Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2019-04-20 08:40:35

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 73.0.3683.90

Ballada o łańcuchach (PART VIII)

*1521 rok, 8 marzec - Posiadłość Alltun, okolice Rakverelin / Kovir i Poviss*


MG = Valentain, Arthariel, Federico Alltun


W ciągu dwóch miesięcy wiele pozmieniało się w mieście. Gdy zginął Esterandes, wielu łowców niewolników wyjechało, to z braku pracy, to z obawy przed mordercą szlachcica, któremu przypisywało się ataki na wszystkie konwoje. Przy tym spadku liczby osób odpowiedzialnych za dostarczanie żywego towaru, handel tymczasowo zamarł. Także możni, którzy jakiegoś niewolnika posiadali, od razu przestali się z tym obnosić głośno, aby nie podzielić losu Filipa. Powiadano, że nad Rakverelin unosiło się widmo śmierci, a straż miejska przetrząsnęła całe miasto w poszukiwaniu osób odpowiedzialnych za to. Szczęście chciało, że nikt nie podejrzewałby nikogo o wysokim urodzeniu, dlatego prawdziwi winowajcy mogli bezpiecznie kryć się za nazwiskiem Scorn, w rodowej posiadłości Elizabeth. Jednak wciąż trzeba było działać dalej. Jak się okazało, Laurance dostał tymczasową posadę na dworze królewskim w Lan Exeter, więc był tak samo chroniony jak Namiestnik. Nad tą dwójką musieli jeszcze pokombinować, a może po prostu z czasem osłabić ich pozycję. Bądź co bądź, pozostał im na liście Federico Alltun. Arystokrata o tak czystej krwi, że jego rodzice byli kuzynostwem, zarazem właściciel największej zagrody dla niewolników. Tylko pomyśleć co spowodowałaby tak wielka ucieczka darmowej siły roboczej...?
Tym razem Valentainowi w drodze do posiadłości towarzyszyła Arthariel, która chciała zagrodę zobaczyć na własne oczy. Była dobrą wojowniczką, więc ufał jej zdolnościom. Gorzej jednak z faktem, że przez ostatnie trzy miesiące mało ze sobą rozmawiali, a wciąż było wiele niewyjaśnionych spraw...
-Squaess'me.
Mruknęła do niego, kiedy szli boczną ścieżką przy lesie.
-Daruj sobie elficki, mów we wspólnym.
Odparł, i choć zrozumiał przeprosiny, zignorował je.
-Dlaczego? Ważne jest byśmy dbali o język naszego ludu, bo jest to nasze dziedzictwo kulturowe, które przetrwało upadek naszej cywilizacji.
-Przestań mówić w liczbie mnogiej. Nie należę do Twojego ludu.
Powiedział posępnie, czego elficki móżdżek Arthariel na prawdę nie był w stanie pojąć. Bo jak elf mógł mieć w dupie historie jego przodków?
-Urodziłeś się w Dol Blathanna, niezależnie od wszystkiego, tak samo jak ja. Twoi przodkowie należeli do pradawnego i inteligentnego ludu, a to co stworzyli, czy spisali, musi być utrwalane!
Valentain zaśmiał się gorzko.
-Jakoś nie pamiętam tego, by inne elfy potraktowały mnie jak jednego ze swoich. Tak się składa, że bliżsi mi są ci niewolnicy, których cały czas ratujemy, niż ktokolwiek chełpiący się tym, czyim przodkiem jest, bo ma długie uszy. I dziwić się, że ludzie Was najechali. Od setek lat kryjecie się za Imperium, pod jaką postacią by nie było, a dalej uważacie się za nadzwyczajną rasę.
Powiedział co sobie myślał o niej, czy innych elfach z Dol Blathanna. To były mocne słowa, które uderzyły w same serce Arthariel.
-Nienawidzisz nas za to co zrobiła Ci Stokrotka, lecz sam dobrze wiesz, że Dol Blathanna zmieniła się. Tych, którzy Ci to zrobili, już dawno nie ma.
-Nic się nie zmieniło. Dalej traktujecie z pogardą każdego kto nie chce żyć w waszej społeczności. Królewskie kurwa elfy.
Warknął, chwilowo kończąc temet. Elfka nie miała już siły się argumentować, wiedząc jak wiele żalu musiało być w Valentainie. Niczym nie zasłużył sobie na swój los.
Ale podczas drogi skupiła swój wzrok na runicznym ostrzu swojego towarzysza. "Nienawiści".
-Skoro potępiłeś mój elficki, to czemu nazwałeś miecz w naszym języku?
Spytała, licząc że go zagnie.
-Sugerowałem się starodawnym dialektem nilfgaardzkim. Nie moja wina, że wzorowany był na elfickim.
-Ale... czemu dialektem?
-I tak nie zrozumiesz.

Odparł krótko, nie wdając się w dyskusję, czym zapewne poirytował kobietę.
W końcu dotarli na teren posiadłości Alltuna, którą otaczały leśne bariery z drzew. Już stąd było wida mć gigantyczne zagrody, gdzie nadzy ludzie, czy elfy, siedzieli w klatkach jak bydło na rzeź. Widok był przerażający.
-To jest chore. Jak można to komuś zrobić.
Skomentowała Arthariel, lecz Valentain nie powiedział nic, tylko ruszył przodem, a ona zaraz za nim. Zakradli się pod niskie mury, które w dwójkę kooperacyjnie przeskoczyli. Od razu dostrzegli ich niewolnicy, lecz białogłowy przyłożył palec do swoich ust na znak ciszy, po czym z Arthariel rozdzielili się. Było czterech strażników tylko, lecz tylko jeszcze przez chwilę. Każde z nich zakradło się do dwóch i kolejno skręciło im karki. Szybka i dyskretna akcja. Elfka poszła otworzyć bramę, zaś Valentain zagrodę. Było w niej chyba stu niewolników wymieszanych rasowo.
-Ty jesteś teraz naszym panem?
Zapytał ze strachem pierwszy z nich, który wyłonił się z kratowych wrót.
-Co? Nie! Nie jestem! Nikt już nie jest! Jesteście wolni!
Powiedział, a niewolnicy popatrzyli po sobie, jakby zgłupieli.
-A co to znaczy?
Zapytał, wtem zjawiła się elfka.
-Brama do ucieczki otwarta. Co jest?
-Masz tu przypadek długotrwałego zniewolenia. Nie wiedzą jak to jest mieć własną wolę. Dostosowani tylko pod potrzeby pana.

Ostatnie słowo powiedział z pogardą, natomiast Arthariel przez chwilę pogłówkowała, aby wpaść na pomysł.
-Mam dla Was ostatni rozkaz. Wszyscy macie wyjść otwartą bramą i uciec z lasu, po czym rozbiec się w cztery strony świata. Udajcie się do miast, czy wsi. Tam skrywajcie się przed łowcami niewolników.
Powiedziała, a stu nagich niewolników pośpiesznie opuściła zagrodę i uciekła, jak kazała. Kiedy zniknął już ostatni, jakby posmutniała.
-Co oni poczną dalej?
Spytała, a zielone oczy białogłowego odprowadziły wszystkich do bramy.
-Przy odrobinie szczęścia pojmą czym jest samoświadomość i wybory, a może nawet natrafią na dobrych ludzi.
Odpowiedział, na swoim przykładzie. Tylko dzięki Marcusowi Tregardowi stał się na prawdę wolny, lecz wielu jego towarzyszy tej niedoli musiało znaleźć sobie nowego pana. Tego ostatniego musieli w tym przypadku uniknąć, niszcząc na dobre handel.
-Wiesz co? Może gdy to wszystko się skończy wyruszysz jednak ze mną do Dol Blathanna? Jesteś wspaniałym wojownikiem i może pomógłbyś zmienić pogląd w mojej ojczyźnie na sprawy zewnętrzne?
Spytała, a ten odwrócił się do niej plecami w stronę pałacyku Federica.
-Dol Blathanna nie zmieni nic, poza wsadzeniem w klatke. Moje miejsce jest przy kimś innym. O ilę przeżyje.
Odpowiedział ze spokojem, lecz kogo miał na myśli? Alexandra? Czy może Elizabeth o której nie przestawał myśleć, choć tyle czasu upłynęło? To zachował dla siebie i ruszył w stronę dworku, ponieważ śmierć Alltuna miała być kolejną groźbą, po której strach innych możnych będzie już tak silny, że zaczną niewolników wręcz wypychać na ulicę. Elfka niewiele mogąc dodać, posłusznie podążyła za nim...
Gdy byli już przed drzwiami, Valentain otworzyłje z kopniaka. Przed nimi stała wystraszona niewolnica ubrana w strój służącej.
-Uciekaj.
Powiedział, a ta jak najszybciej opuściła dworek. Oni weszli do środka, gdzie jak się okazało nie było straży. Byli zbyt pewni siebie. Elf dobył Loa'then...
-Złap cała rodzinę i sprowadź do salonu.
Rozkazał i udał się samemu na poszukiwanie Federica. Jak się okazało, był w jadalni w towarzystwie jakiejś innej służki. Miał rude włosy i rudą brodę, a twarz pokrytą bliznami po jednym z buntów niewolników...
-Teraz zdejmiesz mi spodnie...
Powiedział obrzydliwym tonem do niewolnicy, a ta po chwili się przeraziła, lecz nie nim. Nim jednak zdążył sprawdzić o co chodzi, ktoś złapał jego głowę i uderzył nią o ścianę. Zapadła ciemność. Utracił przytomność...


Gdy się zbudził, zdał sobie sprawę, że jest przywiązany do krzesła w salonie. Obok niego była w podobnym stanie jego żona i dwójka synów. Przed nimi stał cały wytatuowany elf. Nikogo więcej nie było.
-Kim jesteś?! Wypuść moją rodzinę!
Krzyczał, a Valentain paskudnie się uśmiechnął.
-Teraz możecie się poczuć jak niewolnicy. Bez możliwości własnego decydowania o swoim losie. Czy śmierci.
Po tych słowach podszedł do pierworodnego dziedzica Alltun, po czym kopnął nogę krzesła, a mężczyzna wpadł twarzą do rozpalonego kominka. Ogień trawił jego skórę, przez co wrzeszczał przepotwornie, co akompaniowało się idealnie z krzykiem ojca, brata i płaczem matki.
-Muzyka dla moich uszu.
Wyszeptał oprawca, chwytając kominkowy pogrzebacz. Poczekał aż dziedzic już wyzione ducha.
-Zapłacisz mi za to! Zabiję Cię psycholu! OBEDRĘ ZE SKÓRY!
Wykrzykiwał przez łzy.
-Dajesz mi tylko pomysły na Was.
Odparł przekrzywiając głowę, po czym cisnął ostrym prętem w twarz młodszego syna Federico. Śmierć paskudna, lecz natychmiastowa. Gorsze jednak było to, że był jeszcze chłopcem.
Matka zawyła, w bólu psychicznym, który doszczętnie ją złamał. Wyglądała teraz jak z wariatkowa. Sama głowa rodu była przerażona...
-Czego chcesz?! Dam Ci wszystko! Złoto, dom, informacje!
Wykrzykiwał, a Valentain zaczął się maniakalnie śmiać.
-Zabiłem Ci synów, a teraz błagasz o życie, a nie szybką śmierć? Kto tu jest okrutniejszy...- Podszedł do jego żony, która dostała takiego pierdolca, jakby wyrwano ją z tego świata, po czym położył jej palce na policzku. -...a może powinienem ją zgwałcić i podczas spustu zakatować pięścią?
Zapytał go, a jego przerażenie rosło.
-Błagam, NIEEE!
Zarył, a w tym momencie szybkim ruchem elf skręcił kark kobiety.
-Nie jestem takim potworem. No ale zostaliśmy sami...
Uśmiechnął się złowieszczo i pochylił się nad arystokratą.
-Dddllaaczegoo tto robisz, skoro niczego nnnie chcesz...?
Zapytał ksztusząc się własnymi łzami.
-Chyba dla swojej chorej satysfakcji.
Odparł krótko i zatopił swe metalowe pazury w jego gałkach ocznych. Krzyczał najgłośniej jak mógł, aż drugą rękawicą oderwał mu krtań, zabijając od razu. Nie czekał już długo na wyjście stąd cały we krwi. Na zewnątrz czekała Arthariel...
-Czemu słyszałam, aż takie wrzaski?!
Spytała z pretensjami. Nie bez powodu ją wyprosił. Nikt by nie zrozumiał.
-Jestem demonem, nie pamiętasz?
Rzucił kąśliwą uwagę, aby przypomnieć jej własne słowa, po czym ruszył do bramy, aby powrócić do Rakverelin. Elfka nie wiedziała na prawdę co myśleć. Miała na dzieje przynajmniej, że teraz handel niewolnikami będzie szedł w rozsypkę, choć to wciąż nie był koniec...

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa