Nie jesteś zalogowany na forum.
Po pojedynku z Erogonem Alexander odpierał kolejne ataki Kaedwńczyków, co przychodziło mu bez trudu. Imperialny Obrońca był widocznie lepszym przeciwnikiem od typowego żołdaka czy podrzędnego gwardzisty. W tym całym zamieszaniu Alexander nie dostrzegł nawet, że Ymir i Ternikulus toczą ze sobą bój. Do tego ostatni w ich życiu.
Blondwłosy generał był już niemal cały okrwawiony, lecz nie w swojej krwi, a wrogów. Niebiańsko niebieskie oczy stały się jeszcze wyrazistsze na tle szkarłatnej osoczy na twarzy. Nawet kosmyki włosów nie uniknęły ,,kąpieli''/ Teraz nie są piękne, lecz zlepione skrzepłą krwią. Alexander wpadł w swoisty szał bojowy, walczył tak długo, aż nie opadł z sił, leczy tych miał jeszcze wystarczająco, by położyć trupem cały ten obóz, ot co. Nadal nie widział walki monarchów, był zajęty we własnym świecie. Nie mógł zatem pomóc swojemu cesarzowi, a gdy już się zorientował, było za późno.
Rozległ się krzyk Tarranisa. Sidereal wysunął się do przodu, odpierając ataki niedobitków, ale pole bitwy pustoszało i, zdawałoby się, że to Cesarstwo tym razem zatryumfowało. W istocie był to remis, z lekką tylko przewagą Czarnych. Odrzucił zniszczoną, obitą tarczę i wyszczerbiony na potęgę miecz, po czym zbliżył się do generała Impery, którego wściekle złapał za krtań.
- Czym, do kurwy, jest Plan Słońce, dla którego Cesarz gotów był umrzeć?! - warknął, wielce nieuradowany tym, że nie dopuszczono go do tej wiedzy. Generał nie darzył Salamander zaufaniem. Nilfgaardzcy cesarze zbyt wiele spraw powierzali im, w konsekwencji poszerzając ich horyzonty. Przyboczna gwardia, do tego fanatyczna, to dobra obrona, ale niech tylko znajdzie się w niej ktoś, kto wpływy postanowi wykorzystać w mniej szlachetny sposób. Tarranis Varron wydawał się Alexandrowi nie tyle niebezpiecznym, co jak na razie, podejrzanym pionkiem na tej planszy.
Offline
Rozdział II = Nowy Świt.
*Dwa tygodnie później - Miasto Złotych Wież*
MG = Arcysenator Heukles, Darius Pavetti
Imperialny Senat Nilfgaardzkiego Cesarstwa. Taką pełną nazwę posiadała instytucja, w której dziś wszyscy się zbierali. Senatorów było trzystu, a byli nimi politycy, arystokraci, oraz wysokiego szczebla żołnierze. Same najważniejsze osobistości Nilfgaardu. Takiemu zgromadzeniu przewodził arcysenator, w tym przypadku Heukles. On miał moc decydującą we wszystkich sprawach, które senat uzna. I dziś czekała go ważna decyzja, bowiem tego dnia, stolica zebrała się, aby wybrać nowego cesarza. Od tragicznej śmierci poprzedniego władcy minęło trochę czasu, a Cesarstwo nie mogło pozostać bez monarchy. Wojna Północno-Południowa została tymczasowo zawieszona, być może i do wiosny, lecz tutaj na Południu, nieznana była sytuacja Imperium Kaedwen. Każdy spodziewał się ataku, w momencie jak nowy imperator zasiądzie na tronie. Dlatego Nilfgaardczycy musieli także działać szybko.
Generałowie także byli uczestnikami zgromadzenia, bowiem należeli do części senatu. Agryppa i Ioannes zasiedli razem w jednym rzędzie, lecz nie było przy nich Alexandra. Ten bowiem oddzielił się, będąc w całkiem innej części sali, w towarzystwie Dariusa Pavetti. Był on jego wieloletnim przyjacielem z wojska, a obecnie piastował on funkcję Głównego Namiestnika Nilfgaardu...
-Wiesz, Alexandrze, liczę że szybko wybierzemy nowego władcę. Mam już dość tego bałaganu, który sprzątam w mieście. Po co ja się pchałem na tę pozycję?
Zaśmiał się, będąc mimo wszystko w dobrym humorze.
-Czekam na wielkie przemówienia tego starego piernika arcysenatora. A tak w ogóle słyszałem, że masz niebyle jakiego jeńca we własnym posiadaniu. Podobno sam Imperialny Obrońca Korony, który jest Twoim kuzynem. Cóż za ironia losu. Powiesz mi, co z nim zrobiłeś? Zabiłeś, sprzedałeś w niewolę, a może poważnie potorturowałeś?
Wypytywał ciekawy, bowiem nie często miało się w niewoli jakiegoś Sterne.
Nagle na sali zapadła cisza, a na najwyższym poziomie ogromnego pomieszczenia, stał arcysenator Heukles, widząc wszystkich z góry.
-Rozpoczynam posiedzenie! Dziś omówimy przyszłość Cesarstwa wobec wojny, której widmo ciąży nad nami, oraz wybierzemy nowego władcę, wedle tradycji zapoczątkowanej przez Cesarza Urinbella! Czyli głosując!
Rozbrzmiał potężny głos starca, zaś Darius szturchnął Alexandra.
-Zgłoś się jako kandydat, może Cię wybiorą i będziesz tonął w winie, oraz kobietach.
Zażartował oczywiście. Idea wyborów polegała na zgłoszeniu się kilku chętnych senatorów i oddaniu głosów na jednego z nich po przez trzysetne zgromadzenie.
-Tak w ogóle to kiedy wychodzisz na środek omawiać swój arcysprytny plan pokonania Imperium Kaedwen?
Offline
Dwa tygodnie po masakrze. Alexander już dawno otrząsnął się z emocji i udał się do Miasta Złotych Wież, by spotkać się z senatem. Wieść o wydarzeniach w Marnadalu obiegła oba wrogie sobie państwa szybciej niż mrugnięcie oka. No, może to drobna przesada, ale najtragiczniejsze wydarzenia zawsze obiegają świat najszybciej. Alexander nie miał co prawda informacji na temat sytuacji w Kaedwen, ale nie ma wątpliwości co do tego, że śmierć Ymira wywołała spory zamęt w Imperium. Monarchia dziedziczna pozostawała dobra, dopóki istniał dziedzic. Bez niego konflikt dynastyczny potrafiłby rozbić wielkie państwo od środka. Co prawda pozostawała córa Ymira - Anna, ale w Kaedwen nie dopuszczano kobiet do tronu już od wieków. Było to wbrew ich tradycji, nie byli przyzwyczajeni, gotowi i tym bardziej pewni co do Anny. Bo jakąż była w ogóle osobą? Nie brano jej pod uwagę pod jakimkolwiek względem, no, może poza wartością jako pannę na wydaniu. Generał wątpił, by kaedweńscy bojarowie raczej będą woleć wybrać najwyższego spośród siebie. Pytanie na jakiej drodze doszłoby do takiego wyboru - zbrojnie, czy dyplomatycznie? Wątpił w tę drugą opcję; bo gdyby połączyć dziką wojowniczość Nordlingów z zupełnie naturalną dla każdego szlachcica chciwością, to wyszłoby na to, że cały kraj jest gotów zgłosić pretensje do tronu na podstawie choćby cienkich nici pokrewieństwa z Jednorożcami.
Łatwiej miało Cesarstwo, w którym cesarz mógł zostać obrany natychmiast spośród trzystu kandydatów. A więc nie było co bać się o przerwanie ciągłości, lecz o korupcję. A ta była okrutnie wielka...
Takie myśli zaprzątały głowę Alexandra, obecnie senatora odzianego w czarno-złotą togę, nim przysiadł się do niego jego wieloletni przyjaciel Darius.
- Również na to liczę. Chciałbym wrócić na front, jakoś dziwnie się czuję kiedy pod moim namiotem nie tarabanią żołnierze. Nawet za brudem zdążyłem się stęsknić. Heh, swoją drogą, spodziewałeś się, że kiedykolwiek nam obojgu - arystokrackim zasmarkańcom z Castell Graupian - dane będzie dostąpić takich zaszczytów? - odpowiedział mu z uśmiechem. W przeciwieństwie do przyjaciela nawet nie narzekał na swoje obowiązki. Ba, uwielbiał je i uważał za zaszczytne.
- Jedynie pokonałem i zgodnie z wojennym prawem wziąłem jako jeńca. Obecnie siedzi pod kluczem i strażą moich żołnierzy w pałacowych komnatach. Traktuję go tak, jak powinno się traktować znaczącego jeńca, pokazuję też, że nie trafił do barbarzyńców, jak to się o nas mówi na ,,oświeconej'' północy. Obawiam się tylko, że takiej wygody nie zapewniono generałowi Tullio, ale tego się niedługo dowiem. - Alexander póki co nie miał powodów, by maltretować Erogona, choćby dla czystej satysfakcji. Nie był okrutny, jeśli nie musiał. Normalnie szanował wszystkich po równo, albo po równo wszystkimi gardził.
Wtem rozległ się donośny głos Arcysenatora Heuklesa. Posiedzenie senatu rozpoczęło się, wszyscy więc uciszyli się i zaczęli słuchać. Temat posiedzenia już wcześniej był wszystkim znany, ale oficjalnej części programu zawsze trzeba dopełnić. Nic to nowego. Heuklesowi towarzyszyło dwunastu liktorów. Alexander również wcześniej przybył w ich towarzystwie, dokładnie dziesięciu, ale kazał im się szybko ulotnić, by nie przeszkadzali innym. Gwoli ścisłości, Hexagonicie towarzyszyło dziesięciu liktorów, więcej od niego miał tylko Arcysenator, Hegemon(osiemnastu) i Cesarz(temu towarzyszyło aż dwudziestu czterech liktorów).
- A w życiu, jedyne czego do szczęścia potrzebuję to armii, armii i... no, niech będzie że kobiety. - uśmiechnął się dyskretnie. Teraz bowiem należało zachować powagę.
- To już zależy od Arcysenatora. Przed kilkoma dniami przedłożyłem mu wniosek o moje wystąpienie na posiedzeniu, ale to on tutaj ustala priorytety. Nie wiem czy będę mówił przed czy po głosowaniu. W ogóle, czy słyszę w twoim głosie nutę szyderstwa?
Offline
MG = Arcysenator Heukles, Darius Pavetti, Tarranis Varron
Darius także czuł się dziwnie w takich warunkach, choć w mniejszym stopniu, bowiem z urzędasami męczył się na codzień.
- Szczerze, Alexandrze, prędzej myślałem, że los z nas zadrwi i zginiemy w pierwszej potyczce z Zerrikańczykami. Jednak przetrwaliśmy i bawimy się w polityków.
Odparł mu z uśmiechem. Byli przyjaciółmi z czasów wojska, jako zwykli szeregowi o dobrym pochodzeniu, a przez niejeden bój szli razem. Jednak teraz ich drogi życiowe powiodły ich na całkiem inne tory. Tylko teraz, ten senat ich łączył.
- Pewnie uznali Erogona za martwego. Tak na prawdę to możesz zrobić z nim wszystko, choć pewnie bogate z niego źródło informacji. Przepytaj go w starym, nilfgaardzkim stylu wywiadu...
Uderzył pięściami o siebie. Pavetti miał dużą sztyczność z Wywiadem Szpiegowskim i znał ich bezlitosne metody działania. Gorsza była tylko Impera...
-Ale zaraz zaraz... Generał Tullio? Przecież podobno zginął z całym oddziałem Alba pod Serenos... Masz jakieś informacje o tym, że żyje? I jak to się dowiesz, przyjacielu? Erogon coś może wiedzieć?
Pytał i pytał, bowiem Darius także dawniej służył pod rozkazami Falksa, tak jak Alexander. Generał Tullio był dla niego jak prawdziwy surowy ojciec. Jednak lepszy ojciec od prawdziwego.
Heukles zaczął ględzić i ględzić, o starych zasadach, zaś pogaduszki u tej dwójki trwały w najlepsze, jakby nic ich to nie obchodziło. Jednak jeszcze mieli się zainteresować...
-Szyderstwo? Skądże. Zawsze wpadasz na genialne pomysły. Pamiętasz jak oficera do siodła przykleiłeś i dwa dni na koniu się poruszał niczym Haklandczyk? A może to byłem ja...? Hmm...
Zażartował, po czym starzec wykrzyczał o cisze. Albo to oni byli za głośni, albo nadeszła chwila przedstawienia kandydatów, którzy zgłosili się jeszcze przed posiedzeniem...
-...NIE ZDZIWIŁO MNIE, ŻE W OBLICZU WOJNY, PORAZ PIERWSZY ZGŁOSIŁO SIĘ TYLKO DWÓCH CHĘTNYCH NA PIASTOWANIE CESARSKIEGO TRONU, DLATEGO WYBRANY ZOSTANIE TEN, KTO MA POPARCIE WIĘKSZEJ POŁOWY OTO TU ZEBRANYCH! PIERWSZYM KANDYDATEM JEST TARRANIS VARRON, DOWÓDCA IMPERY, ORAZ CESARSKI OBROŃCA KORONY! DRUGIM ZAŚ... ALEXANDER SIDEREAL, GENERAŁ ARMII AURUM!
Po tych słowach Arcysenatora, w całej sali zaczęto szeptać, a sam Pavetti zrobił wielkie oczy, po czym szturchnął przyjaciela.
-Ty dupku, czemu nic nie powiedziałeś?
Spytał z uśmiechem, po czym Heukles zaczął kontynuować.
-KANDYDACI PROSZENI SĄ OPUŚCIĆ SALĘ NA CZAS ODDANIA GŁOSÓW! PO PRZELICZENIU GŁOSÓW, ZOSTANIECIE WEZWANI DO ŚRODKA!
Kilku gwardzistów podeszło do Alexandra, aby doprowadzić go do wyjścia i zamknąć za nim wrota. Na pewno mine zaskoczenia miał bezcenną. A gdy już się otrząsnął, mógł zrozumieć, że jest na holu, razem z Tarranisem...
-Przyznam, Siderealu, że nie spodziewałem się Twojej kandydatury. Ale jak to sam Heukles ujął, w obliczu wojny, tylko najodważniejsi są w stanie zostać władcą...
Offline
- Prędzej uznaliby go za zaginionego. Z Kaedweńczyków tylko jego zabraliśmy z tej całej rzezi, nie mają o nim informacji. Co więcej, Erogon nie jest niczego świadomy. Od dwóch tygodni trzymam go w kompletnej izolacji, nie wie zatem, że Ymir nie żyje i Kaedwen powoli pogrąża się w kryzysie dynastycznym. Uważam to za bardzo wygodne. Co zaś tyczy się poczciwego Falksa; Ymir chciał go wymienić za Toussaint, podpisanie niekorzystnego rozejmu i wysoką kontrybucję. Rzecz jasna zapytany o stan generała, odrzekł wymijająco, że przekonamy się o tym sami jeśli przystaniemy na warunki. Erogon przebywał w najbliższym otoczeniu imperatora, wie więcej niż myślimy. O rzeczywistym stanie Falksa wie na pewno i lepiej by było dla Erogona, by z naszym ,,ojczulkiem'' było wszystko w porządku. - ostatnie słowa zabrzmiały złowróżbnie, ale równie dobrze mogła to być słowna zagrywka i nic ponadto. Ale... Sterne był tutaj jeńcem, pomimo dobrych warunków w jakich bytował, nie był pewny swoich losów, a te zależały w pełni od tego, który go pojmał: Alexandra.
Na wspomnienie tamtego oficera ledwo powstrzymał się od parsknięcia. Doprawdy, Dariusa i Alexandra nie należało sadzać obok siebie w tak ważnych miejscach. Obaj nie potrafią zachować powagi, pomimo najszczerszych chęci. Co za dysrespekt!
No ale dobrze, Arcysenator przemówił najgłośniej jak tylko potrafił, a więc przechodził do najważniejszych części po przypomnieniu wszystkim aż za dobrze znanych zasad panujących wewnątrz tej instytucji.
- Instytucja-prostytucja... senat to oficjalnie instytucja, a i do burdelu mu niedaleko... - szepnął do Dariusa. Jak widać korupcja panująca wewnątrz Senatu stawała się nawet obiektem drwin. I znowu też nie potrafili zachować powagi. Jak dzieci, jak dzieci.
Dosłownie chwilę później twarz Alexandra wręcz skamieniała. On cesarzem? Nie przypominał sobie, żeby w wniosku przedłożonym Arcysenatorowi była mowa o kandydaturze. Sam Darius też nie przejawiał motywów, by składać kandydaturę Alexandra, nawet teraz dopytywał czemu on nic nie wiedział. Alexander usłuchał posłusznie polecenia Heuklesa i wyszedł z sali ze zmarszczonymi brwiami, odprowadzony spojrzeniem masy senatorów. Za wielkimi drzwiami spotkał Tarranisa, z którym nie miał większej styczności od śmierci Ternikulusa.
Generał Aurum chwilę milczał, jakby zignorował wypowiedź i przypatrzył się chwilę sufitowi, jakby szukając na nim jakiegoś olśnienia. Nie, Alexander w ten sposób myślał, jeśli nie miał na czym usiąść. Zazwyczaj, jeśli mógł, wychodził na zewnątrz i patrzył w niebo. Za biurkiem zaś łączył dłonie w piramidkę i dumał.
- Podobnież i ja się jej nie spodziewałem. Niemniej życzę szczerego powodzenia. Ale skoro już tu tak stoimy, a to trochę potrwa, to może odpowiesz mi na pytanie, które ostatnio ci zadałem? Czuję się w na tyle dużej kompetencji, by wiedzieć o owym Planie. - odpowiedział wreszcie, nie mając w sobie już żadnego humoru, który dzielił z Dariusem.
Offline
MG = Arcysenator Heukles, Tarranis Varron
Cisza na holu wydawała się zabijająca. Byli tam tylko oni, nawet bez żadnej straży. Prywatność jak najbardziej im sprzyjała. Więc mieli chwilę na rozmowę...
-Na przełęczy mniej uprzemnie mnie pytałeś...- Odparł, ocierając krtań, którą mu ścisnął tamtego dnia, lecz postanowił kontynuować. -...ale jako jedyny mnie wciąż o to pytasz, więc nagrodzę Twą ciekawość, uchylając rąbka tajemnicy. W przeddzień rokowań, Cesarz zaprosił mnie do swej komnaty, aby porozmawiać ze mną o ewentualnościach przebiegu pertraktacji. Ternikulus doszedł do wniosku, bez mej ingerencji, że nie jest w stanie prowadzić wojny z Ymirem. A raczej sam siebie nie uważał za odpowiedniego przywódcę, który poprowadziłby Cesarstwo ku zwycięstwu. Stwierdził też, że w Imperatora należy uderzyć wtedy, gdy najbardziej będzie odsłonięty, aby w razie czego... przyszłe pokolenia miały łatwiejszego wroga. Obiecałem Najświętszemu, że jeśli rokowania zakończą się totalną klęską, Impera uderzy na czas. Zaś ja, potem, gdy miał nadejść czas... Zastąpie go w pełnej władzy. Jestem patriotą, Alexandrze. Chcę chronić ojczyznę i pokonać najeźdzce, odzyskując to, co nam odebrał...
Odpowiedział mu dosyć treściwie, choć możliwe, że nie była to cała prawda o Planie Słońce. Jednak i tak powiedział dużo.
Pozostałą reszte czasu przemilczeli, aż w końcu zjawili się gwardziści, którzy wpuścili ich do sali, na sam środek okrągłej powierzchni senatu. Tam czekał na nich już Arcysenator...
-Witajcie, drodzy kandydaci. Podliczyliśmy głosy. Ogłaszam Wam, że na 297 głosów, odliczajc Was i oczywiście mnie, 149 senatorów opowiedziało się za Tobą, Alexandrze, a 148 senatorów za Tobą, Tarranisie. Poraz pierwszy w historii naszych zebrań, wynik głosowania był tak bardzo wyrównany! Jednak dzięki nieparzystości głosujących, jeden jedyny głos był tu decydujący. Przewagą wygrałeś, Sinderealu! Lecz teraz pytanie brzmi... Czy wciąż jesteś tego pewien? Poprowadzisz nas na wojnę? Czy też może zrzekniesz się tronu, na rzecz drugiego kandydata? Zastanów się, to zmieni wszystko...
Pytanie jakie Heukles zadał Alexandrowi było prawdopodobnie zaczątkiem największej decyzji jakiej miał podjąć w życiu. Pomimo, że Generał swej kandydatury nie zgłaszał, korona była na wyciągnięcie ręki. Lecz wyrównane głosy świadczyły, że połowa Cesarstwa była za nim, jak i przeciw...
UWAGA! WYBÓR!
1. Alexander zgadza się na objęcie tronu ("Droga Cesarza")
2. Alexander zrzeka się władzy na rzecz Tarranisa ("Droga Generała")
Offline
Alexander skłonił lekko głowę w przepraszalnym geście. Źle, że wtedy chwycił dowódcę Impery za gardło, ale przynajmniej tłumaczyć mógł to adrenaliną i nagłym impulsem. Rzecz jasna generał tłumaczył się przed samym sobą, przed nikim innym nie musiał. Mimo to przeprosił, tyle chociaż mógł.
Następnie wsłuchał się w wyjaśnienia Tarranisa. Przed Aleksandrem mroki niewiedzy zaczęły się rozstępować i rozumiał już dlaczego nie powiedziano o tym planie nawet Hexagonitom. Ternikulus w takich zamiarach mógł zaufać jedynie swojej fanatycznej Imperze i trwającemu przy nim Tarranisowi.
Alexander westchnął i zamilkł, nie uraczył rozmówcy jakąkolwiek odpowiedzią zanim rozległo się wołanie Arcysenatora. Czas poświęcony oczekiwaniu poświęcił analizie.
Głosowanie przebiegło bardzo sprawnie, zresztą przeliczenie głosów niespełna trzystu osób nie mogło przecież trwać wieki, nie jest to wszak duża liczba. Weszli na podest, stając przed całym Senatem, niczym aktorzy przed widownią w amfiteatrze. Alexander splótł ręce z tyłu i z uniesioną ku sufitowi głową oczekiwał w napięciu odczytania wyników. Gdy zaś te zostały ujawnione, Sidereal zamknął oczy i mruknął pod nosem coś, co nie dotarło do niczyich uszu. Otrzymał wybór, a stojący obok Tarranis Varron prawdopodobnie nigdy nie przeżywał bardziej stresującej chwili. Od zwykłego tak lub nie zależało czy gwardzista zostanie obwołany nowym cesarzem...
Alexander postąpił do przodu kilka kroków, gotów wygłosić mowę, ale nim do niej doszło, to raz jeszcze to przemyślał, czym prawdopodobnie wywołał większe napięcie. A na pewno u Dariusa, oj tak.
- Światli Senatorowie! - zaczął, wznosząc obie ręce, jak gdyby chciał nimi objąć całą salę - Dziękuję za tak wielkie wyróżnienie i zaufanie, nigdy bym nie przypuszczał, że spotka mnie taki zaszczyt. Ku uldze moich wrogów i dezaprobacie przyjaciół, muszę ów zaszczyt odrzucić i złożyć go w ręce generała Tarranisa Varrona! - tutaj zamilkł na moment, dając zareagować tłumowi na tę wieść, ale zaraz przemówił znowu, uprzednio kłaniając się Taranisowi jako nowemu władcy.
- Jestem żołnierzem, nie dla mnie władanie państwem, dla mnie władanie polem bitwy! Dlatego proszę was Światli o kolejne zaufanie. Wielki Senat Cesarstwa Nilfgaardu, wobec agresji najpotężniejszego z dotychczasowych wrogów, musi powołać na urząd pierwszego Hegemona, Najwyższego Zwierzchnika Sił Zbrojnych! Walczyłem dla Cesarstwa z Haakami, Zerrikańczykami, Zangwebarami i Ofirczykami, wyście mnie wynieśli do rangi jednego z sześciu najwyższych. Nie zawiodłem naszej ojczyzny wtedy, tak samo nie zawiodę teraz, w chwili największej próby! Odzyskam ziemie utracone, a potem Wielkie Słońce zabłyśnie nad Ard Carraigh!!! - zakrzyknął żywiołowo, gwałtownie przy tym gestykulując. Jeżeli charyzma Alexandra porywała żołnierzy, to liczył, że porwie i senatorów.
Tylko dlaczego Alexander odrzucił koronę? Odpowiedź na to pytanie jest prosta - władzę ma ten, kto włada wojskiem, a cesarski urząd był faktycznie wartościowy jedynie za czasów absolutyzmu. Dzisiaj stanowi on kapustę, którą można przehandlować na targu.
Offline
MG = Arcysenator Heukles, Tarranis Varron, Darius Pavetti
W senacie zapadła głucha cisza, jeszcze gorsza, niż ta z holu. Bowiem każdy oczekiwał od Alexandra odpowiedzi, która zadecydowałaby o losie Cesarstwa. Sam Tarranis obserwował rywala z niezmiennym wyrazem twarzy, jak zwykle nie pokazując niczego po sobie.
Lecz gdy padła odpowiedź Sidereala,na sali wybuchły krzyki nieporozumienia. Jeden drugiej wyśmiewał, bądź groził. W tym całym zamieszaniu, był gdzieś Darius Pavetti, który patrzył na to z niedowierzaniem.
-Ty idioto...
Mruknął pod nosem, jakby w transie.
Zaś reszta krzyczała, aż Arcysenator wydarł się z prośbą o ciszę. Możnaby sądzić, że głow senatu jest ten o najmocniejszym głosie...
-Takie też jest Twoje życzenie, które uszanujemy. A Ty, Tarranisie Varron, przyjmujesz na swe barki odpowiedzialność związaną z losami swej ojczyzny i zdzierasz z siebie swą przeszłość, oraz imię, dla Cesarstwa Nilfgaardu?
Spytał Heukles, zaś dowódca Impery spojrzał na Alexandra, po czym na główno prowadzącego. W takiej sytuacji, odpowiedź mogła być już tylko jedna.
-Dla ojczyzny zrobię wszystko.
Heukles uśmiechnął się. Alexander rozpoczął dalszą część przemówienia, dotyczącą powołania hegemona. Choć to też wzbudziło poruszenie zebranych (zwłaszcza Agryppa i Ioannesa), to Arcysenator zachował się tak, jakby do tego mieli przejść za chwilę. Mianowicie chwycił koronę, która miała postać złotych gałązek winorośli, po czym zszedł na dół do równego poziomu co obaj uczestnicy tego programu.
-Które imię nosić będziesz z dumą, piętnasty Cesarzu od czasów Ojca Senatu?
-Pelok.
-Ah. Siła. Obyś oczyścił to imię z grzechów Twego poprzednika, który też je nosił. Nie popełniaj jego błędu. Okaż siłę w tych trudnych czasach, Peloku IV.
Po tych słowach, kiwną głową, a Tarranis klęknął. Heukles nałożył mu koronę na głowę, a gdy powstał, senatorzy zaczeli klaskać. Nawet oponenci byli do tego zmuszeni, chcąc zachować się taktownie w tej sytuacji.
Gdy ta sprawa została zakończona, Starzec zwrócił się w stronę Sidereala. Teraz nie dzieliła ich zbyt duża odległość.
-Senat jeszcze ani razu nie powołał hegemona. Cała militaryzacja przypadała pięciu generałom. Zaś prosisz o zatarcie tych zasad i powierzenie wszystkich wojsk w Twoje ręce...
Zamyślił się. Może to była jedynie kwestia tego jak odnotować w papierach coś, czego nigdy wcześniej nie robiono. Zdaniem Heuklesa, to co w prawie się znajdowało, a nigdy w praktyce się nie stosowało, nie było najwidoczniej potrzebne.
-Arcysenatorze Heuklesie, pragnę poprzeć ten pomysł. Większa połowa zebranych tutaj była gotowa oddać całe Cesarstwo w ręce Generała Sidereala. Świadczy to o tym, że lud ufa jemu, jak i jego zdolnościom bojowym. Za wcześnie mi decydować, lecz gdybyśmy mieli podjąć głosowanie, byłbym za.
Wypowiedział się nowy Cesarz. Były to niespodziewane i ciepłe słowa, choć może i podstępne, bowiem tym zdobywał przychylność części opozycji. A ich ojczyzna nie mogła być tak podzielona.
Główny Senator przeczesał siwe włosy.
-Racja... Jako przedstawiciel Senatu, udziele zgody. Jednakże najpierw przegrany kandydat musi złożyć przysięge wierności nowemu władcy. A potem trzeba zrobić nowe zgromadzenie, ponieważ to za dużo ustalania na jeden raz...
Odparł na spokojnie, z lekkim dystansem do tego pomysłu. Teraz zaś ostatnim elementem dzisiejszego posiedzenia było złożenie obietnicy przez Sidereala...
Offline
Alexander wywołał poruszenie, jakiego dotąd sam nie uświadczył w tym budynku w ciągu swojej senatorskiej kariery. Z pewnością nigdy nie zdarzyło się, by nowo wybrany cesarz odrzucał zaszczyt. Blondyn wypatrzył spośród senatorów swojego przyjaciel, na którego twarzy malował się szok i niemożność zrozumienia tego, co właśnie się stało. Gdy tak Arcysenator uciszał zgromadzonych, Alexander pomyślał jeszcze, że utarł nosa temu, kto zgłosił jego kandydaturę. Generał powinien być w rzeczywistości wdzięczny temu komuś, ale honor wziął górę - nie składał kandydatury, poza tym nie miał zamiaru być pionkiem w czyjejś grze. Jeśli więc Alexander miałby być kiedyś raz jeszcze wyniesiony na tron, to jedynie za wolą ludu, wojska i wolnego od korupcji senatu.
Rzecz oczywista, Tarranis przyjął złoty wianek koronacyjny oraz imię, nie było innej możliwości. Gdy to się stało, Alexander zakrzyknął uroczyście wznosząc pięść w górę.
- Gloir aen Ker'zaer!
Potem raz jeszcze skłonił się nowemu cesarzowi, słysząc słowa poparcia. Doprawdy, słowo cesarza wiele znaczyło w tej kwestii, a i on potem oficjalnie i uroczyście mianował generała na hegemona. Senat pełnił tutaj czysto urzędową funkcję, zatwierdzał albo odrzucał. W każdym razie przez tą biurokrację aż przewrócił dyskretnie oczami, ponieważ Arcysenator stwierdził, że to wszystko to za dużo jak na jedno posiedzenie. Oh, starcze.
Podszedł bliżej Peloka IV i bez zastanowienia klęknął przy nim na jedno kolano, dodatkowo przykładając zaciśniętą pięść do piersi. Do pełnego ceremoniału brakowało jedynie ostrza i przelania na znak własnej krwi.
- Ślubuję wierność Cesarzowi, Ojczyźnie, Senatowi oraz Ludowi Nilfgaardzkiemu! Przyrzekam bronić wszelkich wartości, godności, przyrzekam bronić Ojczyzny i skierować miecz przeciwko jej wrogom! Gdybym złamał owe śluby, niechaj pokara mnie za to Wielkie Słońce, niechaj mię spali i nie pozostawi choćby garści prochu, Lud zaś ma mnie zapomnieć na wieki, osadzić me imię na czarnych kartach! Sic me Lumina Solis adiuvet!
Offline
Rozdział III: Wierność.
*Miasto Złotych Wież - przełom jesieni/zimy, 1508r.*
MG = Darius Pavetti, Emil Sterne
Od pierwszej narady w Senacie, minął jakiś tydzień, w tym parę innych posiedzeń, w którym senatorowie domykali ostatnie sprawy dotyczące nowego cesarza i pierwszego w historii hegemona. Generalskie stanowiska (a raczej dwa ostatnie) zostały zlikwidowane, a przynajmniej umniejszone w randze. Dziś zaś nadszedł dzień składania żołnierskich przysięg żołnierskich wobec Najwyższego Zwierzchnika Wojsk. Alexander Sidereal, bo o nim mowa, przygotowywał się w swej komnacie, przed uroczystością. Spokój przerwało pukanie i otwierające się drzwi...
-Witaj, Panie Hegemonie!
Powitał go serdecznie Główny Namiestnik, jego najlepszy przyjaciel. Jednak ku zaskoczeniu, tuż za nim wszedł do środka blondyn, trzymający w dłoni księge i pióro.
-Bądź pozdrowiony, Alexandrze Siderealu.
Przywitał go nieznajomy, po czym Pavetti popatrzył na obu.
-To jest Emil Sterne. Prawdopodobnie Twój daleki krewny, zarazem najlepszy kronikarz naszych czasów!
Przedstawił go z uśmiechem.
-Ta rekomendacja jest wielce zawyżona, choć przyznam, że zakres moich działań jest ogólnonarodowy. Proszę się jednak nie obawiać mojego pochodzenia, a wiem, że czasy ciężkie. Pomimo, że podpisuję się swym nazwiskiem, to wyrzekłem się swych tytułów i praw. Dzięki temu nie tkwię w wilgotnym zamku.
Parskął krótkim śmiechem, zaś Darius zaraz po nim. W końcu Namiestnik zdał sobie sprawę, że Alexander mógł nie wiedzieć co się dzieje...
-Ah tak. Wyjaśniam. Ze względu na wydarzenia w ostatnim czasie, Emil zbiera ogólne informacje. Więc...
-Bardzo interesuje mnie osoba, jaką jest pierwszy w historii hegemon i za Twoim pozwoleniem, Panie, chciałbym zadać kilka pytań.
Dokończył Emil. Wyglądał na badacza, człowieka który siedzi w papierach ze swym piórem, a to całkowicie skreślało go jako potencjalne zagrożenie. Nawet Darius wyglądał jakby mu ufał.
-Ten kronikarz sporo się nabiegał u senatów, aby dostać na to pozwolenie.
Zaśmiał się, jak to on. Ale nie było w tym nic dziwnego, ponieważ każdy kto teraz przekraczał granice Cesarstwa był dokładnie sprawdzany, zaś w Stolicy Słońca taka osoba musiała być najpierw dokładnie przesłuchana, czy nie jest przypadkiem kaedweńskim szpiegiem...
Alexander w ostatnim czasie stał się sensacją na skale całego Cesarstwa Nilfgaardu. Reforma wojskowa jednych zastanawiała, a drugich po prostu niepokoiła. Lecz każdy już rozumiał, jak poważna jest ta wojna...
Offline
- Nie, bez przesady, nie założę tego hełmu, idę na uroczystość, nie na pole bitwy. - skrzywił się, trzymając w rękach fikuśny trochę hełm. Stojący na przeciwko mężczyzna, którego strój ewidentnie wskazywał na zawód... kogoś kto zna się na szykownej garderobie, narrator zapomniał słowa, zadumał się i westchnął. Jego pomocnik poprawiał te części ubioru, które Alexander już założył, albo czyścił i polerował metalowe części. Scena bardzo niewygodna pierwszemu Hegemonowi, gdyż musiał stać na baczność z rękoma rozłożonymi w obie strony. Blondyn pozostawał jednak cierpliwy, lecz najchętniej to poszedłby na to wielkie wydarzenie choćby w swojej starej obitej zbroi, takim to zatwardziałym wojskowym był. Spartańskie warunki życia przyzwyczaiły go do skromności życia.
Wtem rozległo się pukanie, a Alexander obrócił głowę w zaciekawieniu kto tak włazi bez zapowiedzi. Stety lub niestety był to Darius w towarzystwie jakiegoś człowieka. Że też musieli go zastać w takiej dziwnej pozie. Gdyby Alex był wstydliwcem, spaliłby się ze wstydu natychmiast, lecz zamiast tego przewrócił oczami zażenowany. Machnięciem dłoni dał znać, by garderobowi wyszli i odwrócił się do gości.
- Witam, witam, czemu zawdzięczam wizytę? - zapytał uprzejmie, wpatrując się to na Dariusa, to na Emila. Gdy druh przedstawił nieznajomego, na twarzy Alexandra przez pół sekundy dało się zauważyć charakterystyczne dla niego zmrużenie brwi, lecz o dość niejednoznacznej intencji. Kolejny Sterne tutaj? Czy Emil wiedział o niewoli Erogona, albo czy Darius go o takim fakcie poinformował? Należało liczyć na to, że nie, ale Alex nie powstrzymał się od wymownego spojrzenia w kierunku Głównego Namiestnika. Dużo Sterne pojawiło się w życiu Sidereala i kto wie czy nie będzie ich więcej.
- Słyszałem o Panu, słyszał każdy, kto choć trochę interesuje się starymi dziejami i bieżącymi wydarzeniami. Pańskie kroniki stanowią świetną bazę naukową dla żaków z Akademii Cesarskiej. - uśmiechnął się do Emila i podał mu rękę na powitanie. Alexander nie pozwalał traktować się jak monarchę, pomimo że otaczał go porównywalny splendor. To zapewne kwestia jego skromności i obawy przed tym, że może zostać uznany za rywala Peloka IV, a tego nie chciał.
Hegemon chciał też sprawić dobre wrażenie na osobie, której dzieła będą służyły następnym pokoleniom w poznaniu zasług i osobowości swoich przodków.
- Naturalnie, mamy czas. Zatem słucham. - zaprosił gestem ręki obu mężczyzn do stolika, przed którym też usiadł. Alexander właśnie trafił na swojego pierwszego biografa, niesamowite!
Offline
MG = Darius Pavetti, Emil Sterne
Emil uścisnął dłoń Hegemona, który zachowywał się bardzo życzliwie. Może dlatego, że nie był jednym z władców popadających w samouwielbienie. Jednak sam Kronikarz nie miał jeszcze szczytności z wojskowym o tak wysokiej pozycji.
-Dziękuję bardzo. Ważne jest, abyśmy znali historię, bowiem to ona jest fundamentem pod naszą teraźniejszość. Zresztą nie muszę tego mówić hegemonowi. Przecież dawne wojny są nauczką, a także możliwością udoskonalania tych nowych.
Odpowiedział na swój sposób, siadając do stolika i otwierając książkę na pustej kartce. I Darius raczył się dołączyć oczywiście.
-A więc tak... Zacznijmy może od czegoś prostego, choć istotnego. Wielu ludzi chciałoby wiedzieć coś o pochodzeniu Alexandra Sidereala, o tym jak dorastał i co zrobił, by stać się tym, kim jest obecnie. A może i będzie kimś jeszcze? Wielkie rzeczy mają małe początki. Jakie były u pierwszego hegemona?
Zapytał, zawieszając mokre od atramentu pióro nad kartką, gotową zawrzeć fragment historii. Pavetti zaś przeczesał zarost, chcą się wtrącić.
-To oczywiste. Urodził się jako wieśniak. Pamiętam jak go poznałem, tarzał się w świńskim gównie i ledwo umiał mówić. Te dzieci tak szybko dorastają...
Przetarł oczy, zaś Emil parsknął śmiechem.
-Dariusie, chyba nie jesteś osobą, która żyje na poważnie.
-Gdybym miał być poważny to zostałbym gburowatym hegemonem.
Odparł z poważnym wyrazem twarzy. Oczywiście było to nawiązanie do bohatera dzisiejszego dnia. Sam Pavetti wydawał się być dzieckiem, któremu powiedzieli, że ma pilnować kraju. Sprawdzał się w tym dobrze, póki była zabawa. Co Ternikulus sobie myślał rekrutując go?
-Ah i dopytam, Alexandrze... Opowiesz też coś o swych genach. Jak dobrze wiemy, wywodzisz się z mej rodziny, lecz niewiele wiadomo o Siderealach, którzy podobno mieli udziały w Kompanii Handlowej.
Namiestnik założył ręce na piersi i westchnął.
-...wychowały go wilki...
-Dariusie...
Offline
- Nie inaczej. Wojna, jakkolwiek zła by nie była, stanowi główne źródło napędowe technologii. W przypadku szczególnie długich konfliktów państwa wręcz prześcigają się w zbrojeniach, wymyślając coraz to nowsze bronie zagłady, które potem przydają się nawet poza polem bitwy. Potrzeba matką wynalazków. - odpowiedział Kaedweńczykowi. Jak widać Alexander znalazł nić porozumienia z osobą, której pochodzenie i nazwisko budziły w Cesarstwie bardzo wrogie odczucia. Ujawniała się też kolejna cecha naczelnego wodza - sympatia wobec osób wartościowych, służących ogólnemu dobru. To był jeden z kawałków dobrej strony maski Alexandra. Druga strona przedstawiała... demona wojny, o którym będzie jeszcze głośno. To z pewnością.
- Cóż, od czego by tu zacząć... - westchnął i nagle wciął się Darius. Czy narrator wspominał, że tych dwóch nie może siedzieć obok siebie, kiedy należy zachować powagę? Ano wspominał. Lecz Alexander miał za swoje, sam zaprosił Dariusa do posłuchania wywiadu. Miał szczęście, że Alexander tylko wobec niego jest tak ogromnie pobłażliwy, co tylko potwierdzało siłę przyjacielskiej więzi łączącą tych dwoje.
- Zacznę od rodowodu Siderealów. To prawda, że łączy nas pokrewieństwo, ale pozwolę sobie stwierdzić iż jest ono tak dalekie, że dzisiaj tylko symboliczne. Ile wiadomo mi z rodzinnych kronik genaologicznych, a są one obszerne, to Sterne i Siderealowie skrzyżowali się tylko raz i to za czasów Edwarda Sterne. Nigdy więcej do podobnych mariaży nie doszło. To już pan wie, ale jest coś jeszcze. Gen Gwiazdy nieźle się u nas przyjął, do dzisiaj Siderealowie pozostają w całości rodem o wyraźnie jasnej karnacji, włosach i oczach, gdzie większość Nilfgaardczyków wygląda zupełnie odwrotnie do Siderealów. To taka mała i raczej niewiele znacząca ciekawostka. - mówił, przerywając tylko teraz, by Emil mógł sobie wszystko uporządkować w głowie, być może także zapisać.
- Siderealowie są niewielkim, ale dzisiaj bardzo znaczącym rodem, to trzeba przyznać. Przed dwoma wiekami byliśmy udziałowcami w Cesarskiej Kompanii Handlowej, dzisiaj już zresztą nieistniejącej, do tego znacznymi. Mimo szerokich wpływów w handlu, a większe mieli tylko Leuvaardenowie i Houvenaghelowie, nie byliśmy rodem arystokratycznym, nijak powiązanymi z dworem cesarskim i wojskiem. Sytuacja zmieniła się, gdy kompanię rozwiązano, a jej interesy zostały przejęte przez państwo, wówczas trzeba było zająć się innymi dziedzinami. Mój przodek Valter Sidereal, ówczesna głowa rodu, skierował swoje spojrzenie na wojsko. Wykorzystując swoje umiejętności nabyte podczas pracy w handlu, szybko załapał się do kwatermistrzostwa w jednej z dywizji, nie pamiętam już jakiej. A potem... potem nastąpił efekt domina. Valter Sidereal dostał się do Generalnego Zarządu Kwatermistrzostwa, posłał dzieci do Cesarskiej Akademii Sztuk Wojennych, a potem one przejęły pałeczkę po ojcu, tak jak on wstępując do wojska. Zdarzały się jednostki wybitne oraz te, o których niewiele można powiedzieć, ale koniec końców dobrze się stało, że Kompania upadła. - zaśmiał się krótko z zamkniętymi ustami. - Jeżeli to Panu pomoże, udzielę dostępu do rodzinnych archiwów, bowiem za dużo jest do opowiadania tak naprawdę. Dwieście lat rozwoju rodu to szmat czasu. - dodał, czym zapewne zachęcił mężczyznę do dłuższego pozostania w Nilfgaardzie niż tylko na chwilę po wywiad z Hegemonem.
- Odpowiadając na drugie, a raczej pierwsze pytanie... nie było łatwo. Urodziłem się i wychowałem tutaj, w stolicy, wykształcenie odbierałem od prywatnych nauczycieli, a potem na akademii. Fakt, że wywodziłem się ze szlachetnego rodu wcale niczego nie ułatwiał. Nie domagałem się lepszego traktowania, ani wyższego stopnia z racji ukończenia CASW, bo absolwenci zazwyczaj z marszu otrzymywali stopień porucznika. Darius wstąpił do wojska razem ze mną, obaj jako szarzy szeregowcy, obaj w I Grupie Armii ,,Alba'' generała Falksa Augusta Tullio. Z tą różnicą, że ja w piechocie, a Darius w kawalerii. Więc wtedy akurat miał nade mną przewagę. - zaśmiał się, przypominając sobie stare czasy.
Offline
MG = Darius Pavetti, Emil Sterne
Emil na bieżąco zapisywał najważniejsze wyłapane informacje z życiorysu Alexandra. Dla samego Kronikarza było to ważne, bowiem pewien był, że ta osoba przejdzie do historii i nikt dokładniej, niż on sam, nie spisze tego dzieła świata...
-To widać. Wystarczy spojrzeć na Dariusa, którego urodę dopieściło samo słońce. My, Sterne, czy Siderealowie, jesteśmy i byliśmy niczym gwiazdy...
Pavetti prychnął.
-Ja przynajmniej jestem przystojny, poeto!
Emil zaśmiał się, nie przerywając pisania, lecz postanowił podrzucić jeszcze jedną ciekawostkę.
-Naszym wspólnym przodkiem jest Adrien Sterne, legendarny obrońca Wielkiego Imperatora. Czy widzisz w nim autorytet kiedy rozmyślasz o działaniach wojennych? Dwukrotnie podbił Aedirn, chociaż drugi raz zakończył jego żywot. Lecz w tajemniczy sposób, ale nad tym głowi się dużo więcej historyków, poza mną.
Przypomniał słynną historię zniszczenia Vengerbergu i śmierci legendarnego Sterne w walce z Arhyrem Gedoviusem, zbrodniarzem wojennym i terrorystą, odpowiedzialnym także za śmierć Wielkiego Imperatora Gariona. Ta sprawa była wciąż żywa w pamięci ludzi, nawet po dwóch wiekach.
Kronikarz wysłuchiwał z uwagą tego co mówił o Valterze, przodku Hegemona, który zapoczątkował wojskową tradycję w rodzinie Siderealów. Przeważnie w rodowych historiach znajdował się ten ktoś, który był protoplastą danych zwyczajów, czy dziedzin specjalistycznych. Ich potomkowie lepiej znali się na rzeczy, niż początkujący.
-Z dużą przyjemnością skorzystam, będzie mi łatwiej to spisać, a i czasu nie zabraknie, bowiem słyszałem, że na kampanie wojenną wyruszasz. Pewnie dla Ciebie to nic wielkiego, masz w tym doświadczenie. To prawda, że brałeś udział w potyczkach z Zerrikańczykami, czy Ofirczykami? Któraś była dla Ciebie największym wyzwaniem?
Zapytał z ciekawości. Cesarstwo Nilfgaardu przez dwa wieki musiało się użerać z jeszcze dalszym południem, a i tak nie mogło to się równać z obecnym wrogiem. Jednak to też było coś o czym nauczać będą młodych studentów.
Na wspominke o służbie w wojsku, aż Darius musiał zareagować...
-To były czasy! Alexander wygrywał wszystkie pijackie zakłady! Libacja do rana? Sidereal o szóstej rano nie miał już towarzyszy do szramek!- Zaśmiał się, ale gdy usłyszał o Tullio, lekko spoważniał. -Ale fakt, byliśmy pod rozkazami Falksa. Najlepszego generała pod słońcem. Niestety przeklęci Kaedweńcy nam go odebrali. Psia krew...
Emil popatrzył po Pavettim, po czym poklepał go po ramieniu.
-Heroiczne poświęcenia, świat zapamiętuje najdłużej.- Pocieszył go i znów zerknął na Alexandra. -Dobra, a teraz powiedz mi to, co intryguje wszystkich. Czy w życiu Hegemota, była kobieta? Jak wiadomo, nie jesteś żonaty, ani potomków nie masz. Czy wojsko zmusza do wyrzeczeń?
Darius chrząknął.
-Wiesz... Od tego są wieśniaczki...
Offline
Alexander skrzyżował ręce na piersi, zastanawiając się chwilę nad pytaniem dotyczącym Adriena Sterne. Lecz nie dał swojemu biografowi czekać zbyt długo, więcej myślał jak zbudować zdanie niż nad tym, co mógłby powiedzieć o swym przodku.
- Znane mi są jego dokonania, wiele uczono mnie o ludziach takich jak on, ale spośród nich wszystkich w czymś się wyróżniał. Dla mnie ten człowiek stanowi najczystsze uosobienie wierności swemu władcy, miłości do ojczyzny i chęci jej ochrony wraz z całym ludem. Jestem dumny z bycia potomkiem osoby takiego formatu, bez wątpienia mogę zaliczyć w poczet jednej najznamienitszych postaci w dziejach. Przydałby się ktoś taki także dziś. - mogło to brzmieć jak wymyślona formułka mająca na celu wybielenie wizerunku Alexandra i podbudowanie Emila w jego pochodzeniu, ale tak nie było. Alexander odebrał bardzo staranne wykształcenie, także w dziedzinie historii, której ulubionym okresem dlań były ,,Złote Czasy'' czyli okres władzy Gariona w Kaedwen.
- Co do poprzednich wojen, to... ciężko powiedzieć. Każda z nacji prezentowała zupełnie inny styl i taktykę walki, każde państwo różniło się od siebie klimatem, co ma ogromne znaczenie w wojnie. Wszędzie natrafiliśmy na jakieś trudności, często okazywało się, że metoda zastosowana, dajmy na to, w Haaklandzie kompletnie nie sprawdzała się w Zerrikani. Haakowie to lud jeźdźców, bezkresnych stepów, nie mają stałych siedzib, a więc nie ma czego oblegać. Jest się ciągle atakowanym. W Zerrikani największym problemem nie były wojownicze Amazonki, ale klimat. Wieczne monsuny, deszcze, komary okazały się naprawdę dotkliwe. Zerrikania po prostu broni się sama sobą, jest poniekąd niczym Brokilon. No a Ofir... lud niewiarygodnie wojowniczy, do wojaczki przyuczany od pacholęta. Podobnież jak Haakowie najczęściej walczący konno. Ich spahisi oraz janczarowie potrafili nam napsuć krwi, lecz kilka wojen udało nam się wygrać. Na wszystkich znajdzie się sposób. - wyjaśnił jak to kiedyś na tej wojaczce było. No w sumie nie tak dawno, bo pod Falksem walczył od dziewiętnastego roku życia do trzydziestego trzeciego, kiedy to otrzymał nominację generalską do sztabu generalnego - Hexagonu.
Następne pytanie lekko zbiło Alexandra, ale i tym razem śpieszył z odpowiedzią. Zignorował tym razem Dariusa
- Wojsko właśnie zajęło mnie na tyle, że nie myślałem o ożenku. Rzecz jasna były kobiety, lecz szybko okazywało się, że ciężko pogodzić to z żołnierką w służbie czynnej. Co innego gdybym garnizonował gdzieś niedaleko, zamiast być wysyłanym w odległe i mało znane rejony świata. Może na wojnie szczęście dopisze i zakocham się w księżniczce z północy? Żartuję rzecz jasna.
Offline