Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2019-12-07 14:59:19

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsChrome 78.0.3904.108

Squaess'me, Blath... (PART X)

*1274 rok - Obóz rebeliantów, Dol Blathanna*


MG = Lenve, Melior


Nastał nowy rok, a wraz z nim przyszła śnieżna zima, która miała uśpić czujność straży w elfiej stolicy. Zjechały się wszystkie komanda Scoia'tael z kontynentu, aby tej nocy walczyć jak jedna armia, w celu obalenia marionetkowej władzy Francesci Findabair i Aeddwenn. Ze względu na podziały wewnętrzne, polegające na kwestii przyszłości Doliny Kwiatów, rebelianci wybrali dwóch różnych sobie przywódców. Alenvira, który chciał utworzenia państwa chronionego przez Unię Kedweńsko-Temerską i Lenve, dążącego do niezależności od ludzi. Choć znali się ze sobą, byli mimo to rywalami, idącymi swoimi ścieżkami, lecz ten jeden raz, działającymi razem. Na oficera stronnictwa kaedweńskiego wybrano Iorwetha, zwanego Lisem Puszczy, zaś adekwatnie niezależnym oficerem mianowano Valestila, inaczej Elfiego Ducha. Starcie miało być wielkie, a teraz, w gigantycznym obozowisku gdzie były setki głów, trwały przygotowania i odpoczynek, nim słońce miało zajść.
Lenve przebywał w swoim namiocie, oparty o stół z mapą okolicy. Lecz wcale nie na nią patrzył, bo wzrok utkwił w pustce, cały zamyślony. Przeżywał ostatnie wydarzenia i straty które przyniosła mu wieś Błotnik. Zwłaszcza myślał o Saelli, oraz o tym co się z nim samym wtedy stało. Czy pogłębiał się w jakimś szaleństwie...? Nie wiedział, lecz ciężko było zachować trzeźwość umysłu, wiedząc ile jeszcze złego przyjdzie mu uczynić i ilu jeszcze pośle na śmierć. A żeby tego było mało, do namiotu odważył się wejść także Melior, bardzo sfrustrowany i bardzo długo zbierający się, aby coś powiedzieć...
-Mów Meliorze co chcesz powiedzieć, bo nie mam czasu...
Rzucił do niego, nawet nie odwracając się zbytnio, bo spodziewał się w końcu tej wizytacji.
-Nie masz czasu, Elaine Coram...? A co jeśli to nasza ostatnia rozmowa...? To chyba nieistotne, prawda? Nie jestem niczym ważnym... jestem wyłącznie pionkiem w Twojej wielkiej grze! Takim jakim była Saellia! Czemu ją zabiłeś?! Czemu jej nie próbowałeś pomóc?! Nie jesteś wszystko wiedzący jak inni myślą, mogłeś się pomylić! Bo co, bo by nas spowalniała?! Bo nie była już przydatna?! Znudziła Cię, czy może zdenerwowała?! Nie wiem czemu ona Cię tak kochała! Nic jej nie dawałeś w zamian, jedynie cierpienie i ostatecznie śmierć! Jak Ty możesz żyć sam ze sobą...? Jak Ty się nie brzydzisz własnego odbicia w lustrze...? Jak możesz iść przed siebie z tą wiecznie kamienną miną, bez żadnych emocji w sercu i po prostu pchać nas wszystkich na śmierć?! PYTAM CIEBIE, JAK TO JEST?!
Wykrzyczał gniewnie, wyrzucając z siebie całą złość która się w nim dusiła od tamtego incydentu, wyżywając się na tym, który zawsze jest odpowiedzialny za porażki w oddziałach. I choć spodziewał się natychmiastowego odzewu, czy choćby szybkiej śmierci z rąk przełożonego, ten milczał. Milczał w zadumie i chwilę zajęło, aż wyprostował się i odwrócił w jego kierunku, na swój niepokojący sposób...
-Nie mogę, Meliorze. Od lat, każdego dnia, nienawidzę siebie bardziej, niż Ty mnie w tej chwili. Nie potrafię spojrzeć na siebie w lustrze, bez poczucia wstydu, obrzydzenia i słabości. Tak samo nigdy nie wybaczę sobie tego co zrobiłem Saelli. Wszystkim którzy musieli przelać krew w moim koszcie. Jestem przywódcą, tym który Was wszystkich prowadził, a który teraz ma prowadzić całą armię. Lecz nie jest to wyróżnienie, a odpowiedzialność i misja, która przygniata mnie do podłogi. Nie jestem nieomylny, choć doświadczenie nauczyło mnie wielu rzeczy. Mam wyrzuty sumienia, za każdym razem, gdy sam robię jego rozrachunek. Wielokrotnie miałem wątpliwości, kiedy wydawałem rozkazy, bez względu jakie by one nie były. Ale coś Ci powiem... Chcesz być przywódcą...? Chcesz nieść na barkach wagę rzeczy, które mają przejść do historii i jeśli coś się spieprzy, to Ciebie oskarżą? Chcesz wysyłać swoich przyjaciół na śmierć tylko dlatego, że innego wyjścia nie ma, a ostatecznie i tak każdy powie Ci, że zrobiłby to lepiej, że tak wcale nie musiało być? Chcesz obłożyć swoje serce smutkiem i poczuciem beznadziei, że wszystko co zrobisz, ostatecznie popycha Cię do piachu? Chcesz kochać, być kochanym, a potem tracić to wszystko na własnych oczach, w jednej głupiej chwili...? Czy chcesz dokonywać decyzje w chwilach trudnych, gdy nikt inny nie odważy się nawet wystąpić z szeregu, samemu ponosząc konsekwencje wyboru, oraz kompromitacji? Chcesz być takim przywódcą? Takim który musi tworzyć najlepszą wersję siebie dla innych, aby nikt nie utracił nadziei, po czym w samotności łamać swoje własne serce, przepełniony strachem i gniewem...?
Zapytał go wielokrotnie, obnażając przed nim swoją własną duszę, czego nie robił nigdy wcześniej. Może po tym wszystkim co się wydarzyło, sam tego potrzebował. A każde słowo i każdy krok w stronę czarnowłosego elfa, wprawiał rozmówcę w coraz większe poczucie wstydu i wątpliwości w swoje wcześniejsze słowa, wypowiedziane w gniewie. Nie potrafił na to nawet odpowiedzieć, bo prawda byłą tak, że nigdy nie był w roli Lenve, nigdy nie wiedział z czym to się wiąże, nigdy nie czuł tego co on... a teraz ten w dosadny sposób tłumaczył mu, jak bardzo mały jest zakres jego rozumowania...
-...mimo to, nigdy nie pozwolę, by ktoś inny niósł mój ciężar. Ja jestem przywódcą i będę Was prowadził, aż w końcu i o mnie śmierć się upomni. Do tego czasu zniosę każde złe słowo jakie wobec mnie wystosuje ktokolwiek z Was. Znam Waszą naturę. Znam Wasze myśli. Więc Wasze słowa nie powiedzą mi nic więcej, czego bym nie wiedział. Możesz mnie nienawidzić Meliorze, możesz mi nigdy nie wybaczyć tego, że nie uratowałem Saelli... ale nigdy nie kwestionuj mojej władzy nad Tobą, chyba że sam się o takową upomnisz...
Dokończył wywód, stojąc już tylko kilka centymetrów od jego twarzy. Elf bał się aż przełknąć ślinę. Wiedział jedno. Elaine Coram nie był tym kim go malowano. On też był istotą śmiertelną i emocjonalną. Był po prostu Lenve...
-Przepraszam... to się nie powtórzy...
Odpowiedział w końcu, choć niepewnie, a Bliznowaty odwrócił się i powrócił do swojej mapy w milczeniu, pozwalając mu odejść. Melior zrobił to niezwłocznie, znowu pozostawiając przywódcę w samotności i przemyśleniach. Teraz i jego dopadła myśl... jak zapamięta go historia...?

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa