Nie jesteś zalogowany na forum.
MG = Darius Pavetti, Emil Sterne
Odpowiedź Alexandra była spodziewana, jednak z serca, więc nie było podstaw, by sądzić, że mówił po prostu to co rozum podpowiedział jako właściwe.
-Wiem o czym mówisz. We mnie też płynie jego krew i też napawa mnie to dumą. A moje nazwisko zawsze komuś skojarzy się właścnie z nim. Gdy czasem myśle o Wieku Agresji, mam wrażenie, że to były czasy wielkich herosów, idealnych władców i mitycznych stworzeń.
Zaśmiał się, wprowadzając kolejny zbiór informacji do księgi, będąc już prawie usatysfakcjonowanym z tego przesłuchania.
Co do tematu wojen, sam Darius postanowił dorzucić trzy floreny.
-Osobiście stwierdzam, że ta z Ofirem była najdotkliwsza dla nas. Już nie licząc janczarów, którzy prawie udubili nasze wojska na Wzgórzu Smoka, biorąc nas w zaskoczenie, to jeszcze skarbiec państwa opustoszał. Wojny są kosztowne, ta była najdroższa. Prawdopodobnie od tego Ternikulus osiwiał. Jednak ze wszystkimi wojnami, poradził sobie jako władca. Jednak to Imperium... zniszczyło go. Nie ma nawet porównania dla skali problemu. Gdy tak sobie myśle, to poprzednie wojenki były jak jedna wielka rozgrzewka na to co miało nadejść.
Emil to także odnotował.
-Znam historię poprzedniego Cesarza dość dobrze. Jego śmierć nie była godna tego co uczynił dla Cesarstwa. Jednakże zadbam by i jego poświęcenie zapamiętano z korzyścią dla tej postaci.
Dokończył skrobanie piórem, gdy Alexander wypowiedział się na temat kobiety. Jednak to o księżniczce skrycie zachował, zamykając książkę.
-Może nie byłoby to głupie? Zawsze to sposób nabezkrwawe zakończenie wojny. Lecz nie kronikarzowi o tym sądzić. Spisze to, gdy będzie już po wszystkim. Zaś za to spotkanie dziękuję. Przejżę jeszcze archiwa...- Wstał i uścisnął dłonie Sidereala. -...tymczasem bywaj Alexandrze i walcz dzielnie, aby można było zapełnić Tobą stosy papieru.
Uśmiechnął się, a Darius także powstał, by wyprowadzić go z komnaty.
-Do zobaczenia na przysiędze...
***
MG = Pelok IV
Było późne popołudnie. Cała uroczystość miała miejsce na wzniesieniu, z którego widać było morze, zaś gwardzistów nie brakowało. Wystrój był uroczysty, ponieważ na zbudowanym podeście, stał Alexander Sidereal w potężnej zbroi hegemona (skonstruowanej specjalnie dla niego), a tuż przed nim stali jego czterej generałowie, gotowi złożyć przysięge.
Pierwszy klęknął Hannibal Sulla, Szef Wydziału Logistyki, lojalny żołnierz, wcześniej z oddziału Aurum. Gdy przyżekł wierność i służbę, kolej przyszła na Andronikosa Aspara, Szefa Wydziału Spraw Ogólnych, dawnego towarzysza broni Alexandra. Potem było ciekawiej, bo klękał Ioannes Thylakas, Admirał Marynarki Cesarskiej. Jego funkcja nie uległa zmianie, jedynie osoba wydająca rozkaz. A na samym końcu (choć ze skrywaną niechęcią) przysięge złożył Agryppa Skanderius, który najdotkliwiej odczuł pojawienie się hegemona. Jako hexegonita był lepiej usytuowany, jednak przysięgając wierność Cesarstwu, musiał to zrobić wobec swojego nowego zwierzchnika...
Całej tej uroczystości przyglądał się nowy cesarz, Pelok IV. W dłoni dzierżył cesarską włócznię, atrybut każdego władcy Nilfgaardu, od czasów Urinbella, który był jej pierwotnym posiadaczem. Włócznia pełniła funkcję uroczystościową, chociaż to nią Ternikulus VII zabił Imperatora, Ymira. Włócznia przetrwała i przeszła dalej. Pelok wolał miecz, jednak pokazywać się z nią musiał. Poza tym i tak chroniła go cała gwardia Impery, która oddałaby za niego życie, chociażby z faktu, że wcześniej Cesarz nazywał się Tarranis Varron i był ich dowódcą. Teraz pałeczkę przejął ktoś nowy i dosyć osobliwy... Nie nadano mu imienia, lecz nazywano go Cartaphilus, a jego twarz, podobno paskudnie oszpecona jak całe ciało, skrywała się za zimną maską...
Offline
Po złożeniu przysiąg lojalności i woli bezwzględnej walki najwyższemu dowódcy, przyszedł czas na część prywatną uroczystości. Zgodnie z wolą Alexandra została już naszykowana ku temu Sala Wojenna, jedno z większych pomieszczeń pałacu, gdzie od wieków cesarz i jego dowódcy naradzali się nad nową kampanią. Ale każdy wiedział, że po pierwszej naradzie miejsce to głuchnie, gdyż centra dowodzenia są przenoszone bezpośrednio na front. Nikt bowiem nie ma zamiaru dowodzić wojskami ze stolicy, gdy wojna ma miejsce na dalekich granicach, czyż nie? To by wymagało gońców, którzy przemierzają całe państwo w kilka minut wzdłuż i wszerz, a o takich się nie słyszy i raczej nie usłyszy kiedykolwiek.
Weszli do sali, której wystrój pełnił raczej drugo, albo nawet trzeciorzędną rolę. Znajdował się tu olbrzymi dębowy stół, na której rozłożona była równie olbrzymia mapa znanego dzisiaj świata, do tego dość szczegółowa. Na mapie ustawione były pionki wielkości pięści. Znalazły się wizerunki króli, jeźdźców, piechoty, machin oblężniczych, inżynierów, a nawet wozów. Większość była umiejscowiona w Nazairze i Mag Turga, ale znalazło się też trochę pionków rozsianych po całej planszy. Poza tym w sali znalazły się obite materiałem bogate krzesła, manekiny odziane w najwspanialsze cesarskie zbroje i, gratka dla ciekawskiego historyka lub patrioty, dziesiątki portretów najznamienitszych wojskowych. Najstarsze portrety datowane są na XII wiek. O czym jeszcze warto wspomnieć, to to,że sala podobnie jak cały pałac była szczelnie chroniona przez Brygadę Impera.
Alexander stanął przy swoim honorowym miejscu, ale nie siadł, oczekując na wszystkich zebranych. Poza dowódcami ze sztabu generalnego, obecni byli jeszcze Generalny Namiestnik Darius Pavetti i Cesarz Nilfgaardu Pelok IV, do imienia którego Sidereal nie zdążył się jeszcze przyzwyczaić i już kilka razy nieomal wymskło mu się ,,generale Varron” lub ,,Taranisie”. Nikt więcej nie musiał być obecny w tym pomieszczeniu, szczególnie ktokolwiek niezaufany z senatu, a takich była masa. Alexander czuł, że póki Senat pozostaje pod wpływem, którym błysk pieniądza piękniejszy niż racja stanu, to nie można mu ufać, a i pożytku zeń niewiele.
- Od teraz mogę przejść do spraw prawdziwie ważnych. Ostatnie kilka tygodni zastoju należy czym prędzej nadrobić. Armia stopniowo odzyskuje utracone siły, ale ,,stopniowo’’ brzmi w moich uszach tak samo jak ,,powoli’’. A czasu mamy mało, wróg nie próżnuje. – tymi słowami zaczął. Widać, że uroczysty, pompatyczny ton ustąpił wojskowej bezpośredniości.
- Wobec tego wreszcie mogę oficjalnie ogłosić Operację Emreis, czyli wielki plan mobilizacyjny, administracyjno-gospodarczy i taktyczny. Po kolei przejdę do najważniejszych punktów i szczegółowo je omówię. Każdy z tu zebranych jest nieodzowną częścią Operacji, w was pokładam swoje zaufanie i liczę, że nikt nie zawiedzie moich oczekiwań. A więc do rzeczy… – po tych słowach rozłożył wyciągnął z niesionej wcześniej tuby sporych rozmiarów zwój i rozciągnął go przed sobą. Druk był mały, a tekstu wiele.
- Ograniczona została liczba zarządów wojskowych, obecnie istniejących w liczbie czterech, a wcześniej dziewięciu. I tak generał Agryppa Skanderius obejmie szefostwo Zarządu Wywiadu i Kontrwywiadu Wojskowego, generał Andronikos Aspar nad Wydziałem Skarbu Wojny i Propagandy, generał Hannibal Sulla nad Wydziałem Logistyki, natomiast admirał Thylakas w dalszym ciągu dowodzić będzie flotą. – wyjaśnił w pierwszej kolejności role dowódców. Teraz słowa wyjaśnienia dlaczego tak, a nie inaczej. Andronikosa i Hannibala znał jeszcze z czasów, kiedy służył u Falksa. Gdy Alexander został mianowany pułkownikiem, Andronikos, pochodzący z bardzo zamożnego rodu, działał wykonując rozkazy wszelakiej maści o dużym znaczeniu wojskowym i finansowym, ponadto pełnił funkcję jednego z dwóch adiutantów Falksa, drugim niedługo stał się Alexander, co zaowocowało współpracą i przyjaźnią. Aspar był po prostu człowiekiem wielu talentów, znał się na wielu dziedzinach, szczególnie ekonomii i zawsze służył radą, ponadto silnie oddziaływał na ludzi swym charakterem, rzecz jasna pozytywnie. Hannibal także służył w Albie a potem w Aurum, ale jako główny kwatermistrz i logistyk, który swoimi pomysłami i trzeźwą głową potrafił wyprowadzić armię z niejednej pułapki, przygotować nowe i wyżywić wojsko nawet na suchej pustynii Zangwebaru, stepach Haaklandu i dżungli Zerrikani. Charakterystyczna była dlań znajomość daleko południowych języków.
O Ioannesie nie warto wspominać, jemu Alexander pozostawił flotę bez szwanku, jako że sam nie był marynarzem i niewielkie miał pojęcie na temat morskiej wojny. Hegemon uznał, że ograniczy się do odgórnych rozkazów, a pomysłowy i skuteczny Ioannes miał zająć się resztą. Inna sprawa miała się z Agryppą, który spośród wszystkich stracił najwięcej, a zyskał niewiele. Tak tylko mogło się wydawać, bowiem chyba niewielu zdawało sobie sprawę jaką rolę odgrywa wywiad w działaniach wojennych.
Agryppa swoim charakterem mógłby upodobać sobie wywiad i stosowane przez nich metody, ponadto nadal był dobrym generałem, Hexagonitą, a to o czymś świadczyło. Lecz Alexander mu nie ufał, pozostawił go, bo obawiał się zemsty Agryppy i szerzenia fermentu na tyłach. Problem Agryppy z wydziałem wywiadu jest taki, że nie wybierał on ani jednego członka. O to zatroszczył się Alexander przy ogromnym wsparciu i znajomościom Dariusa. Do wojskowego wywiadu wybrano tylko tych, którzy byli wierni bardziej Hegemonowi aniżeli podstępnemu szefowi wywiadu. Tak więc Agryppa nie będzie mógł polegać nawet na swoich podkomendnych, gdyby chciał wykorzystać ich do jakiejkolwiek intrygi niezgodnej z racją stanu. Właściwie to tylko Hannibalowi i Andronikosowi ufał na tyle, że pozwolił im samym wybrać najlepszych ludzi do swoich zarządów, lecz pozostawało to w ścisłej tajemnicy, tak że generałowie nie wiedzieli pomiędzy sobą na co pozwolił im Hegemon, a na co nie.
Narrator mówi w czasie przeszłym, a więc we wszelkich wyjaśnieniach odnosi się głównie do tego, co było. To tak nawiasem.
- Admirale Thylakas, wasze poprzednie rozkazy nie uległy znaczącym zmianom, zalecam jednak wstrzemięźliwość w blokowaniu Wysp Skellige. Wyspiarze nie włączyli się do czynnej walki, ale dalsza, zbyt agresywna blokada może zmusić ich do podjęcia stanowczych kroków. Mimo to proszę niszczyć każdy okręt obcej bandery znajdujący się w strefie morskiej Cesarstwa, gdyż tą z dniem dzisiejszym uznaje się za bezwzględnie zamkniętą także dla kaedweńskich sojuszników. – zwrócił się do pierwszego z dowódców. Potem przyszła kolej na…
- Generale Skanderius, wywiad cesarski pozostawał najlepszy na świecie dwa wieki temu i pozostaje takim do dzisiaj. Proszę wykorzystać w pełni jego potencjał i zdolności, sabotować wroga na jego własnym terenie, prowadzić rozpoznanie, zapuścić się w jego szeregi i tak dalej, i tak dalej… uważam Pana za osobę kompetentną na to stanowisko, oczekuję zatem doskonałych wyników przeprowadzanych operacji. – skinąwszy do niego głową, spojrzał na Hannibala.
- Generałowie Sulla, Aspar... róbcie to, co potraficie najlepiej. Dokładne zadania opiszę za chwilę. – im akurat nie trzeba niczego powtarzać ani wyjaśniać. W Cesarstwie nie było lepszego logistyka ponad Hannibala. Z nim wojsko nie umrze z głodu, nie zamarznie, niczego nie będzie brakowało, żadna przeszkoda wroga nie zostanie niemożliwa do zdobycia. To samo z Andronikosem, człowiekiem wielu talentów, albo(jak to mawiają żołnierze) HANDLARZ, ŻANDARM, DYPLOMATA.
Alexander wziął głęboki oddech i spojrzał w sufit na moment. Typowe dla niego.
- Operacja Emreis zakłada wiele elementów z wielu dziedzin funkcjonowania państwa. Pierwszy element zakłada wykorzystanie oddziałów saperskich przy wysadzeniu przełęczy Cervantesa i Theodula w celu zawężenia frontu, uniemożliwienia okrążenia i zajęcia Toussaint. Miasteczko Belhaven musi zostać zniszczone, ludność przesiedlona, a okoliczne kopalnie ograbione z tego co się da i zalane, by nie służyły wrogowi. Do tej części operacji przeznaczam generała Sullę. Zadanie ma zostać wykonane jeszcze przed spadnięciem pierwszych śniegów. Te przełęcze, choć ważne w czasie pokoju, w okolicznościach wojny z takim przeciwnikiem stają się niebezpieczną nam przeszkodą.
Drugi element dotyczy ogólnonarodowego poboru i gałęzi gospodarki. Cesarstwo nadal posiada co najmniej milion żołnierzy rezerwowych. Mają zostać powołani pod broń w trybie natychmiastowym, wyposażeni w to, co pozostaje w magazynach lub stałym posiadaniu rezerwowych, reszta ich niech zbroi się na własny koszt. Ponadto wzmożony co najmniej o połowę winien zostać wysiłek przemysłu górniczego, zbrojeniowego, lekkiego i spożywczego. Wprowadzić podatek wojenny wynoszący 40% miesięcznych dochodów i obarczyć nim najbogatszych, pozostałe podatki podnieść, byle nieznacznie, by nie spowodować wzburzeń wśród ludności. Utworzyć wielkie obozy treningowe w każdej prowincji dla ludności, w tym także kobiet i dzieci, niezależnie od rasy, uświadomić ich w zagrożeniu, obudzić w nich wolę walki i zwiększyć świadomość narodową, by mogli służyć jako nowa kolejna rezerwa. Rozesłać po Cesarstwie mówców nawołujących do podniesienia broni przeciwko agresorowi, sławić imię nowego cesarza i wielkość naszej wspaniałej ojczyzny.
Zwiększyć produkcję okrętów, głównie wojennych i transportowych, stocznie mają pracować na najwyższych obrotach, fabryki zaś niech produkują działa o żelaznej budowie, koniecznie mobilne – bombardy są przestarzałe i wadliwe od samego początku swego istnienia, pora na nowe rozwiązania. – mówił dalej, na pamięć już właściwie recytując to, co było zapisane w zwoju. Nawet na niego nie patrzył, a bystrym i surowym spojrzeniem wodził po swoich podkomendnych oraz cesarzu. – Wszystkie utracone grupy armii zostaną odtworzone, a jako całość wcielone do Wielkiej Armii Cesarskiej. Co jeszcze bezpośrednio tyczy się armii; wprowadzić Tabelę Rang. Niech każdy, bez względu na wykształcenie, pochodzenie czy umiejętności, zaczyna od zera. Stopniami nagradzać za zasługi, zachęcać do czynienia starań o awanse, oferując coraz to wyższy żołd i ordery. Innymi słowy: Od zera do bohatera. – mówił, a właściwie rzeczowo wyjaśniał, i ani myślał przerwać. – W Cintrze należy wzniecić powstanie, lecz wiosną lub później, gdy uda się do tego przygotować. Poza tym stale nękać wroga partyzantką i sabotować tyły. Do tego przeznaczam wywiad. Część rzeczy wymienionych w tym planie nie jestem w stanie doprowadzić do skutku, dlatego tutaj – zwrócił spojrzenie na Peloka – proszę Cię Wasza Wysokość o pieczołowite wykonanie zadań, które nie podchodzą pod moją kompetencję, a Waszą. Błagam o to. – o które zadania dokładnie chodziło? Głównie o te podatkowe, bo Hegemon nie był w mocy bawienia się skarbem państwa tak, jak sobie tego chciał. Alexander wyciągnął z drugiej tuby kilka mniejszych zwojów i rzucił je na środek stołu.
- To pisemna forma tego, co przed chwilą powiedziałem. Jest tego wiele, dlatego weźcie te dokumenty i zapoznajcie się. A tymczasem... - nie dokończył, odszedł do stołu i porozumiewawczym spojrzeniem poprosił Cesarza na osobność.
- Jest coś jeszcze, Wasza Wysokość. Kaedwen w przeciwieństwie do nas ma sojuszników – Skellige, elfów z Dol Blathanna, a możliwe też, że i wezmą na łańcuch Redanię. To wiele, może nawet za dużo, dlatego i my winniśmy poszukiwać wsparcia. Sugeruję Ofir, którego nie okiełznaliśmy i który da się udobruchać jedynie oferując wieczysty pokój i Cesarza Nilfgaardu za męża jednej z córek sułtana. Proszę to przemyśleć Wasza Wysokość, w tej kwestii pozostawiam wszystko w Twoich rękach, gdyż jak mówię – to jeno sugestia. – z tymi słowami zostawił cesarza w przemyśleniach i wrócił przed swoich dowódców, którzy jak miał nadzieję, przestudiowali plan od deski do deski.
Offline
MG = Pelok IV, Darius Pavetti, Andronikos Aspar, Hannibal Sulla, Ioannes Thylakas, Agryppa Skanderius
Oddział Impery odprowadził najważniejsze persony Cesarstwa bezpiecznie do sali, w której miała odbyć się narada wojenna. Przed wejściem głównym z zewnętrznej strony drzwi, stanął milczek, Cartaphilus, który swym ponurym wyglądem już z miejsca zniechęcał innych do zbliżania się.
Alexander Sidereal rozpoczął naradę, oczywiście wstępem związanym skarceniem powolnego gojenia ran, by po tem przejść do poinformowania wszystkich kto czym się będzie zajmować. Oczywiście byli do tego przygotowani, jednakże teraz oficjalnie padły ostateczne ustalenia. Wszystkim to odpowiadało, poza Agryppą, który ukrywał swe niezadowolenie. Fakt, że potrafiłbym się odnaleźć w wywiadzie i kontrwywiadzie, ale mając własnych zaufanych ludzi. Nax to jednak liczyć nie mógł, bowiem każdy jego podwładny przybył z rekomendacji Dariusa. Lecz co zrobić? Pogodzić się i dostawać sowity żołd.
Kiedy padły pierwsze oficjalne rozkazy w stronę Ioannesa, każdy słuchał jeszcze uważniej. Thylakas pokiwał głową.
-Oczywiście, nie dopuszczę wroga do naszych portów. Liczmy jednak, że prawdziwa skelligijska flota nie dołączy się do wojny, inaczej pozbawię wyspy dostępu do kontynentu.
Następny rozkaz skupił uwagę Skanderiusa.
-Wszystko się rozumie.
Odparł krótko, nie wdając się w dyskusję, bo przecież wiedział co robić i nie trzeba było tego komentować jak Thylakas.
Krótka zaś informacja do Andronikosa i Hannibala wywołała u nich uśmiech.
-Możesz nam zaufać, Hegemonie.
Odparł Aspar.
Alexander rozpoczął długi monolog tłumaczący Operacje Emreis krok po kroku. Każdy z zebranych słuchał, lecz Darius wydawał się jakby coś wyłapał i miał wielką ochotę zwrócić uwagę przyjacielowi. Z tym wstrzymał się, aż dobrnie do końca, co jednak tylko bardziej wywoływało wątpliwości.
-No dobrze, nie mam żadnych zastrzeżeń co do początku tego planu, bowiem oddzielenie nas od Imperium jest dosyć sprytne, a jedna mała osada to żadna cena w porównaniu z Toussaint. Jednakże... Pragnę przypomnieć, że Nasz Wspaniały Cesarz cieszy się poparciem jedynie połowy senatu. A ta druga połowa ma rodziny, należy do znakomitych rodów, którzy mają wpływ na lud. Zwiększenie podatków, zmilitaryzowanie obywateli, w tym kobiet i dzieci, odebranie pozycji wysokiej rangi żołnierzom, oraz rozdysponowanie skarbu państwa na nowe bronie, równa się mniejszym inwestycjom w gospodarkę i ekonomię, którą także odczują prości ludzie. Te działania mogą doprowadzić do sprzeciwu wobec obecnej władzy...
Pavetti zachował powagę, jak nigdy wcześniej, jednak nie mówił głupich rzeczy. Hegemon skupił się na wojsku, lecz jednak zapomniał wspomnieć o prostych ludziach. A to oni są tym za co się walczy. I to oni mogą obalić władzę. To by zakończyło Cesarstwo w sytuacji kryzysowej jakiej jest wojna totalna.
Cesarz westchnął, poraz pierwszy ingerując do rozmowy.
-Wojna rządzi się swoimi prawami. Jeśli mam podjąć takie ryzyko, aby tylko dało nam to przewagę, to też wszystkiego przypilnuje.
Skomentował, wyrażając ostateczną zgodę na Operacje Emreis. Jednak chwilę później, Sidereal wziął Cesarza na prywatną rozmowę, która wzbudziła jego ciekawość, zaś zdumienie, kiedy już usłyszał czego to dotyczy.
-Sojusz z Ofirem? Mój ślub?- Wyszeptał. Gdy Cesarz jeszcze nosił imię Tarranis należał do Impery, a tam jakiekolwiek związki były niedopuszczalne. Prawdę mówiąc Pelok nie był na to psychicznie przygotowany. -Myślisz, że Sułtan zgodziłby się na to?
Spytał, lecz nie mógł na to teraz uzyskać odpowiedzi, musieli wracać do stołu. Cesarz miał teraz głowę pełną przemyśleń, a i tak czekała go nieprzespana noc. Jednak Hegemon miał rację. Potrzebowali dodatkowych żołnierzy. Siła Kaedweńczyków ze wsparciem Elfów, Redanii i Skellige byłaby nie do zatrzymania. A Ofir wydawał się jedynym dobrym kontratakiem...
Offline
Powróciwszy z jednostronnej pogadanki z cesarzem, poczekał jeszcze chwilę aż generałowie wszystko sobie zanalizują dokładniej na piśmie. W międzyczasie Alexander sięgnął po jabłko, a w tej samej niemalże chwili odezwał się Darius. Hegemon chwycił za owoc, lecz nim postanowił ugryźć, zaczął słuchać wątpliwości przyjaciela. Blondyn nie ujmował mu politycznego talentu i większego zorientowania w środowisku senatu. Takie uwagi bardzo sobie cenił, gorzej, gdyby Darius postanowił tę kwestię przemilczeć, nie chcąc nadwyrężać autorytetu w kręgu najważniejszych person cesarstwa. No ale to był Darius, nie mógłby się nie odezwać... i dobrze, przynajmniej w tej kwestii.
Podrzucił jabłko, złapał i kilkakrotnie wskazał palcem na Dariusa z tajemniczym uśmiechem.
- Senat... - powtórzył to słowo powoli z najwyższym obrzydzeniem. - Podrzuciłeś mi pomysł. - rzekł i spojrzał na Peloka IV. - Wasza Wysokość, czy Brygada Impera jest w kompetencji przybrać nieco bardziej... policyjny charakter?
Oczywiście, że jest, pytanie było czysto retoryczne. Impera liczy sobie pięć tysięcy gwardzistów, a nie wszyscy zajmują się stale wojaczką. To jednostka o wielorakim charakterze, nie brak w niej szpiegów, administratorów, generalnie każdego. Ochrona Cesarza nie ogranicza się jedynie do otoczenia go szczelnym kordonem, wiedzą o spisku zanim dojdzie do jego realizacji. Imperę można zatem określić nie tylko jako elitarną jednostkę zbrojną, ale i wywiadowczą. A metody ich działania przerastają w swojej przesadzie nawet okrucieństwo i skuteczność wywiadu państwowego.
- Senat to najbardziej skorumpowana i w wyniku tego niegodna zaufania instytucja, jaką pamięta Cesarstwo. Jeśli weselszy im będzie dukat niźli floren, to odwrócą się bez oglądania się na to co słuszne racji stanu. To nawet nie jest przesada - senat musi być albo zlikwidowany, albo silnie szachowany z cienia. Dlatego proponuję, by Impera wespół z wywiadem przeniknęły do życia i interesów każdego z senatorów. Kontrolować wszelkie ich prywatne posunięcia, konszachty, nie uciekać się do drastycznych posunięć, gdyby miały wspomóc trzymanie za mordę tę wylęgarnię zdrajców, wszystko rzecz jasna z ukrycia. Pieniądz i czubek własnego nosa w żadnym wypadku nie mogą stać ponad sprawiedliwością i ojczyzną. - w tych ostrych słowach przedstawił sposób rozprawienia się z senatorami. Co na to cesarz? Wsza to on w pełni władał swoją gwardią, do niego należała decyzja.
Offline
MG = Pelok IV
Temat zboczył na kwestie Senatu, który obecnie kojarzył się wszystkim z lęgowiskiem żmij i łasych na pieniądze zdrajców. Niczym obecnie nie przypominało tego co ta instytucja miała prezentować. Wartości związane z wolą ludu i dobra państwa. Może za Ojca Senatu tak było. Jednakże nie teraz.
-Impera zrobi wszystko, co tylko każę im zrobić.
Odparł Alexandrowi, a ta odpowiedź miała raczej dać do zrozumienia, że Impera nie cofnie się przed niczym, jeśli taka będzie wola Cesarza.
-Masz słowo cesarza, że pod Twoją nieobecność, Hegemonie, dokładnie przyjżę się temu zgromadzeniu. Zaś Arcysenator Heukles od teraz na każdym posiedzeniu może liczyć na towarzystwo Cartaphilusa. To nie jest osoba, przed którą się kłamie. Każdy senator, który choć raz weźmie złoto do ręki, straci ją.
Ta zapowiedź była początkiem ciężkich czasów dla skorupowanego Senatu. Ich decyzje nie mogły być już na mocy prawa, jeśli spisywało je chciwe i egoistyczne serce. A tym też i ta narada wojenna, została zakończona...
Rozdział IV: Krótkie zimowe noce.
*Obozowisko w Dolinie Marnadal, Nazair - Zima, 1508r.*
MG: Erogon Sterne
Nadeszła śnieżna zima, która już całkowicie wstrzymała wojenną zawieruchę. Pomimo, że sytuacja w Imperium Kaedwen wciąż nie była znana Nilfgaardczyką, to wojska cesarskich obstawiły całą przełęcz graniczną od strony południa, swoim wielkim obozem wojennym. Oczywiście głównym dowódcą w tym miejscu był hegemon, Alexander Sidereal. Poza zwykłymi żołnierzami, nie brakowało też jego generałów, a także... jeńca, Erogona Sterne. Tak, zabrał go ze sobą i cały czas trzymał przy sobie na krótkiej smyczy. Jedyny Kaedweńczyk w obozie nie rozumiał dlaczego tak jest, czemu pozwala mu być obserwatorem i nie niewoli go, jak to jeńca. Pewnego mroźnego dnia, w końcu zapytał:
- Co ze mną zrobisz? Uczynisz towarem przetargowym, czy może uczynisz nilfgaardczykiem? Bo po Twoim zachowaniu nie mogę niczego wysnuć. Już dobry miesiąc, jak nie więcej zresztą, nie widziałem swych rodaków, być może uznali mnie za martwego. A Ty dalej nie robisz nic, tylko zmuszasz mnie do swego towarzystwa w taki sposób, jakbym by tu gościem, z dobrowoli.
Powiedział co mu leżało na sercu. Prawdą było, że był jedynym przedstawicielem Nordllingów w tym rejonie, a wciąż go nie próbowano zabić, bądź sprzedać. Erogon był Obrońcą Koronnym Imperatora, możliwe że już go w tym zastąpiono, a głową rodu Sterne został jego młodszy brat, Ellios. Nie wiedział tego. Nie wiedział nic. Trzymali go w jednej wielkiej bańce tajemnic.
-Żałuję, że nie zginąłem wtedy, na pertraktacjach, wraz z Imperatorem. To byłby lepszy los dla wojownika.
Oparł się o skrzynie, strzepując śnieg. Byli pomiędzy namiotami żołnierskimi, na patrolu. Sidereal sprawdzał, czy żołnierze się nie opierdalają. Najnudniejsza dla Erogona część dziennych zajęć.
Offline
Narada długo nie trwała, Alexander nie chciał na niej roztrząsać spraw marginalnych. Poruszył to, co było gwoździem programu, nie było żadnego świętowania awansu Alexandra, ba, nawet wielka feta pokoronacyjna dla cesarza musiała poczekać na lepszą okazję. Świta Alexandra wyruszyła z Miasta Złotych Wież, z czego Hannibal ruszył z kilkudniowym wyprzedzeniem, by wykonać rozkaz jak najszybciej. Jak się miało okazać spisał się wręcz doskonale. Najsampierw stawił się w Marnadalu, gdzie z polecenia Hegemona objął dowództwo nad kilkoma brygadami saperskimi, liczącymi w sumie dwustu ludzi o wysokim obeznaniu z materiałami wybuchowymi. Nieoceniona okazała się też pomoc górali z Belhaven, którzy, podobnie jak cala ludność miasteczka w pełni zrozumiała zagrożenie i posłusznie zebrała swój dobytek, by zawędrować wgłąb księstewka. W każdym razie górale znali górskie ścieżki, nie wspominając o słabościach obu przełęczy. Kilka pełnych, ciężkich i dużych beczek z prochem wystarczyły do całkowitego zasypania przełęczy gruzami na wielu jej odcinkach. Ktokolwiek spróbowałby odgruzować przejście prędko uświadomiłby sobie, że zajęłoby to wielki szmat czasu, o ile w ogóle okazałoby się to możliwe. Dopełnienie dzieła miała stanowić pokrywa śnieżna, której spodziewano się już niedługo, bowiem w górach śnieg spadał znacznie wcześniej niż gdziekolwiek.
W każdym razie zadanie zakończyło się pełnym sukcesem. Nilfgaard zabezpieczył swoje tyły i księstwo, którego władca Louis Bourbenne odetchnął z niesłychaną ulgą, zaś w ramach wdzięczności zobowiązał się do bezwzględnego zastosowania się do rozkazów wydawanych zgodnie z planami Operacji Emreis. Oczywiście i tak nie miałby innej możliwości, jak zaakceptować warunki, ale jeśli robił to chętniej i bez przymusu(wszak Toussaint nie uczestniczyło dotąd w jakichkolwiek działaniach wojennych) to tym lepiej. Bogate księstwo to dobre wsparcie dla armii.
Hannibal wrócił do twierdzy Rhys-Rhun pełniącej centrum dowodzenia wojsk cesarskich, gdzie dotarł już Alexander. Naczelny Dowódca był wielce rad z powodzenia podwładnego, tym bardziej nie żałował więc, że go wybrał.
W obozie armii pod twierdzą tętniło życie. Ogniska płonęły całe dnie, czarne namioty i sztandary cesarskie kontrastowały ze śniegiem. W armii regularnie przeprowadzano ćwiczenia, symulacje, polowania, defilady. Płatnerze i zbrojmistrzowie tworzyli nowe elementy uzbrojenia dla stale przybywających rekrutów. Do wszystkich trzech obozów(a tych na całą armię było trzy: pod Rhys-Rhun, pod Marnadalem, a trzeci w Mag Turga) stale przybywali nowi rekruci z różnych prowincji cesarstwa. Propaganda Alexandra realizowana przez Wydział Propagandy odnosiła pozytywne skutki. Cesarz ze stolicy dopilnowywał, by senatorowie nie buntowali się i nie panoszyli, oraz by wojsko miało wszystko, czego potrzebuje do wojny. Niczego nie mogło zabraknąć, ale o to też z Nazairu troszczył się już Wydział Logistyki.
Nie da się zaprzeczyć, że znaczenie cesarza wyblakło na rzecz Hegemona, na którego zostały zwrócone wszystkie spojrzenia i nadzieje. Na Alexandrze wywoływano niemałą presję, ale ten starał się to ignorować, patrząc na to w stary sprawdzony sposób - po prostu wykonując swoją robotę, na której się znał, bez oglądania się na innych.
Teraz przechadzał się wraz z kilkoma swoimi ciężkozbrojnymi i Erogonem Sterne, któremu wódz pozwolił nosić starą zbroję z emblematami kaedweńskimi. Lecz wątpliwe, by ją nosił, bo zaniedbana zaczęła raczej wadzić, poza tym nie była miła oku Nilfgaardczykom. Cokolwiek teraz nosił Erogon, i tak wszyscy dookoła go rozpoznawali i spluwali gęstą śliną pod jego nogi, na co Alexander nawet nie reagował.
Gdy Kaedweńczyk zwykł marudzić, Sideral zazwyczaj zbywał go milczeniem, albo odpowiadając półsłowkami. Prowadził Sterne jak psa na spacery, mówiąc szczerze. Teraz zmierzali na Plac Martiana, czyli ogromną odśnieżoną polanę pełniącą funkcję miejsca wygłaszania apelów, prowadzenia symulowanych manewrów i miejsca treningowego. Hegemon dzień w dzień sprawdzał, co dzieje się w obozie pod twierdzą. Co prawda pod Rhys-Rhun stacjonowała dawna Grupa Armii ,,Aurum'', i część ,,Nigrum" co do których mógł być pewien, ale pedantyzm nakazywał mu skontrolowanie wszystkiego. Niejednokrotnie zdarzało mu się przy tym ochrzanić jakiegoś żołnierza.
- To, co z tobą zrobię zależy od tego, co możesz powiedzieć mi poza ciągłym marudzeniem i narzekaniem na swój los. - odezwał się wreszcie sucho do Erogona, mając powoli dość jego smętów. - Poza tym nie zwykłem traktować wartościowych jeńców z okrucieństwem, chyba, że mnie do tego zmuszą. To cienka granica, którą zaczynasz powoli przekraczać swoim, drugi raz powtarzam, marudzeniem. - zatrzymał się i nagle odwrócił do chłopaka, by zmierzyć go zimnym spojrzeniem. - Pierwsze, co mnie interesuje to... los generała Falksa Augusta Tullio. Przebywałeś w bezpośrednim otoczeniu Ymira, tak jak ja Ternikulusa. Wiesz wiele.
Offline
MG: Erogon Sterne, Mjornor
Prawdą było, że pomimo dobrych warunków jakie mu zapewniano, traktowany był tu jak szmata. Ale czego się spodziewać, gdy jest się w obozie wroga. Erogon po prostu nie był w stanie nic zrobić. Nie zależało mu na tym, aby go tu lubiano. Chciał jednak by jego los był zdefiniowany. Aby mógł walczyć, bądź zginąć za ojczyzne...
- Generał Falks Tullio... Dowódca Alby, która ruszyła na nas w samobójczy bój. O niego Ci cały czas chodzi...
Erogon zamyślił się, bowiem to była tajemnica, jednak teraz nawet nie wiedział co działo się w jego ojczyźnie. Mimo to, postanowił być poczciwy, przynajmniej w tym przypadku okazać "wdzięczność za łaske".
- Uspokoję Cię. Żyje. Imperator Ymir chciał go Wam sprzedać, lecz wyszło jak wyszło. Jednak tylko on przetrwał atak. Żołnierze dobili wszystkich z oddziału Alba. Taki był rozkaz, nie mieliśmy brać jeńców, poza nim. Skoro mnie uważasz za wartościowego jeńca, to można powiedzieć, że on nim też został. Ale... Minęło trochę czasu, prawda? To czy nadal żyje jest tak niepewne jak to, czy ja wciąż jestem wartościowym zakładnikiem, w oczach nowej władzy. Ostatni Jednorożec nie żyje... Dynastia która trwała od zawsze wygasła. Nawet nie chcę myśleć jak teraz wygląda sytuacja na imperatorskim tronie...
Zwierzył mu się ze swoich zmartwień. Sam nie wiedział czemu, zwłaszcza że rozmawiał z wrogiem, któremu zależało na złej sytuacji w Kaedwen. Jednak gdy obcuje się z kimś na co dzień, zaciera się granica w wielu aspektach...
Nagle do Alexandra podbiegł jeden z młodszych szeregowych, robiący za chłopca na posyłki. Był zdyszany i zmarźnięty, lecz mimo to zasalutował.
-Hegemonie, list jest do Pana! Od samego Namiestnika Generalnego!
Wręczył zwinięty i zapieczętowany rulon, po czym gdy tylko mu pozwolono, odszedł.
Treść listu była następująca:
Drogi Przyjacielu
Piszę ze względu na brak informacji od Was dotyczących sytuacji na przełęczy. Oczekuję raportu! Lecz nie tylko dlatego.
Sam pragnę poinformować o sytuacji w stolicy. Cesarz poważnie zabrał się za sprawę Senatu, ponieważ już dwóch senatorów poszło na szubienice. Oczywiście nie bezpodstawnie. Impera działa szybko i dokładnie, miała dowody na ich udział w przekrętach za garść florenów. Byłem osobiście na egzekucji, tłum prawie sam ich rozszarpał, nim kat odebrał ich żywota. Obywatele nabrali nieufności wobec tej instytucji, a to dopiero początek. Teraz cały Senat bardziej się pilnuje. Mam wrażenie, że boją się wpadki. Arcysenator Heukles był oburzony, jednak kiedy zapoznano go z nowym dowódcą gwardii cesarskiej, nawet się nie wychyla od tego czasu. Teraz każde obrady są pod nadzorem Impera, zaś nawet i poza nimi, nie są spuszczani z oczu. To chyba dobrze rokuje na przyszłość. Mam odczucia, że Nasz Łaskawy Władca, ma też swoje wswoje, podstępne plany, związane z tymi łachmańcami, ależ jest za wcześnie, bym mógł wysnuć wnioski na ten temat.
Co więcej, udało Nam się skontaktować z Ofirem, a właściwie z samym Sułtanem, Orhanem X al-Arranem. Jesteśmy we wstępnej fazie ustaleń dotyczących propozycji, którą podsuneliśmy. Jego najmłodsza córka, Almina, jest niezamężna, więc to ona jest kandydatką na cesarską żonę. Jeszcze jednak niczego nie mogę gwarantować.
Liczę na pilną odpowiedź i życzę powodzenia z Kaedweńczykami.
P.S.: Ubieraj się ciepło!
Po przeczytaniu listu, Alexander mógł usłyszeć jakieś krzyki niedaleko. Zwróciło to też uwagę Erogona.
-Panie dowódco, uspokój swych ludzi.
Zadrwił z niego, po czym ruszył tuż za nim, samemu będąc ciekaw powodu zamieszania.
A jak się okazało, kilku Cesarskich otaczało jednego mężczyznę, urodą pasującego do Skelligijczyka. Wszyscy mieli wyciągniętą broń...
-Zbliżcie się jeszcze o krok do mnie, to pozbawie Was męskości!- Krzyknął, po czym dostrzegł Hegemona i natychmiastowo schował broń, jakby stał się już nietykalny. -Pragnę Cię powitać, Alexandrze Siderealu! O Twej pozycji już dawno gadają tam na północy! Zwę się Mjornor i pragnę zaoferować Ci swoje usługi, wraz z toporem!
Ukłonił się dramaturgicznie, zaś blondwłosy Sterne prychnął, splatając ramiona na piersi. Ten człowiek udowodnił, że przesył informacji z południa na północ jest lepszy, niż w odwrotnym przypadku.
-Najemnik i dezerter.
Skomentował Erogon, z nutą pogardy w głosie. Nie uszło to Skelligijczykowi bokiem.
- Racja, że najemnik, lecz nie dezerter! Najemnik nie może dezerterować! Nie walczy on dla sprawy, a dla strony, która oferuje wynagrodzenie!
-A więc najemnik i szuja.
Mjornor zaśmiał się.
-Już prędzej. Fakt, że wcześniej należałem do kompanii Udarlyka Gniota, który zaś pięniądze brał od Kaedweńców, lecz to nieaktualna przeszłość. Działam teraz sam, a proszę mi uwierzyć, w pojedynkę potrafię siać spustoszenie równe całemu garnizonowi! A podobno wojna wciąż żywa, choć uśpiona.
Skelligijczyk uśmiechnął się, jakby całkowicie nie zdając sobie sprawy z sytuacji, która mogła być dla niego zwyczajnie groźna...
Offline
Gdyby tak przyjrzeć się obu na przeciw siebie stojącym blondynom, można by ujrzeć między nimi wiele fizycznych podobieństw. Można by powiedzieć, że są jak bracia, z czego Alexander jest tym starszym. Krew Adriena była silna w obu mężczyznach i nie wyblakła mimo dwóch wieków różnych dziejów, jak to się stało z czarnowłosymi jednorożcami. Coś w tej krwi musiało być wyjątkowego, ale tak nieznanego, że pozostawało do jedynie w świecie rozważań dlaczego to jest tak, a nie inaczej.
- Żyje? - w głosie Alexandra dało się usłyszeć ulgę, lecz tylko podczas wymówienia tego jednego słowa. Podanie w wątpliwość dalszych losów starego generała i wyrżnięcie całej Alby do nogi musiało już Alexandra lekko zirytować. Lecz nie pomyślał ani przez chwilę, by wyżyć się na Erogonie.
- Sam możesz sobie odpowiedzieć na to pytanie, przecież dobrze znasz swój naród, a w szczególności ludzi nim władających. Zastanów się czy wasi bojarowie zdecydują się przełamać tradycję wyłącznie męskiej linii władzy i osadzić na tronie córkę Ymira, czy może wolą wybrać kogoś spośród siebie? I zastanów się nad jeszcze jednym - czy nie pochodzisz z kraju zamieszkiwanego przez najgorszych z barbarzyńców. Nie okazanie łaski jeńcom przystoi już tylko dzikim, niecywilizowanym Haakom. - odpowiedział Kaedweńczykowi i odwrócił się, by kontynuować swoje małe ,,oględziny'' w obozie, ale prędko został zatrzymany przez szeregowego żołnierza. Rzecz jasna mała gwardia Sidereala, a dokładniej kilku ciężkozbrojnych Czarnej Piechoty, nie przepuścili go, ale widok gubernatorskiej pieczęci na dokumencie skłonił Alexandra do przepuszczenia młodziaka. Hegemon odebrawszy list rozkazał szeregowemu powrót do swoich obowiązków. Po chwili zaczął czytać.
Alexander dokładnie zagłębił się w każdy fragment tekstu i zapamiętał każdą zawartą w nim informację. Następnie zmiął papier i wrzucił go do jednego z tysięcy obozowych ognisk. Siedzący przy nim żołnierze na chwilę przestali jeść, widząc jak sam hegemon podchodzi do nich z jakimś ważnym dokumentem i nietęgą miną. Może nawet się czegoś obawiali, ba, z pewnością, ale żaden straszny im rozkaz nie rozbrzmiał. Rozbrzmiał za to odgłos jakiejś szamotaniny w oddali. Alexander prędko zwrócił się w tamtym kierunku, by osobiście sprawdzić o co chodzi i w razie potrzeby rozsądzić spór.
Ujrzał kilku Nilfgaardczyków osaczających jak, przypuszczał z wyglądu, Wyspiarza. Ten po ujrzeniu postaci Hegemona stał się potulny jak baranek, zaś sam wódz, podobnie jak Erogon, nie mógł się powstrzymać od jakiegoś kpiącego gestu(w tym przypadku uniesienia brwi).
- Pełni brawury znajdą swe miejsce na cmentarzach. - rzekł sentencjonalnie i grobowym głosem Alexander. Doprawdy, jak cenił wojowniczość Skelligijczyków, tak ich zapalczywość go irytowała. - Jak miło by mi nie było z faktu, że jeden z wrogów chce się do mnie przyłączyć, tak w te zapewnienia wątpię... Jeśliś tak wojowniczy, jak twoja dawna kompania, która w ciągu chwil kilku pierzchła przed moimi ludźmi, to nie potrzebuję twoich usług. - dodał. Dodał zapewne też oliwy do ognia. Znał trochu charakter Skelligijczyków - można było żartować z nich samych, bo mieli do siebie humor i dystans, ale nie z ich umiejętności, bo prędko chcieli udowodnić swoją wyższość. Jedni nazwali by to kompleksem małego fiuta, a drudzy poczuciem własnej wartości...
Miejmy jednak nadzieję, że Mjornor tej swojej wyższości nie zechce udowodnić rzucając się na Hegemona...
Offline
MG = Erogon Sterne, Mjornor
Prawdą było, że ich podobieństwo po tylko wiekach rozczepienia krwi, było wciąż mocne. Jednak co pomyślałby sam Adrien Sterne, widząc swych dwóch potomków, zwróconych przeciwko sobie?
Nim dotarli jeszcze na miejsce zdarzenia, Erogon nie omieszkał nie skomentować słów Hegemona...
- Wy, Cesarscy, od zawsze postrzegaliście nasz lud jako barbarzyńców, choć wcale nie jesteście lepsi. Myślisz, że nie wiem co siły specjalne nilfgaardu robią z jeńcami i innymi wrogami? Nie ma ludzi lepszych, czy gorszych. Jest po prostu wykonywanie rozkazów. A to się realizuje, czy to na Północy, czy na Południu.
Odparł. Nie cierpił dyskryminacji Nordllingów, z której wręcz słynął "ucywilizowany" lud Cesarstwa. Bronił swych racji ponad wszystko.
No ale wracając, byli teraz przy Mjornorze, którego Alexander potraktował niewiele lepiej, niż przed chwilą młodego Sterne. Jednak nic nie raniło serca wytwardziałego Skelligijczyka.
- Ah, my praktykujemy palenie zmarłych na łodziach. Wiesz, nie starczyłoby nam wysp na cmentarze.- Zaśmiał się, potwierdzając jego oziębły tekst. -O tej Bitwie pod Serenos prawisz, tak? Cóż, byłem jednym z pierwszego szeregu. Napieprzałem się tak długo ile mogłem, aż jeden z Twoich nie przyjebał mi w łeb tak mocno, że obudziłem się już po wszystkim. Gdyby Kaedweńcy Was nie przegonili to pewnie bym nie miał okazji się obudzić. Bądź co bądź jak tylko się dowiedziałem jak te pizdy pouciekały od razu podszedłem do Udarlyka, wyjebałem mu prawego sierpowego i odszedłem. Nie mogę współpracować z kimś takim. Ty zaś Hegemonie, wywijasz tym mieczykiem jak prawdziwa furia na bitwie! Twoje ruchy to po prostu poezja dla wojownika! Krew leciała jak fontanna! Jestem Twoim fanem od tamtego czasu, a za godziwy floren będę też Twoją jednoosobową armią.
Stanął dumnie, pewny swych słów jakby ręczył za to żoną i dziećmi.
Erogon popatrzył na Erogona z zażenowaniem.
-Szkoda, że Twoja fanka jest brodatym chłopem co śmierdzi. Tak sobie wyobrażałeś bycie Hegemonem?
Spytał żartobliwie, zaś Mjornor skierował w jego stronę palec.
-Tobie wjebie później.
Erogon prychnął z założonymi rękoma.
-Wątpie. Jestem tutaj dobrze ustawionym jeńcem, jak chcesz mi coś zrobić to ustaw się w obozowej kolejce.
Odparł. Ta dwójka była siebie warta...
Offline
- Co to właściwie za argument? - spytał, splątując ręce z tyłu - Wywiad, a wojsko to dwa światy. Każdy wywiad, nawet ten nieszkodliwego wszystkim Koviru, realizuje nawet najbrutalniejszy program, byleby chronić rację stanu. A my rozmawiamy w wojsku i jego rzemiośle, które znacząco się różni. Owszem, jest wykonywanie rozkazów, rozkazy to świętość, ale ich zlecenie i wykonanie w waszym przypadku było podyktowane czystą nienawiścią. Właściwie to nawet nienawiścią nieuzasadnioną, gdyż nasze narody od dwóch stuleci żyły ze sobą w pokoju, a o dawnych zwadach zapomniano, na kontynencie panował pokój, do kurwy. - zbliżył się do Erogona po raz wtóry, lecz tym razem twarz Hegemona przybrała bardzo drapieżny wyraz. Kaedweńczyk wobec tego nie mógł być pewien swego losu.
- Wasi dowódcy nie uwzględnili, że ci żołnierze posiadali rodziny, ani że pochodzili ze znamienitych rodów, które sypnęłyby złotem, byleby wykupić z niewoli swego pierworodnego. Napadliście na Nilfgaard bez ostrzeżenia, zaprzepaściliście ogólną prosperitę, wymordowaliście jeńców... nie łudź się, że jesteście w czymkolwiek lepsi. Henselt byłby z was dumny, lecz Garion naplułby na ten czyn i wyrzekł się was.
Tak a propos wymiany zdań z Erogonem, który, zdaje się, poczuł za duży luz w całej tej swojej doli-niewoli. Alexander czuł, że musi mu przykrócić łańcuch i spróbować go oswoić.
Chwilę później atmosfera zrzedła, niebezpieczeństwo wybuchu furii Alexandra zostało zażegnane i teraz wódz musiał się ,,mierzyć'' z człowiekiem, którym kierowała brawura i spontaniczność działania bez większego pomyślunku. Komplementy Wyspiarza spływały po Sideralu jak po kaczce, bowiem większość jego słów to były(tak przynajmniej zdawało się Alexandrowi) przechwałki, bez jakiegokolwiek pokrycia w prawdzie.
Po tym odezwał się Erogon, jemu z kolei zapyskował Mjornor, po czym znowu Erogon...
- Doprawdy? - spojrzał to na Mjornora, to na Erogona z uniesioną brwią. - Jak chcecie walczyć, to wam to umożliwię. Żołnierze będą mieli uciechę widząc jak Skelligijczyk i Kaedweńczyk biją się ze sobą na sztachety w zagrodzie dla świń. - powiedział do obydwu. O ile Mjornor zapewne nie miałby nic przeciwko takiemu pojedynkowi, tak dla Erogona mogłaby to być wielka ujma na honorze - jako jeniec bić się na sztachety z niedawnym sprzymierzeńcem w obozie wroga. Do tego w błocie, otoczeni widownią w postaci nilfgaardzkich żołnierzy. Zaiste, nie było większego upokorzenia.
- Biorę cię. Ale tylko spróbuj mnie wkurwić... - odezwał się po chwili do Mjornora... cóż, to oznaczało zieloną kartę dla Skelligijczyka...
Offline
MG = Erogon Sterne, Mjornor
Musieli odłożyć na później tę kłótnię moralnościową, bo podekscytowany Skelligijczyk czekał na swoją odpowiedź. Ale Erogon wydawał się mieć mu za złe to co powiedział.
Nikt nie skomentował tego tekstu o świniach, ani też nie miał zamiaru w czymś takim uczestniczyć. Liczyły się jednak następne słowa Hegemona...
- Nie zawiodę Cię, możesz mnie posyłać na całe armie!- Odparł, zadowolony z nowej fuchy, po czym chwycił jakiegoś Nilfgaardczyka pod pache. - No to co, ustalimy mój bogaty żołd, prawda?
Zapytał, prawdopodobnie kwatermistrza, który był tym wszystkim zaskoczony. Nie minęła jednak chwila, by znikneli oni z horyzontu, zaś plac opustoszał, pozostawiając na nim wyłącznie potomków Adriena. Teraz temat mógł być kontynuowany...
-Jeśli chcesz winić Kaedwen za to wszystko co się stało, obwiń swego byłego cesarza, Ternikulusa. To on wyśmiał publicznie Imperatora Ymira rzucając mu wyzwanie i godząc się na wojnę, jakby była to błachostka. Imperator postanowił odzyskać ziemie cintryjskie, dawniej element Północy, by udowodnić, że Wy, Cesarscy, wcale nie jesteście ani narodem wybranym, ani wcale doskonalszym od nas, jak sądziliście od początku dziejów. Zresztą, myślisz że na pertraktacjach chcieliśmy ginąć? Oddać życie w dzień pokojum i stracić naszego władce, bo Cesarz postanowił rzucać obraźliwe hasła w kierunku Księżniczki Kaedwen, po czym to Impera zaatakowała pierwsza. Na prawdę sądzisz, że to my jesteśmy potworami, którymi Garion by się brzydził?
W końcu odpowiedział na jego wcześniejsze słowa, choć nie kierował się gniewem, a solidarnością wobec swej oczyzny.
-Jakie masz na dzisiaj plany jeszcze...
Offline
Machnięciem ręki zbył Skelligijczyka. Jego żółw i zadania Alexander odłożył na plan dalszy, na razie niech cieszy się samym faktem, że wódz naczelny nie potraktował to jak szpieg i nie rozkazał osadzić na palu. Oprócz najemnika odwołał do swoich zajęć także gwardzistów. Nie obawiał się być sam na sam z Erogonem, nie czuł względem niego jakiegokolwiek zagrożenia. Alexander zresztą był uzbrojony, Sterne nie.
- Za to wszystko? A to pertraktacje były prowadzone przed czy po waszych okrucieństwach? Mówisz o pokoju, ale co to za pokój, w którym żąda się więcej niż się do tej pory uzyskało? Do kiedy potrwałby ten pokój, gdyby Ymir uzyskał Toussaint - bramę do Cesarstwa? Znałeś swojego władcę lepiej niż ktokolwiek, powinieneś więc lepiej ode mnie wiedzieć to, co sam do tej pory wywnioskowałem; imperialistyczne zapędy Ymira skończyłyby dopiero na zawieszeniu kaedweńskiej flagi nad cesarskim pałacem. Cintra, od dawien dawna niewiele w sobie mająca z Północy, była zaledwie pretekstem, błahym casus belli. Ternikulus VII miał w sobie tyle sprytu i samopoświęcenia, że postanowił zrobić to co zrobił, a o czym wiedział tylko on i jego Impera. Nie pochwalam tego, ale w dalszym rozrachunku dobrze się stało. - kontynuował potyczkę słowną, lecz już w znacznie spokojniejszym tonie niż wcześniej. Teraz to po prostu przypominało żywą dyskusje, aniżeli kłótnię.
Alexander westchnął.
- Ściemnia się, wracam do cytadeli, pora na inne obowiązki.
Offline
MG = Erogon Sterne, Lelayna Aristandes
Dyskusja prowadzona między tą dwójką poruszała coraz to głębsze tematy zaczątków wojny, jednakże Alexander ugodził w końcu w coś, na co Erogon nie miał jakotakiej obrony. Mianowicie chodziło o Toussaint, które mogło stać się otwartą furtką do dalszych podbojów. Były Imperialny Obrońca Koronny, znał swego tragicznie zmarłego Imperatora, który stanowił wyjątek pośród dynastii. Pragnął wielkości swego państwa, choć za okrutną cene...
-Wszystko co Ymir robił, było dla dobra swego ludu.
Odrzekł krótko, choć pewnie mało przekonująco. Nie miał sił na dalsze spory. Ostatnimi czasy sam nie wiedział co jest dobre, a co złe.
Obaj mężczyźni ruszyli do cytadeli, bowiem zimą zmrok zapadał bardzo szybko. Erogon co jakiś czas spoglądał na swój emblemat jednorożca, który na uniformie miał świadczyć dumnie o jego pochodzeniu. Teraz zaś było to piętno, za które wszyscy wokół go tępili. Jednak poraz pierwszy w jego głowie narodziła się myśl - czy słusznie?
Do blondynów podszedł wąsaty oficer.
-Hegemonie, przybyły nowe oddziały ze stolicy, na czele z samą Lelayną Aristandes. Czeka w zrujnowanej sali jadalnej.
Po tym raporcie, mężczyźni ruszyli do wspomnianego miejsca, zaś Sterne trapiło nazwisko które usłyszał. Jakby je gdzieś już napotkał. Dopiero przed wrotami do jadalni, zdał sobie sprawę, dlaczego miał takie myśli...
Ujrzeli ją, pochyloną nad mapą Doliny Marnadal, silną wojowniczkę, choć urody której można było pozazdrościć. Wyglądała jednak jak prawdziwa Nilfgaardka. Była to siostra byłego generała Parmeniona, dezertera, która po Biwie pod Serenos stara się na wszelaki sposób odbudować reputację swojego nazwiska wierną służbą Cesarstwu w wojnie przecim Imperium. Pomimo, że jej rodzina popadła w niełaskę obywateli i dworu cesarskiego, tak też samej Lelayny lękali się najprawdziwsi wojacy. Podczas walki była siłą nie do zatrzymania, a jej wierność wobec Cesarza mogła być wzorem cnót żołnierskich. Panna Aristandes dostrzegła w końcu nowo przybyłych, po czym podeszła powoli do nich, lustrując uważnie młodego Erogona Sterne, po czym klęknęła przed Siderealem.
-Hegemonie, przybywam ze swoimi ludźmi, na rozkaz Cesarza, aby wesprzeć Cię. Liczę, że przyjmiesz nas w swe szeregi.
Kaedweńczyk zrozumiał, że była to krewniaczka Generała, którego sam zmusił do tchórzliwej ucieczki. Zastanawiał się tylko, czy ona wiedziała, że człowiek odpowiedzialny za odwrót wojsk Argentum stoi tuż obok niej...
Lelayne wstała, po czym uśmiechnęła się serdecznie do Alexandra. Wydawała się z natury pogodną osobą.
-Jak sytuacja na froncie, Naczelny Dowódco? Już mamy jeńca?
Zwróciła uwagę na jego emblemat Jednorożca. Erogon stwierdził, że najlepiej będzie tym razem zwyczajnie milczeć.
Offline
SOUNDTRACK - HOUSE STARK THEME
Twierdza Rhys-Rhun, choć tak naprawdę nie bardzo zasługiwała na miano twierdzy. Zaniedbana przez dwa wieki nie mogła stanowić jakiegokolwiek ważnego punktu oporu. Winę za to ponosiły poprzednie pokolenia cesarzy i oficjeli wojskowych, którzy święcie przekonani, że Nordlingowie nigdy gór Amell nie przekroczą nie czuli potrzeby dbania o twierdzę. Tak więc dzisiaj umocnienia Rhys-Rhun były zaniedbane, to raz, a dwa że przestarzałe. Na wielu odcinkach wróg mógłby się wedrzeć z łatwością. Ciężko było znaleźć część tego miejsca, która nie wymagała gruntownej przebudowy. Alexandra drażnił i obawiał ten stan rzeczy i tuż po przybyciu powziął pierwsze kroki w celu dokonania pewnych zmian.
Teraz wraz z Erogonem i dwoma strażnikami siedział w swoim nowo urządzonym gabinecie, dobrze oświetlonym przez liczne kandelabry i świece. W kominku płonęły drwa, dostarczając ciepła przynajmniej temu miejscu. Gabinet nie był bardzo duży. Tyle tylko, by zmieściło się w nim łóżko Hegemona, jego obszerne biurko ze standardowym krzesłem i stertą dokumentów i map. Nad jedną taką mapą właśnie siedział Alexander. Przedstawiała ona plan fortyfikacji Rhys-Rhun, oczywiście stary. Sidereal, również jako zdolny inżynier, myślał czy stare plany fortyfikacyjne nadają się do realizacji, ale szybko doszedł do wniosku, że nie spełniają wymagań i warunków wojny prowadzonej w XVIw. Blondyn kreślił ołówkiem, odmierzał narzędziami, liczył, wszystko w milczeniu i przy widowni w charakterze Erogona i dwóch gwardzistów, którzy choć nie widzieli ani nie wiedzieli czemu tak poświęca się Hegemon, przyglądali się mu nie mając nic lepszego do roboty. Widać jednak było po jego twarzy, że jest nie tyle skupiony, co zadowolony z efektów swojej pracy.
Wtem pracę Hegemona przerwało niezapowiedziane wejście wąsatego oficera. Przeszkodził jednak nie bez powodu, nawet Alexander zainteresował się tym, co powiedział. Faktem było, że do całej Wielkiej Armii napływali nowi ochotnicy i to w wielkiej liczbie, ale fakt, że zjawiła się tu osóbka pokroju siostry Parmeniona, ciekawiła Alexandra.
Odłożył ołówek i wraz ze swoim pyskatym jeńcem i dwoma gwardzistami wyruszył na spotkanie do sali jadalnej.
Niedaleko to było, co było dobre, bo Alexander wprost nie znosił komuś na siebie czekać. Tak samo i on nie znosił, gdy ktoś się spóźniał.
Do jadalni, gdzie czekała już Lelayna zszedł po schodach, tak że można było Hegemona dojrzeć w całej okazałości. Krok dumny, spojrzenie surowe, włos długi i jasny silnie kontrastujący z czarnym jak smoła odzieniem, wiek dość młody jak na sprawowaną funkcję - jakie wrażenie budziła jego postać w pannie Aristandes? Albo lepsze pytanie - jakie wrażenie budziła w Alexanderze ta kobieta?
To się miało jeszcze okazać, bowiem Hegemon z miejsca pominął jej urodę, a ustąpił miejsca charakterowi i umiejętnościom. Co prawda trochę o niej wcześniej słyszał dobrego, ale nie miał okazji poznać...
- Doceniam, doceniam. Jaka jest liczebność oddziału i jego wartość bojowa? - zapytał, uśmiechając się najpierw. Lelayna na pewno nie walczyła wcześniej pod żadnym z Hexagonitów. Alexander był tego pewien, bo nie miał jej wcześniej pod sobą. Walcząc w Argentum, Viridii czy Albie już dawno byłaby martwa, a z oddziałami Nigrum już dawno zdążył się poznać. Nie było wśród nich żadnej kobiety dowodzącej oddziałem. A więc musiała być wcześniej w siłach rezerwowych(obecnie wcielanych) lub walczyć już od dawna, lecz jako szary żołnierz. W każdym razie...
- Bardzo stabilnie, bardzo cicho. - odpowiedział krótko. Bo taka była i prawda. Nilfgaard stale umacniał się w Mag Turga i Nazairze, zamiast wrzawy bitewnej dało się słyszeć wzrastające na sile zimowe wichury. Spojrzał na Erogona, który stale nosił na sobie odzienie z kaedweńskimi emblematami, pomimo, że miał możliwość założenia innego, które zabezpieczy go od szyderstw i opluwania. No cóż, honor..
- To nie jeniec, jeniec nosiłby kajdany i siedziałby w obozie pod strażą lub robił łopatą. To mój... gość. - odpowiedziawszy to Lelayna i tak mogłaby sobie zdać sprawę, że to jednak jeniec, ale innego kalibru. Sam Alexander mówił tak, jakby chciał to dokładnie tak określić. - Poruszaliście się lądem? Jak wygląda sytuacja w prowincjach? - zapytał, a chodziło mu o to, jak w takiej na przykład Gemmerze zapatrują się na realizację Operacji Emreis. Rzecz jasna do Alexandra stale dochodziły wieści z różnych części Cesarstwa, był więc na bieżąco, ale dodatkowy raport zawsze może powie coś nowego.
Offline
MG = Erogon Sterne, Lelayna Aristandes
Kobieta została miło przyjęta przez Hegemona, lecz co to byłby za świat, w którym Nilfgaardczyk nie witałby dobrze innego Nilfgaardczyka. Sam Erogon mógł być tylko obserwatorem, samemu nie doświadczając uprzejmości.
Pierwsze pytanie jakie zadał Alexander, wywołało tajemniczy uśmiech na delikatnej twarzy wojowniczki. Słowa takie jak liczebność, czy wartość bojowa, były tylko zachętą, aby się trochę poprzechwalać.
-Pięć tysięcy rodowitych Nilfgaardczyków spiętych w jeden oddział zwany "Quarton". Możliwe, że o nim nie słyszałeś, Hegemonie, ale to nic dziwnego. Działaliśmy z ukrycia wyspecjalizowani w misjach specjalnych we współpracy z Imperą, za polecenia zmarłego cesarza Ternikulusa. Teraz zaś podlegamy bezpośrednio nowemu władcy, Pelokowi.- Wyjeła świstek dokumentów, który wyraźnie opisywał podległość Quartonu Cesarzowi, nie Naczelnemu Dowódcy. Byli więc niezależni jak Impera. - Ale liczę na współpracę. Po to mnie tu przysłano.
Uśmiechnęła się szerzej. Można było powiedzieć, że swobody miała jeszcze więcej, niż generałowie Sidereala. Jednakże nie miało to znaczenia, przyświęcał im jeden cel. Służba ojczyźnie.
Lelayna raz jeszcze przyjrzała się Erogonowi, najwyraźniej spiętego z tego powodu. Podeszła bliżej, jakby szukała w nim czegoś więcej...
- Kaedweńczyk gościem? A oni nas uważają za takich zwyrodnialców, kiedy to zapraszamy ich w nasze progi. I to samego Sterne, Imperialnego Obrońce Koronnego.
Skomentowała obecność Erogona, a ten postanowił w końcu przerwać milczenie.
-Znałem Twojego brata. Dwa razy skrzyżowaliśmy ze sobą miecze. W Górach Amell oszczędził mi życie. Zaś pod Serenos to ja pozwoliłem mu odejść z życiem.
Lelayna prychnęła z rozbawienia.
- Odejść? Chyba uciec. Parmenion to zdrajca i tchórz, który winien zostać osądzony, lecz i temu nie potrafił stawić czoła. Jednakże chwali Ci się honorowość, Erogonie Sterne. Każdy Kaedweńczyk z tego słynie?
-Musiałbym ich popytać.
Zaśmiała się, a Blondyn lekko uśmiechnął, choć nie wiedział czym było to spowodowane, dlatego spoważniał, aby się nie skompromitować.
Kobieta powróciła wzrokiem do Sidereala, kiedy ten zadał kolejne pytanie.
-Oh, tak. Dlatego dotarliśmy tu dopiero teraz. Jednak będąc w Geso zasłyszeliśmy propagande antycesarską. Oczywiście zaradziliśmy temu, co też nadłożyło nam czasu. Niestety nie wszystkim odpowiada to co robimy, aby uchroni ich i nasze Cesarstwo.
Odpowiedziała i zaczęła krążyć po zrujnowanej sali jadalnej, która wyglądała, jakby miała się zawalić.
-Twierdza Rhys-Rhun wymaga porządnego remontu. Atak na cytadelę na chwilę obecną byłby dla nas jak podrzucenie Cesarza wrogowi.
Offline