął właśnie planować wycofanie się na dłuższą chwilę, kiedy jedna z czworonożnych poczwar powaliła go na ziemię. Wpychając w pysk rękojeść miecza i drugą ręką trzymając za górną szczękę, starał się odepchnąć bestię lub chociaż utrzymać jej zęby z dala od twarzy. Odór z paszczy w niczym tu nie pomagał, ale po dłużących się sekundach coś zwyczajnie wyrwało mu wampira z rąk.
Niespokojny wzrok spotkał się ze szkarłatnymi oczyma Upadłej, a Kneynsberg chciał się podnieść, lecz wtedy nakryła ich oboje całunem czarnych skrzydeł. Wstrzymał oddech, czując zewsząd dotyk delikatnych piór, a tuż przed sobą mając ją samą...
Chyba coś mu umknęło. A przynajmniej takie miał wrażenie, kiedy ocknął się na pokładzie statku. Ale czy faktycznie miał z czego się budzić? Raczej nie, kiedy już przetworzył to pobieżnie w głowie, a patrząc na sytuację, to tym bardziej.
— Wszyscy żyją? — rzucił, podnosząc się szybko z pokładu, kierując spojrzenie na dziewczęta, na Mirabell, a potem dopiero po innych. Jej brak był zauważalny od razu, ale też logiczny z wielu powodów, toteż nawet nie pytał.
Nawet nie powinien pytać. Fakt, że była to ta sama Upadła, mógł rzucić wątpliwości w myśli niektórych. Tych już tam wystarczy po jego małym przedstawieniu. Z pewnością mieli pytania, uwagi, może nawet zarzuty, ale on miał jeden dobry powód. Nie wyszliby stamtąd żywi. Nie powinni nawet walczyć na kilku frontach jednocześnie z taką liczebnością, a choć był to znacznie dalej idący i bardziej niebezpieczny scenariusz, to też brał go pod uwagę. To było wyłącznie interesowne kłamstwo. Może nie powinien tego robić, to w końcu niezgodne z ideałami Zakonu, ale... kto mądry zaproponowałby wtedy lepsze wyjście? Tam nie było dobrych wyjść.

Offline

#85 2022-05-09 15:33:02

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Mirabell Kneynsberg, Magnus Dorian, Violett Goldberg


Właściwie tylko Mirabell oberwało się po ramieniu od samej Królowej, która swoim sierpem prawie ukróciła ją o tą jedną, choć istotna kończynę. Ale kiwnęła głową, że wszystko w porządku, już demony bardziej kąsały. Ale w końcu w tym wypadku to jeden ich właśnie ocalił, tak? Siostra spoglądała po bracie, domyślając się kim była ta Upadła, niewielu w końcu takich w cudzych opowieściach, ale Violett i Magnus byli podobnie zagubieni. No, chyba że Dorianowi dopiszemy rozmarzenie.
-Anioł, prawdziwy Anioł… wróć do mnie…
Wyszeptał zasmucony, lecz nie zwalniał rąk ze sterów. Goldberg podeszła zaraz do Mirabell, aby przyjrzeć się jej ranie. Mieli szczęście, że żyją, nawet uszczuplili Bractwo Wampirze. Ale skoro tyle kłopotu przyszło im teraz, co będzie potem…?


******


ROZDZIAŁ X: PROBLEMY I HERBATA

Arteus - Śródmieście, Salon de Chasseur


MG = Caspian Roxenhaus


Urokiem bycia współwłaścicielem kawiarni było to, że czasem wypadało doglądać interesu, zwłaszcza kiedy Rosier chciała zapoznać go z księgami rachunkowymi. Biedny Hannibal i biurokracja, nawet bycie Łowcą nie zwalniało od tej udręki. I zapewne wszedłby ze smętną miną do przybytku, gdyby nie niespodziewana zaczepka tuż przed wejściem do Salon de Chasseur…
-Hannibalu, co za miła niespodzianka!
Pomachała do niego złotowłosa persona, tym razem nie Cathria, lecz młody mężczyzna w charakterystycznym czerwonym fartuchu, oraz promiennym uśmiechem na twarzy, pasującym do tej ładnej pogody. Roxenhaus zawsze wydawał się pozytywnym człowiekiem, w końcu poszukiwał aniołów w tym mieście, ktoś z duszą artysty musiał eskalować swoje wnętrze na zewnątrz.
-Uff, już myślałem, że Cię nie dogonię, zobaczyłem Cię już z oddali jak wychodziłem z warsztatu!- Zaśmiał się i podparł ręce o biodra, przekrzywiając głowę na bok. -Słyszałem co nieco od naszej wspólnej przyjaciółki o Twoich ostatnich dokonaniach. Wiedz, że robisz naprawdę sporą robotę. Choć podobno w kwestii artefaktu nic, a nic. Ale nie przejmuj się. Ważne, by patrzeć w górę i iść przed siebie.- Wyszczerzył zęby. -Swoją drogą, dowiedziałem się czegoś ciekawego o Pierwszym Łowcy na podstawie schematów. Podobno ostatni raz, gdy był widziany rozmawiał ze swoim następcą, właśnie w Arteusie! A obstawiałem Stolice, to jest dobry znak.- Machnął ręką. -Ale no, poza tym chciałem… em… gdzie to…- Zaczął grzebać w głębokiej kieszeni przy pasie, za moment wyjmując z niej cukierki, które wcisnął Łowcy do rąk. -Słodycze zawsze rozpromieniają dzień!- Uśmiechnął się. -Swoją drogą nie byłem jeszcze w waszej kawiarni. Podobno macie dobrą kawę. Tak się składa, że ostatnio mam trochę mniej pieniędzy i wiesz…
Zastukał palcami o siebie, patrząc na niego jak zbity psiak. Wtedy jednak usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła i przewrócanych stolików z wnętrza przybytku, choć zasunięte kotary na szybach uniemożliwiały identyfikację tego co działo się w środku.
-To nie brzmiało… dobrze. W kawiarniach macie burdy…?- Zapytał, ale coś go olśniło, więc chwycił Hannibala za ramię. -Teraz sobie przypomniałem, że widziałem paru inkwizytorów, którzy kręcili się w okolicy… musimy być ostrożni.
Doradził, choć ciekawie zaznaczył, że “oni musieli”. Czyżby Roxenhaus nie bał się zaingerować?

Offline

#86 2022-05-10 00:48:50

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Sprawy papierologiczne ich prywatnej kawiarni. To będzie... pasjonujący dzień, już to wiedział. To jedna z tych rzeczy, których nie musisz znać, ale i tak dobrze wiesz, że ich nienawidzisz. Fakt, że Sabina żyła tym na co dzień, jakoś wcale nie pocieszał. Skoro potrafiła tym żyć, to najpewniej nie podzieli jego nastawienia. Choć to było z pewnością lepsze dla sprawy.
Stanął na pierwszym stopniu do drzwi kawiarni i zatrzymał się, słysząc zawołanie. Zaintrygowane spojrzenie Hannibala powędrowało z powrotem na uliczkę, gdzie też zjawił się zabiegany artysta.
— Caspianie... — rzucił, zupełnie nie spodziewając się akurat jego towarzystwa. — Zdeterminowany byłeś — zażartował, zwracając się przodem do niego i chowając ręce do kieszeni. Jego słowa lekko uniosły brwi Łowcy, choć nie sposób powiedzieć, żeby nie był zadowolony tym, co słyszał. Któż by nie był? Ostatnio co rusz ktoś go chwalił. To było nawet dziwne, bo sam chyba nie dostrzegał tych wielkich zasług, raczej łut szczęścia. — I nie potknąć się przy okazji — skomentował tę radę. Choć brzmiała pięknie, to nie mógł się oprzeć pokusie, by trochę sprowadzić to na ziemię. Zaraz jednak skupił się na jego słowach, choć nie wnosiły aż tak wiele, jak się z początku spodziewał. A jednak... — Faktycznie, całkiem dobra wiadomość... Miejmy nadzieję — dodał trochę ironicznie, bo to jeszcze nie oznaczało, że tutaj umarł. Albo w pobliżu. Choć czy podwodna świątynia faktycznie mogła kryć coś tak cennego? No i zastanawiające było jedno, jeszcze nie słyszał o człowieku, który zdołałby sam siebie pogrzebać w grobowcu...
Tymczasem Caspian grzebał w kieszeni, by za chwilę wcisnąć mu do ręki cukierki. Tak, to były cukierki, choć ta świadomość wcale nie pomagała w ogarnięciu sytuacji.
— Ee, jasne, to znaczy dzięki — odparł, chowając prezent do kieszeni i zerkając po drzwiach, skoro już zaczął mówić o kawiarni. — Dobra, cho... — Urwał i znowu spojrzał na drzwi, tym razem szybciej i czujniej. Cała ta beztroska płynąca z ich rozmowy zdawała się zupełnie ulotnić z jego osoby. — Nie większe niż kłótnia emerytów — mruknął, podchodząc bliżej, jednak grube zasłony nie pozwalały się zawczasu rozejrzeć. Obejrzał się na Caspiana, przez moment rozważając jego słowa. — Pilnuj się — rzucił tylko, by zaraz wejść do środka, gotowym sięgnąć po broń, gdyby zaszła taka potrzeba.

Offline

#87 2022-05-10 01:10:36

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 101.0.4951.41

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Caspian Roxenhaus, Sabina Rosier, Inkwizytorka Myrthia Allanorska


Akceptacja wystarczyła, zwłaszcza że Hannibal był mniej rozmowny i skóry do pogaduchy na ulicy, teraz zwłaszcza. Więc kiedy tylko weszli do środka zastali wywrócone stoliki i paradujących trzech ciężkozbrojnych rycerzy Inkwizycji, oraz wśród nich samą Myrthie Allanorską, która właśnie trzymała rudowłosą za gardło.
-...powtórzę, gdzie się kryjecie, szczury…?
Spytała, ugniatając jej krtań, lecz Sabina niestrudzenie trzymała się jej ręki.
-Zabij mnie już teraz, bo w życiu… nie powiem…
Odparła, a wyraz ust Inkwizytorki zasugerował niezadowolenie, bo spod koronkowej opaski i głębokiego kaptura ciężko było dostrzec jej oczy.
Caspian rozpoznał zdobienia na ich zbrojach budzących niepokój, lecz teraz większą uwagę skupił na duszonej Rosier.
-Zostaw ją!
Krzyknął blondyn, a wtedy wszyscy zwrócili spojrzenia w ich stronę. Wtedy też księżniczka puściła Łowczynie, która upadła na ziemię, chwytając się za szyję i odkasłujac.
-Więcej więc gości, w porządku.- Podjęła srebrnowłosa, kładąc dłoń na rękojeści ostrza. -Ciebie nie znam. Ale Ty…- Skupiła słowa na Kneynsbergu. -...widziałam Cię dnia w którym zginął Herkles i Benedict…
Dodała, zaś rycerze zbliżyli się do siebie, też zostając w gotowości. Sabina uniosła na nich spojrzenie. Cywil?
-Wycofajcie się!
Krzyknęła, zaś Roxenhaus znowu na nią spojrzał i zaraz na Hannibala. Byli w złej sytuacji, ale nie straconej.
-Powołuje się na sąd boży!- Podjął, odwracając tym uwagę wszystkich. -Wedle kodeksu prawa kanonu kościelnego, każdy ma prawo powołać się na pojedynek w którym zadecyduje łaska boża! Proponuję, by spór rozsądził ten oto Łowca i…
-Ja. W porządku.-
Podjęła Myrthia, wymijając rycerzy i wychodząc na środek. -Zmierzę się z grzesznikiem. Bóg jest po mojej stronie.

Offline

#88 2022-05-10 09:31:42

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Czarny scenariusz Caspiana miał się spełnić w zupełności, kiedy zobaczyli trójkę Inkwizytorów i to z nie byle kim w przywództwie. Jaki trzeba mieć tupet, żeby tak po prostu wejść na ich teren i przesłuchiwać członka Zakonu jak złoczyńcę? Choć patrząc na renomę kościelnej instytucji w tym mieście, to chyba nie powinien się dziwić. Ważne było teraz to, że wciąż nie dostali tego, co chcieli, a jeszcze ważniejsze, by powstrzymać się przed atakiem z zaskoczenia. Nie miał wcale pewności, czy żaden z nich stąd nie wyjdzie.
Sięgnął ku broni i już miał zwrócić ich uwagę na siebie, kiedy wyprzedził go Caspian. Hannibal spojrzał na rzeźbiarza i ponownie skupił się na białowłosej.
— To, co teraz robisz, to zwykła napaść — rzucił, ignorując niejako jej uwagę o martwych. Oboje wiedzieli, jaka była prawda. Za moment jego wzrok znowu powędrował do Caspiana, który wyszedł z propozycją, jaka nie przyszła mu do głowy. Pojedynek. To znacząco zwiększało ich szanse, toteż nie zamierzał się spierać. — Nie grzesz pychą — upomniał ją cicho, również dobywając miecza i wychodząc na środek sali, by ruszyć po łuku.
Zaczekał na jej pierwszy ruch, który choć niewielkie, to mógł mu dać pewne pojęcie na temat przeciwnika. Szybka i prosta blokada oraz następujący po niej banalny cios, z którym z łatwością mogłaby sobie poradzić. Myrthia kipiała pewnością siebie i to właśnie mogło okazać się jej słabością. Hannibal dość płynnie przeszedł do bardziej chaotycznej techniki wyniesionej z ulicy, gdzie szybka i elastyczna reakcja była kluczem do przetrwania, a której próżno szukać na dworach czy szkołach szermierskich.

Offline

#89 2022-05-10 10:28:38

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 101.0.4951.41

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Caspian Roxenhaus, Sabina Rosier, Inkwizytorka Myrthia Allanorska


Nie grzesz pychą? Co to za pyskówka na miarę bawidamka? Mimo to Myrthia uśmiechnęła się nieprzyjemnie, wysuwając miecz z pochwy, który miał na sobie wyryte złote ornamenty, a kunszt świadczył o jej królewskim pochodzeniu. Caspian jednak nazwałby to przedstawienie niebywałym, w końcu Bóg miał zdecydować nad zwycięstwem Łowcy lub potomkini króla Allanora. Ale skłamałby mówiąc, że sam w to do końca wierzył, wystarczyło, że Inkwizycja wierzyła, aby nie unieść broni w nierównej walce. Samemu zwrócił uwagę na Sabine, która powoli zbierała się, ale wciąż słaba, możliwe że oberwała, lecz zbrojni wysłannicy ją odgradzała, a ci mogli go jednym uderzeniem sprowadzić na ziemię.
-Wiedz, że Twoja śmierć będzie początkiem. Wtargnęliście do świętego miejsca i dokonaliście mordu. Od dawna uważałam, że Zakon Łowców to ugrupowanie bezbożnych heretyków, którym niedaleko do świętokradców. Jednak Twoja pewność jest godna podziwu.
Podjęła, aby zaraz przesunąć się do przodu, wyprowadzając pierwszy zamach, który został odbity, więc ostrożnie cofnęła się, stawiając kroki w bok, aby go okrążyć i wyczekiwać okazji.
Inkwizytorka prędko odbiła jego odpowiedź czując, że Łowca nie wie do końca co robi.
-Wasz Mentor spłonie na stosie, dla przykładu reszty.
Oznajmiła, zaraz cofając się i odbijając ciosy, które zrobiły się mniej stabilne, oraz spodziewane. Łowca pchnął ja na jedną bele, o którą odbiła się plecami i wykonała unik, nim szabla trafiłaby ją w kirys. Zaatakowała znowu, próbując na niego napierać, lecz jeśli Kneynsberg wykonałby zwinne uskoki, mógł wywinąć się z tego, wpychając Myrthie na stoliki, które obaliły się zaraz na ziemię.
-Poślę Twoją głowę do mojego brata, aby zobaczył ile znaczą Łowcy w tym mieście.
Warknęła i wykonała obrót, aby zacząć dosyć agresywnie uderzać ostrzem o jego szable, która miała problem ze stawianiem oporu względem grubszej klingi. To jednak wystarczyło, aby zbliżyć się do Hannibala na tyle, by wolną ręką chwycić go za ramię, a wtedy mechanizm zwolnił, wysuwając ukryte ostrze w jego mięśnie. Myrthia kopnęła go w nogę, aby sprowadzić Łowcę na kolana, wciąż trzymając i zbliżając klingi do jego szyi.
-Chyba Bóg zdecydował. Nie byłeś nawet godny tego pojedynku…

Offline

#90 2022-05-10 11:32:50

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 97.0.4692.98

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Jej słowa były równie godne podziwu, a nawet bardziej, patrząc na to, kogo oskarżała o bezbożność. Nie podjął jednak jałowej dyskusji, będąc prawie pewien, że Myrthia przede wszystkim gra przed niewtajemniczonymi, czy to Caspianem, czy własnymi pomagierami. Wolał nie tracić na nią sił.
Uwaga o Mentorze tylko dodała mu zaangażowania w kolejne wymiany ciosów. Kto jak kto, ale ona z pewnością nie miała prawa mu grozić ani znieważać. Żadnego z nich. To był kolejny powód, by pozbyć się jej tu i teraz.
Srebrnowłosa zdawała się nabrać na jego początkową sztuczkę, choć ciężko powiedzieć, czy dała ona aż tak wymierne efekty. Jednak widok przeciwniczki lecącej na słup był miły dla oka. Zaraz też musiał samemu się wycofać w szybkim uniku, kiedy jej kolejne cięcia uderzały w filigranową klingę szabli. Uskoczył w bok, by zaraz posłać ją kopnięciem na wywalone stoły. To dało kilka cennych chwil, lecz niewystarczających akurat teraz.
— Dobrze wie — prychnął w międzyczasie, odbijając jej kolejne ataki w bezustannym poszukiwaniu luki. Zamiast tego dostrzegł jej ruch ręki, zdołał jedynie wychylić ramię na tyle, by ostrze nie wbiło się w stronę szyi.
Ból rozcinanych mięśni wykrzywił twarz Łowcy, który za moment znalazł się na kolanach, skupiony na tym, by nie dać za szybko ściąć sobie głowy. Sytuacja była zła i musiał myśleć szybko, a w takich chwilach przychodzą najbardziej szalone myśli.
— Nadal żyję — wycedził odważnie w odpowiedzi, ale nie dał jej czasu na przemyślenie tego.
Ból świeżej rany nigdy nie ułatwiał podjęcia działań, ale tak naprawdę był niczym w porównaniu z tym, co przeżywają rekruci Zakonu. Zahartowani już na wstępie. Dołożywszy drugą rękę do szabli dla pewniejszego oparcia jego cienkiej tarczy, niespodziewanie położył się w tył, by miecz mógł swobodnie przemknąć nad nim. W tym samym czasie szerokim kopnięciem podciął nogi Myrthii, której brak naporu na broń powinien pomóc w utracie równowagi i położyć na ziemię. Sam Łowca poderwał się natychmiast z zamiarem przyszpilenia jej do desek podłogi raz a dobrze.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
wiercenie studni głębinowych krosno | medycyna pracy ursynów | regały paletowe | reklama internetowa nikkshow | pizza dowóz kraków Bronowice