Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2019-11-22 17:00:43

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 78.0.3904.108

Choćbym kroczył ciemną doliną... (PART VIII)

MG = Bartholomeow Black, Maxwell Rickards i...


Bartholomeow i Maxwell znaleźli się w dziwnej krypcie do której weszli przez ukryte wejście w kaplicy na cmentarzu Evermoon. Krypta okazała się długą siecią tuneli, która poprowadzona była pod całym miasteczkiem. Black nie zdawał sobie sprawy z istnienia czegoś takiego, domyślając się, że mieszczanie też nie. Była to tajemnica Zakonu Łowców, a on z niecierpliwieniem czekał, aby ją odkryć. Szli coraz niżej, jakby końca nie było, aż w końcu znaleźli się w ogromnej komnacie. Maxwell rozpalał pochodnie, tak bardzo stare, co świadczyło o długowieczności tego pomieszczenia. Black na końcu dostrzegł dziwny piedestał, na którym stała urna. To właśnie do niej zmierzali...
-Nie odzywaj się jeśli nie pozwolę.
Poinformował Rickards, lecz jeszcze nim znaleźli się blisko tajemniczego przedmiotu, rozbrzmiał tajemniczy głos...
-Poznaję ten dźwięk... to Maxwell Rickards, nie mylę się...? Lecz jest tu jeszcze jedna dusza... czuję ją... zapach jej krwi jest demoniczny, lecz zarazem tak bardzo ludzki... to też musi być więc łowca... zgadłem...? Jak się zwiesz obca istoto śmiertelna...?
Głos pochodził z owej urny, a po złotowłosym przeszła gęsia skórka. Czuł pulsowanie w lewej dłoni, więc od razu zrozumiał, że to coś nadprzyrodzonego.
-Bartholomeow Black.
Odparł, wbrew zakazowi Maxwella, który szturchnął go w ramie za to.
-Dumnie to brzmi, śmiertelniku... Musisz być młodszy od Twojego towarzysza, bo Twoja demoniczna krew, aż gotuje się w Twych żyłach...
Urna przemówiła ponownie, a Black spojrzał na Rickardsa pytająco, na co ten westchnął i zapalił lampę naftową, aby rozświetlić tajemniczy przedmiot.
-To Azazel. Jeden z najpotężniejszych Demonów, Upadły Anioł i brat Archanioła Gabriela. Jeden z wodzów 200 upadłych aniołów, który "nauczył mężczyzn wykuwać miecze i tarcze", a kobiety "noszenia ubrań i malowania powiek". Niegdyś był też cherubinem i przywódcą chóru wyższych aniołów. Pełnił funkcję chorążego Samaela, oraz nosi tytuł "Pierwszego Upadłego", za strącenie Boga z tronu Raju. Legendarna istota, lecz od dwustu lat więzień tej krypty...
Wytłumaczył Maxwell, a Black poczuł dziwną ekscytację zmieszaną z niepokojem. Nie spodziewał się, że pod Evermoon mieszkał sam Azazel! Szybko jednak wytrącił go śmiech z tajemniczej urny.
-Ładnie mnie podsumowałeś, Rickards. Czuję się jak na wystawie... Pozwól mi Was dostrzec, abym mógł z Wami porozmawiać...
Przemówił, na co niezbyt chętny szpakowaty mężczyzna uaktywnił swój symbol łowcy, dotykając urny. Nagle przed nimi utworzyła się gigantyczna sylwetka umięśnionego mężczyzny o szarej skórze, długich białych włosach i ogromnych czarnych skrzydłach, rozłożonych po całej swej długości. Postać ta jednak była skrępowana mistycznymi łańcuchami, które oplątane były na nadgarstkach nieśmiertelnej istoty, czyniąc go więźniem. Black właśnie przed sobą miał Upadłego Anioła w całej swojej postaci...
-Ah... tak dawno nie patrzyłem własnymi oczami.- Powiedział Azazel, po czym krwistoczerwone oczy skierował na młodzieńca i uśmiechnął się lekko. -Wyglądasz jak Anioł, Bartholomeow. Tak spamiętałem mój gatunek, nim Samael ich nie pokonał. Lecz nie o tym chcecie rozmawiać, prawda...? Słucham więc, chętnie słucham... Odkąd Wasz Zakon mnie tu uwięził, nie mam towarzyszy do rozmów...
Dokończył, uśmiechając się jeszcze szerzej. Choć sprawiał pozory przyjaznego, Black dobrze wiedział, że Demonom się nie ufa, zwłaszcza tak potężnym jak on. Dostrzegł jednak dużo większą inteligencję, niż to miało miejsce z Behemotem, stworzeniem głupim, bo stworzonym z czeluści piekielnych. Przed sobą miał dziecię boże, najdłużej splugawione ze wszystkich...
-Nie wódź młodego, Azazelu. Już z niejednym demonem walczył.- Zaczął Maxwell, by przypomnieć mu, że w tych łańcuchach jest bezsilny. -Powiedz nam kim jest Shadow. To ktoś kto znajduje się w Evermoon i chce zabić łowców. Wyczuj jego krew...
Rozkazał mu, nie zdradzając, że Zakon Łowców przestał istnieć. Mógłby to zacząć wykorzystywać.
-A co dostanę w zamian...? Głupcem jesteś, jeśli myślisz, że powiem od tak...
-A czego chcesz?
Zapytał Black, kierując na siebie spojrzenie Upadłego, które przeszywało go tą czerwienią na wylot.
-Wolności, Bartholomeow, tylko wolności...
Odparł, a Rickards pokiwał głową w zrezygnowaniu i skierował dłoń z symbolem łowcy na Azazela. Gdy ten rozjarzył się pełnym światłem, mistyczne łańcuchy zrobiły to samo, paląc nadgarstki Demona tak bardzo, że uchodził z nich dym i spalenizna. Zaczął wrzeszczeć i warkotać, co lekko poruszyło Blacka. Pomimo swojego zawodu, nie był zwolennikiem tortur, nawet na kimś takim...
-Ty jesteś głupcem, plugawy Demonie, myśląc że ją uzyskasz! Mów kim jest Shadow, inaczej to będzie trwać dnie i noce!
Wykrzyczał wąsacz, wzmacniając moc łańcuchów, a Azazel zaczynał się szarpać i krzyczeć dziwne słowa w niezrozumiałym języku. Złotowłosy przypuszczał, że mogły być to po prostu przekleństwa...
-PRZESTAŃ! PRZESTAĆ!
W końcu wykrzyczał, lecz wciąż nie doszli do kompromisu. W końcu w Blacku coś pękło i popchnął Maxwella, przerywając jego moc symbolu, tym samym gasząc rozżarzenie łańcuchów, na których Azazel zawisnął, jakby mocno osłabiony. Nawet jego czarne skrzydła się "skuliły".
-Dosyć! Tortury to nie jest rozwiązanie! Jeśli trzeba to sam odnajdę Shadowa bez takich rozwiązań!
Wykrzyczał Barth w stronę wąsacza, który patrzył na niego w niedowierzaniu. W końcu i Azazel lekko podniósł głowę, patrząc ze szpary pomiędzy kosmykami jego białych włosów, prosto na Blacka...
-Nie spodziewałem się okazania miłosierdzia ludzkiego serca, wobec czystej postaci grzechu...
Przemówił Upadły z cichym chichotem, spowodowany ironiczną sytuacją. Black nawet na niego nie spojrzał.
-Każdy zasługuje na miłosierdzie, jeśli jest bezsilny i bezbronny...
Odpowiedział mu tylko, sprawiając, że Demon wpadł w zadumę. Ta postawa go zainspirowała.
-Shadow pachnie demonem, lecz nim nie jest. Jego zapach jest taki jak Wasz... Shadow to łowca, lecz jego dusza jest przepełniona grzechem, zbratana z mrokiem. Kieruje się zemstą. On nie ma litości. Nie wykryję jego pozycji, bo symbol łowcy go chroni przed moim wzrokiem... Jednak on zaatakuje znów, bo jest nieustępliwy, czuję to... Zabija niewinnych, bo jest próżny, bo chce zwrócić na siebie uwagę, bo chce budzić strach, bo jest grzechem... Lecz nie jest nieśmiertelny, więc to jest jego słabość...
Wyszeptał, objaśniając mniej więcej tyle ile mógł, szokując jeszcze bardziej łowców. Nie spodziewali się, że poza ich trójką, był czwarty łowca. Musiał być jednak szaleńcem, skoro pragnął śmierci pozostałych braci zakonnych, co zresztą zasugerował sam Azazel. Byli teraz pewni, że jest nielada zagrożeniem, przed którym trzeba chronić Evermoon, zupełnie jak przed klątwą, czy siłami piekielnymi.
-Dlaczego to powiedziałeś?
Spytał Maxwell, na co Upadły znowu się zaśmiał, choć ponuro.
-Odwdzięczyłem się za łaskę, którą okazał mi anielski łowca... Powinieneś się od niego uczyć, starcze. Odeślij mnie już, nie chcę Cię oglądać...
Wycedził przez zęby, a wąsacz się dostosował, unosząc lewą rękę i aktywując symbol. Wpierw zaczynały się rozmywać czarne skrzydła, a następnie reszta ciała Demona...
-Dziękuję, Azazelu.
Dodał Black, a słowa te jako ostatnie uchwycił Upadły, nim całkowicie zniknął, wracając swoją esencją do urny. Maxwell nie skomentował łagodnej postawy towarzysza, po prostu w milczeniu opuszczając komnatę, a Barth stał tak jeszcze chwilę, aż sam odszedł...

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa