Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
*1523 rok, 1 sierpień - Rakverelin / Kovir i Poviss*
MG = Valentain, Gilgarn, Arthariel, Valestil, Namiastnik Portio
To miało nadejść dzisiejszej nocy, wraz z początkiem nowego miesiąca, powolnego schyłku lata. Valestil zaplanował zamach na Portio, namiestnika w niełaskach całego państwa. Nikomu nie będzie go żal, prawda?
Spiskowcy mieli spotkać się w pobliżu domu Gilgarna, w dzielnicy nieludzi. Był już sam krasnolud, jak i członkini Złotych Grotów. Z czasem pojawił się Valentain, który na widok tego miejsca wracał wspomnieniami do początków swojej przygody w Rakverelin, kiedy jego brodaty towarzysz go uratował i przygarnął. Miasto wtedy wyglądało zupełnie inaczej, a ich działania przyczyniły się do polepszenia sytuacji elfów, których w dużym stopniu przybyło...
-Te, no słuchaj...- Zaczął Gilgarn, opierając się o ścianę swojej drewnianej chatki. -Doszły mnie słuchy, że Ty i Eliza, od tygodnia jesteście razem. To prawda?
Zapytał zaciekawiony nowymi informacjami, czym pewnie wzbudził poirytowanie w Rzeźniku z Attre...
-To prawda. Skąd wiecie?
Dopytał, zakładając ręce na piersi.
-Od Twojego brata. On widzi wszystko. Hah, kto by pomyślał. Były niewolnik i arystokratka. Dobraliście się wyśmienicie. Chociaż... czy na cesarskiej mocy nie masz żadnych szlacheckich tytułów...?
Przeczesał brodę w zastanowieniu, na co Valentain przecząco pokiwał głową. W końcu wszelakich odmówił, uznając je za zbędne lub nic nie znaczące.
-Elf i człowiek...- Wtrąciła Arthariel. -...pamiętaj, że Ty żyjesz długowiecznie. Ona nie. Takie związki zawsze kończą się rozpaczą...
Skomentowała, obnażając swoje zdanie na ten temat.
-A co, może elfki powinien sobie poszukać? Chętna?
Zapytał ją Gilgarn, na co ta zrobiła zakłopotaną minę.
-Nie o to mi chodziło! Po prostu... będziesz cierpiał. Żaden spędzony z nią czas teraz... nie powstrzyma rozpaczy, która przybędzie potem...
Odpowiedziała, chcąc uświadomić jak wyglądały realia międzyrasowe. Wprowadziła przez to ponurą atmosferę.
-W niewoli nauczyli mnie, że nie warto myśleć nawet o jutrze. Każdy dzień może być ostatnim. Niech Elizabeth też zdaje sobie z tego sprawę...
Przemówił w końcu elf, o którym to wciąż rozmawiali. Możnaby pomyśleć, że próbował ich przygotować na najgorsze. Prawdopodobnie tylko on tak czarnowróżył, lecz musieli zrozumieć, że zabawa się skończyła. Teraz walczyli już nie tylko z Rakverelin. Lecz z Kovirem. A tutaj nawet ręka potężnego Cesarza Sidereala nie sięgała...
-Cóż za ponure rozmowy macie.
Rozbrzmiał głos Elfiego Ducha, który nagle zjawił się tuż przy nich. Wszyscy, z wyjątkiem Valentaina, podskoczyli wystraszeni.
-Prawie się zesrałem! No nie przywyknę!
Powiedział krasnolud łapiąc się za sercę.
-Gotowi?
Zapytał ich, po czym każdy przytaknął, więc mogli rozpocząć działanie...
Tak jak obiecał Artorian, w magazynie, za stertą skrzyń, była ukryta klapa, dzięki której weszli do tunelu. Czekała ich teraz długa droga pod całym miastem.
-Skąd w ogóle ten tunel?
Zapytała Arthariel, na co Valestil miał odpowiedź.
-Dwa wieki temu, w Rakverelin wybuchł bunt, gdzie mieszczanie chcieli śmierci ówczesnego zarządcy miasta. Nikt nie pamięta czemu. Buntownicy wyważyli główną bramę i dopadli namiestnika. Potem stwierdzili, że przydałaby się ukryta droga ewakuacji w takim przypadku.
-A teraz my z tego korzystamy. Niezbyt wymyślni ci Kovirczycy.
Skomentował Gilgarn.
Dalszą drogę odbyli w ciszy, aby nie roznosić echa. U końca swej podróży, natknęli się na drugą klapę, którą szybko podnieśli i wyszli na powierzchnię. Szybko zdali sobie sprawę, że są w spiżarni. Nie tracili zbytnio czasu na rozglądanie się, ponieważ szybko przedostali się do kuchni, a z niej na pałacowy korytarz.
-Gdzie teraz?
Mruknął Valentain, gdy nagle zdał sobie sprawę, że widzi nadciągających strażników...
-ALAAARM!
Krzyknął gwardzista na widok włamywaczy.
-Teraz to gdziekolwiek!
Zawołała elfka, po czym wszyscy pobiegli w przeciwną stronę, lecz i tam napotkali kolejnych strażników. Valestil rzucił w nich swoimi nożami, trafiając dwóch z nich prosto w gardło. Trzeciego zaś dźgnął już pięć razy Gilgard, sztyletem prosto w brzuch. Biegli dalej, błądząc w wąskich korytarzach, likwidując każdego napotkanego wroga. Niestety zbiegało się ich coraz więcej, a napotkali problem w postaci rozwidlenia do dwóch holów...
-Arthariel, Gilgarn, Wy w lewo! Ja i Valentain w prawo! Kto pierwszy ten lepszy!
Zadecydował jednooki, po czym tak jak powiedział, tak też uczynili. Krasnolud, oraz elfka po chwili zniknęli z oczu białowłosym bracią, natomiast oni sami szybko obrali kierunek, biegnąc nim gwardziści ich zlokalizują...
-Nigdy jeszcze nie mieliśmy okazji razem walczyć, bracie!
Powiedział Valestil w biegu, dobywając swoje dwa sztylety, które towarzyszyły mu jeszcze od czasu budowy Caer Heelal.
-Przeciwko sobie już tak.
Odparł Rzeźnik z Attre, zaciskając palce na Loa'thenie.
Gdy dostali się do schodów, czekało na nich pięciu gwardzistów, dwóch na dole, drugie tyle na górze i jeden na schodach. Wpierw Elfi Duch z wyskoku dopadł pierwszego, zatapiając w nim sztylety, a jeszcze nim jego towarzysz wykorzystał sytuację, by zracić Valestila, cesarskie ostrze pozbawiło go głowy. Bracia ruszyli schodami, gdzie były niewolnik zaczął zaszrpać się z pałacowym obrońcą, dzięki czemu Szef Cesarskiego Wywiadu mógł szybko przedostać się na górę, robiąc unik przed zamachem strażnika i podcinając mu podbrzusze, a następnie wbijając sztylet w serce drugiego. Obaj padli na ziemie, a chwilę później Valentain przerzucił swojego rywala przez poręcz, co skończyło się upadkiem i złamaniem karku.
-Powolny jesteś, Val. Już dawno byś zginął.
Zaśmiał się Valestil, pobudzając tylko ich rywalizację. Wytatuowanu elf tylko sapnął niczym byk, po czym pobiegli dalej, w końcu docierając do gabinetu namiestnika. Nie minęła chwila, a obaj wyważyli drzwi z kopniaka. W środku dostrzegli siedzącego przed biurkiem Portio, któremu towarzyszył kusznik, celujący w nich. Najwidoczniej zaszyli się tutaj po ogłoszeniu alarmu...
-Jeden krok i padnie strzał.
Poinformował ich Namiestnik, z całkowitym opanowaniem w głosie. Był pewny siebie.
-Jak myślisz, kto będzie szybszy? Któryś z nas, czy Twój kusznik?
Zapytał z kpiącym uśmieszkiem Valestil, lecz Valentain wyczuwał coś złego w powietrzu...
-Myślisz, że nie wiem, że król spisał mnie na straty? Lecz tknij mnie, a Laurance Cię dopadnie i obedrze ze skóry.
Zagroził Portio, po czym jednooki elf się zaśmiał.
-Czekamy na niego...
Odparł i zrobił krok do przodu, po czym kusznik wystrzelił w jego stronę bełt, lecz ten zrobił szybki unik, rzucając w stronę strażnika swój ostatni nóż, który trafił go w głowę. Wtem rozbrzmiał głośny huk, któremu towarzyszył siarczysty dym. Valentain nie wiedział co się dzieje, dlatego spojrzał na brata. Jego zielone oczy zrobiły się jakby większe. Dostrzegł jak Elfi Duch spogląda na swoją pierś, z której wypływała duża ilość krwi. Po chwili ten padł na kolana, następnie całkiem na ziemie. Rzeźnik z Attre zdał sobie sprawę, że Namiestnik Portio dobył spod biurka pistolet, najnowszy i rzadko spotykany wynalazek XVI wieku.
"SKURWYSYNIE! ZDEPCZE CIĘ, ZMIAŻDŻĘ!"
Rozbrzmiał wewnętrzny krzyk drugiej osobowości Valentaina, zaraz przed tym, jak Loa'thenem rozciął biurko Namiestnika w pół, a następnie rzucając się na Portio, padając z nim na ziemie.
-ZACZEKAJ!
Krzyknął starzec, lecz bezskutecznie, bo wściekły elf zaczął oderzać go w twarz metalową pięścią. Jego ruchy były szybkie, przepełnione furią, a twarz Portio coraz bardziej przestawała mieć ten sam kształt. Valentain zaprzestał, kiedy pojął, że przebił się przez czaszkę zarządcy miasta, aż do podłogi. Szybko z niego zszedł i lekko drżąc, podszedł do brata, klękając przy nim. Valestil zalewał się własną krwią, ponieważ proch rozerwał mu całą pierś. Zacisnął palce na ramieniu Rzeźnika z Attre.
-Val... ktoś musiał tu... oberwać...
Wykrztusił, czując nadchodzący mrok.
-Nie umieraj! To idiotyczne! Nie teraz!
Krzyczał Valentain, a jego dłonie coraz bardziej drżały. Nigdy nie czuł strachu...
-Powiedz... Alexandrowi... że wykonałem... zadanie... Va faill...
Pożegnał się, po czym jego uścisk poluźnił się, a błysk w oku całkowicie zgasł. Białogłowy trzymał brata w objęciach, niczego nie rozumiejąc. Cały czas miał wrażenie, że zaraz się przebudzi. Lecz tak się nie stało. Buntownik z Dol Blathanna i Szef Cesarskiego Wywiadu... zasnął na zawsze. Zaś były niewolnik nie ruszył się z miejsca, dopóki Gilgarn i Arthariel go nie odnaleźli...
Offline
Strony: 1