Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2019-11-29 21:57:29

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 78.0.3904.108

Choćbym kroczył ciemną doliną... (PART XIII)

EPILOG: NOC STRACHU


MG= Bartholomeow Black, Azazel, Shadow


Black, wyzwany na pojedynek, ruszył w kierunku terenów, które prowadziły do dworca kolejowego. Gdy tu przyjechał, śnieg nie pozwalał postawić kroku. Teraz utrudnieniem miał być obłocony teren po odwilży, który raczej nie był przypadkowy. Tym razem stał tam samotnie Shadow, już bez swoich przydupasów, których prawdopodobnie wybito co do jednego. Kiedy Bartholomeow znalazł się na odpowiednim dystansie, stanął jak wryty, obserwując ptasiastego osobnika, niezwykle tajemniczego. Łowcę, lecz renegata. Palce zaciskał na swoich broniach, wciąż przeżywając ból po utracie Maxwella. Shadow wydawał się dawać mu chwilę na ochłonięcie i przecierpienie, jakby nie chcąc mierzyć się z kimś rozkojarzonym. W końcu przemówił...
-Wybacz mi te wszystkie sztuczki. Choroba która rozprzestrzeniła się po Evermoon nie miała zdziesiątkować mieszkańców, a jedynie wzbudzić panikę. A ta Was osłabić. Wybacz też za najemników, którzy zabijali cywili. Mieli tylko Was mylić, dekoncentrować. Wybacz też za tego wilkołaka... miał po prostu upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Jednak nie można wyręczać się tak bez końca. Pozostałeś jeszcze Ty...
Przemówił, przyznając się do wszystkich zbrodni w Evermoon. Lecz nie to zaskoczyło Blacka, a kobiecy głos, który wydobywał się spod ptasiej maski. Shadow był... kobietą.
-Zapytam tylko raz...- Wyszeptał Barth. -Dlaczego...?
Zamaskowana kobieta milczała, aż w końcu spod piórkowego płaszcza dobyła dwa długie ostrza, niczym sztylety.
-Incydent z Behemotem wydał mi się idealną okazją do zemsty. Tylko Wy, ocaleli z klasztoru, pozostaliście jedynymi żywymi z Zakonu w prowincji. Chciałam Was zabić i unicestwić Waszą organizację z Allanoru. Po co? Powiedziałabym, że dla zachcianki. Ale przystąpiłam do Bractwa Cieni, które służy Upadłym. Nigdy nie chciałam być Łowczynią. Nigdy nie chciałam być torturowana przez zakonników i ponosić krzywdy w imię społeczeństwa, które się nawet nie odwdzięczy i to za marną płacę, nieadekwatną do ponoszonej śmiertelności. No, to śmierć ponieśli wszyscy. A Bractwo oferuje korzyści na miarę boskich. Chwalmy Demony...
Objaśniła swoje cele, które były dobre jak każde inne. Jedynym istotnym faktem było jednak wspomniane ugrupowanie, o którym wiedział tylko z pradawnych ksiąg. Sekciarze i kultyści, tropiciele i zabójcy Łowców, w zamian za moce, które ofiarowali im Upadli. Wrogowie Zakonu, choć uznawani za wymarłych. Tak jak teraz Zakon.
UTWÓR
-A to zabawne... a to kurwa bardzo zabawne... Prawda, Azazelu...?
Odparł jej tylko, uśmiechając się diabelsko, głowę mając opuszczoną w dół, a w niej, wzbudzając niezrozumienie. Nagle jego tęczówki wyparły zieleń, zalewając się krwistą czerwienią, a śmiech który się rozległ, nie był naturalny. Jego skóra lekko poszarzała, symbol rozpalił się tak mocno, ze zaczął topić metalową rękawicę, a z jego pleców... wydobyły się mistyczne wiązki magii, które ukształtowały się w wielki skrzydła. Nie przestawał się śmiać, a Shadow lekko się cofnęła, jakby ją to przeraziło.
-Cóż za ironia, prawda, Shadow?!- Wykrzyczał Azazel, przemawiając ustami Blacka. -Zrobiłaś to dla mojej rasy, a teraz to ja Cię zabiję, dla Łowcy?! Czy Ty też w tym widzisz absurd?!
Zapytał jej głośnym śmiechem, po czym rozłożył kosę, a drugą dłonią, która rozpaliła się przez rozjarzony symbol, nakierował dubeltówkę na kobietę. Broń palna otoczyła się ogniem, a po chwili zaczęła wystrzeliwać w nią wiązki płomieni na kształt kuli. Nie potrzebował amunicji.
Shadow robiła uniki przed strzałami, choć trwało to długo, bo amunicja byłą nieskończona. W końcu zaprzestał, bo go to znudziło. Ta ledwo dyszała zza dzioba.
-Czym... czym Ty jesteś?!
Krzyknęła, a demoniczny Black wzbił się w niebo, za pomocą swoich mistycznych skrzydeł.
-AZAZEL! TEN KTÓRY POKAZAŁ WAM CZYM JEST BROŃ! CZYM JEST OGIEŃ!- Wykrzykiwał, jednocześnie pikując na nią i wykonując cięcia kosą, choć przed tym też wykonywała uniki, aż w końcu dała się drasnąć w ramie od zmęczenia. -A teraz... pokażę Ci jak wygląda śmierć, gdy zaprzedało się duszę...
Uśmiechnął się diabelnie, po czym znów zapikował w jej stronę, ale ta zamiast zrobić unik, cisnęła w niego swoim sztyletem, który wykonywał obroty tak długo, aż zatopił się w piersi Bartholomeowa, przez co utracił kurs i spadł na ziemie. Ta nie tracąc czasu podbiegła do niego i drugie ostrze zatopiła w jego plecach. Nie ruszał się, więc lekko się trzęsąc, odsunęła się na kilka kroków.
Jednak po chwili mężczyzna podniósł się na równe nogi, z dwoma wystającymi mieczami, ku jej przerażeniu.
-Eh... śmiertelne ciała są takie delikatne...
Przemówił Azazel, po czym wyjął z siebie oba ostrza. Rany błyskawicznie się zagoiły. Bronie odrzucił, bo ich nie potrzebował. Szybko pobiegł do bezbronnej Shadow i chwycił ją za gardło, po czym zamachnął się skrzydłami, wzbijając się znowu w przestworza. Ona trzymała się tylko na jego nadludzko silnej ręce, zaciskanej na krtani...
-Tak wielbisz mój gatunek...? W takim razie zechcesz zobaczyć naszą prawdziwą naturę...
Wyszeptał Black głosem Upadłego, a po chwili twarz złotowłosego się przekształciła w coś tak przeraźliwego, jakby sięgało to samego serca Shadow, bo gdyby tylko mogła krzyczeć, wyrzygałaby wszystkie wnętrzności. Widok ten tak bardzo ją przeraził, że serce jej stanęło. Dostała zawału, a ciało jej stało się bezwładne na grawitację. Wtedy twarz Blacka znów przybrała swoją postać a uścisk się poluźnił, przez co ciało kobiety spadło z dużej wysokości, łamiąc kości przy uderzeniu z podłożem. Opętany Łowca szybko wylądował na zabłoconej ziemi, a skrzydła jego wyparowały, tak samo jak szarość skóry, czy czerwone tęczówki. Bartholomeow odzyskał pełną świadomość, a przed sobą ujrzał dobrze mu znaną potężną sylwetkę białowłosego Upadłego o czarnych skrzydłach...
-Dziękuję... Azazelu...
Wyszeptał, wyczerpany, padając na kolana. Były Anioł spojrzał na niego z kamienną miną.
-Wypełniłem tylko warunek naszego kontraktu. Dałeś mi wolność, więc ja Ci pomogłem. Ale nie na długo, Bartholomeowie Black. Zostałeś ostatnim żyjącym Łowcą w Allanorze, co oznacza, że będziesz głównym celem Bractwa Cieni i mojego gatunku...
Odpowiedział Azazel, lecz Black spojrzał na niego bez strachu, czy obaw, wzbudzając w nim zadumę, a może nawet podziw, na który nie zasługiwał nigdy żaden śmiertelnik.
-To nieważne. Przetrwam. Jak zawsze. Odejdź, do swojej krainy, nic Ci już nie grozi...
Wypowiedział te słowa, jakby to było dotkliwe pożegnanie. Lecz nie było to takie dziwne. Ich dusze złączyły się, jakby stałe się bliźniacze. Gdy Azazel opuścił jego ciało, symbol momentalnie zgasł, bo Black poczuł pustkę w sercu. Jakby stracił część siebie. I nie można powiedzieć, by na Azazela też to nie wpłynęło. Nigdy się tak nie czuł. Tak dziwnie. I źle...
-Spotkamy się jeszcze, przyjacielu.
Rzucił krótko Demon, akcentując ostatnie słowo z zawadiackim uśmiechem, po czym spojrzał w górę i dziwna wiązka mocy objęła jego całe ciało, aż w końcu zniknął całkiem. Złotowłosy czuł się nieswojo, po tym pożegnaniu i nie umiał sobie tego wyjaśnić.
-Joseph... Joseph musi się dowiedzieć... Muszę... ruszyć do Allanoru...
Wyszeptał sam do siebie przy próbie wstania, ale z powodu zbytniego wycieńczenia, od razu utracił przytomność i padł na ziemię, obok zwłok Shadowa. Zaś nad Evermoon, powoli zaczynało wschodzić słońce, zwiastując nadchodzące lepsze czasy...


Ciąg dalszy nastąpi...

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
wiercenie studni głębinowych krosno | medycyna pracy ursynów | regały paletowe | reklama internetowa nikkshow | pizza dowóz kraków Bronowice