Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#91 2018-11-19 14:51:27

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 70.0.3538.80

Odp: Wojna Ostateczna (WL)

MG = Erogon Sterne, Mjornor


Ta chwila wydawała się nierealna, jednakże taka nie była. To wszystko miało miejsce, a zegar tykał. Alexander wydawał się być najbardziej rozbity, a Kaedweńczyk najbardziej opanowany...
- Nie kpie. Zostałeś oskarżony o zdrade Cesarstwa, samego Cesarza i skazany na karę śmierci. Ja zaś za swoje nazwisko. A Mjornor...
Skelligijczyk przeczesał brode.
-Zajebałem herolda, gdy ogłaszał Cię koraborantem.
Zapadła krótka cisza. Choć wcześniej ich sytuacje były od siebie odmienne, teraz jechali na jednym wózku i to dosłownie. Całe Cesarstwo zwróciło się przeciw nim...
-Potrzebujemy chyba cudu...
Dorzucił Sterne, gdy nagle rozbrzmiały krzyki i obrzydliwe warczenia. Konie się spłoszyły i szybko pociągnęły powóz...
-Utopce!
Dostrzegł Mjornor, lecz po chwili stracił z oczu i potwory i Impere. Powóz niebezpiecznie szybko jechał wpadając na dziury, aż w końcu w jednej chwili poczuli, że unoszą się w powietrzu...
-Miło było Was poznać, panowie!
Skwitował Najemnik i zaczeli spadać, aż zamknęli oczy i... Puf...


Ocknęli się wszyscy na brzegu małej rzeczki, otoczeni deskami z resztek powozu, oraz trupami zdechłych koni. Spadli z klifu, prosto do wody. Przynajmniej przeżyli, zdala od małej ekipy gwardzistów, którzy mogli być już pokarmem dla utopców. Gdy tylko były Hegemon był w stanie otrząsnąć się z tego chaotycznego zdarzenia, zarazem niesamowitego łuku szczęścia, mógł usłyszeć rozmowe pozostałej dwójki...
-...zwariowałeś?! Zabiją mnie tam! Co im powiem?! "Halo, jednak mi się tam nie spodobało, więc wróciłem?!"
-Nie, przyjacielu. Jesteś najemnikiem, a nie zrekrutowanym żołnierzem.
-A co z...

Obaj spojrzeli na Alexandra, który znowu był ostatnim obudzonym z towarzystwa. Kuzyn pomógł mu wstać na proste nogi i poklepał po ramieniu, zupełnie tak jakby byli teraz po jednej, własnej stronie. W końcu utracił status jeńca, tak samojak Sidereal tytuł hegemona...
-Chyba przeznaczenie ma wobec nas większe plany. A teraz nakazuje nam działać.
Skelligijczyk odsunął Erogona łagodnym odepchnięciem ręki.
-Powiedz coś tej pustej łepetynie! On chce byśmy poszli lizać dupe Imperatorce Annie! Nie mówie, lubie kobiety, a tyłek może mieć niezły, ale nie w tym rzecz!
Erogon westchnął przecierając skroń.
-Proponowałem by udać się do Kaedwen. Nie należy postrzegać ich jak wrogów. Nie teraz. To Cesarstwo pokazało, że wcale nie jest dobrym rozwiązaniem tej wojny. Nic Ci tam Alexandrze nie zrobią, jeśli udamy się tam razem z własnej woli.
-Albo nas powieszą, a Erogon znów będzie grzał posadke Imperatorskiego Podcieracza Dupy! Proponuję znaleźć jakiegoś przemytnika i dostać się na Skellige. Cintra to niebezpieczne miejsce teraz. O ile to Cintra... lub Nazair...

Wtrącił brodacz. Wyraźnie mieli dwa oddzielne poglądy co robić dalej. Dlatego to decyzja tego trzeciego mogła przeważyć nad jednym...

Offline

#92 2018-11-19 22:58:08

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
Windows 7Chrome 70.0.3538.102

Odp: Wojna Ostateczna (WL)

- Aha. - rzucił głucho, gdy usłyszał za co kichnął Mjornor i dodatkowe potwierdzenie od Erogona, że Alexander zdradził cesarstwo. Nie miał już nic więcej do powiedzenia. Koniec, tyle z komentarza. Sytuacja wydawała się Alexandrowi zbyt beznadziejna, by ją komentować. Następne kilka chwil ciszy przecięło wrzaskliwe ostrzeżenie żołnierzy. Utopce? Alexander je znał. Podczas walk na zerrikańskich moczarach były jednym z wielu powodów, przez które cesarska armia wycofała się z tego kraju. Narrator wspominał już, że Zerrikania broniła się sama sobą? Zapewne tak.
Alexander w swojej bezsensowności nawet jakoś szczególnie nie zareagował. Jak nie człowiek katem, to potwór, teraz wszystko było jedno. Nawet bardziej wolał zostać rozdartym przez utopce, niż powieszony przez swoich własnych rodaków, których miłował i poprzysiągł chronić tak długo, aż zgaśnie słońce.
Powóz przyśpieszył gwałtownie. Woznica albo rzucił się do walki, albo stracił całkiem kontrolę nad przestraszonymi końmi. Mniejsza, bo chwilę później wszyscy znaleźli się w powietrzu, a sam Alexander równie prędko jak poprzednio został pozbawiony przytomności.


Obudził się znów ostatni, leżąc w płytkiej wodzie na brzegu rzeki. Chwilę tak leżał, pozwalając zimnej wodzie się orzeźwić i ponownie oprzytomnieć, jednocześnie słuchał wymiany zdań pomiędzy dwoma konfratrami w niedoli. Widać dyskutowali o losach każdego z nich i nie mogli między sobą dojść do porozumienia.
- Przeznaczenie nie istnieje! Tak samo jak nie istnieje ludzka sprawiedliwość! Na Wielkie Słońce, zaiste, wszystkimi rządzi chciwość, egoizm i atawistyczne instynkty! Ten świat jest tak bardzo zakłamany, ludzie są tak przegnili, że nie zasługują na nic innego prócz potępienia! - wyrwał się z objęć towarzyszy i postąpił do przodu. Niedawna rozpacz ustąpiła dobrze wszystkim znanemu gniewowi, a w takim stanie były Hegemon był w stanie działać szybko i zdecydowanie. Wkurwił się.
- Jesteśmy w górze rzeki Marnadal, czyli bliżej strony nilfgaardzkiej. Tak przynajmniej przypuszczam, bo równie dobrze ta rzeczka tutaj to nie źródło, a jeden z mniejszych dopływów w dole rzeki. Wy obaj macie większe pole do manewru. Mjornor jest najemnikiem, a ci zwykli zdradzać jeśli tylko zostaną lepiej opłaceni, to żadna nowość. Ty Erogonie możesz przedostać się do kaedweńskiego obozu, ale ja kurwa nie mam żadnego komfortu. Przez te pół roku zdążyłem wkurwić ponad połowę znanego świata! - mówił głośno, żywo przy tym gestykulując. - Zarówno Kovir i Skellige wiedzą, że to ja wydałem rozkazy skazujące tych pierwszych na głód, a drugim zniszczenie floty i odcięcie od zapasów z kontynentu. Jeśli mnie tam powitają, to z mieczem katowskim w ręku. W Cesarstwie jestem ścigany, o Imperium i Redanii nie warto nawet wspominać, a kłaniać się przed Anną nie mam najmniejszego zamiaru. No i gdzie, wypierdolę do Zerrikani płodzić nowe wojowniczki, do Haaklandu, by hordy dzikusów zrobiły sobie ze mnie tarczę strzelniczą, czy może do Zangwebaru poujeżdżać pierdolone zebry?! - teraz to już wykrzyczał na pełnym żołnierskim wkurwieniu. Oddychał ciężko, ledwo powstrzymując się od pobicia słabszego od niego Erogona i prawie niezdolnego do walki Mjornora. Wrzało w nim wiele krwi i sam w końcu zdał sobie sprawę, że musi się uspokoić. Minął towarzyszy i padł na kolana, ukrywając cieknące łzy przemyciem twarzy wodą z rzeki.
- Czasami się modlę, chociaż nigdy nie pomyślałem o jakimkolwiek bóstwie dłużej niż przez minutę.  - zaczął, tym razem niemal ze stoickim spokojem. Wzniósł ręce przed siebie, ku górze i zaczął mówił, robiąc wyraźne przerwy. - Teraz się pomodlę. Pomodlę się o deszcz. Wszystkie Bóstwa Tego Świata, ześlijcie deszcz.... Bóstwa, ześlijcie deszcz, potężny deszcz, taki, który jeszcze nigdy nie padał, deszcz jak bombardowanie, deszcz jak nalot. Ześlijcie deszcz i zatopcie Miasto Złotych Wież. Zróbcie to szybko, zanim ktokolwiek zdąży zareagować. Zanim zabiją alarmowe dzwony. Niech woda wyleje się z Alby, niech rozleje się po obu brzegach, niech zatopi fabryki i stocznie, niech zaleje dzielnice bogatych i biednych, banki i Senat . Niech pada. Niech wszystko zaleje woda, czarna, brudna, zimna. Niech płynie. Niech przykryje kamienice, ulice, wieżowce, skrzyżowania, niech po samą iglicę przykryje Pałac Cesarski. Zatopcie ich Bóstwa, bo jeśli tego nie zrobicie, będą biegać tutaj w kółko, zderzać się ze sobą, uderzać w ściany, które sami postawili, będą wściekle szarpać tę brudną tekturę, z której to wszystko jest zrobione, aby wydusić z niej cokolwiek, miłość, pieniądze, ich samych, coś, czego tak naprawdę w ogóle nie ma, a jeśli nawet jest, to zaledwie na chwilę, i znika szybciej, niż się pojawiło.... Zatop ich, bo nie potrafią ani myśleć, ani kochać. Bo tego nie chcą. Bo idą przez las pijani od słów... Zatop ich wszystkich, bo nie wiedzą, co czynią, bo nie wiedzą, kim są, bo wychodzą w dzień i w noc tak samo bezmyślni, tak samo oszukani jak małe dzieci, które wbiegają do ogromnego, rozświetlonego pałacu i przez chwilę jeszcze biegną, unoszone przez muzykę, światła, odgłosy, dźwięki i melodie, śmiech błaznów, brzęk monet, ale po chwili zatrzymują się i stoją nieruchomo, nie wiedząc, co się dzieje, głuchnąc od hałasu, ślepnąc od świateł. Błagam Was Bóstwa...
Opuścił ręce, sięgnął po swój złoty łańcuch z wisiorem przedstawiającym słońce Nilfgaardu. Patrzył na niego przez chwilę, jakby z bólem przemieszanym z nostalgią, po czym wyrzucił go w głęboką wodę. Dla Alexandra był to pewien symbol... dla niego słońce już zgasło.

Offline

#93 2018-11-20 00:38:18

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 70.0.3538.80

Odp: Wojna Ostateczna (WL)

MG = Erogon Sterne, Mjornor, i...


Kiedy Alexander ich odepchnął, stali w osłupieniu patrząc na byłego hegemona, lecz nie było w nich ani grama zaskoczenia, a... współczucie? Chyba wiedzieli jak to jest być odtrąconymi psami, nie znając swego miejsca w nowym świecie.
-Myślałem, że to wszystko już wiesz. Świat jest zgniły, a tyczy się także Cesarstwa, które miało być wzorem dla innych.
Powiedział Erogon, lecz tymi słowami nijak nie wytrącił Sidereala z głębokich przemyśleń przepełnionych goryczą i nienawiścią. Nigdy nie widzieli go tak wściekłym, lecz zrozumieć też musieli.
Na komentarz odnośnie tego, że Alexander był wrogiem numer jeden we wszystkich państwach, Mjornor sapnął.
-W sumie, co jak co, ale udupiłeś niejednego...
-Zamknij się Skelligijczyku... Alexandrze, dlatego odradzałem wypłynięcie w morze. Redanii sam zaś też bym nie zaufał, a Cesarstwo i Ofir będą Cię ścigać. Elfy i Krasnoludy dostosują się do rozkazów swych wasali. Ale nie skreślaj Imperium! To jedyna siła w tym świecie, która może zapewnić Ci bezpieczny azyl polityczny. Nie jesteś już hegemonem, ale masz wiedze, którą Kaedweńczycy pragną, aby wygrać tę wojnę. Może walczyłeś po niewłaściwej stronie? Imperium może zniszczyć tych, którzy Cię skrzywdzili! Znałem Anne, wiem że nie należała nigdy do tych, którzy pragneli ukłonów! Twój Cesarz zaś topił się w nich z uśmiechem...

Zachęcał go Sterne, do zmiany frontu, uznając to za jedyną szanse przetrwania i udobruchania przynajmniej połowy kontynentu. Bo co innego mu zostaje? Ukrywać się w lasach?
-Albo zostańmy wszyscy najemnikami. To nie jest zła fucha.
-Czy Ty choć raz podejdziesz do sprawy poważnie?!

Krzyknął Erogon na Mjornora, podchodząc do niego.
-Ja po prostu mam dość tej pieprzonej polityki! Każdy się tylko zdradza! Po co Wam te życie?! Dla tytułów?!
Krzyknął Najemnik na Sterne, gotowy jakby na bójke.
Jednak ich kłótnia została przerwana, przez lament Alexandra skierowany do bóstw, których wcześniej nie wyznawał. Patrzyli na niego zszokowani, ponieważ można było ten monolog podpiąc pod tragiczny poemat dramatyczny. Wyrzucił z siebie cały gniew, który skierował na stolice Nilfgaardu, dawniej miejsca które było jego domem. Ten dom go wygnał, a teraz zły los miał wedle życzeń Sidereala, przynieść na niego klęske. Ale wszystko miało swój czas...
A gdy przyszedł moment, w którym Alexander wyrzucił wisior do wody, chwila ta wydawała się trwać wiecznie, oni nie chcieli tego przerywać, lecz znalazł się ktoś, kto nie miał ku temu skrupułów...
-Jeszcze nigdy nie słyszałem tak głębokiego żalu skierowanego wobec kogoś, a tym bardziej w kierunku Cesarstwa... Choć w tych czasach niebezpiecznym jest wypowiadać się tak głośno, takimi słowami...- Powiedział mężczyzna, w lśniącej zbroi odzianej niebieską tkaniną. Sokole oko dostrzegłoby, że ten element nie był oryginalną częścią uniformu, wcześniej były tam raczej czarne elementy. -Kim jesteście...?
Zapytał rycerz, a za nim była zgraja wojaków i łuczników, przypatrujących się im w zaciekawieniu. Nie minęła chwila, aż całe wybrzeże zalało się niebieskosrebrnymi barwami. Trójka skazańców była jak mała ekipa odmieńców.
-Jestem Mjornor, to Erogon Sterne i Alexander Sidereal.
Powitał ich Skelligijczyk, a Kaedweńczyk spojrzałna niego jakby miał ochotę zszyć mu te usta, aby nigdy więcej nie powiedziały za dużo...
-Ciebie, odważny wojowniku, niestetynie kojarzę, ale Twoi towarzysze są dosyć sławni... w swoich sferach. Cóż to za najdziwniejsze zbiorowisko na świecie? A najdziwniejszym są jednak przekleństwa wobec Nilfgaardu, z ust Hegemona... Bardzo ciekawe...- Podszedł do nich bliżej, zostawiając swych ludzi z tyłu. Skupił się na Alexandrze. -...właśnie do Ciebie zmierzałem, Siderealu, ale chyba przyśpieszyłeś bieg wydarzeń. Jestem Galahad z Ortagoru. Przywódca Ludu Wolnej Cintry. Daleko jesteś od Caer Heelal, gdzie zresztą mieliśmy omówić plany odnośnie odbicia Cintry z rąk Kaedweńczyków, wyzwalając mój kraj. Czyżbym nie był na bieżąco?
Zapytał oczekująco. Nie był zupełnie świadom, że gdyby los inaczej potoczyłby się dla Alexandra, byłby on jego egzekuterem. Choć kto wie, może nic nie uległo zmianie? Bądź co bądź znał zamiary Cesarstwa wobec Ludu Wolnej Cintry i samej prowincji. Jak jednak wykorzysta to skazaniec? Zemści się, posłucha Erogona, wymyśli coś jeszcze?

Offline

#94 2018-11-20 17:50:28

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
Windows 7Chrome 70.0.3538.102

Odp: Wojna Ostateczna (WL)

- Erogonie, jak nie chciałbym być teraz Nilfgaardczykiem, jak bardzo bym się ich nie wyrzekł, to prawda pozostanie prawdą, a zaprzeczanie swemu pochodzeniu to okłamywanie samego siebie. To prawda, że wiem na tyle dużo, by umożliwić Imperium zwycięstwo, lecz nie skażę na śmierć tych, którzy na to nie zasługują i których chroniłem jako żołnierz przez lata. To nie obywatele zasługują na karę za mój los, ani żołnierze, lecz ten, kto siedzi na złotym tronie w marmurowym pałacu. To władza najwyższa jest obrzydliwą naroślą na zdrowym ciele, wszystko co złe wylęgło się w stolicy. Rzekomo zdradziłem Cesarstwo, ale nie chcę by to ,,rzekomo'' stało się ,,rzeczywiście'', jeśli wszystko wyśpiewam Annie. Chcę zachować przynajmniej czyste sumienie, bo godność i dobre imię już mi odebrano. - odpowiedział Erogonowi chwilę po swojej litanii. Zaraz po tym okolica zaroiła się od niebieskosrebrnych barw. Alexander przez moment był delikatnie zdezorientowany, ale dość szybko rozpoznał barwy Cintry. Bo mimo wszystko w cesarstwie nie zakazano narodowych barw. Herby i flagi były dzielone - na górze słońce Nilfgaardu, na dole barwy danej prowincji. Lecz mimo to nie zorientował się tak szybko w tym, kim był młodzieniec w błękitnawej zbroi. W każdym razie na pewno był wysoko urodzonym szlachcicem, prawdopodobnie mający się za kogoś lepszego niż w rzeczywistości był, ale nie należało oceniać książki po okładce. Po prostu pierwsze skojarzenie z błękitnokrwistym szlachcicem.
- Nic nie wydaje się już takie oczywiste - rzekł, podchodząc do Galahada. Osoba, którą chciał jeszcze niedawno zgodnie z wolą cesarza zamordować, gdy już odwali swoją robotę, teraz mogła się przydać. Tylko Alexander wiedział o cesarskich zamiarach względem Cintryjczyków i nie omieszkał ich o tym przestrzec - Jechaliście w pewną pułapkę, na stracenie. Obietnice cesarza były jedynie mrzonkami mającymi na celu przekonanie was do wsparcia Nilfgaardu. Po odsłużeniu swojego ty i twoi ludzie, Galahadzie, mieliście zostać wyeliminowani, ponieważ w rzeczywistości nie tolerowano istnienia niepodległej Cintry. Taka jest prawda, taka jest wola Peloka IV, władcy równie krwiożerczego jak poprzedni posiadacz tego imienia! Zaprawdę, jakże głupi byłem zrzekając się cesarskiej korony na rzecz tego człowieka!  - powiedział do niego i jego ludzi na tyle głośno, żeby usłyszeli. Zaczął się nawet przechadzać wzdłuż szeregów, by spojrzeć i zacząć mówić do tych, którzy szli w bój, nieświadomi swego ostatecznego losu. - Wszyscy znaleźliśmy się w impasie, z którego ciężko jest wyjść! Pozbawiono mnie godności Hegemona, niesłusznie oskarżono o zdradę i skazano na śmierć! Bo sprzeciwiłem się cesarzowi i jego decyzjom, które sprowadziłyby na cały kraj kryzys! TAK WŁAŚNIE TRAKTUJE SIĘ PATRIOTÓW! - wyjaśnił wreszcie dlaczego jest tutaj, w takim nieoczekiwanym miejscu, mokry, niezbyt już przypominający osobistość jaką był jeszcze dzień temu. Pomimo tego nadal dało się wyczuć u niego tego wojskowego, silnego ducha.
- Jeżeli macie zamiar przystać do Cesarstwa, lepiej zastanówcie, czy warto ginąć za sprawę, która nie ma żadnego powodzenia. Bo kto nie zginie w boju, ten padnie zasztyletowany, nie doświadczywszy widoku wolnej ojczyzny! - po tych przepełnionych gorzką prawdą słowach spojrzał na Galahada, na twarzy którego spodziewał się jakiejś zmiany.
- Dla swojej sprawy nie znajdziesz pomocy ani w Imperium, ani w Cesarstwie... a przynajmniej nie dopóki Pelok trzyma cesarską włócznię. - to już powiedział doń bezpośrednio, wyraźnie chcąc coś zasugerować.

Offline

#95 2018-11-20 21:11:37

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 70.0.3538.80

Odp: Wojna Ostateczna (WL)

MG = Erogon Sterne, Mjornor, Galahad z Ortagoru


Erogon niestety nie miał już czasu odpowiedzieć Alexandrowi z powodu obecności Cintryjczyków. Mimo wszystko dopowiedział sobie w myślach, że Alexander był taki sam jak on, nawet jeśli wyznawał inne idee. Ale docenił zmartwienie się o ludzi. Niestety jego samego to nie ratowało...
Na pierwszą wypowiedź Alexandra, Galahad zareagował spojrzeniem niezrozumienia. Dopiero dalsza część wywodu byłego hegemona opuściła mu szczene, zaś u jego wojaków wywołało to okrzyki oburzenia i burczenie. Cintryjczycy byli wściekli dowiadując się gorzkiej prawdy. Sam Ortagorczyk wydawał się nad czymś myśleć, nim ostatecznie przemówił:
- Można się tego było spodziewać po Nilfgaardczykach. Nie bez powodu utraciliśmy wolność... Tacy są właśnie władcy mocarstw! Traktują mniejszych od siebie jak robaki, uprzednio je wykorzystując, a potem depcząc! Nie będzie Cintry jeśli nie wywalczymy jej sami! Skoro Nilfgaard nie potrafi pokonać Imperium, sami wydrzemy się z łap okupanta!
Zawołał do swoich ludzi, a Ci gotów byli do krwawej bitki z całym światem, nie zważając na swoją liczebność. Ich duch patrioty i czyste intencje przewyższały wielkich głupców...
Rycerz spojrzał na Alexandra.
-Widzę, że nawet własnego hegemona traktują jak nic nie warty przedmiot. Wielcy Imperatorzy i Cesarzowie... wszystko to takie same. Ale co tu robi Erogon Sterne...
Kaedweńczyk chrząknął.
-Zostałem porwany. Długa historia. Ale nie musisz postrzegać mnie wrogo. Jestem towarzyszem niedoli Alexandra.
Zaśmiał się, a Rycerz stwierdził, że zostawi to na potem. I tak mieli wielki dramat do omówienia.
-"Przystać do Cesarstwa..."? Byłbym głupcem. Teraz jestem wrogiem. Łudziłem się próżnymi obietnicami megalomana. Teraz zatopimy ostrza w ich krwi jeśli znów sięgną po nasze ziemie. Skoro nie możemy liczyć na ich wsparcie, a Kaedweńczyków trzeba przepędzić, polegać będziemy na sobie...- Odwrócił się do Sidereala i wyciągnął w jego kierunku dłoń, uśmiechnął się pocieszycielsko. -Nigdy nie wynagrodzę Ci tego, że ocaliłeś tak wiele istnień. Może kierował Tobą mściwy gniew tylko, ale nie zmienia to Twego uczynku. Teraz i Twoi towarzysze jesteście wyrzutkami, takim jak ja, czy moi ludzie. Może na południu nie znajdziesz schronienia, lecz Cintra może Ci je zapewnić. Ale wpierw pomóżcie nam ją uwolnić od tych, którzy chcą naszych głów, a swe sztandary wbijają gdzie się tylko znajdzie ich stopa. Wyruszcie z nami. Przydadzą nam się wielcy wojownicy, kimkolwiek by oni nie byli...
Zaproponował oczekująco, wciąż utrzymując wyciągniętą dłoń w jego kierunku. Erogon i Mjornor przyglądali się temu wszystkiemu w ciszy, aż w końcu spojrzeli na siebie wzajemnie. Gniew z nich zszedł.
- Ty... Ja w sumie też jestem wszędzie spalony, ale czemu nie spieprzysz do swoich Kaedweńców, gdzie masz bezpieczną posadke?
Spytał Mjornor, a blondyn założył ręce na piersi i spojrzał na główną scene tego spektaklu...
-Moge mówić co chcę... ale mam dług życia, którego jeszcze nie spłaciłem...

Offline

#96 2018-11-21 16:38:15

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
Windows 7Chrome 70.0.3538.102

Odp: Wojna Ostateczna (WL)

Mowa Alexandra podziałała na rebeliantów jak czerwona płachta na byka. W jednej zaledwie chwili z sojuszników zamienili się w żądnych krwi wojowników. Alexander zawsze potrafił wzbudzić entuzjazm u żołnierzy, lecz to było dość łatwe. Trudniejsze było ukierunkowanie owego entuzjazmu na odpowiedni tor, szczególnie kiedy najpierw był nastawiony przeciwko czemuś, czemu nie można się było przeciwstawić z tak małą siłą. Galahad zapowiedział otwartą walkę przeciwko obu stronom, ale Alexander wiedział, że to równoznaczne ze chorą brawurą i głupią śmiercią.
- Ochłoń, rycerzu, bo się sparzysz. Prawda, że należy podjąć nowe działania wobec rzeczywistości, ale nic z gorącą głową. Ilu was w ogóle jest, że chcesz podjąć otwartą walkę? Kilkaset, góra kilka tysięcy chłopa, ponadto nie przedstawiacie większej wartości bojowej od regularnego wojska. Wojna podjazdowa to jedyna opcja, ale na dłuższą metę nieskuteczna, bo ani Kaedwen ani Nilfgaard Cintry po dobroci nie oddadzą, a prowincja ta sama w sobie nie ma jakiegokolwiek potencjału gospodarczo-ludzkiego, by stanowić dłuższy opór przeciwko tak wielkim mocarstwom. Cintra jest między młotem a kowadłem, i to dosłownie. Liczcie się z tym, ze każda akcja partyzancka będzie się wiązała z odwetem... historia pamięta to jako pogromy, z tymże te pogromy tym razem odbiją się nie na nieludziach, a na ludności cywilnej, waszych rodzinach. - odpowiedział Galahadowi, co słyszał nie tylko on, ale i wszyscy pozostali. Alexander jako dużo bardziej doświadczony wojskowy musiał ich uświadomić o pewnych sprawach. Ci ludzie musieli być świadomi poświęcenia, na które gotują nie tylko siebie... wojna bowiem to nie tylko armie, ale i cywile, którzy na obszarach objętych wojną cierpią najbardziej ze wszystkich... bo wojna to w praktyce bezprawie, ogarnięty pożarem burdel.
Sidereal popatrzył na rękę, którą wystawiał Galahad. Uścisnął ją po wahaniu.
- Ściskam ci dłoń nie jako twój sojusznik, lecz osoba, która udzieliła przestrogi i dobrej rady. Sam musisz podjąć decyzję po tym, co ci powiedziałem. Cokolwiek postanowisz, życzę powodzenia i szczęścia... ja ruszę własną drogą, muszę oczyścić swoje imię... i zabić pewną osobę... - dodał już ciszej, nie określając o kogo dokładnie chodzi. Jednak wszyscy, to znaczy Galahad, Erogon i Mjornor mogli się domyśleć, że chodzi raczej o Cesarza. Alexander zatem ostatecznie skłonił się ku sugestii Skeliigijczyka - obrać własną drogę...

Offline

#97 2018-11-21 18:05:07

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 70.0.3538.110

Odp: Wojna Ostateczna (WL)

Epilog: Krwawy początek końca.


MG = Erogon Sterne, Mjornor, Galahad z Ortagoru


Po tym jak Alexander uścisnął dłoń Galahadowi, Rycerz spojrzał na niego z zawodem. Nie tego spodziewał się w pierwszej chwili, lecz nie zmusiłby go do niczego. Docenił jednak okazany szacunek i poradę.
-Rozumiem. Twe słowa też wezmę pod uwagę. Jednakże serce mi krwawi, pozostawiając Was na zdanie losu, które ostatnio nie pożyczyło Wam dobrze. Jednakże liczę, że kiedyś znów się spotkamy. Żegnajcie!
Zawołał do reszty, po czym zarządził kontynuowanie marszu. Nie minęła chwila, a ponownie na wybrzeżu pozostali tylko oni. Skazana trójka, co oszukała przeznaczenie...
-Domyślam się, że nie idziemy prosić o pomoc Kaedweńczyków?
Spytał Erogon.
-Zrozum, każdy ma w dupie Twoich Kaedweńców! Idziemy po łeb Cesarza! Na Skellige obleją mnie sławą, gdy zostane cesarzobójcą!
Zachwycił się Mjornor, zaś Sterne pokiwał głową. Nie sprzeciwiał się jednak, tylko ruszył za Alexandrem, ich przewodnikiem w nieznane...


***Późniejszy czas***


Cała trójka dotarła do wąskiej doliny, skąd rozbrzmiewał metaliczny tupot marszu...
-Dziwne... Kartografowie nigdy nie zaznaczyli tego miejsca na mapach. Toż to idealne przejście dla ukrytych jednostek przez granice w stanie wojny!
Zauważył Blondyn, kiedy tylko wchodzili na wzgórze, a Skelligijczykowi się aż oczy zaświeciły.
-I jak widać, Imperialiści już je wykorzystują...
Skomentował Mjornor, dostrzegając żółte barwy na zbrojach i jednorożcowe herby na piersiach, czy sztandarach. Marsz wojskowych zmierzał do Nazairu. Czyli wojna ruszyła dalej. Ale Czarni mogli nie wiedzieć o tym tajemniczym przejściu, Alexander nie obsadzał go wartownikami.
- Atak z zaskoczenia. Ale skąd do cholery ta kotlina? To aż nazbyt idealne...- Zaczął rozmyślać Sterne, gdy w pewnym momencie dostrzegł w jednym szeregu Elliosa... swego brata! -Kurwa! Jednak zaciągnął się do armii, choć obiecywał, że tego nie zrobi... głupiec!
Mjornor spojrzał na Erogona z delikatnym uśmiechem.
-Rodzinka patriotów. No ale co z tym teraz robimy? Patrzymy jak idą wpierdolić Nilfgaardczykom?Nie widze końca tego marszu, więc dobre tysiące chłopa zmierza na rzeź... Mogą spokojnie podbić cały Nazair od tylca, nim zwiadowcy powiadomią w Caer Heelal, że coś się dzieje. Tego nawet sam Alexander nie przewidział!
Zaśmiał się cicho. Erogona jednak coś trapiło. Ale nie był to brat...
-Coś mi nie pasuje... Że niby Nilfgaardczycy tak łatwo daliby się zaskoczyć? A ta kotlina tak idealnie pozwala przeprowadzić całe wojsko przez granice? Coś tu nie gra...
Skelligijczyk zaś wydawał się bardziej zmartwiony tym jak blisko się znajdują.
-Alexandrze, proponowałbym się oddalić nim nas dostrzegą. Będzie po nas...
-Czekajcie! Coś tu się musi zaraz stać, to zbyt podejrzane!
-Jesteś samobójcą?!

Wybór:
1. Obserwujcie.
2. Oddalcie się.

Offline

#98 2018-11-21 19:17:51

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
Windows 7Chrome 70.0.3538.102

Odp: Wojna Ostateczna (WL)

Po pożegnaniu z Cintryjczykami, należało samemu wziąć dupę w troki. Alexandra ciekawiło to, co teraz zrobi przywódca Cintryjczyków i czy o nim jeszcze usłyszy, a jeśli już, to czy o tym jak zginął lub odniósł zwycięstwo? To się jeszcze okaże, wiele jeszcze przed nimi... wiele przed wszystkimi. Poza tym blondyn znowu musiał wysłuchiwać, jak jego towarzysze w doli i niedoli znowu się przedzierają. Nie zganił ich jednak za to, przyzwyczaił się nawet... nawet się uśmiechnął.
- Nilfgaardczyk, Skelligijczyk i Kaedweńczyk... wszyscy wykluczeni przez świat łączą razem siły, by przeciwstawić się sile, której nikt nie jest w stanie zatrzymać. Aen Ard Feainn, to zasługuje na uwiecznienie w jakiejś epopei. Zdążyłem was polubić. - powiedział pół-żartem pół-serio, po czym ruszyli przed siebie... dokąd? To się okaże, sami do końca nie wiedzieli.


Marszowy krok rozbrzmiał w okolicy, co wymusiło na Wielkiej Trójcy wzmożenie ostrożności i sprawdzenie, kto jako pierwszy podjął kampanię. Prędko okazało się, że to masy wojsk imperialnych rozpoczęły marsz w kierunku Nazairu. Lecz było coś, co zjeżyło włos na plecach Alexandra, a co też zauważył Erogon.
- To przejście nie jest zabezpieczone... jakim cudem? - zadał sobie to pytanie, zdając sobie sprawę, że najwyraźniej jako Hegemon nie upilnował, by Schody Marnadalu zostały uważnie przeczesane w poszukiwaniu jakichś odnóg, tudzież dawno zapomnianych dolin i przełęczy. Najwyraźniej Kaedweńczycy odnaleźli jedną z takich dolin
- Kurwa mać... - spocił się lekko na czole, gdy zdał sobie sprawę, że jego pobratymcy mogą nie wiedzieć o ruchach Kaedweńczyków i że może to się skończyć niespodziewanym zwycięstwem Jednorożców. Alexandra nosiło, wiedział o swojej niemocy w takiej sytuacji, nie mógł jej jakkolwiek zapobiec i być jeno biernym obserwatorem nieuniknionego.
- Nie... muszę zobaczyć jak wielki błąd popełniłem... - odpowiedział Mjornorowi, nie bacząc na ryzyko. Co najwyżej przykucnął, schował się za czymś, lecz nie uciekał stąd. Erogon coś przeczuwał, a Alexander musiał być świadkiem tego wszystkiego..
.

Offline

#99 2018-11-21 21:31:16

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 70.0.3538.110

Odp: Wojna Ostateczna (WL)

MG = Erogon Sterne, Mjornor


Można orzec, że ta trójka była na prawdę cudaczna, lecz zarazem dobrana. Dawny najemnik, były Imperialny Obrońca i skazany Cesarski Hegemon. Jednak najbliższy czas miał być największą próbą, nieporównywalną z tym co było już za nimi... lecz nie kuśmy losu. Ten moment, ta kotlina... Jeszcze nic nie wiedzieli...
-Świetnie, samobójcy...
Skomentował Mjornor, który dołączył do obserwacji marszu.
Alexander kurwował nad nieodpowiednim przygotowaniem swego ludu do walki, zaś Erogon ciągle miał te swoje złe przeczucie. Ale to właśnie Kaedweńczyk miał w pełni racje. Kotlina była zbyt łatwa, zbyt wygodna... specjalnie przygotowana przez Krasnoludy...


I bum! Eksplozja. Wielokrotne eksplozje, które rozpoczynały się i kończyły jedna za drugą. Cała kotlina wybuchła w powietrze, a zasięg destrukcji nie ominął wzgórza, na którym była trójka bohaterów...
Po jakiejś minucie ogień ogarnął cały teren, zaś z nieba spadała ziemia i kawałki mięsa. Prawie cały oddział Imperialistów zginął na miejscu, a reszta wciąż darła się w niebogłosy. Jedni ze stopioną twarzą, inni przygnieceni gruzami. To był prawdziwy koszmar... Wojska które jeszcze nie weszły do kotliny zaczęły się przegrupowywać. Zaś Ci co przeszli przez dolinę, zostali odcięci od reszty. Co doprowadziło do takiej destrukcji? Mahakamskie bomby. To była pułapka, przygotowana specjalnie przez Borunda. Cała ta kotlina była ich robotą. Niestety ucierpiała na tym cała okolica. Wspomniane wzgórze runęło w dół kotlinianych dołów. Co się stało z Alexandrem?
Leżał... wśród martwych Kaedweńczyków. Przeżył wybuchy, ale za jaką celę. Zanim wydarł się w niebogłosu z bólu i przerażenia, dostrzegł że nie posiada nóg i lewego przedramienia. Był jak kadłubek. Jego kończyny oderwała fala uderzeniowa, zaś twarz pokryły otwarte rany. Tułów miał przypalony, tak jak plecy. Wyglądałjakby prosił się o dobicie. Ale jeszcze żył, odziwo, żwawo...
-Nie wierze...
Wysapał jeden z Imperialnych Rycerzy, ocalały, sprawny i oszołomiony. Zobaczył "resztki" Alexandra...
-Ja pierdole... Widziałem już tą morde... Ja pierdole... ZABILIŚCIE MOICH LUDZI, CZARNE JEBANE PSY!
Wydarł się rycerz, unosząc wysoko ostrze, aby przybić łeb byłego hegemona do ziemi, jednakże to jego wpierw zdekapitulowano...
To był Erogon. Poraniony, ale zdrowy. Poraz pierwszy zabił on rodaka, ale nie obchodziło go teraz. Na widok Sidereala padł na kolana. Do jego oczu cisnęły się łzy, które stanowiły świetlisty kontrast przy tle, ogarniętym pożogą i trupami...
-Zawiodłem Cię Alexandrze... Przepraszam... Tak bardzo przepraszam...
Nim Alexander utracił przytomność, mógł wypowiedzieć jeszcze ostatnie słowa. Jakie one były...?

Offline

#100 2018-11-21 23:57:44

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
Windows 7Chrome 70.0.3538.102

Odp: Wojna Ostateczna (WL)

SOUNDTRACK - SPRING WALTZ

Błąd. Błąd za błędem. Alexander, podążając ścieżką zgodną z własnym sumieniem i troską o innych, popełniał błąd za błędem. Najwyraźniej nie taką drogą należało się kierować w świecie bezprawia, egoizmu i oszustwa. Teraz zbierał tego plon, lecz nie żałował, bo tak długo jak istniała u niego nadzieja, że wszystko da się jeszcze naprawić, to gotów był na kolejne cierpienia, byle dotrzeć do celu. Niestety jakieś przeklęte bóstwo czy fatum postanowiło z niego zakpić po całości i przekreślić wszelkie możliwości, a wraz z nimi nadzieję. Cały świat w jednej chwili zabłysnął, huk niemal rozsadził bębenki i wyłączył słuch, stała się apokalipsa.
Blask...
Ciepło...
Huk...
Zimno...
Zawrót głowy...
Ból...
Cisza...
Krzyk...
Deszcz krwi zaczął zalewać teren. Dotychczas zieleniejące się na wiosnę krzewy i drzewa pokryły się szkarłatem, ziemia zaczęła chłonąć ludzką posokę i zmieniać swą barwę, jednak na takie szczegóły nikt nie zwracał uwagi. Alexander z ledwością podniósł głowę, gdy poczuł gigantyczny, niemożliwy do opisania ból. Nie miał kończyn. Zawył, aż usłyszeć by go mogli nawet na tym drugim świecie, lecz nie słyszał samego siebie. Przynajmniej przez chwilę, bo gdy słuch niespodziewanie powrócił - uderzyła go nowa dawka bólu. Dzikie, zwierzęce jęki, które wydawali z siebie pokiereszowani żołnierze świdrowały mózg, przewiercały się głęboko i osaczały. Twarz pokryta ranami i świeżą krwią aż nazbyt wyraźnie kontrastowała z oczami Alexandra koloru letniego bezchmurnego nieba. Te oczy błądziły we wszystkie strony, zapłakane, błagające i wołające niemo o pomoc. W końcu wyłapał spojrzeniem Erogona i na nim się zatrzymał. Słyszał go, słyszał jego ból...
Alexander z trudem złapał oddech, doświadczając coraz to bardziej nasilających się konwulsji. Ponadto słabnął, krew upływała ze wszystkich kończyn, ścieląc gęstą kałużę dookoła.
- Ch... choć wy się mnie nie wyrzekajcie, błagam.
Chwilę później Alexander stracił przytomność. Urodził się by ojczyźnie służyć, walczył za nią i o jej wielkość, umierał zaś zdradzony, w nadziei, że wszystko da się jeszcze naprawić.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa