Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
MG = Pierre Ladrin, Alice Jenkens
Łowczyni w ciszy przemierzała ciemne alejki Arteusu, lecz od pewnego momentu miała wrażenie, że była śledzona, dlatego pozwoliła sobie poprowadzić tego, który był nią tak zainteresowany. W końcu zaszła do ślepego zaułka, gdzie dobyła ostrza.
-Czego chcesz…?
Spytała, zaraz obracając się za siebie, dostrzegając stojącą postać w kapturze. Przyglądała się jej, dostrzegając przypinkę złotego pentagramu na jego piersi, co jasno zasugerowało jej kim był. Ale osobnik zdjął z głowy kaptur, odsłaniając twarz Ladrina, którego zaszklone oczy ślepo świdrowały ją na wylot. Nie wiedziała co powiedzieć…
-Rozmawiałaś ze mną, by odwrócić moją uwagę, prawda…? Jak czułaś się, kiedy mną pogrywałaś…?
Zapytał, a Jenkens opuściła szablę, zaciskając zęby.
-Liczyłam, że jestem w stanie przemówić Ci do rozumu… ale oszalałeś, Pierre. Zatraciłeś się. Nie mieliśmy wyjścia…
-Może jestem szalony, lecz to nie ja zabijam niewinnych…
Przerwał jej Ladrin, stawiając pierwsze kroki w jej stronę. Łowczyni przymknęła powoli oczy.
-Takie były rozkazy…
Odparła, a wtedy Pierre zatrzymał się tuż przed nią, patrząc jej w oczy. Rozkazy. Znał je dobrze. Wszyscy wykonywali tylko rozkazy. Żadne jednak nie potrafiło myśleć za siebie. To ich doprowadzało właśnie do skrajnych i niemoralnych działań. I ofiar…
-Rozumiem.
Odparł tylko, nie potrafiąc nawet się temu sprzeciwić. Nic więcej powiedzieć od siebie. Miała rację. Na pewne rzeczy było już po prostu za późno. Tak jak na odpowiednie słowa.
-Pierre… kiedy się tak zmieniliśmy…?
Spytała cicho, a Ladrin przymknął oczy, zaraz wysuwając ukryte ostrze i wbijając je w brzuch kobiety, która otworzyłą niemo usta, chwytając się jego ramienia. Zupełnie nie broniła się, choć jeszcze chwilę temu mogła. Może nie potrafiła tego zrobić. A może chciała, aby to właśnie on ją zabił.
-Nie wiem… Alice… nie wiem…
Wyszeptał Pierre, któremu łzy zaczynały głucho spływać po policzkach, a zaraz wysunął ostrze, aby objąć Jenkens i powoli ułożyć ją na ziemi. Mysiowłosa uniosła dłoń, by ku jego zaskoczeniu przyłożyć ją do jego policzka, nim ta nie opadła bezwładnie. Ladrin zacisnął powieki, wstrzymując oddech. Nawet śmierć Hadriana nie była tak bolesna, choć też niełatwa. Lecz zamordowanie Parisy na jego oczach nie mogło obejść się bez sprawiedliwej konsekwencji. Czemu jednak musiał rozdzierać własną duszę na drobne kawałki, aż nie pozostanie z niej nic…?
Alice…
Offline
Strony: 1