Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
*10 lat temu - Zatoka Iliac / Wartownia, Hammerfell*
MG = Dar’Mir, Kortus, Safia
Statek "Cudowna Wieczerza" żeglował powolnie po spokojnych wodach Zatoki Iliac, kierując się na Wartownie, stolicę pustynnej prowincji cesarskiej. Był to okręt kupiecki, załadowany towarami typu: ametysty, czarne klejnoty, dywany, jedwabie i cyrodiilskie wina. Na jego pokładzie, dosłownie na dziobie, znajdował się khajiit odziany w kupieckie odzienie, który sam siebie nazywał Dar’Mirem. Grzywa jego była siwa jak całe umaszczenie, długa, przyozdobiona koralami, zaś na nosie znajdowały się trzy blizny po pazurach. Warto wspomnieć o ładnie komponujących się czarnych pręgach na futerku, a także długich rysich uszach, na których nie brakowało złotych kolczyków. Cały czas uśmiechał się zadziornie, mrużąc niepokojąco oczy, jakby już w głowie miał wielkie wizje, które miały zrealizować się właśnie w Warowni...
-Obudź się, inaczej za burtę wypadniesz.
Rozbrzmiał głos Kortusa, wielkiego redgardzkiego marynarza, którego same bicepsy były większe od obu kocich ramion Dar’Mira, natomiast łysa głowa błyszczała w słońcu, a dumny wąs zakręcał się na palcach osiłka.
-Dar’Mir bardzo cieszy się na widok takiej panoramy. Dar’Mirowi przypomina to Elsweyr.
Odparł mu Khajiit, mówiąc w pierwszej osobie, co było spotykane wyłącznie u przedstawicieli tej zwierzęcej rasy. Jeszcze może tego nie było widać, ale Kociak był i tak niezwykły, nawet w porównaniu ze swoimi krewniakami, o czym Kortus już dobrze wiedział…
-Ah tak, Hammerfell jest pięknym miejscem. Zakochasz się w mojej ojczyźnie, khajiicie.
Zaśmiał się czarnoskóry osiłek, zakładając ramiona na swojej piersi.
To był spokojny rejs, który trwał już dobre dwa tygodnie, ale niedługo miał się zakończyć. Miał…
Nagle płonące strzały zaczęły wbijać się w deski “Cudownej Wieczerzy”, roznosząc ogień po całym pokładzie i trawiąc żagle kupieckiego okrętu. Dar’Mir i Kortus szybko spostrzegli, że atak nastąpił z okrętu będącego w pobliżu i który zbliżał się do nich nieubłaganie.
-Cholerni korsarze!
Warknął Redgardczyk i dobył dwuręcznego miecza, na co Khajiit spojrzał z lekką dezorientacją. Statek w końcu był o włos od zatonięcia.
-Dar’Mir nie wie co gorsze, ogień, czy woda.
Mruknął, wskazując na kocią nienawiść do moczenia futra, ale nie zamierzał teraz dewagować. Kiedy jego towarzysz ruszył do innych marynarzy, aby bronić okrętu, Dar’Mir usiadł na beczce, spokojnie czekając, aż korsacze podpłyną wystarczająco blisko do abordażu. Kiedy tak się stało, błyskawicznie wskoczył na żagiel, a tam już po linach, niepostrzeżenie przemieścił się na drugi pokład. W idealnym momencie, bo większość agresorów przeskoczyło już na “Cudowną Wieczerze”, gdzie “tracili głowę” dla Kortusa i jego ziomków. Khajiit błyskawicznie i zwinnie zatapiał sztylety w plecach pozostałych korsarzy, aż miał pewność, że nie ostał się ani jeden. Wtedy, otworzyła się kajuta kapitana…
-O… jaki śliczny kotek. Byłbyś pięknym dywanem do kajuty.
Spytała melodyjnym głosem Pani Kapitan, która była wyraźnie hammerfelldzkiej urody, ozdobiona biżuterią, niebieską opaską na włosy i jakże oczywiste, z rozpiętą koszulą na biuście. Każda piratka tak miała? Choć Dar’Mir musiał sobie przyznać, odwracało to niestety uwagę.
-Dar’Mir nigdy nie robił dywanów, tylko je sprzedawał. A jeszcze trudniejszą sztuką byłoby, jakby Dar’Mir zrobił dywan z samego siebie!
Odpowiedział, na co kobieta wybuchła śmiechem, a Kot spojrzał na nią, jakby nie rozumiejąc co w tym zabawnego. Dla niego to na prawdę wydawało się trudne do wykonania!
-Oh, przykro mi aż, że muszę Cię zabić…
-Dar’Mir sądzi, że jeśli coś co się robi, zasmuca, to nie należy tego robić.
Szybko skontrował wypowiedź, ale kobieta tylko z uśmiechem na twarzy dobyła szabli i wykonała zamach odgórny, co Khajiit zablokował, tworząc ze swoich sztyletów znak ”X”, następnie kopnął ją w brzuch, odrzucając Panią Kapitan do tyłu, doprowadzając do jej zderzenia się z drewnianą ścianą. Próbowała szybko się otrząsnąć, aby zaatakować znowu, jednakże nie spodziewała się tego, że w ułamku sekundy, jej przeciwnik będzie tuż przy niej, przypierając ją do ściany, przykładając jeden sztylet do gardła, a drugi ostrym zakończeniem do brzucha. Khajiit zaczął mruczeć, ale tylko na chwilę, co wywołało zdziwienie u Korsarki.
-Dar’Mir przeprasza, Dar’Mir nie kontroluje tego.
Usprawiedliwił się, a po chwili, na pokład przedostali się marynarze z “Cudownej Wieczerzy”, których statek już zaczął się powoli zatapiać, a przynajmniej tym co pozostało ze strawionych ogniem desek. Agresorzy zostali wybici co do jednego, a dwuręczniak Kortusa pokrył się krwią połową z nich.
-Co tu się…? Da’Mirze, my się napierdalamy, a Ty sobie kurwa gierki wstępne przeprowadzasz…?
Zapytał Redgard, a Dar’Mir wściekle pomachał kocim ogonem.
-Dar’Mir nie rozumie myśli Kortusa!
Odchrapnął, po czym puścił kobietę, uprzednio wybijając jej szable z dłoni. Było ich zbyt dużo, aby zrobiła cokolwiek. Ta jednak przyglądała się Kortusowi bardzo uważnie.
-Chłop jak dąb. I przystojny.- Puściła mu oczko, na co osiłek się lekko zmieszał. -Jestem Safia, kapitan tej oto “Marietty”. Dostaliśmy zlecenie od władz Wartowni, aby atakować każdy nieznany statek w zatoce. Szkoda tylko, że tym razem udało się ledwie połowicznie... W sumie to zatopiłam Wasz niezidentyfikowany okręt, a to żyjecie to nawet dobrze! Bijecie się lepiej od moich… martwych już marynarzy. Co powiecie na zrekrutowanie mnie, zamiast zabicia?
Zaproponowała ze szczerym uśmiechem. Widać było, że Safia należała do tych typów co wyłgają się ze wszystkiego. Kortus jak to on, założył ręce na swojej masywnej klacie.
-Ale my mamy już kapitana…
-Psssyt szefie…- Szepnął jakiś marynarz. -...już nie mamy. Nie żyje.
-No to nie mamy kapitana...- Dodał Redgard, ale po chwili namysłu zmarszczył brwi. -Straciliśmy przez Ciebie pełno towarów!
Pani Kapitan zaśmiała się i oparła łokciem o bark Khajiita, na co ten zdezorientowany zaczął patrzeć po wszystkich.
-Słuchajcie no, chłoptasie. Pod moim pokładem jest dwa razy więcej tego, niż sami na pewno transportowaliście. Nie będę ukrywać, że rabunki to dochodowy interes. Zwłaszcza jak jeszcze władza miasta cii płaci za kradzież...
-Fajnie!
Wtrącił Dar’Mir.
-Prawda. Może trzeba się przebranżowić i weźmiecie mnie na kapitana?
Zaproponowała raz jeszcze, a Kortus spojrzał po wszystkich, na co ci kiwali twierdząco głową. W końcu westchnął i samemu westchnął.
-Niech Ci będzie. Ale idę sprawdzić te Twoje bogactwa pod pokładem. A Ty obierz kurs na Wartownie, bo tam zmierzaliśmy.
Rozkazał, po czym udał się tam gdzie zamierzał, a Safia patrzyła na niego uważnie, bardzo zainteresowana, po czym i ona ruszyła robić co miała robić. Każdy poszedł gdzieś się rozgościć na nowym statku, natomiast Dar’Mir stał ciągle w tym samym miejscu.
-A to podobno Dar’Mir jest szalony i nieracjonalny...
Offline
Strony: 1