Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
*Ruiny Anlaft, Hammerfell*
MG = Dar’Mir, Misteria Volffa, Vanus Coelh, Salvario Lux
Khajiit został zaprowadzony do pobliskich ruin krasnoludzkich, które zafascynowały go swoją architekturą, zapomnianą i niepowtarzalną. Nie był tu jednak turystycznie, bo przez całą drogę Misteria wielokrotnie powtarzała mu jak bardzo ma uważać, gdyż żaden złodziej nie uszedł stamtąd żywy. Brzmiało jak świetna zabawa.
Gdy znaleźli się już u kresu swej trasy, w samym sercu podziemi, przed wejściem do wielkiej komnaty, dostrzegli norskiego mężczyznę o włosach platynowych i lekkim zaroście. Spojrzenie miał chłodne, a Volffa ukłoniła się przed nim. Dar’Mir już domyślił się, że był to Wielki Mistrz Sanktuarium w Wayrest.
-A więc to jest ten nasz Dar’Mir…
Przywitał go mężczyzna, na co kotowaty kiwnął głową.
-Dar’Mir pozdrawia, Vanusa Coelha. Lecz Dar’Mir wybaczy, Dar’Mir chce mieć to już za sobą…
Mruknął i wszedł do środka, zaś pozostali członkowie Bractwa spojrzeli na siebie z dezorientacją. Spodziewali się jakiś sprzeciwów, albo pytań. A tu nic, przyszedł po prostu zrobić swoje i wyjść.
Khajiit będąc już w środku dostrzegł w centralnym położeniu złoty półkolisty obiekt, który skrywać musiał wspomniany artefakt. Zaś nad kopułą były dziwne pierścienie, poustawiane w przeróżnej kombinacji, zaś nieopodal panel sterujący.
-To zagadka logiczna. Tak Dwemerzy chronili swoje skarby. Żaden jeszcze jej nie rozwiązał. Podobno brakuje jednego pierścienia do ukończenia łamigłówki lub jest to wymówka tych co nie podołali.
Wytłumaczył mu Wielki Mistrz, jednakże Dar’Mir go cały czas ignorował. Nie był pod jego jurysdykcją, zwłaszcza na tym neutralnym terenem, więc wolał robić wszystko po swojemu. Zamiast bawić się panelem sterującym, wszedł na szczyt kopuły, ku zaskoczeniu reszty i zaczął przyglądać się wgłębieniom.
-Dar’Mir już widział kiedyś takie zatrzaski szyfrujące. Łamigłówka to tylko sposób dla tych, którzy nie wiedzą jak je rozbroić.
Khajiit zaśmiał się chrapliwie, po czym zaczął wbijać sztylety w szczeliny i wysuwać kafelkowe złote sztabki, aby dostać się do zatrzasków i innych trybików. Swoimi kocimi łapkami zaczął coś majstrować…
-Misterio… jesteś pewna, że to on…?
Spytał Nord, zaś Dunmerka lekko opuściła szczękę.
-Tak… to na pewno on…
Odparła mu niepewnie, jednak wtem błysło błękitne światło, podniebne pierścienie zaczęły się zwijać, zaś Dar’Mir musiał zeskoczyć z kopuły, która zaczęła się przed nim rozsuwać, aby w centralny jego punkcie, wysunąć piedestał, na którym znajdowała się matowo czarna kula, o powierzchni gładkiej jak szkło. Coelh zaśmiał się szaleńczo.
-Jesteś geniuszem, Khajiicie!
Powiedział rozradowany, zaś Dar’Mir dmuchnął sobie w pazury, jakby nabierając pozy eksperta, który często to słyszy.
Misteria, oraz Mistrz Bractwa podeszli do kotowatego, aby być bliżej artefaktu.
-Wywiążemy się z naszej części umowy.- Rzucił Nord, po czym zaczął powoli zbliżać się do Oka Sithisa… -Jakże on piękny… jedyny, prawdziwy, podarek Straszliwego Ojca dla śmiertelników. Za jego pomocą można osiągnąć wszystko…
Już chciał go chwycić, kiedy to błysnął purpurowy płomień, z którego wyłonił się mężczyzna w czarnych szatach i kapturem na głowie, trzymając w ręce miecz.
-W imieniu mojego Pana, Czarnoksiężnika, podziękuję za zdobycie Oka Sithisa. Teraz zaś, proszę mi go oddać…
Powiedział Alecartiusz, który czuł się bardzo pewnie, będąc tu całkiem samemu.
-Misteria, zabij go!
Krzyknął Nord, zaś Dunmerka rozpaliła ognistą pożogę, która miała pochłonąć mężczyznę, lecz ten wyparował śmiejąc się obłudnie. Po chwili był zupełnie gdzie indziej.
-Dam Wam ostatnią szansę, gdyż jam, Salvario Lux, jestem miłosierny. Oddajcie Oko Sithisa, a Anlaft nie stanie się Waszym grobowcem…
Khajiit cisnął w jego stronę dwoma sztyletami, lecz te tylko przeniknęły jego ciało, jakby był duchem. Zaśmiał się znowu i wyparował.
-Co tu się…
Mruknął Vanus, a nagle został uderzony z łokcia w twarz i spadł z kopuły, zaś Alecartiusz stał teraz przy artefakcie.
-Mój Pan bardziej potrzebuje tego pięknego kryształu, wybaczcie…- Objął palcami matową czarną kulę, w dotyku zarazem przyjemną, jak i paradoksalnie nieprzyjemną. -...lecz zapytam jeszcze… który z Was to ten który tak nastraszył Dartheneesa…?- Zapytał rozbawiony, lecz szybko swój wzrok zatrzymał na kotowatym. -...ah… uroczy kotek.
-Dar’Mir lubi słyszeć, że jest uroczy, ale od pięknych kobiet…
Skomentował to kotowaty, po czym szybko ruszył w stronę Salvariego. Ten chciał już użyć na nim artefaktu, jednak Misteria wykorzystała moment jego materialności i cisnęła w niego elektrycznością, przez którą wypuścił kulę prosto w łapy Khajiita, następnie dostając nią prosto w splot słoneczny i czoło. Spadł z kopuły jak przed chwilą Vanus. Oko Sithisa rozbłysło fioletowym światłem, gdy ten tylko je skierował na Luxa, zaś Alecartiusz spojrzał z przerażeniem.
-Szykujcie się na kolejny atak! Zginie wielu niewinnych, wystarczająco, aż sami oddacie mi tę kulę! Alecarto się nie odmawia!
Wykrzyczał w przerażeniu, po czym objął się purpurowym płomieniem i zniknął. Bał się mocy artefaktu, zaś sama kula zgasła. Khajiit bez przeszkód wręczył ją Vanusowi.
-Sam widzisz, Dar’Mirze. Budzi przerażenie. Musimy jednak iść. Jeśli na prawdę zaatakują, tylko artefakt ich powstrzyma…
-Dar’Mir chętnie to zobaczy.
Uśmiechnął się, po czym całą trójka opuściła Anlaft...
Offline
Strony: 1