Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2019-11-22 00:07:28

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 78.0.3904.108

Choćbym kroczył ciemną doliną... (PART VI)

UTWÓR


MG = Bartholomeow Black, Anna


Gdy księżyc wzbił się w niebo, przebijając wszystkie chmury, jakby władzę miał potężniejszą od słońca, rozświetlał swym odbitym blaskiem biały puch śnieżny, który jeszcze długo miał gościć w Evermoon. Nie było to jedyne światło, bo nawet opadające płatki śniegu nie pokryły rozświetlonych lamp ulicznych, które dawniej na zwykłych świeczkach, dziś zasilone były energią elektryczną.
Śnieg skrzypiał gnieciony przez wypastowane uprzednio buty znanego blondyna, który odziany w gruby płaszcz, z założonymi rękoma do tyłu, szedł u boku brązowo włosej kobiety, mającej na sobie suknie i futro z lisa. Gawędzili, spacerując po rozświetlonych uliczkach miasteczka, gdy wszyscy inni nie wychodzili już na zewnątrz, to z mroku, to z obawy przed zbójami. Piękna panna nie bała się jednak, w towarzystwie samego Łowcy Demonów...
-...aż ciekawi mnie, czy w takie noce jak te, William wyje do księżyca...
Mruknął Barth, na co Anna zachichotała.
-A czy to nie w pełnie się przemienia wilkołak? Księżyc nie jest dziś w pełnej fazie, myślałam że kto jak kto, ale Ty to wiesz.
Odparła, na co ten się uśmiechnął.
-Studiowałem wiedzę o demonach, nie likantropach...
-A czy łowcy też się nimi nie zajmują?
-Zajmują, oczywiście... ale nie są priorytetem. Wszystkie bestie które istnieją w naszym świecie, są stworzeniami magii lub konszachtów z demonami. Wampiry zawierały umowy z siłami nieczystymi, zaś wilkołaki... to twór klątw.

Objaśnił na dwóch przykładach. Anna zrozumiała, że próbował jej powiedzieć, że łowcy mają konkretne cele i nie obchodzi ich wiele więcej. A przynajmniej nie obchodziło. Skoro jeden z nich był wspomnianym potworem...
-To znaczy, że William jest przeklęty? A można zdjąć urok?
Spytała go robiąc wielkie oczy, natomiast Barth po raz pierwszy zastanowił się nad losem La'Vala, którego postrzegał dotąd tylko jako złośliwego chuja, a nie osobę chorą, której może wystarczyłoby tylko pomóc, aby się trochę uśmiechnął.
-Tak. Ktoś musiał mu to zrobić, a z jego charakterem raczej wielce się o to nie starał. Zdjąć zaś może tylko miłość, prawdziwa miłość, jakkolwiek nie brzmi to śmiesznie...
W tym momencie Anna się zatrzymała i chwyciła go za ramię, jakby chcąc go oskarżyć o bluźniercze słowa.
-Barth, mówisz jakbyś zupełnie nie wierzył w miłość. Jest coś takiego, najwidoczniej tego nie doświadczyłeś. Nie możesz podchodzić z takim pesymizmem. Co, może powiesz zaraz, że Williama wystarczy postrzelić srebrną kulą?
Zapytała retorycznie, z gniewną miną, a ten spojrzał na nią zaskoczony i lekko skonfundowany. Kobieta w końcu pokazała pazury, choć i tak łagodnie. Lecz jej opinia w tym zakresie dała mu do myślenia. Wcześniej miał wiele partnerek, lecz wymieniał je jak rękawiczki, nigdy się nie przywiązując, a jedynie postrzegając niewiasty tylko pod cielesnym kontekstem. Pierwsze co na myśl mu się wysunęło to Eleonora, której zdjęcie do teraz miał w kieszonce. Może kiedyś myślał, że to była miłość, może traktował ją jaką tą, która mogła być dla niego kimś ważnym. Ale skoro nie potrafiła błagalnie skruszyć jego zimnego serca łowcy, to widocznie nie było to. Albo to z nim był problem.
-Srebrna kula wystarczy. Ale odczarowany nie jest już wtedy rozmowny.
Rzucił ponurym żartem i ruszył dalej, a ta patrzyła na niego jak na idiotę, lecz wiedziała, że to był tylko sposób na uniknięcie tematu roli miłości w klątwach i jej prawdziwości. Nie zamierzała jednak dopytywać, dlatego szybko go dogoniła.
-No dobra, a tak poza tym to zamierzacie w końcu coś począć? Od tygodni tu siedzicie i się zamartwiacie. Nie powinniście, nie wiem, odbudować zakonu...?
-Zakonu już nie ma. A ja nie jestem już łowcą. Nic nie muszę. Na dniach wracam do Allanoru, czekam tylko na pociąg, który jeździ raz na tydzień. Muszę zająć się rodzinnym majątkiem, dokonać inwestycji, założyć jakąś działalność, pracować...
Słowa o powrocie trochę ją zasmuciły, bo już zaczynała lubić swojego nowego kolegę, a zrezygnowanie psuło cały jego urok.
-Brzmi nudno. Tylko tchórze się poddają.
Dodała, na co tym razem to on się zatrzymał, lecz nie spojrzał na nią, a raczej na jeden z lampionów. Miała rację. Czuł się jak pierdolony tchórz, który nie umie się pozbierać, choć tyle minęło od przyzwania Behemota. Lecz co miał jej powiedzieć? Że przy życiu zostało tylko trzech beznadziejnych łowców, którzy nie uratują tego świata przed złem? Taka idealistka i romantyczka jak ona poczułaby się, jakby ktoś wbił jej nóż w serce. Dlatego milczał, aż...
-Bartholomeow Black...?
Padło jego imię i nazwisko zza ich pleców. Odwrócili się i ujrzeli dwóch mężczyzn w dziobatych maskach, jakby przedstawiały pysk kruka. Na głowach mieli kaptury, choć ubrania obszarpane. Nic jednak nie zwróciło uwagi tak jak pistolety w ich dłoniach...
-Kim jesteście...?
Pytaniem odpowiedział na pytanie, powoli ręką przesuwając Anne za swoje plecy, aby się skryła, a przynajmniej miała czas na ucieczkę. Czujnie obserwował ich broń.
-Wysłannikami Shadowa. Dostaliśmy rozkaz, zabić ostatnich łowców w Evermoon. Więc kurwa pytam, Bartholomeow Black...?
Przemówił jeden z nich, celując w jego stronę z pistoletu. Symbol łowcy na dłoni złotowłosego rozbłysł, choć pozostawało to niezauważalne pod zimową rękawiczką. Druga dłoń jednak już łagodnie wędrowała za pasek.
-Kim jest Shadow?
Zapytał dla przedłużenia tej chwili spokoju. Anna zaczynała się skrycie wycofywać...
-Wybawicielem Allanoru. Skoro nie odpowiadasz, uznam to za potwierdzenie. Żegnaj, Black.
Powiedział z cichym rechotem, lecz gdy tylko Bartholomeow poczuł, że kobiety już nie ma, wykonał szybki skok w bok całym ciałem, lądując przewrotem na białym puchu, szybko unikając wystrzału z pistoletu bandziora. Uklęknął na jedno kolano i wydobył zza biodra swoją mini dubeltówkę, którą wycelował w zamaskowanego napastnika i pociągnął za spust. Potężny dwukulisty wystrzał trafił ptaszora, rozwalając całą jego klatkę piersiową jak bomba, a same ciało odrzucając w tył na dużą odległość. Drugi przeciwnik już chciał strzelić w odsłoniętego łowcę, lecz nagle dostał śnieżką w maskę, co go zdekoncentrowało. To Anna rzuciła, nie pozostawiając przyjaciela na pastwę losu, co szybko wykorzystał bohater, biegnąc w jego stronę. Będąc dwa metry od niego ptaszor chciał podjąć drugą próbę strzału, tym razem udaną, lecz spudłowaną, bo na ostatnią chwilę Barth wykonał ślizg po śniegu na kolanach, w tym samym czasie dobywając sztylet i zatapiając go w łydkę bandyty. Ten zawył niemiłosiernie, a Black wybił mu pistolet z dłoni, po czym łokciem wypakował mu w splot słoneczny, by zaraz z lewego sierpowego wymierzyć mu w twarz. Cały proces się udał, lecz i to nie złamało nieznajomego, który wyjął nóż i zaczął machać nim na wszystkie strony, by pociąć łowcę, który wykonywał sprawne uniki, nadludzko zręcznie. W odpowiednim momencie chwycił jego dłoń zaciśniętą na rękojeści krótkiego ostrza, uderzeniem ręki zgiął jego rękę w łokci i dopychając przedramię napastnika, wbił mu jego własny nóż w gardło. Ptaszor padł na ziemie, a Black przetarł twarz z krwi, która trysnęła na niego z aorty. W tym samym czasie, jego symbol łowcy powoli wygasł, a wraz z nim nadludzka szybkość i refleks jego posiadacza.
Anna utkwiła w zadumie przy tym spektaklu, lecz gdy się otrząsnęła podbiegła do złotowłosego, choć wolała go nie dotykać, bo był cały brudny w czerwonej cieczy.
-Nic Ci nie jest?!
Spytała, a jej serce wciąż biło szybko, w przeciwieństwie do spokojnego młodzieńca.
-Nic. Nie byli to profesjonalni zabójcy, ale na pewno fanatycy...- Odparł i klęknął przy ciele wroga, zdejmując mu maskę, lecz zwyczajna twarz napastnika nie wskazywała na nikogo charakterystycznego. -...lecz mam zamiar sprawdzić umiejętności tego Shadowa...

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
wiercenie studni głębinowych krosno | medycyna pracy ursynów | regały paletowe | reklama internetowa nikkshow | pizza dowóz kraków Bronowice