Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#91 2022-05-10 12:24:45

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 101.0.4951.41

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Caspian Roxenhaus, Sabina Rosier, Inkwizytorka Myrthia Allanorska


Niepokój rósł w powietrzu, bo sytuacja wyglądała na niebezpieczną, z przewagą dla Myrthii, jednak Hannibal znowu jej odpyskowal, nie tracąc werwy, co sprowadziło uśmiech na twarzy rzeźbiarza.
Inkwizytorka w jednej chwili straciła panowanie nad ostrzem, kiedy Łowca przechylił się do tyłu, wbrew jej oczekiwaniom, a zaraz jej nogi odmówiły posłuszeństwa, przez co poleciała przed siebie jak długa, co umożliwiło wywinięcie się Hannibalowi. Caspian triumfalnie uniósł pięść w górę.
Złoty miecz odbił się od desek, a Myrthia sama upadła brzuchem na podłogę, by zaraz wydać jęk bólu, a jej palce zesztywniały, gdy podniszczona już bojem szabla Łowcy wbiła się w jej plecy. Za chwilę drewno zakryło się błękitną demoniczną krwią…
-Dlaczego... się odwróciłeś…
Wydusiła, nim nie oparł policzka o ziemię, zastygając. Kiedy tylko Hannibal wydobył broń, wyminęli go zbrojni, którzy podeszli do ciała Myrthii, aby podnieść je. Jeden z nich tylko obrócił się do Kneynsberga, jakby posyłając mu ostrzeżenie, po czym wszyscy wyszli z kawiarni. Jednak jak zaraz miało się okazać, piękne królewskie ostrze pozostało tam, gdzie upadło…
W tym samym czasie Roxenhaus podbiegł do Sabiny, która trzymała się za brzuch, aby samemu przy niej klęknąć, kładąc jej rękę na ramieniu.
-Już jest w porządku. Nic pani nie jest…?- Spytał, sprowadzając na siebie jej zaskoczone spojrzenie. -Cukierka?
Zapytał, wysuwając dłoń ze słodkościami, powodując u niej jeszcze większy szok.
-Sabina… mów Sabina, nie pani…
Upomniała go i uśmiechnęła się niemrawo, ale Caspian i tak włożył jej cukierki do rąk. Przecież nie wróci z nimi do warsztatu!
Roxenhaus zerknął na Hannibala.
-Tobie to nawet Bóg sprzyja…

Offline

#92 2022-05-10 13:13:01

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 97.0.4692.98

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Przez moment naprawdę sądził, że sam się zabije tym manewrem, kiedy śmiercionośne ostrze błysnęło mu przed twarzą. Jednak żadna myśl i ruch nie ucięły się gwałtownie, więc machinalnie niemal dokończył, co zaczął, zatrzymując się dopiero po usłyszeniu charakterystycznego chrzęstu ostrza przechodzącego przez zbroję i klatkę piersiową.
Spojrzał na dłonie Myrthii, a potem jej wykrzywioną w bólu twarz. Kusiło go, by odpowiedzieć. Sama powinna znać tę odpowiedź, mimo to przemilczał jej pytanie. Chyba nie czuł się kompetentny do podjęcia tego tematu.
Szarpnął za szablę, lecz w tym samym momencie syknął z bólu promieniującego od rozciętego ramienia. Zmienił rękę i wspomógł się butem, by wydobyć swoją broń i cofnąć się od trupa. Czujne spojrzenie Łowcy na moment spotkało się z groźnym wzrokiem Inkwizytora, aż ci nie wyszli na zewnątrz. Dobrze, że wiązało ich własne prawo, bo kolejnej potyczki pewnie by nie przeżył, nie z nimi dwoma, choć po jego twarzy było widać, że i tak by się jej podjął.
Stuk zamykanych drzwi pozwolił uwolnić myśli. Hann oparł się ręką o kawiarnianą ladę i zerknął na leżącą broń w lekkim zaskoczeniu, ale zaraz skupił na Sabinie. Nie wyglądała na ciężko ranną, raczej pobitą, nie była też sama, toteż skorzystał z chwili na złapanie oddechu. Zerknął na swoje ramię, gdzie zdążyła wyrosnąć niemała plama.
— Kurwa... — mruknął, by zaraz spojrzeć na Caspiana, przez moment trawiąc te słowa. — Więc chwała Mu za to — odparł, choć sam chyba nie umiałby powiedzieć, co o tym wszystkim myśli. — Jak się czujesz? — rzucił do Sabiny, a po chwili odkleił się od lady i podniósł z ziemi pozłacane ostrze, spoglądając po zdobieniach.
— Ładny. Szkoda, by się zgubił — wymruczał i zatknął go za pasek, by mieć wolne ręce. Przekręcił zamek w drzwiach, docisnął dłonią własną ranę i razem z mieczem zawrócił ku wnętrzu. — Chodźcie na zaplecze, powinny się tam znaleźć jakieś opatrunki — rzekł, zerkając czy Sabinie nie potrzebna jest dodatkowa pomoc.

Offline

#93 2022-05-10 15:31:10

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Caspian Roxenhaus, Sabina Rosier


Caspian zaśmiał się na jego uwagę, bo jednak miał trochę racji. Chwała Mu, lub samemu Łowcy, bo jednak ktoś tu przyczynił się do śmierci Myrthii. Ten incydent był prawdziwym ciosem dla Bractwa Kościoła, w tym dla wszystkich Cieni. Caspian jednak nie mógł tego wiedzieć, dla niego to po prostu jeden inkwizytor mniej, choć przelanie królewskiej krwi podobno niosło prawdziwego pecha. Ciekawe, czy i o niego się upomni, choć nie był zabobonny.
-Trochę mnie obili, ale… nie jestem zwykłą panną z ulicy…
Uśmiechnęła się Sabina, mimo wszystko wdzięczna za pomoc, a zaraz Caspian pomógł jej wstać. Był to miły dżentelmen, choć nie rozumiała nadal co on tutaj robił i dlaczego z Kneynsbergiem.
-Wygląda na robotę prawdziwego dobrego kowala… już takich nie robią, ale… podobno to co dobre się nie starzeje, prawda?
Zauważył Roxenhaus i faktycznie, miecz Myrthii lśnił, zaś szable uginały się pod jego impetem. Broń godna prawdziwego wojownika.
Zaraz wszyscy udali się na zaplecze, bo przede wszystkim pomocy potrzebowało ramię Hannibala, a zaraz po tym chwilowy odpoczynek dla Sabiny. Caspian pozwolił sobie zaparzyć wszystkim kawy, korzystając z tego, że była teraz za darmo. Biedny artysta musi jakoś łapać chwile. Doprowadzenie kawiarni do stanu użytkowego jednak trochę zajmie…


******


ROZDZIAŁ XI: SPISEK

Arteus - Katakumby Zakonu


MG = Frederick O’Dhall, Sabina Rosier, Izyda


Spadł pierwszy śnieg, co oznaczało, że Arteus powoli zmieniało się w krainę lodu, zwłaszcza nad Zatoką Bezkresu ta pora roku dawała się we znaki, kiedy to północne wiatry niosły ze sobą wyłącznie mróz. Ale szczęście dla Łowców, że tego dnia, a przynajmniej w najbliższym czasie, nie szykowała się żadna misja wypadowa. Po zadaniu bolesnego ciosu Bractwu Kościoła, ten pozostał uśpiony, choć wciąż na celowniku był Arcybiskup i Wielki Inkwizytor, lecz teraz z wiekszą ochroną, niż kiedykolwiek. Wampiry zresztą nie wyściubiały nosa ze starego Arteus, a płynięcie tam po zlodowaciałej wodzie nie było rozsądne. Mimo to, inny problem zaczął dręczyć Zakon Łowców Demonów, lecz to nie jawiło się jeszcze dla uszu wszystkich…
-W porządku, zebrałem was tu z ważnego powodu…- Podjął Mentor, który oparł się o własne biurko, spoglądając zaraz na rudowłosą Sabinę, pięknie wystrojoną Izydę, oraz Hannibala, który wyróżnił się na tyle pośród Łowców, aby można było mu zaufać. -...coś jest nie w porządku.
Zaznaczył, a na to stwierdzenie Rosier lekko drgnęła, wysuwając się do przodu.
-Mentorze, proszę, nie trzymaj nas w niepewności.
Zaznaczyła, zaś Dwórka kiwnęła głową.
-Jeśli coś się stało powinniśmy zadziałać szybko.
Rzuciła, a O’Dhall uniósł jedną rękę, aby się nieco dziewczęta uspokoiły. Zerknął też na Kneynsberga, choć kontrolnie.
-Moi informatorzy donieśli mi, że ktoś może od nas przekazywać informacje wrogowi.- Zaczął, budząc konsternację. -Zastanawiał mnie incydent z kawiarnią i udziałem Myrthii Allanorskiej, a choć to żadną tajemnicą nie było, że lokal przynależy do nas, poszedłem po nitce do kłębka. Ostatnio Magnus, oraz Evan próbowali namierzyć Carthaphilusa, a choć mieliśmy pewne informacje, gdzie można go szukać, zastali tylko inkwizytorów, którzy czekali na nich. To była zasadzka. Uszli cudem.- Wypuścił cicho powietrze, opuszczając głowę. -To samo w sobie jest niepokojące, bo skoro przechwytują informację, równie dobrze ktoś je może im przekazywać. Nie podoba mi się ta myśl, lecz nie mogę jej wykluczyć. Czy coś wiecie…?
Zapytał ich, a Rosier próbowała zebrać myśli, jakby to wszystko ją rozkojarzyło.
-Nikt z nas, by tego nie zrobił… choć… niewiele wiemy o tej Cathri. Ma ciągle wgląd w nasze sprawy.
Zarzuciła luźnym skojarzeniem, czym zwróciła uwagę Izydy.
-Cathria? Jest z Gildii Skrybów, jeśli działałaby przeciwko naszym interesom, to też przeciw koronie, a to pogrążyłoby całą jej organizację w Stolicy…
-Wiem. Dlatego to bez sensu.

Odparła natychmiast, zaś Frederick tylko wodził zmęczonym spojrzeniem z jednej, to na drugą.
-Istniałaby możliwość, że któryś z… Łowców mógłby być zdrajcą…?
Mruknęła Izyda, zerkając zaraz na Hannibala, może jakby liczyła na sugestie z jego strony, sam z nimi przecież pracował. Evan, Magnus, Violett, czy… jego własna siostra? Była taka możliwość, czy to zakrawało o absurd? Ale zdrajcy mają to do siebie, że nigdy byśmy ich nie podejrzewali…

Offline

#94 2022-05-10 17:39:19

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Dni mijały dość szybko, aż biel zawitała do Arteus, przydając mu jeszcze więcej swego rodzaju mistycyzmu i ponurości. Wydawało się zatrzymane w czasie, a choć ludzie wciąż chodzili między kamienicami, to w ciemnych płaszczach na białym tle wyglądali jak senne zjawy. Ale było w tym też coś pięknego.
Ta krótka chwila zadumy została szybko przerwana przez pierwsze słowa Mentora, który słusznie nie chciał tracić czasu na bezproduktywną ciszę, skoro byli już wszyscy. Wszyscy wybrani. Początkowo sądził, że zleci im kolejne zadanie, ale jego ton i zapowiedź nie brzmiały tak. Brzmiały bardzo źle.
Zerknął na Sabinę i Izydę, sam jednak nadal stał z rękoma za plecami i milczał, czekając na właściwe wyjaśnienia. Już z pierwszym zdaniem ślepia Łowcy poszerzyły się delikatnie, a on zaczął czujnie segregować kolejne informacje. Zdrajca. Tylko tego im brakowało. Zaskakujące było jednak, że znalazł się w tak małej grupie... Choć może właśnie dlatego, wszak Zakon łatwo było spisać na straty. Ale czy coś wiedział?
Ponownie spojrzał na Rosier. Cathria miała wiele sposobności i nie wchodziła w bezpośredni konflikt z Bractwem. To mocne argumenty. Kwestia korony chyba go nie przekonywała. Gildia Skrybów by tego nie zrobiła, ale kto powiedział, że ona jest jej wierna? Nie wyglądała na zdrajcę, ale nikt tutaj nie wyglądał, więc nie należało tego z miejsca skreślać. Ani jej, ani Łowców, ani nawet osób w tym pokoju. Ani jej. Ona również znała ich ruchy, może nawet słuchała tej dyskusji, choć dawno nie dawała znaku życia. To było bardziej niż zastanawiające.
Jego uwaga skupiła się na Izydzie, a choć na twarzy Hannibala zjawił się odruchowy niesmak na tę myśl, to wiedział aż nazbyt dobrze, że to się przecież już zdarzało. Nienawidził, kiedy interesy wchodziły w konflikt z więziami.
— Brzmi absurdalnie, niemniej... możemy sobie zgadywać w nieskończoność — odparł spokojnie i przeniósł wzrok na Fredericka. — Powinniśmy przeprowadzić śledztwo, zebrać dowody. Rzucanie oskarżeń nic nam teraz nie da, a może zaszkodzić — przedstawił im punkt widzenia, potwierdzając tym samym, że nie ma swoich kandydatów. — Zajmę się tym... jeśli nie masz nic przeciwko, Mentorze — dodał zaraz.

Offline

#95 2022-05-10 17:55:35

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Frederick O’Dhall, Sabina Rosier, Izyda


Hannibal niestety miał racje, mogli tak zgadywać, a nic by to nie wniosło. Żadne z nich nie brzmiało na idealnego kandydata do zdrady, chyba że patrzylibyśmy pod względem niepozorności. Niestety, uwaga Rosier nie uszła Mentorowi, który sam sprawiał wrażenie, że powątpiewa w szczerość intencji Cathrii. Zjawiła się znikąd, zagwarantowała wsparcie Gildii Skrybów, a jednak żaden ich przedstawiciel nie zjawił się w Arteus, poza nią samą, oczywiście. To dawało dogodność działania. Może Izyda błędnie założyła, że ktokolwiek na tym szczeblu zagrywek liczyłby się z konsekwencjami ze strony korony, nawet jeśli byłyby tragiczne w skutkach dla większości.
Kneynsberg zaraz zaoferował swój udział w śledztwie, co przykuło uwagę Mentora. Czy był w stanie mu zaufać? Czasem Frederick miał wrażenie, że Hannibal przypominał mu pewnego chłopaka, który był tak samo ambitny, co i zdolny… ale fakt, że w niego nie uwierzono, pokierował jego życie na mroczne ścieżki. Nie chciałby popełnić podobnego błędu…
-Oczywiście, Hannibalu. Nie bez powodu tu jesteś. Wierzę, że dowiesz się więcej, niż ja. Mentorom z reguły mało się mówi.- Uśmiechnął się, zaraz zerkając na dziewczęta. -A Wy pomożecie, jeśli się czegoś dowiecie. Nie muszę oczywiście mówić, że to zostaje między nami. Teraz, gdy jesteśmy na dobrej drodze w pokonaniu Bractwa Cieni, własne podziały to ostatnie czego nam brakuje.
Przekazał ostatnie instrukcje, zaś obie kiwnęły głowami, jedna po drugiej.
Zaraz cała trójka opuściła gabinet Mentora, aby zagłębić się w korytarze katakumb wracając do swoich zajęć. Kneynsberg za bardzo nie miał co teraz robić, toteż z oczywistych powodów kierując się do własnego pokoju po drodze napotkał Cathrię, która posypana śniegiem wpadła prawie na niego wychodząc zza rogu.
-Hannibal.- Rzuciła na powitanie, zdejmując z głowy czapkę i opruszając ją ze śniegu. -Zbadałam księgi kościelne. Niewiele poza religijnymi farmazonami, ale były wzmianki o Mrocznych Wiekach. Pomijając kilka przeinaczeń, znalazłam jedną rzecz, która przewijała się niezmiennie. Pierwszego Łowcę określano “Niszczycielem Wieloświatów”. Podobno głównie przez demony. Co to w ogóle znaczy…?
Spytała go, licząc na jakieś sugestie.

Offline

#96 2022-05-10 23:01:31

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Gdyby tylko wiedział, co chodziło Mentorowi po głowie, pewnie już teraz jeszcze raz by się nad tym wszystkim zastanowił. Nad swoją sytuacją i tym, co właściwie chce osiągnąć, lecz niezależnie od ideałów, jedno pozostawało niezmienne. Zdrajca zagrażał jego przyjaciołom, bliskim i towarzyszom broni, a na to nie mógł się zgodzić.
Nie był pewien, jak zostanie odebrana jego propozycja koordynowania całej sprawy, chyba nadal nie do końca przyzwyczaił się do stania na jakimkolwiek piedestale, ale odpowiedź Fredericka była miła dla ucha. Skinął głową na te słowa, nieznacznie unosząc kącik ust w odpowiedzi na jego żart. Było w tym dużo prawdy, wiedział o tym chyba aż nazbyt dobrze.
Spojrzał po dziewczętach, ale i one nie miały dodatkowych pytań, toteż po chwili wszyscy wyszli, ruszając w swoją stronę. Miał czas na przemyślenie każdej persony z osobna i opracowanie może jakiejś metodycznej taktyki, choć brak działań ze strony Zakonu tyleż samo ułatwiał, co i utrudniał zadanie. Będzie musiał poszukać mo...
— Cathrio... — mruknął, jakby chcąc ją upomnieć, by nie wyskakiwała tak zza rogu. Zaraz też odsunął się pół kroku, oddając jej przestrzeń osobistą. Jak zawsze zaaferowana papierami. — Ehm... Niszczyciel Wieloświatów?... — Zawahał się na moment. — Nie wiem. Chyba nigdy nie słyszałem takiego miana... Ale gdybym miał powiedzieć, z czym mi się kojarzy, to chyba z domenami Upadłych. O ile ma to jakiś sens. — Wzruszył ramionami. — Jeśli kościelne kroniki tego nie tłumaczą, ciężko będzie ci znaleźć odpowiedź. Albo biblioteki Skrybów... Czy to jest w jakiś sposób istotne? — zapytał zaraz, bo wyglądało jednak tak, jakby pytała z czystej ciekawości.

Offline

#97 2022-05-10 23:20:59

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Cathria La’Valliet


Tak podejrzewała, że nigdy nie słyszał tej nazwy, ona zresztą też, więc w sumie nic dziwnego. Miano zapomniane na przestrzeni wieków, ale czy dla ludzkości znaczyło cokolwiek? Choć brzmiało to tak, jakby miało oznaczać coś więcej.
-Domeny Upadłych? Słyszałam, że każdy może zaginać przestrzeń pod własny byt, ale… gdyby o to chodziło, to czy każdy zawodowy Łowca zabijający Demony nie byłby Niszczycielem Wieloświatów? To brzmi, aż za łatwo. To musi znaczyć coś więcej…- Zamyśliła się, przykładając palce do własnych ust, aż nagle nie padły kolejne słowa Kneynsberga, które nieco przywróciły ją do porządku. -W bibliotece Skrybów z pewnością nic o tym nie ma, wiedziałabym. To nie tak, że mamy nieskończone archiwa, których przeczytanie zajęłoby lata… no może parę miesięcy, ale noc…- Podrapała się po policzku, zaraz jednak zakładając swoją czapkę na głowę. -Może masz rację i to nieistotne, tylko nazwa. Choć zaczęłam się zastanawiać, czy geneza Pierwszego Łowcy nie ma związku z jego dalszymi losami. Co jeśli miał niezrealizowany cel? To mnie trapi, nikt po prostu nie znika od tak, w blasku sławy, w dodatku, gdy masz w rękach narzędzia zniszczenia.- Westchnęła. -Muszę to jeszcze zbadać z Caspianem. Może coś przeoczyłam. Niedługo pewnie zwołamy spotkanie u niego w warsztacie, zobaczymy co zebraliśmy.
Dodała, po czym wyminęła go jakby nigdy nic, aby udać się w dalszą część korytarzy. Może chciała odszukać skromne biblioteczki Łowców, ale… to już niewiele dawało Hannibalowi.
Łowca mógł znowu kontynuować drogę, aż wszedł do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Chwila relaksu, która dodatkowo została nastrojona spokojną melodią fletu. Zaraz, fletu?
Jak tylko Kneynsberg obejrzał się za siebie, dostrzegłby Naame w pełni ludzkiej formie, która leżała w jego łóżku i grała na swoim instrumencie, jakby nie strapiona jego obecnością.
-”Zdrajca”. Czasem nazywamy tak tych, którzy nie zgadzają się z naszymi poglądami, niezależnie jakie mają intencje, ani nie weryfikując słuszności naszych własnych działań.
Rzuciła spokojnie, zaraz przenosząc na niego czerwone oczy.

Offline

#98 2022-05-11 17:22:01

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Lekko pokiwał głową na jej uwagę. Tak, to brzmiało rozsądnie i tytułowanie w ten sposób wyłącznie Pierwszego musiało nieść ze sobą większe znaczenie. A przynajmniej każdy tego by się spodziewał, ale co jeszcze takiego mógł uczynić ten człowiek? Chyba sam Zakon miał luki w nauce historii, lecz patrząc na czasy, to nie było się czemu dziwić.
Słuchał dalej i chyba znowu musiał przyznać jej rację.
— Właśnie to mogło być jego motywem — odparł w kwestii zniknięcia, bo choć słusznie zauważyła, że nie stałoby się to bez powodu, to jednak dziennik Pierre podsuwał mu jeszcze jeden, inny niż zwykle. Zaginiony grób i zaginiony artefakt, ale czy jego towarzysze broni pozwoliliby mu przepaść? Czy gdyby umarł w drodze, to Pastorał nie zacząłby w końcu przechodzić z rąk do rąk? — Będę czekać — rzucił jej na pożegnanie i wrócił do swoich zajęć, a raczej ich pewnego braku.
Zastanawiała go odpowiedź Cathrii na temat archiwów. Miała sens, z drugiej strony była niczym nie poparta i tym samym niemożliwa do podważenia. W niczym nie pomagała, a już na pewno w określeniu jej przynależności, czy to ogólnej, czy tym bardziej obecnej.
Westchnął cicho i wszedł do pokoju, szybko odnajdując wzrokiem biurko. Właściwie mógłby spisywać swoje spostrzeżenia w sposób podobny do Pierre, ale czy to by było bezpieczne? I jak daleko jego myśli są od para...
Łowca odwrócił się szybko w stronę źródła dźwięku, gdzie znalazł kobietę z fletem, właściwie nie byle jaką, ale tej chyba najmniej by się teraz spodziewał. A może nie? Zawsze, kiedy coś się dzieje.
— Myślałem już, że przepadłaś — rzucił na powitanie, zaraz skupiając się na jej słowach. Były dostatecznie trafne, by musiał sobie przypomnieć, że Upadła nie słyszała jego myśli. Zwłaszcza tych w gabinecie. — Niestety to prawda. — Usiadł przy biurku, opierając się bokiem o drewniany blat. — Ale do czego zmierzasz? — zapytał, spoglądając po Anielicy uważnie.

Offline

#99 2022-05-11 17:57:11

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama


Anielica spojrzała na Hannibala, kiedy rzucił komentarzem jak najbardziej spodziewanym, a może nawet oczekiwanym przez nią. Faktycznie, trochę zeszło…
-Musiałam… trochę pomyśleć. Nawet ja potrzebuję.- Opuściła wzrok. -Cieszę się, że nic Ci nie jest. Ale nie przestałam Cię obserwować. Uznałam, że nie mogę zbytnio przeszkadzać w Twojej misji.
Podciągnęła się lekko na łóżku, aby oprzeć plecy na poduszkach i ścianie, mając lepszy widok na Łowcę, który obrał sobie biurko. Wysłuchała go w dziwnej ciszy, nawet niespotykanej u niej, ale nie traciła tego delikatnego uśmiechu.
-Nie możecie tracić zaufania, nie względem siebie. Działacie razem, a Zakon został… stworzony, aby zebrać ludzi gotowych oddać za siebie życie we wspólnej misji.- Przeniosła czerwone oczy na swój flet. -Może zdrajcy nie ma, ale fanatyzm też nie jest dobry. Frederick O’Dhall zdaje się być zatracony w walce przeciw Bractwu Cieni. To zaślepia… tak jak zemsta…- Przymrużyła oczy, zaraz zerkając na Hannibala i wpatrując się w niego, coś przebiegało jej po głowie, ale mimo to odsunęła to od siebie. -Cathria powiedziała Ci o Niszczycielu Wieloświatów. Tak nazywany był prorok, zło w pojęciu Pana Mroku.- Odłożyła flet na łóżko. -Dawniej niektóre Anioły potrafiły wieszczyć. Na długo przed upadkiem władzy Spaczonych w Allanorze zapowiedziany został Niszczyciel Wieloświatów, który miałby wypędzić mrok, oraz przywrócić te ziemie ludzkości. Dlatego Demony zabijały dobrych wojowników lub obarczali ich niewolą. Jednak Azazel odnalazł go… i przyczynił się do spełnienia proroctwa, kiedy wręczył mu własny miecz, oraz Xaanderbeergar…
Wyjaśniła, zaraz znowu na niego spoglądając, lekko rozchylając usta.

Offline

#100 2022-05-11 20:56:42

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Cieszyła się, że... Chyba nie powinno to zaskakiwać, ale jednak wciąż tak było. Z jednej strony tak właśnie, a z drugiej rozmawiał z nią jakby nigdy nic. Ten rozstrzał był drażniący, Hannibal miał wrażenie, że daje się zwodzić i zapomina, z kim ma do czynienia, a to największy błąd, jaki można popełnić w obecności upadłych istot. Tego go zawsze uczyli.
— Misji... brzmi wzniośle — wymruczał, uczepiwszy się znacznie bezpieczniejszej myśli, czyli niczego ważnego. Za chwilę zresztą temat przeszedł na inne tory.
Łowca słuchał uważnie, a choć zgadzał się z tym, co mówiła, to jednak nie do końca. Jak zwykle, jedna opinia nigdy nie wyczerpywała tematu, a jedna uwaga nie była całą prawdą. Ale czy jego sposób był lepszy? Czy można komuś ufać i jednocześnie patrzeć mu na ręce? To chyba najbardziej niewdzięczna misja, jaką otrzymał, ale jego motywacja wciąż była silna.
— Dlatego muszę znaleźć tego, kto nam zagraża. Dla ich dobra — odparł spokojnym, acz zdecydowanym Nie miał innego wyboru, jeśli chciał rzetelnie wypełnić zadanie i nie narazić żadnego z nich na śmierć. W końcu Frederick jasno wypowiedział się o jednej zaprzepaszczonej eskapadzie. Zaraz jednak Hann skupił się na jej następnych słowach. Miała rację, ale koniec tych zdań sprawił, że Łowca lekko zmarszczył brwi. Ile tak naprawdę wiedziała o historii arteuskiego Zakonu? — Brzmisz, jakbyś mówiła o czymś konkretnym — podjął i umilkł ponownie, kątem oka zerkając na flet. To też było zaskakujące. Gra na instrumencie wydawała się taka ludzka, harmonijna. Jeśli miałby ją dopasować do kogoś spoza ich świata, to raczej do Anioła.
— A on z ich pomocą przegnał demony z naszego świata — dokończył. Dlaczego Azazel to zrobił? Miał to pytanie na końcu języka, ale z odpowiedzią przyszła pierwsza rozmowa z Naamą. Był prawie pewien, że powie coś podobnego. Szybko też co innego przykuło jego uwagę. — Dlaczego Azazel powierzył artefakty ludziom, zamiast samemu walczyć? — zapytał w zastanowieniu. — Z powodu proroctwa? I co miało oznaczać "Niszczyciel Wieloświatów"? — Był na tyle zabobonny? Choć może dla niego była to zwyczajnie bezpieczniejsza opcja. Wzrok Hanna na moment zbłądził po meblach. — Azazel musiał... zostać okrzyknięty zdrajcą wśród Upadłych... — Zerknął na nią. — To chciałaś powiedzieć?

Offline

#101 2022-05-11 21:35:19

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama


Hannibal był nieustępliwy w swojej misji, nawet jeśli mówiła mu o zaufaniu. Chyba… tego też się po nim spodziewała. Jego dusza miała chyba tendencje do wytrwałej walki. To chyba też ją na swój sposób urzekało. Nie słuchanie nikogo i parcie przed siebie. Choć był śmiertelnikiem, zdawał się jej przez to kimś… znacznie większym.
-Może mówię, lecz… to bardzo stara historia, która powinna odejść w zapomnienie. Zemsta niesie tylko śmierć.
Odpowiedziała mu spokojnie w kwestii sugestii. Jakby czuła, że nie chciała nawet mówić więcej. Może było to dotkliwe dla niej, może… może po prostu znaczyło to coś więcej.
Upadła kiwnęła głową na jego zwieńczenie historii, które zna nawet dziecko, bo przecież od tego zaczęła się pisać nowa historia ludzkości, zaraz po jego wcześniejszym upadku i prawie wymarciu. A jednak, Naama znów zdawała się zamyślona. Powrót wspomnieniami do Mrocznych Wieków działał na nią dziwnie. To były chaotyczne czasy.
Kiedy zaś zadał pytanie o Azazela, delikatnie się uśmiechnęła.
-Był wtedy jeszcze zbyt słaby, aby móc dzierżyć artefakty rangi boskiej przeciw wszystkim Spaczonym… jego skaza działałaby przeciw niemu. Lecz śmiertelnik, choć skażony naszą krwią, wciąż jest istotą czystą. Ale… nie sądze, by to był jedyny, ani też główny powód…- Opuściła głowę, bawiąc się własnymi palcami. -...sądzę, że proroctwo miało tylko siać strach lub podziw. Zmotywować ludzi. Ale on zawsze współczuł ludzkości ich cierpienia. Gdyby nie zaufanie, którym obdarował śmiertelnych, nigdy nie narodziłby się Zakon Łowców Demonów… chciał, abyście sami stanęli na własne nogi, a nie podążali dawniej utartymi szlakami. Niestety… ludzie też są pełni wad. Jego zaufanie obróciło się przeciw niemu, a Łowcy zdradzili go…- Przymknęła oczy, wspominając bolesną chwilę. Ale chyba nie chciała znów przeżywać tego na nowo. Uniosła powieki. -”Niszczyciel Wieloświatów”… wierz lub nie, ale istnieje wiele linii czasu, alternatywnych dróg, które różnią się podjętymi działaniami. On zaś miał zamknąć wszystkie cykle w jednej pętli kończąc dominacje zła. To bardzo… skomplikowane i możesz tego nie pojmować… przynajmniej jeszcze.- Spojrzała zaraz na niego, obserwując go przez chwilę. Właściwie sama nie wiedziała jak mogłaby mu w pełni przekazać tę wiedzę. -Azazel został zdrajca w chwili w której zwrócił się przeciw Samaelowi. Po tym jak mnie uratował z jego niewoli. Gdy też razem zeszliśmy do waszego świata. Ale Azazel nigdy nie był sojusznikiem Aniołów, czy Demonów… był po prostu dla siebie…
Odparła, urywając to chyba w dobrym momencie, bo może jakby go poznał osobiście, zrozumiałby co miała na myśli. Niestety nie było to możliwe.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a zaraz te bezpardonowo otworzyły się…
-Hej, rozmawiałeś z kimś…?- Spytała Mirabell, zaś wtedy Hannibal mógł zdać sobie sprawę, że Naama zniknęła, jakby jej tu nigdy nie było. Choć pozostał hebanowy czarny flet…- Nieważne. Posłuchaj, mam wspaniałą informację! Niedługo będzie Noc Świateł!

Offline

#102 2022-05-11 22:23:07

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Zemsta niesie tylko śmierć. Ciężko było temu zaprzeczyć, chyba nawet nie chciał próbować. Te słowa wzbudziły też parę innych myśli, które przemknęły cichaczem przez głowę Łowcy, lecz nie chciał za nimi gonić.
A więc jego teoria była nawet trafna, nie w zupełnie taki sposób, jak zakładał, ale jednak tak. Mimo wszystko prawda brzmiała lepiej... Miał wrażenie, że gdyby mógł, faktycznie by to zrobił albo chociaż walczył u boku Pierwszego. Choć może tak też było? Walczyć można na różne sposoby. Jednak słowa o współczuciu były zaskakujące, nawet bardziej niż wcześniejsze oświadczenia Naamy. To zupełnie co innego stwierdzić, że nie ma się powodu zostawiać kogoś na śmierć, a współczuć jego losowi. Jego cierpieniu. A jednak jako Upadły sam musiał je zadawać, trudno było mu to teraz pogodzić.
Jednak wzrok Łowcy na moment umknął w bok, kiedy wspomniała o zdradzie. Choć nie było go przy ani jednym, ani drugim, to znając historię, zawsze miał mieszane uczucia. Bo czy poczynania Azazela rzeczywiście aż tak się zmieniły, że z sojusznika miałby stać się wrogiem? Miałby wtedy wrogów po obu stronach, to irracjonalne chyba nawet dla niego...
Słuchał jednak dalej, poniekąd milszego tematu. Wrócił też spojrzeniem do Upadłej, chcąc dobrze pojąć, jednak jak powiedziała, nie było to łatwe.
— Stworzyć jeden świat... z tych rozbitych? — spróbował to przełożyć na inne słowa, choć pewnie zbytnio upraszczając. Ale powiedziała "jeszcze". Tym jednym słowem tylko bardziej podsyciła ciekawość.
Poprawił się na krześle i już miał mówić, kiedy pukanie do drzwi natychmiast odwróciło jego uwagę. Nie zdążył nikogo zaprosić, jakże by inaczej, skoro w drzwiach stanęła Mirabell.
— Tylko... — wymruczał, kątem oka dostrzegając pustkę na łóżku. Oraz flet. Niedobrze. Ale próbując go zakryć, tylko zwróciłby uwagę w to miejsce. Na szczęście siostra porzuciła ten temat, a on lekko uniósł brwi na te cudowne wieści. — Jaka Noc Świateł?... — rzucił, zakładając ręce na piersi.

Offline

#103 2022-05-11 22:37:06

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
LinuxChrome 101.0.4951.41

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Mirabell Kneynsberg


Mirabell spojrzała po bracie, chyba nie rozumiejąc tego, jak on mógł nie wiedzieć czym jest Noc Świateł.
-Jesteś poważny? W Arteus co roku jest organizowany nocny karnawał, gdzie jest pełno lampionów, fajerwerek, ogników, dużo pysznego jedzenia, gier, oraz zabaw! Jedyna taka noc w którym całe miasto się tak bawi!- Rozłożyła ręce z zachwytu. -Evan mnie zabiera ze sobą, więc zamierzam się bawić. Co prawda lekko go zmusiłam, by mnie zaprosił, ale to już oficjalne.- Uśmiechnęła się z dumą, aby zaraz zmrużyć oczy. -Ty też pójdziesz. Nie pozwolę Ci ominąć pierwszej Nocy Świateł i siedzieć w tych katakumbach. Co prawda możesz iść sam, ale… przyszła mi do głowy jedna myśl…- Zakręciła się na obcasie. -...może… zaprosiłbyś którąś z dziewcząt? Nigdy nie wtrącam się w Twoje życie osobiste, bracie, ale jeśli coś chodzi ci po głowie, to może być niepowtarzalna okazja…- Przekrzywia głowę na bok z niecnym uśmieszkiem. -Możesz w sumie zaprosić naszą Sabine, aby oderwała się od pracy… albo Viol, aby w końcu ubrała się ładnie! Myślę, że ta ładna Izyda też by się zgodziła. No chyba że… chcesz ryzykować z Cathrią.- Machnęła ręką, bo opcji było w sumie dużo. -Oh, a może chcesz zabrać Naame?! Jedyna okazja by spędzić tak czas z demonem wśród ludzi!- Zaśmiała się, lecz zaraz spoważniała, gdy coś sobie uświadomiła. -Żartowałam! Chyba nie byłbyś na tyle szalony, by to zrobić…- Opuściła brwi. Cóż, to też jednak opcja. -Co więc myślisz…?

Offline

#104 2022-05-12 23:47:31

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Patrzył na nią w początkowym niezrozumieniu, które sugerowało, że był śmiertelnie poważny. No ale karnawał? Chyba powinien się spodziewał po jej entuzjazmie i nazwie, może to po prostu samo Arteus nie wydawało mu się ani trochę sprzyjające zabawom. I chyba przez to tym milej brzmiała taka wizja, może faktycznie zbyt wiele ponurych myśli dręczyło go ostatnimi czasy. Ale chwileczkę...
— Co robi? — Hann nie mógł powstrzymać tego uszczypliwego rozbawienia. — Czym mu groziłaś? — zaśmiał się, wyobrażając sobie tę scenę. Oj, Mirabell potrafiła wchodzić na głowę, niech się Evan ma na baczności.
Zaraz też wstał ze swojego krzesła i podszedł do niej, ponownie zakładając ręce na piersi, kiedy tak przedstawiała mu nowe obowiązki. Raczej nie brał jej pozwoleń poważnie, ale z drugiej strony jak można by jej odmówić? Było coś kochanego w tym rządzeniu się.
— Ha?... — Uniósł brwi, kiedy zaczęła temat towarzystwa i nawet wymieniania kolejnych dam z ich otoczenia. W pierwszej chwili o tym nie myślał, może zbyt zajęty żartowaniem sobie z całej sytuacji, ale to rzeczywiście mogłoby nie być takie głupie... Chyba. Zależało od wielu czynników, akurat Violett mógł skreślić z miejsca. Nie żeby nie chciał iść z nią na zabawę, ale nie do końca taki kontekst wyjścia siedział mu w głowie. Zresztą, Cathria przegrywała tu z bardzo podobnych powodów, jednak spojrzenie Łowcy na moment skupiło się bardziej na rozbawionej nowym pomysłem Mirabell. Ona żartowała, a on uciekł wzrokiem na bok. — Zacznijmy od tego, że nie powinienem — odparł ciszej, ale ciężko było powiedzieć, co właściwie ma na myśli. On sam pewnie nie do końca umiał to sprecyzować. Albo nie chciał. — Dobrze, przyjdę — rzucił, próbując na chwilę porzucić te rozważania, co jednak nie było łatwe. — Z kimś na pewno. Jak mi każda da kosza, to zabiorę Magnusa — zażartował. Oh, ten to by się ucieszył z karnawału, z pewnością gdzieś tam będzie, tyle różnych okazji do prowadzenia jego ważnych interesów.
Ale to wciąż nie rozwiązywało jego wewnętrznego dylematu. Ten żart siostry pewnie był zamierzony, on wiedział jednak, że... byłby na tyle szalony. A nawet bardziej, skoro była tu pierwszą myślą w jego głowie na hasło "zaprosić". To było tak bardzo absurdalne, zarówno pomysł, jak i wynikająca zeń sytuacja i chyba dlatego nadal pozostawała kusząca, choć umiał znaleźć mnóstwo powodów, by zrezygnować. Ich wzajemna relacja... miał wrażenie, że toczy się w złą stronę, powinien tego pilnować. Siebie pilnować i swoich myśli, w końcu abstrahując od całej reszty, był tylko człowiekiem. To... Ta argumentacja sama w sobie szła zdecydowanie za daleko.
Sabina... Nie powinien się wahać. Gdyby przyszło mu decydować tych kilka pierwszych dni w Arteus, wszystko byłoby jasne. Miał wrażenie, że stoi przed sytuacją bez dobrego wyjścia. Bo czy powinien jej coś wmawiać? Albo być tam i zastanawiać się, co by było gdyby...

Offline

#105 2022-05-13 00:08:55

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.79

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

ROZDZIAŁ XII: NOC ŚWIATEŁ

Arteus - Śródmieście


MG = Mirabell Kneynsberg, Evan Black


Święto miało bardzo przyjemną, zimową otoczkę, bowiem długa noc przyodziana w kolorowe światła zdobiące ośnieżone miasto sprawiała, że wszystkie problemy schodziły na dalszy plan. Prości obywatele wyszli na ulice w ciepłych płaszczach i sukniach z futrem, w odcieniach błękitu, czerwieni, czy bieli, zaś lampiony, oraz ogniki wznosiły się nad ich głowami, czy straganami, które otworzyły się praktycznie na każdej ulicy. Ten przepych, radosne śmiechy, czy biegające dzieci sprawiały, że wszystko cieszyło oko.
Kneynsberg mógł zagłębić się w jedną z większych ulic, gdzie już piwowarzy i sprzedawcy zabawek zaczepiali go, aby podszedł. Ale ten w końcu dostrzegł swoją siostrę, która miała na głowie futrzastą białą czapkę i gruby materiał w podobnej śnieżnej barwie, sięgający po jej kostki. Pomachała mu.
-No chodź, ile można czekać!- Zawołała radośnie, a kiedy tylko się zbliżył, zaraz zauważył też wyłaniającego się Evana, który założył futrzaste buciory i czerwony mundur ze złotymi zapinkami i ciepłymi podszewkami pod spodem. -Wiedziałeś, że sprzedają tu karmelowe lizaki?! Niesamowite!
Poinformowała go jak mała szczęśliwa dziewczynka. Ewidentnie Noc Świateł jej się podobała, choć na mniej zadowolonego wypadał Black, który włożył dłonie w kieszenie rozglądając się.
-To idealna okazja dla Bractwa Cieni, by…
-Evan, przestań, proszę Cię.-
Chwyciła go za ramię i przyciągnęła. -Po prostu możemy się bawić? Nic więcej? Ten jeden raz poświęćmy się atrakcjom.- Pouczyła go, na co jego mina zrobiła się posępniejsza, ale nie mógł też zaprotestować. Mirabell w końcu zwróciła uwagę na Hannibala. -Bracie, przyszedłeś sam, czy na kogoś czekasz…?
Zapytała, bo jednak spodziewała się, że kogoś przyprowadzi, choć wolała nie myśleć, że nie miał na to odwagi.
-Albo go wystawiono.
Wtrącił Black, a Mirabell szarpnęła jego rękaw.
-Tak, czy inaczej, spotkamy się potem, najpierw musimy zobaczyć co tu jeszcze jest. Znajdziesz nas!
Pożegnała go, przynajmniej tymczasowo i pociągnęła Evana za sobą, który szedł jak na skazanie.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa