Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#121 2023-02-23 19:37:05

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 110.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Naama


Ludzie mieli dziwną tendencję do uwieczniania swoich powinności, choć wcale nie żyli tak długo, by pojęcie wieczności miało jakikolwiek sens. Ale może to kolejna odziedziczona cechą po swoich twórcach. Jednak śmiertelnicy byli elastyczni, umieli zmieniać swoje poglądy i postanowienia, nie byli tak ograniczeni jak boskie istoty. Wierzyła, że to tylko jego puste słowa, zaszczepiona myśl, którą można wyprzeć.
Mimo to, teraz działo się coś ważniejszego i bardziej zajmującego Naame. Oczekiwanie na jego odpowiedź po tak dziwnym pytaniu. Sama zaczęła wątpić w słuszność takiego kroku, a kiedy ten się do niej odwrócił, tym bardziej nie wiedziała co sobie pomyśleć. A pierwsze jego słowa były jak uwiązanie kamienia do szyi. Przymknęła oczy, opuszczając głowę. Wiedziała, że nie istnieje, nie musiał już jej przytakiwać na to. Ale zaraz znów uniosła spojrzenie, gdy dodał coś od siebie. Coś o dużo większej wartości. Uśmiechnęła się mimowolnie, choć miała ochotę zmiażdżyć go za zwodzenie jej. Ale ciii.
-Gdybyś był zwykłym człowiekiem uznałabym, że uległeś mojemu wpływowi na śmiertelnych. Ale anielski symbol Cię przede mną chroni. Więc skoro tak… to wierzę.- Uśmiechnęła się szerzej, zaraz podchodząc do niego i składając całusa na jego policzku. -Dziękuję.
Szepnęła i odsunęła się, aby zaraz zakręcić lekko. Mogli w sumie wracać. Noc Świateł była piękna, ale nie w niej samej to dostrzegła. To wystarczyło…


******


ROZDZIAŁ XIII: BADAJĄC STAROŻYTNOŚĆ

Arteus - Śródmieście


MG = Cathria La’Valliet, Caspian Roxenhaus


Wszystko co dobre kiedyś się kończy, a oni musieli wracać do pracy. Zima ustępowała, a nadchodząca odwilż była tylko ciszą przed prawdziwą burzą, ale dziś ta jeszcze miała nie nadejść, bowiem tego dnia, Hannibal miał zjawić się w pracowni rzeźbiarskiej Roxenhausa, tak jak chciała tego Cathria. Czyżby coś nowego?
Gdy Łowca znalazł się w środku, mógł dostrzec tego samego anioła co wcześniej, a choć on sam wydawał się wykończony, to wciąż brakowało mu twarzy, a zamiast tego formowała się nieokreślona kształtem skała…
-To prawdziwy problem natury filozoficznej.- Podjął Caspian, który stanął u boku Hannibala, zakładając jedną rękę pod łokieć, a drugą podpierając swój własny policzek. -Bo czym jest Anioł? Jakby się tak zastanowić, szukamy w nim własnego podobieństwa, pięknej istoty ponad ludzkie miary. Ale czy napewno? Czy to nie my jesteśmy piękni, realni, wielobarwni, a anioły są tylko bezkształtnym symbolem ideału, w rzeczywistości nieosiągalnego…?- Spojrzał na Łowcę z uśmiechem. -Bo gdyby się tak zastanowić, piękno nie ma jednego oblicza. Piękno przybiera wiele twarzy. Wiele kształtów. Tak wyobrażam sobie ludzkie dusze. Zaś Anioł… może w rzeczywistości jest ledwie naszą wyidealizowaną formą.- Zaśmiał się. -Wybacz, w życiu artysty prostota sztuki to największa zbrodnia, zawsze dążę do przekazu…
-Skończyliście?

Padło pytanie Cathrii, która pojawiła się z książkami, nim trzasnęła nimi na blat. Była dziś wyjątkowo blada, a sama ta czynność wydawała się ją wymęczyć. Roxenhaus przyglądał się jej chwilę, zaraz siadając na stole warsztatowym.
-Wszystko w porządku?
-Tak, przeziębienie.-
Spojrzała na Hannibala. -Zaczęła mnie trapić jedna myśl. Nawet jeśli zdobędziemy dysk, jak dostać się do środka, nie zalewając wszystkiego od zewnątrz? I jakim cudem poziom wody podniósł się do takiego stopnia w przeciągu… dwudziestu lat? Przecież poprzednie pokolenie postawiło tam stopy…
-Dużo padało?

Wtrącił Caspian, na co La'Valliet pokrecila głową. Nie była w nastroju na jego żarty.
-Gdy tam wpływaliśmy, widziałam wiele mechanizmów, mogę stwierdzić że to zaawansowana technologia z czasów architektury Demonów lub… jeszcze starszej zapomnianej cywilizacji z której mógł się wywodzić lud Pierwszego Łowcy. Zapiski sprzed Mrocznych Wieków w końcu przepadły, nic o tym nie wiemy. Jeśli dysk wciąż był w drzwiach, kiedy złodziej go kradł z niepodtopionej wówczas świątyni, możliwe że usunięcie tej pieczęci spowodowało jakieś działanie obronne…
-W sensie, że… świątynia sama się zatopiła?

Zasugerował Roxenhaus.
-Tak, zapadła w dno. Możliwe, że ponowne umieszczenie dysku wyłoni ją ponad poziom wody. W takim wypadku nie wiemy jak duże to w praktyce jest… no i nadal nie mamy dysku…

Offline

#122 2023-02-25 00:40:28

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 109.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Dni po Nocy Świateł wydawały się jakieś ubogie. Puste. Jakieś bez polotu, a jednocześnie wprawiające we wrażenie, że wszystko to nigdy się nie wydarzyło i było tylko pięknym snem. Jednak nawet najlepsze sny nie są aż tak realistyczne. To szczególne uczucie na policzku...
Cathria chciała, by przyszedł, więc oto i zjawił się w pracowni Roxenhausa. Nie zaszedł daleko, nim jego wzrok nie wylądował na rzeźbie. Wyglądała lepiej, niż ostatnio, ale brakowało głównej części. A może nie? Może tak miało być? Nie znał się na sztuce, byłby w stanie w to uwierzyć, a nawet przytaknąć, bo w głowie miało to sporo sensu.
Za chwilę zjawił się sam Caspian, a wraz z nim wyjaśnienia i trochę filozofii. Albo prawdy, zależy jak spojrzeć. Słuchając, zerknął na artystę i znowu na anioła. Wyidealizowane piękno. Ale czy można było tego piękna szukać w ludziach? Ludzie byli zazdrośni, drażliwi, pełni złośliwości, sprzeczności i zapatrzeni w siebie, nieraz zupełnie nieświadomie.
— Ideały nie istnieją, ani w nas... ani w nich — dokończył, przenosząc wzrok na Cathrię, do której uśmiechnął się nieznacznie, nim sam wygląd dziewczyny nie przykuł uwagi i niepokoju.
Podszedł do stołu i zerknął na książki. Jeden problem wydawał się niezbyt poważny, ale prawda, nadal nie mieli dysku.
— Co za mechanizm mógłby ją podnieść z dna?... — zastanowił się na głos, zaraz podnosząc wzrok na Cathrię. — Nieważne. Wkładałaś kiedyś szklankę do wody dnem do góry? Jeśli znajdziemy wejście skierowane w dół, nic nie powinno się zalać, to może być każda dziura. — W końcu nikt nie kazał im wchodzić przez drzwi.
Tylko gdzie mógł być dysk? Z pewnością nie miało go Bractwo Cieni, a zatem Pierre... Choć czy to nie byłoby za proste?
— Dysk to na razie igła w stogu siana — rzucił na własną chwilę zamyślenia i przeszedł się po pracowni w kółko.

Offline

#123 2023-02-25 01:31:03

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 110.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Cathria La’Valliet, Caspian Roxenhaus


Jaki mechanizm… to było dobre pytanie, nawet taki pasjonat inżynierii jak Caspian był tym zainteresowany. A choć Hannibal prędko chciał porzucić tą myśl, Cathria lekko uniosła rękę by zabrać głos.
-Zaawansowana technologia. Magia? Stara, zapomniana. Już spotkałam się z drzwiami zapieczętowanymi na ofiary z krwi, a ten dysk wydaje się oddziaływać jak… jak runy.
Zalożyła, choć to tylko jej podejrzenia.
-Kto miałby władać taką potężną magią?
-Wedle legend, po prostu Demony. One są jej mistrzami. Ale mam inną teorie. Jak wspomniałam, ruiny mogą być dużo starsze. Może to kunszt Pierwotnych.-
Oznajmiła, a po tym spojrzała po obu, którzy mogli nie złączyć wątków. -Eh. Słyszeliście bajkę o królu Allanorze co zjadł serce żony i zmienił syna w lwa?
Spytała.
-To moja ulubiona część. Lew, znaczy.
Oznajmił Roxenhaus, ale La'Valliet tylko pokręciła głową.
-Wedle opowieści, Allanor wezwał Demony, aby te nauczyły go magii i razem z nimi podbił wojujące dzikie ludy, czym stworzył Allanor. Ale to uproszczenie, bo prawda jest zapomniana. Znalazłam kiedyś stare pergaminy w ruinach, twierdzące że sprzed nadejściem Ery Allanora, istniała Era Pierwotnych. Wspomnianej zaawansowanej cywilizacji. Przecież te liczne zgliszcza, krypty i świątynie na Pustkowiach nie wzięły się znikąd. Sądzę, że Allanor był Pierwotnym, który po prostu sprowadził zagładę na ich świat, aby w próżności nim władać. Pierwszy Łowca mógł być… jednym z nich, albo chociaż potomkiem Pierwotnych, urodzonym w złych czasach. Upadek takiej cywilizacji spokojnie mógł cofnąć całe społeczeństwo o dobre kilkaset lat, technologicznie, jak i mentalnie. Obecnie Allanor to sterta gruzu. A Pierwszy Łowca… mógł znać tajniki Pierwotnych, wiedzieć jak ta świątynia działa.
Wytłumaczyła obszernie, a choć brzmiało to wiarygodnie, zwłaszcza w ustach Skryby, to mimo wszystko rzeźbiarz miał wrażenie, że Cathria dużo sobie dopowiadała, albo coś źle zinterpretowała. Mroczne Wieki po prawdzie zaprzepaściły ogrom wiedzy, to były setki lat terroru i wielkiej wojny. Ale z drugiej strony, jeśli ta wiedza była wystarczająca… w końcu, dysk podobno miał działać, tak? Naama tak twierdziła.
Skryba spojrzała na Hannibala.
-Od zewnątrz nic nie znajdziesz, nawet dziury. Myślisz, że ktoś by się fatygował by pieczętować tylko drzwi? Upadła nawet nie może przekroczyć tych ścian. A w środku nie wiemy jak jest. Po prostu dysk jest wymagany, ale tak jak mówisz, to szukanie igły, odczarowanie pieczęci wydaje się awykonalne, gdy nie zna się nawet samej formuły, więc…- Urwała, bo coś innego przeszło jej przez myśl. -...to nie jest cholernie podejrzane…?
Zerknęła na niego mrużąc oczy.
-Ale co…
Wtrącił Caspian.
-Naama. Naama jest podejrzana i coś ukrywa. Pomijam fakt, że dziwi mnie, jakoby Pierwszy Łowca miał zawierać pakt z czymś czego nienawidził. Poza tym, tak długo strzegła świątyni, złodziejowi dysku pozwoliła uciec, bo ułatwiał jej zadanie, a nagle pojawiliśmy się my i co, na ładne oczy nagle pomaga? Gdzie tu sens jej wieczystej przysięgi…

Offline

#124 2023-02-25 18:30:36

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Skrzyżował ręce na piersi i delikatnie uniósł brwi.
— No tak, starożytne mechanizmy nigdy się nie psują — rzucił sceptycznie. Magia brzmiała już trochę bardziej sensownie, ale i tak wolałby nie dowierzać, że to wszystko będzie działać tak jak powinno. Zerknął na Caspiana, który właśnie zadał dobre pytanie. Chyba cieszyło Kneynsberga, że Demony nie są ani jedyną, ani najtrafniejszą opcją. Tylko jakich znowu Pierwotnych? Że sprzed tego bałaganu?
Milcząco przytaknął na pytanie o bajki. W miarę, jak Cathria mówiła, wszystko zaczynało brzmieć coraz bardziej jasno i mętnie zarazem.
— Dlaczego mieliby to wszystko zapomnieć? Wszystko? Rozumiem, że szerzyły się śmierć i zniszczenie, ale gdzieś musiał się znaleźć ktoś, kto chciał zachować wiedzę dla kolejnych pokoleń — odparł na jej historię. Zniknięcie wiedzy plemienia byłoby całkiem możliwe, ale całego rozwiniętego kraju, to wręcz brzmiało jak apokalipsa i stworzenie wszystkiego na nowo, tymczasem ludzie żyli wcześniej, w trakcie i potem tak samo. To mu nie grało. Ale czy to znaczyło, że gdzieś istniał klucz do zagadki?
Słuchał dalej, korygując swoje wyobrażenie ich sytuacji. Jeśli drzwi same w sobie były zatopione, to nie zrobią nic więcej, niż przygotowanie się na dalsze nurkowanie. Zaraz jednak żywiej na nią spojrzał. Wiele kwestii do wyjaśnienia, wiele wątpliwości. Czy Naama pomagała im dlatego, że powiedział, iż nie chce znaleźć Pastorału? Z drugiej strony, już wcześniej to robiła, mogła nie mówić o złodzieju, w końcu nie wiedziała, co było w notatniku, ani że ten w ogóle istnieje. Bez dysku i tak nie dostaną się do środka, więc mogło jej być obojętne, czy go szukają czy nie. Dotychczas spoczywał w drzwiach świątyni, równie dobrze może tam wrócić, ona tylko strzegła wejścia... A jeśli ktoś spróbuje je przekroczyć... Nawet Zakon nie wiedział, jak walczyć z Upadłymi, Naama była tu z góry na wygranej pozycji. Czy mogła mówić to wszystko, by ich sprawdzić?
— Pierwszy Łowca otrzymał od Upadłych boskie artefakty i znamię, bez których nie miałby szans w walce z plagą Demonów — podjął spokojnie, podnosząc wzrok na Skrybę. — Być może zareagowałaby inaczej, gdyby nie spotkała tam Łowcy. Nie wiem. Może jej zdaniem nie zaliczamy się do intruzów. — Miał ochotę dodać "sama ją zapytaj", ale ugryzł się w język. To jednak nasunęło mu zupełnie inne spostrzeżenie. W końcu Keil powierzył dysk Pierre'owi, a to znaczyło... — Zresztą, ona sama nie wie, gdzie jest dysk, więc jeśli chce go odzyskać albo zwyczajnie zlokalizować, to jej pomagamy. Zwłaszcza, że jeśli nikt nie wie, gdzie jest, to równie dobrze może wpaść w znacznie gorsze ręce, niż Bractwo Cieni. — Umilkł na moment. Może dało się to zgrabnie ugryźć. — Ktoś musiałby zapytać o tamtego złodzieja...

Offline

#125 2023-02-25 20:17:03

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 94.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Cathria La’Valliet, Caspian Roxenhaus, Sabina Rosier


Pokręciła znów głową, skąd miała wiedzieć jak to działa, cuda przeszłości przetrwały, ale w jakim stanie? Tylko teoretyzowała, ale już porzuciła ten temat. Hannibal w przeciwieństwie do Caspiana wymówił na głos swoje obiekcje, były one nawet słuszne.
-Nie mówimy o dziesięcioletniej wojnie, a trwającej wiekami dominacji Demonów, które niewoliły ludzi. Oczywiście, jakieś informacje przetrwały, ale…
-...tylko na bezkresnych Pustkowiach.

Dokończył Roxenhaus, na co La’Valiet gestem potwierdziła. Sama nie wiedziała jaki czynnik wpłynął na wyparcie prawdy, może nie było na niego żadnych dowodów. Allanor dzieliły jednak jałowe równiny, a obecne kolebki cywilizacji były tylko zlepkami tego co przetrwało. Żeby dokopać się do czegoś takiego, trzeba było być pasjonatem historii nie bojącym się ryzyka. Lub Skrybą. Pustkowia były niebezpieczne, przemierzanie ich mogło zakończyć się śmiercią, a mentalność Allanorczyków dobrze była znana jako zamknięta w swoich bezpiecznych granicach.
Cathria oparła się o blat, gdy Kneynsberg zaczął tłumaczyć jej dlaczego Naama jest niewinna. Oczywiście, tak to ona odebrała, bo ciężko było jej spodziewać się po Hannibalu chłodnej i obiektywnej oceny, zwłaszcza kiedy ciąga za sobą Upadłą na jakieś głupie święta.
-...a może, ma ukryty cel i nas zwodzi. Ładna buzia i ciepłe słowa czasem wystarczą.- Westchnęła głęboko, zaś Caspian uśmiechnął się pod nosem. -Ale tego nam nie powie, bo Potępieni są mistrzami manipulacji. Ja sobie z nią porozmawiam. Jeśli… będzie okazja.- Zmarszczyła brwi. Tak, to problematyczne. -Naszym priorytetem jest więc znalezienie dysku, inaczej wszystko szlag trafia…
Wtedy usłyszeli jak drzwi do warsztatu się otwierają, a niespodziewanie zjawiła się wśród nich Sabina, która była chyba nie mniej zaskoczona ich widokiem, jak oni.
-Ja… witajcie…- Wymruczała, zaraz spoglądajac na Roxenhausa. -Przepraszam za najście, ja…
Opuściła wzrok, na koszyk który miała przy sobie. Złotowłosy ciekawsko wysunął się do przodu, pociągając nosem.
-Czyż to zapach wypieków?!- Rzucił z entuzjazmem i podszedł do Rosier, aby pochwycić jej dłoń i ją ucałować. -Jakże miło znów Cię widzieć, Sabino.
-Ciebie również…- Uśmiechnęła się i zerknęła po pozostałej dwójce. Cathria w tym czasie skryła księgi i notatki. -Przepraszam, przeszkodziłam Wam…?
-Nie, skądże. Właśnie wychodziłam. Miłego dnia.
Skierowała się do wyjścia, zaś Łowczyni powiodła za nią spojrzeniem, zerkając po chwili na Hannibala.

Offline

#126 2023-02-25 20:42:30

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Na bezkresnych Pustkowiach. Dobrze, to miało sens, nawet jeśli mieli tam bibliotekę odpowiedzi, to nikt nie kwapił się ich szukać, a jeśli już, to nie wracał z takiej wyprawy. Trochę frustrujące, że mogą mieć rzeczy na wyciągnięcie ręki, a jednak wciąż zbyt daleko.
Jej komentarz na temat Naamy był... spodziewany i zarazem nie. Oczywiście, że piła do Nocy Świateł, trudno było tego nie wyczuć i tego właśnie po niej nie oczekiwał. Z drugiej strony, sam się o to prosił, nie mówiąc im całej prawdy. Będzie musiał trochę pocierpieć z plakietką naiwniaka, ale miał nadzieję, że ostatecznie się to opłaci. I że nie zepsuje tym wszystkiego.
— Może tak być — przytaknął tylko na jej słowa i słuchał dalej. Oczywiście, że Naama by się nie przyznała do manipulacji. Nikt normalny by tego nie zrobił, jeśli chciałby odnieść sukces.
Pokiwał głową, ale nie zdążył się odezwać. Zamiast tego odwrócił się w stronę drzwi do warsztatu, które otwarły się niespodzianie. W pierwszej chwili sądził, że Sabina przyszła do niego, czekało więc go kolejne zaskoczenie, gdy jej celem okazał się Roxenhaus. Ciasto? Przyniosła mu ciasto w koszyku? I jeszcze ten pocałunek... Hannibal uniósł lekko kącik ust, widząc tę scenę.
Którą szybko przerwało pytanie i obrażona Cathria. Mogła zaprzeczać, ale zabrzmiała dość jednoznacznie. Zresztą, chyba sam się do tego przyczyniał.
— Nie przejmuj się, chyba ma zły dzień — rzucił do Sabiny. — Smacznego — dodał i sam też ruszył do wyjścia, by wzrokiem odnaleźć Skrybę. Przez chwilę jego plan nie wydawał się już taki dobry, a jedne wątpliwości zostały zastąpione innymi, ale po chwili namysłu, postawił na tę pierwszą niepewność i dogonił Cathrię. — Nie jesteś Łowcą, ona może poznać twoje myśli — rzucił na tyle cicho, by dotarło do uszu kobiety, po czym pożegnał się i ruszył w swoją stronę. To nie miała być próba odciągnięcia jej od zamysłów, a jedynie przypomnienie, zrobi zaś, co będzie chciała.

Offline

#127 2023-02-25 20:54:34

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 94.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Cathria La’Valliet, Caspian Roxenhaus, Sabina Rosier


Caspian zaśmiał się na wytłumaczenie Hannibala.
-Cathria z reguły takie ma. Ale wyglądała dziś na… cóż, chorą. Może dlatego.
Zauważył w zamyśle, a Sabina po prostu zaakceptowała ten fakt. W końcu współpracowały razem, nie zrazi się do jednego naburmuszonego wyjścia.
-Oby szybko wyzdrowiała. Do zobaczenia, Hannibalu.
Pożegnała go, a Roxenhaus pomachał mu na odchodne z szerokim uśmiechem, jak zwykle pełen dobrego nastawienia, którym próbował wszystkich zarazić.
Gdy zaś Łowca opuścił warsztat i odnalazł Cathrię, ta obejrzała się za siebie, wyłapując tylko… poradę? Ostrzeżenie? Groźbę? Prychnęła.
-I nie zamierzam niczego ukrywać…
Odparła mu, zaraz tylko spoglądając jak ten odchodzi. Zresztą, on miał być lepszym materiałem na rozmówienie się z Upadłą? Jak do tej pory wierzył we wszystko co mu opowiadała.
La’Valiet wyjęła chusteczkę, którą przyłożyła do ust i zakaszlała ciężko, po chwili patrząc na materiał, którego białe nicie pokryła krew. Opuściła brwi i zwinęła ją w pięści, zaraz przecierając usta. Musieli znaleźć dysk… czasu było coraz mniej…


******


ROZDZIAŁ XIV: OGIEŃ OCZYSZCZENIA

Stare Arteus - Tunele


MG = Mirabell Kneynsberg, Magnus Dorian, Violett Goldberg


Można powiedzieć, że czas spokojnej obserwacji i przygotowań dobiegł końca, a Mentor O'Dhall wymarzył sobie pogrom Bractwa Cieni. Działanie było zarazem ostrzegawczym sygnałem, że okultystyczna organizacja może w końcu odbudować swoje szeregi, a na to Łowcy nie mogli pozwolić. Oczywiście tak nagły ruch Fredericka podzielił Arteuski Zakon, jedni popierali wymierzenie ostrza, ale znaleźli się też ci, którzy woleli przedłożyć ostrożność nad brawurę. Lecz rozkazy to rozkazy. Tak właśnie wybrana grupa miała dotrzeć do Starego Arteusu, by zniszczyć ostatecznie odłam Bractwa Wampirzego. Wybrani Łowcy już znali sprawę, walczyli z nimi, dobrze pamiętając wybawienie Naamy, bez której nie wyszliby z tego cało. Dlatego lepiej się przygotowali, Violett zadbała o srebrne kule, osikowe kołki oraz bomby o czosnkowym zapachu - kto wie, wedle opowieści nie przepadają.
-Nie czuję się komfortowo w tunelu…
Wymruczał Magnus, który poprawił kapelusz i rozglądał się niespokojnie po nieskończonym ciemnym korytarzu, którego ściany składały się ze starej kamiennej kostki, a ich jedynym źródłem światła tutaj były oliwne lampy przy pasie.
-N…nie dziwi mnie to… w końcu, jakby jakaś ściana runęła, utopilibyśmy się…
Zauważyła Goldberg, a Dorian rozejrzał jeszcze mniej spokojnie.
-Kurwa, na cholerę znalazłaś ten tunel, mogliśmy już iść mostem!
-P-przepraszam!

Pisnęła Violett, a Mirabell uniosła rękę, aby ich uspokoić.
-Ciszej! Magnus, ty zawsze marudzisz gdzie byśmy nie poszli. Poza tym na moście byliśmy zbyt na widoku…
-Naiwne owce…

Rozbrzmiał głos z ciemności, który zakpił z ich strategii. Zaraz tuż przy Hannibalu przemknęła gęsta chmura czarnego dymu, która wymijając ich uformowała się w postać smukłej kobiety w czarnej szacie, spod której obnażyła dwa sierpy, uśmiechając się diabolicznie.
-Abigail…
Zauważyła panna Kneynsberg, która dobyła szabli, a zaraz za nią reszta sięgnęła po broń palną. Przez jej myśl przebiegło coś znacznie gorszego, niż obawa przed silnym wampirem. Ich plan zakładał element niespodzianki, a ta została spalona już na starcie. Znowu. A więc nie mogła już odwracać wzroku od brzydkiej prawdy. W Zakonie był kret, który uprzedzał Bractwo Cieni o każdym ich ruchu. Po prostu czekali, aż wejdą do tunelu, zwykła pułapka. Jeśli to przeżyją, nie będzie już więcej siedzieć cicho.
-Oh, te ponure miny wam nie pasują… może trzeba poszerzyć wasze uśmiechy…- Zachichotała Królowa Wampirów, za nic sobie mając przeciwników. Zaraz jednak spoważniała. -Nie wybaczę Wam odebrania mi Anuriel i Argosa… i nie dam tak szybko umrzeć…

Offline

#128 2023-02-28 00:23:35

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 109.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Fanatyzm nigdy nie jest dobry. A co teraz robili? Mieli przeprowadzić eksterminację. Chyba nie potrafił się do tego zupełnie ustosunkować. Sumienie mówiło, że robią coś złego, ale rozsądek przypominał, że są tu po to, żeby toczyć wojnę. Z drugiej strony ten sam rozsądek zgadzał się, że wojna doprowadzi jedynie do śmierci. Jednej czy drugiej strony, ale to nadal była śmierć. A choć nie potrafił się w pełni zgodzić, to czuł się w jakiś sposób uwiązany do decyzji Mentora. I chyba właśnie to w tym wszystkim wydawało mu się najgorsze. On i inni, każdy mógł myśleć i mówić, co mu się podoba, ale ostatecznie i tak maszerowali tu razem, wilgotnym tunelem pod Arteus, ku największemu cmentarzowi, jaki w życiu widział. By go powiększyć.
Było coś uspokajającego w myśli, że ziemi wszystko jedno, czyje szczątki w niej spoczną.
— Dlaczego, całkiem tu przytulnie — wymruczał w odpowiedzi na marudzenie Magnusa. Choć może powinni milczeć...
O wilku mowa.
Zatrzymał się, słysząc głos wampirzycy, która najwyraźniej doskonale się bawiła. Od jak dawna za nimi podąża? Czy jeśli teraz tu umrą, wampiry powędrują korytarzami do ich siedziby i zgubią pozostałych? Jak dobrze w ogóle znały kanały pod Nowym Arteus? Zbyt wiele pytań, które zostały zadane zbyt późno.
Zignorował dreszcz, jaki przeszedł go w momencie bycia mijanym przez upiorną mgłę, i sam też chwycił za rękojeść broni. Mogło to wyglądać jak wahanie, ale pewna dziwna myśl kazała mu zastanowić się przez moment nad następnym ruchem.
— Sama skazałaś ich na śmierć — odparł spokojnie, jakby nie przejął się tą groźbą tak, jak należałoby to zrobić. Nie czekał na odpowiedź, zamiast tego ruszając w jej stronę. W drodze dobył miecza i z boku pewnie wyglądało to żałośnie amatorsko, bo trzymając pochwę na samej krawędzi i poza nią, zwyczajnie przejechał ostrzem po własnej dłoni, ale Hannibal zrobił to umyślnie. Pokryta krwią głownia została wycelowana w wampirzycę, choć był przygotowany na to, że nie trafi jej zbyt łatwo.

Offline

#129 2023-02-28 01:03:17

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 110.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Mirabell Kneynsberg, Magnus Dorian, Violett Goldberg, Abigail Harridan, II Krew Brelyna, III Krew Esbern


Zdawkowa odpowiedź Hannibala była wystarczająca, aby Harridan wyglądała na rozsierdzoną tym zarzutem, lecz nie było czasu na debatę słowną, bo nagle Łowca przeszedł do ofensywy, dosyć poważnie traktując rozkaz Mentora O'Dhalla. Jednak nim jego pomysł narażenia jej na kontakt z krwią wypalił, ta zdążyła objąć się mgłą, by wycofać się bardziej w głąb korytarza, zanosząc się ponurym śmiechem rozbawienia.
-Twoje kości ozdobią to miejsce…
Wyszeptała, a wtedy jej twarz obnażająca ostre kły wyłoniła się z ciemności, ostatnim szybkim ruchem mógł zablokować dwa sierpy na swojej klindze.
-Matko…
Padło słowo, które nakazało pozostałym Łowcom odwrócenie się w przeciwległą stronę tunelu, gdzie spostrzegli Brelyne, która powoli szła w ich stronę z dobytym ostrzem.
-Tak, skarbie, bez skrępowania…
Uśmiechnęła się Abigail, zaraz odrzucając jeden sierp, aby chwycić Hannibala za fraki i z nadludzką siłą cisnąć nim do ściany, o którą został przyparty.
-Hann!
Krzyknęła jego młodsza siostra, gotowa ruszyć mu z pomocą, lecz zaraz dostrzegła nadciągający atak kobiety w sępim hełmie.
-A Ty gdzie…?
Rzuciła, by odwrócić jej uwagę, a w tym samym czasie kolejna mgła przedarła się przez mrok, aby błyskawicznie przekształcić się przy Magnusie i pochwycić go za nogę.
-Witamy w krainie cierpienia…
Wysyczał Esbern, który przewrócił Doriana, czym zbił jego lampę oliwną.
-Ja pierdole!
Zdążył tylko rzucić, gdy wysuszony wampir szarpnął go do siebie i prędko zaciągnął w ciemności tunelu, a krzyk Magnusa mógł tylko zasygnalizować jak bardzo się oddala…
-Nie!
Pisnęła Violett i zaczęła biec za nimi, celując z muszkietu przed siebie, choć bała się strzelić, by przypadkiem nie trafić Łowcy.
Mirabell chciała zareagować, niestety Brelyna wyczuła w niej dobrego zawodnika, aby obrać taktykę odsunięcia jej od reszty. Abigail zaś w tym czasie rzuciła Hannibalem, który mógł przetoczyć się po ziemi, ale musiał szybko reagować na jej kolejną próbę dopadnięcia go i przebicia sierpem…

Offline

#130 2023-03-02 00:39:38

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 109.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Czy można powiedzieć, że jej nie docenił? Chyba nie. Raczej przecenił siebie i pewnie tylko to pozwoliło w porę zareagować na atak wampirzycy. Dwa ostrza z dźwięcznym brzękiem oparły się na klindze. Ale kości oddawać jeszcze nie chciał. Gorzej tylko, że spełniły się obawy, wraz z upiorną matroną zjawił się tu cały jej miot. Pozostawała nadzieja, na którą teraz nie miał czasu.
Hann!
Kiedy ręka wampirzycy zacisnęła się na jego ubraniu, rozbłysł symbol Łowcy na dłoni. Oddech szybciej uszedł z płuc, gdy plecy spotkały się ze ścianą, to jednak nie przeszkodziło mu w pochwyceniu szkarady za nadgarstek. Chciał ją odepchnąć od siebie obiema rękami i jakoś tym poprawić swoją sytuację na moment, ale upiorzyca była... miała lepszy punkt podparcia, tego się trzymajmy.
Hann!
Nie mógł leżeć. Nie mógł tutaj umrzeć. Oni też nie. I choć ta myśl pojawiła się w głowie na ułamek sekundy, wystarczyła, by poderwać go z wilgotnej podłogi, pchnąć w stronę Abigail, w momencie, kiedy wykonywała swój zamach. Uchylił się przed sierpem, starając się ciąć na wysokości brzucha, kiedy ją mijał. Spożytkował moment na zabranie z ziemi drugiego sierpa, po czym ponownie natarł na wampirzycę z kilkoma szybkimi cięciami.

Offline

#131 2023-03-02 09:41:16

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Mirabell Kneynsberg, Magnus Dorian, Violett Goldberg, Abigail Harridan, II Krew Brelyna, III Krew Esbern


Abigail działała błyskawicznie, zapewne dla zwykłego śmiertelnika mogła okazać się wyzwaniem nie do przeskoczenia, lecz Hannibal wciąż miał swój atut w kieszeni. Anielski symbol, który zwiększał refleks i szybkość Łowcy, pozwolił mu prędko wyminąć kobietę i sprawnym ruchem naciąć jej brzuch, co wywołało u wampirzycy ryk bólu i zachwianie na nogach. Pochwyciła się za rozciętą ranę, która bardzo szybko zaczynała się paskudzić i czernieć, jakby jej skóra wysychała niczym pergamin.
-Matko!
Krzyknęła Brelyna, lecz Mirabell uderzyła ją prosto w przyłbicę, na moment oszałamiając i zatapiając czubek ostrza w jej klatkę piersiową. II Krew została przyszpilona do ściany, ale nie na długo, bo pochwyciła młodą Kneynsberg za gardło, ściskając boleśnie.
Violett w tym czasie zapaliła swój symbol, aby rozświetlić korytarz, który obnażył przed nią szamotającego się Magnusa i Esberna. Wampir wbił swoje pazury w bark Łowcy, który sapnął boleśnie i dobył pistolet, który przyłożył do jego uda, przestrzeliwując je srebrną kulą, co spowodowało u wampira wyraz piekielnego bólu. Dało jednak mniejszy efekt, niż się spodziewał, bo ten rozwścieczony tylko nabrał większej siły i uderzył Dorianem o ścianę, a kolejno o ziemię, jak szmacianą lalką, gotowy wykończyć.
-Zdychaj!
Pisnęła Goldberg, przestrzeliwując brzuch Esberna, a ten zgiął się i złamał w kolanie, na które opadł.
-Więc będziesz pierwsza, kruszyno…
Obnażył kły i przekształcił w kłąb dymu, który szybko przeniósł się naprzeciw Violett, aby pochwycić jej muszkiet i wykrzywić lufę do góry, z paskudnym uśmiechem.
Harridan, która ledwo mogła odzyskać zmysły po jątrzącej się ranie brzucha, nie mogąc zrozumieć jak zwykła szabla mogła uczynić jej coś takiego, zbyt pobłażliwie potraktowała Hannibala, który już natarł na nią jej własną bronią, zaczynając nacinać jej skóre lub przebijać zakrzywionym ostrzem. Wbiła pazury w żebra Łowcy, patrząc na niego z nienawiścią w oczach.
-Ty… niczego nie zrozumiesz wciąż…!
Wysapała, zaraz powoli opadając na kolana. Wydawało jej się, że cała słabła, odkąd tylko ugodził ją szablą. Czuła każdą ranę zadaną sierpem, a mimo to walczyła o życie z całych sił. Brelyna widziała to, a ponowne rozkojarzenie działało na jej niekorzyść, bo Mirabell wykrzywiła jej rękę i obezwładniła do ziemi, przynajmniej pozornie, bo ta przekształciła się w mgłę, która ulotniła jej się z rąk.
-Co…?
Mruknęła dziewczyna.

Offline

#132 2023-03-02 13:12:23

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Krzyk wampirzycy był jednym z najprzyjemniejszych dźwięków tego dnia. Nie powinien pewnie tak myśleć, ale w ferworze walki nie marzył o niczym innym jak oglądać jej upadek, bezradność, porażkę. Panikę w głosie jej pomiotów, która jednym uchem dotarła do świadomości Łowcy, lecz nie poświęcił temu więcej uwagi. Ufał, że Mirabell sobie doskonale poradzi, musiał, mając przed sobą własnego przeciwnika.
Krew na ostrzu zadziałała perfekcyjnie, nawet lepiej, niż się spodziewał, niemal zupełnie pochłaniając uwagę upiorzycy. To pozwoliło wyprowadzić kolejne ciosy dodatkowym ostrzem, które w pierwszym zamyśle miało posłużyć do wygodnego zablokowania jej własnego sierpa. To było zaskakujące, że nawet niespecjalnie przeszła do obrony, lecz kiedy tylko się zbliżył, syknął z bólu, czując jej szpony przy żebrach. Przez myśl przebiegło mu, że to był dziwaczny ruch ze strony wampirzycy, wszak sama dodała sobie krwi palącej jak kwas.
Upadła na kolana, dając mu znacznie większe pole manewru większym ostrzem. Jej słowa zakodował chwilowo powierzchownie, nie rozwodząc się nad sensem, który i tak straciły dawno temu.
— Teraz chcesz rozmawiać? — rzucił, ale nie oczekiwał odpowiedzi, zamiast tego szybkim ruchem przyłożył miecz do szyi Abigail i przeciągnął w bok, jeśli nie pozbawiając jej głowy, to przynajmniej częściowo dekapitując. Może miała rację, może nie rozumiał wszystkiego, ale dwie minuty temu groziła, że wszystkich ich zabije, a to było aż nazbyt zrozumiałe. Już próbował rozmawiać i drugi raz nie zamierzał ryzykować.
Jeśli ciało wampirzycy opadło, przeniósł uwagę na otoczenie w poszukiwaniu II Krwi oraz Mirabell.

Offline

#133 2023-03-02 14:02:29

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Mirabell Kneynsberg, Magnus Dorian, Violett Goldberg, Abigail Harridan, II Krew Brelyna, III Krew Esbern


Słowa Łowcy odbiły się po jej głowie, ale nie, wiedziała że to na próżno. I chyba gdzież tyłu głowy pojawiła się jej myśl, że to już koniec. Mogła tylko przyjąć koniec z godnością królowej. Ale co czeka wampira po drugiej stronie…?
Gdy Hannibal przyłożył ostrze do jej szyi obnażyła kły i przymknęła oczy, a jej obolałe palce zacisnęły się jeszcze bardziej na jego mięśniach, gdy ostrze pokryte spaczoną krwią zaczynało rozcinać jej gardziel…


Była taka dziewczyna… prosta dziewczyna, która żyła i cieszyła się swoją młodością, oddając codzienności. Jej niewinność była jej siłą…
-Dlaczego mi to zrobili…? Dlaczego…?
Była tak piękna, że oglądali się za nią wszyscy chłopcy ze wsi… ale nie sądziła, że mieli różne myśli o niej i o jej niewinności…
-Nie… nie chcę żyć… zabij mnie… proszę…
Zostawili ją w zapomnieniu, w jakimś rowie z kawałkami pokrwawionych szmat do okrycia posiniaczonego ciała… konała powoli patrząc w niebo, choć łzy zasłaniały jej obraz. Wszystko ją bolało… gdyby mogła, zwymiotowałaby własnymi wnętrznościami…
-Dam Ci życie… lepsze życie…
Nieznajomy brunet o bladej skórze i pięknym przeszywającym spojrzeniu, wbił kły w jej szyję, sprawiając tym okropny ból… lecz był on jej kojącym błogosławieństwem, czystym bólem, który pozwalał zapomnieć o innym… był jej ratunkiem. Boże, jeśli to widzisz, to był jej wybawca… Boże, uchowaj go!
-Chodźcie moje dzieci… zaopiekuję się wami…
I tak czysta, niewinna dziewczyna, znalazła swe dzieciątka, słabe i niewinne, odrzucone i skalane jak ona, lecz jej… dzieci, które mogła chronić przed złem tego świata. Chronić ich niewinność… a z czasem dzieci przybywało… tyle zła na tym świecie je spotkało…
-Matko! Kochamy Cię!


-MATKO!
Wrzasnęła zmaterializowana Brelyna, która obserwowała, jak ciało Harridan powoli opada na ziemię, a jej skóra zaczynała wysychać i czernieć, jakby ktoś przysmażał ją gorącym węglem. Wampirzyca natychmiast uderzyła Mirabell, tym razem ją sprowadzając do parteru, a kolejno rzucając się na Hannibala, któremu wbiła sztylet w biodro.
-Odebrałeś mi ją…
Warknęła i zaczęła uderzać Łowca o ścianę, którego kamienne bloczki zaczęły się kruszyć, aż Mirabell nie postrzeliła jej w bark. Brelyna sapnęła, odpychając Hannibala na bok i przekształcając się w mgłę, która zaczęła ulatniać się w kierunku ciemności.
-No nie, nie teraz!- Miauknęła Mirabell, zaraz pomagając bratu podtrzymać się na nogach i bezpiecznie wyjąć sztylet. -Ledwie draśnięcie…- Zamilkła, bo przypomniała sobie o czymś. -Magnus!
W tym czasie Violett cofnęła się o krok, próbując zamachnąć się uszkodzonym muszkietem na Esberna, lecz ten przechwycił go i rzucił na ziemię jak uszkodzoną zabawkę.
-Chętnie zdejmę Ci ten ptasi dziób i zobaczę przerażenie w oczach…
-Zobacz to, kurwi synu!

Krzyknął Magnus, który rzucił się na plecy wampira, zakładając mu rękę na szyi. Esbern wierzgał i walczył tylko chwilę, by rozpłynąć się w powietrzu. Łowca spojrzał zagubiony na Violett, gdy ta nagle krzyknęła.
-Niespodzianka.
Wyszeptał krwiopijca, zaś Doriana przeszył ból, gdy ten wbił pazury głęboko w jego plecy, choć wrażenie poparzenia natychmiast kazało mu cofnąć dłoń. Magnus odwrócił się do niego i wyjął sztylet, który wbił w szyję Esberna, chwytając go drugą ręką za kark, coby nie uciekał.
-Zabiję Ciebie, a potem tą małą…
Wygulgotał, po czym znów wbił pazury, lecz tym razem w brzuch Łowcy, którego oczy zrobiły się przekrwione i pełne bólu. Blondyn zaczął opadać z sił, co wykorzystała Goldberg by dobyć zapasową dubeltówkę i strzelić wampirowi w głowę, rozrywając mu czaszkę. Upiór opadł martwy na ziemię, zaczynając czernieć, a Magnus tuż obok niego, brodząc we własnej krwi. Cały obraz zaczynał się rozmazywać.
-MAGNUS!
Wrzasnęła Violett, dobiegając zaraz do niego, ale ten tylko przekręcił się na bok, chwytając jej przedramie.
-Nie maż się kwiatuszku…
Wydusił z siebie, nim jego chwyt nie zrobił się słaby, aż w końcu, niewyczuwalny…

Offline

#134 2023-03-02 15:09:49

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

Chyba nawet, gdyby chciał, nawet, gdyby dano mu powód, nie umiałby jej żałować. Może to właśnie było najstraszniejsze w wampirach, dla ludzi i dla nich, że mając przed sobą kobietę, widział potwora. Dwulicowego na domiar wszystkiego, a słowo, które tak panicznie powtarzała Brelyna, tak bardzo tutaj nie pasowało.
— Zostaw ją — wyrwało mu się w międzyczasie, kiedy ruszył w stronę II Krwi, by odciągnąć ją od Mirabell. Podziałało aż nadto, a Łowca skrzywił się w odpowiedzi na przyszywający nogę ból. Zaraz po nim przyszedł stłumiony jęk, kiedy zderzył się plecami ze ścianą, co na moment go oszołomiło wraz z ponownie rozbabraną raną na żebrach. Na szczęście siostra była szybsza, przypominając wampirzycy, że nie są tutaj sami.
Ślizgającą się po ścianie dłonią chwycił wystającą cegłę. Niewiele, ale na ten moment wystarczyło, by za chwilę z pomocą siostry złapać w miarę stabilną równowagę. Nie zapomniał o pozostałych, teraz dopiero jednak wypłynęli na wierzch myśli, ale najpierw sztylet. Ciężko byłoby z nim walczyć.
— Szybko — rzucił do Mirabell i sam podążył za nią do bocznego korytarza, skąd wciąż dobiegały odgłosy walki z Esbernem. A potem pozostał krzyk.
Hannibal na ułamek sekundy zatrzymał się parę metrów od nich na widok Goldberg klęczącej przy leżących mężczyznach, a potem ruszył szybciej, by znaleźć się tuż obok.
— Magnus, słyszysz mnie? Magnus! — zawołał do Doriana, przekręcając na prosto jego twarz, by za moment przyłożyć palce do szyi. Czekał tak chwilę, choć dobrze wiedział, że niepotrzebnie długą. — Nie... — rozbrzmiała cicha prośba, kiedy Łowca podniósł wzrok na kałużę krwi.
Wiedział, ale chyba dopiero wtedy uwierzył. Nagle w tunelu zrobiło się bardzo cicho, jakby był tam sam, choć obecność dziewcząt wciąż chodziła po głowie, a on nie mógł się zdecydować, czy woli być z nimi, czy nie. Czy mógł coś zrobić? Rozsądek nadal twierdził, że nie, zrobił wszystko, co powinien, a jednak ten nieznośny, nienasycony żal uparcie pozostawał. Naiwne pragnienie, by zmienić przeszłość, choć sam nie miał pojęcia na jaką. Wydarzenia przelatywały przez głowę, a on nadal nie umiał znaleźć błędu. Nikt nie był przytłoczony, nikt nie zamarudził, byli tu we dwoje. Chyba sądził, że sobie poradzą. Wierzył, że tak będzie. Może naiwnie myślał, że Naama... Nie, to było nieważne. Na pewno nie teraz. Kątem oka zerknął na Violett. Chciał coś do niej powiedzieć, może coś w rodzaju, że to nie była jej wina, ale nie potrafił znaleźć odpowiednich słów.
— Żegnaj, druhu — rzekł w końcu cicho, by zaraz zwrócić się do dziewczyn, głównie do Mirabell. — Musimy go stąd zabrać.
To było już jedyne, co im pozostało. Ale po tych słowach złapał się na myśli, że nie wiedział jak spojrzeć w oczy pozostałym. Może przyjechał tu jako żółtodziób, ale to nie odejmowało mu odpowiedzialności za towarzyszy, a teraz przynosi nie tylko trupa, ale i zwłoki jednej piątej ich oddziału. Czy wybicie wampirów było tego warte?

Offline

#135 2023-03-02 15:36:29

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 95.0.0.0

Odp: Śladami Pierwszego (Fabuła)

MG = Mirabell Kneynsberg, Violett Goldberg


Niestety ich przyjaciel już nie odpowiedział, gdyż jego dusza zawędrowała gdzie indziej. Violett zaczęła dusić w sobie płacz, bo przecież kazał się jej nie mazać, a jednak było to silniejsze od niej. Mirabell uklęknęła na jedno kolano, aby zaraz sięgnąć po naszyjnik z czerwonym krzyżem, który zdjęła z szyi Doriana.
-Twa ofiara nie zostanie zapomniana, Łowco…
Wyszeptała i przymknęła oczy, tuląc krzyżyk do piersi, tuż obok własnego. Wiedziała, że Evan ciężko to przeżyje. A Sabina? Frderick? Co oni powiedzą? W dodatku nie wypełnili w pełni zadania, Brelyna uciekła, lecz… czy ich misja była wykonana? Przy takiej stracie? Oh drogi Magnusie… będzie jej brakowało jego żartów. Będzie tak… pusto…
-Oczywiście…
Odpowiedziała Hannibalowi.
-P…pomogę…
Wydukała Goldberg, zaraz spoglądając na ciało wysuszonego Esberna bez głowy. Gdyby tylko zareagowała szybciej i nie była takim tchórzem. Magnus jak zwykle musiał się przed nią popisać…


******


ROZDZIAŁ XV: BIEL I CZERWIEŃ

Stolica - Pałac Allanorski


MG = Evan Black, Cathria La’Valliet, Frederick O’Dhall, Dwórka Izyda, Król Robert Allanorski


To był smutny moment dla Łowców z Arteusu, bowiem kolejne mniejsze zwycięstwo nad Bractwem Cieni okupione stratą dobrego człowieka smakowało gorzko, jakby wcale po żadne nie sięgnęli. Stare Arteus zostało oczyszczone z głównego filaru wampirzego terroru, a bez niego, Niższe Wampiry mogły się tylko rozpierzchnąć w poszukiwaniu nowego azylu. Ucieczka II Krwi Brelyny nie była przewidziana i stanowiła swego rodzaju niedopowiedzenie w tej kwestii, lecz zdaniem Mentora O'Dhalla, była ledwie płotką, która już nie zagrażała, ani nie stanowiła ich priorytetu.
Ten bowiem skupił się na Bractwie Kościelnym i Bractwie Korony, lecz w celu rozbicia obu grup musieli sięgnąć po królewską władzę. Evan, Cathria, Hannibal, Izyda i sam Frederick polecieli balonem do Stolicy, na audiencję u króla Roberta Allanorskiego. Ich misja rozdzielała się na dwie grupy. O'Dhall miał nakłonić monarchę do szturmu na Inkwizycję, która chroniła interes Arcybiskupa Cartaphilusa, z kolei reszta miała zdobyć informację o Cieniach, którzy kryli swoją tożsamość na dworze królewskim. Nie było to proste zadanie, z pewnością jednak Mentor miał swój plan, zakładając ich kooperację.
Niestety, Black był bardziej wyciszony, niż zwykle miał to w zwyczaju. Wieść o śmierci jego przyjaciela Magnusa, przy której nie był nawet obecny, mocno się na nim odbiła. Nie uważał, aby ten człowiek zasłużył sobie na tak ponury koniec, ale zarazem przypominał mu, czym był zawód Łowcy. Lecz wciąż sądził, że ten nie powinien umrzeć z rąk wampira, a jeśli już, to w boju z Demonem. Ta świadomość budziła jego jeszcze większą pogardę dla Bractwa Cieni, prawdziwej przeszkodzie w pełnieniu ich wieczystego obowiązku. Chciał tylko wierzyć, że Mentor poprowadzi ich do zwycięstwa… dlatego, na szyi zwisały mu dwa krzyżyki. Miały przypominać o ofierze jego brata w misji ich lidera… to nie mogło zostać zmarnowane.
Obecnie trwały zaś rozmowy w sali tronowej, której główne skrzypce grał Frederick. Reszta mogła obserwować monarchę na wyróżnionym miejscu. Srebrnowłosego, starszego już mężczyznę o gęstej siwej brodzie i surowych, krwiście czerwonych oczach, które uważnie śledziły członka Starszyzny Zakonu. Mówiono, że przypominał samego króla Allanora prezentowanego na portretach, lecz ich natury były zgoła odmienne.
-Wasza Miłość, nie muszę chyba przedstawiać jak wpływy Kościoła stały się niekontrolowane i zagrażają autorytetowi korony. Nie wspominając już o tym, że koligacje z Bractwem Cieni to wręcz bluźnierstwo na skalę, której Allanor nie doświadczył od czterystu lat.- Tłumaczył O'Dhall, z założonymi rękoma za plecami i wzniesioną głową w kierunku lica króla. -Inkwizycja już teraz stawia prawo kościelne nad prawem królewskim, a zaszczucie w Arteusie przekroczyło i tak drażliwe granice. Pozostawiając to w takim stanie, układ sił może ulec zmianie, a to stanowi zagrożenie dla porządku i władzy.
Dodał jeszcze, iście dyplomatycznie dobierając swoje słowa, zaś Robert ewidentnie rozmyślał nad przedstawionym mu scenariuszem. Tajemnicą nie była jego niechęć do instytucji wiary, lecz nigdy dotąd żaden władca nie zdecydował się na bezpośredni atak w Kościół.
-Nie mogę zarzucić Ci obłudy, lecz też nie zwykłem działać pochopnie. Wiem, że Zakon ma w interesie zniszczenie wpływu kultystów. Jak przedstawia się sytuacja? Czego chcesz?
Zapytał monarcha, chcąc mieć wyłożone wszystko kawa na ławie. Cathria odniosła jednak wrażenie, że bliżej było im do przekonania go, niż zniechęcenia.
-Arcybiskup wie, że jego pozycja w Arteusie jest chwiejna, dlatego Wielki Inkwizytor kryje go w zamku La Moussir, na wschód od miasta. Zapewne z własną armią. Uniżenie proponuję, Wasza Wysokość, jak też radzę w dobrym interesie korony, przeprowadzić oblężenie…
Wyjaśnił, a Robert uniósł brwi, jakby powiedział więcej, niż przewidział. Szturm na zamek? To wręcz wypowiedzenie wojny religijnej. O tym wiedziała równie Cathria, jak też Izyda, zaś Evan mógł się spodziewać, jednak nie jemu polityka w głowie.
-A więc… oczekujesz ode mnie, że Wielki Inkwizytor i Arcybiskup zostaną osądzeni. Lecz za co? I przez kogo…? Zakon, czy Allanor…?

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa