Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#106 2022-05-13 21:43:21

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Krążył ulicami, które były żywe i kolorowe, jak nigdy o tej godzinie, a pewnie też i porze roku. Kto w końcu wychodziłby z domu w ciemną zimową noc? Ta jednak miała być specjalna, rozświetlona setkami barwnych lampionów i wypełniona śmiechem i gwarem rozmów. Już teraz wiedział, że nie pożałuje tego jednego wypadu, wszystko to wyglądało lepiej, niż z początku zakładał.
Odziany w podbity futrem, czarny płaszcz z dodatkiem ciemnego błękitu, Łowca ruszył szeroką ulicą, co rusz zwalniając lub nawet zatrzymując się, by popatrzyć na jakiś kram albo odpowiedzieć na zaczepkę kolejnego oferanta rozrywek. Co prawda nie tego jeszcze szukał, ale wesoła atmosfera nijak nie sprzyjała ignorowaniu ludzi. W końcu jednak dostrzegł w tłumie znajomą sylwetkę, więc tam też się skierował.
— Zgubiłem drogę — wytłumaczył się w najgłupszy z oczywistych sposobów, a zaczepny uśmiech nie dodawał mu wiarygodności. — Niesamowite jest to, że ze wszystkiego wokół zachwyciły cię lizaki — zaśmiał się, kręcąc głową, a zaraz spojrzał na Evana, który wyłonił się w rozmowie niczym ponure widmo. A to przecież Kneynsberg był na czarno. Nie dołączył się jednak do pouczania Blacka, choć w myśli nie mógł zaprzeczyć, że jej wpływ na niego był przezabawny. — A tam — odpowiedział Evanowi i wrócił uwagą do siostry, ale ta się zebrała do uciekania. Może to i lepiej. — Oczywiście — rzucił za nimi i jeszcze przez chwilę śledził wzrokiem oddalającą się parę. Dwójkę? Nie tak łatwo było rozgryźć myśli Evana, ale gdyby sam nie chciał się zgodzić, raczej by tego nie zrobił.
Hannibal ruszył przed siebie, kierując się do pierwszego straganu, jaki wpadł mu w oko i nie był przy tym szczególnie zatłoczony. Przynajmniej nie w tej chwili. Zresztą, jego uwaga spoczywała raczej na ludziach wokół, wypatrując znajomej twarzy, niż na podziwianiu plecionych cukierków.
Jakie by lubiła?...

Offline

#107 2022-05-13 21:50:48

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.79

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama


Hannibal pewnie głowił się nad tym gdzie jego towarzyszka dzisiejszej nocy, w końcu określił się dość jasno, mimo niepewnej zgody samej Anielicy. Ale wystarczyło, że zwrócił uwagę na tłum gapiów płci męskiej, którzy obchodzili wokół stojącą przed nim kobietę, zdającą się niezważać na spojrzenia panów, a samej uśmiechać w stronę Łowcy. Jego twarz była niezmienna, w przeciwieństwie do oczu, które przybrały kolor zieleni, zaś długie włosy złagodniały do odcienia ciemnego brązu, lecz mimo to, wciąż była to tak samo piękna kobieta, tym razem odziana w olśniewającą, bordową suknię odkrywającą ramiona, obojczyki i linię dekoltu, zdobioną łańcuszkami i koralikami, które teraz spoczywały też na jej głowie, w elemencie ozdobnym. Ciężko powiedzieć skąd miała to wszystko, może tak naprawdę nie miała, a była to tylko iluzja mająca mamić ich oczy, ale jej strój nie wyglądał, jakby nadawał się do tak zimnej pory roku, tym bardziej nocą. Lecz Upadłej, która nie czuła temperatury, w żaden sposób to nie przeszkadzało.
-Hann…ibalu…- Uśmiechnęła się szerzej do niego, powoli podchodząc do Łowcy, stąpając jak prawdziwa dama na jaką przystało. -Wyglądasz… gustownie.- Szukała tego słowa, bo choć dla niej zawsze wydawał się wyglądać dobrze, wiedziała że ludzie potrzebują słyszeć takie słowa przy odpowiednich okazjach. -Czy… wyglądam odpowiednio…?
Zapytała, bo choć mężczyźni, którzy ich mijali, cały czas zerkali w jej kierunku, może z dozą zazdrości dla Kneynsberga, nie byli wiarygodnym potwierdzeniem, to w końcu działało mimowolnie, jak na Demona Pokusy przystało. Lecz zależało jej na jego opinii, w końcu… zaprosił ją, więc była tu dla niego. Chciała wyglądać jak piękny śmiertelnik.
-Te święto… potwierdza jak bogate macie wnętrze. Wszystko tu eksponuje samym swoim bytem, a każdy jest tak kolorowy…
Zwróciła uwagę, wodząc zielonymi oczyma po przechodniach, dekoracjach, czy straganach. Wydawała się w gruncie rzeczy zaciekawiona otoczeniem, co i zadowolona.

Offline

#108 2022-05-14 21:04:21

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Zlokalizowanie jego towarzyszki tego wieczora okazało się prostsze niż sądził, a ona wyróżniała się z tłumu zdecydowanie bardziej niż powinna. W dobry i zły sposób zarazem. Była piękna, temu nie dało się zaprzeczyć i wzrok Łowcy sam z siebie szybko prześledził jej sylwetkę od intrygująco zielonych oczu, po detale figury. Stał przez to jak ten słup po środku ulicy i śledził jej kroki, kiedy się zbliżała. Chyba umknęło mu własne imię, dopiero następne słowa pomogły wrócić uwagą do tematu.
— Ja... to znaczy, dziękuję. — Uśmiechnął się szybko i już miał kontynuować, kiedy zadała swoje pytanie. Podstępne pytanie, które kazało mu ponownie krótko zerknąć na dekolt jej sukni, nim nie odkaszlnął cicho. — Pięknie jak zawsze... Ale powinnaś mieć jakiś ciepły płaszcz, tu jest za zimno, żeby ludzie tak chodzili — przyznał szczerze, starając się, by nie mówić tego zbyt głośno. Wystarczało w zupełności, że wszyscy się gapili. Liczył, że Naama dostosuje się do tej rady.
Zerknął pokrótce po tłumie i dekoracjach wokół. Jak to Mirabell mówiła? Karnawał. Zabawne, że takie nie potrzebowały okazji, a jednak zdarzały się tylko raz w roku. Może na tym miał polegać ich urok. Jednak twarz jego towarzyszki była znacznie lepszym miejscem do zawieszenia oka, więc to jej poświęcał teraz większość uwagi.
— Jedyna noc w roku, gdy każdy może się beztrosko zabawić. Przyznam, że to mój pierwszy raz, w stolicy nigdy nie widziałem tego święta. — A może po prostu był ślepy. — Jadłaś kiedyś jabłka w karmelu? — rzucił z uśmiechem, by zaraz poprowadzić ją ku jednemu ze straganów. Ta myśl była tak absurdalna, że nie mógł z niej zrezygnować.

Offline

#109 2022-05-14 21:34:15

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.79

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama


Czy on się…? Zagubił w swoich oczach…? To było niecodzienne i chyba… Naamie spodobał się ten obraz. Uśmiechnęła się rozbawiona, zasłaniając usta, coby nie parsknąć. Tak, było to miłe pierwsze doświadczenie.
-Hm…?- Mruknęła, kiedy pochwalił ją, ale zarazem zwrócił uwagę na istotny szkopuł. Płaszcz…? Anielica rozejrzała się po kobietach, które ją mijały i faktycznie, te miały gustowne nakrycia wierzchne na swoje suknie. Mogła przez to wypaść… nie, to raczej on wypadłby źle, że prowadzi zmarzniętą kobietę. Wiedziała czym było zimno, ludzie mieli napady drgawek, przez co trzęśli się zabawnie, no chyba że trwało to zbyt długo, to się przestawali ruszać. -Masz rację… oh… to moje pierwsze ludzkie święto…- Skuliła ramiona do siebie i opuściła wzrok z zakłopotaniem, może nawet małymi przeprosinami w głosie. Chciała wypaść jak najlepiej, toteż wykonała płynny ruch ręką, a omotani dziwnym czarem ludzie wokół na chwilę rozkojarzyli się, zaś Hannibal mógł spostrzec na jej barkach czarne futro, oraz grubą pelerynę tkaną czerwonymi nićmi, która okryła Upadłą. -Chyba już będzie dobrze.
Uśmiechnęła się. Ludzie po chwili wrócili do porządku, właściwie może sami nie zauważyli, że przez chwilę byli otępiali. To dobra sztuczka, a prawda taka, że Boskie Istoty miały ich pełno w zanadrzu. Śmiertelnicy nazwali to magią.
Jej zielone oczy znowu spoczęły na twarzy Łowcy, kiedy ten wspomniał, że nigdy wcześniej nie uczestniczył w Nocy Świateł. To była pokrzepiajaca informacja.
-W takim razie to będzie nasz wspólny pierwszy raz.- Wyszczerzyła zęby, za chwilę jednak unosząc brwi na wzmiankę o przysmaku. -Karmelowe… jabłka…?- Dopytała. Cóż to za dziwne połączenie, owocu i spalonego cukru. -Mogę jeść wszystko to co Wy, więc nie będzie problemu. Bardzo chętnie.- Dodała cicho i objęła go pod ramię, aby mógł ją prowadzić. Anielica poczuła dziwne uczucie. To było zupełnie inne. Móc z nim iść, wspólnie, fizycznie, a nie obserwować z daleka. Chyba nie powinna tego mówić na głos. -Jak to się stało, że zaprosiłeś akurat mnie…?
Spytała, unosząc buzię w górę, aby na niego spojrzeć. Może wiedziała, a może się droczyła, jednak sprawiała pozory naprawdę ciekawej. Hannibal nie zdawał się wcześniej specjalnie okazywać zainteresowania jej towarzystwem, a teraz poczuła się wyróżniona. W dodatku… była przecież potworem, prawda…?


Sabina ciągnęła przed siebie swoją towarzyszkę, która niepewnie stawiała kroki, ale opatulona ciepłym płaszczykiem z futerkiem czuła nawet frajdę z topienia się we śniegu.
-Uwielbiam Noc Świateł, a Ty, Violett?
Spytała rudowłosa z uśmiechem, a wtedy dziewczyna o błękitnych włosach ściętych do grzywki i splecionych warkoczami po bokach przeniosła na nią zagubione duże oczy, które w połączeniu z jej młodymi rysami twarzy, dawały wrażenie zagubionego dziecka.
-Ja…ja też…!
Podjęła, zaraz jednak skupiając swoje spojrzenie na parze, która przechodziła po drugiej strony ulicy, oddzielonej od nich straganami.
-To Hannibal? Kim jest jego towarzyszka?
Zapytała zaintrygowana Rosier, a Violett, która rozpoznała twarz Naamy, wydawała się jeszcze bardziej dusić w sobie. Powinna mówić? To trochę nieroztropne, ale czemu on był z Demonem tutaj? Była miła?
-Nie w-wiem.- Spojrzała na rudowłosą, która w swojej czerwonej sukience dobranej pod włosy, opatulona wilczym rudym futrem wyglądała równie dobrze. -Może m-ma kogoś…?
Zarzuciła propozycją, na co Sabina uniosła brwi. W sumie faktycznie, nie znali go od tej strony, właściwie mało kto wchodził z Hannibalem w relacje bliższe, niż te zawodowe.
-Kogo to ja widzę!
Padł nagle obcy głos, który odwrócił od nich uwagę, a zaraz te dostrzegły chłopaka w rozpuszczonych blond włosach i purpurowej ciepłej szacie, którego niebieskie oczy głównie skupiły się na Rosier, dopiero zaraz schodząc zaskoczone na niebieskowłosą.
-Pan Roxenhaus…?
Rzuciła Sabina, a blondyn zaśmiał się.
-Ja mam mówić Sabina, a Ty wyskakujesz z Roxenhausem…? Bo zaraz będę mówić pani Rosier…
-Przepraszam, zapomniałam się.

Uśmiechnęła się, a na co artysta machnął ręką i podszedł, aby podać Violett rękę.
-Nie znamy się, Caspian Roxenhaus, ale mów Caspian. Jestem rzeźbiarzem. Masz ładne włosy.
Podjął z uśmiechem, przez co wydawał się bardzo pozytywnym człowiekiem. Goldberg nieśmiesznie podała mu dłoń.
-Dzień dobry… Dobry wieczór, p-przepraszam!
Podjęła, a on uniósł brwi. Rozkoszny wstydzioch.
-Violett Goldberg.- Przedstawiła za nią Sabina. -Widzę, że też się dobrze bawisz…

Offline

#110 2022-05-15 20:40:06

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Jej zagubienie było urocze i choć przez chwilę kusiło go, by przypomnieć, że nie trzeba święta do obserwacji ubioru, to teraz zwyczajnie nie umiałby tego zrobić. Jego uwaga na moment skupiła się na ludziach wokół, choć zgadywał, że ich nietypowe zachowanie wynikało z wpływu Upadłej. Nigdy się chyba nad tym nie zastanawiał, a teraz wydało mu się zaskakujące, że mogła mieszać w głowach tylu osobom naraz. Czy miała w ogóle ograniczenie? Czy... tak mógł się poczuć posiadacz Pastorału?
Hann, nie o tym teraz.
— Jak najbardziej — przytaknął na widok futra, które w sam raz wpasowywało się nie tylko w zimową noc, ale i jej czerwoną suknię.
Mogli przejść do bardziej przyziemnego tematu, a jej zdziwienie było urzekającym obrazkiem. Skoro ich nie próbowała, to koniecznie chciał to zobaczyć. W dodatku to analityczne stwierdzenie, Hannibal nie mógł się powstrzymać, by nie zaśmiać się cicho.
— W takim razie chodźmy — oznajmił, ale za moment jakby zatrzymał się, na krótką sekundę, kiedy chwyciła go pod ramię. Powinien to przewidzieć, to znaczy nie, żeby chciał protestować, ale gdzieś z tyłu głowy chęć swobodnej zabawy wciąż biła się z okrutną świadomością, która teraz postanowiła krzyknąć. Ale to bezsensu, prawda? Już nieraz go dotykała, no właściwie dwa, ale okoliczności sporo dodawały. — Em... — Zerknął na nią, a potem przed siebie, kiedy zadała trudne pytanie. — To może zabrzmi dziwnie... ale o tobie pierwszej pomyślałem. Chciałem cię poznać — odparł, choć szybko wahanie przyszło do jego głowy, kiedy sam usłyszał własne słowa. Czy brzmiały w porządku? Nie był co do tego przekonany, ale już ich nie odwypowie, pozostało jedynie kupić po jabłku wygodnie nadzianym na rozwidlony patyczek. — Smacznego — rzucił, wręczając jej jedno, a ciekawość jej reakcji ponownie zaczęła go zżerać. Naama brzmiała, jakby znała ludzkie jedzenie tylko w teorii.

Offline

#111 2022-05-15 21:09:17

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.79

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama


Odpowiedź Hannibala wydawała się zagiąć Naame, która odwróciła od niego wzrok, skupiając go na losowym punkcie przed siebie. Była… zaskoczona? Poruszona? Ucieszona? A może zawstydzona? Wiele było określeń na burzę emocji, które przez nią przeszły. Prosta odpowiedź, ale wydawała się wpasowywać w to co chciała usłyszeć, ale nie spodziewała się…
-Kiedy Łowcy chcieli poznać Spaczonych, spisywali o nich grube księgi kiedy tylko zrozumieli ich techniki zachowań i odsyłali do splugawionego świata. Z kolei mówisz, że chcesz poznać Upadłą, lecz nie w ten sposób, aby ją zwalczyć…- Uśmiechnęła się do siebie, opuszczając wzrok, choć nie odchodziła od niego nawet na centymetr, cały czas mając pod ręką. -...a na pytanie kogo chciałbyś tu zabrać, pomyślałeś o mnie…?- Parsknęła cicho, powracając do niego spojrzeniem. -Kiedyś powiedziałam Ci, że jesteś wyjątkowy. Moje przeczucia się nie mylą.
Posłała mu kolejny uśmiech i skupiła się już na ich drodze. Znowu jakaś myśl zabłąkała się w jej głowie, ale po raz kolejny utopiła ją w ciszy. Zresztą, chciał aby się tu bawiła z nim, więc to powinno być najważniejsze.
Sprzedawczyni na straganie wręczyła Łowcy dwa nadziewane jabłka, a jedno zaraz trafiło do rąk Anielicy, która nieco zdezorientowana spojrzała na Hannibala, sprawdzając czy się jej przygląda. Było to niezręczne na swój sposób, ale… powinna spróbować. Ugryzła kawałek i poczuła klejącą substancję na ustach, co nie było zbyt komfortowe, więc ugryzła fragment i zaraz przełknęła. Może trochę przesadziła i wyglądało to nienaturalnie, ale widziała jak ludzie jedzą.
-Napiłabym się z Tobą alkoholu, śmiertelnicy przy nim dobrze się bawią. Ale my się nie upijamy, więc byłoby to nierówne.- Rzuciła swobodną myślą, która ją rozbawiła, a zaraz wznowili krok. -Niewygodne to…- Próbowała złapać jabłko w palce i znowu ugryźć. Walczyła z tym jak dziecko, które pierwszy raz… no faktycznie. -Dziękuję Ci za ten podarek.- Dodała, jakby to był prezent. -Kiedyś nie było takich rzeczy. Ludzie się tak zmieniają, wasz świat także… kiedyś było po prostu gorzej.- Zaśmiała się cicho, zerkając na niego. -Może nie powinnam wracać do tematów Twoich misji, bo to zupełnie nie taki dzień, ale… jakbyś zdobył ten Pastorał, co byś z nim uczynił…? W końcu chcesz go znaleźć, nie szuka się niczego bez powodu.- Zapytała, zerkając ciekawsko. Właściwie… jeśli mieli się poznać, to jego ambicje też się w to wliczały. A poza tym to była idealna okazja do gry w pytania. -Jeśli powiesz, będziesz mógł o coś zapytać mnie.
Spojrzała zadziornie i podstępnie, choć może też żartowała, właściwie przecież nie musiał jej na nic odpowiadać.
Nagle na Hannibala wpadła jakaś postać w głębokim czarnym kapturze, ale gdy tylko go odchyliła, okazało się, że to Cathria, która swoim strojem udowadniała, że za nic miała karnawałowe zabawy.
-O, Hannibal.- Powitała go, prawdopodobnie zwiedziona ciekawością co takiego się działo tej Nocy Świateł, a swoim znanym szczęściem, napotykając właśnie jego. Ale wtedy jej piwne oczy dostrzegły Naame. -Co ty tu robisz…?
Spytała, jakby nie do końca zadowolona z faktu, że Kneynsberg paradował z Upadłym Aniołem w środku miasta jak tylko mu się podobało.
-Zostałam zaproszona…
Odpowiedziała niepewnie Naama, przenosząc wzrok na Hannibala, podobnie zrobiła zresztą La’Valliet.
-Oszalałeś? To niebezpieczne.- Podjęła Skryba z reprymenda dla tego zachowania, ale zaraz wypuściła powietrze. -Nieważne, nie powinni nas widzieć razem. Nikt nie wie gdzie mają oczy.
Dodała i tak szybko jak się pojawiła, zaraz odeszła, topiąc twarz w kapturze. Upadła odprowadziła ją spojrzeniem.
-Chyba mnie nie lubi…


-..I wtedy podpłynął rekin, otwierając swoją wielką paszczę pełną setki kłów!
Podjął, unosząc ręce w górę, na co zebrane dzieci rozdziawiły usta.
-Co było potem, panie Dorian?
Spytał jeden chłopiec, zaś Magnus uśmiechnął się, poprawiając w krześle przed jednym ze straganów.
-Wtedy dobyłem szabli i walczyłem z nim!
-Pod wodą…?

Spytała dziewczynka, na co marynarz się nieco zmieszał.
-No tak… a gdzie niby jest rekin…?
Mruknał, po czym dostrzegł Hannibala i Naame, którzy kręcili się po okolicy. Zaraz, z kim…? Jego oczy zrobiły się większe. Nie znał tej kobiety, z pewnością nie skojarzył jej z Upadłą, ale była i tak olśniewająca. A to farciarz.
-Panie Dorian, no co było dalej?!
Spytały dzieci, a ten zaśmiał się, wracając uwagą do nich. Ale tylko na moment.
-Też jestem ciekawa.
Wtrącił głos Izydy, brunetki w czarnej sukni obłożonej grubym płaszczem, a jej upięte włosy dodawały jej wdzięku, tak samo jak bogata biżuteria. Magnus zdjął z głowy trójkątny kapelusz.
-Hm, no to musze chyba podkręcić historię…
Mruknął cicho do siebie.

Offline

#112 2022-05-16 21:54:23

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Jej słowa dawały do myślenia. Czy może raczej przypominały o tym, czego wszyscy wokół by od niego oczekiwali. Traktowania jej jak obiekt badawczy i wrogi zarazem. Nieprzewidywalny i jednocześnie postępujący według tego samego zawsze ponurego schematu. Czy to się przypadkiem nie wykluczało? Ale co on mógł wiedzieć, sam przed chwilą przyznał, że jej nie zna. Jej, jak i też całej jej rasy, bo ciężko porównywać pięknego Upadłego z pomniejszym demonem, którego jedyną rozkoszą istnienia jest żywienie się kosztem śmiertelnych. Ci ten etap mieli za sobą, pytanie więc, do czego mogliby teraz dążyć. I czy miał w ogóle powód, by ją zwalczać? Absurdalne pytanie, ale jak się nad nim zastanowić, to miało wiele argumentów za sobą i wiele ku społecznie nieakceptowalnej odpowiedzi.
Przez moment myślał, że ta go wyśmieje, jednak tak się nie stało. To przyniosło nieco ulgi, ale i zakłopotania, kiedy powtórzyła ten niecodzienny komplement. Myślał inaczej, to prawda, wiele rzeczy mu ostatnio wychodziło, choć nie dokładnie tak, jak planował, to jednak, ale... Czy czuł się przez to wyjątkowy? To chyba bardzo duże słowo.
Kłopotliwe myśli raczyły zniknąć, kiedy tak zerkał na nią z jabłkiem. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że niekoniecznie powinien, ale no... Widok sztucznie jedzącej Naamy był na swój sposób zabawny.
— Nie możecie się upić? Tyle radości z życia... — zaśmiał się, choć nie brzmiało to bardzo poważnie. Właściwie tym lepiej, że nie mogli pić, bo to już faktycznie brzmiało jak głupota. Przełknął gryz i zerknął na nią. — Chyba tacy już jesteśmy. Lubimy umilać sobie życie. I ułatwiać — odparł, ponownie poświęcając uwagę cukierkowi, póki nie zadała swojego pytania, które kazało mu się zastanowić. Bo czy powinien mówić prawdę? — Czy to przekupstwo? — rzucił żartem, kiedy złożyła swoją ofertę, po czym znowu się zamyślił. — Gdybym go miał w rękach... Nie wiem, to zależy od wielu rzeczy. Ale nie posiadanie jest moim celem. Strzegłaś tego, co ludzie uważają za klucz, więc powinnaś rozumieć. Nie szukam Pastorału... Szukam mostu, który do niego prowadzi. By go spalić. — Umilkł i wrócił do jedzenia. Wciąż miał wątpliwości, ale może te właśnie słowa miałyby mu pomóc? Pomóc albo zaszkodzić, to zależy, komu by się nimi pochwaliła.
Zatrzymał się raptownie, czując miękkie uderzenie, a zaraz przed oczyma zjawiła mu się Cathria we własnej osobie.
— Chyba lubisz na mnie wpadać... — wymruczał na powitanie, ale to szybko utonęło w obecności Upadłej. — Spokojnie, wiem, co robię — odparł cicho jednym z najczęstszych kłamstw świata. Zaraz też sama Skryba zmieniła temat czy raczej ucięła ich rozmowę kolejną uwagą, na którą zdążył jedynie zmarszczyć brwi, nim dziewczyna uciekła. — Coś ją niepokoi... — poprawił i przesunął uważnym spojrzeniem po ludziach wokół, z wolna ruszając dalej. Jego myśli powoli wracały do rozmowy, ale nie tracił obudzonej czujności. Ale przecież zarobił pytanie. — Dlaczego tak interesujesz się ludźmi? — Zerknął na nią. — Skoro nas stworzyliście... nie powinniście wszystkiego o nas wiedzieć?

Offline

#113 2022-05-16 22:32:37

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.79

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama


Oh, jasne Hannibalu, zadręczaj biedną Anielicę, że tyle atrakcji traciła, którymi ty możesz się raczyć. Ale dostrzegła jego rozbawienie, więc cieszyła się wraz z nim.
-Ładnie się uśmiechasz.
Odpowiedziała tylko, opuszczając zaraz spojrzenie na jabłko. Właściwie chyba nie mogła tu dodać nic więcej. Pewnie miał rację. Było tyle różnic między nimi, że… czy właściwie powinna wtrącać się w jego życie…? Po raz któryś…? Nie tylko on zastanawiał się, czy to właściwe, ale z drugiej strony nie umiała się specjalnie od niego odciąć. To było takie śmieszne, gdy nieśmiertelna istota czuła, że żyje…
-Jestem uosobieniem pokusy, spodziewałeś się innej metody?- Rzuciła w odpowiedzi na przekupstwo, po czym odsłoniła zęby w rozbawieniu, idąc z nim dalej i walcząc ze słodkością w czasie słuchania jego odpowiedzi. Szukał broni, aby jej nie użyć, szukał drogi, aby ją zniszczyć. Na swój sposób było to interesujące myślenie. Martwienie się na przyszłość. Na wszelki wypadek znaleźć rzecz nieodnalezioną od setek lat, wyłącznie po to, aby mieć pewność, że nikt inny jej nie znajdzie. Paradoks. Ale próbowała rozumieć… nie, właściwie wiedziała dobrze co miał na myśli. -Niszczyciel Wieloświatów mógł uczynić podobnie… w końcu zniknął wraz z nim… jego ścieżką podążasz.
Skomentowała, zaraz wyrzucając patyczek z ogryzką do najbliższego śmietnika. Jej zielone oczy powróciły do mężczyzny, wraz ze stawianymi krokami, a gdy znalazła się tuż przed nim, zlustrowała go uważnie. Ale tylko na moment i nie wydawała się w ten sposób oceniająca.
Incydent z Cathrią zaś sprawił, że sama rozejrzała się wokół.
-Wyczuwam w okolicy wielu nosicieli anielskiego symbolu, lecz… nic poza tym. Zbyt wiele głów, abym mogła zajrzeć w ich myśli. Słysze tylko… tysiące głosów…
Wymruczała, potrząsając głową w dyskomforcie. Było to nieprzyjemne uczucie, ale udowadniało, że i oni mieli jakieś swoje ograniczenia. Takie zaludnienie na ulicach nie spełniało warunków.
Upadła znowu spojrzała na Łowcę, kiedy tym razem on zadał pytanie, wedle obietnicy. Więc zmuszona była odpowiedzieć, był w końcu taki grzeczny.
-Mówiłam Ci, że tworząc was, chcieliśmy osiągnąć dzieło Ojca, lecz… nie byliśmy nim. Dlatego wasze dusze stały się czymś innym. A z czasem, zaczynały nabierać kształtów. Jak i nabywać rys.- Spojrzała na ludzi, którzy przebijali się tłumem, ciesząc i bawiąc w najlepsze. Nawet będąc wśród nich, czuła się jakby nie przynależała do tego świata. Od tak dawna lub… nigdy. -Pewnego dnia ujrzałam ludzkie łzy… prawdziwy smutek. I ból. Te łzy były setkami niewypowiedzianych słów. Czułam jak ten ból przepełnia i mnie… jakbym towarzyszyła w tym cierpieniu. Zapragnęłam was poznać, aby… czuć to wszystko tak jak wy. Nie tylko smutek. Ale i szczęście.- Zerknęła na niego z uśmiechem. -Z Tobą mam wiele takich uczuć. Chodźmy…
Zaproponowała i chwyciła go za dłoń, aby zabrać go dalej. Razem przenieśli się na góry poziom miasta, skąd były dobrze rozstawione tarasy widokowe i fontanny, w tym wypadku oblodzone. Na placu znalazło się więcej straganów, choć była to część mniej zaludniona od wszystkich. Zaś przemierzając kolejne stragany, Hannibal mógł dostrzec pewną postać, która stała przy barierce z widokiem na dolny poziom oświetlonej głównej ulicy. Jeśli przyjrzał mu się lepiej, był to… sam Cornwell. Ubrany w ciemny, nie wyróżniający się płaszcz, z założonymi rękoma za plecami. Naama chwilowo rozkojarzyła się wiatraczkami, które zaczął jej pokazywać sprzedawca, toteż była to chyba wygodna chwila, aby zbliżyć się do Wielkiego Mistrza.
-Miło czasem widzieć te uśmiechy. Jakby nigdy nic się nie stało. Jakby nigdy nie trwała żadna wojna.- Podjął Cornwell, zerkając zaraz zmęczonym spojrzeniem na Łowcę. Dobrze go pamiętał z tej kawiarni. -Jak podoba Ci się nasza Noc Świateł…? Pewnie w Stolicy takiej nie macie.
Uśmiechnął się jednym kącikiem ust w górze. Mężczyzna zdawał się zachowywać, jakby wcale nie byli wrogami. Jakby tej nocy, wszyscy byli braćmi i siostrami jednego miasta. Może tak działało to święto. A może to kolejna dziwna gra przywódcy Bractwa Cieni…

Offline

#114 2022-05-18 10:40:14

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Czy to była pochwała z jej strony? Choć może raczej stwierdzenie z punktu widzenia kogoś, kto i tak był ponad tym. Choć w przeciwieństwie do tego, co można by oczekiwać, wciąż nie czuł w jej głosie wyniosłości ani podobnych rzeczy. Była zaskakująco neutralna względem wszystkiego... poza jego bezpieczeństwem.
— Nie mnie to oceniać — odparł tylko w kwestii Pierwszego, porzucając już ten temat. Choć chyba chciał wierzyć w jej słowa.
Jej kolejne słowa przykuły jego uwagę znacznie bardziej, a sam Hannibal na szybko zebrał w głowie znanych sobie Łowców, przyrównując do tego określenia. To się trochę... rozmijało w jego mniemaniu.
— Jak wielu? — zapytał nieco ciszej, próbując znaleźć jakieś racjonalne wyjaśnienie. W tym wszystkim na chwilę zgubił głębszy sens jej wypowiedzi, mianowicie chaos, jaki tworzyły myśli i słowa otaczających ich ludzi. To musiało być rzeczywiście przytłaczające, choć z drugiej strony żyła z tym od zawsze. Jego własne życie pewnie wydałoby się jej potwornie ciche.
Szli dalej, a Hannibal słuchał o stworzeniu. To było dziwne uczucie, zwłaszcza, że w środku wciąż pozostawał mocno sceptyczny do tej historii, mimo to chciał ją poznać. Jego wzrok znów wylądował na Naamie. To było dziwne... nigdy nie spodziewał się usłyszeć podobnych słów z ust Upadłego. Symbolu wszystkiego, co złe. A jednak twierdzi, że potrafiła... cierpieć razem z nimi...
— Ym... — Zerknął na nią zmieszany, ale nie umiał na to sensownie odpowiedzieć, więc wrócił do poprzedniej myśli. — Każdy Upadły odczuwa to tak samo? — zapytał, dając się jej prowadzić na wyższe partie miasta, gdzie ogólny szum nieco przycichł.
Łowca poświęcił chwilę na obejrzenie nowych dekoracji czy straganów, jednak szybko jego wzrok zatrzymał się na nader znajomej postaci. Jego towarzyszka byłą chwilowo zajęta, a on chyba po prostu nie mógł przegapić takiej okazji. Tylko do czego? W głowie pojawiła mu się myśl, że powinien chcieć go zabić, nie w tej chwili, bo to kłóciłoby się z ich planem, ale powinien. Tymczasem znów dopadały go nieznośne wątpliwości.
— I ty tutaj...? — rzucił, zawieszając wzrok na Wielkim Mistrzu. Wyglądał tak spokojnie i obojętnie, jakby ta rola wcale go nie dotyczyła. W dodatku to wszystko, co mówił, tak bardzo nie pasowało do obrazka, jaki mu malowano. — W Stolicy są inne zwyczaje, rzeczywiście. To pewnie przez odległość. Ale tam Noc Świateł straciłaby urok — odparł, na moment zerkając po ludziach w dole, by zaraz wrócić do niego spojrzeniem. — Nie wyglądasz, jakbyś się bawił — zauważył, nie chcąc chyba pytać wprost. Ten człowiek go intrygował już od pierwszej chwili, kiedy pojawił się w kawiarni, a rozmowa w katedrze tylko podsyciła to wrażenie. Wrażenie, że tak naprawdę większość tych, którzy go opisywali, nie znali go ani trochę. Ani jego, ani jego celów. Tak, coś podobnego czuł, patrząc na Naamę.

Offline

#115 2022-05-18 11:17:28

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.79

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama, Wielki Mistrz Cornwell


Anielica niestety nie była w stanie ocenić liczny posiadaczy, raczej wahałoby się to między kilkoma przedstawicielami Zakonu, jednak w tym zagęszczeniu to i zapachy mieszały się ze sobą. Również sami Łowcy mieliby problem, aby ją wyśledzić, zapewne sama obecność Hannibala tłumiła to już wystarczająco.
Lecz na jego pytanie o to, czy każdy Upadły taki był, zachowała milczenie i wyłącznie wzruszyła ramionami. Skoro mogli czuć, mogli być też jacy chcieli. Skoro byli esencjami, mogli kierować się różnymi pobudkami. Niekiedy Upadły nie znajdował litości, czy żalu, bo jedyne co go motywowało, chęć zemsty, albo sprawienia krzywdy. Hannibal musiał sam sobie na to odpowiedzieć.
Ale filozoficzne pytania i rozmowy zeszły na dalszy plan, przynajmniej dla zajętej Naamy, która była zafascynowana tak prostym wynalazkiem, a sprzedawca ewidentnie nią samą, ale to już swoją drogą. Tymczasem Kneynsberg miał okazje rozmawiać z wyjątkowym człowiekiem, na jakiego kreował go Zakon, a w jakimś stopniu musiał nim być, za wyłącznie tytułem. Nielada wyczyn utrzymywać Bractwo Cieni na skraju wymarcia.
-A czemu nie. Mieszkam tutaj. Zresztą jestem na każdej Nocy Świateł.- Zauważył mężczyzna, zaraz kładząc palcami brodę i opierając się łokciem o barierkę, by wypuścić cicho powietrze. -Stolica powoli gnije od własnej potęgi. Z czasem zacznie się zamieniać w zmechanizowany ściek, a za nim dopadnie to innych miast. Na tym polega rozwój. Dlatego lubię Arteus. Jest wciąż oznaką starych czasów, prostoty i przyziemności. Przynajmniej będzie nim do czasu. Przemysłu nie powstrzymamy. To właśnie ta odległość spowalnia cały ten proces. W Allanorze jest jednak wiele odizolowanych zgiełków cywilizacji, które zdają się nie móc marzyć nawet o dostrzeżeniu. Niby jedno królestwo, a wiele różnych światów.- Zerknął w kierunku Hannibala, kiedy zauważył pewien ciekawy fakt. Miał rację. -Tacy jak ja nie mogą się bawić, aby inni mogli cieszyć się normalnością. Na tym polega bolączka przywódców. Wasz Mentor zresztą też jest nieobecny. Od wielu lat nie zawitał na Noc Świateł.- Odsunął się od barierki. -Zakon jest zabawnym konstruktem, na swój sposób go podziwiam. Czasem nawet mam wrażenie, że niewiele się od siebie różnimy. Ale bariery są zbyt wielkie, byśmy mogli powiedzieć, że coś nas łączy. Taki jest ten świat. Cóż… wystarczajaco zająłem Cię moim moralizatorstwem. Powinienem więc życzyć dobrej zabawy. Ale zabiłeś mi Myrthie, a to było dla mnie dotkliwe, z uwagi na szacunek do niej, zwyczajnie powiem: “idź w diabły”.
Założył ręce za plecami, gotów odejść, jeśli nie chciał od niego nic więcej.

Offline

#116 2022-05-21 19:21:21

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsFirefox 100.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Na każdej Nocy Świateł... To go poniekąd może dziwiło. I tak i nie, i już nawet nie chodziło o to, że Wielki Mistrz mógł mieć ważniejsze zajęcia. Po prostu przyszło mu do głowy, czy po tylu latach nie zmęczyłby się tym widokiem. Dziwna myśl, ale jednak zastanawiająca, za krótko żył, żeby móc to wiedzieć.
Skupił się jednak na jego kolejnych słowach. Cornwell miał rację, stolica topiła się w zupełnie innym nastroju. Wydawała się wielka, ale i coraz brudniejsza, zwłaszcza, jeśli wiedziało się, gdzie takich brudów szukać. Ale z jednym nie mógł się tutaj zgodzić.
— Postęp nie musi oznaczać ścieku, wszystko zależy od władzy i samych ludzi, którzy zechcą albo i nie zachować tradycji — zauważył spokojnie, zaraz wychwytując jego spojrzenie, które wydawało się doceniać kolejną uwagę Łowcy. A może mu się zdawało, w każdym razie przykuło jego myśli. — Chyba mu się nie dziwię — odparł jedynie w kwestii ich własnego Mentora. O'Dhall miał pełne ręce roboty, próbując utrzymać Zakon na nogach, jednak Hann miał wrażenie, że ta nieobecność sięga nieco dawniejszych czasów.
Zwrócił się bardziej w jego stronę, kiedy ten odsunął się od balustrady. Kneynsberg zachowywał spokój, jednak nie zdziwiłby się bardzo, gdyby był to ten moment, kiedy złoczyńca nudzi się pogawędką i przechodzi do swojego zdradliwego planu. Nie zdziwiłby się ani trochę, może tylko nieco zawiódł. Cornwell jednak tego nie zrobił, zamiast tego poruszając temat, który dotykał bardzo delikatnych i niepewnych przemyśleń. Bardzo niebezpiecznych. Zaraz też Cień rzucił słowa, na które naprawdę starał się nie uśmiechnąć z rozbawieniem.
— Zatem wzajemnie — odparł, choć bez kpiny w głosie. Nie dał mu jednak jeszcze całkiem odejść, bo coś przyszło mu do głowy. Kolejna szalona decyzja. — Powiedz... Gdybyś miał w rękach bronie Pierwszego, co byś z nimi zrobił? — zapytał, wpatrując się w niego uważnie.

Offline

#117 2022-05-21 19:46:59

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.79

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama, Wielki Mistrz Cornwell


Czy istniała przyszłość w której nie było ścieku? Czy postęp nie oznaczał zawsze zepsucia? Może. Czy koronowane głowy mogły to zmienić? Może. Ale może też urodzili się w świecie, który z góry skazany był na zepsucie, a upływajacy czas działał na Allanor jak robaki na zgniliźnie. Obnażał obrzydliwe wnętrzności. Ale mieli szczęście, że nie dożyją tych czasów.
Wielki Mistrz kiwnął głową na jego wstępną odpowiedź, właściwie obaj mogli się wypchać, jak wolał. W końcu byli wrogami, tak należało, odwieczna walka dobra ze złem, zapewne w mniemaniu Łowców tak to wyglądało. Może tylko Bractwo nie nakreślało z góry złoczyńców, widząc wady we wszystkim. Ale to dzięki temu byli zawsze krok do przodu w podrygach Zakonu. Ale nie powinien tonąć w takich myślach, nie tego dnia.
Cornwell uniósł brew na jego ostatnie pytanie, zaraz zakładając ręce za plecy i zwracając się w swoim kierunku.
-Spodziewałem się bardziej ciekawego pytania, jestem rozczarowany.- Uśmiechnął się pod nosem. -Mistyczne bronie, które uczyniłyby śmiertelnika niepowstrzymanym… a jak człowiek wykorzystałby taką pokusę…?- Zwrócił głowę w jego stronę. -Lubię zagadki. Każda łamigłówka ma rozwiązanie, a każdy człowiek… jakąś słabość.
Odparł, po czym ruszył przed siebie, aby powoli niknąć w ciemności nie rozświetlonej alejki, a choć Hannibal mógł go stąd spokojnie obserwować, jego uwagę odwróciła Naama, która zjawiła się tuż przed nim.
-Sprzedawca proponował mi wiatraczki, ale nie miałam pieniędzy i pomyślałam, że kradzież nie jest dobrą rzeczą na wspólne wyjście. Byłbyś wtedy współwinny, bo pewnie bym Ci to powiedziała, a Ty miałbyś za dobre serce, aby mnie wydać. Czytałam o tym w jednej książce.- Zauważyła, po czym spojrzała na horyzont. -Teraz moja kolej na pytanie.- Spojrzała na niego z zainteresowaniem. -Gdybyś był kimś innym, niż jesteś… to kim chciałbyś być…?
Zapytała spokojnie, splatając ręce ze sobą. Odbierze to jak dziecinade? Naprawdę była ciekaw jakie inne życie mógł sobie wyobrażać. Czasem byli po prostu więźniami własnego losu.

Offline

#118 2023-02-21 18:08:10

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 94.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Lekko uniósł brwi, słysząc pierwsze słowa odpowiedzi Cornwella. Rozczarowany? Biedaczysko. A jednak sam Kneynsberg był chyba poniekąd rozczarowany w tym momencie. Nie zamierzał przejmować się jego opiniami, nie w taki sposób, jaki zwykle nasuwał się na myśl, bo też fakt, że dla Wielkiego Mistrza odpowiedź tu powinna być oczywista, było na swój sposób ciekawe. Nie powiedział jednak niczego konkretnego, niczego nowego, co samo w sobie też było sugestywne.
— Zadaję nudne pytania i mam nudną odpowiedź — wymruczał, odprowadzając go wzrokiem. Cóż, trudno. I tak nie oczekiwał, że powie mu prawdę. Ani tego, że i Wielki Mistrz miał słabości, nie wątpił w to, pytanie tylko, co dokładnie nimi było. To wcale nie było oczywiste, artefakty i moc zdawały się ślepym zaułkiem.
Wiódł za nim wzrokiem, póki ten nie zogniskował się na Naamie. Jej nagłe pojawienie się przyprawiło o mały zawał, Hann był chyba trochę wybity z myśli, ale szybko nadgonił jej słowa. Że co?
— Tak... kradzież to zły pomysł. — Uśmiechnął się z lekka, a zaraz skinął głową w oczekiwaniu.
Jej pytanie było... zaskakujące.
— Chyba... nigdy nad tym nie myślałem... Nie w taki sposób. Miałem ważniejsze rzeczy na głowie, a jakieś... Zresztą to nieważne. — Oparł się łokciami o barierę i zerknął na Naamę. — Gdybym teraz miał być kimś innym? Może... Mógłbym latać balonem... — wymruczał w zamyśleniu i ponownie przeniósł wzrok na zatłoczoną ulicę w dole. — Dlaczego pytasz?

Offline

#119 2023-02-21 18:38:15

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 94.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama


Czyli dobrze, że jednak nie ukradła, uśmiech Hannibala potraktowała jako swego rodzaju aprobatę. Ale teraz były ważniejsze sprawy, w końcu zadała pytanie, które mogło go trochę wybić z rytmu. Słuchała go, ale jednej części nie zrozumiala, właściwie tej najważniejszej. Latać balonem?
-Znaczy… chciałbyś pracować jako przewoźnik…?- Zapytała, bo w sumie nie oczekiwała czegoś takiego. Chyba, że chciał być bliżej nieba, to nawet ona mogła mu zagwarantować. Ale oczywiście nie o to chodziło. Szybko odbił piłeczkę, widocznie z ciekawości. -Wiesz… teraz masz dużo na głowie, ta wasza walka i jeszcze ten artefakt… kiedyś jednak to się skończy. Może powinieneś wtedy cieszyć się życiem i pomyśleć na poważnie o tym, co z tym zrobić?
Uśmiechnęła się niewinnie, ale radziła z dobrego serca. Może Hannibal wyobrażał sobie, że całe życie należy poświęcić Zakonowi, lecz czy aby to słuszna droga? Ale to było jej gdybanie, przecież zrobiłby co zechce. A przynajmniej wiedziała, że gdzieś miał z tyłu głowy pragnienie latania balonem. Nawet cieszyła się, że to było tak trywialne, a zarazem dobre.
Nagle nad ich głowami rozbrzmiał huk i skwierczenie, a zaraz po nim fala kolejnych podobnych dźwięków, zaś ich twarz ogarnęła kolorowa poświata. Gdy wznieśli swój wzrok, mogli zobaczyć wystrzeliwane fajerwerki, które komponowały się w malowany nieboskłon tańczących ogników. To była główna atrakcja Nocy Świateł i oficjalnie jej ostatnie spektakularne wydarzenie. Chyba nawet nie poczuli jak szybko zleciał im czas na zabawie, czy karmelowych jabłkach oraz przygotowanych atrakcjach. Był to piękny widok, lecz zbyt długo trwająca cisza była dla Naamy tylko kolejnym polem do gonitwy własnych myśli. Opuściła swój wzrok, podchodząc do Hannibala od boku i splatając swoje dłonie ze sobą.
-Mam ostatnie pytanie…- Podjęła, ale ciężko było z niej wyczytać co takiego przyszło do jej głowy. Sama kobieta wydawała się nie mieć pewności, czy słusznie byłoby je zadać. Lecz musiała, dla samej siebie. -...czy gdybym była zwykłym śmiertelnikiem… zwykłą dziewczyną… a nie tym czym jestem naprawdę…- Pokręciła głową i przeniosła na niego spojrzenie oczu, których barwa zielona powróciła do czerwonych. Może sama nawet nie była tego świadoma. -...to chciałbyś ze mną spędzać każde takie święto…? Chodzić w różne miejsca, do kawiarni, do sklepów… a czasem po prostu być przy sobie, nawet bez słów…?- Zacisnęła zęby i opuściła głowę. -Ale ”taki świat nie istnieje”, prawda...?
Dodała, a wydawać się mogło, że za ostatnimi słowami kryło się coś więcej, o czym Hannibal mógł nie być świadomy. Intencje Upadłej dalej były tak bardzo niejasne w swojej prostocie. Jakby chciała mu tak wiele powiedzieć, a zarazem hamowała się z jakiegoś powodu. Ale przecież na to jedno pytanie mógł odpowiedzieć. Zaprosił ją tu, właśnie ją, więc nawet jeśli było to wszystko niemożliwe, to sama świadomość była dla niej wystarczająca…

Offline

#120 2023-02-23 18:52:51

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 94.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

W pierwszej chwili chyba go zaskoczyła tą reakcją, ale za chwilę uśmiechnął się lekko pod nosem. Mógł się domyślić, że nie zrozumie, być może szukała w tym sensu, ale było to raczej bezcelowe. Marzenia nie musiały mieć sensu, wystarczało im piękno.
— Na przykład — przytaknął, bo to właściwie mieściło się w granicach tego, co miał na myśli. Nie było sednem, ale mogło stanowić środek do celu. Patrzył na miasto, słuchając uważnie, ale jej słowa nie przyniosły zbytniej refleksji. — Jestem Łowcą i będę nim do końca życia — odparł bez zastanowienia i zerknął na nią. — Wiedziałem o tym, przystępując do Zakonu. Może nie miałem wtedy wielkiego wyboru, ale to wciąż mój wybór, a wszystkiego i tak mieć nie można — dodał najzupełniej poważnie, choć niekoniecznie smutno. Nie żałował skreślania poprzedniego marzenia. One miały też to do siebie, że nie musiały być osiągalne, wystarczało, że przywodziły miłe myśli. Nie zamierzał gdybać, nie kiedy miał dużo ważniejsze rzeczy do zrobienia.
Podniósł wzrok na ciemne niebo, gdzie niespodziewanie rozbrzmiał huk. Jakoś tak nie zauważył lecącej rakiety i potrzebował przynajmniej sekundy, żeby zrozumieć, co się dzieje. A więc minęło już tyle czasu? Może to i dobrze, zbyt długie zajęcia stają się monotonne, nieważne jak bardzo mogą cieszyć, teraz więc patrzył z przyjemnością na barwne ukoronowanie Nocy Świateł. Musiał przyznać, że ta nazwa pasowała jak żadna inna.
Jego uwagę zwróciła znów Naama, kiedy zbliżyła się do niego. Z pytaniem.
— Słucham. — Hannibal oparł się łokciem o balustradę, stając bardziej przodem do Upadłej. Już początek kazał zreflektować myśl, że będzie to kolejny luźny temat. Nie tym, czym jestem... Te słowa wydawały się... okrutne na swój sposób i w taki sam przypominały, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Czy powinien w ogóle angażować ją w swoje życie w takim stopniu? Czy zaprosiłby ją jeszcze raz? I rzeczywiście, czy zrobiłby to, gdyby była człowiekiem, czy kierował się tylko dziwaczną ciekawością? Czy zaprosiłby ją jeszcze raz, gdyby była tylko człowiekiem? Tu i gdziekolwiek? — Tak, nie istnieje... — odparł, na moment odwracając wzrok na lampiony, by zaraz wrócić do niej uwagą. — Ale również "tak", chciałbym — dodał równie spokojnie, spoglądając w karminowe oczy w poszukiwaniu reakcji, ale też poniekąd wyjaśnień.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
wiercenie studni głębinowych krosno | medycyna pracy ursynów | regały paletowe | reklama internetowa nikkshow | pizza dowóz kraków Bronowice