Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#46 2019-01-29 13:50:43

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

Rozruszał trochę towarzystwo, wszyscy do okoła byli jeszcze żywsi i jeszcze głośniejsi. Może to i plus, bo wszelkie tajemnice wypowiadane na głos ginęły w tłumie innych głosów. Nie ukrywał zadowolenia, kiedy usłyszał chęć Erogona na dołączenie do kompanii. Jedna osoba więcej,  do tego tak bliska, przybliżała sukces i gwarantowała lepsze wspomnienia i przygody. Drużyna powoli się rozrastała, Alexander po cichu liczył że Lelayna się odnajdzie, a wraz z nią elitarny Quarton, który stworzyłby podstawę małej silnej armii, którym można by nawet i księstwo podbić. Sidereal liczył też, że odnajdzie się admirał Thylkas, ale o nim prawdopodobnie mogła wiedzieć tylko Lelayna.
- Cieszę się, że mamy podobne zdanie o tworze Teraziasa. Myślę, że kiedy zemrze, to nastąpi odwilż w jego państwie. Niech żyje monarchia. - powiedział i stuknął się kuflem z kuzynem, po czym obalił cały kufel.
- Pełna zgoda: MOJE Caer Heelal. Cieszy mnie tylko, że nieźle udaje mu się tu gospodarować, inaczej bym się wkurwił. I niech sobie nie lubi Nilfgaardczyków, choć za czasów świetności Cesarstwa zapewne ślinił się do Cesarza po tytuły i ziemię... jak każdy arystokrata. - wyraził niechęć. Alexander sam wywodził się z arystokracji, ale w odróżnieniu od większości jej przedstawicieli odrzucił łatwe pięcie się po szczeblach kariery dzięki znajomościom i lizusostwie i podjął się służby od zera jaki zwykły szary poechociarz, któremu jedyną ochroną była ubita na szybko blacha na piersi.
Następnie wysłuchał krótkiej opowieści Mjornora, przez którą nieco spochmurniał.
- Samobójcza? Co to to nie przyjacielu. Nikt tu nie będzie niepotrzebnie nadstawiał karku ani się poświęcał. Wszyscy wszystkich zwyciężymy i staniemy na szczycie. Żywi i w chwale.
Pocieszył tym Skelligijczyka, a przynajmniej spróbował. Nie chciał mieć żadnych wątpliwości i miał nadzieję, że Mjornor czy Erogon przyjmą ten tok myślenia.
Zadumał się. - Po prawdzie to chciałem złożyć wizytę arcyprincowi, ale prawdę mówiąc wątpię bym znalazł z nim nić porozumienia lub chociaż szansę na audiencję. Lecz zanim wyruszymy w dalszą drogę to odsapnijmy tu kilka dni. Mamy kilka miesięcy czasu, zdążymy

Offline

#47 2019-01-29 18:00:48

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

MG = Valentain


Towarzystwo bawiło się do późnej nocy, jednakże i w końcu przyszedł czas na sen. Tak jak powiedział Alexander, zostali w Caer Heelal kilka dni, aby odpocząć, wybawić się i przygotować. W końcu następne tereny jakie przyjdzie im przemierzyć to głównie mettinskie lasy, czy bagna Ebbing. Potem już tylko Nilfgaard, gdzie zresztą też nie brakowało atrakcji. W końcu koloseum i walka z Cartaphilusem mogła być największym wyzwaniem w życiu byłego generała. O ile do niej dojdzie. Bo kto od tak wpuści zdrajce na arene? Chyba tylko na spotkanie z hodowlanymi wiwernami. Te może były już małe, w porównaniu z wymarłymi przodkami, ale wciąż niebezpieczne...
Ostatniego dnia pobytu w mieście, Sidereal postanowił odwiedzić pokój w gospodzie, należący do Valentaina. Dlaczego? Tylko on znał powód. Może w końcu stwierdził, że czas przełamać lody? Elf jednak nie zastanawiał się nad tym, gdy zobaczył blondyna w progu drzwi. Sam siedział na krześle, kończąc drugą butelke wina w samotności i roztrzaskując ją o podłoge. Bo tak. Bo taki miał kaprys...
-Słyszałem, że jesteś niewinnym zdrajcą, który chce oczyścić swoje imię. Ciekaw jestem jak Cię tam uhonorują. No i co się stanie z Nilfgaardem, kiedy Twój plan zemsty się powiedzie. Cokolwiek się wydarzy, to Cię odmieni jeszcze bardziej...
Zaczął ni z gruchy ni z pietruchy. Możliwe, że to alkohol uczynił go śmielszym, albo fakt, że poraz pierwszy byli tylko sami, bez gadatliwego Mjornora, czy dylematycznego Erogona. Mimo jednak swojego opryskliwego podejścia, wręczył Alexandrowi swoją trzecią butelkę, samemu dla siebie otwierając czwartą...
-Wiem, że mi nie ufacie. Ja Wam też. Ale chcesz wiedzieć dlaczego za Tobą poszedłem? Bo jesteś dziwakiem. Jak ja...- Powiedział to odsłaniając srebne linie na swoim ramieniu, czy szyi. -Wiesz skąd ja to mam? Zrobili mi to Kovirczycy. Na całym ciele. Abym się podobał klientom. Oraz bym był widoczny, jakbym próbował im uciec.
Zaśmiał się ponuro, wcale nie przyjemnie i pociągnął z butelki, po czym rozłożył nogi na stoliku, rozsiadając się wygodnie.
-Żyjesz zemstą. Ja też żyłem. I choćbyś nie wiem jak chciał się tego pozbyć, to nigdy nie przestanie piec. Ja... byłem kiedyś niewolnikiem. Co prawda niewolnictwo jest karalne na północy, ale w Kovirze świetnie rozwijało się pod przymkniętym okiem władz. Żyłem w klatce od urodzenia, nie znając wolności, tylko spojrzenie tych, którzy traktowali mnie jak psa. "Przyozdobili" me ciało toksycznymi substancjami, godzinami torturując mnie z bólu. Moje ciało miało służyć jako towar do sprzedaży. Ale nie przeszkadzało mi to, bo w końcu do tego przywykłem. Nie znałem swoich praw. Nie znałem innego życia.- Upił łyk. -Lecz pewnego razu... Przybył były niewolnik, Marcus Tregard, który w przeciwieństwie do innych moich współwięźniów, został wykupiony przez dobrego człowieka. Nauczył go posługiwać się bronią, którą zatopił we krwi naszych ciemiężycieli. Dał nam wolność i broń, abyśmy przetrwali. Wiesz co się stało z większością niewolników? Poszukali sobie nowych panów. Bo jedyne co w życiu znali to służenie. Ja pewnie też bym tak skończył, gdyby mnie nie nauczył jak walczyć. Wybrałem największy miecz jaki mogłem unieść. Żeby zabijać jak najwięcej ludzi. To był akt zemsty i nienawiści, na wszystkich, którzy mieli godniejsze życie ode mnie. Nie zastanawiam się "dlaczego" ktoś musi zginąć. Bo dlaczego niektórym odbiera się prawo do wolności i dzieciństwa? Odpowiedź czasem jest bezsensowna...
Rozgadał się po całości, możliwe że poraz pierwszy i ostatni, dlatego Alexander był prawdziwym farciarzem, jako uczestnik tego wydarzenia.
Po chwili elf wyjął książke o baśniach i rzucił ją na stolik. Był to prezent od giermka Erogona.
-Ja nawet nigdy nie nauczyłem się czytać...

Offline

#48 2019-01-30 17:32:04

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

Co robił przez ostatnie kilka dni? Odpoczywał, zwiedzał, bawił się, orientował się w sytuacji. Poza tym nic, o czym warto by wspominać, po prostu czas względnego luzu. W ostatni wieczór przed wyruszeniem w drogę coś tknęło Aleksandra i zamiast pójść spać, to postanowił odwiedzić Valentaina, który zapewne jeszcze nie spał. Blondynowi przeszkadzał fakt, że nie nawiązał z elfem żadnej nici porozumienia. Nie chciał, by był jedynie piątym kołem u wozu, czy kimś, kto jest silny i można dzięki temu się nim wysłużyć. Swoje bliskie otoczenie Alexander chciał traktować z szacunkiem, a relacje budować pzyjaźnią i szczerością, a nie pieniędzmi i przymusem. Nie jest to coś, co rozumiał od niedawna, od zawsze bowiem wiedział, że postępując w ten sposób zyska szacunek nawet wrogów za swoje miłosierdzie. Mimo to nadal oczywiście potrafił być surowy i tym, którzy mu się naprzykrzyli jak choćby Pelok nie zamierzał okazywać krzty miłosierdzia.
Wszedł do pokoju, od którego waliło winem aż w korytarzu. Zastał na szczęście elfa, choć raczej w kiepskiej formie...
- Witaj, wybacz najście, ale uznałem, że pora coś zmienić, jeżeli nadal masz z nami podróżować. - powiedział na wstępie, ale odpowiedź otrzymał dopiero po długim milczeniu. Do tego elf jakby zignorował i zaczął nowy temat, na który Alex zmarszczył brwi... ciekawe kto sie wygadał o przeszłości Sidereala..?
- Zależy przez które środowiska. Większość na pewno chciałaby mojej śmierci. Przyjaciół nie mam prawie wcale, moje imię i okres w którym coś znaczyłem został uznany za czarną kartę w historii. Z czasem może zrozumiesz kim jestem... albo kim byłem. I na razie nie myślę, co będzie po tym, bo to jeszcze odległa strefa marzeń lub jeden wielki czarny scenariusz. W zależności co jak sie potoczy... - wzruszył ramionami i oparł się o ścianę, krzyżując ręce na piersiach. Następnie dane mu było wysłuchać historii Valentaina. W żadnym razie nie spodziewał się takiej wylewności po takim elfie, ale nie przerywał, bowiem ciekawiła go jego postać i tajemnice.
Kiedy skończył, to Alexander miał już w głowie odpowiedź.
- Teraz już rozumiem. Wiesz, Valentainie, trafiłeś na dobrych ludzi. Wszyscy bowiem jesteśmy zbieraniną boleśnie doświadczoną przez los. Poza uszami właściwie niczym się od nas nie różnisz, tak jak my dźwigasz na barkach swój własny los, dlatego mam nadzieję, że zostaniesz z nami nie przez ciekawość wobec mnie, ale przez więzi, które możesz mieć, a których nie miałeś zapewne nigdy. - w tym momencie zrobił pauzę i podszedł do stolika, by przewrócić kilka kartek z książki. Znał te legendy i baśnie i każda miała w sobie jakieś ziarno prawdy... szczególnie ta o wiedźminie Geralcie. - Odpłacę ci się szczerością za szczerość, powiem ci kim naprawdę jestem. Jestem Alexander Sidereal, były generał Hexagonu, a następnie Hegemon Cesarstwa Nilfgaardu, obecnie rzekomy zdrajca, choć oficjalnie martwy. Jak sam rzekłeś, owszem, żyję zemstą i sam nie wiem co się stanie kiedy jej dopełnię, ale będę do niej dążył uparcie. Mnie samemu jednak może być ciężko, dlatego opieram się w chwilach słabości na przyjaciołach... polecam to również tobie. - uśmiechnął się do elfa i skierował się w kierunku drzwi, by stanąć w nich i coś jeszcze powiedzieć,  ale rozmyślił się...

Offline

#49 2019-01-30 18:07:08

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

MG = Valentain


Alexander nie skomentował stanu upojenia elfa, tylko udzielił mu odpowiedzi, które nie mogły być bardziej treściwe. Nie potrzebowały polemiki, jedynie wysłuchania...
-Wiem, że jest wiele takich, którzy ucierpieli w życiu równie mocno co my. Stawianie się na wyjątkowej pozycji byłoby głupie. Ale nie zmienia to faktu, że każdy się od siebie różni. Moje przeżycia mnie ukształtowały w inny sposób, niż Wasze... Was. Ale... dzięki...
Odparł spokojnie przyswajając do siebie słowa, które miały oznaczać akceptacje jego osoby w ich małej drużynie. Przyjął to po swojemu, ale docenił.
Gdy zaś rozmówca sprecyzował jakie dokładnie stanowisko pełnił, co znaczył i jak został na końcu porzucony, zrozumiał że to ostatnie było ich nicią porozumienia. W końcu małego elfika też ktoś porzucił u kovirskich panów dla zysku. Cierpieli, dla korzyści osób trzecich...
-Były niewolnik i były generał... Kilka lat temu jeszcze byś nie zamienił ze mną słowa, a ja nawet nie mógłbym spojrzeć w Twoją stronę poskromiony batem...
Zaśmiał się sam do siebie. Przestał jednak, gdy dostrzegł, że Alexander opuszcza pokój. Przyglądał się temu, jakby chcąc coś powiedzieć, ale rozmyślił się tak samo jak blondyn. Po prostu pozwolił mu wyjść. Może Valentain nie zabrzmiał ani razu, jakby choć docenił pocieszenie Alexandra, lecz w duszy ucieszył się.
"Aby więc nigdy nie dali mi zlecenia na Twoją głowę, Hegemonie..."
Pomyślał upuszczając ostatnią, pustą butelkę...



*Miesiąc później, Księstwo Mettina, Koalicja Zeph'de*


MG = Erogon Sterne, Mjornor, Valentain i...


Czternastoosobowa hanza wędrowała przez mettińskie lasy, coraz bardziej zbliżając się do granicy z księstwem Ebbing. Stamtąd już tylko Republika Nilfgaardu. Jednak nic nie miało przebiec tak prosto i szybko, jakby się chciało. Przykładem był ten dzień...
-Stójcie!
Krzyknął Erogon, po czym dobył miecza, a reszta, nie wiedząc o co chodzi, zaraz za nim.
-Ty się z chujem na łby pozamieniałeś? Z drzewami chcesz walczyć?
Zapytał Mjornor, po czym wszyscy usłyszeli prochowy strzał. Ostrzegawczy.
-Celują do nas...
Zauważył Valentain. Po chwili z krzaków zaczeli wychodzić ludzie w czarnych uniformach. Przypominały one żołnierskie odzienia z czasów Cesarstwa Nilfgaardu, ale były one poniszczone i znoszone. Raczej ich chluba odeszła wraz z istnieniem mocarstwa.
-Dezerterzy? Bandyci?
Zapytał Sterne, widząc że przed nimi wyłonił się czterdziestoosobowy oddział. Mała grupka Skelligijczyków, nawet konna, nie miała szans, gdyby doszło do starcia.
-Obrażasz nas, Erogonie...
Rozbrzmiał kobiecy głos, należący do Lelayny Aristandes, która wyłoniła się zza drzew. Miała na sobie lekkie odzienie, niekojarzące się zupełnie z wojskowością.
-Osz Ty w morde pieprzona...
Powiedział Mjornor na jej widok, z opadającą szczęką. Valentain znowu poczuł się, jakby mieszkał w innym wymiarze.
-Ciebie też dobrze widzieć, Mjornorze. OPUŚCIE BROŃ! TO NASI!
Rozkazała, a oddział zrobił to co kazała, po czym zaczął się powoli rozchodzić do swojego obozowiska, położonego niedaleko. Aristandes zaś założyła ręce na piersiach, jakby oczekująco. Oczywiście zwróciła uwagę na Alexandra, dawnego celebryty ich cesarstwa...
-Witaj, Alexandrze. Dawniej siedzieliśmy w bezpiecznych murach, a teraz w lasach się błąkamy. Co za ironia. Ale cieszę się, że żyjesz. Chodziły plotki, że kotlina Cię pogrzebała, ale chyba nikt nie zatrzyma Sidereala. Trochę się pozmieniało pod Twoją nieobecność jak sam widzisz.

Offline

#50 2019-01-30 19:32:37

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
Windows 7Chrome 71.0.3578.98

Odp: Nowa Era (WL)

Miesiąc od wizyty w Caer Heelal znajdowali się w Mettinie, prawdopodobnie niedaleko granicy z księstwem Ebbing. Alexander poruszał się na karej klaczy imieniem ,,Keizerin'', co w wolnym tłumaczeniu z dialektu oznaczało cesarzową. Mjornor i Erogon śmiali się z tego, twierdząc, że ponieważ Alexander jest kawalerem, co nie miało się zmienić zapewne, posadziłby na tronie obok konia i mianował go cesarzową z racji braku innej kandydatki. Gdyby Darius był wtedy obecny, to Sidereal pewnie usłyszałby potrójną salwę śmiechu. No cóż, dla monarchisty takiego jak Alexander to było bardzo trafne imię dla klaczy i do tego karej! Niech się śmieją.
W każdym razie poruszali się mniej uczęszczanymi traktami, które Alexander dość dobrze znał, wszak to było już jakby jego podwórze. Głównym gościńcem nie jechali przez ryzyko narobienia zbyt dużego fenomenu, bo przecież uzbrojona po zęby konna grupka raczej nie wzbudzała zachwytu ani ufności. Bez insygniów wojskowych wyglądali jak bandyci, w najlepszym razie jak najemnicy... ale co komu po najemnikach kiedy wojny nigdzie nie ma, a już szczególnie w tych stronach? No właśnie.
W pewnym momencie zatrzymali się na znak Erogona. Alexander włócznię stale trzymał w jednej dłoni, miał ją w pogotowiu w razie czego.
- Nie. - od razu odpowiedział Erogonowi, gdy zobaczył, że to wcale nie bandyci. Uniformy mieli znoszone, ale Alexander rozpoznałby je z odległości kilometra... a głos z odległości dwóch. Ożywił się natychmiastowo, jakby w przypływie jakiejś pasji. W pierwszej chwili chciał zeskoczyć z konia na widok Lelayny Aristandes, ale zachował pełen, wręcz kamienny, spokój. Postąpił koniem w przód, by się pokazać. Objeżdżając kobietę przypatrywał jej się uważnie z lekkim uśmiechem.
- Ciebie również dobrze widzieć, bardziej niż myślisz. Jak widzisz trudno mnie zabić... a ciebie pochwycić, skoro ukrywasz się tak długo przed Republikanami. - zszedł wreszcie z konia i zrównał się z nią... teoretycznie, bo był dużo większy i wyższy. Mogła zauważyć jego oczy, a on nad nią zauważył, że jej oddział jest nie tak liczny jak Alexander mógł mieć nadzieję. Może wzięła ze sobą tylko kilku na wypad.
- Aż ciekaw jestem, co działo się z tobą podczas wojny i po niej. Tylko ty i tamta grupa ostaliście się z Quartonu?

Offline

#51 2019-01-30 20:38:35

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

MG = Erogon Sterne, Mjornor, Valentain, Lelayna Aristandes


Jak się okazało, była to wiekopomna chwila. Cała ich stara ekipa zebrała się ponownie, poraz pierwszy od dwóch lat. W dodatku mieli nowego towarzysza, którym oczywiście Lelayna też się zainteresowała...
-Piękne tatuaże. Pasują do Twoich włosów. Jak Cię zwą i jak wzbudziłeś w Alexandrze takie zainteresowanie, że przyjął Cię do swojej świty?
Spytała z uśmiechem, a Mjornor pod nosem klnął, że tym razem to jego świta i on jest szefem, ale jakoś na głos nie wymówił nic.
Elf uniósł brwi, ale zrozumiał po reakcji pozostałych, że jest ona sprzymierzeńcem i nie powinien jej odcinać głowy, tylko zachować takt.
-Nazywam się Valentain. Poćwiartowałem elfich alchemików. Chyba im się to spodobało.
Odbarł jakby nigdy nic, a pannie Aristandes zszedł uśmiech i popatrzyła na pozostałych.
-Wy faceci jesteście okropni.
Skomentowała i westchnęła, po czym ręką podała znak zapraszający w gościne, a Skelligijczycy ruszyli powoli za oddziałem Quartonu. Erogon chrząknął.
-Mnie tam nie było, to Mjornor i Alexander są dewiantami!
Wytłumaczył się ruszając za Lelayną, a zaraz za nim oburzony Mjornor i stoicko spokojny Rzeźnik.
Gdy zaś Sidereal dorównał kroku dowódczyni dezerterów, ta dopiero postanowiła mu odpowiedzieć, choć jego słowa już wcześniej sprowadziły z powrotem na twarz uśmiech.
-Ukrywamy się na neutralnym terenie. Zbrojni Republikanie nawet nie mają prawa przekroczyć granicy któregoś z księstw, więc jesteśmy bezpieczni. A że żaden princ i tak nie przyjmie nasz w gościne, to zwyczajnie czekamy na lepsze czasy w drewnianych chatkach. Jesteśmy wywrotowcami, ale w obecnym stanie nawet nie mamy o czym marzyć.
Odparła ze spokojem, przyglądając się jego zmutowanym oczom. Nie dopytywała o nie, bowiem już wszystko wiedziała. Darius poinformował ją o eksperymentach Abaldiasza. Ona po prostu cieszyła się, że żył, bo w innym przypadku niesprawiedliwość wygrałaby na tym świecie. Pomimo, że ostatnim razem rozstali się w gniewie, kiedy to Alexander potępił jej uczynek związany z bratem. Ale nie było go tam. Nie wiedział nic. A przecież mógł być...
W końcu dotarli do rozległego obozowiska, gdzie Skelligijczycy mogli rozgościć się i otrzymać strawe. Lelayna zaś skupiła się już w pełni na rozmowie z byłym wspólnikiem wojskowym.
-Jak sam widzisz, to nie jest pięć tysięcy wojaków, tylko niecałe cztery tuziny. Wiekszość pozostała wierna ojczyźnie. Część zwyczajnie wymordowana za nieposłuszeństwo. Tylko tylu nas przetrwało i dało rade uciec. Ale przynajmniej są tu wszyscy, którzy nigdy nie uwierzyli w Twoją zdradę i przejrzeli Peloka. Ludzie gotowi zakończyć tę maskaradę.
Nagle do rozmowy postanowił wtrącić się Erogon.
-Zaraz. Na prawdę tylko tylu uciekło?
-Nie, Sterne. Jakiś dobry tysiąc woja więcej. Admirał Thylakas nas eskortował swoimi statkami, kiedy sami postanowili zdezerterować. Niestety los był okrutniejszy od woli Cesarza. Sztorm zatopił całą flote, w tym moich Quartonistów. Ostał się tylko jeden statek, ponieważ był najbardziej w tyle. Nasz. Tu obecni przeżyli. Ale są silni. Nie przestają mieć nadzieji...
-Chcesz więc powiedzieć, że Ioannes...
-Został karmą dla głębinowych bestii. Tak. Kraj się na nas wypiął. Zostaliśmy zupełnie sami. Zaś Pelok coraz bardziej zatacza się w swym okrucieństwie i szaleństwie. Jest chyba na coś chory. Z każdym rokiem wydaje się mniej rozsądny. Nie przypomina starego dobrego Tarranisa...

Odpowiedziała, przedstawiając mniej więcej kiepską sytuacje. Zaś w tym samym czasie Mjornor i Valentain podeszli do jednego z ognisk, a jeden z dezerterów przyglądał się dosyć uważnie elfowi. W końcu go to poirytowało i stanął twarzą w twarz z żołnierzem, stykając się nosami.
-Masz jakiś problem kurwa?!
Zapytał rozłoszczony Valentain.
-Chyba Ty go masz, elfie!
Odparł równie wkurzony i odepchnął białowłosego. Nagle elf poczuł jakby przez całe jego ciało przeszła fala uderzeniowa.
"Zarżnij go jak prosie! On Tobą gardzi! Patrzy na Ciebie jak na zwierze! Zarżnij go, ZARŻNIJ!"
Te słowa rozbrzmiewały w głowie elfa, a ten zaciskał pięści tak mocno, że kolczaste palce przebijały jego skórę na dłoniach, wylewając stróżkę krwi. Jednak ten stan minął, gdy Mjornor go chwycił w ramionach i nim potrząsnął.
-Co jest z Tobą, chłopie?! Co Ty się tak rzucasz?!
Zapytał i nagle Lelayna wyrwała się z rozmowy, aby podbiec do zaistniałej afery.
-Spokój! Co tu się dzieje?!
Zapytała Quartończyka.
-Przyglądałem się temu dziwakowi, bo strasznie przypominał mi Valestila, lecz ten się na mnie rzucił!
Odparł żołnierz, zaś wymówione imię sprawiło, jakby druga fala uderzeniowa przeszła po całym Valentainie. Elf z dużą siłą odepchnął Mjornora i szybko podszedł do dezertera, po czym chwycił go za gardło, z nadludzką siłą unosząc w górę, aby się poddusił.
-Co wiesz o Valestilu?!
Zapytał przez zęby, a ten zaczął się ksztusić.
-VALENTAIN!
Krzyknął Erogon, a Rzeźnik puścił mężczyznę, który upadł na ziemię próbując złapać dech.
Wszyscy wokół patrzyli na Valentaina jak na potwora, ale on unikał ich spojrzeń. Trwała niezręczna cisza, aż w końcu przerwał Mjornor...
-Kim dla Ciebie jest Valestil...?
Zapytał, a elf ruszył powoli w stronę lasu.
-To mój brat.
Rzucił jeszcze, po czym zniknął za drzewami. Możliwe, że poszedł się przejść. Chyba, że nie wróci...
Aristandes szturchnęła Alexandra.
-Ciekawych znajdujesz sobie towarzyszy.

Offline

#52 2019-01-31 00:17:03

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

Valentain nie był osobą zdolną do uczestniczenia w jakimkolwiek życiu społecznym. Przez ten miesiąc zdążył zrozumieć, że elf czuje się najlepiej w swoim własnym towarzystwie i lepiej nie prosić go by choćby zamówił coś w karczmie z obawy, że karczmarz spojrzy z jakiegoś powodu krzywym okiem i zacznie szaleć. Aspołeczny, arogancki psychopata. Dlatego Alexander uważnie go obserwował, kiedy otrzymał pytanie od Lelayny. Zareagował jednak w miarę spokojnie, choć widać, że powstrzymywanie się od nieuzasadnionej agresji sprawiało mu trudność. Na tekst Lelayny wzruszył tylko ramionami, po czym chwycił za lejce i poszedł do obozu.
- Co by nie było, dziękuję, że ty i twój oddział nie uwierzyliście w moją zdradę. Może gdyby wszystko potoczyło się inaczej, gdybym nie był tak naiwny, to pewnie już dawno siedzielibyśmy w Ard Carraigh i pławili się w chwale i bogactwie. Jeden błąd kosztował zbyt wiele. - powiedział zakończenie nieco enigmatycznie. Nie wiedział, czy Lelayna wiedziała o jego kandydaturze na cesarza, ale teraz nie miało to żadnego znaczenia. Przeszłość.
Dotarłszy do obozu przywiązał konia do drzewa przy kępie traw i zaczął mówić znowu z Lelayną, od której otrzymał takie wieści, że aż musiał usiąść na zwalonej kłodzie. Przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć, będąc jakby zdruzgotanym.
- Nie takich wiadomości oczekiwałem. Teraz naprawdę zaczynam rozumieć, że jesteśmy bez szans. Od początku wierzyłem w flotę Ioannesa i twój Quatron... a teraz okazuje się, że nie przedstawiamy choćby ułamka siły, o której myślałem wcześniej. - spojrzał w niebo, oczekując jakiegoś olśnienia, sposoby wyjścia z sytuacji...
- A co z Falksem? Darius mówił, że udało się go odbić i przebywa w stolicy. Tylko mi nie mów, że taki zadeklarowany monarchista mógłby służyć Republice... - tej myśli do siebie nie dopuszczał. Tullio był wierniejszy cesarstwu, sam tą wierność Alexandrowi wpoił i nie wierzył by stary wyga się ugiął.
Wstał i poszedł w głąb lasu, mówiąc tylko że musi poważnie przemyśleć co robić wobec takiego rozwoju przypadków.
I tak się złożyło, że wrócił dość szybko, bo dokładnie wtedy kiedy rozgorzało między elfem a Quartonistą. Dzięki zmutowanemu słuchowi już z daleka usłyszał o co chodziło. Dotarł na miejsce, kiedy zaczęto ich rozdzielać i wtedy mniej więcej usłyszał kolejną z wielu prawd o Valentainie. Po chwili wszystko ucichło, a spochmurniały Alexander patrzył jak elf odchodzi. Do Aristandes zaś nie powiedział nic, tylko przeciągnął swoją dłonią po jej własnej i poszedł za Valentainem. Jeżeli on nie powstrzyma morderczych zapędów elfa, to ten całkiem się w sobie zagubi. Sidereal nie zamierzał tracić już nikogo.
- Gniew nie zawsze musi być metodą rozwiązywania każdego problemu. Poza tym wszyscy znamy Valestila...rozumiem że nie pałasz do niego miłością... - zagaił jakoś. ..

Offline

#53 2019-01-31 06:25:57

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

MG = Valentain, Lelayna Aristandes


Jeszcze nim rozpętała się ta afera, Lelayna zdążyła odpowiedzieć na zrezygnowane słowa Alexandra, które zwyczajnie przeczyły temu w co sama wierzyła.
-Nie możesz tak mówić, póki wciąż żyją ludzie tacy jak my. Nawet jeśli nie mamy szans w starciu otwartym, to nie znaczy, że nie można tego zrobić przekrętem. Muszę się tylko zastanowić...
Odparła na spokojnie, nie chcąc tracić w Alexandrze sprzymierzeńca gotowego walczyć. Bo jeśli się podda, to tak jakby ich idea straciła kolejnego zwolennika.
-Oh, Falks... Nie rozmawiałam z nim od dwóch lat. Z tego co wiem to dalej służy ojczyźnie. To żołnierz, któremu powiedziano, że hegemon kolaboruje z Kaedwen, flota i Quarton zdezerterowali, a Pelok był bohaterem wojennym. Chyba po prostu pogodził się ze stanem obecnym. Lecz wystarczy mu otworzyć oczy i udowodnić, że ikona Cesarstwa żyje...
Dodała, po czym nagle rozpoczeło się przedstawienie, którego głównym aktorem był krwiożercy elf. Jak szybko zaczął, tak szybko skończył i odszedł.
Sidereal ruszył za nim, choć wszyscy komentowali, aby zostawił dupka samego sobie. Nawet Mjornor i Erogon stwierdzili, że lepiej się nie wtrącać. Zaś jednak panna Aristandes także weszła w las, woląc towarzyszyć Alexandrowi. Kimkolwiek był ten elf, jego siła wydawała się niezwykła...
W końcu go dostrzegli, błąkającego się między drzewami. Wyglądał jak krasnoludzka tykająca bomba. Aż dziw, że były hegemon próbował ją rozbroić, a nie zdetonować na odludziu...
Elf w końcu zorientował się, że ma towarzystwo, zatrzymując się kilka metrów od nich. Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
-Miłość? A co to?- Parsknął niemiłym śmiechem. -Valestil to mój brat tylko z urodzenia. Nigdy nie został niczym więcej, kiedy matka sprzedała mnie do klatki, a jemu zapewniła dobry żywot w Dol Blathanna. Myślałem, że tam też pozostał, ale nagle słysze, że każdy w Nilfgaardzie go zna!
Wyrzucił z siebie, jakby z rozżaleniem za sam fakt, że jego rodzicielka była bardzo złą kobietą, skoro tak rozdzieliła rodzeństwo, jedno z nich... sprzedając.
-Z tego co wiem w Dol Blathanna włada król Alenvir, a sam Valestil jest niemile tam widziany jako opozycja władzy. Pracował dla wywiadu cesarstwa, gdy ten jeszcze istniał.
Odparła Lelayna, zaś Valentain odwrócił się od nich, wpatrzony w dal.
-Jeśli go zobaczę, zabiję go. Tego nie powstrzymacie i też nie próbujcie...

Offline

#54 2019-01-31 09:28:06

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

Zdarzało się, że Alexander skrycie tracił cierpliwość do elfa. Jego wybuchy miały miejsce już wcześniej i właściwie to tylko wstawiennictwo Alexandra uchroniło Valentaina od wydalenia z kompanii. Bo Skelligijczycy i Erogon zaledwie go tolerowali, a nowo poznani Quartoniści z miejsca znienawidzili. Gdzie się pojawiał, tam przez swoje zachowanie spotykał się z antypatią, a Alexander jeden jedyny rozumiał i miał nadzieję, że jego problem da się załatwić i nie należy skazywać go a straty. Taka mała misja ze ściąganiem złej osoby na dobrą drogę.
- On nie jest winny sytuacjom, w których się znalazłeś. Nie do niego powinieneś mieć żal. Jeśli dalej będziesz żył nienawiścią i zazdrością, nie odnajdziesz szczęścia ani chociaż namiastki czegokolwiek, co czyniłoby twój los lepszym. Zwyczajnie w tej nienawiści utoniesz, zagubisz się jak dziecko w ciemnym lesie. - rzekł, choć nie wierzył w skuteczność swojej perswazji na tym elfie. Był uparty kak osioł i zaślepiony, zupełnie jak bezkrytyczni gwardziści Impery.
Usłyszawszy deklarację Valentaina o zabiciu Valestila, na twarzy Alexandra zagościł groźny wyraz, który mogła zuwazyć Lelayna. Zaraz jednak znowu złagodniał.
- Bądź świadom tego, że to mój przyjaciel i nie zamierzam ułatwiać ci tego, co chcesz zrobić. Obudźże się Valentainie... jeżeli wrócisz z nami do obozu, to postaramy się zapomnieć o twoich wybuchach i pomożemy ci ukierunkować swoje emocje na właściwy tor. W przeciwnym razie po prostu odejdź, odejdź i nigdy nie wracaj.
Zaoferował pomoc lub skazywał ma banicję. Elf miał wybór i musiał go podjąć, Alexander zaś wiedział, że musi też w końcu jakieś warunki postawić, zamiast tylko ugłaskiwać gniew elfa i tych, którym się naprzykrzył.

Offline

#55 2019-01-31 11:07:09

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

MG = Valentain, Lelayna Aristandes


Elf prawdopodobnie pochłonąłby się w całkowitej wściekłości, gdyby nie słowa Alexandra, które były jak kubeł wody. Czy Valestil był winny? Nie. Czy go próbował odszukać? Niewiadomo.
-Powinienem gardzić matką, lecz ona nie żyje. On jest moją jedyną rodziną, choć zawsze byłem sam... Nigdy z nim nie rozmawiałem. Nienawidze po prostu tego imienia, ironicznie podobnego do mojego. Nie radzę sobie z tym jak widzisz.
Przyznał się do tego i to był już postęp. Ten elf rzadko czuł, że robi coś źle. Miał problem z opanowaniem siebie i szeptów, które zmuszają go do zła. Może każdy je słyszy, a tylko on nie potrafił się im przeciwstawić...?
Odwrócił się w ich stronę, już spokijniejszy, lecz Alexander nie skończył swego dialogu, tym razem surowo karcąc go. Valentain opuścił głowę. Chyba w końcu pojął, że popełnił błąd, a sytuacja była na tyle krytyczna, że dostał zaproszenie na wypierdalanie z drużyny...
-Przepraszam Was wszystkich.- Odparł spokojnie, z pokorą niewolnika. Następnie ruszył do przodu, w stronę obozu. -To się już nie powtórzy. Możecie na mnie liczyć.
Dopowiedział i minął tę dwójkę, wracając do obozu, unikając wyzwisk i nieprzyjemnych spojrzeń...
Lelayna zaś poklepała Sidereala po ramieniu.
-Kojarzy mi się z zagubionym dzieckiem. Nie skreślaj go. On w sobie musi skrywać dobro. A teraz chodź, musimy omówić przyszłość...

*Godzine później*


Alexander i Lelayna byli w najwiekszej chacie, stojąc nad współczesną mapą Republiki Nilfgaardu. Wszędzie był stos dokumentów, które zrabowano nilfgaardzkim posłańcom.
-Arcysenator Heukles i Generał Falks. To dwie najważniejsze osoby w Nilfgaardzie,  poza samym konsulem. Mają wielki wpływ na Republike i jej obywateli. Pomimo, że uwierzyli w Twoją zdrade i śmierć, myśle że byliby skłonni pozbyć się prawdziwego problemu ojczyzny, jakim jest Pelok. I nawet Cie lubili. Jeśli uda nam się przedostać do Nilfgaardu, powinni być naszymi pierwszymi celami. Potrzebujemy ich. Co o tym sądzisz?
Zapytała, traktując jego opinie poważnie. Przygotowywała się do tego od dwóch lat i wiedziała, że bez mocnych sojuszników nie mają co zaczynać. A nikt nie chce krwawych rewolucji, zwłaszcza że byli nieliczni.

Offline

#56 2019-01-31 13:01:02

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

W życiu nie spoziewałby się słów skruchy od Valentaina. Przepraszał, a Alexander słuchał go z wewnętrznym poczuciem, że jednak udało mu się odnieść jakiś sukces i powoli zmieniać elfa na lepszą osobę. Droga ku temu była niezmiernie długa, ale pierwsze kroki na niej zostały pozbawione. Przepuścił elfa, nie odpowiadając mu już nic. Nie uznał, że jest to potrzebne. Zwykłym milczeniem zaakceptował przeprosiny.
- Daj mi kilka miesięcy, zmienię go i stanie się w pełni jednym z nas.
Wypowiedział te słowa do kobiety, kiedy Valentain już się ulotnił.


Godzinę później zajął się z Lelayną tym, co uwielbiał, a za czym tęsknił. Planowanie wielkich rzeczy, akcj, posunięć było dla Alexandra wręcz hobby. Nawet za typowymi stołami z mapą i stertą dokumentów się stęsknił, bo był to w zasadzie nieodłączny widok kwatery dowódcy. Stał z rękami splecionymi z tyłu i słuchając Lelayny patrzył na mapę, która dla niego wyglądała wręcz obrzydliwie. Nowy układ sił na świecie był dla niego ledwie do zniesienia. I jeszcze ten wielki napis R E P U B L I K A Nilfgaardu...
- Myślę, że Falksa przeciągniemy na swoją stronę bez większego trudu. Znam go od lat, a on zna mnie. Wie, że nigdy bym nie zdradził, a dzisiaj zwyczanie przyzwyczaił się do wieści, które o mnie usłyszał. Poza tym to stary monarchista, dla niego Republika jest większym bólem niż dla mnie i gdyby miał szersze możliwości, to sam by się zbuntował. Arcysenator zaś... tu sprawa jest trudniejsza, chocby ze względu na to, że ciężko jest się do niego dostać... chociaż z pomocą Valestila dałoby się ten problem rozwiązać. Jego możliwe, że też udałoby się przeciągnąć, gdybym mu uświadomił prawdę, której nie zna. Pelok chciał wyeliminować senat z gry i przywrócić rządy w pełni absolutystyczne i możliwe, że dąży do tego również dzisiaj jeśli wierzyć twoim słowom, że jest z nim coraz gorzej... w każdym razie na pewno nie pozbył się goryczy po degradacji z cesarza na konsula. - powiedział co sądzi o tej dwójce, ale na tym nie zakończył.
- Jeżeli podjęlibyśmy sojusz z senatem, to okazałby się krótkotrwały, bo ani tobie, ani w szczególności mnie nie odpowiada trzystuosobowa  skorumpowana banda zarządzająca państwem. To jedno nie zmieni się nigdy, że wszędzie znajdą się tacy, co chcą dostać się do koryta, by z niego się najeść. Dla mnie ta instytucja może albo nie istnieć, albo być organem doradczym o ograniczonych uprawnieniach. Niczym więcej. Ponadto sama spójrz, Nilfgaard istniał jako cesarstwo przez setki lat, niepodzielnie panujący na tym kontynencie i dyktujący warunki słabszym. Dziś to republika ograniczona zaledwie do centralnych prowincji. Jestem więcej niż pewien, że nie tylko my tęsknimy za chwałą ojczyzny. Nilfgaard i jego ludność nie jest przystosowany ani przyzwyczajony do rządów czysto republikańskich... to tak jakby ten sam ustrój zaprowadzić w Haaklandzie, gdzie nie istnieją nawet idee feudalne. Niewyobrażalne... wracając, bo trochę odbiegłem. Ewentualny przewrót musiałby mieć miejsce za wolą narodu, bo jeśli mielibyśmy zostać ogłoszeni tyranami, to wolałbym nie robić juz nic.

Offline

#57 2019-01-31 14:14:00

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

MG = Lelayna Aristandes


To nie był pierwszy raz, gdy razem obradowali. W końcu tylko oni mieli tu zmysły dowódcze. Aż przypominało to Caer Heelal, gdzie zresztą spędzili ze sobą długie i ciężkie dwa lata. Dużo się wtedy działo, nie tylko politycznego.
-Tullio jest jedyny w swoim rodzaju. I był Twoim mentorem, zarazem przyjacielem. Tobie nie umiałby nie uwierzyć. On to pewniak. Lecz nie byłabym taka pewna Heuklesa. To urzędnik i formalista. Słowo zdrajcy przeciw konsulowi? Uzna to za łgarstwa. Znam go, potrzebujesz mocnego dowodu, by go przekonać...
Założyła ręce na piersi, jakby chciała go nagle wymyślić, ale niestety nie było to możliwe. Arcysenator był wyzwaniem. Ale nikt nie mówił, że bedzie łatwo.
Gdy Sidereal rozpoczął swój wywód o wsparciu obywateli, Lelayna zdała sobie sprawę z czegoś. Była jeszcze jedna możliwość...
-Sojusz z Arxysenatorem i całym Senatem oznacza przywrócenie ładu sprzed wojny, który zapoczątkował Urinbell, a zakończył Ternikulus VII. Ale to był okres korupcji i nieładu w państwie. Wygląda więc na to, że balansujemy nad tyranią Peloka, a papierowym tworem Heuklesa. A gdybym Ci powiedziała, że jest trzecia opcja...?- Zrobiła pauze, by chwile sam pogłówkował, ale nie chciała go trzymać w niepewności. -Wystarczy nam w garści sojusz z Falksem. Dlaczego? Pełni on obecnie role takiego hegemona. Za nim pójdzie całe wojsko. Byłby to zamach stanu za sprawą żołnierzy. Wtedy nie miałby nic do gadania, ani konsulat, ani senat. Pytanie jednak co potem zrobiłby Tullio...
Przedstawiła kolejną możliwość, która nie była kolorowa, jak żadna z innych, ale najprostrza do wykonania. Czy jednak zgodna z wolem narodu?
W końcu kobieta westchnęła opierając się o stolik. Była wyczerpana. Nic tylko planowała od dwóch lat...
-Wiesz, Alexandrze. Zastanawiam się co by było gdybyś został tym pieprzonym cesarzem, kiedy senat Cie wybrał.- Zaśmiała się, po czym spojrzała na niego uważnie. -Ternikulus bardzo się namęczył, aby przed śmiercią zdobyć dla Ciebie 51% poparcie...

Offline

#58 2019-01-31 17:15:09

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

- Ciężko będzie w ogóle taki dowód zdobyć. O prawdzie wiem ja, Tarranis i Carthapilus, ale jak mówisz zostanę uznany za kłamcę, a co do tamtych, to już głaz by prędzej w tej sprawie przemówił. - te słowa były już chyba wystarczające do tego by storpedować pomysł z sojuszem z Arcysenatorem. Pozostawał im więc Falks i dwie opcje, które nie widziały się Alexowi ni trochę. I Falks był wyjściem, ale też nie bez was, którą częściowo wytknęła Lelayna... no bo właśnie co zrobi generał po sukcesie?
- Skłaniam się ku Tullio, jednak nie potrafię przewidzieć co ten stary wiarus zrobi potem. Jaką mogę mieć gwarancję, że jego ambicje nie sięgają tronu i korony? Nie mam żadnej i w razie czego może okazać się przeszkodą... - tutaj zapauzował na chwilę, wahając się przed użyciem tego słowa wobec człowieka, który mienił się w oczach Alexandra prawością. Wszystko jednak może w pewnym momencie pozorem, co oczywiście brał pod uwagę. Zaczął w końcu swoją malutką przemowę, podczas której oszczędnie gestykulował, a na końcu wziął dłoń Aristandes w swoje własne. -... którą będzie trzeba unieszkodliwić. Wiem, że możesz nie zapatrywać się na to przychylnie, mi też to się nie podoba, więc będziemy go póki co uważnie pilnować. Co do skutku przewrotu, na pewno nie spodoba się to wielu kręgom, od chłopstwa zacząwszy i na arystokracji skończywszy. Poparcie wojska to jedno, ale jeśli ma się poparcie ludu cywilnego, wówczas każda zbrodnia byłaby popełniona w białych rękawiczkach. Temu też pragnę spisać pewien akt prawny, w której zawarte będą podstawy ustroju społeczno-gospodarczego państwa, organizację, kompetencje i sposób powoływania najważniejszych organów państwowych, oraz podstawowe prawa, wolności i obowiązki poddanego każdego stanu. Marzy mi się państwo z silną pozycją cesarza, wolnym handlem, zdjętym uwłaszczeniem chłopa. Państwo bogate, scentralizowane, stabilne i silne militarnie. Nadałem temu nawet nazwę: Konstytucja Oświeconego Cesarstwa Nilfgaardu. Wiem, że w obecnej sytuacji w moich ustach brzmi to jak mrzonka, jak utopia i marzenie, ale nikt nie broni marzyć i spełniać tych marzeń. W moim wizji wszyscy w tym obozie mają wreszcie zasłużony odpoczynek i należne funkcje za służbę ojczyźnie i walkę o jej prawidłowy kształt, widzę monarchę, który wreszcie nie jest uważany za despotę, lecz kogoś kto dla narodu jest ojcem, opiekunem i obrońcą. Ja już nie walczę dla zemsty, co zrozumiałem, kiedy pouczałem Valentaina. Zemsta zaprowadzi mnie w ślepy zaułek własnej nienawiści, więc pora na wznioślejsze cele... lecz czy ty, czy cała reszta za mną podąży?

Offline

#59 2019-01-31 19:59:14

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 71.0.3578.99

Odp: Nowa Era (WL)

MG = Lelayna Aristandes


Niestety znaleźli się w impasie, któż w końcu potwierdziłby zdarzenie? Cartaphilus nawet mówić nie umiał.
-Chyba, że to planował w notatkach. Łudna nadzieja, ale nie należy tego przekreślać.
Odparła sama do końca w to nie wierząc, jednak Heukles był do przegadania, trzeba było mieć na niego tylko sposób.
Gdy przeszli znowu do tematu Falksa, złapała ją zaduma. W końcu konsekwencje mogły być takie, że nie odda władzy. Był dobrym żołnierzem, ale nie czyniło to go dobrym władcą...
-Sam chciałbyś stanowić tam władzę, co? Szybko się ocknąłeś...
Zaśmiała się, po czym nagle Sidereal chwycił jej dłoń co wielce ją zaskoczyło. Nigdy między nimi nie było kontaktu w postaci głupiego wpadnięcia na siebie, a teraz mówił do niej, jakby obiecywał jej wspaniałą przyszłość. Iście patriotycznoromantyczne. Bądź co bądź sprawił na niej wrażenie swymi słowami, a ta patrzyła na niego z wielkimi oczami, jakby wygłaszał poezje dla niej. Tacy byli prawdziwi żołnierze w końcu.
-Jeśli dasz mi i naszym rodakom prawdziwy i silny Nilfgaard, którego władca poprowadzi nas do dawnej potęgi i sławy, Quarton odda życie za Ciebie, przelewając kraj własną krwią, w imię miłości do ojczyzny i całego narodu...
Odparła dumnie, jakby składając obietnice tak piekną, że z przemową Alexandra tworzyło to kompozycje najpiękniejszych melodi, który mógł przerwać tylko niezgrabny fałsz...
-Ohoho... Chyba w złym momencie wszedłem.
Rozbrzmiał głos Erogona, który wpierw zwrócił uwagę na ich złączone ręce, a potem na fakt, że patrzyli sobie w oczy. Jego obecność całkowicie ocknęła panne Aristandes, która natychmiastowo wyrwała ręke z objęć Sidereala i odsunęla się speszona.
-Nie ma złego momentu na polityke! Bo tylko o polityce rozmawiamy!
Tłumaczyła się, choć nikt niczego nie założył. Sterne uśmiechnął się.
-Gdybym przyszedł później to nie tylko polityke by się tu uprawiało...
Aristandes wielce się oburzyła i pośpiesznie opuściła chate z uniesioną głową. Rycerz natomiast podszedł do Alexandra.
-Wybacz stary. Ale Lelayna? No cóż... Szczęście i w ogóle...
Poklepał go po ramieniu i wyszedł. Prawda taka, że nie miał konkretnego celu, aby tu przychodzić. Po prostu podsłuchiwał przemówień...


*Trzy dni później*


Czy dziwna sytuacja z chaty ciągnęła się dalej za Alexandrem? Możliwe, w postaci Sterne. Lelayna zaś go unikała. Mjornor natomiast usłyszał co nieco o tym, ale nie przejął się. Zbyt rozpaczał po żonie by myśleć o innych babach. Ale po obozie szybko rozchodziły się plotki. Nikt jednak nie komentował na głos, bo każdy miał prawo do uczuć. Nawet podczas partyzantki.
Tego dnia co innego zawracało głowę Sidereala. Mianowicie gra w gwinta z Valentainem. Mjornor był ich sędzią. Na prawdę grali, okazało się, że elf był w tym nawet lepszy od Alexandra. Elf wydawał się być bardziej otwarty, a przynajmniej się starał...
-Gdzieś Ty się tak nauczył grać?
Zapytał Mjornor elfa po skończonej rundzie.
-Piraci mnie nauczyli. Dzięki temu mogłem sobie dorabiać.
Odparł Valentain rozdzielając karty.
-Hazardzista. Byłeś piratem?
Dopytał.
-Przez chwilę. Chociaż to nic ekscytującego.
Powiedział to tak spokojnie jakby każdy w życiu był piratem. Spojrzał w końcu na Alexandra.
-To prawda z Tobą i Lelayną?
Spytał, co było niezwykle szokujące. On interesuje się czyimś życiem? Ten psychopata wyprany z emocji? Nowość.

Offline

#60 2019-01-31 21:30:21

Administrator
Administrator
Dołączył: 2018-10-25
Liczba postów: 121
Windows 7Chrome 71.0.3578.98

Odp: Nowa Era (WL)

Przez chwilę w trakcie swojego słowotoku kompletnie zapomniał o tym jednym małym procencie od Ternikulusa, jednak w pewnym momencie to do niego dotarło.
- A więc to on przesądził o moim zwycięstwie... dałem się wtedy zmanipulować Tarranisowi, wmówił mi, że to on zawczasu został wyznaczony na następce. Ja nawet wtedy nie miałem ambicji, by sięgać po koronę, choć dziś pluję sobie przez tamten błąd. Czasu jednak nie cofnę, błędu już jednak więcej nie popełnię. - powiedział, trzymając Lelaynę za ręce. Ona za to wypowiedziała słowa, które Alexander mógł przyjąć jako deklarację wierności i uznania za pretendenta do nilfgaardzkiego tronu. Wtem wszedł Erogon, tak nagle, bez zapowiedzi i ujrzał ich w sytuacji, która Lelaynę bardzo skrępowała, a Alexandra ani trochę nie przejęła. Spojrzał tylko na przyjaciela wzrokiem dezaprobaty, bo faktycznie kiepski moment wybrał. Alexander chciał bowiem powiedzieć jej coś jeszcze w kwestii politycznej. Tak, tak miało być... chociaż trochę bawiło go, że dziewczyna tak bardzo się speszyła. Spojrzał na nią odchodzącą z lekkim uśmieszkiem.
- Dobry żart Panie Sterne. Ha ha. - zaśmiał się krótko i sucho, klepiąc się po brzuchu i szczerząc szeroko. Potem posiedział jeszcze chwilę przy mapach, planując na poważnie pewne szczegóły i w ten sposób doszedł do wniosku, że gdyby trzeba było dokonać zbrojnego przewrotu, to gniew ludu powinien skierować na siebie generał Falks. Należało do tego doprowadzić poprzez tymczasowe pozostanie w ukryciu lub ujawnienie się, lecz pozostanie ,,w cieniu" generała. Alexander po prostu umyłby ręce i zgodnie z wolą ludu obalił tyrana... tak,  nic nie stracił ze swojej bezwzględności i przebiegłości. Jednak i to miało luki, jak wszystko gdyby tak się mocniej zastanowić. W każdym razie był to plan na wypadek, gdyby cywile i możni powiedzieli duże ALE, a Falks zacząłby działać na własną rękę. W myślach nazwał to Operacją Populusque.

Trzy dni później niewiele w obozie się zmieniło, poza tym, że Lelayna przy czerwonych polikach unikała Alexandra, który jednak wcale się tym nie zraził. Zwyczajnie spędzał czas z drużyną, zacieśniał więzi z praktycznie każdym członkiem blisko sześćdziesięcioosobowej kompanii. Podobnie robił będąc Hegemonem i zaczepiając zwykłych żołnierzy przy obozowisku. Zwykłe pytanie o zdrowie czy o rodzinę poprawiało znacznie nastrój i morale takiego żołnierza. Teraz zaś grał w gwinta z Valentainem, który okazał się lepszym graczem pomimo jakiegoś doświadczenia własnego w tej grze. Jednak co by nie próbował, to elf ciągle miał jakiegoś asa w rękawie i Alex wreszcie musiał przegrać. Zdecydowanie bliższe były mu szachy, niż karczemna gra karciana...
- Winszuję. - rzekł i podjął się kolejnej rundy w nadziei, że tym razem pójdzie mu lepiej.
Przysłuchiwał się krótkiej wymianie zdań i załapał wiadomość o piractwie. Cóż, zawsze to jakiś większy kawałek do wciąż mało znanej historii elfa. Wtem Valentain zadał pytanie, którego od niego się nie spodziewał nasz blondyn. To faktycznie było nowością, że pytał o takie rzeczy, był przecież egoistycznym zabijaką... a jednak nie tak bardzo jak by można było przypuszczać.
- Nie, to tylko plotki puszczone przez pewnego blondyna. Traktujemy się czysto profesjonalnie. - uciął temat i zmienił na inny - A teraz powiedzcie mi wszyscy trzej... jak wyobrażacie sobie swoją przyszłość, tudzież jaka wam się marzy? - uśmiechnął się pod nosem, ciekaw odpowiedzi i świadomości, że będzie mógł w niedalekiej przyszłości zapewnić swoim przyjaciołom taką przyszłość, jakiej sobie życzą.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 2
[Bot] ClaudeBot (2)

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa