Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
*Wartownia, Hammerfell*
MG = Dar’Mir, Bezalh
Następnego dnia, gdy słońce już wstało, Wartownia na nowo się odbudowywała po ataku, zaś łodzie wypłynęły ze zrujnowanego portu, aby przejąć opustoszałe już okręty sił najeźdźców. Ludzie oczywiście znowu zaczęli grzebać zmarłych, lecz ze spokojem ducha, że to był ostatni atak. Alecarto odebrał prawdziwy cios, dzięki czemu Hammerfell mogło czuć się bezpiecznie.
Dar’Mir obracał w palcach matową kulę, która przyniosła śmierć setkom istnień. Gardził tym przedmiotem, może nawet się go bał. Uważał, że takie przekleństwo nie powinno należeć do nikogo. Bez zastanowienia wykonał duży zamach i cisnął artefaktem w horyzont morski, aż usłyszał charakterystyczny plusk. Oko Sithisa poszło na dno…
Khajiit nie opuścił jednak Wartowni, a nawet portu. Siedział na jednej ze skrzyń, miętoląc w łapach szaty mroku, odzienie które należało do Misterii. Nie mógł zapomnieć jej ostatniego spojrzenia, mówiącego: “dlaczego”. Bił się z tymi myślami, mając na sumieniu także wielu innych. Na szczęście te samodestrukcyjne myśli miały zostać przerwane:
-Czyżbym widział przed sobą Bohatera Hammerfell?
Spytał go zakapturzony Dunmer o młodej twarzy, z założonymi rękami do tyłu i podchodząc do niego powolnym krokiem.
-Dar’Mir nie jest żadnym bohaterem. Kto nachodzi Dar’Mira…?
-Bezalh. Miło poznać. Nie podchodzę do Ciebie jako ciekawski obserwator. Słyszałeś kiedyś o Dagonitach…?
Spytał, na co Dar’Mir przekrzywił głowę, coś sobie przypominając.
-Khajiitowi coś kojarzy się z Wysoką Skałą…
-Dokładnie. Dagonici byli dawniej kultem Mehrunesa Dagona, lecz to zamierzchłe czasy. Obecnie bardziej wykorzystujemy błogosławieństwo Pana Zniszczenia, aby zarobić. Wykonujemy zadania, których nie podejmuje się wojsko, dlatego to nie jest robota dla każdego. Ale też nie przyjmujemy byle kogo, reszta wychodzi selektywnie. Podobno powstrzymałeś inwazję Alecartiuszy, nie wiem kurwa jak, ale prawdziwy szacunek. Potrzebujemy takich jak Ty. Co o tym sądzisz…?
Zapytał go, a Khajiit stanął przed życiowym wyborem. Spojrzał na symbol czarnej ręki na szacie Misterii, zdając sobie sprawę, że dla Mrocznego Bractwa jest już i tak martwy, równie jak Kortus, zaś przeszłość chciał zagrzebać jak najprędzej.
-Mów khajiitowi Da’Mir, nie Dar’Mir, od teraz.
Rzucił niespodziewanie, na co Dagonita uniósł brwi.
-A co to znaczy…?
-Nic… Tym jest Khajiit. Niczym. Od teraz. Da’Mir stworzy własną historię, wśród Dagonitów.
Uśmiechnął się w jego stronę, na co Dunmer odpowiedział mu tym samym.
-To mi się podoba! Chodź, Da’Mirze. Daleka droga przed nami…
Machnął ręką rekrutator, kierując się na zrujnowany targ, zaś kotowaty wstał ze skrzyni i zdjął z siebie kupieckie odzienie, zrzucając je na ziemię, po czym przyodział zniszczone szaty mroku, na znak pokuty i żałoby, po tych których stracił zeszłej nocy. Zmienił się, Oko Sithisa zmieniło w nim wszystko…
Da’Mir odszedł, lecz artefakt Straszliwego Ojca też nie miał pozostać długo w odmętach wód Wartowni. Thalmor dowiedziawszy się o wydarzeniach z inwazji na port, szybko zlokalizował położenie Oka Sithisa i z pomocą magii, wydobył go. Nikt nie był na tyle odważny, aby go użyć, lecz też nikt nie chciał przekazywać go wrogowi, dlatego został zapieczętowany w skarbcu Firstholdu na wiele lat, czyniąc Da’Mira do tego czasu jedynym jego użytkownikiem. Lecz i tam, nie pozostał długo, ale to już inna historia...
Offline
Strony: 1