Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2019-09-13 17:45:16

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 76.0.3809.132

Oczy Pustki... (PART V)

UTWÓR W TLE


*Wartownia, Hammerfell*


MG = Dar’Mir, Kortus, Safia, Misteria Volffa, Vanus Coelh, Salvario Lux, Darthenees


Cała trójka biegiem zmierzała z powrotem do Wartowni, gdzie nastąpić miał prawdziwy atak Alecartiuszy, zaś Vanus musiał poinformować resztę o prawdziwej mocy artefaktu.
-Oko Sithisa działa na dwa sposoby! Pierwszy, niczym choroba, czy zaraza, wszczepia swoją moc w ciało i powolnie, oraz destrukcyjnie, rozsypuje organizm od środka! Ofiara umiera długo, śmiertelna istota się przed tym nie obroni, bo nie ma antidotum! Zaś drugi sposób, który bardziej nas interesuje, to natychmiastowe rozbicie w cząsteczki cały organizm, co ma zasięg armii! To najpotężniejszy ze wszystkich artefaktów, jedyne prawdziwe dzieło apokalipsy!
Wykrzyczał przywódca Bractwa z Wayrest, na co Dar’Mir kiwał głową, zafascynowany mocą tego cacka. Misteria czuła obawę, ale też aprobowała tak wielką przewagę.
W końcu dotarli do miasta, lecz tam na nowo rozpoczęło się pogorzelisko od strony portu, ostrzeliwanego z okrętów Alecartiuszy, a niektórzy z nich już zeszli na ląd, siejąc spustoszenie.
-To wielki dzień. Osłaniajcie mnie!
Rozkazał Coelh, po czym ruszyli w dół, aby zmieszać się z uciekającym tłumem…


-Nie bójcie się! Jeśli ukłonicie się przed nową włądzą, możecie opływać w boskich łaskach i bogactwach!
Rozbrzmiewał głos Salvariego, który zachęcał wojowników i mieszczan do poddania się, a przynajmniej tych, którzy zostali złapani w porcie.
-Lux, skończ pierdolić, te robactwa nie zasługują na łaskę!
Warknął Darthenees, uderzając swym zębatkowym dwuręczniakiem o ziemie.
-Zaraz sprawdzimy… dawać pierwszych!- Rozkazał, a przed jego oblicze sprowadzono dwóch Redgardów. Safię i Kortusa…- A więc! Czy składacie wierność Alecarto? Mamy caaały dzień…
-Pieprz się.
Rzuciła natychmiast Kapitan Safia, zaś osiłek splunął mu na buty.
-Pozdrów ode mnie swojego boga, czy coś tam.
Dorzucił Kortus, na co Lux się roześmiał, powstrzymując Argoniana przed zadaniem im ciosu ostatecznego. Nie zdążył jednak nic na to odpowiedzieć, bo ujrzał, jak z tłumu ujawnia się dobrze znana mu trójka złodziei z Anlaft…
-Dar’Mir jak zwykle spóźniony na imprezę. Co to za impreza bez Dar’Mira!
Zaczął Khajiit, jak zwykle bez powagi sytuacji.
-Dar’Mirze, nie!- Krzyknął Kortus. -Uciekaj stąd!
-Zamilcz!
Krzyknął Salvario, po czym znów uśmiechnął się w stronę nowoprzybyłych.
-Nie podoba mi się to…
Skomentowałą Misteria, która cały czas trzymała się na uboczu, nie czując takiej pewności jak jej towarzysze. Nie było jednak czasu, aby się nad tym zastanawiać, bo już Vanus wyszedł przed siebie, dobywając czarnego jak Pustka, Oka Sithisa, emanującego mroczną mocą…
-Artefakt nie był używany od tysiącleci. Ciekawe, czy nadal działa…
Powiedział, jakby sam do siebie, po czym skierował kulę na Dartheneesa, który otworzył szeroko gadzie oczy.
-CO?! NIE, NIE, NIE!
Wykrzyczał, lecz już po chwili każdy widział, jak całą skóra (albo łuski) Argoniana zamienia się w skamielinę, zastygając w przerażonej pozie, po czym rozsypuje niczym popiół.
-Prawdziwe narzędzie zagłady…
Skomentował Lux.
-To prawda.- Odparł Coelh, podchodząc bliżej Alecartiuszy. -I prawdziwa frajda. Szkoda oddawać go Alecarto, który nawet przed posiadaczem Oka Sithisa jest bezbronny jak dziecko…
Dokończył tajemniczo i skierował artefakt na Kortusa i Safię, którzy tylko w ostatniej chwili spojrzeli na Dar’Mira w niezrozumieniu, lecz po chwili, zastygli w tej pozie, zmieniając się w popielne posągi i rozpadli w pył… co Khajiit obserwował, nie potrafiąc nawet opisać, swojego poczucia skrzywdzenia i zdrady…
-DLACZEGO?! DLACZEGO ZABIŁEŚ PRZYJACIÓŁ DAR’MIRA?!
Wywrzeszczał kotowaty.
-Vanus?! Co Ty wyprawiasz?! Co Ty mówisz?! Czy Ty… Ty jesteś…
Spytała Dunmerka, także nie mogąc tego pojąć.
-BYŁEM, Alecartiuszem. Od początku. Od wielu lat. Sanktuarium cały czas pracowało dla Alecarto. Ale wiecie co? Dzięki Tobie, Dar’Mir, odkryłem jak wielką mam teraz potęgę i nie muszę się kłaniać przed tym przebrzydłym elfem, bo teraz TO JA BĘDĘ BOGIEM PUSTKI!
Wykrzyczał Vanus, zaś Dar’Mir już chciał rzucić się zdrajcy do gardła, gdy Misteria złapała go za ramię, bo byłoby to samobójcze zaślepienie. Kotowaty tylko mógł patrzeć z furią na śmiech Coelha, oraz współpracującego z nim Salvariego, widocznie kolejnego zdrajcy. Teraz rozumiał. Darthenees był symbolem ślepej wiary w Czarnoksiężnika, dlatego zdaniem reszty musiał zniknąć. Zaś Kortus i Safia to… była tylko pokazówka, aby złamać Khajiita…
-Zdradziłeś wszystkie wartości Mrocznego Bractwa…
-Ja, zdradziłem, Misterio?! Sam Sithis zesłał nam oto swoje oko, aby zniszczyć nim Nirn! Więc przyczynię się do tego, tak jak chciał Straszliwy Ojciec…
-Vanusie… jakimś Ty głupcem jest myśląc, że jesteś jakimś wybrańcem…
-Zamknij się! Wystarczy, że jestem posiadaczem…
Juz chciał skierować artefakt na Dunmerkę, gdy ta z niezwykłą prędkością utworzyła ścianę ognia i pchnęła nią w stronę Alecartiuszy, zaś Lux otoczył ich kulą wodną, aby skryć się przed płomieniami. Udało się, lecz gdy woda opadła, Dar’Mir już był przy Vanusie, któremu wyprowadził porządnego khajiickiego sierpowego w twarz, wybijając mu zarazem artefakt z ręki i samemu go łapiąc, zupełnie jak to było w ruinach Anlaft. Coelh miał teraz szramy na szczęce i zły humor.
-Ja tak bardzo nienawidzę kotów!- Warknął Mistrz Bractwa. -Lux, kurwa, wydaj rozkaz ataku!
Rozkazał, zaś Salvario wypuścił świetlik w niebo, przez co znowu rozpoczęła się salwa ognia w stronę miasta, rozpoczynająca chaos na nowo.
Dar’Mir zdał sobie sprawę z tego, że jedynym ratunkiem, jest ta matowa czarna kula, którą miał teraz w łapkach. Nie wiedział jak jej używać, ale instynktownie skierował ją w stronę Luxa, przed którym ostrzałem zaklęć broniła go Misteria.
-Tylko spróbuj…
Wyszeptał Salvario, lecz już po chwili jego twarz zesztywniała i ciało obróciło się w popiół, a czas jakby spowolnił dla Vanusa, który jak tchórz zaczął uciekać w stronę wody, jednak Dar’Mir z potężnym krzykiem i ciężkością mocy w łapie, skierował Oko Sithisa w jego stronę, a nim platynowy blondyn jeszcze dotarł do brzegu, rozsypał się w locie, nie pozostawiając po sobie nic, a Khajiit uniósł artefakt jeszcze wyżej, prosto na flotę Alecartiuszy, która zaraz po tym zaczęła w oddali wypełniać się odgłosami krzyków i zasypywać okręty popiołem, który zasłaniał już widoczność. W jednej chwili wszyscy Alecartiusze przestali istnieć, jednak Dar’Mir użytkował z tego artefaktu tak długo, że nie potrafił oderwać ręki, wstrzymać tej mocy, przez co teraz już zaczęli się w pył obracać także zwykli wystraszeni obywate i wojownicy, na co szybko zareagowała Misteria, która podbiegła do towarzysza i wybiła mu matową kulę z łapy, po czym opadła w romaniona kotowatego. Dar’Mir się ocknął, lecz spojrzał na twarz Dunmerki, która powoli zaczęła pokrywać się skamieliną…
-Dlaczego… Dar’Mirze…?
-Dar’Mir… Dar’Mir… przeprasza… Dar’Mir… nie panował…
Oczy Khajiita pokryły się łzami, lecz Misteria nim mogła usłyszeć jego przeprosiny, już zastygła, powoli osuwając się z jego ramion i opadając na ziemię samymi ubraniami, rozsypując się w popiół. Kot upadł na ziemię, jakby nie czując własnych nóg, co było przyczyną rozpaczy, ogarniającej go całego. Nie żył Kortus, a teraz zabił Misterię... oraz wielu innych, niewinnych… Znienawidził samego siebie...

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
wiercenie studni głębinowych krosno | medycyna pracy ursynów | regały paletowe | reklama internetowa nikkshow | pizza dowóz kraków Bronowice