Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
*1523 rok, 7 lipiec - Rakverelin / Kovir i Poviss*
MG = Valentain, Valestil
Kilka dni później sytuacja w posiadłości Panny Scorn uległa dużej zmianie, ponieważ zdaniem nowego szefa, Valestila, każdy powinien chodzić jak w zegarku. Nikt nie protestował, ponieważ na dowodzeniu chuja się ktokolwiek tu znał, plus woleli nie patrzeć w zęby darowanemu koniu od Cesarza.
Choć po prawdzie jedynym, który nie dał się utemperować, był Valentain. Co więcej, nawet utworzyła się mała rywalizacja między braćmi, gdyż wcześniej to ten ostatni odpowiadał za liderowanie. Pewnego wieczora, zaciskanie zębów nie wystarczyło, aby powstrzymać wybuch...
-...mówię Ci po raz ostatni, Val. Atak na Namiestnika Portio w biały dzień będzie oznaczał, że w Rakverelin będziemy spaleni. Nie wiem jak chcesz potem dopaść Laurance'a...
Powiedział jednooki elf, który siedział w swojej komnacie przed biurkiem, gdzie właśnie coś zapisywał piórem. Rzeźnik z Attre stał w drzwiach, zaciskając pięści.
-Przybyłeś tu i rządzisz się jak u siebie. Mam dość znoszenia tego!
Krzyknął, już poirytowany obecną sytuacją. Na twarzy Valestila zawitał kpiący uśmieszek, rozciągający blizny.
-Gdybyś nie wzywał pomocy, nie byłoby mnie tutaj. Czas Twojego dyrygowania lalkami się już zakończył, bracie. Jestem tu z rozkazu Alexandra i tylko Jego słucham, a nie Ciebie...
Odparł mu na spokojnie i gdy chciał wrócić spojrzeniem na zapisywany przez siebie tekst, nagle nóż przeleciał obok jego ucha, wbijając się w ścianę za nim. Celowe pudło Valentaina.
-Myślisz, że ta groźba jest mądrym pomysłem...?- Zapytał wstając od biurka i podszedł w jego stronę. -Chyba pozwolę Ci to raz jeszcze przemyśleć. Przeproś.
Dokończył z szerszym uśmiechem, zaś zielone oczy białogłowego zapaliły się od wściekłości. Valentain wyprowadził cios, który jego starszy brat zatrzymał, chwytając jego pięść, po czym przewracając go przez ramie, co skończyło się dla byłego niewolnika uderzeniem w komodę i upadkiem na ziemie.
-A obiecałem Cię nie krzywdzić...
Mruknął podnosząc się powoli, po czym chwycił jakiś drewniany stojak na płaszcz i przywalił nim w Valestila, łamiąc drewno w pół, a samego elfa przewracając na poziom podłogi. Długo nie czekał rzucając się na niego w tej chwili słabości, lecz jednooki szybko kopnął brata niczym kangur, przez co ten poleciał na biurko, rozwalając je na elementy.
-By mnie skrzywdzić musisz się postarać.
Powiedział ten starszy, wstając na równe nogi. Jego przeciwnik też się pozbierał i ruszył taranem na Szefa Cesarskiego Wywiadu, a ten nie spodziewał się tak ogromnej runicznej siły Valentaina, ponieważ wylecieli razem aż z komnaty, wyłamując drzwi z zawiasów i przywalając jego plecami w ścianę na korytarzu. Wytatuowany elf zaczął okładać jednookiego metalową pięścią, aż ten w końcu kopnął go w brzuch, samemu dając siarczystego prawego sierpowego.
-Brałem udział w trzech wojnach. A Ty? Co Ty robiłeś, że jesteś niby lepszym wojownikiem, oraz liderem?
Zapytał zdyszany Valestil, czekając na jakąś reakcje przeciwnika. Następnie to on dostał sierpowego.
-Po prostu nie lubię się dzielić.
Odparł krótko, po czym starszy brat rzucił się na niego, co rozpoczęło szarpaninę i krótkodystansową bijatykę. Trwała tak długo, aż obaj nie byli na tyle zmęczeni, że po prostu z siebie zeszli i padli plecami na ziemie, zaraz obok siebie...
-Val... musisz mi zaufać. Dopadniemy Portio, jak i Laurance'a... ale musisz mi zaufać...
Powiedział Szef Wywiadu, przełykając gęstą ślinę i krew.
-Jaki masz plan...?
Zapytał Rzeźnik z Attre, wycierając krew z nosa i ust.
-Daj mi dwa tygodnie... Spotkamy się z Artorianem... to rycerz, który ma nam powiedzieć jak dostać się do namiestnika. Potem już zadamy decydujący cios Rakverelin, a ostatni przywódca łowców będzie na wyciągnięcie ręki...
Odpowiedział ze spokojem, gapiąc się w sufit.
-Co to za... rycerz?
-Symbol wymarłej epoki. Powiedziałbym, że relikwia, lecz wciąż wierny ideałom. Po prostu nie pytaj za dużo, a zaufaj mi. Zgoda...?
Spojrzał na niego, a Valentain przytaknął. Mieli chyba sprawę rozwiązaną, choć Val nie wiedział co bardziej go teraz trapi. Kim był ów Artorian, oraz czy Elizabeth ich zabije za zdemolowanie komnaty gościnnej...
Offline
Strony: 1